Dziękuję bardzo za kolejny zlot! Szczególnie organizatorom
Mirkowi i
Adrianowi!
Po raz drugi uczestniczyłem w takim wydarzeniu i znów było bardzo udane. Miło było więc spotkać ponownie twarze ze zlotu na Potrójnej (4 lata temu) i poznać kilka nowych osób, które dotąd znałem tylko wirtualnie jak np.
Adrian, Iza czy
Sebastian. Po raz kolejny byłem najmłodszy na zlocie, ale ja już do tego przyzwyczajony w środowisku górskim
choć tym razem miałem prawie rówieśnika starszego o kilka miesięcy -
Coldmana
Dopisała frekwencja, dopisało towarzystwo, świetne rozmowy, świetny wieczór, który ja zakończyłem kładąc się około 2:30 do łóżka, by po 6 wyjść na wschód słońca na Cieślar, i potem wspólne zejście drugiego dnia przez Soszów do Wisły.
Dopisała pogoda, była wręcz idealna, dużo śniegu, słoneczko, coś czego tej zimy trochę mi brakuje, pierwszego dnia wędrując (trasą zaproponowaną przez
sokoła, który niestety nie mógł się pojawić) z Goleszowa przez Tuł i Czantorię miałem ładne panoramy. Drugiego mimo bardzo silnego wiatru mieliśmy piękny wschód słońca z graniami Tatr, to taka wisieńka na torcie zlotu. Tak, co prawda w Tatrach bardzo dawno mnie już tam nie było, i średnio lubię tam jeździć, ale bardzo lubię na nie patrzeć z daleka
)
Dziękuję
Wioli za długie rozmowy o tym i tamtym i pożyczanie kijka by przejść odcinki zalodzone drugiego dnia
Renacie za kilka zdjęć mojej osoby.
Sebastianowi za podrzucenie do Skoczowa autem.
Dalej podróż powrotną do domu miałem ciekawą:
Wszystko zaczęło się przez korki w Wiśle i opóźnienia komunikacji zastępczej, a w konsekwencji pociągu, który odjechał 40 min później. Potem jeszcze stanął gdzieś po drodze i mimo, że gadałem z konduktorką nie było szans by przytrzymać pośpiecha w Katowicach tak długo. W Kato znalazłem więc następny do Opola... oczywiście też się spóźnił i był strasznie zatłoczony. Najpierw stałem w przejściach między wagonami, potem musiałem przeciskać się przez ten tłum z plecakiem w poszukiwaniu konduktora żeby mi przytrzymał pociąg w Opolu na Nysę. W końcu znalazłem, załatwiłem z nim co chciałem, przesiadłem się w Opolu dotarłem do Nysy. Stąd do domu zawiózł mnie już ojciec. Tak więc zamiast po 20 w domu byłem po 22. ale było warto!
Widzę wpadło już kilka relacji, więc i ja Wam coś zostawię, taką mini zajawkę.
Jak wiecie u mnie z relacjami jest tak, że powstają kilka miesięcy później... więc od razu na pełną nie liczcie
Wziąłem się już za zdjęcia, z całego wypadu mam ich około 600, postaram się wyrobić z tym i relacją do końca lutego, ale nie obiecuję.
a tymczasem coś grupowego i widzę, że jestem pierwszy z tym zdjęciem: