Kącik kulinarny
Kącik kulinarny
Rozmowy o jedzeniu, gotowaniu, tym dobre a co niesmaczne, o tym co sami ugotowaliśmy albo też kupiliśmy gotowe. Smacznego!
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
U nas duszonki a właściwie dymfok to taki przekładaniec kapusta, boczek, ziemniaki, przyprawy, zioła, możesz dołożyć marchewkę, cebulę, kiełbasę, pomidory, wedle uznania. Robi się to w kociołku.
Nie wiem jak u Piotrka
Nie wiem jak u Piotrka
Ostatnio zmieniony 2022-05-07, 21:11 przez Izabela, łącznie zmieniany 4 razy.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
U nas nie daje się kapusty, a poza tym to samo
Popija się koniecznie wódeczką.
Popija się koniecznie wódeczką.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Izabela pisze:.... to taki przekładaniec kapusta, boczek, ziemniaki, przyprawy, zioła, możesz dołożyć marchewkę, cebulę, kiełbasę, pomidory, wedle uznania. Robi się to w kociołku.
Nie wiem jak u Piotrka
Dokładnie tak samo .
U mnie jeszcze liśćmi z kapusty wykłada się również całość kotła i przykrywa wszystko od góry. I te liście też są niesamowite w smaku.
Całość jeżeli jest robiona odpowiednio długo jest niesamowita w smaku. A na drugi dzień, po podgrzaniu - poezja .
Można też, mając większy kociołek, włożyć do całości np. udka z kurczaka lub jakieś inne, większe kawałki mięcha.
Mogło by się wydawać, że można to samo zrobić w piekarniku ale na ogniu jednak jest to zupełnie inna jakość.
Kto nie robił - do boju
Jakoś aż tak za tą potrawą nie przepadam, ale jak jadałem to zawsze obłożony kociołek był kapustą.
Ale w temacie duszonek i wódki, to pamiętam jak robiliśmy imprezę w domkach nad Pogorią, i na widok gitary u nas, dostaliśmy zaproszenie na właśnie duszonki, a po chwili dostaliśmy poczęstunek w plastikowym kubku, smirnoffa (tfu). Koniec końców, mało z imprezy pamiętam
Ale w temacie duszonek i wódki, to pamiętam jak robiliśmy imprezę w domkach nad Pogorią, i na widok gitary u nas, dostaliśmy zaproszenie na właśnie duszonki, a po chwili dostaliśmy poczęstunek w plastikowym kubku, smirnoffa (tfu). Koniec końców, mało z imprezy pamiętam
Musi tak być, chodzi o to, że jak przypalisz, to spalenizna pójdzie w kapustę , a nie w całą potrawę. Też uwielbiam. Na Jurze Krakowsko- Częst. spotkałem się z tym, że dodawali do kociołka 1 małego buraka. Polecam i tą wersję 😁laynn pisze:Jakoś aż tak za tą potrawą nie przepadam, ale jak jadałem to zawsze obłożony kociołek był kapustą.
D
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Fakt, używa się kapusty, liść na dno i na górę. Własnie w celu ochrony przed przypaleniem. Przed zbyt dużym przypaleniem, bo trochę przypalone musi być. Wygrzebywanie resztek z garnka to zaszczyt dla najwytrwalszych imprezowiczów
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Opowiastka z przeszłości. Koleżanka miała dwadzieścia kilka lat, wprowadziła się do swojego mieszkania i zaczynała przygodę z samodzielnością, w tym samodzielnym gotowaniem. Koniec z bazowaniem na mamusi.
Tak się złożyło, że akurat mamusia zaniemogła, jakaś grypa czy przeziębienie, coś w tym stylu. Koleżanka wymyśliła sobie, że zabłyśnie u mamusi i na tę jej grypę ugotuje jej prawdziwy rosół z kury. Kupiła kurę, włoszczyznę, gotowała pieczołowicie wg przepisu, doprawiła też wg przepisu, rosół sobie pyrkał tyle ile było trzeba. Na koniec przepisu było napisane, że rosół trzeba odcedzić, więc koleżanka wstawiła durszlak do zlewu i... odcedziła. I tyle było po rosole.
Tak się złożyło, że akurat mamusia zaniemogła, jakaś grypa czy przeziębienie, coś w tym stylu. Koleżanka wymyśliła sobie, że zabłyśnie u mamusi i na tę jej grypę ugotuje jej prawdziwy rosół z kury. Kupiła kurę, włoszczyznę, gotowała pieczołowicie wg przepisu, doprawiła też wg przepisu, rosół sobie pyrkał tyle ile było trzeba. Na koniec przepisu było napisane, że rosół trzeba odcedzić, więc koleżanka wstawiła durszlak do zlewu i... odcedziła. I tyle było po rosole.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Sebastian pisze:Opowiastka z przeszłości. Koleżanka miała dwadzieścia kilka lat, wprowadziła się do swojego mieszkania i zaczynała przygodę z samodzielnością, w tym samodzielnym gotowaniem. Koniec z bazowaniem na mamusi.
Tak się złożyło, że akurat mamusia zaniemogła, jakaś grypa czy przeziębienie, coś w tym stylu. Koleżanka wymyśliła sobie, że zabłyśnie u mamusi i na tę jej grypę ugotuje jej prawdziwy rosół z kury. Kupiła kurę, włoszczyznę, gotowała pieczołowicie wg przepisu, doprawiła też wg przepisu, rosół sobie pyrkał tyle ile było trzeba. Na koniec przepisu było napisane, że rosół trzeba odcedzić, więc koleżanka wstawiła durszlak do zlewu i... odcedziła. I tyle było po rosole.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości