Sulovski tryptyk jesienny
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Sulovski tryptyk jesienny
Jesień w tym roku kiepska, ale okna pogodowe się zdarzają. Przed weekendem prognozy były optymistyczne, ale dopiero od poniedziałku. Namówiłem Ukochaną na wzięcie 3 dni urlopu. W sobotę pojechaliśmy w Śląski w większym gronie - nie padało. W niedzielę udzielaliśmy się towarzysko w Krakowie, słońce coś tam nawet świeciło. Wieczorem w domu patrzę - piszą, że będzie żyleta. Trochę szkoda takiej żylety na marne jednodniówki. No to może w Sulowskie Wierchy pojechać? Odkąd tam byliśmy wiosną 2012 zawsze obiecuję sobie, że trzeba wrócić, najlepiej jesienią. Mijają lata i jakoś nic z tego nie wychodzi, więc może taki spontan byłby dobrym pomysłem. Pojechaliśmy
część 1 - Zygfryd i Pyskata Kaczka
Wstaliśmy jak do pracy. Droga minęła szybko. Kwaterę fajną trafiliśmy. Na początek spokojna trasa na Žibrid (867) - najwyższy szczyt Sulowskich Wierchów dostępny znakowanym szlakiem. Idziemy sobie, jest przyjemnie.
Ścieżka na sedlo Patúch (621).
Są kolory
A potem w las i do góry.
Zaczynają się wapienne wychodnie.
I widoki.
Sulowskie Wierchy w całej okazałości.
Las mieszany, tak jak się spodziewałem jesień to dobra pora roku na przyjazd w te strony.
Zbliżamy się do szczytu.
Zdobyty
Podczas poprzedniego pobytu w Sulowskich, mimo, że spędziliśmy tu aż 8 dni, jakoś opuściliśmy Žibrid. Był 2x w planach, ale za każdym razem brakowało czasu. Dlatego teraz od niego zaczęliśmy.
Wyżej już się nie dało wyjść.
Schodzimy.
Wróciliśmy się na sedlo Patúch i zaczęliśmy podchodzić na grzbiet Kečki.
Ostre podejście z początku.
A potem "niekończąca" się seria szczytów o podobnej wysokości z punktami widokowymi.
Zaliczaliśmy je nieśpiesznie po kolei.
Można powiedzieć - nudy
Na przemian w widokami jesienny las i tak ciągle w kółko... to może daruję sobie komentarz
I w ten oto sposób doszliśmy na najwyższy szczyt grzbietu Kečka (822) inaczej nazywany Pyskatá Kačka. Tam postanowiliśmy podziwiać zachód słońca.
A zachód był dość ciekawy taki lekko zamglony.
Dzięki temu kolory zrobiły się całkowicie odjechane.
Słoneczka już dogasa blask.
Na koniec zaszliśmy z najbliższej przełęczy bezszlakowo. Stromizna straszliwa, ale daliśmy radę.
Można powiedzieć, że po jasnemu (bo bez użycia czołówek) wróciliśmy na kwaterę. Patrząc na to co nas czeka kolejnego dnia...
C.D.N.
część 1 - Zygfryd i Pyskata Kaczka
Wstaliśmy jak do pracy. Droga minęła szybko. Kwaterę fajną trafiliśmy. Na początek spokojna trasa na Žibrid (867) - najwyższy szczyt Sulowskich Wierchów dostępny znakowanym szlakiem. Idziemy sobie, jest przyjemnie.
Ścieżka na sedlo Patúch (621).
Są kolory
A potem w las i do góry.
Zaczynają się wapienne wychodnie.
I widoki.
Sulowskie Wierchy w całej okazałości.
Las mieszany, tak jak się spodziewałem jesień to dobra pora roku na przyjazd w te strony.
Zbliżamy się do szczytu.
Zdobyty
Podczas poprzedniego pobytu w Sulowskich, mimo, że spędziliśmy tu aż 8 dni, jakoś opuściliśmy Žibrid. Był 2x w planach, ale za każdym razem brakowało czasu. Dlatego teraz od niego zaczęliśmy.
Wyżej już się nie dało wyjść.
Schodzimy.
Wróciliśmy się na sedlo Patúch i zaczęliśmy podchodzić na grzbiet Kečki.
Ostre podejście z początku.
A potem "niekończąca" się seria szczytów o podobnej wysokości z punktami widokowymi.
Zaliczaliśmy je nieśpiesznie po kolei.
