Pożółkły Beskid Mały.
Pożółkły Beskid Mały.
Ileż razy można mijać szczyty, wzniesienia i nie wejść na szlak? No cóż ja w lipcu kilkakrotnie mijałem Skrzyczne, spoglądające na stoki Beskidu Małego, wjeżdżając w doliny Beskidy Żywieckiego, poza kilkoma spacerami w las, kończyły się na podziwianiu gór z daleka...
Upał dodatkowo zniechęcał do wysiłku wędrowania, jednak gdy w na początku sierpnia, lekkie ochłodzenie zgrało się z wolnym dniem od pracy w tygodniu, postanowiłem, że koniec lenistwa.
Po wyłączeniu budzika o 4tej, jednak to lenistwo zaczęło szeptać, zostań w łóżku, śpij dalej...
Odepchnąłem te myśli i równo z wschodem podążałem na początek szlaku.
Jednak zamiast podziwiać za oknem zabarwiony na róż wstający dzień, oglądałem niebo pełne chmur. Liczyłem, iż mijając przełęcz po drugiej stronie będzie lepiej...a tu klops. Tu chmury zeszły na ziemie.
Trudno, zarzucam plecak na plecy, aparat na szyję i ruszam zielonym szlakiem.:
Mijając kapliczkę, powoli w zaduchu, krok za krokiem nabieram wysokość.
Jak patrzę teraz na to zdjęcie, to mi się kojarzą te niektóre kapliczki z jakimiś dzikimi krajami...
Dochodzę do kawałka asfaltu, by po kilku krokach widzieć ścieżkę do leżącej niedaleko szlaku pierwszej atrakcji. To Zamczysko, czyli wąwóz ze ścianami skalnymi, oraz kilkoma jaskiniami:
Całość porośnięta lasem bukowym przy tej mgle robi mroczne wrażenie...
Więc po chwili ruszam dalej, licząc, że to słońce, gdzieś tam nad drzewami jednak przegoni chmury, przegoni mgły:
Nie jest źle, ta mgła oddziałuje na zmysły...wyobrażam sobie, że w około są dużo wyższe szczyty, które lada chwila się wyłonią...jednak trzeba zejść z obłoków i uważać, by nie wejść w kałuże na ścieżce
Jednak takie widoki powodują u mnie wspomnienia z dzieciństwa, kiedy w góry jechało się z rodzicami, niezależnie od pogody a korzystając z urlopu rodziców:
Skoro nie ma szans na widoki (mgła, oraz las), to wyciągam zapomniany przeze mnie obiektyw i...zaczynam uwieczniać w nim babie lato, które nawiedziło Mały Beskid:
I tak idąc sobie z własnymi myślami, co chwila uwieczniając klimatyczny zakręt, jarzębinę pokrytą rosą z mgły powoli mijam kolejne metry szlaku, pośród pięknie pachnącego lasu. Tak pachnie mokry jesienny las!
Mijam kolejne kapliczki, powieszone w kilku miejscach Nowy Testament, oraz, hmm, kapliczkę?
Słońce gra ze mną w chowanego, kiedy już liczę, że jest po mgle, ono znów się nią otula, ale to ma pozytywny wpływ na zabawę aparatem:
Na gałęziach, między drzewami, jak i również w poprzek ścieżki pełno nitek babiego lata. No na krzakach to raczej pełno pajęczyn, brrr (nie lubię pająków, oraz pajęczyn ).
Nagle między drzewami widzę kawałek błękitu, po chwili coś dalej niż bliskie drzewa
Z radością, ruszam dalej, po mokrym, nie tylko przez kałużę traktem:
Jednak kałuż też jest mnóstwo, a skoro wokół las, to one są moim "modelem"
I gdy już widzę w głowie te piękne widoki, słońce znika, robi się znów ponuro, kolorowy las szarzeje...no nie! Ja się tak nie bawię!
Na szczęście dochodzę do kolejnej atrakcji. Czarne Działy to niewielkie (795m npm), do tego szczyt niezbyt wybitny. Cóż może być tu atrakcją? Podobnie jak na Zamczysku są to osuwisko i jaskinie. Już kilka kroków po zejściu z leśnej drogi, pokazuję spory spadek na stoku:
Kolejne parę kroków i niezły skalny mur się pokazuje:
Schodzę dalej, mijając gruzowisko porośnięte mchem:
Mijam hasło:
Chyba działa, bo śmieci brak, choć na wielu drzewach wyryte imiona, inicjały odwiedzających ten zakątek osób. Znajduje jakąś dziurę, a szkoda, bo dopiero w domu doczytuje o tychże jaskiniach i żałuje, że nie poszukałem Dziury pod bukiem.
Przy okazji, co to za dziura?
Wracając do góry ciężko jest przejść po liściach, by nie podeptać małe pajęczyny, których jest bardzo dużo.
Po chwili docieram na polanę pod Gibasówką, gdzie płoszę zająca
Spokojnym spacerem docieram do polany, gdzie słyszę pierwsze głosy ludzi, no poza piłami spalinowymi wszak to, no nie napiszę, że środek tygodnia, bo poniedziałek raczej się zalicza do początku tygodnia, nielubianego początku, więc ludzie pracują.
Zanim jednak do kogoś się odezwę, szukam widoków, jednak to nad głową pojawia się błękit, obok jest zamglony świat, więc uwieczniam, kolory późno letnie, żeby nie powiedzieć już jesienne:
Życzę smacznego jedzącej rodzince, sam czując, że zaczyna mi doskwierać głód, mijam Gibasówkę i dopiero pod samym lasem, kapuję się, że pominę kapliczkę. Więc decyduję się poprzez łąkę na krechę do niej dojść, co wystawia na próbę moje buty (chyba pierwszy raz lekko przemakają).
Z figurami wiążę się legenda, że to sąsiedzi, którzy całe życie ze sobą wojowali, by na koniec się pojednać. To jedna wersja, na tabliczce obok kapliczki wyczytałem, że może to zakochani? Trochę mi nie pasuje na to, ale ok, zaś z forum Beskidu Małego, doczytałem, że w czasie II WŚ była tu skrzynka kontaktowa AK. A moje buty po tej łące wyglądały tak:
Po wyjściu z lasu, w młodniku rosną przepyszne jeżyny. Dawno tak słodkich nie jadłem
Tu zazdrościłem Tobiemu, bo on by wskoczył na pieniek i sobie pooglądał widoki
Na przełęczy pod Mladą Horą zjadam śniadanie, popijam herbatę i przeglądam mapę. Widzę w wersji cyfrowej jakieś oznaczenie coś jakby kapliczka, więc schodzę kawałek, by się przekonać, że to źródło. Zaspokoiwszy głód, ten w brzuchu, oraz ten ciekawości ruszam dalej. Mijam kolejną kapliczkę:
Osiągając rozstaje pod Anulą, dochodzę do kawałka, którym ponad półtora roku już wędrowałem.
Tym razem doczytuje skąd taka nazwa, choć ja nie spotkałem tej krasuli .
Jako, że ostatnim razem szedłem już resztą sił, oraz już późnym popołudniem późnojesiennym, to fotografuje ostańce:
Tu mijają mnie pierwsi turyści . Tym razem mijam drugi co do wysokości szczyt BM, błędnie zwany Madohorą (czyli Łamana Skała), oraz rezerwat o tej samej nazwie i schodzę w kierunku kolejnej skałki. Po drodze mijam Czarny Groń, narciarski wyciąg, który jest samowolą budowlaną, ale dzięki temu jest widok w kierunku Rzyk:
Odbijam od Małego Szlaku Beskidzkiego, mijam Chatkę pod Potrójną i wreszcie jest.
Zbójeckie Okno. Choć jeszcze wczoraj na początku napisałem Oko
W listopadzie 2016 roku byłem tak padnięty, a do tego było już tu ciemno, że chciałem tą skałkę zobaczyć jeszcze raz za dnia.
Po zjedzeniu bułki, robię sobie zdjęcie i ruszam na kolejny szczyt:
Na przełęczy Zakocierskiej mijam metalowy krzyż. Kogo upamiętnia? Czy nieznanego żołnierza z 1939 roku? A może handlarza? Kto wie, niech da znać w komentarzu.
W lesie słychać piły, słychać grzmoty upadającego co kilka minut ściętego drzewa, a ja krok po kroku w upale zdobywam szczyt Potrójnej.
Mijam odbicie do Chatki na Szczycie Potrójnej, by wejść na szczyt Potrójna, zwana Czarnym Groniem, przez mieszkańców. Nazwa Potrójna została przez pomyłkę umieszczona przez austriackich kartografów, czyli podobna pomyłka jak z niedalekim Leskowcem.
Tu kolejny raz odbijam, by na drugim bardziej widokowym szczycie Potrójnej zrobić popas:
Tu robię kolejne zdjęcie, na którym jestem :
Widok dziś marny:
Tu spotykam rodzinę francuską, po czym okazuję się, że pan mówi po polsku
Ruszam następnie ku przełęczy Kocierskiej. Po jej osiągnięciu, pod hotelem, dostrzegam przy
drodze łanię, która za nic ma przejeżdżające auta:
To jest też jedyny moment, kiedy wyciągam moją 300setkę
Mijam hotel, spa, aqua, małpi gaj i prawię się gubię, na szczęście po kilku krokach wracam na szlak zielony. Mijam studnię obok domków (kilka metrów od MSB, choć woda średnio zachęca do picia), po czym kolejnych kilka ostatnich km robię już po asfalcie.
Dom ładny, ale szkoda, że przy samej drodze...
Okazuję się, że szlak zmienił swój przebieg, a raczej wrócił na dawny przebieg, ulicą Widokową.
Pierwsze metry i póki co widoki tylko na poukładane pościnane drzewa przy drodze. By po kolejnych krokach wyłonił się taki widok:
No to teraz gęba mi się cieszy:
Mijam kolejne domki, zazdroszcząc takich widoków na co dzień, mijam jabłkośliwkę i sporym spadem dochodzę nad Kocierzankę. Jest kilka ław, wiata, która może od deszczu za bardzo nie ochroni, ale za to nie ma zakazu biwakowania (zdjęcie regulaminu w galerii, jak i wiaty)
Życzę smacznego starszej parze, co sobie ognisko robi przy jednej z ław, opłukuje się w strumieniu i ruszam ku autu. Po drodze mijam szkołę, bród:
mostki i fajnie schowane za drzewami domki:
by słysząc krzyczącego jastrzębia wysoko nad głową dotrzeć do auta
Plan minimum wykonany w stu procentach. Były jeszcze plany na dalszą wędrówkę MSB i powrót poza szlakowo, ale upał w południe jednak zniechęcił.
A i tak :
- ok 24km
- 1180 przewyższeń
- czas niecałe 8h.
Trasa wycieczki.
Link do galerii z wycieczki...
oraz link do atrakcji
Dziękuje
Upał dodatkowo zniechęcał do wysiłku wędrowania, jednak gdy w na początku sierpnia, lekkie ochłodzenie zgrało się z wolnym dniem od pracy w tygodniu, postanowiłem, że koniec lenistwa.
Po wyłączeniu budzika o 4tej, jednak to lenistwo zaczęło szeptać, zostań w łóżku, śpij dalej...
Odepchnąłem te myśli i równo z wschodem podążałem na początek szlaku.
Jednak zamiast podziwiać za oknem zabarwiony na róż wstający dzień, oglądałem niebo pełne chmur. Liczyłem, iż mijając przełęcz po drugiej stronie będzie lepiej...a tu klops. Tu chmury zeszły na ziemie.
Trudno, zarzucam plecak na plecy, aparat na szyję i ruszam zielonym szlakiem.:
Mijając kapliczkę, powoli w zaduchu, krok za krokiem nabieram wysokość.
Jak patrzę teraz na to zdjęcie, to mi się kojarzą te niektóre kapliczki z jakimiś dzikimi krajami...
Dochodzę do kawałka asfaltu, by po kilku krokach widzieć ścieżkę do leżącej niedaleko szlaku pierwszej atrakcji. To Zamczysko, czyli wąwóz ze ścianami skalnymi, oraz kilkoma jaskiniami:
Całość porośnięta lasem bukowym przy tej mgle robi mroczne wrażenie...
Więc po chwili ruszam dalej, licząc, że to słońce, gdzieś tam nad drzewami jednak przegoni chmury, przegoni mgły:
Nie jest źle, ta mgła oddziałuje na zmysły...wyobrażam sobie, że w około są dużo wyższe szczyty, które lada chwila się wyłonią...jednak trzeba zejść z obłoków i uważać, by nie wejść w kałuże na ścieżce
Jednak takie widoki powodują u mnie wspomnienia z dzieciństwa, kiedy w góry jechało się z rodzicami, niezależnie od pogody a korzystając z urlopu rodziców:
Skoro nie ma szans na widoki (mgła, oraz las), to wyciągam zapomniany przeze mnie obiektyw i...zaczynam uwieczniać w nim babie lato, które nawiedziło Mały Beskid:
I tak idąc sobie z własnymi myślami, co chwila uwieczniając klimatyczny zakręt, jarzębinę pokrytą rosą z mgły powoli mijam kolejne metry szlaku, pośród pięknie pachnącego lasu. Tak pachnie mokry jesienny las!
Mijam kolejne kapliczki, powieszone w kilku miejscach Nowy Testament, oraz, hmm, kapliczkę?
Słońce gra ze mną w chowanego, kiedy już liczę, że jest po mgle, ono znów się nią otula, ale to ma pozytywny wpływ na zabawę aparatem:
Na gałęziach, między drzewami, jak i również w poprzek ścieżki pełno nitek babiego lata. No na krzakach to raczej pełno pajęczyn, brrr (nie lubię pająków, oraz pajęczyn ).
Nagle między drzewami widzę kawałek błękitu, po chwili coś dalej niż bliskie drzewa
Z radością, ruszam dalej, po mokrym, nie tylko przez kałużę traktem:
Jednak kałuż też jest mnóstwo, a skoro wokół las, to one są moim "modelem"
I gdy już widzę w głowie te piękne widoki, słońce znika, robi się znów ponuro, kolorowy las szarzeje...no nie! Ja się tak nie bawię!
Na szczęście dochodzę do kolejnej atrakcji. Czarne Działy to niewielkie (795m npm), do tego szczyt niezbyt wybitny. Cóż może być tu atrakcją? Podobnie jak na Zamczysku są to osuwisko i jaskinie. Już kilka kroków po zejściu z leśnej drogi, pokazuję spory spadek na stoku:
Kolejne parę kroków i niezły skalny mur się pokazuje:
Schodzę dalej, mijając gruzowisko porośnięte mchem:
Mijam hasło:
Chyba działa, bo śmieci brak, choć na wielu drzewach wyryte imiona, inicjały odwiedzających ten zakątek osób. Znajduje jakąś dziurę, a szkoda, bo dopiero w domu doczytuje o tychże jaskiniach i żałuje, że nie poszukałem Dziury pod bukiem.
Przy okazji, co to za dziura?
Wracając do góry ciężko jest przejść po liściach, by nie podeptać małe pajęczyny, których jest bardzo dużo.
Po chwili docieram na polanę pod Gibasówką, gdzie płoszę zająca
Spokojnym spacerem docieram do polany, gdzie słyszę pierwsze głosy ludzi, no poza piłami spalinowymi wszak to, no nie napiszę, że środek tygodnia, bo poniedziałek raczej się zalicza do początku tygodnia, nielubianego początku, więc ludzie pracują.
Zanim jednak do kogoś się odezwę, szukam widoków, jednak to nad głową pojawia się błękit, obok jest zamglony świat, więc uwieczniam, kolory późno letnie, żeby nie powiedzieć już jesienne:
Życzę smacznego jedzącej rodzince, sam czując, że zaczyna mi doskwierać głód, mijam Gibasówkę i dopiero pod samym lasem, kapuję się, że pominę kapliczkę. Więc decyduję się poprzez łąkę na krechę do niej dojść, co wystawia na próbę moje buty (chyba pierwszy raz lekko przemakają).
Z figurami wiążę się legenda, że to sąsiedzi, którzy całe życie ze sobą wojowali, by na koniec się pojednać. To jedna wersja, na tabliczce obok kapliczki wyczytałem, że może to zakochani? Trochę mi nie pasuje na to, ale ok, zaś z forum Beskidu Małego, doczytałem, że w czasie II WŚ była tu skrzynka kontaktowa AK. A moje buty po tej łące wyglądały tak:
Po wyjściu z lasu, w młodniku rosną przepyszne jeżyny. Dawno tak słodkich nie jadłem
Tu zazdrościłem Tobiemu, bo on by wskoczył na pieniek i sobie pooglądał widoki
Na przełęczy pod Mladą Horą zjadam śniadanie, popijam herbatę i przeglądam mapę. Widzę w wersji cyfrowej jakieś oznaczenie coś jakby kapliczka, więc schodzę kawałek, by się przekonać, że to źródło. Zaspokoiwszy głód, ten w brzuchu, oraz ten ciekawości ruszam dalej. Mijam kolejną kapliczkę:
Osiągając rozstaje pod Anulą, dochodzę do kawałka, którym ponad półtora roku już wędrowałem.
Tym razem doczytuje skąd taka nazwa, choć ja nie spotkałem tej krasuli .
Jako, że ostatnim razem szedłem już resztą sił, oraz już późnym popołudniem późnojesiennym, to fotografuje ostańce:
Tu mijają mnie pierwsi turyści . Tym razem mijam drugi co do wysokości szczyt BM, błędnie zwany Madohorą (czyli Łamana Skała), oraz rezerwat o tej samej nazwie i schodzę w kierunku kolejnej skałki. Po drodze mijam Czarny Groń, narciarski wyciąg, który jest samowolą budowlaną, ale dzięki temu jest widok w kierunku Rzyk:
Odbijam od Małego Szlaku Beskidzkiego, mijam Chatkę pod Potrójną i wreszcie jest.
Zbójeckie Okno. Choć jeszcze wczoraj na początku napisałem Oko
W listopadzie 2016 roku byłem tak padnięty, a do tego było już tu ciemno, że chciałem tą skałkę zobaczyć jeszcze raz za dnia.
Po zjedzeniu bułki, robię sobie zdjęcie i ruszam na kolejny szczyt:
Na przełęczy Zakocierskiej mijam metalowy krzyż. Kogo upamiętnia? Czy nieznanego żołnierza z 1939 roku? A może handlarza? Kto wie, niech da znać w komentarzu.
W lesie słychać piły, słychać grzmoty upadającego co kilka minut ściętego drzewa, a ja krok po kroku w upale zdobywam szczyt Potrójnej.
Mijam odbicie do Chatki na Szczycie Potrójnej, by wejść na szczyt Potrójna, zwana Czarnym Groniem, przez mieszkańców. Nazwa Potrójna została przez pomyłkę umieszczona przez austriackich kartografów, czyli podobna pomyłka jak z niedalekim Leskowcem.
