Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

U bratanków

Autor Wiadomość
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-11-16, 18:02   U bratanków

Zaczęło się tak, ze jeszcze wiosną zapisałam się na listopadowy "długi weekend" na wycieczkę szkoleniową do Berlina. Szkoleniową, to znaczy przeznaczoną dla pilotów wycieczek i przewodników, z nastawieniem się na bardzo intensywne zwiedzanie przez 5 dni.

Wycieczka była niestety dość droga (800 zł + 150 euro), ale byłam zdecydowana, bo wstyd się przyznać, ale w życiu nie byłam jeszcze w Berlinie, a lubię takie intensywne wycieczki, a po drugie - to chciałabym aby raz w roku ktoś zorganizował coś za mnie, a ja byłabym tylko i wyłącznie uczestnikiem. Zapisałam też swoją najlepszą przyjaciółkę - Magdę, jeszcze z akademika i z miliona innych wspólnych wycieczek.
Być może jednak z powodu ceny niestety nie uzbierała się grupa, wyjazd odwołano i zostałyśmy z Magdą na lodzie.

Tymczasem mój starszy syn Michał z dziewczyną wylatywali na Filipiny i jak się dowiedziałam mieli zamiar wracać przez Budapeszt, lądować tam 13.11 około godz. 0.10 i pozostać do wieczora 14.11 kiedy to o 23 mieli mieć autobus powrotny do Polski.

Od słowa do słowa przekonałam Magdę aby zamiast do Berlina jechać do Budapesztu i tam się spotkać z Młodymi.
Drugim powodem było to, że jadąc do Budapesztu chciałam się przygotować do ewentualnego prowadzenia grup również tam. Bo często są organizowane takie wycieczki Wiedeń - Bratysława - Budapeszt.
Po Wiedniu obowiązkowo oprowadza przewodnik, po Bratysławie oprowadzam sama, brakowało mi Budapesztu. Owszem, byłam tam kilkakrotnie ale jeszcze za głębokiej komuny, w latach 70 i 80 XX w., zresztą również razem z Magdą. Spałyśmy wtedy w jakichś bardzo dziwnych miejscach np. w kopce siana na Górze Gellerta, lub w jakichś rurach obok stadionu.

Przygotowania zaczęłyśmy około 1 listopada. Tak więc po pierwsze - udało się kupić tanie bilety na autobus - po 45 zł od osoby w jedną stronę (z Krakowa). Po drugie - udało się znaleźć noclegi w hostelu Marco Polo w ścisłym centrum Budapesztu w pokoju 2-osobowym z łazienką i ze śniadaniem w cenie 12 euro od osoby za noc.

No i 10 listopada rano spotkałyśmy się w Krakowie i wyjechały. Autokar był na prawdę bardzo komfortowy, każde siedzenie wyposażone w indywidualny monitorek do oglądania filmów, gier lub korzystania z Internetu. Słuchawki, woda i kawa lub herbata były bez ograniczeń w cenie biletu. Obejrzałam film wprowadzający mnie w nastrój cesarstwa Austro-Węgierskiego czyli "Grand Budapest Hotel" - rewelacja.


A tutaj jedna migawka z podróży, okolice Zwolenia.



Dojechałyśmy na miejsce około 18, potem metrem do centrum, do stacji "Blaha Lujza ter" i około 400 m do naszego hostelu, który okazał się bardzo komfortowy i sympatyczny.

Po krótkim rozpakowaniu się wyszłyśmy jeszcze do miasta, nad Dunaj i na krótki spacer po dawnej dzielnicy żydowskiej, gdzie był nasz hostel, w tym zobaczyłyśmy jeszcze dwie synagogi. Hostel był ze wszystkich stron dosłownie otoczony przez knajpy.

Rano, po dobrze przespanej nocy wyszłyśmy zwiedzać, mając w planie tego dnia Budę oraz Wyspę Małgorzaty, a potem - zobaczyć co się da więcej.


Wielka Synagoga, koło której przechodziłyśmy w sumie z 10 razy, bo była bardzo blisko naszego hostelu.





Na drugi brzeg Dunaju przeszłyśmy po Moście Łańcuchowym i zafundowały sobie wjazd na Zamek Królewski kolejką naziemną, taką jak na Gubałówkę ale znacznie krótszą i droższą.


Widoczek z okna kolejki na Most Łańcuchowy:




Wszystkie mosty Budapesztu w 1945 roku wysadzili Niemcy wycofując się, ale ten odbudowano w kształcie jaki miał uprzednio.


A to już widoczki sprzed zamku:









Na pierwszym zdjęciu budynek z kopułą to Katedra św. Stefana, na drugim widać Parlament.


W dawnym Zamku Królewskim jest obecnie galeria sztuki. A to brama do zamku.





Trafiliśmy też na zmianę warty przed Pałacem Prezydenckim.








Potem poszłyśmy sobie na spacer uliczkami Budy aż pod kościół Macieja, gdzie ja za 1000 HUF (około 14 zł) zdecydowałam się wejść do środka. Nie żałowałam, gdyż udało mi się zwiedzić jeszcze niewielkie muzeum (na które prawdopodobnie był osobny bilet, ale nikt mnie nie sprawdził).


Kościół z zewnątrz:





Wnętrze:





Najstarszy romański element kościoła:





Chrzcielnica:





Ołtarz poświęcony św. Emerykowi - synowi św. Stefana.
Św. Emeryk - to ten w środku. To ten sam, który ma związek z klasztorem na Świętym Krzyżu i "idzie" na Święty Krzyż, a jak tam dojdzie to będzie koniec świata.





Inne ujęcie wnętrza:





A to już eksponaty w małym muzeum, kopia klejnotów koronacyjnych, korona św. Stefana:





Poduszka koronacyjna cesarzowej Marii Teresy, na której trzymała rękę w czasie koronacji






I jeszcze raz wnętrze widziane z wewnętrznych krużganków:








Popiersie cesarzowej Sisi, która jest na Węgrzech bardzo popularna.





I dalszy ciąg zwiedzania Budy:

Posąg Świętej Trójcy przed kościołem Macieja.





Portal kościoła Macieja.





Parę widoczków z Baszty Rybackiej:















Król Maciej Korwin, jeden z najwybitniejszych władców Węgier z czasów ich największej potęgi.





Schodzimy z budańskiego wzgórza i idziemy brzegiem Dunaju w kierunku Obudy, po drodze widzimy taki ciekawy dla nas pomnik:





Ale rozmyśliłyśmy się i zamiast do Obudy postanowiły zejść na Wyspę Małgorzaty dopóki jest jeszcze jasno.


Jeszcze widoczek z Mostu Małgorzaty na parlament:





I zaczynamy spacer po wyspie, która jest jednocześnie miejskim parkiem.
Jesień to przyszła później niż u nas i dzięki temu mamy jeszcze okazję podziwiać mnóstwo barwnych drzew.








Secesyjna wieża ciśnień:





Do ogródka japońskiego na samym końcu Wyspy Małgorzaty docieramy, kiedy już jest prawie ciemno, a szkoda.











Nie wiem co to za drzewo, może ktoś wie ?
Podoba mi się, ma miękkie szpilki w kolorze żółto-rudym.





I zachód słońca nad ogrodem i nad Dunajem.











Wsiadłyśmy do autobusu aby powrócić do centrum, ale po tym jak wysiadłyśmy na przystanku to wróciły się jeszcze na Most Małgorzaty, bo warto było.











Tego dnia postanowiłyśmy jeszcze pójść sobie na wino, bardzo długo szukałyśmy knajpki, a w końcu znalazłyśmy blisko naszego miejsca zamieszkania. Wino było bardzo dobre, acz niestety drogie (1100 HUF czyli około 16 zł za kieliszek). Tak więc za tyle to można w sklepie kupić butelkę.

I tak się skończył pierwszy dzień. Ciąg dalszy nastąpi.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
_Sokrates_ 


Wiek: 42
Dołączył: 06 Kwi 2015
Posty: 1602
Skąd: Białystok
Wysłany: 2015-11-16, 20:12   

Nie lubię łażenia po miastach ale muszę przyznać, że Budapeszt to jedno z niewielu miast, do których chętnie bym wrócił. Właściwie bronią się tylko Budapeszt i Bergen.

Czekam na ciąg dalszy :-o
_________________
Wiem, że nic nie wiem.
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2015-11-16, 20:39   

Miasta zawsze ładniej wyglądają nocą. W Bergen nie byłem, ale Budapeszt mi się podoba. Z bliskich miast Praga i Drezno. To czekamy na drugą stronę Dunaju :)
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-11-16, 22:55   

Co do dnia pierwszego zapomniałam jeszcze napisać, że przed wstąpieniem na wino, około godz. 18 przechodziłyśmy obok katedry św. Stefana i wstąpiły tam. O tej porze nic się za wstęp nie płaciło. Katedra w środku jest imponująca.
Jeszcze będą zdjęcia, bo byłyśmy tam potem drugi raz.

A z kolei po winie przechodziłyśmy obok małego sklepiku z odzieżą używaną (ale kudy tam naszym sklepom do tego !). A ponieważ obie z Magdą jesteśmy wielkimi fankami tego typu sklepików wstąpiłyśmy i kupiłam sobie fantastyczny kolorowy sweter, prawie taki jak "bubowy".

Drugiego dnia nie było w planie aż tyle chodzenia co poprzednio, więc ubrałam bardziej wyjściowe buty (co jak się okazało, nie było dobrym pomysłem). Rano znowu przechodziłyśmy obok Wielkiej Synagogi i zrobiłam zdjęcie znajdującego się na jej dziedzińcu pomnika poświęconego pamięci budapesztańskich Żydów. Niestety sama synagoga, jak i dziedziniec są zamknięte.
Pomnik wg mnie bardzo piękny i poruszający.





Potem zgodnie z planem wjechałyśmy na kopułę katedry św. Stefana.
Parę widoczków.

Zamek Królewski i Buda:





Góra Gellerta:





Parlament i wzgórza budańskie:





Cień kopuły Katedry na domach:





Tak gwoli informacji praktycznych, jakby to kogoś interesowało - wjazd windą na górę kosztował 500 HUF (około 7 zł), a zdecydowanie warto było, bo widok był rewelacyjny.

Dalej poszłyśmy sobie wzdłuż reprezentacyjnej alei im. Gyula Andrássy-ego - węgierskiego premiera w CK monarchii

https://pl.wikipedia.org/wiki/Gyula_Andr%C3%A1ssy

Tak się składa, ze wcześniej miałam okazję być kilkakrotnie w rodowych włościach rodziny Andrássy - to jest w Krasnej Horce i w kasztelu w Betliarze, obecnie na Słowacji, koło Rożniawy. Była to niezmiernie bogata rodzina, "królowie stali" i z niej się wywodził Gyula Andrássy.

Nie wiedziałam natomiast wcześniej, że miał on zasadniczy wpływ na rozwój Budapesztu jako miasta. Miasto zostało zaplanowane przez urbanistów na zlecenie Gyula Andrássy-ego i właściwie cała jego część "pesztańska", w tym wspaniałe kamienice i pałace powstała w latach 1867 - 1914. Wzdłuż alei biegnie najstarsza na kontynencie europejskim linia metra.
Na ulicy są ustawione tablice informujące jakie widać pałace i jakie place, są też na nich zdjęcia tych samych miejsc (na których stoją) z roku około 1860.


Gmach Opery:





Nie wiedziałam, że sfinksy mają takie piersi !





A tu jeden z pałaców przy tej reprezentacyjnej alei:






Ominęłyśmy kilka muzeów, w tym "Dom terroru" wspominający czasy komuny [jakoś samo wejście do tego gmachu podziałało na nas bardzo przygnębiająco] i wkrótce doszły do Placu Bohaterów:





I za nim zagłębiły się w miejski park:









Naszym celem tego dnia było miejskie kąpielisko im. Széchenyi.

