Pudelek pisze:to jest jedna z niewielu rzeczy, która mnie drażni na Bałkanach - ta pogarda pograniczników, wyciąganie bagaży, dokąd jadę, gdzie, z kim, itp. I stanie w słońcu/deszczu, bo szanowni państwo funkcjonariusze robią sobie przerwę...
Nooo, na granicy chorwacko- bosniackiej, Chorwat nam wybebeszyl cala apteczke (a zawsze mam bardzo duza). Przez pol godziny mu musielismy opowiadac co jest na co. Na koniec zabral tabletki na sraczke i udal sie z nimi do przelozonego. Po czasie okazalo sie ze dwie tabletki zniknely. Nie wiem czy mial sraczke i potrzebowal lekarstwa czy interesowal go przyspieszony kurs medyczno-farmaceutyczny?
Takiego cyrku to nigdy nie mielismy nawet na oslawionej granicy ukrainskiej! No i jeszcze wszyscy szukali trawy- akurat u nas, bo Ziute z Grzesiem puszczali bez kontroli.
Pudelek pisze:pokazywanie paszportów na granicy to pół biedy, choć w przeciwieństwie do buby nigdy mnie nie podniecały wielogodzinne korki, trzepanie bagażników i ta niepewność - wpuści, nie wpuści...
Najlepiej jakby bylo takie przekraczanie granicy jak np. przed szengen na polsko-slowackiej, pokazujesz paszport, pieczatka i jedziesz. Bez kolejek, trzepania i stresow a jest swiadomosc ze znajdujesz sie w innym kraju. Mnie bylo smutno ze np. nie mam pamiatkowej pieczatki w paszporcie z Łotwy czy Litwy. Zreszta w tym roku na Balkanach tez sie musielismy prosic o pieczatki!!!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..