Wjechałyśmy z Łodzi 30 kwietnia- podróż jak zwykle długa bo komunikacja na miejscu kiepska i nie dostosowana do przyjazdu pociągów. Za to Zawiercie wieczorne wyładniało czas skracał widok na mieniąca się zmiennymi barwami fontannę. W sumie już po 6,5 godzinach
od wyjazdu z domu o 23.15 byłyśmy na kwaterze.
Rano pogoda okazała się łaskawa więc poszłyśmy poleniuchować na Górze Zborów.
Z tego miejsca zmęczone ilością gawiedzi postanowiłyśmy się ewakuować bo Biblioteki gdzie ludzi nie było prawie wcale - jedynie dwójka wspinaczy na żółtej ściance i kilkuosobowa ekipa z Litwy.



