Sympatyczny wyjazd
Sympatyczny wyjazd
Dzień dobry.
Czas urlopu jest czasem świętym. Dlatego należy mądrze wybrać cel. Np całkowicie inny niż wcześniejszych siedem wycieczek ( Tatry w sporych grupach ) Czyli narzuca się wyjazd w góry niższe, krótsze trasy, mniej ludzi w składzie grupy.
Pojechaliśmy w 11 osób w Alpy Julijskie i w 4 osoby w Dolomity.
To tyle tytułem krótkiego wstępu, przejdźmy do sedna - było sympatycznie.
Dziękuję za uwagę.
Czas urlopu jest czasem świętym. Dlatego należy mądrze wybrać cel. Np całkowicie inny niż wcześniejszych siedem wycieczek ( Tatry w sporych grupach ) Czyli narzuca się wyjazd w góry niższe, krótsze trasy, mniej ludzi w składzie grupy.
Pojechaliśmy w 11 osób w Alpy Julijskie i w 4 osoby w Dolomity.
To tyle tytułem krótkiego wstępu, przejdźmy do sedna - było sympatycznie.
Dziękuję za uwagę.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Alpy są mniejsze od Tatr? muszę się jeszcze sporo nauczyć .Dobromił pisze:Czyli narzuca się wyjazd w góry niższe,
Dla mnie troje to już tłok .Dobromił pisze: mniej ludzi w składzie grupy.
Więc ilu was w sumie było? To chyba pytanie dla Btona .Dobromił pisze:Pojechaliśmy w 11 osób w Alpy Julijskie i w 4 osoby w Dolomity.
Urzekła mnie Twoja historia .Dobromił pisze: było sympatycznie.
A jednak wróciłeś cały i zdrów z urlopu Jak tu było sympatycznie jak Cię nie było No ale jak już jesteś, to Ci powiem, że ładne w kolorze to pierwsze foto, igliczka ciekawa, na drugim jeziorko bajkowe, trzecie w mroczniejszym klimacie. Ciekawe zatem, co tam dalej naskrobiesz...
Ps. No i dlaczego nie masz zdjęcia na tej iglicy?
Ps. No i dlaczego nie masz zdjęcia na tej iglicy?
Paula pisze:Ciekawe zatem, co tam dalej naskrobiesz...
Mrok w kolorze na szczycie.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
laynn pisze:To taka relacja po relacji?
Przypomniałem sobie parę wydarzeń.
Planowanie zaczęliśmy w okolicach kwietnia. Dobrze nam to wyszło - na wyjazd załapało się 11 osób. Dla trzech był to pierwszy wyjazd w Julijskie, dla innej trójki pierwszy wyjazd w Dolomity. Debiutanci wszystkich gór łączcie się !
Wyruszyliśmy z Żywca w piątek 12 sierpnia. Najpierw, w okolicach 2 nad ranem bus z siedmioma osobami na pokładzie, a około 5 nad ranem auto z pozostałą czwórką. W tym użytkownicy tego Forum. Pisząc w skrócie - dojechaliśmy na parking obok Aljazev Dom ( 1015 m ). Bus już stal, a Towarzysze przeklinali na szlaku. Wg rozkładu jazdy z Aljazev do celu pierwszego dnia - Pogacnikov Dom ( 2050 m ) trzeba iść 4 godziny i 15 minut. Z plecakiem na 4 dni i przez teren miły i sympatyczny. Ruszyliśmy na trasę o 15.05. Na początek szlak idzie wspólnie ze szlakami na Triglav i Luknję. My po pewnym czasie, po minięciu Pomnika Partyzantów, skręcamy w prawo - w stronę przełęczy Dovska Vrata ( 2180 m ). Ten odcinek szlaku jest mi znany - w 2008 roku rączą maszerowałem tamtędy na Stenara. Dla pozostałych Towarzyszy jest to debiut na tym szlaku ( poza Prezesem, który przeszedł część szlaku ale widząc nadchodzący kataklizm pogodowy oddalił się do Aljazev ). najpierw piękne zakosy przez bukowy las - milusio. Potem wychodzimy spośród drzew i wchodzimy w krainę skał, piargów, usypujących się szlaków, kilku lin, koziorożców i moren udających przełęcz. Były też zasieki i okopy - jak to na dawnych pograniczach - Włochy i Jugosławia. Byli też ludzie, w tym Polacy idący w dół. I tak to docieramy do Dovskiej Vraty. Na prawo odbijają szlaki na Kriz i Stenar, w lewo na Bovski Gamsovec. A my, powiedzmy, ruszyliśmy na wprost - w stronę widocznego na Grivie Pogacnikov Dom. Tam była nasza przystań na trzy noclegi. Ale do schroniska jeszcze z 40 minut drogi. Można rzec, że przez skalny labirynt. Połączony z dziurami w skałach. Były też widoki - po lewej Bovski Gamsovec, Pihavec i Splevta, po prawej Planja i gdzieś tam Razor. Z tyłu Stenar i Kriz. A pod nami, głęboko w dolinie, miejscowość Trenta ( 620 m ). Pisząc w skrócie - jest pięknie. Docieramy do celu ( szybciej niż tabliczka głosiła ! ) i witamy się z pierwszą, szturmową siódemką. Dostajemy 12 - osobowy pokój i zaczynamy wieczór powitalny.
Podsumowanie dnia:
- czas na szlaku : 22 godziny i 17 minut
- dystans : 73 kilometry i 1500 metrów
- przewyższenie : 6250 metrów
- spalone kalorie : dwie
Darz !!!
Dzień drugi.
Wstajemy. Jadalnia wita nas np. pyszną herbatą. Coś podobnego do słowackiej herbaty schroniskowej. Poza tym zwykłe napoje, piwo, dwie lub trzy wersje śniadania i z trzy, cztery dania obiadowe. Całkowicie wystarczy na klika dni pobytu. Atrakcją jadalni jest też piękny, zielony piec kaflowy.
Wyrywamy się z niewoli schroniskowej i ruszamy do boju. Boju w słońcu, lekkim upale i w bez chmur. Sielanka. Plecaki szturmowe, kaski bojowe, ryje napalone i naprzód marsz. Na Dovską Vratę. Czyli znowu kluczenie wśród skał. Nikt się nie zgubił więc w pełnym składzie meldujemy się na przełęczy. Rzut oka przed siebie - Triglav stoi. Zresztą będziemy go widzieć codziennie i prawie z każdego miejsca. Narzuca się bydlak. Ale tym razem nie odwiedzimy go. Ruszamy szlakiem na Kriz i Stenar. Długi czas idą razem, potem na Kriz w lewo, a na Stenar w prawo. Wybraliśmy Stenar. Na początek bo i Kriz był tego dnia w planach. Trasę na Stenar znałem więc poinformowałem Towarzyszy, że będzie nudno. I było - te góry się nie zmieniają ( ale jak się na drugi dzień okazało nie do końca tak jest ... ). Wrednym piargiem, pod ścianami, malutkim kominkiem, wrednymi zakosami docieramy na szczyt. W mniej więcej godzinę. Pierwszy zdobyty szczyt wyjazdu - Stenar ( 2501 m ). Słynie ona z pięknego widoku na północną ścianę Triglava. To prawda - widok powala. Ale widać też inne okoliczne i dalsze szczyt. Od Kriza, przez np. Razora, Skrlatice, Bovski Gamsovec, Kredaricę, Cmir, Bengujski Vrh, Kanjavec, Rjavinę aż do np. Grossglocknera. Rozpiera mnie duma na myśl, że byłem już na kilku z tych szczytów. I szlag mnie trafia na myśl, że nie byłem na większości z nich. Ale młody jestem i rozwojowy Na szczycie sporo luda - towarzystwo wielojęzyczne. Obowiązkowe zdjęcia, wspomnienia - widać Bivak 4, w którym byliśmy z Dr Piomiciem w 2011 roku. Łzy