Cytat:
Kąpielisko Széchenyi Thermal Bath jest jednym z największych kompleksów spa w Europie oraz pierwszym kompleksem termalnym w Peszcie. Historia obiektu sięga 1913 roku, zmodernizowany w 1999. Woda w basenach pochodzi ze źródła św. Stefana, uznana za leczniczą w 1938 roku. Zawiera wapń, magnez, hydro-węglan, siarczan sodu, ze znaczną zawartością fluoru i kwasu metaborowego.


Fajne jest to, że same budynki nic się od 100 lat nie zmieniły.


Pogoda była taka, że kąpałyśmy się (i nie tylko my) na wolnym powietrzu, spacerowały (i nie tylko my) w kostiumach, było około 18 stopni.











Jeden tylko obrazek z wnętrza, bo obiektyw mi zaparowywał.





Jedynym mankamentem tego pięknego obiektu jest to, że nie da się tam nic konkretnego zjeść. Zjadłyśmy małe gumiate frytki i około 16 wyszły z basenów i poszły na poszukiwanie jedzenia.
Najpierw pojechałyśmy tym starym, ponad 140-letnim metrem do centrum, tam się przesiadły na inną linię metra (są w sumie 4 linie). Z powodu mojej pomyłki "wyrzuciło" nas w inną część Budapesztu niż chciałyśmy, więc w końcu wróciłyśmy kolejne 3 km pieszo do hostelu a po drodze kupiły grillowanego kurczaka, dwie bułki oraz piwo i potem spożyły to wszystko w hostelu.
Okropnie źle spałam, nie wiem czy to z powodu duchoty, bo nie umiałyśmy otworzyć okna, czy te wszelkie wody mineralne, w których się w ciągu dnia kąpałam taki miały na mnie wpływ. O 3 w nocy obudził mnie SMS od Michała, że wylądowali w Budapeszcie i już są w hostelu.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 07:50   

Jedyne miejsce jakie ciut dalej odwiedziłem za granicą to Budapeszt. Bardzo mi się podobało, ale ja byłem na zorganizowanej wycieczce, co miało sporo minusów (plusy też były), chciałbym wrócić tam właśnie na takie zwiedzanie. Ale też jeszcze czeka mnie Wiedeń, Praga, Bratysława...
 
 
ziaro 


Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2014
Posty: 390
Skąd: Bytom
Wysłany: 2015-11-17, 11:10   

Piękne miasto. Chociaż będąc tam trzy razy można powiedzieć, że zawsze człowiekowi za mało czasu by znowu pooglądać coś ciekawego. :(

Co do wyjazdów zorganizowanych to zależy od tego jakiego ma się przewodnika.
_________________
#ziaronaszlaku
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2015-11-17, 11:23   

ziaro napisał/a:
Co do wyjazdów zorganizowanych to zależy od tego jakiego ma się przewodnika.

na wyjazdy typu weekend w mieście za granicą, niestety, dość często daje się tych najgorszych albo początkujących... jadąc kiedyś do Wiednia na jarmark to musiałem zatykać uszy od bzdur które wciskali. Potem na jarmarkach w Pradze i Budapeszcie to już się urywaliśmy od ekipy, a później to już podziękowałem za takie atrakcje :D

Na Wyspie Małgorzaty nie byłem, zawsze brakowało czasu. A w parlamencie Basiu byłaś?

laynn napisał/a:
chciałbym wrócić tam właśnie na takie zwiedzanie. Ale też jeszcze czeka mnie Wiedeń, Praga, Bratysława...

mogę Cię oprowadzić taniej niż przewodnik ;) po Berlinie też :)
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-11-17, 11:30   

Pudelek napisał/a:

Na Wyspie Małgorzaty nie byłem, zawsze brakowało czasu. A w parlamencie Basiu byłaś?



W środku nie, za późno tam dotarliśmy i właśnie zamykali.

Jeszcze będzie trzeci dzień.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 20:43   

Pudelek napisał/a:
mogę Cię oprowadzić taniej niż przewodnik po Berlinie też

Ok jak będę jechał to się odezwę :D
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-11-18, 23:42   

Trzeciego dnia umawiamy się z Michałem i jego dziewczyną - Emilką, którzy spali w innym hostelu przy moście Elżbiety i idziemy wspólnie na Górę Gellerta.

Kiedyś, w roku o ile pamiętam 1978, kiedy Michała nie było jeszcze nawet w odległym planie razem z Magdą i kilkoma innymi przyjaciółmi spaliśmy tam w kopce siana i nazwali to miejsce "Hotel Gellert". Hotel o tej nazwie mieści się u stóp góry i ma o ile pamiętam pięć gwiazdek, myśmy mieli gwiazdek miliony na nieboskłonie.

W każdym razie szybko wspinając się alejkami do góry osiągamy najpierw punkt widokowy, z widokiem na miasto (niestety pogoda nie jest już tak ładna jak w poprzednie dni), a w chwilę później wierzchołek z pomnikiem Wolności.




Cytat:
Pomnik Wolności (Szabadság-szobor), wzniesiony w 1947 i przez długie lata poświęcony żołnierzom radzieckim poległym w walce o Budapeszt. Przedstawia on 14-metrową kobietę z brązu trzymającą palmowy liść, ustawioną na 26-metrowym postumencie. Projektantem był Zsigmond Kisfaludi Strobl. Według legendy pomnik pierwotnie miał upamiętniać Istvána Horthyego de Nagybánya, syna Miklósa Horthyego, który zginął na froncie wschodnim w 1942 (był pilotem). W pierwotnej wersji zamiast liścia palmy kobieta miała trzymać w rękach śmigło. Nie wiadomo jednak, na ile ta historia jest prawdziwa. Po 1989 z pomnika usunięto komunistyczne symbole (m.in. czerwoną gwiazdę) oraz napis dziękujący Armii Czerwonej za wyzwolenie miasta.



Widok na Dunaj:




Trzeci raz w tym roku miałam okazję stać na wzgórzu nad tą piękną rzeką, patrząc na piękne wielkie miasto - i bardzo mnie to cieszy.

Z góry schodzimy w kierunku "Skalnego kościoła", który zamierzamy zwiedzić, po drodze zapędziliśmy się w boczną uliczkę o nazwie Minerva ut. i tam spotykamy pierwsze w tym dniu miejsce, do którego wcale nie zamierzaliśmy trafić, a jest bardzo ciekawe.





Napis jest po węgiersku i po szwedzku, więc Michał, który zna norweski, który jest do szwedzkiego trochę podobny coś nam przetłumaczył.

W willi, którą mamy przed sobą działała w latach 1944-45 ambasada szwedzka. Pracował w niej jako sekretarz Raoul Wallenberg, który wydając fałszywe papiery węgierskim Żydom ocalił życie około 10 000 z nich.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Raoul_Wallenberg


Tak wygląda ta willa, obecnie to chyba dom prywatny:








Schodzimy w kierunku "Skalnego kościoła" ale jesteśmy na miejscu około 11.30, a w kościele jest akurat msza św. i nie wolno wchodzić aby go zwiedzać. Ma być otwarty od 12.15.

Wobec tego idziemy zwiedzić termy "Gellerta", które znajdują się tuż obok, chcemy też porównać, czy w dniu poprzednim dobrze wybraliśmy.
Bilety do term Gellerta są droższe, a baseny znacznie mniejsze, więc utwierdzamy się w tym, że wybrałyśmy dobrze.
Natomiast wnętrze jest niesamowite, kilka zdjęć:











Poza tym jeździliśmy sobie pomiędzy piętrami piękną starą windą, taką zamykaną na kratę, jak w "Grand Budapest Hotel".

Kiedy jest 12.15 punktualnie stawiamy się pod skalnym kościołem, kupujemy bilety, dostajemy "audio-quide" po polsku i wchodzimy do wnętrza.

W kościele nie wolno robić zdjęć, więc ich nie mam. Jednak wyposażenie nie jest zabytkowe. Kościół, który istniał tu od średniowiecza został w latach 40 zamknięty, w grotach zrobiono jakieś magazyny i stację meteo. Zakonnicy odzyskali kościół i przyległy do niego klasztor w latach 90. Całe pierwotne wyposażenie zostało zniszczone, obecne jest dość ładne ale współczesne. Jest też "kaplica polska" z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej.


A tak wygląda kościół z Mostu Wolności, którym przeszliśmy z powrotem na pesztańską stronę Dunaju:





A to sam, bardzo ciekawy most:





Ponieważ Młodzi nie zdążyli zjeść śniadania, więc idziemy coś zjeść do budapesztańskiej Hali Targowej, która jest kolejnym cudem techniki:





Nie mogę odżałować tego, ze w Chorzowie mieliśmy podobną halę targową, ja ją jeszcze z dzieciństwa pamiętam, ale została całkowicie przebudowana w latach 70 i jest brzydkim obskurnym budynkiem, który teraz stoi pusty i nikt go nie chce.


Tak to wyglądało w Chorzowie:





Takie wędlinki to można zakupić (proszę zwrócić uwagę na reklamę)





Po porządnym śniadaniu z lokalnym całkiem niezłym piwem idziemy sobie pieszo brzegiem Dunaju w kierunku Parlamentu, który jest kolejnym celem naszej wycieczki.

Mijamy most za mostem








Aż dochodzimy do niezwykłego i wstrząsającego pomnika - poświęconego pamięci budapesztańskich Żydów, których w ciągu kilku miesięcy 1944 r. około 100 000 zamordowano w Auschwitz. Są to umieszczone nad brzegiem Dunaju wykonane z brązu buty:





Ludzie wkładają do nich kwiaty i karteczki





Jest kilka wycieczek, chyba z Izraela, gdyż mówią językiem, którego nikt z nas zupełnie nie zna i nie jest to węgierski.

A młodzi robią sobie selfie:






A to Most Małgorzaty:





Buda:






Mamy kolejną przygodę, w trawie obok promenady, prawie pod samym Parlamentem Emilka znalazła wyrzucony telefon (starego Samsunga), jakieś dokumenty i szynkę w folii.

Zastanawiamy się co z tym fantem zrobić, tym bardziej ze na ten telefon co chwilę ktoś dzwoni i mówi coś po węgiersku.

W końcu zdecydowaliśmy się oddać w recepcji w Parlamencie i okazało się, że pracujące tam panie znają właścicielkę dokumentów !


Wpadamy do hallu Parlamentu do toalety i na szybką kawę i idziemy dalej.



Parlament od drugiej strony, Michał na jego tle, mówiłam żeby nie zakładał arafatki, bo go wezmą za uchodźcę i jeszcze dostanie od kogoś wp...







Wszędzie na pomnikach są jakieś konie:





Zmiana warty na tle pomnika Lajosa Kossutha:





Idziemy dalej w kierunku centrum miasta i Katedry św. Stefana.

Znowu niewielki pomnik, a pan na pomniku okazał się kolejnym węgierskim bohaterem narodowym (chciaż uważany również za postać kontrowersyjną) - jest to Imre Nagy - premier Węgier w czasie rewolucji w 1956 r. następnie zamordowany w majestacie prawa przez Sowietów.





Michał wynalazł w przewodniku, gdzie jest Muzeum Secesji i Art Deco, więc idziemy do tego domu:





I parę zdjęć z jego klatki schodowej:















Na środku Placu Wolności stoi nadal "Pomnik wdzięczności".





Co ciekawe, jak się w google wpisze "Budapeszt" to podają to miejsce jako centralny punkt Budapesztu i wyświetlają zdjęcie pomnika.



Tuż obok jest ambasada USA, a przed nią też pomnik:





I zaraz dochodzimy do kolejnego pomnika, przed nim na ziemi kwiaty, walizki, kamyczki (jakie się kladzie na macewach) jakieś zafoliowane opowiadania (niestety wszystko po węgiersku). Michał ma taką minę, bo nie rozumie o co chodzi.





