Postautor: buba » 2020-04-15, 23:45
Z dzisiejszej wycieczki w zakazany rejon. Juz wracamy. Mijamy babcie z pieskiem : "Pssst.. Tam u wlotu sie czają. Dorwali jakiegos faceta z dzieckiem. Chyba go spisuja, ale widzialam tylko z daleka. Wiem, mam psa, ale nie ryzykowalam obeszlam rowem. Lepiej tamtedy nie idzcie!" Rzut oka.. Babcia przemieszcza sie o dwoch kulach, na smyczy pies wielkosci małego niedzwiedzia. Chyba ciezko jej bylo tym rowem... Dziekujemy za ostrzezenie. Wbijamy w krzaki. Kabak placze, nabila sie na kłąb jeżyn. Maseczka to moze byc dobra rzecz, latwiej zakneblowac buzie w razie potrzeby. Dobrze ze juz jest na tyle duza, ze potrafi zrozumiec ze mimo zatrapanej raczki trzeba byc cicho. Leziemy zaroslami. Kurde.. Nie wpadlam na to, ze dzis tez trzeba bylo sie wypsikac na kleszcze... Przez zarosla widzimy dwie postacie... Nosz kurde... Zatrzymujemy sie.. Oni tez staja. Odleglosc kilkadziesiat metrow... Przez szeleszczace na wietrze liscie oceniamy niebezpieczenstwo... Oni widac robia to samo.. Mozna isc? Czy lepiej dac w dluga w inna strone? Oni chyba dostrzegli kabaka i razno ruszaja w nasza strone. Widze w dloniach szyjki butelek. Zatem jest ok. Mijamy sie. Mile powitanie. Ukraincy. Z roboty wlasnie wyszli, chca spozyc na przyrodzie. Tlumaczymy im ze lepiej przez garaze, mijac je lewa strona, dalej schodzic w row.. Wbijamy w osiedle, kabak na barana zeby szybciej. Nie wiadomo jakie kapusie tu w oknach siedza... Mijamy plac zabaw. Z daleka widac jak mloda matka stoi przy zjezdzalni. Na oko dwulatek z radosnym kwikiem zjezdza. Babeczka dostrzega nas na horyzoncie. Łapie w locie dziecię jak kota i z kwiczacym szamoczacym sie tłumoczkiem znika w najblizszej bramie, barykadujac drzwi...
K... jakby mi to ktos dwa miesiace temu opowiedzial - to bym powiedziala, ze gra komputerowa albo naćpany sen idioty... Niedługo trzeba bedzie obczajac przejscia kanalami... Chyba kazde miasto dac sie pokonac w ten sposob..
Jak bylam dzieckiem to robilysmy z kolezankami tory przeszkod dla ślimaków. Patrzylysmy potem jak pokonuja cegly, patyki albo rozlany soczek... Coraz czesciej mam wrazenie, ze my jednak tez jestesmy tymi slimakami albo innymi chomikami w akwarium i ten u gory wciagnal wlasnie dobre grzyby i mu sie humor wyostrzyl...
Po prostu - ja pierdole... Wciaz nie potrafie uwierzyc to wszystko jest prawda... Zwlaszcza w to, ze kupa ludzi, jednak wychowanych i przywyklych do wolnosci tak łatwo to połknela i zaakceptowala! Ktos walnal naprawde ciekawy eksperyment socjologiczny...
Ostatnio zmieniony 2020-04-15, 23:57 przez
buba, łącznie zmieniany 7 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..