Można powiedzieć - nudy
Na przemian w widokami jesienny las i tak ciągle w kółko... to może daruję sobie komentarz
I w ten oto sposób doszliśmy na najwyższy szczyt grzbietu Kečka (822) inaczej nazywany Pyskatá Kačka. Tam postanowiliśmy podziwiać zachód słońca.
A zachód był dość ciekawy taki lekko zamglony.
Dzięki temu kolory zrobiły się całkowicie odjechane.
Słoneczka już dogasa blask.
Na koniec zaszliśmy z najbliższej przełęczy bezszlakowo. Stromizna straszliwa, ale daliśmy radę.
Można powiedzieć, że po jasnemu (bo bez użycia czołówek) wróciliśmy na kwaterę. Patrząc na to co nas czeka kolejnego dnia...
C.D.N.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Pudelek pisze:Kolory piękne
Dobromił pisze:Piękne kolory
Kolory piękne.
No to jak wyżej kolory faktycznie zajebiste, tylko jakoś coś mi tych skał mało jak na pierwszy dzień, no ale piękne kolory , to pewnie dlatego, bardziej zwracały uwagę niż jakieś tam skały.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 2 razy.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Vision pisze:tylko jakoś coś mi tych skał mało jak na pierwszy dzień
ano właśnie w pierwszy dzień poszliśmy tam gdzie skał mniej... a co, kto zabroni?
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Vision pisze:Pudelek napisał/a: Kolory piękne
Dobromił napisał/a: Piękne kolory
Kolory piękne.
Piękne kolory !
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
- _Sokrates_
- Posty: 1610
- Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
- Lokalizacja: Białystok
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
laynn pisze:Photoshop
Nawet nie mam go zainstalowanego
Zdjęcia nie tykane obróbką na kompie, jak zawsze, tylko ustawienia aparatu.
Po prostu takie piękne kolory były
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Co tu dużo pisać: trochę kamieni mam na polu, zaś jesienne kolory mam w lesie za stodołą.
Nie ma się czym podniecać. Szkoda, że nie zabrałem aparatu, bo przed wieczorem na agro piękne mgiełki były, teraz mgły straszne. Po co gdzieś wyjeżdżać, gdy piękno jest wokół nas.
Czego nie masz w sercu, tego nie znajdziesz w dalekich podróżach.
Nie ma się czym podniecać. Szkoda, że nie zabrałem aparatu, bo przed wieczorem na agro piękne mgiełki były, teraz mgły straszne. Po co gdzieś wyjeżdżać, gdy piękno jest wokół nas.
Czego nie masz w sercu, tego nie znajdziesz w dalekich podróżach.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Drugiego dnia zrobiliśmy klasyczną trasę po Sulowskich Skałach. Odległościowo jest to praktycznie spacer, przystosowany pod niedzielnych turystów. Mieliśmy więc komfort nieograniczonej ilości czasu, spokój ducha. Zapraszam.
część 2 - Sulowskie Skały klasycznie
Wyruszamy w gęstej mgle, w lesie w miarę nabierania wysokości zaczyna się przejaśniać. Mam nadzieję, że wyjdziemy ponad.
W okolicach Gotyckiej Bramy zaczyna się coś dziać.
Siedzimy i czekamy jak się sytuacja rozwinie. Wszystko zmienia się na naszych oczach.
Widmo Brockenu - pierwszy raz je widzę poza Tatrami.
Robimy obowiązkowe kółko wokół Gotyckiej Bramy.
Ruszamy dalej, zaliczając wszystkie punkty widokowe.
Z których widać, że mgły są coraz niżej.
Podchodzimy pod Sulowski Zamek (Súľovský hrad 660).
Znowu te mgiełki. Ale już coraz dalej i niżej.
Na Skały widok już czysty.
Kotlina Sulowska również już bez mgieł.
Jeszcze tylko w Dolinie Wagu się trzymają.
Schodzimy z zamku. Pamiętam, że Strzępek po tej drabinie nie dał rady, trzeba go było znieść... a Tobi sobie poradził.
Idziemy dalej. Czerwonym szlakiem, coraz wyżej.
Odpoczywamy pod okapem skalnym.
Od szlaku co chwilę odbijają oznakowane podejścia na punkty widokowe. Warto je zobaczyć wszystkie.
Poza tym nudy. Okolice południa, czyli światło do bani. Profesjonalni fotografowie robią zdjęcia tylko jak są "złote godziny". ale ja robię non-stop
Kolejny punkt widokowy. Najwyższa skała to Brada (816), kiedyś szukaliśmy na nią wejścia, ale jest to możliwe tylko dla prawdziwych skałkowych wspinaczy.
Grzbiet, który mamy już za sobą.
Inny piękny widok.
Idziemy dalej.
Cała kotlina Sulowska wzdłuż.
Pod tymi skałkami będziemy za chwilę schodzić w dół.
Gigantyczna brama skalna na zejściu żółtym szlakiem.
Kolory powinny być już lepsze... zbliża się "złota godzina"
Idziemy jeszcze do Jaskini Šarkania diera (Smocza Dziura). Ukochana pokazuje Tobiemu inną drogę niż po drabinie. Mógłby sobie nie poradzić, bo metalowa śliska i długa.
Widoki na podejściu do jaskini.
Smocza Dziura jest na tyle duża, że smok mógłby się zmieścić.
Zejścia trochę się obawiałem. Pamiętam, że Strzępek tutaj miał mały wypadek. Schodząc bokiem ześlizgnął się i spadł na dolną cześć drabinki, ale na szczęście nic mu się nie stało. Tobi poradził sobie bez problemu.
Zachód tym razem mieliśmy na dole.
Pyskata Kaczka - tam wczoraj siedzieliśmy o tej porze.
Podsumowując, kiepski dzień. Rano słaba widoczność, trasa zrobiona krótka, w żółwim tempie. W zasadzie żadnych atrakcji po drodze. Nie polecam Sulowskich Skał.
C.D.N.
część 2 - Sulowskie Skały klasycznie
Wyruszamy w gęstej mgle, w lesie w miarę nabierania wysokości zaczyna się przejaśniać. Mam nadzieję, że wyjdziemy ponad.
W okolicach Gotyckiej Bramy zaczyna się coś dziać.
Siedzimy i czekamy jak się sytuacja rozwinie. Wszystko zmienia się na naszych oczach.
Widmo Brockenu - pierwszy raz je widzę poza Tatrami.
Robimy obowiązkowe kółko wokół Gotyckiej Bramy.
Ruszamy dalej, zaliczając wszystkie punkty widokowe.
Z których widać, że mgły są coraz niżej.
Podchodzimy pod Sulowski Zamek (Súľovský hrad 660).
Znowu te mgiełki. Ale już coraz dalej i niżej.
Na Skały widok już czysty.
Kotlina Sulowska również już bez mgieł.
Jeszcze tylko w Dolinie Wagu się trzymają.
Schodzimy z zamku. Pamiętam, że Strzępek po tej drabinie nie dał rady, trzeba go było znieść... a Tobi sobie poradził.
Idziemy dalej. Czerwonym szlakiem, coraz wyżej.
Odpoczywamy pod okapem skalnym.
Od szlaku co chwilę odbijają oznakowane podejścia na punkty widokowe. Warto je zobaczyć wszystkie.
Poza tym nudy. Okolice południa, czyli światło do bani. Profesjonalni fotografowie robią zdjęcia tylko jak są "złote godziny". ale ja robię non-stop
Kolejny punkt widokowy. Najwyższa skała to Brada (816), kiedyś szukaliśmy na nią wejścia, ale jest to możliwe tylko dla prawdziwych skałkowych wspinaczy.
Grzbiet, który mamy już za sobą.
Inny piękny widok.
Idziemy dalej.
Cała kotlina Sulowska wzdłuż.
Pod tymi skałkami będziemy za chwilę schodzić w dół.
Gigantyczna brama skalna na zejściu żółtym szlakiem.
Kolory powinny być już lepsze... zbliża się "złota godzina"
Idziemy jeszcze do Jaskini Šarkania diera (Smocza Dziura). Ukochana pokazuje Tobiemu inną drogę niż po drabinie. Mógłby sobie nie poradzić, bo metalowa śliska i długa.
Widoki na podejściu do jaskini.
Smocza Dziura jest na tyle duża, że smok mógłby się zmieścić.
Zejścia trochę się obawiałem. Pamiętam, że Strzępek tutaj miał mały wypadek. Schodząc bokiem ześlizgnął się i spadł na dolną cześć drabinki, ale na szczęście nic mu się nie stało. Tobi poradził sobie bez problemu.
Zachód tym razem mieliśmy na dole.
Pyskata Kaczka - tam wczoraj siedzieliśmy o tej porze.
Podsumowując, kiepski dzień. Rano słaba widoczność, trasa zrobiona krótka, w żółwim tempie. W zasadzie żadnych atrakcji po drodze. Nie polecam Sulowskich Skał.
C.D.N.
Ostatnio zmieniony 2017-10-20, 09:58 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 54 gości