Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Bo to przecież Jaworzno: Park Gródek = Malediwy, Chorwacja też może być
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
W pierwszy weekend po głównym urlopie oddaliśmy się nietypowej formie wypoczynku - lenistwu. Znajomi zaprosili nas do swojego domku w górach.
Tzn. domek ze zdjęcia powyżej nie należy do znajomych, tylko tylko do sąsiadów. To prywatny dom, zbudowany w stylu zamku, ogrodzony fosą, ze zwodzonymi mostami. Robi wrażenie. Domek znajomych jest bardziej normalny - też fajny
Przyjechaliśmy w piątek wieczorem. Zaczęliśmy od ogniska. Miało być po piwku, było co innego.
Ambicji turystycznych nie mieliśmy żadnych. W sobotę mały spacerek z psami po lesie.
Wieża na Brzance.
Widok, kawałek Tatr się załapał.
Wieczorem ponownie ognisko, więc drugiego dnia też tylko mały spacer.
Odwiedziliśmy klasztor.
Próbowaliśmy trochę nawiązać do rumuńskiego chodzenia, ale niestety rozczarowanie, u nas nie ma kłującej roślinności i to już nie to samo.
Znajomy ma pszczoły i Ukochana miała okazję pobawić się w pszczelarza.
Weekend był obrzydliwie przyjemny i kompletnie bezproduktywny
Tzn. domek ze zdjęcia powyżej nie należy do znajomych, tylko tylko do sąsiadów. To prywatny dom, zbudowany w stylu zamku, ogrodzony fosą, ze zwodzonymi mostami. Robi wrażenie. Domek znajomych jest bardziej normalny - też fajny
Przyjechaliśmy w piątek wieczorem. Zaczęliśmy od ogniska. Miało być po piwku, było co innego.
Ambicji turystycznych nie mieliśmy żadnych. W sobotę mały spacerek z psami po lesie.
Wieża na Brzance.
Widok, kawałek Tatr się załapał.
Wieczorem ponownie ognisko, więc drugiego dnia też tylko mały spacer.
Odwiedziliśmy klasztor.
Próbowaliśmy trochę nawiązać do rumuńskiego chodzenia, ale niestety rozczarowanie, u nas nie ma kłującej roślinności i to już nie to samo.
Znajomy ma pszczoły i Ukochana miała okazję pobawić się w pszczelarza.
Weekend był obrzydliwie przyjemny i kompletnie bezproduktywny
Ostatnio zmieniony 2023-07-14, 18:48 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Jesteśmy starzy i leniwi, więc w upalną niedzielę idziemy sobie nad wodę trasą autorską, którą wymyśliłem w kilka minut. Zaczynamy od lekkiego chaszczowania, niestety ktoś wykosił pokrzywy i nie było hardcoru.
Potem sprawdzamy czy z godnie z obietnicą rządu autostrady są darmowe. Nikt nie chciał od nas pieniędzy. Niech żyje nam Naczelnik Państwa!
Szliśmy też tunelem dla zwierząt.
Paradoks Zbiornika Dziećkowice polega na tym, że oficjalnie jest tu: budowla hydrologiczna, zakaz wstępu, zakaz wędkowania i zakaz kąpieli. I tak jest od lat, kiedy byłem mały i przyjeżdżałem tu na motorynce, to wszystkie te zakazy już były.
Fajną roślinnością porosła ta budowla hydrologiczna.
Odeszliśmy trochę na bok, do lasku gdzie mniej ludzi i oddaliśmy się uciechom plażowania i kąpieli.
Przypłynęły nawet łabądki.
Jeden coś chciał ode mnie.
Inne chciały coś od Ukochanej.
Ogólnie fajnie tam jest, gdyby nie śmieci. Ponieważ wszyscy plażują tam na dziko, okolica trochę tonie w śmieciach. Wiadomo - puste puszki i opakowania po czipsach ważą najwięcej
Potem sprawdzamy czy z godnie z obietnicą rządu autostrady są darmowe. Nikt nie chciał od nas pieniędzy. Niech żyje nam Naczelnik Państwa!
Szliśmy też tunelem dla zwierząt.
Paradoks Zbiornika Dziećkowice polega na tym, że oficjalnie jest tu: budowla hydrologiczna, zakaz wstępu, zakaz wędkowania i zakaz kąpieli. I tak jest od lat, kiedy byłem mały i przyjeżdżałem tu na motorynce, to wszystkie te zakazy już były.
Fajną roślinnością porosła ta budowla hydrologiczna.
Odeszliśmy trochę na bok, do lasku gdzie mniej ludzi i oddaliśmy się uciechom plażowania i kąpieli.
Przypłynęły nawet łabądki.
Jeden coś chciał ode mnie.
Inne chciały coś od Ukochanej.
Ogólnie fajnie tam jest, gdyby nie śmieci. Ponieważ wszyscy plażują tam na dziko, okolica trochę tonie w śmieciach. Wiadomo - puste puszki i opakowania po czipsach ważą najwięcej
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Do ludzi nie. Na Tobiego się stroszyły.
Na gołą babę w krzakach jeszcze nie wpadłem. Widocznie nie jest ich wcale tak wiele.
Na gołą babę w krzakach jeszcze nie wpadłem. Widocznie nie jest ich wcale tak wiele.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Weekend ze średnią i nie do końca pewną pogodą spędziliśmy aktywnie i przyjemnie.
Sobotnia wycieczka w niedalekie okolice. Spacer z Krzeszowic do Miękini Drogą Tęczyńską... i tu lekkie zdziwienie, bo fajna polna droga jest własnie przerabiana w szeroką drogę asfaltową, z rowami po bokach, latarniami, chodnikiem i ścieżką rowerową i to na całej swej długości. No cóż, kraj się rozwija.
Przyszło lato, trwają żniwa. Lubię zapach dojrzałych zbóż.
Kamieniołomy w Miękini.
Tobi ćwiczy. Byłem pewny, że spadnie. Myliłem się, dał radę w obie strony.
Krzeszowicki park wygląda na zadbany.
W odróżnieniu od Pałacu Potockich, gdzie teren jest opisany jako prywatny.
Natomiast niedzielny spacer zrobiliśmy sobie po Jaworznie. Był jeszcze kawałek miasta, gdzie nie eksplorowałem po swojemu okolicy. Okolice wokół elektrowni, teoretycznie obszary przemysłowe i poprzemysłowe. Mało interesujące. Pomysł na wycieczkę podsunął mi filmik jaki oglądałem na YT rano, o Izerze, a dokładnie o tym, że niewiele się dzieje w temacie.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Dużo lasów i tras rowerowych. Całkiem sporo ludzi, na rowerach, spacerujących z pieskami, wędkarzy.
W starych pokopalnianych osadnikach. Są stawy teraz rybne.
Obchodzimy je dookoła, trafiamy na jeden z ciekawym odcieniem wody. Dziwne, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Napotkany mężczyzna, który zażywa kąpieli słonecznych (a po wyglądzie rzekłbym, że zażywa codziennie) sam zagaduje i opowiada o opadającym poziomie wody, zarastaniu, coraz mniejszej ilości ryb i ptaków wodnych, natomiast co do koloru - nie widzi nic dziwnego i mówi, że zawsze taki był.
Wygląda jak rdza.
Tobi pije tą wodę i chętnie w niej pływa. Chyba jest ok.
W zasadzie tylko jeden staw jest taki rdzawy (najbliższy elektrowni). Pozostałe są normalne. Fajnie wyglądają. Spotykamy nawet ptaki wyglądające na czaple, czy coś w tym stylu.
Idziemy dalej, coraz bardziej dzikimi ścieżkami. Zbliżamy się do terenów, planowanej fabryki Izery.
Teren z wyciętym lasem jest ogromny. Otoczony dookoła tablicami o zakazie wstępu. Każda droga zamknięta szlabanem z kamerami typu fotopułapka. Ukochana początkowo nawet nie chciała tam wchodzić, a ja jakoś nie zrobiłem zdjęć tych instalacji, bo nie chciałem prowokować kogoś, kto te monitoringi być może ogląda. Weszliśmy, połaziliśmy. Nikt się nie zjawił.
Wycinka była jakoś w lutym, błyskawiczna, w parę tygodni wszystko zniknęło. Maszyny pracowały nawet po ciemku, świecąc światłami jak w jakiejś apokaliptycznej wizji, a ciężarówki załadowane drewnem sunęły w długich konwojach. Teraz na tym obszarze nie ma już nikogo, żadnych maszyn, ludzi, nic. Trochę drewna zostało, nie wiadomo dlaczego tego nie wywieziono. Na poprzednim zdjęciu widać też mały fragment lasu, który też się ostał, jak wyspa. Przygnębiający widok.
Na powrocie wyjaśniła się częściowo zagadka rdzawej wody. Rdzawa rzeczka ma swoje źródło w tym właśnie miejscu. Wypływa z betonowego bunkra, a w środku słychać jakby pracę pomp. Próbowałem poczytać o tym w necie. Rzeczka nazywa się żeleźnica.
Bardzo interesujący ten dzisiejszy spacer. Ciekawe jaka będzie przyszłość tych terenów. Czy faktycznie powstanie tutaj fabryka samochodów elektrycznych? Pożyjemy, zobaczymy.
Sobotnia wycieczka w niedalekie okolice. Spacer z Krzeszowic do Miękini Drogą Tęczyńską... i tu lekkie zdziwienie, bo fajna polna droga jest własnie przerabiana w szeroką drogę asfaltową, z rowami po bokach, latarniami, chodnikiem i ścieżką rowerową i to na całej swej długości. No cóż, kraj się rozwija.
Przyszło lato, trwają żniwa. Lubię zapach dojrzałych zbóż.
Kamieniołomy w Miękini.
Tobi ćwiczy. Byłem pewny, że spadnie. Myliłem się, dał radę w obie strony.
Krzeszowicki park wygląda na zadbany.
W odróżnieniu od Pałacu Potockich, gdzie teren jest opisany jako prywatny.
Natomiast niedzielny spacer zrobiliśmy sobie po Jaworznie. Był jeszcze kawałek miasta, gdzie nie eksplorowałem po swojemu okolicy. Okolice wokół elektrowni, teoretycznie obszary przemysłowe i poprzemysłowe. Mało interesujące. Pomysł na wycieczkę podsunął mi filmik jaki oglądałem na YT rano, o Izerze, a dokładnie o tym, że niewiele się dzieje w temacie.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Dużo lasów i tras rowerowych. Całkiem sporo ludzi, na rowerach, spacerujących z pieskami, wędkarzy.
W starych pokopalnianych osadnikach. Są stawy teraz rybne.
Obchodzimy je dookoła, trafiamy na jeden z ciekawym odcieniem wody. Dziwne, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Napotkany mężczyzna, który zażywa kąpieli słonecznych (a po wyglądzie rzekłbym, że zażywa codziennie) sam zagaduje i opowiada o opadającym poziomie wody, zarastaniu, coraz mniejszej ilości ryb i ptaków wodnych, natomiast co do koloru - nie widzi nic dziwnego i mówi, że zawsze taki był.
Wygląda jak rdza.
Tobi pije tą wodę i chętnie w niej pływa. Chyba jest ok.
W zasadzie tylko jeden staw jest taki rdzawy (najbliższy elektrowni). Pozostałe są normalne. Fajnie wyglądają. Spotykamy nawet ptaki wyglądające na czaple, czy coś w tym stylu.
Idziemy dalej, coraz bardziej dzikimi ścieżkami. Zbliżamy się do terenów, planowanej fabryki Izery.
Teren z wyciętym lasem jest ogromny. Otoczony dookoła tablicami o zakazie wstępu. Każda droga zamknięta szlabanem z kamerami typu fotopułapka. Ukochana początkowo nawet nie chciała tam wchodzić, a ja jakoś nie zrobiłem zdjęć tych instalacji, bo nie chciałem prowokować kogoś, kto te monitoringi być może ogląda. Weszliśmy, połaziliśmy. Nikt się nie zjawił.
Wycinka była jakoś w lutym, błyskawiczna, w parę tygodni wszystko zniknęło. Maszyny pracowały nawet po ciemku, świecąc światłami jak w jakiejś apokaliptycznej wizji, a ciężarówki załadowane drewnem sunęły w długich konwojach. Teraz na tym obszarze nie ma już nikogo, żadnych maszyn, ludzi, nic. Trochę drewna zostało, nie wiadomo dlaczego tego nie wywieziono. Na poprzednim zdjęciu widać też mały fragment lasu, który też się ostał, jak wyspa. Przygnębiający widok.
Na powrocie wyjaśniła się częściowo zagadka rdzawej wody. Rdzawa rzeczka ma swoje źródło w tym właśnie miejscu. Wypływa z betonowego bunkra, a w środku słychać jakby pracę pomp. Próbowałem poczytać o tym w necie. Rzeczka nazywa się żeleźnica.
Ciek niemalże w całości jest zasilany przez wodę pompowaną z byłej kopalni Jan Kanty. Tak było już w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku, kiedy ta okolica uległa przekształceniu w związku z działalnością kopalń Niedzielisk. Pisał o tym Stanisław Marczykiewicz, także Jan Polaczek opisując w 1914 roku jaworznickie cieki. Żeleźnica jest rzeką, dopływem Przemszy, sączy się z wolna z pokładów węgla kopalnego i rud żelaznych.
Bardzo interesujący ten dzisiejszy spacer. Ciekawe jaka będzie przyszłość tych terenów. Czy faktycznie powstanie tutaj fabryka samochodów elektrycznych? Pożyjemy, zobaczymy.
Ostatnio zmieniony 2023-07-23, 22:21 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:.......tu lekkie zdziwienie, bo fajna polna droga jest własnie przerabiana w szeroką drogę asfaltową, z rowami po bokach, latarniami, chodnikiem i ścieżką rowerową i to na całej swej długości. No cóż, kraj się rozwija.
Mam w pobliżu domu taką właśnie drogę, przez pola, z widokami dookoła i ciągle się obawiam, że ją wyasfaltują.
Jedyny plus taki, że działki są mocno rozdrobnione i nie wszyscy się godzą na oddanie kawałka swojej ziemi.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Od połowy lipca pogoda się popsuła, początek sierpnia był wręcz tragiczny. Na długi weekend się wypogodziło. W sobotę po południu mamy imprezę, ale na wycieczkę trzeba jechać. Wytypowałem Beskid Wyspowy, tereny łąkowe. Zaczynamy wcześnie rano w Łętowym i idziemy na Janie.
Łąki zaczynają się szybko. Najpierw jeden bezimienny pagórek.
A potem Janie.
Trafiamy na kanie. Były następnego dnia na śniadanie
Kolejny pagórek, za dolinką - Bucznik.
Ukochana na tle Lubogoszcza.
Bucznik przed nami.
Następnie przechodzimy Dolinę Mszanki i wychodzimy na drugą stronę na Kocią Górkę.
Łąkowy krajobraz towarzyszy nam cały czas. Podejścia są niewielkie, dno doliny na ok 450 m. a pagórki mają ok 600 m.
Grzbiet w stronę Witowa.
Ten grzbiet już znam. Łagodny, spokojny, w widokami we wszystkie strony na główne szczyty Beskidu Wyspowego. (np. tutaj Cwilin)
Jesteśmy na Witowie (720 m.) - najwyższy punkt wycieczki. Widok na południe. Tam mnie jeszcze nie było, tam idziemy.
Tam są dopiero łąki! W tle Gorce.
Rozległe jak na Słowacji.
Można było jeszcze dalej kontynuować na południe, ale chcemy wcześniej wrócić do domu. Zakręcamy więc z powrotem do doliny Mszanki.
Po przeciwnej stronie jeszcze swa boczne grzbiety do przejścia.
Tu już jest zabudowa, ale rzadka i ładnie komponująca się z otoczeniem.
Taka to była wycieczka. Całkowicie pozaszlakowa. Całkowicie łąkowa. Opalenizna z początku lipca już ustąpiła i spaliło mnie na raczka, jak na początku sezonu
Łąki zaczynają się szybko. Najpierw jeden bezimienny pagórek.
A potem Janie.
Trafiamy na kanie. Były następnego dnia na śniadanie
Kolejny pagórek, za dolinką - Bucznik.
Ukochana na tle Lubogoszcza.
Bucznik przed nami.
Następnie przechodzimy Dolinę Mszanki i wychodzimy na drugą stronę na Kocią Górkę.
Łąkowy krajobraz towarzyszy nam cały czas. Podejścia są niewielkie, dno doliny na ok 450 m. a pagórki mają ok 600 m.
Grzbiet w stronę Witowa.
Ten grzbiet już znam. Łagodny, spokojny, w widokami we wszystkie strony na główne szczyty Beskidu Wyspowego. (np. tutaj Cwilin)
Jesteśmy na Witowie (720 m.) - najwyższy punkt wycieczki. Widok na południe. Tam mnie jeszcze nie było, tam idziemy.
Tam są dopiero łąki! W tle Gorce.
Rozległe jak na Słowacji.
Można było jeszcze dalej kontynuować na południe, ale chcemy wcześniej wrócić do domu. Zakręcamy więc z powrotem do doliny Mszanki.
Po przeciwnej stronie jeszcze swa boczne grzbiety do przejścia.
Tu już jest zabudowa, ale rzadka i ładnie komponująca się z otoczeniem.
Taka to była wycieczka. Całkowicie pozaszlakowa. Całkowicie łąkowa. Opalenizna z początku lipca już ustąpiła i spaliło mnie na raczka, jak na początku sezonu
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości