Historia pewnego zdjęcia

Rozmowy na temat fotografii. Zdjęcia, wideo i konkursy fotograficzne.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2016-02-19, 20:02

TNT'omek pisze:Weterynarz z okolic Hamy, który gościł wraz z żoną i córką ,nas u siebie w domu, przestał odpowiadać na emaile już jesienią 2011. Martwimy się o nich. Do dzisiaj się nie odezwali...
Obrazek


To córka tych państwa?

Tomasz pisze:Piękny wątek wspominkowy.


Tak jakoś poszedł w tę stronę, choć liczę, że i inne, "weselsze" historie się pojawią.

Tomasz pisze:Właśnie niezwykłe jest to że byliśmy w miejscach, gdzie obecnie wszystko jest już historią, zostały zaledwie kupy kamieni. Pamiętacie niezwykły suk w Aleppo, który spłonął doszczętnie? Historia setek lat i zniszczona w jeden moment.
A pamiętacie tą "kawiarnię" w drodze do Palmyry?


Do Palmyry jechaliśmy w nocy, więc mało co było widać. Wtedy wypadł jakiś weekend, wypłata i masowy powrót Syryjczyków do rodzin, więc nie udało się kupić biletu na autobus, dopiero na taki późny. Byliśmy w Palmyrze koło 24.
Pamiętam za to, jak dojechaliśmy do Dajr az-Zaur, już pod koniec naszej bliskowschodniej włóczęgi. I już zmęczenie, i kiepskie samopoczucie sprawiły, że odpuściliśmy wyjazd do Dura Europos. I mówiliśmy sobie wtedy, że jeszcze do Syrii wrócimy i wtedy tam pojedziemy.
Chyba nie wrócimy.
Awatar użytkownika
TNT'omek
Posty: 2517
Rejestracja: 2013-08-14, 16:27
Lokalizacja: Beskid Mały
Kontakt:

Postautor: TNT'omek » 2016-02-20, 09:13

Dziewczynka na zdjęciu to ich siostrzenica...
Jak przyszliśmy do nich, to od razu rodzina przyszła nas "obejrzeć" :)

Mam dosyć bogatą dokumentację fotograficzną z Dura Europos, ale atmosfery i tak nic nie odda :( Tej nadciągającej burzy piaskowej, łapania stopa na pustyni...
Nastolatki syryjskie, które przyjechały na wycieczkę szkolną i bardziej je interesowały stroje i fryzury naszych dziewczyn niż antyczne ruiny :)
Tego jak po wędrówce przez pustynię zrobiło mi się w sandałach "błoto" i wszedłem do syryjskiego domu, żeby obmyć stopy. Jak chłopak przyniósł mi śnieżnobiały ręcznik do wytarcia nóg... Polska gościnność bladziutko wypada...
Ostatnio zmieniony 2016-02-20, 09:15 przez TNT'omek, łącznie zmieniany 1 raz.
in omnia paratus...
Awatar użytkownika
Tomasz
Posty: 565
Rejestracja: 2013-11-12, 13:18

Postautor: Tomasz » 2016-02-20, 10:36

Tak na szybko przypomina mi się przyjemna chwila, kiedy w główny suku w Damaszku, z jednego ze straganów, pada do nas kilka słów po polsku od sędziwego starca. Zaprasza nas do siebie, na górę (okazuje się że nad sukiem, idąc "od zaplecza", były magazyny oraz pomieszczenia mieszkalne) na kawę i ciasto. Azim - był kilkadziesiąt lat wstecz studentem Politechniki Warszawskiej :o-o Żona przy okazji kupiła bogato zdobioną suknię za przysłowiowe "10 zł".

Byłem też zaskoczony, że poruszanie się późną nocą po różnych placykach i skwerach Damaszku, jest bezpieczne i spokojne. Jakoś nikt nas nie zaczepiał i "źle" patrzył.
I jakoś nie mogę sobie przypomnieć negatywnym wspomnień. Ale wiadomo, źli ludzie znajdą się w każdej szerokości geograficznej.
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2016-02-20, 11:20