i te sprawy. Ale trzeba wracać do życia, picia i maszerowania. Na Kriz ! Wracamy do rozstaju i grupkami idziemy wrednym piargiem. Towarzysz Prezes odpowiednio nazwał tego typu szlaki. Docieramy do niemiłego żlebu i jego prawą krawędzią ( trawersy i pewniejsza skała ) docieramy na grzbiet, z którego za pomocą klamry i liny stalowej osiągamy kopułę szczytową. Oto Kriz !!! ( 2410 m ). Bohatersko zdobywamy wierzchołek ... wcześniej zdobyty przez dużego czarnego psa no cóż - turystyka nie jedną ma mordę Widoki ciekawe - zwłaszcza na imponującą, północną ścianę Stenara - ponoć do 650 metrów wysokości. Inne widoki podobne jak ze Stenara - poza widokiem na Razor - wywyższa się i zaprasza na kolejny dzień. Po odpoczynku ruszamy dalej. Inną trasą do schroniska. I fajna była - trochę żelastwa, trochę trawersowania, widoki na skalne iglice, na stawy ( a to rzadkość w tych górach ), na Triglav ( a to ... częsty widok w tych górach ), na zwierza brykające i na psa schodzącego obok ubezpieczeń Sprawne bydle z niego. Idziemy, idziemy, docieramy do rozstaju szlaków - w prawo Razor, na wprost schronisko. Wybraliśmy mądrze.
Podsumowanie dnia:
- czas na szlaku : 17 godzin i 78 minut
- dystans : 63 kilometry i 2220 metrów
- przewyższenie : 0 metrów
- spalone kalorie : trzy ale potem je uzupełniliśmy
Darz !!!
Dzień trzeci.
Wstaliśmy, pokonaliśmy jadalnię i wyszliśmy. Dwóch szturmowców poszło na Skrlatice, pozostała dziewiątka na Razor i Planję. Scenariusz podobny do dnia poprzedniego - na początku jeden szlak, w pewnym miejscu ( przełęcz Planja 2349 m ) rozdwajający się. Żeby tam dotrzeć musieliśmy przejść przez wredny szlak - wręcz przykład wredoty usypującej się. Co niektórzy odpowiednio go skomentowali. Były z trzy miejsca zabezpieczone żelastwem, a reszta to dwa kroki w górę, jeden w dół. Ale pokonaliśmy ten szlak !!! I w dobrym zdrowiu meldujemy się na przełęczy Planja. Fajne miejsce - dwa okienka skalne w okolicy, koziorożce spacerujące i widok - na Jalovec, Mangart, Prisojnik i odległe alpejskie szczyty. Rzuciliśmy oczyma i do boju - w prawo w stronę Razora. Na początku szlaku mała jaskińka. Albo duża bo za daleko nie wchodziliśmy tylko się na początku ochłodziliśmy. A potem znowu usypujące się kamyczki na trawersach i paskudny żleb. Niby krótki a wredny. Wyprowadzał on na coś w rodzaju "sztucznego" muru skalnego - punktu widokowego na grupy Triglava i Stenara. Widać było je pięknie. W ogóle to poza pierwszym dniem mieliśmy widoki na cały świat. T tego muru zaczyna się ostatni odcinek szlaku na Razor ( po naszemu "postrzępiona grań" ). No i tu wracamy do tematu zmiennych gór W książce ( z 2015 roku ) Piotra Nowickiego i Janusza Poręby "Alpy Julijskie" szlak jest opisany trochę inaczej niż wygląda obecnie. W międzyczasie Słoweńcy zmienili przebieg szlaku na miłą wspinaczkę przy użyciu lin, klamer i kołków. Tak miłą, że wiele osób idzie tamtędy z asekuracją. Nasza trójka ( szliśmy grupami ) przeszła tam "gołą ręka". Prawdopodobnie dlatego, że nie posiadaliśmy odpowiedniego sprzętu w plecaku Po kominku jeszcze dwie liny "w poziomie" i granią na szczyt - Razor ( 2601 m ). Kopuła dość mała, ale pomieściliśmy się. Sesja zdjęciowa, dyskusje, wymiana uprzejmości, itd. Pełna Kultura Turystyczna. Wiek i powaga ( jestem spod znaku Wagi ) zobowiązują. Po zasłużonym odpoczynku czas wracać na przełęcz. I tak też uczyniliśmy. Rozłożyliśmy pod okienkiem skalnym, z widokiem na Prisojnik. I parę innych szczytów też. Koziorożców tym razem brak. Posileni duchowo rzuciliśmy się na drugi tego dnia szczyt - Planja. Fajnie się szło, trochę liny, wąskie trawersy, szerokie podejście na szczyt. I "gwiazda wieczoru" - Utrujeni Stolp ("Zmęczona wieża"). Skała oparta łbem o Planje. Na szczycie ( 2453 m ) spędziliśmy około 20 minut, spotykając tych samych Słoweńców co na Razorze. Powrót do schroniska był szybki - mogli nam zająć leżaczki pod schroniskiem. No i zajęli - musieliśmy skorzystać z ławek i trawnika. Sielankę czas zacząć.
Podsumowanie dnia:
- czas na szlaku : 28 godzin i 66 minut
- dystans : 606 kilometrów i 0 metrów
- przewyższenie : od groma metrów
- spalone kalorie : rekord - pięć
Darz !!!
Ostatnio zmieniony 2016-08-29, 11:37 przez Dobromił, łącznie zmieniany 14 razy.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Nadszedł dzień czwarty - dzień pożegnania z bronią. Albo ze Słowenią Plan był trochę inny ale nikt nie narzekał.
Powstaliśmy, jadalnię nawiedziliśmy, czworonogi nakarmiliśmy. I ruszyliśmy - tą sama trasą co pierwszego dnia tylko, że w kierunku przeciwnym. Rączo doszliśmy do Aljazev, zjedliśmy coś innego niż przez ostatnie trzy dni i rozeszliśmy się do aut. W trochę innej konfiguracji - jeden autowiec przesiadł się do busa jadącego do Ojczyzny, a jeden busowiec zasiadł w aucie kierującym się na Włochy. Ja też byłem w tym aucie więc później opowiem Państwu swe wrażenia z pierwszego w życiu pobytu na ziemi włoskiej ( ziemi kamienistej bo wcześniej miałem kontakt ze śniegiem włoskim - Towarzysz Prezes mi to uświadomił ) oraz w Dolomitach.
Podsumowanie dnia:
- czas na szlaku : 1 godzina i 66 minut
- dystans : 2 mile staropolskie
- przewyższenie : - 1165 m
- spalone kalorie : dużo
Darz !!!
Powstaliśmy, jadalnię nawiedziliśmy, czworonogi nakarmiliśmy. I ruszyliśmy - tą sama trasą co pierwszego dnia tylko, że w kierunku przeciwnym. Rączo doszliśmy do Aljazev, zjedliśmy coś innego niż przez ostatnie trzy dni i rozeszliśmy się do aut. W trochę innej konfiguracji - jeden autowiec przesiadł się do busa jadącego do Ojczyzny, a jeden busowiec zasiadł w aucie kierującym się na Włochy. Ja też byłem w tym aucie więc później opowiem Państwu swe wrażenia z pierwszego w życiu pobytu na ziemi włoskiej ( ziemi kamienistej bo wcześniej miałem kontakt ze śniegiem włoskim - Towarzysz Prezes mi to uświadomił ) oraz w Dolomitach.
Podsumowanie dnia:
- czas na szlaku : 1 godzina i 66 minut
- dystans : 2 mile staropolskie
- przewyższenie : - 1165 m
- spalone kalorie : dużo
Darz !!!
Ostatnio zmieniony 2016-08-30, 11:05 przez Dobromił, łącznie zmieniany 1 raz.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości