Wakacyjna pentalogia (1) Madera

Relacje z gór całego świata, niepasujące do pozostałych działów.
Awatar użytkownika
_Sokrates_
Posty: 1610
Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
Lokalizacja: Białystok

Wakacyjna pentalogia (1) Madera

Postautor: _Sokrates_ » 2017-08-27, 15:28

Najpierw na Maderę poleciała moja siostra cioteczna ze swoim facetem. Potem druga. Następnie koleżanka z pracy a na koniec kumpel, z którym znamy się już z dwadzieścia lat. Wszyscy przywozili z sobą genialne zdjęcia i opowieści jak to tam niby pięknie. Obejrzałam sobie kilkanaście filmów na youtube, które miały potwierdzić lub zadać kłam tym zachwytom. Po seansie przed monitorem stwierdziłem - "Osz kurde! Jadę!". Teraz do wyjazdu nie mógł mnie już nawet zniechęcić fakt, że swego czasu na archipelagu przebywał pewien polski dyktator oraz jakiś nowoczesny gamoń zgrywający ekonomistę i polityka.

Start z Okęcia:

Obrazek

O lądowaniu w Santa Cruz nasłuchałem, naczytałem i naoglądałem się wiele.
Miało wiać, targać samolotem na wszystkie strony i takie tam - oczywiście wszystko przebiegło spokojnie i na luzie.

Obrazek

Dzień 1 - Funchal

Stolica Madery położona jest na wzgórzach otaczających zatokę, zaś większość "atrakcji" jest położona w okolicach portu.
Pierwszy dzień poświęcam aby pokręcić się trochę po mieście i ogarnąć wycieczki, na które chcę się wybrać w kolejnych dniach.

Do "centrum" z "dzielnicy hotelowej" jest około 20 minut piechotą.

Zaraz przy zejściu na nabrzeże znajduje się hotel CR7 wraz z pomnikiem, przy którym turyści robią sobie pamiątkowe zdjęcia z Ronaldinho (słyszałem na własne uszy!) :lol:

Obrazek

Promenada w okolicach hotelu CR7:

Obrazek

Zaraz obok mamy marinę, z której co chwilę mniejsze lub większe jednostki wypływają na wycieczki po okolicy:

Obrazek

Idę dalej wzdłuż nabrzeża:

Obrazek

Obrazek

Kamienista plaża w centrum Funchal:

Obrazek

Dochodzę do Forte de Sao Tiago:

Obrazek

W tym miejscu robię nawrotkę drugą stroną ulicy z zamiarem zahaczania o budynki i budyneczki zaznaczone na mojej mapie.

Na pierwszy ogień idzie Palacio de Lourenco:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odbijając trochę na północ dochodzę do katedry z pomnikiem Jana Pawła II:

Obrazek

Po chwil stoję już pod pomnikiem Zarco, odkrywcy wyspy:

Obrazek

Rzut beretem obok znajduje się Camara Municipal do Funchal (ratusz):

Obrazek

Oraz Igreja do Colegio dos Jesuitas (kościół Jezuitów?):

Obrazek

Ostatni punk mojego programu to fort na wzgórzu. Znów odbijam na północ.

Mijam Igreja de Sao Pedro:

Obrazek

W końcu robi się w miarę pusto i mało "turystycznie":

Obrazek

Droga trochę staje dęba. Według mapy by trafić pod wejście do fortu pod szczytem wzgórza powinienem odbić w lewo.
Odbijam ale trafiam w jakiś ślepy zaułek. Po chwili to samo. Trzecia próba i jest!

Fortelaza do Pico:

Obrazek

Obrazek

Widok z fortu na Funchal:

Obrazek

Słońce daje się we znaki. Postanawiam zrobić przerwę na piwo i zakończyć na tym turystykę miejską.

Dzień 2 - Assobiadores/Fanal

Około 9 lokalną ekspresówką mkniemy już z Funchal w kierunku zachodnim.
Wszędzie wokół wzgórza, jasne domy z pomarańczowymi dachami, ocean i plantacje bananów.

Po kilkunastu kilometrach skręcamy na północ a po kolejnych kilku kilometrach zaczynamy nabiegać powoli wysokości.
Serpentyny drogi dają genialne widoki na dolinę rzeki Riberia de Serra de Agua i otaczające ją góry. Po prostu bajka!

Po około 20 minutach jazdy w górę docieramy do miejsca zwanego Encumeada.
Na miejscu kilka barów, sklepy z pamiątkami. Wieje jak cholera, wokół chmury. Tak więc widoki nijak mają się do tych z trasy...

Obrazek

Po chwili przerwy jedziemy dalej na płaskowyż Paul da Serra. Oczywiście wszystko w chmurach ale klimat miejsca jest całkiem ciekawy. Jako, że zwykle piździ tu jak w kieleckim to wybudowano tu kilkanaście wiatraków, które produkują miejscowym energię elektryczną. Jesteśmy właściwie na granicy wyspy. Południe Madery jest spokojne, gorące i suche - na północy wieje i dość często pada. To właśnie z północy woda systemem lewad transportowana jest na południe, gdzie służy do nawadniania pól i do picia.

Wysiadamy na płaskowyżu i idziemy kilkaset metrów dość płaskim terenem ze średniej wielkości krzaczorami.
Potem trochę w dół i wchodzimy do wilgotnego lasu...

Obrazek

Obrazek

Wprawdzie deszcz nie pada ale z porośniętych mchem drzew non stop leje się woda. Rośliny łapią wilgoć z chmur, ta skrapla się i tym sposobem północ wyspy jest bardzo bogata w wodę. Wokół cisza, mgła i drzewa. Genialne miejsce.

Po jakimś czasie wychodzimy z lasu jednak cały czas jesteśmy w chmurze.

Obrazek

Od czasu do czasu coś tam trochę widać:

Obrazek

Jest coraz lepiej!

Obrazek

W końcu wiatr rozgania chmury i można nacieszyć się widokami!

Obrazek

Obrazek

Głęboko wcięte doliny. Całkiem strome, zielone wzgórza.
Wywalić ludzi, wypuścić dinozaury! Miejsce w sam raz na jakiś Park Jurajski.

Cały czas trawersujemy jakieś wzgórza. Wokół zieleń:

Obrazek

Ostatnie spojrzenie na grzbiet leżący po drugiej stronie doliny:

Obrazek

Wychodzimy na płaskowyż porośnięty krzaczorami i poprzecinany drogami o mniejszej i większej szerokości:

Obrazek

Ostatni odcinek drogi to znów mroczny i wilgotny las:

Obrazek

Właśnie w takich okolicznościach przyrody docieramy do Fanal.
Lajtowa trasa (w lokalnej czterostopniowej "turystycznej" skali trudności określona jako najtrudniejsza), piękne widoki, zero ludzi. Piękny początek!

Po drodze do Funchal robimy mała przerwę z widokiem na plaże w Calheta:

Obrazek

Jest to jedna z dwóch plaż na wyspie z jasnym piaskiem przywiezionym z Maroka (druga znajduje się w Machico).

Dzień 3 - Plan "B"

Plan na ten dzień zakładał zdobycie najwyższego szczytu wyspy - Pico Ruivo.
Prognoz pogody nawet nie sprawdzałem. Przecież tu zawsze słońce. Taaaaa...

Wprawdzie z Funchal wyjeżdżamy w słońcu i cieple ale im dalej tym gorzej.
Po chwili jedziemy już w chmurze. Po kolejnej chwili zaczyna wiać. Potem padać...

Zaczyna się taka dupówa jakiej nie widziałem nawet w Tatrach.
Widoczność na dwa metry, wiatr przewala się z hukiem przez grzbiety i targa busem, deszcz wali po szybach.

Wyjścia są trzy:
1. Ciśniemy dalej mimo niepogody.
2. Wracamy do Funchal.
3. Próbujemy wdrożyć plan "B" czyli jakaś lewada z południa wyspy.

Wybieramy opcję trzecią.

Tak więc z gór zjeżdżamy na wschód wyspy w kierunku Machico.

Tu na obrzeżach miasta staruje lewada:

Obrazek

Co to są lewady? Najprościej mówiąc są to kanały transportujące wodę do różnych celów z miejsc gdzie ona jest do mniej gdzie jej brakuje.
Na wyspie są setki kilometrów lewad, z których część służy za atrakcje turystyczne.

Tu pogoda jest bez zarzutu. Idziemy spokojnym spacerkiem w górę podziwiając widoki wokół.

Wzgórza otaczające Machico:

Obrazek

Widok na miasteczko, ocean i szczyt Pico do Facho (322 m n.p.m.) po lewej:

Obrazek

Po kilkudziesięciu minutach lewada odbija w boczną dolinę a po kilkunastu następnych my odbijamy na ścieżkę łagodnie wznosząco się ku górze.

Obrazek

Kolejnych kilkadziesiąt minut i stajemy na punkcie widokowym Boca do Risco.
Osz kurka jak tu pięknie! Właściwie w każdą stronę widok powala!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Robimy przerwę na zdjęcia i jakieś małe żarełko. Dalsza część trasy biegnie trawersem po klifach. Zapowiada się super!

Ruszamy w dalszą drogę. No ale taką drogą nie da się iść! Co chwilę trzeba się zatrzymywać i robić użytek z aparatu.
Widoki obłędne! Taki plan "B" to ja mogę mięć codziennie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po jakimś czasie na wschodzie pojawiają się widoki na skały Przylądka św. Wawrzyńca:

Obrazek

A na zachodzie widać Pico de Aguia (590 m n.p.m.) i miasteczko Porto da Cruz:

Obrazek

Dochodzimy do Cova das Pedras i zjeżdżamy na dół by chwilę połazić po mieście.
Choć nie wiem czy miano "miasto" nie jest trochę na wyrost. W każdym razie otoczenie jest całkiem przyjemne.

Z oceanu wystaje skała zwana Ilheu:

Obrazek

Basen przy samym oceanie w Porto da Cruz:

Obrazek

Domy rozsiane na wzgórzach wybrzeża:

Obrazek

Jeszcze ostatnie spojrzenie na klify północno wschodniej części wyspy:

Obrazek

Miało być pięknie mimo zmiany planów wyszło pięknie. Dzień petarda!

ciąg dalszy nastąpi
Wiem, że nic nie wiem.
Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12375
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Postautor: sokół » 2017-08-29, 08:39

Toś miał fajny wyjazd. Z poczatku relacji troszkę się bałem, bo się zaczeła jazda z kapliczkami, ale potem na szczęście wróciłeś na właściwe tory :)
czekam zatem na ciąg dalszy opowieści :)
Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 14659
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Postautor: Dobromił » 2017-08-29, 08:48

Bardzo mi się podobał odcinek Makłowicza z Madery. Poznaje niektóre miejsca na Twoich zdjęciach.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5935
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2017-08-29, 08:58

To mi się podoba - takie łażenie w egzotycznym terenie :)
Szkoda, że trochę daleko ta Madera i nie można autem pojechać ;)
Awatar użytkownika
_Sokrates_
Posty: 1610
Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
Lokalizacja: Białystok

Postautor: _Sokrates_ » 2017-09-02, 20:07

Dzień 4 - Monte

Wstępnie planowałem wejść na wzgórze Monte (550 m n.p.m.) jedną z miejscowych lewad.
Gdy zasięgałem języka na ten temat u tzw. lokalsów pomysł ten udało im się skutecznie wybić mi z głowy - lewada była ponoć w opłakanym stanie.

Postanowiłem więc nieco zmodyfikować plan: na wzgórze kolejką, potem trawers wzgórz na punkt widokowy i powrót tą samą trasą.

Tak więc dobrze przed południem siedziałem już w kabinie kolejki, która niosła mnie w górę.
Widoki całkiem ładne: ocean, miasto i otaczające je wzgórza.

Samo Monte rozczarowuje. Poza możliwością zwiedzenia ogrodu botanicznego i lokalnego kościółka nie ma tu nic godnego uwagi.

Igreja do Monte i jego najbliższe otoczenie:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pokręciłem się chwilę po okolicy i skierowałem się na wschód gdzie na mapie miałem zaznaczoną ścieżkę idącą w kierunku punktu widokowego Curral dos Romeiros. Od razu przywitał mnie znak "zakaz wejścia". Cóż... może to nie ta ścieżka. Zacząłem kręcić się w poszukiwaniu jakiejś alternatywy. Po chwili zjawił się jakiś miejscowy z informacją, że wszystkie szlaki w okolicy są zamknięte gdyż ucierpiały w wyniku zeszłorocznych pożarów.

No to jestem w dupie. Co teraz? Od razu zjeżdżać na dół? Bez sensu.
To może wypiję sobie browca z widokiem na miasto? Noooo! To jest plan!

Zainstalowałem się w najbliższej knajpie. Padło pierwsze piwo, potem drugie.
Uznałem, że czuje się spełniany i mogę wracać na dół :mrgreen:

Widok z kolejki na Funchal:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po zjeździe spokojnym krokiem wracam do hotelu przez centrum miasta.

Praca da Autonomia:

Obrazek

Przypadkiem natykam się również na popiersie jakiegoś wschodnioeuropejskiego despoty:

Obrazek

Dzień 5 - Wulkany Funchal

Ciepło i błękitne niebo - czyli dzień jak codzień w Funchal. Postanawiam poszwendać się po zachodniej części miasta i przy okazji "zaliczyć" klika wzgórz będących pozostałością działalności wulkanicznej na wyspie. Na początek muszę wstrzelić się w dobrą uliczkę, która ma mnie zaprowadzić na północną część dzielnicy, w której nocuje. Uliczka jest, staje dęba tak jak na mapie ale po kilkuset metrach kończy się - już nie tak jak na mapie. Hmmmm. No dobra są jeszcze jakieś schody, jakaś mała lewada. Jest! Jestem tam gdzie chciałem.

Teraz już będzie łatwiej. Mijam jakieś tereny wojskowe i od północy podchodzę na pierwsze wzgórze: Pico da Cruz (271 m n.p.m.).
Stoi tu kilkanaście domków, na szczycie infrastruktura telekomunikacyjna, granica koszar, wałęsają się bezpańskie psy.

Widok z Pico da Cruz:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz czas podążyć na północ na dwa wzgórza zwane Sao Martinho. Jedno la lewo od drogi, drugie na prawo. To ostatnie postanawiam zostawić sobie na powrót.
Tak więc kilkanaście minut spaceru w spiekocie słońca i stoję już na "lewym Sao Martinho".

Na szczycie wzgórza stoi Igreja de Sao Martinho:

Obrazek

Widok w kierunku północnym:

Obrazek

Widok na Pico da Cruz:

Obrazek

Kolejny kilkunastominutowy spacer na północ i jestem na kolejnym wzgórzu.
W porównaniu z wcześniejszymi miejscami odwiedzanymi tego dnia to już inny świat: bary, sklepy, turyści.
Na szczycie wzgórza platforma widokowa i przyjemny chłód cienia kilku drzew. Zarządzam dłuższą przerwę.

Obrazek

Widok na wschód:

Obrazek

Południe:

Obrazek

Zachód:

Obrazek

I północ:

Obrazek

Po odpoczynku znów opuszczam turystyczną enklawę w zachodnim Funchal i idę w kierunku Pico das Romeiras. Całe wzgórze zabudowane jest domami mieszkalnymi i poprzecinane siecią uliczek dojazdowych więc nie spodziewam się rewelacji widokowo-krajobrazowych. Na "szczyt" wejść mi się nie udaje gdyż jest on zajęty przez jakiś dom.

Nad pomarańczowymi dachami i w lukach między domami coś nawet widać:

Obrazek

Obrazek

Zarządzam odwrót - czeka mnie jeszcze wejście na "prawy" Pico de Sao Martinho.
Wracam tą samą drogą i odbijam w lewo pod ostatnie wzgórze. Masa jakichś wąskich krętych uliczek.
Wbijam się w jedną z nich ale okazuje się ślepa. Tak więc nawrotka. Sytuacja powtarza się.

Wyciągam mapę i próbuje coś z niej wyczytać. Dobra mam jakiś trop.
W końcu trafiam we właściwą uliczkę ale już po kilkudziesięciu metrach czeka na mnie szlaban i goście z karabinami.
Kurka! Zresztą co mi szkodzi - podejdę i się zapytam.

Okazuje się, że wzgórze to teren wojskowy, droga jest zamknięta i żadnej innej opcji wejścia nie ma.
No to dupa. W ten sposób kończy się spacer po wygasłych wulkanach Funchal - 80% planu wykonane.

Dzień 6 - 25 Fontes/Risco

Początek dnia to podróż busem południowym wybrzeżem w kierunku zachodnim.

Robimy sobie małą przerwę nad jedną z licznych kamienistych plaż:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po chwili ładujemy się do busa i kontynuujemy jazdę wybrzeżem przez Ribeira Brava i Ponta do Sol. W Calhecie odbijamy na północ i mniemy się wąskimi uliczkami w górę. W końcu parking i dalej ruszamy już pieszo.

Spacer zaczyna się kilkusetmetrowym tunelem:

Obrazek

Dochodzimy nim do Rabacal gdzie "oficjalnie" startują trasy w kierunku Risco i 25 Fontes.

Na początek wybieramy lewadę idącą w kierunku 25 Fontes:

Obrazek

Przyjemny spacerek raz szerszą, raz węższą ścieżką.

Co jakiś czas wśród otaczających nas drzew laurowych i krzewów otwierają się bliższe i dalsze widoki:

Obrazek

Lewada trawersuje zielone wzgórza wijąc się zakolami i lekko pnąc się w górę.

Przy którymś zakręcie ścieżki otwiera nam się widok na wodospad Risco:

Obrazek

Idziemy dalej. Wokół zielono i przyjemnie.

Wywalić ludzi! Wypuścić dinozaury!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idziemy dalej...

Obrazek

No i jesteśmy na miejscu! 25 Fontes to zamknięty z trzech stron skalnymi ścianami kociołek z wodospadem, jeziorkiem i kilkunastoma strugami spływającymi ze wszystkich dostępnych kierunków. Jest pięknie ale na niewielkiej przestrzeni kłębi się kilkadziesiąt osób. Samojebki, darci się, pływanie w jeziorku - wszystko to sprawia, że jak najszybciej chcę się z tego miejsca ewakuować.

Pozostaje jeszcze wyzwanie: zrobić takie zdjęcie aby w kadrze nie załapał się żaden homo sapiens. Kilka prób i jest!

25 Fontes:

Obrazek

Wracamy częściowo tą samą drogą. Tak więc lewadą w dół aby pod koniec odbić w kierunku Risco.

Te zielone wzgórza niezmiennie mnie zachwycają!

Wywalić ludzi! Wypuścić dinozaury!

Obrazek

Wracając mijamy już prawdziwe tłumy. Czuje się prawie jak na asfalcie do Moka.

Na szczęście w okolicach Risco jest już zdecydowanie spokojniej. Przyjemny widoczek z dudniącą woda, która spada kilkadziesiąt metrów tworząc wokół gęstą mgłę. W bezpośredniej bliskości wodospadu nie ma więc szans na jakiekolwiek zdjęcie - aparat w ciągu sekundy jest cały mokry. Jako, że ludzi tu mniej to i zarządzona przerwa jest dłuższa i przyjemniejsza.

Czas na powrót. Z niedalekiej odległości można w końcu ustrzelić jako takie ujęcie...

Risco:

Obrazek

Wywalić ludzi! Wypuścić dinozaury!

Obrazek

No i miejscowe jaszczurki. Wszędzie na wyspie pełno tego cholerstwa ale są dość płochliwe więc trudno ustrzelić im jakieś sensowne zdjęcie.

Obrazek

W końcu dochodzimy do Rabacal i tunelem wracamy w okolice parkingu.

Obrazek

Kolejny dzień na plus!

ciąg dalszy nastąpi
Wiem, że nic nie wiem.
Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12375
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Postautor: sokół » 2017-09-06, 15:20

Ten wodospad bardzo uroczy. Chociaż z daleka prezentował się bardziej okazale. Z bliska jakiś mniejszy się wydaje. A na żywo jakie wrażenia? Jakbyś przyrównał do Siklawy albo Skoku?
Awatar użytkownika
_Sokrates_
Posty: 1610
Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
Lokalizacja: Białystok

Postautor: _Sokrates_ » 2017-09-06, 15:28

sokół pisze:A na żywo jakie wrażenia? Jakbyś przyrównał do Siklawy albo Skoku?


Risco ma ok 100 metrów wysokości więc jakby nie patrzeć wrażenie robi. Ot taka pięć razy większa Siklawica :D
Wiem, że nic nie wiem.
Awatar użytkownika
_Sokrates_
Posty: 1610
Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
Lokalizacja: Białystok

Postautor: _Sokrates_ » 2017-09-11, 16:25

Dzień 7 - Riberio Frio/Portela

Kolejny łatwy i przyjemny spacer lewadą (Levada do Furado). Startujemy w Ribeiro Frio, mniej więcej w centrum wyspy. Sama wioska to kilka knajp i sklepów - miejsce typowo nastawione na turystów. Nic ciekawego.

Ścieżka przy lewadzie raz szersza, raz węższa ale za to dość wygodna:

Obrazek

Obrazek

Momentami trzeba przejść między jakimiś skałkami:

Obrazek

Praktycznie całą drogę przegadałem z poznaną na trasie sympatyczną Czeszką. Tak więc idzie się całkiem przyjemnie.

Widoki "wokół" może nie powalają ale coś tam jednak widać.

Wywalić ludzi! Wypuścić dinozaury!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po jakimś czasie znów wchodzimy między skały:

Obrazek

Po przebiciu się na drugą stronę wzgórza pierwszy widok na ocean:

Obrazek

Drogę urozmaica teraz ścieżka wykuta w skale:

Obrazek

Obrazek

Im bliżej wioski Portela tym teren coraz bardziej się "cywilizuje". Pojawiają się jakieś ścieżki, zbiorniki wodne, pojedyncze budynki. Jest nawet jakieś miejsce piknikowe - tak więc robimy chwilę przerwy. W ruch idą kanapki, batony i tym podobne specjały. Od razu stajemy się więc atrakcją dla tubylców.

Oto jeden z nich:

Obrazek

Jeszcze godzinka w dół i dochodzimy do punktu widokowego w wiosce Portela. Kręci się tu trochę ludzi ale tłumów nie ma. A widok niczego sobie.

Pico de Aguia (590 m n.p.m.) z okolic Portela:

Obrazek

Kolejny dzień, który przeleciał gładko, miło i przyjemnie!

Dzień 8 - Łest Tur

Miejscowe agencje turystyczne oferują całą masę wycieczek, spacerów i wypraw, w tym tak zwane objazdówki po wyspie: zachód, północ, wschód i południe. Właśnie taką zachodnią objazdówkę zaliczę dzisiejszego dnia.

Pierwszy przystanek to Pico de Torre - wzgórze wznoszące się nad miasteczkiem Camara de Lobos, kilka kilometrów na zachód od Funchal.

Krzyż na szczycie:

Obrazek

Port w Camara de Lobos:

Obrazek

Widok na wschód:

Obrazek

Widok na północ:

Obrazek

Całe te zielone połacia ziemi to plantacje bananów. Banany rosną tu dosłownie wszędzie: w przydomowych ogródkach, w knajpach, na zboczach gór i w centrach miast.

Kilkanaście minut jazdy i jesteśmy na Cabo Girao. Masa autokarów, busów i samochodów - co daje niesamowite zagęszczenie ludzi na metr kwadratowy. Miejscowi reklamują to miejsce jako najwyższy klif Europy co oczywiście nie jest prawdą (najwyższy jest Cape Enniberg na Wyspach Owczych) ale lufa pięćset metrów w dół i tak robi wrażenie. W ludzkim tłumie jednak nie ma opcji na spokojne kontemplowanie miejsca. Tak więc robię zdjęcia i zawijam się w okolice busa.

Widoki z Cabo Girao:

Obrazek

Obrazek

Kolejny przystanek to Ribeira Brava. Miasteczko położone nad oceanem i otoczone zielonymi wzgórzami. Jest całkiem ładnie ale miasteczko jak miasteczko - szału nie robi.

Miejscowy kościół:

Obrazek

Centrum:

Obrazek

Plaża:

Obrazek

Z Ribeira Brava jedziemy w kierunku północnym do Encumeada. Na miejscu znów chmury i wiatr. Rozległe widoki ponownie nie dla mnie.

Obrazek

Obrazek

Na płaskowyżu Paul da Serra jesteśmy w chmurach i znów niewiele widać:

Obrazek

Kolejnym punktem na trasie jest znajdujące się napółnocnym zachodzie wyspy miasteczko Porto Moniz uznawane za jedno z najciekawszych miejsc na Maderze. Znajdują się tam baseny z morską wodą i pola zastygłeś lawy. Na miejscu mamy do dyspozycji okołu dwóch godzin czasu więc mam plan nie tylko obejrzeć wszystko co się da ale i wszamać jakieś miejscowe owoce morza.

Porto Moniz widziane z góry:

Obrazek

Atrakcje Porto Moniz to kilka basenów wkomponowanych w pola zastygłej lawy, deptak i knajpy usytuowane przy nabrzeżu. Ludzi tu sporo ale nie ma co się dziwić gdyż woda bijąca o bazaltowe skały robi wrażenie.

Nabrzeże Porto Moniz:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Centrum miasteczka:

Obrazek

Po spenetrowaniu wybrzeża siadam w jednej z knajpek i zajadam się miejscowym żarciem. Mniam! Piwo mają na Maderze sikowate, za to jedzenie ekstraklasa!

Z Porto Moniz jedziemy wybrzeżem w kierunku Seixal.

Po drodze mamy między innymi takie widoki:

Obrazek

Ostatni tego dnia przystanek to Sao Vicente. Miasteczko jak miasteczko. Pewnie dziesiątki tu podobnych. W każdym razie szału nie robi.

Sao Vicente:

Obrazek

Obrazek

Ostatnie spojrzenie na północne wybrzeże...

Obrazek

...i wracamy do Funchal.

ciąg dalszy nastąpi
Wiem, że nic nie wiem.
Awatar użytkownika
_Sokrates_
Posty: 1610
Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
Lokalizacja: Białystok

Postautor: _Sokrates_ » 2017-09-24, 17:26

Dzień 9 - Caldeirao Verde

Kolejny dzień i kolejna lewada - tym razem Levada do Caldeirao Verde. Najpierw trzeba przebić się na północ wyspy w okolice Santana. Następnie wąską drogą wśród drzew i kwiatów docieramy na start lewady.

Jeden z ładniejszych kibli jakie widziałem w życiu:

Obrazek

Ludzi wokół całkiem sporo. Lewada jest poprowadzona całkiem ciekawie. Całkiem sporo skał, zwężeń i prześwitów - tak więc można beztrosko można cieszyć się spacerem.

Obrazek

Wywalić ludzi! Wypuścić dinozaury!

Obrazek

Obrazek

Jedno ze zwężeń lewady:

Obrazek

Wywalić ludzi! Wypuścić dinozaury!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mniej więcej po przejściu 2/3 lewady znajduje się cel większości osób (w tym i nasz) podążających tą trasą:

Obrazek

Wodospad robi wrażenie. Wokół skały, zieleń i... dziesiątki osób.

Jest naprawdę pięknie:

Obrazek

Dalej lewadą można dojść do kolejnego wodospadu (nieco mniejszego) ale my w tym miejscu robimy nawrotkę i wracamy tą samą drogą do busa.

Po drodze co rusz widoki na zieleń północnej części wyspy:

Obrazek

Kolejny dzień i kolejny raz wszystko zgodnie z planem!

Dzień 10 - Pico Ruivo (1862 m n.p.m.)

Drugie podejście do najwyższego Madery. Tym razem pogoda żyleta więc wszystko wskazuj na to, że plan będzie wykonany.
Startujemy z wysokości... 1816 m n.p.m. :D

Na Pico do Arieiro, trzeci co do wysokości szczyt wyspy, prowadzi dobrze utrzymana droga co sprawia, że stacjonuje tu masa samochodów, busów i autokarów.

Z okolic wierzchołka mamy takie oto widoki:

Obrazek

Obrazek

Początek drogi to zejście w dół. Potem w górę. Znów w dół i znów w górę. Takim oto sposobem mimo, że startujemy z wysokości ok 1800 metrów zanim dojdziemy na najwyższy szczyt Madery zrobimy jakieś 500-700 metrów przewyższenia.

Widoczny kawałek trasy:

Obrazek

Widoki wokół bajka: błękitne niebo, szarości i brązy skał a do tego zieleń. Miodzio!

Obrazek

Obrazek

Pico do Arieiro (1816 m n.p.m.):

Obrazek

Szlak poprowadzony jest bardzo ciekawie ale nie ma na nim jakichkolwiek trudności technicznych - można go zrobić z rękoma w kieszeniach. Momentami mamy strome zejścia i podejścia ale wszystko po w miarę szerokiej ścieżce/schodach. Widoki wokół są naprawdę niesamowite!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W środku i po prawej stronie zdjęcia widać w jaki sposób poprowadzony jest szlak na Pico Ruivo:

Obrazek

Kolejne widoki na trasie:

Obrazek

Obrazek

Po drodze mamy też kilka krótkich, wykutych w skale tuneli:

Obrazek

Kolejny trawers wykuty w skale:

Obrazek

Kolejne widoki:

Obrazek

Kolejny tunel wykuty w skale:

Obrazek

No i czas na krótką przerwę w pięknych okolicznościach przyrody:

Obrazek

Po odpoczynku chyba najbardziej dający w tyłek odcinek: po krótkim trawersie trzeba zrobić ok 150 metrów w górę po stromej ściance wyposażonej w metalowe schody. Uf - to są góry! Dochodzimy na przełączkę i znów schodzimy kilkadziesiąt metrów w dół.

Krajobraz po pożarze:

Obrazek

Od tego miejsca zostało około pół godziny drogi do schroniska. Właściwie trudno to nazwać schronem gdyż budynek zamknięty jest na cztery spusty. Tak więc tylko ładuję w siebie trochę wody i idę w kierunku nieodległego już szczytu.

Widoki z Pico Ruivo:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Krzyż na szczycie:

Obrazek

Ostatnie chwile na dachu Madery:

Obrazek

Rifugio Pico Ruivo:

Obrazek

Czas na zejście w doliny...

Pico Ruivo z tej perspektywy szału nie robi:

Obrazek

Ostatnie spojrzenie na Pico Arieiro:

Obrazek

Ponad chmurami...

Obrazek

Z każdym krokiem wycieczka zbliża się do końca. Przede mną przedostatni jej etap: Achada do Teixeira.

Obrazek

Na parkingu ładujemy się do busa i wracamy do Funchal.

Pico Ruivo zdobyte! Górski cel pobytu na Maderze osiągnięty!

ciag dalszy nastąpi
Wiem, że nic nie wiem.
laynn

Postautor: laynn » 2017-09-24, 21:30

Widoki z ostatniego dnia piękne!
Awatar użytkownika
vidraru
Posty: 2504
Rejestracja: 2017-01-27, 18:44
Lokalizacja: Kęty
Kontakt:

Postautor: vidraru » 2017-09-27, 17:16

Obłędne te góry
Awatar użytkownika
_Sokrates_
Posty: 1610
Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
Lokalizacja: Białystok

Postautor: _Sokrates_ » 2017-09-29, 19:30

Dzień 11 - Ist Tur

Wyjazd bliźniaczy do "West Tour" tyle, że dotyczący wschodniej części wyspy.

Jeszcze zanim wyjechaliśmy z Funchal udało mi się ustrzelić takie oto dziwadła:

Obrazek

Widząc takich debili na Zachodzie rację wypada chyba przyznać profesorowi Wieczorkiewiczowi, który twierdził, że gdyby mieszkańcy zachodniej Europy doznali na własnym grzbiecie trzydziestu czy czterdziestu lat realnego socjalizmu to obecnie mówiliby z mniejszym zapałem o różnych eksperymentach społeczno-ekonomicznych.

Pierwszy przystanek to Camacha i... totalna porażka. Jest niby jakieś muzeum wikliniarstwa i knajpa ale miejsce szału nie robi. Dobrze, że zawsze na takie okazje mam w plecaku książkę...

Kościół w Camacha:

Obrazek

Kolejny postój to miejsce dobrze znane z poprzedniego dnia: Pico Arieiro.

Kolejny raz ponad chmurami:

Obrazek

Radar wojskowy pod szczytem:

Obrazek

Następny punkt na trasie to Ribeiro Frio - jako, że już tu byłem wiedziałem, że sama wioska niczego specjalnego nie oferuje. Wiedziałem jednak również, że na lewo od drogi prowadzi szlak do jakiegoś punktu widokowego. Mamy pół godziny na "zwiedzanie" więc od razu szybkim marszem ruszam szeroką dróżka wiodącą obok jednej z lewad (Levada do Furado).

Nie wiem jak daleko jest do mojego celu i czy w ogóle realne jest dojść i wrócić w trzydzieści minut postanawiam więc iść "w górę" połowę tego czasu aby drugą połowę przeznaczyć na zejście.

Ribeiro Frio:

Obrazek

Po drodze mijam nawet jakiś bufetosklep:

Obrazek

Minuty mijają szybko a punktu widokowego ani widu ani słychu. Po piętnastu minutach postanawiam szybki marsz zamienić na bieg i dać sobie jeszcze pięć minut "w górę". No i udaje się! Po dwudziestu minutach od wyjścia docieram do Miradouro Balcoes.

Szybkie zdjęcia:

Obrazek

Obrazek

Na miejscu spędzam może z trzydzieści sekund i zawijam się truchtem w drogę powrotną. W busie jestem na styk ale jestem!

Santana wita nas lekkim deszczem - czeka nas tu dłuższy postój. I świetnie się składa bo w miasteczku fiesta!

Na scenie portugalskie disco polo. Porozstawiane kramy z owocami, warzywami i innymi cudami. Ludzie śpiewają, jedzą, ktoś tam próbuje tańczyć. Postanawiam skorzystać z okazji i spróbować lokalnych trunków i zakąsek. Alkohol do gustu specjalnie mi nie przypadł za to jedzenie (jak to na Maderze) wgniata w ziemię. Wypiekane na miejscu pieczywo z masłem czosnkowym i mięsem - palce lizać. Lokalsi grillują szaszłyki z wołowiny - kawały mięsa wielkości męskiej pięści w przyprawach nabite na metrowe kije. Chętnie bym spróbował ale nie bardzo jest czas by czekać w kolejce do paleniska. W każdym razie klimat miejsca mnie zachwycił!

Główny plac, na którym odbywała się fiesta:

Obrazek

Kręcąc się trochę po okolicy dotarłem w miejsce gdzie stały zrekonstruowane tradycyjne domy dawnych mieszkańców tych okolic. Całkiem pociesznie to wygląda...

Obrazek

Następny postój na naszej trasie to okolice Faial i widok na Pico de Aguia:

Obrazek

W ciągu pobytu na Maderze miałem więc możliwość obserwować tą górę z prawie każdej strony - brakuje mi już tylko widoku od strony oceanu.

Przedostatnie miejsce postoju to punkt widokowy na Przylądku św. Wawrzyńca. Widoki miazga a w końcu to tylko cząstka tego co można zobaczyć w okolicy. Tą miejscówkę zostawiam sobie na kolejny dzień - swoisty deser!

Obrazek

Obrazek

Ostatni punkt na trasie to Machico. Nie jestem fanem plaż i tym podobnych atrakcji więc po zrobieniu kilku zdjęć znów biorę się za książkę...

Plaża w Machico:

Obrazek

Wyspy Pustynne z Machico:

Obrazek

Wyspy Pustynne (Ilhas Desertas) to grupa wysp znajdujących się na południowy-wschód od Madery. Wyspy to rezerwat i i nie ma opcji na ich zwiedzanie (chyba, że prowadzi się badania naukowe). Można oczywiście wybrać się na rejs wokół wysp a nawet wysiąść na stały ląd - poruszać można się jednak tylko w okolicy domku strażników. Na wyspach występują tarantule a w ich pobliżu lwy morskie.

Z Machico wracamy do Funchal. Jutro mój ostatni dzień na zwiedzanie...

Dzień 12 - Przylądek św. Wawrzyńca

Wisienka (lub jak woli Tomasz Hajto - truskawka) na torcie. Gdy tylko w sieci znalazłem zdjęcia tego miejsca od razu wiedziałem, że muszę tu być. Miejsce po prostu fantastyczne: czerwone skały, błękit nieba i wody. Do tego miejscami wieje tak, że łeb urywa. Spacer nie ma oczywiście ani większych przewyższeń ani żadnych trudności technicznych.

Właściwie nie trzeba nawet za dużo pisać. Widoki bronią się same...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rzut oka na drugą stronę:

Obrazek

Nad głowami co chwilę przelatują nam żelazne ptaki:

Obrazek

A tu mamy przed oczami geologiczny przekładaniec:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szlak:

Obrazek

Ależ tu ładnie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idziemy dalej:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy w dół, w kierunku oceanu:

Obrazek

Dochodzimy do jakiegoś pseudoschronu:

Obrazek

W tym miejscu chwila przerwy. I jakieś totalne zaćmienie umysłu! Właściwie dopiero w hotelu oglądając mapę zjarzyłem się, że z tego miejsca można było podejść jeszcze w górę na Pico do Furado. No cóż - dupa. Będzie po co tu jeszcze wrócić!

Wracamy prawie identyczną drogą...

Obrazek

Obrazek

W drodze powrotnej schodzimy nad ocean:

Obrazek

Obrazek

No i ostatnie spojrzenie - Przylądek św. Wawrzyńca:

Obrazek

W drodze powrotnej zajeżdżamy jeszcze pod pomnik Christo Rei w Canico:

Obrazek

I to by było na tyle z wakacji na Maderze. Jeszcze tu wrócę!
Wiem, że nic nie wiem.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 51 gości