Trójkołowiec w Górach Bystrzyckich
Trójkołowiec w Górach Bystrzyckich
Na poczatek chcialam wam przedstawic kabaczka. Kabaczek wprawdzie podrozuje z nami juz od grudnia ale dopiero teraz mozna bylo zapodac jakies sensowne fotki Wbrew temu co nazwa sugeruje jest to dziewczynka. Na swiat postanowila wypelznac w najcieplejsze sierpniowe dni. Nic dziwnego- kazdy by chcial sie nacieszyc prawdziwym latem i temperaturami ktore ponoc mialy bic jakies rekordy
Na pierwszy prawdziwie wspolny i dluzszy niz jednodniowy wyjazd wyruszamy w miniony weekend- w strone Gór Bystrzyckich.
Na przeleczy Spalona trwa mini wypas. Łowiecek jest kilkanascie i sa porosniete roznymi dlugosciami futra. Nie mam pojecia dlaczego tak jest ale wyglada ze jedne podlegaja strzyzeniu a inne nie.
Jaki wypas taki i pies pasterski
Planujemy dzis odszukac chatke sylwestrowa (spalismy tam w 2006 i 2009 roku) i zobaczyc jak sie obecnie miewa. Idziemy tak jak zostalo nam w pamieci ze szlismy ostatnio. Jednak na oko od poczatku nic sie nie zgadza. Las jakis inny, mocno rzadszy, trawy wyzsze. Skrzyzowania jakies nie takie. Ostatecznie po chyba dwoch godzinach sciezka sie konczy i grzezniemy w jakims bagnie. Albo my doznalismy jakiegos zacmienia umyslu albo chatka wyparowala..
Lasy w okolicy przypuszczalnie okolochatkowej
Jest tez pasnik, ktory ostatecznie nadawalby sie na nocleg. Ostatecznie bo nie ma gornego pieterka- magazynu siana. Trzeba by spac w samym korycie lub na ziemi narazajac sie na podskubywanie spiwora nocna pora przez wyglodnialych mieszkancow lasu. Aha! nie pamietam zebysmy przechodzili kolo tego pasnika idac 6 lat temu do chatki...
Trasa byla tez proba dla trojkolowca ktory ma ponoc calkiem niezle wlasnosci terenowe. Tak przynajmniej mowili jego poprzedni wlasciciele. W wysokich trawach i terenie podmoklym jednak troche grzeznie... Troche mu brakuje do mojego idealu wozka z foty w necie.. No coz- jest takie powiedzenie ze "ze swini nie zrobisz konia wyscigowego, ale mozesz zrobic bardzo szybka swinie". Ze skodusia chyba troche nam sie udalo, wiec z trojkolowcem moze tez!
Zagladamy do schroniska Jagodna gdzie pozeramy "racuchy jagodne". Dobre acz puchaty nalesnik z Gluszycy lepszy!
Schronisko robi na nas sympatyczne wrazenie- kaflowy piec, skrzypiace podlogi.
I mila kartka- zachecajaca do czytania schroniskowych ksiazek, korzystania z gier planszowych wylozonych na polki.
Zwlaszcza milo to wychodzi w konfrontacji z odezwami z Chatki Gorzystow- "ksiegozbior prywatny, zakaz dotykania".
No i przed schroniskiem parkuja sympatyczne auta! Nie wiem czemu dosc rzadko spotyka sie tak fajnie udekorowane i wyposazone pojazdy! Jak widac wlasciciel samochodu bardzo licza sie z obowiazujacym prawem- kanapa dachowa ma nawet pas bezpieczenstwa!
Pasazer byl dosc malo towarzyski- olewal nasze zaczepki. Moze jeszcze nie wytrzezwial po woodstocku?
Przed schroniskiem dziwna tabliczka. Jak dla mnie to jakies osty. A na dalszych planach swierk. No chyba ze ostrzegaja przed barszczami tak wogole, jako ze teraz na topie strach i panika przed ta roslina
Na nocleg lokujemy sie przy wiacie kolo Dusznik, pod gora Czyżówka. Miejsce wybrane glownie ze wzgledu na sliczny potoczek przeplywajacy za wiata, z licznymi buniorami do kapieli i wodospadami. Mialo byc 40 stopni do konca sierpnia. A tu dupa.. Jak jest w porywach 20 to wszystko. Sweter trzeba wciagnac a o kapielach mowy nie ma...
Rozpalamy ognicho. Pobliski las jest totalnie wyczyszczony z chrustu- trzeba szukac za droga. Przez biwakowisko przewija sie pare osob. Jest para Czechow (swietnie mowiacych po polsku) z dwuletnim dzieckiem ktoremu chca pokazac ognisko. Jest grupa rowerzystow ktorzy zatrzymuja sie na drodze i przez pol godziny gapia na wiate. Nie jada dalej, nie przyjda posiedziec tylko stoja i patrza w jeden punkt jakby sie zawiesili. Przewija sie babcia z dziadkiem ktorzy nie potrafia sie zdecydowac czy chca wedrowac z kijkami trekingowymi czy bez. Kilkakrotnie wracaja sie do auta, wyjmujac lub chowajac kijki. Ostatecznie, po chyba czterokrotnej zmianie decyzji, biora po jednym kiju na glowe i wybieraja bezszlakowe i bezsciezkowe podejscie stromym zboczem gory przez wiatrolom.
Wieczorem zostajemy sami. Jest tylko pelgajacy ogien i las trzesacy sie od okrzykow sowopodobnego ptactwa. Mam tez wrazenie ze slychac skads muzyke i jakby ktos gral na bebnach. Czyli gdzies niedaleko jest impreza a nas tam nie ma? Imprezy z bebniarzami zwykle sa udane! Nasluchujemy wiec po lesie skad te dzwieki pochodza i... okazuje sie ze to jeden z wodospadow wydaje takie dziwne bulgoty!
W spiwory nurkujemy kolo polnocy. Kabaczkowy pierwszy biwak!
Jak sie okazuje aby ogrzac od srodka spiwor puchowy trzeba miec chyba pewna mase i powierzchnie ktorej kabaczek poki co jeszcze nie posiada. Ląduje wiec ze mna w moim spiworze co okazuje sie dobrym rozwiazaniem bo od razu robi sie cieplutki jak buleczka! Troche zle sie spi w wymuszonej pozycji, ale grunt zeby małe nie zmarzlo.
Ranek wstaje pogodny. Ale gdzie te upaly?? No gdzie??
Drugie sniadanie
W rejonie przeleczy pod Uboczem trafiamy na monitorowane drzewo- ciekawe czym zasluzylo na takie wyroznienie?
Przeplywajaca nieopodal rzeka ma wzmacniane za dawnych czasow brzegi, obecnie porosle mchem- wyglada to jak zielone kudłate pilki!
Teren calego lasu jest mocno kamienisty co wplywa na ksztalty korzeni drzew
To np. wyglada jakby wlasnie wstawalo i chcialo isc sobie gdzie indziej
Jest tez resztka starego mostu z nikad do nikad
I to czego szukamy- chatka mysliwska!
Polozona jest pod malowniczymi skalami- moze to dawny kamieniolom? (toperz sie ze mnie smieje ze ja wszedzie widze kamieniolomy )
Chatka ma jedna wade- jest zamknieta.. I ma nawet ochroniarza!
Plusem jest ogromna wiata obok - wiec gdzie spac jest, jakby co.
Pionowe kamienne zbocza porastaja drzewa- jak te biedactwa tam sie trzymaja? co pija?
Przed chatka stoi tablica- o dziwo pierwsza jaka widze z jakims sensem. Nie opisuje kumakow ktore tu akurat nie wystepuja, metod pozyskiwania drewna wiórowego ani stu punktow zakazow. Za to sa na niej zdjecia jak chatka wygladala dawniej.
We wsi Spalona zachowalo sie kilka fajnych starych domow.
A w zakurzonych, zapajeczynowanych oknach odbija sie bezkres plowych traw poznego lata..
Jest tez ruina jakiegos pawilonu z poprzedniej epoki. Wnetrze jednak tak zdemolowane ze ciezko oszacowac do czego obiekt kiedys sluzyl.
Brak ciekawych pozostalosci rekompensuje sliczny pasiasty zuczek
wiecej zdjec:
https://picasaweb.google.com/1163230335 ... strzyckich
(mam nadzieje ze za pare lat kabaczek nie stwierdzi ze ktores foty obrazaja jego wizerunek i nie bedzie dymu
Na pierwszy prawdziwie wspolny i dluzszy niz jednodniowy wyjazd wyruszamy w miniony weekend- w strone Gór Bystrzyckich.
Na przeleczy Spalona trwa mini wypas. Łowiecek jest kilkanascie i sa porosniete roznymi dlugosciami futra. Nie mam pojecia dlaczego tak jest ale wyglada ze jedne podlegaja strzyzeniu a inne nie.
Jaki wypas taki i pies pasterski
Planujemy dzis odszukac chatke sylwestrowa (spalismy tam w 2006 i 2009 roku) i zobaczyc jak sie obecnie miewa. Idziemy tak jak zostalo nam w pamieci ze szlismy ostatnio. Jednak na oko od poczatku nic sie nie zgadza. Las jakis inny, mocno rzadszy, trawy wyzsze. Skrzyzowania jakies nie takie. Ostatecznie po chyba dwoch godzinach sciezka sie konczy i grzezniemy w jakims bagnie. Albo my doznalismy jakiegos zacmienia umyslu albo chatka wyparowala..
Lasy w okolicy przypuszczalnie okolochatkowej
Jest tez pasnik, ktory ostatecznie nadawalby sie na nocleg. Ostatecznie bo nie ma gornego pieterka- magazynu siana. Trzeba by spac w samym korycie lub na ziemi narazajac sie na podskubywanie spiwora nocna pora przez wyglodnialych mieszkancow lasu. Aha! nie pamietam zebysmy przechodzili kolo tego pasnika idac 6 lat temu do chatki...
Trasa byla tez proba dla trojkolowca ktory ma ponoc calkiem niezle wlasnosci terenowe. Tak przynajmniej mowili jego poprzedni wlasciciele. W wysokich trawach i terenie podmoklym jednak troche grzeznie... Troche mu brakuje do mojego idealu wozka z foty w necie.. No coz- jest takie powiedzenie ze "ze swini nie zrobisz konia wyscigowego, ale mozesz zrobic bardzo szybka swinie". Ze skodusia chyba troche nam sie udalo, wiec z trojkolowcem moze tez!
Zagladamy do schroniska Jagodna gdzie pozeramy "racuchy jagodne". Dobre acz puchaty nalesnik z Gluszycy lepszy!
Schronisko robi na nas sympatyczne wrazenie- kaflowy piec, skrzypiace podlogi.
I mila kartka- zachecajaca do czytania schroniskowych ksiazek, korzystania z gier planszowych wylozonych na polki.
Zwlaszcza milo to wychodzi w konfrontacji z odezwami z Chatki Gorzystow- "ksiegozbior prywatny, zakaz dotykania".
No i przed schroniskiem parkuja sympatyczne auta! Nie wiem czemu dosc rzadko spotyka sie tak fajnie udekorowane i wyposazone pojazdy! Jak widac wlasciciel samochodu bardzo licza sie z obowiazujacym prawem- kanapa dachowa ma nawet pas bezpieczenstwa!
Pasazer byl dosc malo towarzyski- olewal nasze zaczepki. Moze jeszcze nie wytrzezwial po woodstocku?
Przed schroniskiem dziwna tabliczka. Jak dla mnie to jakies osty. A na dalszych planach swierk. No chyba ze ostrzegaja przed barszczami tak wogole, jako ze teraz na topie strach i panika przed ta roslina
Na nocleg lokujemy sie przy wiacie kolo Dusznik, pod gora Czyżówka. Miejsce wybrane glownie ze wzgledu na sliczny potoczek przeplywajacy za wiata, z licznymi buniorami do kapieli i wodospadami. Mialo byc 40 stopni do konca sierpnia. A tu dupa.. Jak jest w porywach 20 to wszystko. Sweter trzeba wciagnac a o kapielach mowy nie ma...
Rozpalamy ognicho. Pobliski las jest totalnie wyczyszczony z chrustu- trzeba szukac za droga. Przez biwakowisko przewija sie pare osob. Jest para Czechow (swietnie mowiacych po polsku) z dwuletnim dzieckiem ktoremu chca pokazac ognisko. Jest grupa rowerzystow ktorzy zatrzymuja sie na drodze i przez pol godziny gapia na wiate. Nie jada dalej, nie przyjda posiedziec tylko stoja i patrza w jeden punkt jakby sie zawiesili. Przewija sie babcia z dziadkiem ktorzy nie potrafia sie zdecydowac czy chca wedrowac z kijkami trekingowymi czy bez. Kilkakrotnie wracaja sie do auta, wyjmujac lub chowajac kijki. Ostatecznie, po chyba czterokrotnej zmianie decyzji, biora po jednym kiju na glowe i wybieraja bezszlakowe i bezsciezkowe podejscie stromym zboczem gory przez wiatrolom.
Wieczorem zostajemy sami. Jest tylko pelgajacy ogien i las trzesacy sie od okrzykow sowopodobnego ptactwa. Mam tez wrazenie ze slychac skads muzyke i jakby ktos gral na bebnach. Czyli gdzies niedaleko jest impreza a nas tam nie ma? Imprezy z bebniarzami zwykle sa udane! Nasluchujemy wiec po lesie skad te dzwieki pochodza i... okazuje sie ze to jeden z wodospadow wydaje takie dziwne bulgoty!
W spiwory nurkujemy kolo polnocy. Kabaczkowy pierwszy biwak!
Jak sie okazuje aby ogrzac od srodka spiwor puchowy trzeba miec chyba pewna mase i powierzchnie ktorej kabaczek poki co jeszcze nie posiada. Ląduje wiec ze mna w moim spiworze co okazuje sie dobrym rozwiazaniem bo od razu robi sie cieplutki jak buleczka! Troche zle sie spi w wymuszonej pozycji, ale grunt zeby małe nie zmarzlo.
Ranek wstaje pogodny. Ale gdzie te upaly?? No gdzie??
Drugie sniadanie
W rejonie przeleczy pod Uboczem trafiamy na monitorowane drzewo- ciekawe czym zasluzylo na takie wyroznienie?
Przeplywajaca nieopodal rzeka ma wzmacniane za dawnych czasow brzegi, obecnie porosle mchem- wyglada to jak zielone kudłate pilki!
Teren calego lasu jest mocno kamienisty co wplywa na ksztalty korzeni drzew
To np. wyglada jakby wlasnie wstawalo i chcialo isc sobie gdzie indziej
Jest tez resztka starego mostu z nikad do nikad
I to czego szukamy- chatka mysliwska!
Polozona jest pod malowniczymi skalami- moze to dawny kamieniolom? (toperz sie ze mnie smieje ze ja wszedzie widze kamieniolomy )
Chatka ma jedna wade- jest zamknieta.. I ma nawet ochroniarza!
Plusem jest ogromna wiata obok - wiec gdzie spac jest, jakby co.
Pionowe kamienne zbocza porastaja drzewa- jak te biedactwa tam sie trzymaja? co pija?
Przed chatka stoi tablica- o dziwo pierwsza jaka widze z jakims sensem. Nie opisuje kumakow ktore tu akurat nie wystepuja, metod pozyskiwania drewna wiórowego ani stu punktow zakazow. Za to sa na niej zdjecia jak chatka wygladala dawniej.
We wsi Spalona zachowalo sie kilka fajnych starych domow.
A w zakurzonych, zapajeczynowanych oknach odbija sie bezkres plowych traw poznego lata..
Jest tez ruina jakiegos pawilonu z poprzedniej epoki. Wnetrze jednak tak zdemolowane ze ciezko oszacowac do czego obiekt kiedys sluzyl.
Brak ciekawych pozostalosci rekompensuje sliczny pasiasty zuczek
wiecej zdjec:
https://picasaweb.google.com/1163230335 ... strzyckich
(mam nadzieje ze za pare lat kabaczek nie stwierdzi ze ktores foty obrazaja jego wizerunek i nie bedzie dymu
Ostatnio zmieniony 2015-09-02, 12:27 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
ale numer
gratuluję rozmnożenia się... nie wyłapałem wcześniej że się na to zanosi
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Bubo , przede wszystkim WIELKIE GRATULACJE
Zwykle w takich sytuacjach gratuluje się tez prawdopodobnemu ojcu , ale niby czego
Podobieństwo stóp uderzające No i to chyba pierwsze Małe , tak małe a już czytające Atlas Samochodowy
Właściciel stada owiec może być zwolennikiem całkowitego braku przymusu wobec zwierząt (stąd też ten pokaźnych rozmiarów owczarek ) , strzyże tylko te owce które zadeklarują taką chęć
Młodaś , to nie wiem czy wiesz jak zwie się pasażer tego VW ?
Barszcz rzeczywiście w tej wersji całkowicie nie groźny a służący do zabaw wielu pokoleniom dorastających dzieciaków .
Fakt Kabaczek jeszcze ciut przy mały , ale już w wieku około 4-5 miesięcy odpowiednio zakutany zniesie wiele , nasz świetnie spał w wózku przy padającym deszczu ze śniegiem .
A kabaczek jest w gruncie rzeczy rodzaju żeńskiego : Cukinia lub w oryginale Cucurbita pepo
Co do ostatniego zdania hmmm , nie wiadomo , na wszelki wypadek załóż odpowiednie konto na wypadek wypłaty stosownych odszkodowań
Jeszcze raz gratulacje i życzenia zdrowia , bo resztę to sobie wychodzicie
Zwykle w takich sytuacjach gratuluje się tez prawdopodobnemu ojcu , ale niby czego
Podobieństwo stóp uderzające No i to chyba pierwsze Małe , tak małe a już czytające Atlas Samochodowy
Właściciel stada owiec może być zwolennikiem całkowitego braku przymusu wobec zwierząt (stąd też ten pokaźnych rozmiarów owczarek ) , strzyże tylko te owce które zadeklarują taką chęć
Młodaś , to nie wiem czy wiesz jak zwie się pasażer tego VW ?
Barszcz rzeczywiście w tej wersji całkowicie nie groźny a służący do zabaw wielu pokoleniom dorastających dzieciaków .
Fakt Kabaczek jeszcze ciut przy mały , ale już w wieku około 4-5 miesięcy odpowiednio zakutany zniesie wiele , nasz świetnie spał w wózku przy padającym deszczu ze śniegiem .
A kabaczek jest w gruncie rzeczy rodzaju żeńskiego : Cukinia lub w oryginale Cucurbita pepo
Co do ostatniego zdania hmmm , nie wiadomo , na wszelki wypadek załóż odpowiednie konto na wypadek wypłaty stosownych odszkodowań
Jeszcze raz gratulacje i życzenia zdrowia , bo resztę to sobie wychodzicie
Krzyś66 pisze:Zwykle w takich sytuacjach gratuluje się tez prawdopodobnemu ojcu , ale niby czego
No wlasnie- niby czego... Mi to mozna gratulowac np. sily woli.. te poltora roku bez pysznych nalewek ktorych jest pelna szafa to naprawde, jak to mowi eco- dramat jednostki!
Krzyś66 pisze:No i to chyba pierwsze Małe , tak małe a już czytające Atlas Samochodowy
chyba nie czytalo- tylko troche obslinilo
Krzyś66 pisze:Właściciel stada owiec może być zwolennikiem całkowitego braku przymusu wobec zwierząt (stąd też ten pokaźnych rozmiarów owczarek ) , strzyże tylko te owce które zadeklarują taką chęć
ale jak odniesc brak przymusu wzgledem zwierzat do "owczarka" uwiezionego na smyczy?
Krzyś66 pisze:Młodaś , to nie wiem czy wiesz jak zwie się pasażer tego VW ?
alf?
Krzyś66 pisze:Fakt Kabaczek jeszcze ciut przy mały , ale już w wieku około 4-5 miesięcy odpowiednio zakutany zniesie wiele , nasz świetnie spał w wózku przy padającym deszczu ze śniegiem .
No terminowo bedzie mial szanse w tym wieku na snieg z deszczem- acz jak zwykle (a moze jeszcze bardziej niz zwykle) mam nadzieje na bezsniezna i ciepla zime!
Krzyś66 pisze:A kabaczek jest w gruncie rzeczy rodzaju żeńskiego : Cukinia lub w oryginale Cucurbita pepo
Acz cukinia mniej podobna- i w ksztalcie, i w gabarytach, i w kolorze...
Krzyś66 pisze:Co do ostatniego zdania hmmm , nie wiadomo , na wszelki wypadek załóż odpowiednie konto na wypadek wypłaty stosownych odszkodowań
Krzyś66 pisze:Jeszcze raz gratulacje i życzenia zdrowia , bo resztę to sobie wychodzicie
Zdrowie zawsze jest najwazniejsze!
Ostatnio zmieniony 2015-08-25, 18:44 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Piotrek pisze:Przyznam, że mnie zaskoczyłaś. Ciągle miałem wrażenie, że Twoje relacje są częste, na bieżąco, non stop i nawet mi przez myśl nie przyszło, że bocian do Was przyleciał
No bo tak bylo! nawet lepiej niz wczesniej bo wszystkie soboty wolne!
Wiem ze niektorych jedynie zdziwilo to przerzucenie sie na wodny tryb zycia ale co poradzic jak w wodzie czulam sie duzo lepiej niz na ladzie - i stad takie natezenie tych kamieniolomow i ukrainskich jezior
Wiolcia pisze:Jak Mała zniosła pierwszą swoją wyprawę? Podobało jej się w namiocie?
Namiot to chyba ogolnie olala! chyba poki co to wszystko jej jedno czy lezy w domu w kolysce, na materacu czy w namiocie. Dwie rzeczy co uwielbia to jezdzenie samochodem i w wozku. Jak skodusia sie zatrzymuje to od razu jest kwik rozpaczy. A w wozku to im wieksze wertepy tym bardziej cieszy ryja albo lepiej spi.
Musze sie nauczyc nosic ja jeszcze w chuscie- to chyba jest najwygodniejsze! chusta juz kupiona ale ona ma 4 metry i poki co to sie tylko w niej cala zaplatalam
Ostatnio zmieniony 2015-08-25, 20:48 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Paulinko i Janku! To jeszcze raz wyrazy mojej wielkiej radości z powodu Waszej ogromnej Radości - Kabaczkowej! Już przekazywane nie telefonicznie, lecz "forumowo".
A dla Maluszka mój skromny prezencik...
Prosiaczek na szczęście
Urodził się kilka godzin przed zrobieniem tych zdjęć. W nocy z 18 na 19 sierpnia tego roku w bojkowskiej wsi Hnyła (od sierpnia 1969 r. przemianowanej na Karpats'ke), czyli w noc poprzedzającą ważne dla wszystkich rusińskich górali święto Spasa - Przemienienia Pańskiego. W tym dniu nawet widzianych po raz pierwszy w życiu ludzi częstuje się poświęconymi w cerkwi owocami, głównie jabłkami i śliwkami - zarówno na drogach i w mahazinach...
... jak i wewnątrz cerkwi,
a nawet zaprasza do domów i częstuje postnymi naleśnikami z przecierem jabłkowym...
Po to, aby Wszystkim się darzyło... Czego i ja całej Waszej wspaniałej trójce życzę!
Jakoś zapomniałem zapytać poznanych w Hnyłej ludzi, czy aby czasem gdzieś tam pod jabłkami, gruszkami i śliwkami w koszyku może znaleźć się i kabaczek (bo marchewkę widziałem). Zapytam za rok - niekoniecznie w ukrytej gdzieś pod bieszczadzką Starostyną Hnyłej
A dla Maluszka mój skromny prezencik...
Prosiaczek na szczęście
Urodził się kilka godzin przed zrobieniem tych zdjęć. W nocy z 18 na 19 sierpnia tego roku w bojkowskiej wsi Hnyła (od sierpnia 1969 r. przemianowanej na Karpats'ke), czyli w noc poprzedzającą ważne dla wszystkich rusińskich górali święto Spasa - Przemienienia Pańskiego. W tym dniu nawet widzianych po raz pierwszy w życiu ludzi częstuje się poświęconymi w cerkwi owocami, głównie jabłkami i śliwkami - zarówno na drogach i w mahazinach...
... jak i wewnątrz cerkwi,
a nawet zaprasza do domów i częstuje postnymi naleśnikami z przecierem jabłkowym...
Po to, aby Wszystkim się darzyło... Czego i ja całej Waszej wspaniałej trójce życzę!
Jakoś zapomniałem zapytać poznanych w Hnyłej ludzi, czy aby czasem gdzieś tam pod jabłkami, gruszkami i śliwkami w koszyku może znaleźć się i kabaczek (bo marchewkę widziałem). Zapytam za rok - niekoniecznie w ukrytej gdzieś pod bieszczadzką Starostyną Hnyłej
Ostatnio zmieniony 2015-08-26, 09:51 przez Cisy2, łącznie zmieniany 1 raz.
Cisy2 pisze:Prosiaczek na szczęście
sliczny! dzieki wielgasne!!! jak to smiesznie jest ze male zwierzatka sa takie samodzielne, zaraz biegaja, a ludzie to takie... kabaczki
Cisy2 pisze:W nocy z 18 na 19 sierpnia tego roku w bojkowskiej wsi Hnyła (od sierpnia 1969 r. przemianowanej na Karpats'ke), czyli w noc poprzedzającą ważne dla wszystkich rusińskich górali święto Spasa - Przemienienia Pańskiego. W tym dniu nawet widzianych po raz pierwszy w życiu ludzi częstuje się poświęconymi w cerkwi owocami, głównie jabłkami i śliwkami - zarówno na drogach i w mahazinach...
ze tez nigdy nie trafilam na to swieto! tzn moze trafilam ale swieconej sliwki nie jadlam!
Krzysiek- mam nadzieje ze relacja bedzie! bo to moze byc najfajniejsza relacja z Ukrainy wszech czasow! tak czuje w kosciach!
Cisy2 pisze:Jakoś zapomniałem zapytać poznanych w Hnyłej ludzi, czy aby czasem gdzieś tam pod jabłkami, gruszkami i śliwkami w koszyku może znaleźć się i kabaczek (bo marchewkę widziałem). Zapytam za rok - niekoniecznie w ukrytej gdzieś pod bieszczadzką Starostyną Hnyłej
moze nie moze- mysle ze za rok to koszyk z kabaczkiem sie gdzies na Ukrainie pojawi!
Ostatnio zmieniony 2015-08-26, 10:04 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości