Podjechaliśmy autem do miejscowości Záskalie. Nasz cel to Malý Manín (813) oraz Veľký Manín (891). Ten wyższy to najwyższy szczyt Sulowskich Wierchów. Niestety (a może stety) na oba wierzchołki nie ma szlaku. Przez Masyw Wielkiego Manina przechodzi szlak, ale omija szczyt.
część 3 - sratata Maniny dwa
Zaczynamy jak poprzedniego dnia we mgle. Jakąś drogą wychodzimy na wysoko położone łąki pod Małym Maninem.
Mgiełki opadają i mamy widok ma Wielki Manin.
Mały Manin przed nami. Z boku wygląda niepozornie, ale zbocza strome i straszą nieco widocznymi przez drzewa skałami. Wierzchołek wygląda na zarośnięty, ale pod szczytem widać wielką wychodnię skalną. Obmyślam plan ataku i do boju.
W lesie, tak jak się spodziewałem - stromo, ale są jakieś dzikie pseudo ścieżki.
Znowu mamy jesienne kolory. Bez szlaku smakują lepiej.
Osiągamy grzbiet.
Szczytujemy. Niestety bez widoków.
Na zejściu próbuję nawigować w kierunku tej wielkiej wychodni skalnej.
Trafiamy na nią. Widok w stronę szczytu.
Wielki Manin, a w dole Wąwóz Maniński.
Niestety pogoda nieco się popsuła w porównaniu z poprzednimi dniami.
Tymi łączkami tutaj podchodziliśmy. W oddali po lewej widać Sulowskie Skały.
Nasyciwszy oczy schodzimy, na dziko, bezszlaku.
Tak białych grzybków jeszcze nie widziałem.
Na drzewach pojawiły się żółte krzyż, ciekawe gdzie to prowadzi.
Do wychodni z krzyżem - w sumie logiczne.
Wielki Manin jest już blisko. Maninski Wąwóz w dole - głęboki.
Ostatni etap zejścia, oczywiście nie schodzimy wprost do wąwozu, tylko bokiem dookoła.
Wąwóz przechodzimy drogą.
To normalna asfaltowa droga z ruchem samochodowym. Jedyny możliwy dojazd do 3 miejscowości. Jeżdżą tu autobusy komunikacji publicznej i wielkie autokary wycieczkowe.
W połowie Wąwozu cmentarz symboliczny skałkowych wspinaczy. Dużo ludzi młodych.
Atrakcji dopełniają drewniane mostki.
Pora na ostatnie podejście. Ruszamy na Wielki Manin szlakiem żółtym.
Idziemy i idziemy. Prawie 600 metrów stromego podejścia. W połowie padam, trzeba coś zjeść, bo zwyczajnie skończyła się energia.
Na przełęczy pomiędzy dwoma wierzchołkami Wielkiego Manina porzucamy szlak i podchodzimy szczyt.
Na szczycie jest kamienny kopiec, książka wpisowa. Widoków brak,
Schodzimy.
Po drodze mamy jeszcze punkt widokowy.
Oraz jaskinię - Partizánska jaskyňa.
Na dole podziwiamy jeszcze z daleka największy okap skalny na Słowacji. Widać ścieżkę, która prowadzi na górą. Trzeba tu jeszcze kiedyś wrócić.
W ten oto sposób dobiegł końca nasz 3-dniowy wyjazd w Sulowskie Wierchy. Bardzo się cieszę, że udało się trafić idealnie na jesienne kolory. Ciężko będzie kiedyś pobić to co widzieliśmy. Zdjęcia swoją drogą, będzie pamiątka, ale doświadczyć tego wszystkiego na żywo, czuć zapach liści rozgrzanych słońcem, słyszeć ich szelest... to inna bajka.
Więcej zdjęć w dużej rozdzielczości:
https://photos.app.goo.gl/BkOUaZDqycs6w3fQ2
Sulowskie Wierchy oczywiście polecam