Problem w tym, że do polityki w większości lgną ludzie, których na ogół poza pieniędzmi niewiele interesuje.
Władzę (każdą jedną) trudno kontrolować, chociaż demokracja daje nam takie możliwości. Ludzie musieliby się wreszcie zacząć bardziej interesować tym, co się dzieje, jakie decyzje i działania są podejmowane na każdym szczeblu władzy (od wójta począwszy, skończywszy na prezydencie).
Interesować się, dowiadywać, dopytywać, rozliczać.
Kłopot w tym, że generalnie takiego zainteresowania wciąż jeszcze nie ma, chociaż z roku na rok rośnie świadomość obywateli, że wójt, radny czy poseł, bogami nie są i rośnie świadomość, po co się ich wybiera. Żeby jeszcze ludziska zaczęli upierdliwie łazić, śledzić i patrzeć władzy na ręce, to się może powoli wytłucze patologiczne jednostki i zrobi się miejsce dla uczciwych ludzi czynu (tak sobie idealizuję;).
Trzeba wierzyć, bo jeśli z góry wszyscy by założyli, że nic nie można zrobić, to nikt by nawet nie próbował i wówczas na jakiekolwiek zmiany nie byłoby szans.
Liczę na to, że po tych dwóch, trzech najbliższych kadencjach, zmieni się trend i do polityki zaczną wreszcie startować ludzie mądrzy, uczciwi i z wizją.
A tu a'propos wcześniejszej mojej wypowiedzi:
Aż 83 proc. Polaków wolałoby przywództwo w stylu Thatcher, a 17 proc. - w stylu Sarkozy'ego, wynika z badania ankietowego zrealizowanego na zlecenie Centrum im. Adama Smitha.
"Premier Margaret Thatcher jest synonimem nie tylko 'twardej ręki', ale i solidnych rządów i reform, które przyniosły prosperity.
"Wzrost poparcia dla przywództwa w stylu Margaret Thatcher wśród mężczyzn zazwyczaj bardziej interesujących się sprawami politycznymi jest spowodowany krytyczną oceną zachowań rodzimych liderów. Dramatyczne położenie kopalń należących do rządu ujawnione w grudniu ubiegłego roku pokazało, że zachowanie w tej sytuacji zarówno rządzących jak i opozycji nie jest wiarygodnie dla opinii publicznej. Kolejne sytuacje kryzysowe w których nie potrafili się odnaleźć i rządzący i opozycja związane czy ze zdrowiem, czy podatkami miały również wpływ na zwiększoną akceptację dla prawdziwego, a nie werbalnego politycznego przywództwa. Taki wzrost poparcia jest jedną z miar kryzysu elit politycznych w Polsce" - skomentował prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.
http://forsal.pl/artykuly/869889,kryzys ... tcher.html