Legalne darmowe miejsca noclegowe w Polsce...

Pytania i odpowiedzi oraz porady praktyczne, dotyczące szlaków i dojazdów w góry oraz miejsc noclegowych.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8495
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2013-09-05, 14:36

lucyna pisze:Są jeszcze zakazy wydawane przez samorządowców, taki jest u nas w Bieszczadach w gminie Solina z siedzibą w Polańczyku.

tak, o tym pisałem wyżej, ale w myśl ustawy taki teren musi być odpowiednio oznakowany wraz z informacją, kto zakaz wydał

bton1 pisze:Ale nieznajomość prawa nie zwalnia z jego stosowania.

jaka nieznajomość prawa? przepisy w tym przypadku znam. To raczej brak informacji o właścicielu gruntu. Tak jak pisałem - w świetle powyższych przepisów samo biwakowanie na terenie prywatnym nawet gdy nie spytaliśmy się o zgodę, zagrożone mandatem nie jest.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie rozbije się pod chałupą gościa, nawet jeśli nie ma tam znaku.

Z tym rozbiciem się u kogoś na posesji to tak jakbyś pruł 200 km/h przez miasto, a potem mówił, że nie widziałeś znaku z ograniczeniem..

to niezbyt dobry przykład, bo 200 w Polsce nigdzie nie można pędzić... lepszy byłby taki: zatrzymują mnie w mieście, że jechałem 80 km/h, a to teren zabudowany. A ja na to "ale znaku nie widziałem". W wielu miastach są sytuacje, że wjeżdżając z jakieś podrzędnej ulicy nie ma znaku o obszarze zabudowanym - zatem kierowca z jego punktu widzenia jest poza nim i może jechać 90... potem zostaje jeszcze wykłócać się z policjantami.

lucyna pisze:Lasy Państwowe tworzą miejsca biwakowe, bardzo fajne są w Nadleśnictwie Stuposiany. Nie wiem czy można na nich rozbijać namioty w świetle prawa.

jeśli są odpowiednio oznaczone to jak najbardziej
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
bton1
Posty: 3312
Rejestracja: 2013-07-08, 07:52
Lokalizacja: Kraków

Postautor: bton1 » 2013-09-05, 14:45

Pudelek pisze: z jego punktu widzenia

Ale nie z punktu widzenia prawa, w związku z czym i tak będzie czapa :)

Widzę Pudel, że wierzysz w ludzką dobrą wolę :) Zwłaszcza u mundurowych :)
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8495
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2013-09-05, 14:54

no właśnie nie wierzę i dlatego staram się znać przepisy, żeby mi nie wpierdzielili za coś, czego nie zrobiłem...

bton1 pisze:Ale nie z punktu widzenia prawa, w związku z czym i tak będzie czapa :)

no właśnie z punktu widzenia prawa facet nie jest w obszarze zabudowanym, bo nie mijał odpowiedniego znaku. W takim układzie w sądzie ma się spore szanse wygrania, zresztą znam jednego takiego co tak właśnie uczynił...

(kiedyś policjanci w Katowicach lepili ludziom mandaty za złamanie zakazu parkowania, mimo, że nigdzie nie było znaku. Policjanci wmawiali kierowcom, że znak jest... na ich mapie! Kierowcy oczywiście byli tak ogłupieni, że mandaty brali)
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
bton1
Posty: 3312
Rejestracja: 2013-07-08, 07:52
Lokalizacja: Kraków

Postautor: bton1 » 2013-09-05, 14:59

Gdyby było tak jak mówisz, to przy wyjeździe chociażby z każdego osiedla musieliby walić znaki obwieszczające teren zabudowany..
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8495
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2013-09-05, 15:05

a niby czemu? czy wjeżdżając na osiedle mijałeś tabliczkę informującą o końcu obszaru zabudowanego, że ma być tabliczka informująca o jego początku?
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Vision

Postautor: Vision » 2013-09-05, 15:05

Moim zdaniem daliście dziwne porównanie, co innego jak znak jest a ktoś go nie zauważy, a co innego ma się polanka prywatna, na której takiego znaku nie ma w ogóle, że to teren prywatny. To całkiem dwie różne rzeczy.
Ostatnio zmieniony 2013-09-05, 15:06 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
laynn

Postautor: laynn » 2013-09-05, 15:05

W mieście, wyjeżdżając z osiedla nie musi być taki znak (że to teren zabudowany), bo wjeżdżając do miasta taki znak jest. Bądź to mój Sosnowiec, czy Kraków. Ciężko (choć może się zdarzyć) będzie znaleźć drogę, na której nie ma takiego znaku. Choć właśnie sprawdziłem i dawniej sama tablica z nazwą miejscowości, na białym tle, oznaczała wjazd w teren zabudowany, teraz musi być pod tym znak D-42.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8495
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2013-09-05, 15:15

Vision pisze: co innego jak znak jest a ktoś go nie zauważy

ja pisałem o sytuacji, kiedy znaku nie ma (bo go nie postawiono z przeoczenia - tak kiedyś było w Mikołowie, teraz dali dwa dla pewności ;) - albo np. ktoś go gwizdnął i w terenie go nie ma).

laynn pisze:Choć właśnie sprawdziłem i dawniej sama tablica z nazwą miejscowości, na białym tle, oznaczała wjazd w teren zabudowany, teraz musi być pod tym znak D-42.

czyli obecnie stara biała tablica nie oznacza już obszaru zabudowanego? to byłaby ciekawa wiadomość dla mieszkańców niektórych miejscowości (w Łaziskach jeszcze z 2 miesiące temu też taką widziałem :D)

Hmm... odeszliśmy od tematu ;)
Ostatnio zmieniony 2013-09-05, 15:17 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
lucyna

Postautor: lucyna » 2013-09-05, 15:23

No dobra, czyli według Ciebie w każdym miejscu powinna być tabliczka: teren prywatny, zakaz biwakowania?
Nie wiem jak jest z tymi polami biwakowymi. Czy można tam rozbijać się na noc? Problem tkwi w odszkodowaniach. Kto odpowie za ewentualny wypadek na terenie biwaku? Podobnie z biwakiem na terenie prywatnym.
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2013-09-05, 15:24

Pudelek pisze:
A powiedziałem że jest?

pisałeś wyżej o "ryzykowaniu"...


Bo to jest ryzyko. Jak nie wiesz czy teren/łaką ma właściciela prywatnego to zawsze będzie ryzyko. Może przyjdzie miejscowy, pozwoli zostać na swojej łące i jeszcze się z Tobą napije a może przyjdzie ze szwagrem i zrobią Ci łubudu.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8495
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2013-09-05, 15:30

Piotrek pisze:Bo to jest ryzyko. Jak nie wiesz czy teren/łaką ma właściciela prywatnego to zawsze będzie ryzyko. Może przyjdzie miejscowy, pozwoli zostać na swojej łące i jeszcze się z Tobą napije a może przyjdzie ze szwagrem i zrobią Ci łubudu.


takie ryzyko to jest też na polu namiotowym i w schronisku... znając życie to w tym drugim przypadku to ten miejscowy i szwagier byłby bardziej poszkodowany przez sąd, bo w końcu użył siły, a ty tylko zdeptałeś trawę.

lucyna pisze:Nie wiem jak jest z tymi polami biwakowymi. Czy można tam rozbijać się na noc? Problem tkwi w odszkodowaniach. Kto odpowie za ewentualny wypadek na terenie biwaku? Podobnie z biwakiem na terenie prywatnym.

a jest sens rozbijać biwak na dzień?? ;) nie wiem jak jest z odszkodowaniami, ja tylko napisałem, że w myśl przepisów gmina albo właściciel terenu (np. nadleśnictwo) ma prawo utworzyć miejsce, gdzie można biwakować jak i takie, gdzie biwakować nie można z odpowiednim oznaczeniem. Wątpię aby przepisy rozróżniały biwakowanie na dzienne i nocne...

Zresztą przecież ludzie biwakują legalnie na terenie prywatnym - pod chatką studencką, obok schroniska, u znajomych - trzeba by się ich popytać co z ewentualnymi odszkodowaniami. Jeśli teren do biwakowania to tylko kawałek zieleni, to raczej ciężko by było dochodzić odszkodowania od właściciela, no bo jak wykazać, że miałeś wypadek z jego winy - trawa była za mokra??
Ostatnio zmieniony 2013-09-05, 15:33 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
lucyna

Postautor: lucyna » 2013-09-05, 15:46

Ludzka fantazja nie zna granic jeżeli chodzi o odszkodowanie. Kiedyś nieoficjalnie o tym rozmawiałam o dawnych polach biwakowych na terenie należącym do LP. W sumie leśnicy nie mają nic przeciw o ile turysta zachowuje się ok. Z tym ostatnim jest naprawdę źle. Taki przykład z jedną z chatek. Są takie w Bieszczadach, żaden leśnik nie urwie nikomu głowy jak pójdzie do lasu i nazbiera sobie chrustu. Jeden z kolesi był tak leniwy że ukradł ze składu ponad metr kubiczny drewna. W innej chatce idiota rozwalił piec, bo nie chciało mu się porębać drewna. A przecież w takich chatkach są tzw. prawdziwi turyści. Obok znanego mi dawnego pola jest taki syf, że tam nie da się przejść. I darcie mordy w nocy.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8495
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2013-09-05, 15:56

to już jest inny problem, że polskie społeczeństwo, również część górskiego, nie dorośli do wielu rzeczy. Ale też obwarowywanie państwa kolejnymi przepisami czegoś zakazującymi, bo ktoś coś tam zrobił lub może zrobić, jest drogą ku przepaści - bo to de facto karanie zbiorowe (ludzie niszczą las, do zakażmy tam nocować; pijane żule niszczą ławki w parku to zakażmy picia w parku wszystkim*). W efekcie mamy kolejne restrykcje, człowiek musi kombinować jak nie podpaść pod paragraf, a rzeczywistym wandalom niemal zawsze się upiecze.

* w ostatni weekend odbywał się Beer Fest w WPKiW w Chorzowie - masa ludzi, morze wylanego piwa. Moi znajomi, zanim chcieli wejść na teren imprezy (oczywiście barierki, trzepanie plecaków, żeby broń boże ktoś nie wniósł własnego trunku i nie uszczuplił wpływów Syfskiego) postanowili wypić po piwku na ławce. Oczywiście dostali mandat od dzielnych policjantów, bo popełnili zbrodnię, pijąc piwo niecały metr od miejsca (czyli ze złej strony płotu), gdzie mogli to zrobić. Czy to nie jest paranoja?? Przepisy tylko po to, aby można się było do ludzi dopierdolić
Ostatnio zmieniony 2013-09-05, 15:57 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
lucyna

Postautor: lucyna » 2013-09-05, 16:07

Niestety, tak to działa. Nauczeni złym doświadczeniem leśnicy gonią z lasu. Niegdyś można było rozbić się obok leśniczówek, dostawało się nawet od leśniczyny dzbanek kompotu albo i pierogi lub zupę. Tak było za czasów mojej młodości. Teraz nie ma o tym mowy. Młode pokolenie jest diablo roszczeniowe, nam się wszystko należy. To po pierwsze, a po drugie nie dziwię się leśniczemu, że ma dość pseudoturystów. Jak musi trzy razy w nocy wstawać i uciszać "turytów" to następnych może poczęstować psem.
Mówię to z pozycji osoby, która nigdy nie miała problemu z rozbiciem się.
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2013-09-05, 19:49

Ja to robiłem tak, jak łaziłem z namiocikiem, że gdy była okazja się kogoś zapytać czy można namiot rozbić to się to robiło. Prawie zawsze słyszałem, że mogę, że tam na polu, na końcu, że tam pod lasem moje i możecie i po problemie. Nawet gdyby się kto doczepił to szło powiedzieć, że gospodarz się zgodził.
A jak nie było możliwości bo daleko od wioski, w górach, to już na własne ryzyko ale nigdy nic mi się złego nie zdarzyło. Z resztą kto łazi po górach szukać namiotów rozbitych na dziko :-) .

Jedyny przypadek nieprzyjemności to pamiętam jeszcze z podstawówki. Z rodzicami w okolicach Rycerki biwakowaliśmy przez weekend, na polance ale tak z 3 km od domów. Tak to pamiętam, domki były w dole malutkie. No i przybiegł facet z sołtysem, awanturę z lekka zrobili że sie rozwaliliśmy na na jego polu.
Skończyło się na tym, że tata mu kasy coś sypnął i się uspokoił trochę. Coś tam jeszcze sołtys łagodził, że my z Żywca jesteśmy to w swoi i jakieś takie inne teksty, żeby chłop się nie burzył bo Milicją groził.
A to nie było pole kapusty tylko zarośnięta łąka pod lasem.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości