Błatnia
Błatnia
Kilka dni wcześniej atakowałem do trzech osób o wyjazd. Wszyscy odmówili - jeden zajechany po pracy, dwóch chorych.
Dobra, dobra...
ja tam swoje wiem, chcieliście koniecznie obejrzeć na żywo transmisję z Watykanu.
Chciałem w Beskid Mały, ale potem skojarzyłem, że na Groniu JP II mogą być korki.
Chciałem na Pilsko, ale prognoza była dupiata.
W Brennej do 14-stej miało być bezchmurnie, więc dowlekliśmy się własnie tam.
Od razu okazało się, że meteorolodzy to ludzie, którzy znają się na swym fachu jak...
do czego by to przyrównać....? Jak sokół na żeglarstwie.
Przed kościołem w Brennej już się rozstawiały stragany, można było po okazyjnej cenie kupić
krawat w ciapki z okazji wniebowzięcia papieża, czy co to tam dziś było.
Były też moherowe berety w różnych kolorach oraz inne kreacje w stylu retrorydzyk.
Bezszlakowo uciekliśmy więc na stok, w kierunku celu, Błatnej.
Widoczność powalała. Widać było nawet Alpy, ale niestety mój aparat ich nie uchwycił.
Na Błatnej odwiedziliśmy schronisko, gdzie wypiłem sobie brackie. Bardzo dobre piwo.
Ceper pewnie mnie potępi, bo nie dość, że tak z rana, to jeszcze w niedzielę... No cóż, jednak wolałem zimny kufelek od teatru.
Dobra, wlazłem na Błatną, to zejść też trzeba. Kolejki nie ma, to trzeba skorzystać z nóg.
Ale co to było za zejście....
Błatna to góra wiatrów. Zwykle tam solidnie powiewa. Pod narty. I pod buty. Ale ładnie tam.
Oczywiście ładniej, gdy słońce świeci.
Mijamy Stołów, a potem - z przełęczy między Stołowem a Trzema Kopcami - odbijamy na stronę Brennej
(jakieś 100 metrów w dół) żeby pokręcić się w okolicach jaskini w Stołowie. Znajdujemy kilka otworów, dwa wąwozy skalne.
Fajne miejsce.
Potem dość uciążliwe podejście na Trzy Kopce, obejście ruin schronu, są też jakieś tam widoki z wyrębów. Widać
na przykład Skrzyczne. Beskid Żywiecki obrażony. Tatry wyparowały.
Mijamy Klimczok, po drodze trafiamy na jakąś nowość, ogród z kamieniami przyniesionymi tu z innych gór.
Są te zwykłe, z Czantorii czy Łomnicy. Ale jest też kamień z Himalajów i z Grojca nad Żywcem.
Oglądamy ów kamień z pokorą i należytym szacunkiem.
Obok stoi buda, oblepiona w środku mapami i widokówkami. Kapitalne miejsce!
Kto spostrzegawczy, ujrzy magiczny napis na poduszce. NIE KRADNIJ!
Pierzynę już zajumali. Widać obcokrajowcy, bo nie zrozumieli napisu.
Tak docieramy do schroniska pod Magurą, krótka pauza i wio - ku Karkoszczonce.
Kto szedł, ten wie. Najpierw jedno mylne miejsce, wąska ścieżka odchodzi od szerokiej drogi, trzeba
w nią wejść, inaczej zejdzie się za nisko.
Potem trawersik. A potem straszne zejście. Kolana płaczą. Jak podatnicy pod biurkiem Złoniemiła.
Na szczęście podatki w niedzielę są tylko w kościołach. A widoki można (póki co)
oglądnąć bez wykupienia dekodera.
Z Karkoszczonki - opuszczamy szlak, który idzie lasem po zachodnim stoku Beskidu. Lepiej się pomęczyć i przejść
grzbietem. Po drodze pomnik ku czci ofiar wojny z ładnym widokiem na Szczyrk.
Naprawdę warto nadrobić te kilkaset metrów drogi.
W międzyczasie pogoda się klaruje. Przebija sie nawet słońce. Pięknie oświetla soczystą zieleń buków tu rosnących.
Ktoś tu pisał, ze canon łapie świetne barwy. No to albo ja mam chińską podróbę,
albo nie umiem obsługiwać się tym czymś.
Wyślijcie Sprocketa, to Wam nastrzela zdjęć w swoim stylu. Moje nie wyszły.
Wdrapujemy się na Hyrcę (mordęga w tą stronę, dobrze, że krótka), skąd ładnie widać Skrzyczne.
I powoli zmierzamy w stronę Kotarza.
Na Grabowej konsternacja. Ładnie się naprawdę zrobiło. Na pętlę z Orłową nie mamy czasu, choć siły są.
Myślę, czy nie podejść na Malinów, zeby zobaczyć Tatry.
Sprawdzam kamerki....
Dupa.
Nie będzie za dobrze, nie ma co.
Schodzimy więc, Starym Groniem.
Po drodze ładne widoki na Halę Jaworową. To tam, gdzie Strzępek latał nie tak dawno. Ten od Sprocketa.
Następnym razem też pójdę tym grzbietem.
Już zacząłem żałować, że nie poszliśmy na Czupel, ale nagle zaczęło się dość mocno zaczerniać na niedalekim horyzoncie.
To znaczy na Klimczoku.
Skoro my byliśmy tam dwie godzimy temu to burza będzie u nas za kwadrans.
Za plecami też zaczyna się kłębić.
Nie ma jednak tego złego. Nagle udaje mi się wypatrzeć Wielki Krywań.
Po jakimś czasie okazuje się, że ciemny wał chmur podąża niemal równolegle do nas, ale się nie zbliża.
Mamy więc niezły kontrast. Z prawej prawie czarno, z lewej prawie bezchmurnie.
Czarno to może przesadziłem, ale granatowo było na pewno.
O, a tak było po drugiej stronie. Normalnie inny świat.
Strasznie mi się te kopce podobały.
Jak już doszliśmy na Horzelicę (czy cholera wie, co to, bo tabliczka co innego, a mapa też co innego)
to już niewiele zostało do pokazania.
Śnieg na Wielkim Krywaniu?
zejście do Brennej
I ostatnia prosta....
W Brennej po lodzie i do domu. Na krawat dla mnie i mohera dla żony nie starczyło pieniędzy.
Wyszło 25 kilometrów, 9,5 godzimy z popasami, tempem ślimaczym, bo takie sobie założyliśmy.
wsio.
Dobra, dobra...
ja tam swoje wiem, chcieliście koniecznie obejrzeć na żywo transmisję z Watykanu.
Chciałem w Beskid Mały, ale potem skojarzyłem, że na Groniu JP II mogą być korki.
Chciałem na Pilsko, ale prognoza była dupiata.
W Brennej do 14-stej miało być bezchmurnie, więc dowlekliśmy się własnie tam.
Od razu okazało się, że meteorolodzy to ludzie, którzy znają się na swym fachu jak...
do czego by to przyrównać....? Jak sokół na żeglarstwie.
Przed kościołem w Brennej już się rozstawiały stragany, można było po okazyjnej cenie kupić
krawat w ciapki z okazji wniebowzięcia papieża, czy co to tam dziś było.
Były też moherowe berety w różnych kolorach oraz inne kreacje w stylu retrorydzyk.
Bezszlakowo uciekliśmy więc na stok, w kierunku celu, Błatnej.
Widoczność powalała. Widać było nawet Alpy, ale niestety mój aparat ich nie uchwycił.
Na Błatnej odwiedziliśmy schronisko, gdzie wypiłem sobie brackie. Bardzo dobre piwo.
Ceper pewnie mnie potępi, bo nie dość, że tak z rana, to jeszcze w niedzielę... No cóż, jednak wolałem zimny kufelek od teatru.
Dobra, wlazłem na Błatną, to zejść też trzeba. Kolejki nie ma, to trzeba skorzystać z nóg.
Ale co to było za zejście....
Błatna to góra wiatrów. Zwykle tam solidnie powiewa. Pod narty. I pod buty. Ale ładnie tam.
Oczywiście ładniej, gdy słońce świeci.
Mijamy Stołów, a potem - z przełęczy między Stołowem a Trzema Kopcami - odbijamy na stronę Brennej
(jakieś 100 metrów w dół) żeby pokręcić się w okolicach jaskini w Stołowie. Znajdujemy kilka otworów, dwa wąwozy skalne.
Fajne miejsce.
Potem dość uciążliwe podejście na Trzy Kopce, obejście ruin schronu, są też jakieś tam widoki z wyrębów. Widać
na przykład Skrzyczne. Beskid Żywiecki obrażony. Tatry wyparowały.
Mijamy Klimczok, po drodze trafiamy na jakąś nowość, ogród z kamieniami przyniesionymi tu z innych gór.
Są te zwykłe, z Czantorii czy Łomnicy. Ale jest też kamień z Himalajów i z Grojca nad Żywcem.
Oglądamy ów kamień z pokorą i należytym szacunkiem.
Obok stoi buda, oblepiona w środku mapami i widokówkami. Kapitalne miejsce!
Kto spostrzegawczy, ujrzy magiczny napis na poduszce. NIE KRADNIJ!
Pierzynę już zajumali. Widać obcokrajowcy, bo nie zrozumieli napisu.
Tak docieramy do schroniska pod Magurą, krótka pauza i wio - ku Karkoszczonce.
Kto szedł, ten wie. Najpierw jedno mylne miejsce, wąska ścieżka odchodzi od szerokiej drogi, trzeba
w nią wejść, inaczej zejdzie się za nisko.
Potem trawersik. A potem straszne zejście. Kolana płaczą. Jak podatnicy pod biurkiem Złoniemiła.
Na szczęście podatki w niedzielę są tylko w kościołach. A widoki można (póki co)
oglądnąć bez wykupienia dekodera.
Z Karkoszczonki - opuszczamy szlak, który idzie lasem po zachodnim stoku Beskidu. Lepiej się pomęczyć i przejść
grzbietem. Po drodze pomnik ku czci ofiar wojny z ładnym widokiem na Szczyrk.
Naprawdę warto nadrobić te kilkaset metrów drogi.
W międzyczasie pogoda się klaruje. Przebija sie nawet słońce. Pięknie oświetla soczystą zieleń buków tu rosnących.
Ktoś tu pisał, ze canon łapie świetne barwy. No to albo ja mam chińską podróbę,
albo nie umiem obsługiwać się tym czymś.
Wyślijcie Sprocketa, to Wam nastrzela zdjęć w swoim stylu. Moje nie wyszły.
Wdrapujemy się na Hyrcę (mordęga w tą stronę, dobrze, że krótka), skąd ładnie widać Skrzyczne.
I powoli zmierzamy w stronę Kotarza.
Na Grabowej konsternacja. Ładnie się naprawdę zrobiło. Na pętlę z Orłową nie mamy czasu, choć siły są.
Myślę, czy nie podejść na Malinów, zeby zobaczyć Tatry.
Sprawdzam kamerki....
Dupa.
Nie będzie za dobrze, nie ma co.
Schodzimy więc, Starym Groniem.
Po drodze ładne widoki na Halę Jaworową. To tam, gdzie Strzępek latał nie tak dawno. Ten od Sprocketa.
Następnym razem też pójdę tym grzbietem.
Już zacząłem żałować, że nie poszliśmy na Czupel, ale nagle zaczęło się dość mocno zaczerniać na niedalekim horyzoncie.
To znaczy na Klimczoku.
Skoro my byliśmy tam dwie godzimy temu to burza będzie u nas za kwadrans.
Za plecami też zaczyna się kłębić.
Nie ma jednak tego złego. Nagle udaje mi się wypatrzeć Wielki Krywań.
Po jakimś czasie okazuje się, że ciemny wał chmur podąża niemal równolegle do nas, ale się nie zbliża.
Mamy więc niezły kontrast. Z prawej prawie czarno, z lewej prawie bezchmurnie.
Czarno to może przesadziłem, ale granatowo było na pewno.
O, a tak było po drugiej stronie. Normalnie inny świat.
Strasznie mi się te kopce podobały.
Jak już doszliśmy na Horzelicę (czy cholera wie, co to, bo tabliczka co innego, a mapa też co innego)
to już niewiele zostało do pokazania.
Śnieg na Wielkim Krywaniu?
zejście do Brennej
I ostatnia prosta....
W Brennej po lodzie i do domu. Na krawat dla mnie i mohera dla żony nie starczyło pieniędzy.
Wyszło 25 kilometrów, 9,5 godzimy z popasami, tempem ślimaczym, bo takie sobie założyliśmy.
wsio.
Ostatnio zmieniony 2014-04-27, 22:36 przez sokół, łącznie zmieniany 3 razy.
Sokole, gdyby nie "dupa", "dupiata" i "cholera", to relacja całkiem kulturalna. Pogodę miałeś dobrą, więc i widoki nie były najgorsze. Fajny, wiosenny spacerek. Ja się oszczędzam, w tv obejrzałem jedynie "Królewnę Śnieżkę", jej luźną ekranizację. Miałem wyskoczyć na rower, ale deszcz i burze
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
sokół, na ostatnim zdjęciu fajnie widać kontrastujące ze sobą chmury - walka Jakuba z Aniołem
Poza tym to się ciesz, że Wam dupska nie zlało, bo jakbyście szli "od dupy strony" to tak wesoło by nie było.
Poza tym to się ciesz, że Wam dupska nie zlało, bo jakbyście szli "od dupy strony" to tak wesoło by nie było.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Pełna kultura, miło, sympatycznie, turystycznie. Nie cepowo.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
ceper pisze:gdyby nie "dupa", "dupiata" i "cholera"
Gdyby babcia miała wąsy.... No bez przesady.
bton1 pisze:na ostatnim zdjęciu fajnie widać kontrastujące ze sobą chmury
Tam to fajnie widać prześwietlone chmury. No niestety, taka prawda.
bton1 pisze: bo jakbyście szli "od dupy strony" to tak wesoło by nie było
Gdyby nie "dupa" to byłby całkiem kulturalny komentarz.
A tak na poważnie - pewnie byśmy popłynęli. Ale w drugą stronę chadzać nie lubię.
Dobromił pisze:Nie cepowo
Właśnie to chciałem przeczytać.
Wróciłem uduchowiony, a w teatrze nie byłem.
sokół pisze:Wróciłem uduchowiony, a w teatrze nie byłem.
Ja to bym się wybrał na koncert disco - polo. Z ceprem w roli wokalisty.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
sokół pisze:Wszyscy odmówili - jeden zajechany po pracy, dwóch chorych.
Dobrze wiesz ptaszysko, że jeśli tylko dałbym radę, to byśmy się przeciorali po krzokach Małego, choć fakt - Groń JPII wyglądał w niedzielę podobno jak ul. Chyba tylko telebimu zabrkło.
A wracając do relacji. Kolejna w krótkim czasie relacja przy której mnie się morda uśmiechnęła. Tylko te straszne wulgaryzmy. Wstydź się
Ostatnio zmieniony 2014-04-28, 14:30 przez darkheush, łącznie zmieniany 2 razy.
Re: Błatnia
sokół pisze:Kilka dni wcześniej atakowałem do trzech osób o wyjazd. Wszyscy odmówili - jeden zajechany po pracy, dwóch chorych.
Dobra, dobra...
ja tam swoje wiem, chcieliście koniecznie obejrzeć na żywo transmisję z Watykanu.
Następnym razem mnie też możesz atakować .
Ja tam zamiast takiej transmisji wolę wypad w góry . Bardziej święty nie będę, ale przynajmniej zdrowszy
Ostatnio zmieniony 2014-04-29, 06:37 przez maurycy, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
sokół pisze:Widać było nawet Alpy, ale niestety mój aparat ich nie uchwycił.
Trzeba było się odwrócić. Ural był jak na dłoni.
sokół pisze:W Brennej po lodzie
Fajne zakończenie wycieczki. No ale takie rzeczy (po wycieczkach) to już nie na moje lata
sokół pisze:Wyszło 25 kilometrów, 9,5 godzimy z popasami, tempem ślimaczym,
Toś ,,nieco" przedłużył ,,moją" niedawną trasę ale to Wy raczej mieliście ciekawszą pogodę.
Ps. Co do podtytułu - to jest najgorsza relacja:
01052014-beskid-zywiecki-bendoszka-wielka-i-rycerzowa-vt1292.htm
Re: Błatnia
sokół pisze:Kto szedł, ten wie. Najpierw jedno mylne miejsce, wąska ścieżka odchodzi od szerokiej drogi, trzeba
w nią wejść, inaczej zejdzie się za nisko.
Właśnie. Jedna z moich największych wpadek. Zszedłem za nisko i musiałem zapierdzielać stromo pod górę.
Gratuluję wyprawy. Kawał drogi zrobiłeś.
presto pisze:. Jedna z moich największych wpadek. Zszedłem za nisko i musiałem zapierdzielać stromo pod górę.
Pewnie to nie tylko Twoja wpadka. A wystarczyłaby zwykła tyczka ze znakiem, z jakiejś starej gałęzi...
Trafiłem na tą wąską ścieżkę tylko dlatego, że szedłem tamtędy któryś już raz. Za pierwszym razem ciężko się domyśleć, o co chodzi.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
sokół pisze:Po drodze ładne widoki na Halę Jaworową. To tam, gdzie Strzępek latał nie tak dawno. Ten od Sprocketa.
Następnym razem też pójdę tym grzbietem.
hehe... i ostanio znowu latał... spodobało mi się to miejsce bardzo
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 43 gości