Beskidzki Tryptyk 22.01.-28.01.2012
Lawinowa czwórka i ciągłe opady śniegu skutecznie odstraszyły nas od wyjazdu w Tatry.
Postanowiliśmy dać sobie jednak szansę i przeczekać tydzień w Beskidach.
Przecieranie w Beskidach, nawet w głębokim śniegu, jestem w stanie sobie jeszcze wyobrazić, zjazd z lawiną boję się bardzo;)
Ilość śniegu i liczne komunikaty o zwożonych turystach przez GOPR, spowodowały, że wybraliśmy wariant stacjonarny i wchodzenie na szczyty na lekko, schodząc tą samą drogą po przetartym już szlaku.
22.01 Kraków, miałem okazję pomieszkać w tym mieście kilka lat i darzę je wielkim sentymentem, bardzo spodobała mi się myśl, żeby w ten sposób zacząć ten wypad.
23.01 O dziewiątej rano docieramy do Krynicy, pociąg był zupełnie pusty. Szybkie rozpakowywanko w goprówce i w trasę. Goprowcy śmiali się z nas, że mamy nocleg z pakietem ratunkowym.
Na rozgrzewkę postanowiliśmy wybrać się na Jaworzynę Krynicką. Czerwony szlak zimą częściowo jest zamknięty, nie chciało nam się go przecierać, no i musielibyśmy przecinać trasę narciarską, zdecydowaliśmy się więc na wejście boczkiem wzdłuż trasy. O dziwo dopiero na samej górze, oberwało się nam od obsługi, którędy my tu wleźliśmy. Na dół częściowo zielonym szlakiem, częściowo drogą przez przełęcz Krzyżową do Krynicy.
24.01 Lackowa. Busem do Mochnaczki Dolnej. Żeby nie wpuścić się w przecieranie, idziemy odśnieżoną drogą do Izb a stąd bez szlaku do granicy.
Poszukiwania zielonego szlaku, nie przyniosły efektu. Po powrocie doczytałem, że szlak został skasowany. Trochę po słupkach granicznych, trochę wzdłuż śladów narciarza, który pięknie wyznaczył nam szlak, (czerwony słowacki szlak, jest bardzo słabo wyznakowany) docieramy pod słynną zachodnią ścianę. Na grzbiecie nie widzieliśmy już żadnych śladów, wszystkie były zawiane, bo nie sądzę, żeby po ostatnich opadach nikt przed nami tu nie dotarł. Ze szczytu już bez szlaku do Bielicznej, gdzie w szczęśliwie otwartej cerkwi zrobiliśmy sobie przerwę na jedzonko. Telefon do goprówki, że przetarte i schodzimy, i przez Izby znowu docieramy do Mochnaczki. Prawie godzinne oczekiwanie na busa, (trochę nie mieliśmy ochoty na dalszą wędrówkę) krótkie zwiedzanie Tylicza i wracamy do cieplutkiej goprówki. Zejście na rakietach na krechę to bajka, praktycznie spływa się po śniegu.
25.01 To miał być spokojny dzień na zwiedzanie Krynicy. Podczas wejścia na Górę Parkową spotkaliśmy babcię ze złamaną nogą, mówiła, że już wezwała pomoc i że czuje się dobrze, więc wszyscy szli dalej. Postanowiliśmy mimo wszystko poczekać na przyjazd ratowników, podłożyliśmy Jej co nieco pod tyłek, żeby nie przemokła, apteczki tego dnia nie braliśmy, a szkoda, bo można by było Jej usztywnić nogę. Jakie było zdziwienie ratowników, gdy spotkali nas przy babci. Na szybko zabrali tylko nosze, (myśleli, że jest bliżej od szczytu) a że było ich tylko trzech, zaangażowali mnie do akcji;). Z Góry Parkowej pognaliśmy na Huzary i na dół do Krynicy.
26.01 Pociągiem do Piwnicznej, busem do Kosarzysk i w drogę, przez Obidzę i Wielki Rogacz na Radziejową. Goprowcy szczególnie ostrzegali nas przed odcinkiem Wielki Rogacz – Radziejowa, gdzie zawiewa siodło i zalega tam mnóstwo śniegu. Oczywiście mieli rację, zaspy sięgały dwóch metrów, bez rakiet nie wyobrażam sobie przejścia tego odcinka.
Bajkowe, niezapomniane widoki. Tylko zimowe wędrówki mogą zapewnić tak bliski kontakt z Górą.
Powrót tą samą drogą z przesmacznym obiadkiem w Bacówce na Obidzy.
27.01 Przenosimy się do Nowego Sącza, bagaże zostają w PTSM-ie a my busem jedziemy do Szczawy. Ze Szczawy przez Bukówkę na Mogielicę, to miał być już lajcik, a dostaliśmy w kość strasznie. Góra wydaje się być na wyciągnięcie ręki, ale droga dłuży się niemiłosiernie, a szczyt jest ciągle tak samo daleko jak był. Trudy wędrówki wynagradza nam wspaniała pogoda i wspaniałe widoki.. Mnóstwo świeżych śladów wilków, (a może psów), dzików, saren, jak byśmy byli w kompletnie dziewiczym terenie. Natomiast podszczytowe polany po śladach widać, że upodobali sobie skuterowcy, gdzieś nam jeden przemknął z daleka, ale nie byli tego dnia jednak zbyt uciążliwi.
28.01 Nocka w PTSM-ie. 16zł ze zniżką w pokoju dwuosobowym. Czas wracać do mamy gdzie zostawiliśmy część sprzętu. Pranko, porządne kąpanko, spanko i czas na Tatry!
Trzy najwyższe szczyty trzech pasm, nie sądziłem, że to się uda. Słuchając wiadomości przed wyjazdem, byłem pewien, że skończy się na spacerach na Górę Parkową i popijaniu wód zdrojowych. Jak zwykle media szukają taniej sensacji i nie taki diabeł straszny…
trochę więcej zdjęć
Moje Beskidy
Moje Beskidy
Ostatnio zmieniony 2015-11-27, 19:36 przez Vlado, łącznie zmieniany 1 raz.
Laynnie tak, trzy i pół roku zeszło mi z kręceniem przy kolorach
Piotrku przez różowe okulary to patrzy obiekt moich westchnień;)
Wiolciu tak, w goprówka przyjmuje turystów.
http://www.gopr-krynica.pl/noclegi
Marzy mi się znowu prawdziwa zima
Piotrku przez różowe okulary to patrzy obiekt moich westchnień;)
Wiolciu tak, w goprówka przyjmuje turystów.
http://www.gopr-krynica.pl/noclegi
Marzy mi się znowu prawdziwa zima
Ostatnio zmieniony 2015-11-28, 21:06 przez Vlado, łącznie zmieniany 2 razy.
Vlado pisze:Piotrku przez różowe okulary to patrzy obiekt moich westchnień;)
Widać pozytywie na Ciebie promieniuje
Ostatnio zmieniony 2015-11-29, 21:33 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
No no, ależ piękna zima! W ogóle nie przypominam sobie tego roku i tej śnieżnej aury.
W styczniu 2012 nawet na Dolnym Slasku byl snieg i minus 20.. Przez prawie 2 miesiace nie bylam w wtedy w gorach, a lodowate powietrze dusilo nawet jak szlam do pracy! na wspomnienie mnie telepie.. brrrr
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
buba pisze:W styczniu 2012 nawet na Dolnym Slasku byl snieg i minus 20.. Przez prawie 2 miesiace nie bylam w wtedy w gorach
Może i trudno zimą sobie siedzieć przy ognisku i spać w wiatce. Ale jeżeli chodzi o same góry, to zima w niczym nie przeszkadza.
Właśnie w 2012 roku była ostatnia prawdziwa zima. Na Romance takie cuda się zrobiły:
A jaka była wtedy widoczność! Np taki widok ze Skrzycznego na Pilsko i Tatry:
Pamiętam, że tego dnia rano jak wysiadaliśmy z auta to termometr pokazywał -27 stopni, a wycieczka trwała ponad 10 godzin i nikt nie narzekał.
Trzymała wtedy zima długo i w góry jeździliśmy co tydzień. Ostatnia zimowa wycieczka była w Beskid Mały. A śniegu było tyle:
Równo z płotem i pod parapety. I łaziliśmy pozaszlakowo po nieprzetartym. Ja w rakietach przodem, a Ukochana za mną w moim śladzie (bo ona jakoś rakiet nie lubi). Ceper powiedziałby pewnie, że romantycznie, ale praktyczniej byłoby wynająć Ukrainkę za stówę, żeby torowała
Ogólnie bardzo miło wspominam zimę 2012.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 44 gości