Tu kolejny raz odbijam, by na drugim bardziej widokowym szczycie Potrójnej zrobić popas:
Tu robię kolejne zdjęcie, na którym jestem :
Widok dziś marny:
Tu spotykam rodzinę francuską, po czym okazuję się, że pan mówi po polsku
Ruszam następnie ku przełęczy Kocierskiej. Po jej osiągnięciu, pod hotelem, dostrzegam przy
drodze łanię, która za nic ma przejeżdżające auta:
To jest też jedyny moment, kiedy wyciągam moją 300setkę
Mijam hotel, spa, aqua, małpi gaj i prawię się gubię, na szczęście po kilku krokach wracam na szlak zielony. Mijam studnię obok domków (kilka metrów od MSB, choć woda średnio zachęca do picia), po czym kolejnych kilka ostatnich km robię już po asfalcie.
Dom ładny, ale szkoda, że przy samej drodze...
Okazuję się, że szlak zmienił swój przebieg, a raczej wrócił na dawny przebieg, ulicą Widokową.
Pierwsze metry i póki co widoki tylko na poukładane pościnane drzewa przy drodze. By po kolejnych krokach wyłonił się taki widok:
No to teraz gęba mi się cieszy:
Mijam kolejne domki, zazdroszcząc takich widoków na co dzień, mijam jabłkośliwkę i sporym spadem dochodzę nad Kocierzankę. Jest kilka ław, wiata, która może od deszczu za bardzo nie ochroni, ale za to nie ma zakazu biwakowania (zdjęcie regulaminu w galerii, jak i wiaty)
Życzę smacznego starszej parze, co sobie ognisko robi przy jednej z ław, opłukuje się w strumieniu i ruszam ku autu. Po drodze mijam szkołę, bród:
mostki i fajnie schowane za drzewami domki:
by słysząc krzyczącego jastrzębia wysoko nad głową dotrzeć do auta
Plan minimum wykonany w stu procentach. Były jeszcze plany na dalszą wędrówkę MSB i powrót poza szlakowo, ale upał w południe jednak zniechęcił.
A i tak :
- ok 24km
- 1180 przewyższeń
- czas niecałe 8h.
Trasa wycieczki.
Link do galerii z wycieczki...
oraz link do atrakcji
Dziękuje
Fajna relacja wiejąca takim spokojem i brakiem pospiechu - az dziw skad te 24 km sie uzbieraly!
Polska srodtygodniowa to jednak zupelnie inny kraj....
Polska srodtygodniowa to jednak zupelnie inny kraj....
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Widać przysiadłeś do relacji i miałeś na nią niezły pomysł, bo bardzo fajnie się czytało. To chyba wpływ tego bloga, że większą uwagę przykładasz do tego, co napiszesz.
Ogólnie jestem nieco zawiedziony samą trasą. Tą częścią do Łamanej. Sam się tam wybieram i liczyłem zdecydowanie na coś więcej. A może jest coś więcej, tylko ta mgła nie pozwoliła tego ujrzeć?
Buty... No, wypadałoby je czasem zaimpregnować. Na mokre buty zaaplikuj nikwaxa i będą Ci znów jakiś czas trzymać bez zarzutu.
Ogólnie jestem nieco zawiedziony samą trasą. Tą częścią do Łamanej. Sam się tam wybieram i liczyłem zdecydowanie na coś więcej. A może jest coś więcej, tylko ta mgła nie pozwoliła tego ujrzeć?
Buty... No, wypadałoby je czasem zaimpregnować. Na mokre buty zaaplikuj nikwaxa i będą Ci znów jakiś czas trzymać bez zarzutu.
No a pomyśleć, co by było, gdyby były widoki. Ja na każdej polance bym sobie siedział, pił herbatę (dopóki by jej starczyło z termosu), oraz robił zdjęcia. A tak to sobie powoli szedłem, rozglądając się po lesie, tylko ze swoimi myślami. Choć zejście z Potrójnej, to już takie sobie było, zrobiło się upalnie, cały czas las...dopiero wracając robiło się ładniej, ale pewnie widokowo dalej było średnio. Do tego wracając nawigacja pokazała mi nową drogę, więc sobie poprzez pola pojechałem omijając większe miasta...oraz korki powstające przez powracających ludzi z pracy.
sokół pisze:To chyba wpływ tego bloga, że większą uwagę przykładasz do tego, co napiszesz.
Wcześniej to było wrzucenie zdjęć, jakiś opis. Blog powstał, abym za parę lat mógł sobie przypomnieć klimat, swoje odczucia, więc siłą rzeczy dziś inaczej piszę te relację.
sokół pisze:Ogólnie jestem nieco zawiedziony samą trasą
No i sam nie wiem, bo nie było mi dane ujrzeć tego. Ale to może dobrze, bo kilka miejsc jednak jest skąd powinno być coś widać. Ja nie robiłem zdjęć w stylu "a tam powinno być widać taki a taki szczyt, a jest mgła" .
Wiesz może to lepiej, że nie było widoków, będziesz mógł Ty je przekazać?
Buty faktycznie ostatni raz nie były impregnowane, choć one lekko przewilgotniały, w porównaniu z moimi poprzednimi to nic. Dziś je będę impregnował, ogólnie test zdany, bo wilgoci było w cholerę, od Zamczyska cały czas wysoka trawa, w starych bym w połowie już miał dość, tu tylko lekko czuć było wilgoć.
Chlupanie w butach w okolicach Andrychowa modne jest z dziada-pradziada. Pokaż skarpetki...
Robiąc selfie wznosisz obie ręce do Boga czy sprzęt foto taki ciężki?
Z faną nie ze mną takie numery - przykładam lusterko do monitora i odczytuję.
P.S. Fajna ta Dolnia Ciechania oraz data z zakończenia roku (na blogu).
Robiąc selfie wznosisz obie ręce do Boga czy sprzęt foto taki ciężki?
Z faną nie ze mną takie numery - przykładam lusterko do monitora i odczytuję.
P.S. Fajna ta Dolnia Ciechania oraz data z zakończenia roku (na blogu).
Ostatnio zmieniony 2018-08-08, 10:05 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Mgiełki z rana fajne, szkoda że się nie rozpogodziło całkowicie, ale nie ma co narzekać na pogodę.
A nie Ciągnie Cię na Gancarz?
A nie Ciągnie Cię na Gancarz?
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
laynn pisze:sokół taką nawigację to chyba buba ma ?
Jeszcze nie ma... ale to tak kapitalny pomysl, ze chyba rozwaze jak znajde jakies nieduze! Ale mi sie podoba!
Ostatnio zmieniony 2018-08-08, 15:14 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Fajny szlak, taki...geoturystyczny , bo w Zamczysku skały i jaskinie, na Czarnych Działach tak samo, wychodnie w rezerwacie, piękne Zbójnickie Oko i in.
Nie wiem czy jesteś świadomy ale zahaczyłeś o 7 obiektów chronionych: 3 pomniki przyrody (Jaskinie CzD 1 i 2, Zbójnickie okno), stanowisko dokumentacyjne ( Zamczysko na Ściszków Groniu), rezerwat przyrody, Park Krajobrazowy i obszar N2000.
Niezła eko-wycieczka
A dziura o którą pytasz to, o ile się nie mylę,wejście do Jaskini Czarne Działy I. A przynajmniej na zbliżeniu w Flicku tak m to wygląda
Nie wiem czy jesteś świadomy ale zahaczyłeś o 7 obiektów chronionych: 3 pomniki przyrody (Jaskinie CzD 1 i 2, Zbójnickie okno), stanowisko dokumentacyjne ( Zamczysko na Ściszków Groniu), rezerwat przyrody, Park Krajobrazowy i obszar N2000.
Niezła eko-wycieczka
A dziura o którą pytasz to, o ile się nie mylę,wejście do Jaskini Czarne Działy I. A przynajmniej na zbliżeniu w Flicku tak m to wygląda
Ostatnio zmieniony 2018-08-08, 21:41 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 39 gości