Kiedyś obiecałam, że pomęczę Was wspomnieniami (póki nigdzie się nie wybiorę), więc słowa dotrzymuję
Spóźnieni, zaspani docieramy do wylotu Chochołowskiej "partiami". Z Anią tłuczemy się busem z dworca i czekamy 40 minut na resztę towarzystwa, która dociera samochodem. Byłyśmy pewne, że oni na nas poczekają. Na szczęście zjawiają się tuż przed odjazdem ciuchci, więc wszyscy się w nią ładujemy, żeby nadrobić te kilka minut, które jesteśmy w plecy.
Tak właściwie to już nie pamiętam po kolei co działo się tego dnia, więc dużo pisać nie będę. W każdym razie było dużo nowych znajomości, luzu, śmiechu, wygłupów, ale także i refleksji. Nastała moda na amarantowy
Nie mam chyba więcej natchnienia, więc czas na zdjęcia.
Na dobry początek krokusy
Tomasz i jego harem
I na zakończenie krokusy
I mały bonus... Iva brunetka
Dziękuję za uwagę i przepraszam za zakłócanie spokoju.

