Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Trylinka i mirabelki czyli polska daleka polnoc

Autor Wiadomość
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-10-14, 13:27   

buba napisał/a:

Wlasnie tego nie rozumiem- jedni sadzili morwy dla jedwabnikow a drudzy je dla jedwabnikow wycieli? :o-o


No bo jedwabniki jedzą liście. Wycina się nie tyle całe drzewa co ich gałęzie, ale drzewa pozbawione gałęzi po jakimś czasie usychają.
Dziadek zasadził morwy z zamiarem hodowli jedwabników po kilku latach, ale przyszła wojna, mój dziadek, który był oficerem rezerwy został zmobilizowany i zginął w obozie jenieckim.

Morwy sobie rosły, nikt się nimi nie zajmował, dopiero w latach 60 lub 70 wujek, który prowadził wtedy to gospodarstwo wpadł na pomysł aby je wykorzystać i kilka lat hodowali jedwabniki dając im do żarcia te liście. Ale jednocześnie nie zadbali o odnowienie się tych drzew i po kilku latach obcinania im gałęzi wszystkie morwy uschły.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
Krzyś66
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-14, 15:48   

Gdy właściwie traktować - ( pozyskiwać żarełko w postaci jednorocznych przyrostów , odpowiednio ciąć drzewa-krzewy wiosną ) - to morwa służy przez wiele lat.
Jak się domyślam to i za melonem nie przepadacie ? Ja mam podobnie dla mnie owoc(no jednak nie każdy ) musi być słodko kwaśny ( Buba woli kwasiorki ), poza samym smakiem taki owoc słodko kwaśny ma dużą zawartość ekstraktu czyli z punktu widzenia dietetycznego jest bardziej wartościowy .
Na dziś takim jabłkiem jest np Jester (dżester, deser , czester ;) ) a ze śliwek Tophit - jeszcze może być wprost z drzewa i Haganta ta z chłodni . Dla miłośników kwaśno- słodkich i słodko-kwaśnych Haganta jest the best. Owoc (musi być wyrośnięty około 40 mm średnicy) twardy , miąższ niemal chrupiący , tak soczysty że sok cieknie po brodzie , smak od kwaskowato-słodkiego do słodko-kwaskowatego (zależy od fazy dojrzałości) To tyle edukacji w dniu edukacji :)

Bubo jak czytałem opis z mleczarni to autentycznie przypomniałem sobie sceny z kiedyś kultowego filmu i ta fajną prostą muzyczkę , nie wiem czy oglądałaś i wiesz o czym piszę.
Ładne ujście rzek do morza to niestety rzadkość , bo na większości są jakieś portowe miasta. Dla nas wciąż nie do przebicia jest Irbe , wiesz jak płyniesz kajakiem i najpierw z lewej słyszysz szum fal przez jakieś 10 minut płynięcia a potem kolejne 10 minut płyniesz wzdłuż piaszczystej mega łachy za którą już widzisz morze , wokół tylko dzika przyroda to ... kopara opada i tego się nie zapomina . (dla tych chwil :P w tym roku zachrzanialiśmy pół dnia z jednego końca Łotwy na drugi)
Ostatnio zmieniony przez 2015-10-14, 16:26, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6108
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-10-14, 16:30   

Krzyś66 napisał/a:

Jak się domyślam to i za melonem nie przepadacie ?


A to ciekawe bo wrecz przeciwnie! ale moze dlatego ze sie dobrze kojarzy? "Dyńki" ukochalismy na Krymie i sie tym odzywialismy, po 3-4 dziennie zjadane byly!
Sprzedawane w Polsce melony sa calkowicie niejadalne...

Krzyś66 napisał/a:

Na dziś takim jabłkiem jest np Jester a ze śliwek Tophit - jeszcze może być wprost z drzewa i Haganta ta z chłodni .Dla miłośników kwaśno- słodkich i słodko-kwaśnych Haganta jest the best. Owoc (musi być wyrośnięty około 40 mm średnicy) twardy , miąższ niemal chrupiący , tak soczysty że sok cieknie po brodzie , smak od kwaskowato-słodkiego do słodko-kwaskowatego (zależy od fazy dojrzałości) To tyle edukacji w dniu edukacji :)


Te nazwy odmian jablek widze po raz pierwszy! u nas po warzywniakach czy targu to jakies renety, ligole, albo lobo... Ja najbardziej lubie jablko o gatunku "z opuszczonego sadu" :P Ale takiego opuszczonego niedawno, bo takie np. w Bieszczadach z wysiedlonych wsi sa juz tak zdziczale ze malo jadalne

Krzyś66 napisał/a:

Bubo jak czytałem opis z mleczarni to autentycznie przypomniałem sobie sceny z kiedyś kultowego filmu i ta fajną prostą muzyczkę , nie wiem czy oglądałaś i wiesz o czym piszę.


nie mam pojecia o czym piszesz!

Krzyś66 napisał/a:
Dla nas wciąż nie do przebicia jest Irbe , wiesz jak płyniesz kajakiem i najpierw z prawej słyszysz szum fal przez jakieś 10 minut płynięcia a potem kolejne 10 minut płyniesz wzdłuż piaszczystej mega łachy za którą już widzisz morze , wokół tylko dzika przyroda to ... kopara opada i tego się nie zapomina . (dla tych chwil :P w tym roku zachrzanialiśmy pół dnia z jednego końca Łotwy na drugi)


Masz jakies zdjecie tego ujscia? bo opis oczywiscie pamietam i zaluje ze jakos nie wyszlo aby tam sie udac. ale zadnej fotki jakos nie pamietam.
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Krzyś66
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-14, 20:56   

Fotki raz wrzucałem ale proszę bardzo :

To sprzed kilku lat , z lewej rzeka , w dali widać jak łacha się "podnosi" i przechodzi w pasm wydm.


To z tego roku.


I w drugą stronę .
Zarówno na wydmach jak i na brzegu za rzeką można biwakować na dziko , na brzeg rzeki można dojechać nawet samochodem . Ujście rzeki zmienia się niesamowicie .Kilka lat temu było pojedyncze i woda była dość głęboka , w tym roku było rozwidlenie i woda płyciutka i ciepła , cieplejsza jak w morzu .
https://www.youtube.com/watch?v=QNngTFVJ5JM
To jest trailer oczyszczonej elektronicznie wersji , muzyczka (tylko jej początek) pojawia się na 1'19" w filmie to było inaczej , budowane napięcie a potem wielokrotnie ta muzyczka jako próba kontaktu z obcymi. Wtedy ten film robił wrażenie .

A co do jabłek jakie lubisz , hmmm , połowę naszej produkcji jabłek sprzedajemy na miejscu(taki przyjęliśmy profil gospodarstwa) , miałem bardzo wielu "zatwardziałych w gustach smakowych" klientów ... panie kiedyś to były jabłka ... Każdemu dobrałem współczesną odmianę odpowiadającą jego gustom.Gdybym miał Ciebie "pod ręką ' to może też by się udało :)
Poszukaj teraz : Elstara albo Topaza(to może pojawić się trochę później także w sklepach EKO ).A jak ma być mega kwach to oczywiście Antonówka ale wyrośnięta o kolorze lekko wpadającym w biel albo Boskoop o wielkości powyżej 7,5 cm (mniejsze to do kaczki pieczonej albo dla głodnej kozy :) )
Ostatnio zmieniony przez 2015-10-14, 21:01, w całości zmieniany 5 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6108
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-10-14, 22:01   

Krzyś66 napisał/a:

To sprzed kilku lat , z lewej rzeka , w dali widać jak łacha się "podnosi" i przechodzi w pasm wydm.


Cudne miejsce! ja tam wroce tej rzeki poszukac!

Ktos ma fajna czape z rogami!

Krzyś66 napisał/a:

To jest trailer oczyszczonej elektronicznie wersji , muzyczka (tylko jej początek) pojawia się na 1'19" w filmie to było inaczej , budowane napięcie a potem wielokrotnie ta muzyczka jako próba kontaktu z obcymi. Wtedy ten film robił wrażenie .


Tytul oczywiscie mi znany ale filmu nie ogladalam. Byc mzoe muzyczka gdzies w ucho wpadla z innych zrodel jak taka znana?

Krzyś66 napisał/a:
A jak ma być mega kwach


Mega kwach nie, bo po kilku gryzach bola mnie zęby ;) Najlepsze takie lekko kwasne, twarde i bardzo soczyste. Popytam o te dwa gatunki. A co- zablysne w warzywniaku! :P
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Krzyś66
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-14, 22:53   



To żeby nie być gołosłownym biwakowicze chyba deskowcy , a nawet sobie zrobili własne boisko :) Oczywiście nie muszę mówić że nikogo poza nimi na plaży nie było .
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6108
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-10-16, 10:56   

Jak postanowilismy tak i robimy- wracamy na przygraniczne pyliste trakty.



Mijamy utoniety w bagnach las, ktory mimo jesiennej pory trzesie sie od spiewu ptactwa. Cos im sie we łbach pomieszalo i mysla ze wiosna? dra dzioby jak w kwietniu!





Znaczona na mapie wies Mędrzyki chyba nie istnieje wogole, pod ta nazwa figuruje jedynie piaskownia, zreszta na dzis dzien raczej opuszczona. Chyba czasem przyjezdza tu ktos na dziko pozyskiwac piasek bo sladow po oponach wszelakiej masci i szerokosci jest calkiem duzo.





Porzucone tu i owdzie szpargaly swiadcza ze 5 lat temu jeszcze sie tu cos oficjalnego dzialo.





Posrodku piaskowej kotlinki stoi drewniany baraczek ktory pozornie wydaje sie byc miejscem swietnym na nocleg. Pusta okolica, trzy przytulne pokoiki, balkonik. Jednak miejsce nie jest calkowicie opuszczone- cieple wygrzane dechy budynku zasiedlily osy. Jest ich na tyle duzo ze porzucamy nie tylko mysl o noclegu tutaj ale takze na obiad postanowiamy sie udac w inne miejsce.



A klimatycznych miejsc tu dostatek- kotlinki, stosy kamieni, nadjeziorne łachy piachu. W takich okolicznosciach nawet oblednie nadziane chemia kociolki ze sloika smakuja wybornie. Kabaczek tez ma tu jakis wiekszy niz zwykle apetyt. Pozera cala butle i domaga sie wiecej pokwikujac, oblizujac sie, pogryzajac rekawek swetra i patrzac wymownie w oczy.















Potem mijamy Jachowo- luzno rozsiane chalupy bezladnie porozrzucane wsrod plataniny nieasfaltowych drog. Zaczyna lac i pizgac zimnem wiec sama ide zwiedzac wioske. Ludzie na moj widok uciekaja i kryja sie w domach lub odjezdzaja z piskiem opon. Moze w lokalnych legendach postac w kapeluszu z chlebakiem u boku wrozy nieszczescia i pomor bydla?







Jeden budynek w przysiolku odbiega wygladem od pozostalych- cos jakby szkola, przychodnia, urzad? nie odnajduje zadnych tabliczek ani papierow ktore moglyby swiadczyc o pelnionych przez niego dawniej funkcjach.



W Stegnie Małej stoi cos jak baszta



Gdzies dalej przy drodze jest drogowskaz “Sągnity- cegielnia wita gosci”. Skoro nas witaja to skrecamy aby zlozyc odwiedziny. Moze knajpe tam maja? albo hotelik? albo jakies wyroby regionalne sprzedaja np. bimberek na ceglach? Na miejscu zastajemy czynna cegielnie, opuszczona stacyjke i zmoklego kota kryjacego sie pod okapem balkoniku kolo sanek do przewozu cegiel. Macha biedactwo czasem ogonem z ktorego tryskaja fontanny wody. U kota to chyba oznacza niezadowolenie? Znow zwiedzam sama bo mysle ze zmokly kabak bylby rownie rozgoroczony swoim losem jak napotkany futrzak. Nie udaje mi sie znalezc zadnych oznak czemu owi goscie mieli by do sągnickiej cegielni przybywac… (no chyba ze mieli na mysli kupcow cegiel?)



Lipniki to popegieerowska wies- zupelna klasyka gatunku. Szare bloki, roznoksztaltne garaze, zamiast lawek fotele i kanapy na ktorych odpoczywa zmeczony codzienną nudą lud.





Stado dzieciakow mlodszych biega po deszczu i wskakuje obunoz w co glebsze kaluze miedzy zapadnieta trylinka. Dzieci starsze okupuja przystanek PKSu z ktorego chyba rzadko cos odjezdza. Jest ich pieciu i wygladaja jak klony. Kazdy ma na glowie kaptur w kolorze nieokreslonym, lewa reka trzyma kierownice roweru a prawa butelke wypita do polowy. Na elewacji jednego z blokow starannie wymalowane dwa niebieskie smerfy. Smerfetka ma na sukience napis HWDP chlapniety sprejem juz z duzo mniejszym pietyzmem.

Gdzies przy rozwaliskach obiektow przemyslowych stoi jakby dzwonnica, z dzwonem z wiadra. Ciekawe na co jego dzwiek zwoluje okoliczna ludnosc. Jakos nie mam odwagi sprobowac.





W Augamach przystanek PKSu swiadczy ze bylo tu kiedys kino albo inna klubokawiarnia. Krzypiace blaty krzesel zdaja sie opowiadac jakies ciekawe historie sprzed lat. Szkoda ze nie rozumiem ich jezyka..



Dalsza droga pachnie deszczem i rozpadajacym sie asfaltem. Dla mnie to wlasnie zapach Bieszczadow. Od kiedy zniknal z podnoza polonin- zniknely i moje Bieszczady. Smiesznie ze tu na plaskatej polnocy przyszlo mi go odnalezc…





W Kiwajnach szachulec scian odbija sie w malym stawie.



Dalej Galiny- dwa, trzy domy, kilka betonowych plyt i rondo konczacej sie przed granica jezdnej drogi. Ale wlasnie tu chcialam przyjechac i zobaczyc to miejsce. Nie wiem dlaczego.. Wypatrzylam go sobie na mapie wiele lat temu. Ot chcialam zobaczyc jak konczy sie ta droga. Zatem z pelnym poczuciem spelnionej misji mozemy jechac gdzie indziej ;)





A jest jeszcze cos co przypomina turystyczny szlak i strzalka pokazujaca na pobliskie krzaki.



Moze wiec tam cos jest? Tym razem eksploruje toperz jako posiadacz solidniejszych butow (moje rozpadly sie jeszcze w Ostrodzie).



Nie odnajduje nic oprocz chaszcza, wyjatkowo zarlocznych pokrzyw, zasysajacego stopy bagienka, rzepow klejacych sie do spodni (a potem i calego wnetrza skodusi). Wylazac otrzasa sie jak kot spod cegielni i ma rownie zadowolony wyraz twarzy ;)

W Dzikowie Stacja trwa rozbior budynkow na cegle. Ktos chyba sobie niezly interesik wymyslil bo stacyjki stare, nieuzywane, zapomniane a budulec solidny i niezniszczony.



W Lidzbarku Warminskim znow pomnik gierojow wyzwalajacych region ku uciesze wdziecznych mieszkancow. Chyba jednak nie wszystkich bo ktos wywiesil przescieradlo z odezwami.







Prawdopodobnie powiesilo to trzech bezszyjnych chlopakow. Bo chwile pozniej pukaja do okien skodusi, ciesza geby i gestami pokazuja swoja aprobate. Chyba widzieli ze robie sobie fote z ich dzielem ;)

Nocowac planujemy w Medynach, w osrodku “Zacisze”. Waska cienista droga z wyboistego asflatu skreca w las. Juz na tym etapie widac ze bedzie dobrze! W lesie siedzi spory stary budynek cos jakby palacyk. Do niego przyklejony typowo komunistyczny klocek.



W srodku uderza swoiska won stolowki pomieszana z zapachem wykladziny, doniczkowych kwiatow i swiezo umytych schodow z chropawego lastriko. Jest nawet bardziej niz dobrze! :) Musze tylko odnalezc goscia z recepcji. Wlaze w jakis dlugi korytarz o przycmionym swietle.



Z pokoi przez szpary drzwi slychac jakies dzwieki meczy i telenowel. Jest tu tez korytarzowa kuchnia gdzie na gazie bulgocze zupa mleczna. Chyba jest opuszczona bo wlasnie zaczela sie solidnie przypalac. Odruchowo ją wylaczam. Pukam do jednego z pokoi. Cisza. Naciskam klamke. Pali sie swiatlo, podskakuje gdaczacy telewizor, na krzesle wisi ubranie. Ludzi ni ma. Nastepny pokoj ze smuga swiatla i telewizorem jest zamkniety na klucz. No coz. Dalsze poszukiwania zaginionego recepcjonisty bede prowadzic w czesci stolowkowej. W kuchni pietrza sie cale stosy ogryzionych kosci. Chyba musiala byc jakas gruba impreza, a jakis burek bedzie mial niezle uzywanie. Mila kucharka biegnie po wlasciwa osobe. Bylo tu wesele- stad wielkie gory niedojedzonego zarcia. Miejsca noclegowe zajmuja weselnicy - ci ktorzy nie zdazyli jeszcze wytrzezwiec- stad ponoc trudnosci w nawiazywaniu z nimi kontaktu.
Facet na widok kabaczka postanawia nam dac “lepszy pokoj”. Troche mi zal sektora o wygladzie hotelu robotniczego, ale w takiej sytuacji nie wypada grymasic. Idziemy do starszego budynku. Nasz pokoj lezy w jakiejs czesci biurowej. Na drzwiach tabliczki “prezes”, “administracja techniczna”, “ksiegowosc”.



Sa tez jedne drzwi bez podpisu- to te nasze. Chyba dawno tu nikt nie bywal bo otwieraja sie z trudem- wygladaja na zapieczone. Pokoj wyglada na apartament z lat 70tych. Po pierwsze jest olbrzymi- mozna jezdzic na rowerze. Dwie kanapy, kilka foteli, wykladzina dywanowa, umywalka w kącie z lustrem. Dlugo zastanawiam sie czym pachnie nasz pokoj. Taki znany zapach.. Po dwoch dniach wreszcie wpadam na wlasciwy trop- szkolna biblioteka!





Zagladamy jeszcze na stolowke coby nabyc cos do jedzenia. Niestety nie prowadza tu indywidualnych uslug tego typu. Ale zostalo troche zurku. Nie jest zbyt goracy ale za to gratisowy. Wciagamy go lapczywie w ciemnej ogromnej sali gdzie sciany i szklane kule pod sufitem jakby jeszcze powtarzaly dalekie echo wczorajszych imprez. Dolacza do tego dzwonienie mytej zastawy i pokrzykiwania kucharek. Po jedna juz przyszedl facet z pieskiem. Psina z pozadliwoscia w oczach patrzy na pietrzacy sie stos kosci- z ktorych ¾ jest wieksze od niej samej.

Od rana towarzysza nam odglosy biurowe. Najpierw dzwonienie lyzeczki do kawy i niespieszne pogawedki pań o zyciu. Potem dzwonienie telefonow i powitanie z pierwszym petentem. Potem z drugim. Przez drzwi, chrzest krokow i szuranie papierow nie bardzo da sie zrozumiec slowa. O tematyce rozmow mozna wnioskowac glownie na podstawie tembru glosow. Czasem slychac zniecierpliwienie, czasem jakby urzedowy flirt. Albo jakis pan przyszedl prosic o cos co mu sie chyba nie do konca nalezalo. Bardzo prosi. Chyba sie udalo bo slychac westchniecie ,kilkakrotne uderzenia pieczatek i jego duzo radosniejszy glos. Nie wiem do czego zwykle sluzy nasz pokoj, ale mam wrazenie nocowania w samym srodku biura.
Spalismy juz na poczcie na Jurze, w knajpie nad Sewanem. Kiedy sklep? ;)

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-10-16, 11:19   

Bardzo fajne te wszystkie miejsca :)

Wczoraj po południu miałam okazję zwiedzać ciekawe muzeum.
Jest to "Muzeum PRL-u", które mieści się w Rudzie Sląskiej, dosłownie na końcu świata, w dawnym folwarku hrabiów von Ballestremów, w którym potem był PGR.

Bardzo ciekawe zarówno same budynki, jak i ekspozycja, m.in. mnóstwo starych samochodów takich jak Warszawa, Syrena, Mikrus, (wszystkie podobno na chodzie) oraz kilka przewiezionych tu pomników.

Polecam Ci przy jakieś okazji kiedy będziesz na Górnym Śląsku.

Ale jak widać, nie koniecznie trzeba jechać do muzeum aby się spotkać z takim klimatem.

edit: link do informacji o muzeum
http://www.muzeumprl-u.pl/
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
Ostatnio zmieniony przez Basia Z. 2015-10-16, 11:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 13:41   

Pisałaś buba, że nie zdążyliście wyrobić paszportu dla Kabaka, całe szczęście. Ostatniej nie polskiej relacji nie czytałem, ta mi się bardzo podoba!
 
 
Krzyś66
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 22:37   

Cegła rozbiórkowa to niezły biznes ... trochę szkoda tego budynku.
Z tego co piszesz to już wiesz ,że dziecko daje sporo ograniczeń ale z drugiej strony otwiera wiele możliwości w Waszym przypadku otwiera tajemne pokoje :)
Coś jest w tych przygranicznych wioskach , ja tez lubię to Coś .
Ale gdy granica się otwiera to coś pryska ale z drugiej strony . Udało mi się przekraczać granicę rok po Shengen w Grzybinie-Burniszkach . I było to bardzo ciekawe przeżycie.Po naszej stronie był asfalt ale taki na 1 i 1/2 samochodu , kończył się tuż przed pasem drogi granicznej.Po polskiej stronie normalna wieś , zadbane gospodarstwo tuż przy granicy , uprawione pola .Tuż za polem trochę chwastów , krzaków a za nimi pas drogi granicznej.Samochód zostawiamy przy drodze i idziemy na Litwę.Za pasem granicznym pas lasu szerokości (trudno mi powiedzieć , dokładnie nie pamiętam) około 100m i tuż za nim ZONA , najpierw ogrodzenie z drutu kolczastego na betonowych wywiniętych słupach , potem drugie ze szklankami- możliwość podłączenia prądu , dalej droga wzdłuż której co ileś tam metrów wieże strażnicze , w pobliżu też trafiliśmy na wtedy opuszczony posterunek graniczny.Dalej za drogą ... dzikie pola - fantastycznie wyglądające nieużytki , dalej droga szutrowa a dopiero za nią pola uprawne. Na prawdę robiło to wrażenie .Dziś już Litwini zbudowali drogę do granicy , dwa razy szerszą jak nasza , ale chyba resztki ZONY jeszcze gdzieś mogą być.Ja się cieszę że jeszcze zdążyłem to zobaczyć.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6108
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-10-17, 13:04   

Basia Z. napisał/a:
Wczoraj po południu miałam okazję zwiedzać ciekawe muzeum.
Jest to "Muzeum PRL-u", które mieści się w Rudzie Sląskiej, dosłownie na końcu świata, w dawnym folwarku hrabiów von Ballestremów, w którym potem był PGR.

Bardzo ciekawe zarówno same budynki, jak i ekspozycja, m.in. mnóstwo starych samochodów takich jak Warszawa, Syrena, Mikrus, (wszystkie podobno na chodzie) oraz kilka przewiezionych tu pomników.

Polecam Ci przy jakieś okazji kiedy będziesz na Górnym Śląsku.


Koniecznie musze sie tam wybrac! przy kolejnej wizycie u rodzicow to zaraz tam jade! Dzieki za wiadomosc! :D

Cytat:

Pisałaś buba, że nie zdążyliście wyrobić paszportu dla Kabaka, całe szczęście.


Ja tam osobiscie wole wyjazdy na wschod niz po Polsce .. Ale wyszlo jak wyszlo, tez nie narzekam bo wyjazd super sie udal, nawet fajniej tam bylo niz przewidywalam. A na Ukrainie juz w tym roku bylismy.

laynn napisał/a:
ta mi się bardzo podoba!


to sie bardzo ciesze :D

Cytat:
Z tego co piszesz to już wiesz ,że dziecko daje sporo ograniczeń ale z drugiej strony otwiera wiele możliwości w Waszym przypadku otwiera tajemne pokoje :)


Tajemny pokoj byl fajny! zwlaszcza taki skondensowany zapach ktory uderzyl po otwarciu, pozniej sie rozwial i juz go nie bylo. Takie jakby jakies archiwum, taki zapach starego papieru, jakby dokumentow sprzed lat.
A glownym otwieraniem mozliwosci przez kabaka to bylo to ze wogole sie ten wyjazd odbyl. Gdyby nie kabaczek to ani ja ani toperz juz bysmy nie mieli w tym roku urlopu.

Krzyś66 napisał/a:

Coś jest w tych przygranicznych wioskach , ja tez lubię to Coś


Dla mnie od zawsze granice maja jakas magie- nie wiem dlaczego ale tak wlasnie jest. Dlatego nie bardzo jestem zwolenniczka Shengen ktora ten aspekt odbiera i niszczy. Fakt ze sa i tego plusy np. wyjazdy na Czechy do kamieniolomow taka droga jak chcemy a nie tam gdzie jest przejscie czy przekraczanie granicy LT/LV jakas zapomniana szutrowka.. Wszystko ma i plusy i minusy...

Krzyś66 napisał/a:
Udało mi się przekraczać granicę rok po Shengen w Grzybinie-Burniszkach . .


No to rzeczywiscie ci sie udalo- zazdroszcze takiej przygody. Te zasieki to pewnie jeszcze z radzieckich czasow? ze tez dotrwalo w takim dobrym stanie!

Krzyś66 napisał/a:
potem drugie ze szklankami- możliwość podłączenia prądu ,


jakimi szklankami? na Ukrainie na sistiemie pamietam tylko drut kolczasty w roznych formach zwiniecia

Krzyś66 napisał/a:
Dalej za drogą ... dzikie pola - fantastycznie wyglądające nieużytki , dalej droga szutrowa a dopiero za nią pola uprawne. Na prawdę robiło to wrażenie .Dziś już Litwini zbudowali drogę do granicy , dwa razy szerszą jak nasza , ale chyba resztki ZONY jeszcze gdzieś mogą być


Ja i tak po wjezdzie na Litwe mialam poczucie dzikich pol i totalnej pustki.. Nagle jakby 3/4 aut, domow, ludzi wymiotlo. A po zjezdzie z via baltiki to juz calkowicie!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2015-10-17, 13:06, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Krzyś66
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-17, 16:04   

Szklanki albo częściej porcelanki to takie izolatory w kształcie pionka do gry , do nich mocuje się przewody elektryczne , na pewno widziałaś nie raz .
Z tego co byłem na Litwie to najbardziej odludny wydawał się być Obwód Solecznicki. A nieużytki na pagórkowatym terenie uwielbiam , nim wprowadzono dopłaty obszarowe to i w Polsce było tego dużo więcej.
A może jak będzie w miarę pogoda i w listopadzie machniemy się znów na północ , może zrobimy sobie traskę właśnie drogą ZONy , na te wieże widokowe można było włazić .
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6108
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-10-17, 19:35   

Krzyś66 napisał/a:
A nieużytki na pagórkowatym terenie uwielbiam , nim wprowadzono dopłaty obszarowe to i w Polsce było tego dużo więcej.


Wogole lubie nieuzytki, nie tylko na pagorkach- i w gorach i na rowninach!

Krzyś66 napisał/a:
Szklanki albo częściej porcelanki to takie izolatory w kształcie pionka do gry , do nich mocuje się przewody elektryczne , na pewno widziałaś nie raz .


Jasne ze wiem o czym mowisz.. Mialam glupie skojarzenie jako ze obok bylo o drutach kolczastych- pewna sasiadka w Kotach wmurowywala w ogrodzenie potluczone szklanki zeby dzieciaki sie cieły i nie wchodzily jej do ogrodu. I juz myslalam ze moze do fortyfikowania sistiemy tz tego sposobu uzywali? :lol Tylko nijak mi prad do tego nie pasowal ;)

Krzyś66 napisał/a:
A może jak będzie w miarę pogoda i w listopadzie machniemy się znów na północ , może zrobimy sobie traskę właśnie drogą ZONy , na te wieże widokowe można było włazić .


Jedźcie, jedźcie i potem dluuuga relacje napisz!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
telefon 110 


Dołączył: 20 Wrz 2014
Posty: 2046
Wysłany: 2015-10-17, 19:56   

Kabaczek ma fajny sweterek. :)
Rękodzieło ?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6108
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-10-17, 21:38   

telefon 110 napisał/a:
Kabaczek ma fajny sweterek. :)
Rękodzieło ?


To moj ulubiony kabaczkowy ubranek. Zapewne rekodzielo- autor nieznany bo sweterek z ciucholanda.
Probowalam sie uczyc robic na drutach ale nic oprocz okraglej jednokolorowej serwetki nie wychodzilo. Taka to nauka z ksiazki, co innego jakby ktos pokazal..i jeszcze mial troche cierpliwosci... A w mojej rodzinie nikt nie drutowy :(
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group