06.08, środa
W środę od rana pada. Przed południem przestaje uznajemy więc, że można wybrać się na jakąś małą górkę. W zasadzie tylko jedna wchodzi w grę a mianowicie Żar w Pieninach Spiskich. Jedziemy ponownie do Dursztyna i czerwonym szlakiem wędrujemy przez hale w kierunku wzgórz. Początkowo drogą gruntową, potem leśną a wreszcie skręcamy na ścieżkę, którą musimy podejść na grzbiet pasma. I tu dostajemy popalić. Stromo, błotniście, ścieżka wąska a po bokach chaszcze do pasa. Wszystko mokre po deszczu. Mamy wrażenie, że niedługo przed nami ktoś tą ścieżką szedł i trochę ją przetarł, bo chaszczory są trochę przygniecione, ale nie ratuje to nas od przemoczenia ubrań. Może ścieżką wędrowali nasi ziomkowie, bo na parkingu w Dursztynie dostrzegliśmy dwa auta na wałbrzyskich rejestracjach. Nie spotkaliśmy ich jednak na szlaku.
Po wejściu na grzbiet szlak jest tylko ciut lepszy. Wędrujemy w kierunku szczytu i zaznaczonej na mapie skałki. Nie znajdujemy ani skałki ani oznaczenia szczytu. Wędrujemy do miejsca za kulminacją gdzie szlak skręca na północ i postanawiamy wracać szukając innej drogi zejścia. Udaje nam się wypatrzeć ścieżkę i nią schodzimy docierając do samotnych zabudowań. To miejsce nazywa się chyba Za Czarną Górą. Polną drogą docieramy do szlaku i wracamy do Dursztyna.
Kościół w Dursztynie.
Przez hale w kierunku Żaru.
Widok z jedynego odsłoniętego miejsca jakie spotkaliśmy. Przed nami Jezioro Czorsztyńskie.
Schodzimy do samotnych zabudowań Za Czarną Górą.
Opuszczona chałupa.
Wracamy do Dursztyna.