Zapraszam na ostatni odcinek
Skoro za góry uważa się wzniesienia powyżej 600 m n.p.m.( tak mnie w szkole uczyli) to GSB powinien zaczynać/kończyć się w okolicy górki Tuł, bo to jest najbardziej na zachód wysunięty górski szczyt. Adrian swoimi relacjami utwierdził mnie w przekonaniu, że warto, więc po prostu musiałam tam zawędrować.
Poniedziałkowy świt zastał nas gdzieś na obrzeżach Ustronia
Auto zaparkowałam na ul. Wesołej w Lesznej G i żwawo ruszyłyśmy za znakami
Po dotarciu do ul.Lipowej opuściłyśmy nawierzchnię utwardzoną i weszłyśmy na miłą dla stóp leśną ścieżkę. Chwilka dosłownie lasem, i zaraz wychodzimy na wspaniałą łąkę. Po prawej stronie widać zabudowania Lesznej, a po lewej
Przed nami
Czemu nie można zatrzymać chwili?
Idziemy sobie dalej wyraźną ścieżką. Nawet zbyt wyraźną, bo w pewnym miejscu okazuje się, że zimowity sprowadziły nas na złą drogę
To na bank dlatego, że nie wierzyłam w ich kwitnienie w dniu 2 września. Przecież to co najmniej o miesiąc za wcześnie!
Ale nie ma tego złego… idziemy sobie fajną polanką i o 8.00 zdobywamy Tuł bez zadyszki! No! Teraz mogę powiedzieć, że GSB mam zaliczony
Po bardzo krótkiej sesji foto wracamy na skraj lasu, by skonsumować śniadanie, tym razem z widokiem
No cóż. W krótkich słowach: jest rewelacyjnie. Nawet gdybym teraz już musiała wracać do auta, to i tak bym była wielce usatysfakcjonowana. Cały ewentualny ciąg dalszy to dodatkowy bonus od losu
No to idziemy po ten bonus: kierunek+- Przełęcz pod Tułem. Tam spotykamy znaki zielonego szlaku i jeszcze jakiegoś rowerowego. Ulica Podlesie jest akurat w remoncie: wylewają śmierdzący asfalt. Idziemy więc sobie trochę rowem, trochę rżyskiem, czasem uda się środkiem ulicy. Na szczęście my za chwilę skręcamy w prawo zostawiając smród i rumor za sobą. Na mapie zaznaczone jest źródełko, i jest ono faktycznie i jest konkretne! Woda leci solidnie, a nie ledwo ciurka, można zapełnić flaszki w ciągu chwili, a nie w godzinę. Spotykam tam tankującego 5-litrowe bańki mieszkańca Goleszowa. Pogawędziliśmy dłuższą chwilę i dowiedziałam się, że na polanie Budzin mają budować jakieś wypasione SPA. Kurde, szkoda tego miejsca.
Pożegnaliśmy się życząc sobie nawzajem dobrych wrażeń. Pan został przy źródełku, bo miał jeszcze z 5 kanistrów, a my poczłapałyśmy dalej aż do granicy. Ostrý vrch jest zapisany na liście celów, więc opuszczamy szeroką drogę na rzecz wąskiej ścieżki wzdłuż słupków granicznych. Początek nie zapowiadał niczego strasznego. No bo że komary, to w zaroślach norma. Ale im dalej, tym coraz bardziej o kurde blaszka;)
Ja spocona, więc te latające wampiry wręcz się przyklejają. Co kawałek musimy robić obejście – bo zwalone wielkie drzewa. Sama nie wiem, czy idziemy wyznakowaną ścieżką, czy my ją dopiero wydeptujemy. W niektórych miejscach przydatna by była maczeta.
W pewnym momencie dróżka staje dęba. Nazwa: Ostry zobowiązuje
O Losie, czy ja dam radę? No z drugiej strony, kto jak nie ja. Co kilka kroków odwracam się i widzę
Jakoś wpełzłam. Jedyne, na co miałam siłę po zrzuceniu plecaka, to dać wodę psicy. Sama usiadłam, oparłam się o drzewo i tak trwałam. Naładowawszy bateryjki, ze strachem w oczach i myślami w stylu: jak zejście będzie też takie strome, to ja chyba zjadę na tyłku- ruszyłyśmy dalej. Na szczęście od tej strony było łagodnie
Idąc dalej wzdłuż granicznych słupków w parę chwil dotarłyśmy do czerwonego szlaku a nim do polany, która na mapie jest opisana: Pod Małym Ostrym. Jest tam nieprzeciętne szlakowe drzewo
Dalsza droga to już po płaskim, za to za kratkami. Albo pomiędzy kratami. W każdym razie szlak wrażenie robi
Skończył się płot, zaczęły się zwalone drzewa, ale tym razem obejść było łatwo.
Gdzieś po prawej stronie prześwitują łąki, słychać dzwonki-gdybam sobie, że pewnie jakieś owce tam mają pastwisko. Nie musiałam długo gdybać, bo Rawka wciągnęła mnie gwałtownie pomiędzy ostre krzaki tarniny, a tam kozy! No czy ja naprawdę muszę zawsze wracać do domu i wyglądać jak po bitwie … Nogi od wczoraj, dziś całe ręce …
Idziemy i tłumaczę psicy jak krowie na rowie, że koza to nie koleżanka do ganiania i że jej zachowanie jest karygodne, i nie zorientowałam się w porę, że nie jesteśmy same. Otóż przy ogniskowym kręgu siedzi sobie Rumcajs
No serio:
foto z netuBrzuchaty gość w kapeluszu z czarną brodą. Tylko koszulkę miał czerwoną a nie białą. Z przepraszającym uśmiechem coś mamroczę z „dzień dobry” w roli głównej, a on mi po czesku coś odpowiada. Ledwo się powstrzymałam by nie spytać czy jest z Rzaholeckiego Lasu
Rozejrzałam się wokół
i powędrowałyśmy już ze świadomością, że to finisz beskidzkiej przygody, do Lesznej.
https://pl.mapy.cz/s/lusobukuneNo i sprint do domu.
Niniejszym serdecznie dziękuję tym wszystkim, którzy moje mniemanie o Beskidzie Śląskim nawrócili na właściwe tory
Życzę Wam wszystkiego najlepszego, najturystyczniejszego na 2025 rok, co będzie również z korzyścią dla mnie, bo jesteście wielką inspiracją, czego dowodem jest m.in. powyższa relacja
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).