Kolejna niedziela na szlaku, kolejna niedziela w składzie Cieszyn - Kraków
Tym razem punktem zapalnym jest stary szpital w Stalowniku ...
Seba przyłącza się do propozycji, ponieważ nigdy wcześniej nie był na Magurce Wilkowickiej, ale wie że podejścia Beskidu Małego bywają zdradliwe i jest przygotowany psychicznie i fizycznie
Zaczynamy od kręcenia się wokół starego szpitala, wielka konstrukcja ogołocona do żywego betonu stoi wklejona w zielony krajobraz u stóp Łysej Góry.
Specjalistyczny Szpital Miejski w "Stalowniku" zakończył swój żywot w 2001 roku.
Po oględzinach rezygnujemy z wchodzenia do środka i ruszamy z powrotem na szlak.
W górach chodzi się często pod górę, więc nie pozostało nam nic innego jak wdrapać się na górę
przyroda ma się dobrze, żyje
kręcimy sie jak to ja zazwyczaj w okolicy komina
a komin jest solidny !
Seba gotowy do wojny, nastrój bojowy !
chmury i słońce przetaczają się nad lasem
raz dwa, raz dwa
Sporo polan które aż wrzeszczą wiosną, świerszcz szaleją grając swoją rzewną melodię, słońce nam przyświeca i nie ma mowy o burzy i deszczu, które usilnie pokazywały większość internetowych prognoz ...
Chata pod Magurką mocno oblegana dużo ludzi z dziećmi, czuć zapach pieczonej kiełbaski, sielanka.
Za płotem konie biegają radośnie, pewnie też się cieszą że jest ciepło i nie pada
Dwa kroki dalej wyłania się cel naszej wędrówki, schronisko !
Ludzi wokół nawet sporo, zachodzimy do środka, zamawiamy Kofole i zapiekankę, niestety zapiekanka już przestała być tą którą pamiętam z przed kilku lat, no cóż wszystko się zmienia.
Robi się spory ruch i gwar, postanawiamy się przenieść na zewnątrz i tam urządzić sobie leżing
Tak wygląda zadowolony turysta
Mamy jeszcze w planie zajrzeć pod ruiny schroniska z nadzieją na jakieś widoki ... z widokami słabo, ale za to chłopki z kamyczków stoją w ilości sporej.
Wracamy.
Idziemy aż do rozejścia szlaków na Rogaczu, wchodzimy w las.
Słychać gwar szkolnej wycieczki, to znak że jesteśmy blisko chaty Rogacz.
Pytanie czy mini sklepiku będzie otwarty ?
Jest otwarte !
Kupujemy zimny napój i zasiadamy na ławkach, pod stolikami pląta się jakiś piesek, kulturalnie dzielę się z nim kawałkiem posiłku, grzecznie i delikatnie łapie zębami i odchodzi.
A My siedzimy, nic sie nie dzieje, nuda ... siedzimy ...
Podziwiamy widoki na Beskid Śląski.
Pora ruszać w dół, za nami rusza wycieczka, przepuszczamy ich i dalej spokojnie kontynuujemy zejście, schodzimy ze szlaku i skracamy zejście, na koniec chłodzenie w potoku i docieramy na parking.
Tak wygląda zadowolony turysta
Nic się nie zmarnuje
Idzie dzieciarnia
zimna woda dla ochłody
Było sympatycznie, jak zawsze
Taka to była wycieczka.