Kiedy ja tam byłam, w grupie studenckich przewodników z całego kraju (był to wyjazd górski ale przy okazji tez sporo zwiedzaliśmy, udział brało około 15 osób) to mieliśmy odgórny "nakaz" od naszego szefostwa aby dziewczyny nie poruszały się po miastach same.
Ale faceci byli leniwi i nie chciało im się chodzić, a ja razem z koleżanką z SKPG Kraków chciałyśmy zwiedzić jak najwięcej, więc notorycznie ten nakaz łamałyśmy i łaziły wszędzie we dwie.
Ubrane byłyśmy "normalnie", to znaczy w bluzki bez rękawów i spódniczki, przed wejściem do czynnych meczetów zdejmowało się sandały i zakładało na głowy chustki.
No i kiedyś w Aleppo poszłyśmy zwiedzić ładny meczet w którym przedtem nie byłyśmy (nie był to jakiś znany zabytek, w przewodnikach jego opisu nie było).
Jednak w drzwiach stało kilku panów i bardzo grzecznie ale stanowczo wyproszono nas, tłumacząc (po angielsku), że on nie jest udostępniony do zwiedzania.
To był jeden jedyny raz, kiedy z powodów religijnych nie pozwolono nam gdzieś wejść. Ogólnie turyści byli wszędzie bardzo mile widziani.
Ostatnio zmieniony 2016-02-20, 11:21 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2016-02-20, 13:20

TNT'omek pisze:Mam dosyć bogatą dokumentację fotograficzną z Dura Europos, ale atmosfery i tak nic nie odda :(

Wiadomo, że zdjęcia to jedno, a wspomnienia to drugie. W moim wypadku jednak często fotografie przypominają o chwilach, które gdzieś uleciały. Choć w epoce cyfrówkowej robi się mnóstwo zdjęć i często lądują one na dysku w kolejnym katalogu, którego się już praktycznie nie otwiera, my staramy się je oglądać. I właśnie obecnie, gdy sobie przeglądamy zdjęcia z Norwegii sprzed paru lat, dużo wspomnień wraca. Fajne to jest.

Tomasz pisze:Byłem też zaskoczony, że poruszanie się późną nocą po różnych placykach i skwerach Damaszku, jest bezpieczne i spokojne. Jakoś nikt nas nie zaczepiał i "źle" patrzył.
I jakoś nie mogę sobie przypomnieć negatywnym wspomnień. Ale wiadomo, źli ludzie znajdą się w każdej szerokości geograficznej.

My mieliśmy parę gorszych historii, ale jakoś nie rzutowały na całokształt odbioru Syrii. Ot, jak napisałeś, wszędzie się tak zdarza.
Natomiast jedno miejsce wpominamy bardziej negatywnie niż inne - to miasto Ar-Rakka na północy, teraz główna baza dżihadystów. Wtedy to miasto nie było bardzo turystycznym miejscem i, wbrew regule, nie było w tym nic dobrego. Trudno było znaleźć jakikolwiek rozsądny nocleg za normalne pieniądze, a wieczorem, gdy poszliśmy połazić po mieście, nie czuliśmy się bezpiecznie i parę nieprzyjemnych incydentów nas tam spotkało.
Ale to był wyjątek.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2016-02-20, 15:48

Czasami wszystko idzie nie tak. Pogoda, która płata figle i ze złośliwą prawidłowością zgadza się z tą z prognozy. Szarobure widoki, którym brakuje odrobiny światła. Góry skryte za mgłą i chmurami. I kurczące się dni wyjazdu, z coraz bardziej oddalającą się wizją wyjścia na szlak. A na dodatek skręt w złą ścieżkę i brak synchronizacji planów z mapą, gdy wreszcie w te góry uda się wyjść.

A potem nagle wszystko się zmienia. Niebo się rozniebieszcza, słońce rozsłonecznia i Ben Nevis wreszcie pokazuje, na co go stać. Pogoda też, gdy miesza szarość chmur z deszczem i słońcem. A my stajemy jak wryci. Gdy siwa powłoka zalega nad fiordem, słońce próbuje przebić się przez chmurną warstwę i wysłać nieco promieni na dół i deszcz, który z przeciwnej strony mokrymi warkoczami siecze świat. Wszystko naraz. I to jest właśnie ten moment. TEN moment.

Obrazek
laynn

Postautor: laynn » 2016-02-20, 19:40

Wiolcia pisze:I to jest właśnie ten moment. TEN moment.

W życiu są piękne tylko chwile...

No nie? :)
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2016-02-20, 20:53

Piękne ujęcie.
I ta odrobina szczęścia by trafić w taki moment a go nie przegapić :-) . Dokładnie jak mówisz, to jest TEN moment.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2016-02-22, 21:02

Zdjecie nijakie, ani ladne, ani ciekawe.. Ale pamiatkowe bo zawiera w sobie wspomnienie pewnej historii...

Obrazek

Kiedys sobie poszlam na rower pojezdzic po okolicy. Jade sobie wiec jak zwykle polami i nagle widze procesje ludzi. Ida dwojkami, czworkami, grupkami, ale jest ich kilkadziesiat jak nie kilkaset. Wszyscy zmierzaja w ta sama strone. Ida i ida i konca nie widac. Tak nagle jakby wyrosli spod ziemi na obrzezach wsi. Sprawa mnie na tyle zaciekawila ze postanowilam wmieszac sie w tlum i zorientowac w sprawie. Grupa okazala sie gadac w jezyku zdecydowanie wschodnim i byc ukrainskimi robotnikami pracujacymi na pobliskiej plantacji szparagow. Jade sobie wiec bardzo powoli przez te szparagi (tzn droga gruntowa ze Scinawy do Lipek), rozgladam sie na wszystkie strony, gdy nagle czuje szarpniecie za kierownice i jakis malo sympatyczny i agresywny gosc, o wygladzie obozowego kapo , zwraca sie do mnie po rosyjsku: “-A ty dokad?”, “-Do Lipek jade”, “Tylko sprobuj- a skad masz rower”? “-Kupilam”. “-Gdzie?” “-W sklepie” “A skad mialas pieniadze?”. Caly czas trzyma mnie za kierownice. Oczywiscie od bardzo wczesnego etapu rozmowy wiem dokladnie o co chodzi ale gosc mnie zirytowal od samego poczatku wiec postanawiam powpuszczac go dalej. “-Nie znam pana i nie musze sie spowiadac skad biore pieniadze..”. Wokol zebrala sie juz spora grupa gapiow, ludzie odrywaja sie od pracy i podchodza. Szeptaja cos do siebie ,wiekszosc z nich ma banany na gebach od ucha do ucha i rechocze. Oni od razu bez problemu pokapowali sie o co chodzi. Gosc ktory mnie zatrzymal zaczyna krzyczec ze jestem bezczelna i pozaluje tego, i zobacze i wogole bede miala przechlapane i on juz gdzies dzwoni bo tego tak nie mozna zostawic… (caly czas trzyma kurczowo za kierownice a nawet nia lekko potrzasa). W koncu jeden z przygladajacych sie robotnikow nie wytrzymuje calej komedii: “Zostaw ją, ona nie jest od nas, to jakas dziewczyna tu z wioski”. Koles puszcza jak oparzony kierownice, wlepia we mnie okragle oczy i ciezko powiedziec czy jest bardziej wkurzony, zdziwiony czy przerazony- i czysto po polsku acz troche sie jąkajac pyta: “Jjjjjestes z Polski?”, “No pewnie ze tak, w Polsce jestesmy nie? czasem sie jedzie rowerem do sasiedniej wsi”, “Ale dlaczego od razu nie powiedzialas ze mowisz po polsku?”, “Bo myslalam ze pan nie umie? panie, jestem w Polsce i podchodzi ktos, zagaduje w obcym jezyku. Znaczy obcokrajowiec. Moze trzeba trzeba mu pomoc? moze o droge pyta?”.
Smiechy wokol rozlegaja sie coraz glosniejsze. Chyba nikt tu nie lubil lokalnego “poganiacza niewolnikow”. Koles wsciekly oblewa sie rumiencem i jest bardzo zly- chyba tylko na siebie ze agresja przycmila mu umysl.. Nawet nie wiem w ktorym momencie rozplywa sie w powietrzu, a sezonowi robotnicy maja zapewne o czym gadac przez najblizsze godziny ;)
A ja sobie jade w dal ku kolejnym wsiom, łąkom i kolejnym przygodom.. :)
Ostatnio zmieniony 2016-02-22, 21:02 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2016-02-22, 21:33

No to musisz nieźle nawijać po rosyjsku, skoro gość się nie zorientował :).
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2016-02-22, 21:43

Wiolcia pisze:No to musisz nieźle nawijać po rosyjsku, skoro gość się nie zorientował :).


No wlasnie nie... I to bylo w calej historii najzabawniejsze. Bo gosc byl Polakiem i tez nie mowil za dobrze. Cos tam sie naumial skoro pracowal jako pilnujacy tych ze wschodu- musial jakos sie z nimi choc troche porozumiewac. Ukraincy wiadomo od razu sie zorientowali, po moim pierwszym zdaniu napewno. Wiec oni stali i ryczeli ze smiechu a mysmy tam do siebie dukali :lol
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2016-02-23, 19:01

Fajna przygoda.

Co do Ukraińców pracujących w Polsce znajomi mi opowiadali, że idąc jakieś 2-3 lata temu latem przez okolice Wielkiej Raczy spotkali pasące się tam stado owiec a pilnowali go autentyczni Huculi.
Od słowa do słowa okazało się, że polscy gospodarze dostali dofinansowanie na hodowlę owiec (również budowę bacówek itd.) w ramach unijnego programu "Owca+".
Tylko, że nikt z Polaków nie chciał się zgodzić na pracę przez całe lato przy tych owcach, więc zatrudniono Hucułów, którzy byli bardzo z pracy zadowoleni, bo robili coś na czym się znają i jak na swoje warunki nieźle na tym zarabiali.
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2016-02-24, 00:03

No ale gdyby tych robotników nie było a gość był przekonany, że jesteś od nich i zwiałaś to mogło być mniej sympatycznie :rol

Z Owcą Plus jest tak, że program finansowany jest z budżetu województwa.
http://www.slaskie.pl/strona_n.php?jezy ... d_menu=171

A teraz trwa kolejna "edycja" :-) na lata 2015-2020
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2019-02-22, 00:03

Miejsce akcji - Grodków, stacja benzynowa, kibel...

Jedno ze ściennych zdjęć w kiblu wzbudza mój wybitny niepokój - przyspieszone bicie serca i zapewne bardzo gwałtowny skok cisnienia... Przywołuje różne dawne urazy psychiczne. Pewien obrazek znów mi staje przed oczami.. Jest rok chyba 2002. Jesteśmy gdzieś we wschodniej Polsce. W nocy szukaliśmy miejsca na biwak, wieś sie nie chciałą skończyć, a tak troche łyso spać miedzy domami, jeszcze ktoś sie zwlecze i kłopoty murowane. Na nocleg rozłożyliśmy sie w zbożu. Całkiem spore pole, zboże wysokie, nie widać leżących osób. Bezpiecznie, miło, spokojnie… Do snu grały nam świerszcze i szumiące kłosy, a między nimi pobłyskiwały gwiazdy. Myślałam, że poranek będzie tak samo piękny jak wieczór… Myliłam sie - i to bardzo… ;) Bladym świtem obudził mnie krzyk mojego towarzysza: “Spierdalamy!!!!!!” i ostre szarpanie za ramiona, nos, włosy. Są momenty kiedy nie ma czasu na pytania. Złapałam tylko plecak (na szczescie wieczorem przywiązałam do niego buty, a wszystko było spakowane w środku) i w nogi. I zobaczyłam przed sobą właśnie to… W Grodkowie w kiblu zobaczyłam to po raz drugi…

Obrazek

I wszystko staneło przed oczami jak żywe… Ryk maszyny, zmielony na pył kilkanaście sekund później śpiwór i karimata, przekleństwa padające za nami i szaleńczy bieg na bosaka przez zboże w strone najbliższego lasu. A wieczorem wydawało nam sie, że las jest daleko…. A dotarliśmy tam w mig! Rolnik nas gonił. Ale chyba na granicy lasu spasował. Po chaszczach biegaliśmy juz sami ;) Ale żeby żniwa sobie robić o 5 rano????

Nie znam dalszych losów kombajnu. Nie wiem czy przez nas komuś w bułeczce zazgrzytał zamek śpiwora albo drożdżówka z makiem miała aromat aluminiowej folii… Wiem tylko, że do dzis boje sie maszyn rolniczych i bardzo nerwowo reaguje na wszystkie biwaki niedaleko pól… gdzie od upraw nie oddzielają mnie solidne drzewa albo betonowy mur… ;)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
laynn

Postautor: laynn » 2019-02-22, 00:55

Oj buba chyba dawno do pracy nie chodziłaś. I chyba po wsiach nie wędrowałaś...na wsi o 5to już dawno dzień. Widać miastowa z Ciebie...
Ale historia niezła. Ps. Konary jakie ostatnio opisywałaś, że zbierasz do zasieków, taki kombajn zmieli równie łatwo, jak Ciebie. Możesz sobie darować. Choć może jednak zbieraj. Chłopaki o ile pamiętam, mieli opał na poranne ognicho :D
Ostatnio zmieniony 2019-02-22, 00:57 przez laynn, łącznie zmieniany 2 razy.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 38 gości