Podobają nam się Góry Strażowskie - poznajemy je dalej
Część III - sielskie łąki i szeleszczące liście
Znowu podjechaliśmy w stronę Mojtina. Tym razem zaparkowaliśmy wcześniej, jakieś 3 km poniżej. Starą drogą wyłączoną z ruchu skierowaliśmy się nieśpiesznie w stronę żółtego szlaku na Rohatą skalę.
Po zejściu z drogi skręcamy w las i do góry.
Rozpoczęło się tradycyjnie ostre podejście.
Coraz stromiej - pojawiają się łańcuchy. W takich warunkach jak teraz niepotrzebne.
Sporo skał tutaj jest.
Pierwszy szczytuje Tobi.
Na szczycie krzyż i książka wpisowa, w której znajduję wpis
magisa, którego relacja zainspirowała mnie pół roku temu do odwiedzenia tych stron.
A także piękne widoki.
Idziemy dalej żółtym szlakiem w kierunku Mojtina. Kolejny punkt widokowy.
Potem zaczynają się łąki.
Zoom na Mojtin. Tam pędzimy na piwo
Niestety okazuje się, że knajpa zamknięta. Trochę dramat, ale ma to swoje zalety. Obok jest sklep spożywczy, gdzie piwo jest po 0,39 euro. Przy sklepie stolik do natychmiastowej konsumpcji. Co prawda piwo tylko z butelki, ale z lodówki... nie ma powodów do marudzenia.
Dalsza cześć wycieczki to zmiana na szlak zielony i cel - Ostrá Malenica (909).
Niestety na drodze do celu mamy bardzo trudną przeszkodę - łąki najładniejsze jakie widzieliśmy do tej pory. Nawet ładniejsze niż łąki w Beskidzie Niskim.
Robimy długą przerwę na leżenie. Nie a jeszcze uciążliwych owadów. Sielanka.
Trzeba iść. Na Malenicę idzie się dość łagodnie w pięknych okolicznościach przyrody.
Dopiero pod koniec robi się stromo. Widok ze szczytu taki. Powiedzmy - średni.
Zastanawiamy się jak wrócić. Kolega patrząc na mapę kombinuje jakieś straszne kółko dookoła, żeby uniknąć ostrego zejścia do auta. Dla mnie to zejście miało być głównym punktem programu. Do tego mam jeszcze smaki na jakieś widoki w porze zachodu. Ukochana mówi, że źle się czuje i chciałaby jak najszybciej do auta. Jesteśmy rozdarci. Znowu musiałem użyć kilku argumentów, żeby było na moim. Głównym był taki, że znajomy z forum tędy szedł więc na pewno będzie się dało bez problemów, na mapie jest zaznaczona ścieżka od połowy... poza tym jest najkrócej, najszybciej i najpewniej... a poza tym najciekawiej.
Wracamy więc kawałek zielonym szlakiem tak jak przyszliśmy.
Następnie odbijamy w kierunku auta. Bezszlakowo grzbietem wychodzimy na Rakytnik (807).
Widoki są przednie. W kierunku Mojtina i Strážova.
Słońce już nisko.
W kierunku auta. Musimy zejść tam dokładnie na wprost. 400 metrów w pionie w dół. Po lewej widać Rohatą skalę od której zaczęliśmy wycieczkę.
Zaczęliśmy schodzić. Początkowo było nawet bardzo ładnie.
A później już tylko ciekawie. Zdjęcie kompletnie nie oddaje nachylenia.
Najbardziej zapamiętamy z tego zejścia romantyczny szelest liści. Wyobraźcie sobie tylko... iść kilometr mocno nachylonym stokiem, dnem żlebu w liściach po kolana, a pod nimi są gałęzie i kamienie.
Oczywiście żadnej ścieżki nie było.
Ja schodziłem najszybciej i nawet dobrze się bawiłem. Ukochana również wyglądała dobrze. Żona kolegi marudziła, ale dawała radę. Niestety kolega ubzdurał sobie, że złamie nogę, więc ostrożnie badał teren, tempo miał 3x wolniejsze niż dziewczyny. Zaczął wpadać w jakąś dziwną panikę połączoną z agresją. Wyobrażał sobie siebie ze złamaną nogą i powolne konanie w tych liściach. Pytał mnie co ja wtedy zrobię. Obiecałem mu, że go nie zostawię, tylko dobiję... ale wcale się nie uspokoił. W końcu Ukochana zasugerowała, żeby nie dyskutować bo to pogarsza sprawę, tylko żeby powoli iść a jemu dać się skupić na schodzeniu. Zdjęcie zrobione jak już byliśmy w dole i zrobiło się łatwo. Tobi wypatruje połowy ekipy, bo z kolegą została żona, żeby go wspierać w ciężkich chwilach.
Kolega się obraził. Przeszło mu dopiero na kwaterach. Dyskutując o minionym dniu na spokojnie przy piwie, wyraziłem pogląd, że to zejście wcale nie było złe i mogliśmy trafić dużo gorzej. Mogło być zawalone powalonymi drzewami, albo zarośnięte, albo z płynącym strumykiem po którym trzeba iść bo bokiem się nie da, albo tak strome, że nie da się schodzić... a do tego mogło być już ciemno. Wszystkie te warianty doświadczyłem już na własnej skórze, więc wiem jak smakują. Zapytałem Ukochaną przy wszystkich, żeby powiedziała szczerze, jak było. Odpowiedziała, że "przeciętne", że wiele razy było gorzej. Zrozumiałem wtedy jakim skarbem jest Ukochana.
Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/1qtVSMTApJafNqXT7
C.D.N.