Przed tym stoi jakby rusztowanie na którym jest tekst po angielsku, jak go zaczynamy czytać podchodzi do nas jakiś pan i wręcza nam ten tekst. Tłumaczy się, że nie ma po polsku.
Okazuje się, że to pomnik "Okupacji niemieckiej na Węgrzech", węgierski rząd, no co tu dużo gadać chce się wybielić i pokazać, że Węgry również były ofiarą okupacji niemieckiej, tyle że wcześniej były z Niemcami sprzymierzone.

Artykuły o tym pomniku:


http://www4.rp.pl/artykul...a-historia.html

http://wyborcza.pl/1,7684...rzucila_go.html

http://jezwegierski.blox....udapeszcie.html



A tak to wyglądało:





W drodze w kierunku katedry spotykamy dużo milszy i przyjemniejszy pomnik.





Podobno pogłaskanie go po brzuchu przynosi szczęście, nie omieszkałam tego zrobić.


No wszyscy razem wchodzimy jeszcze do katedry, która o tej porze jest za darmo. Parę zdjęć z wnętrza:


















Zgodnie z planem idziemy jeszcze na Jarmark Bożonarodzeniowy, który się zaczął właśnie tego dnia. Na jarmarku, jak to na jarmarku - tłoczno i drogo.


Zdjęcie wykonane dla kolegi, który sam konstruuje piece:





Tu było jedzenie, ale bardzo drogie ( w przeliczeniu około 40 zł za miseczkę gulaszu ):





Jakieś inne dzieńdzioły:





Wobec czego kupujemy w sklepie dwa tokaje i idziemy je wypić do hostelu, tym bardziej ze akurat miałam urodziny, więc stawiam te wina.


Po drodze ostatni rzut oka na synagogę i na pomnik na jej dziedzińcu:









Posiedzieliśmy w tym hostelu dobre 4 godziny, długo gadali młodzi opowiadali o Filipinach i Kuwejcie, gdzie byli potem poszli do siebie.


Rano przeczytaliśmy w Internecie o zamachach, ale nie znaliśmy ich skali.

Poszłyśmy ( a właściwie pojechały metrem) z Magdą na autobus, który miał odjazd o 11.45, przy wejściu do metra stało trzech cieciów zamiast dwóch.
Już w poczekalni dostałyśmy SMS, że się spóźni 2 godziny, 1 godzinę później, że spóźnienie wzrosło do 4 godz. a potem, że odjedzie o 17.
Siedziałyśmy cały czas od 11 do 17 na dworcu autobusowym Nepliged, dobrze, że były tam ławki i było ciepło, a na dole było tanie WC oraz niedroga i bardzo smaczna pizza oraz kawa. Na dworcu nie było Wi-Fi, ale jak podjeżdżał autobus i stawał za naszymi plecami to chwilowo, póki tam stał można je było złapać. Więc czytałyśmy wiadomości ze świata z coraz większym przerażeniem.
W końcu autobus przyjechał, dowiózł nas do Krakowa ale byłyśmy tam o 0.15 więc o tej porze kompletnie nic nie jeździ. Spędziłyśmy kolejne 3 godziny na tym dworcu, dobrze że była otwarta nocna kawiarnia i przy herbacie i ciastku dało się przesiedzieć do 3.30 o której miałam autobus do Katowic (Magda o 4.40 do Bielska Białej).
Młodzi jechali następnym autobusem po nas i też był 2 godz. spóźniony.
Obiecali nam oddać pieniądze za przejazd, ale jak na razie nie oddali.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2015-11-18, 23:53   

Basia Z. napisał/a:
a pan na pomniku okazał się kolejnym węgierskim bohaterem narodowym (chciaż uważany również za postać kontrowersyjną)

zanim zdążył przejść na jasną stronę mocy to był agentem NKWD i dość długo standardowym aparatczykiem, więc to mu się też pamięta...

Basia Z. napisał/a:
Okazuje się, że to pomnik "Okupacji niemieckiej na Węgrzech", węgierski rząd, no co tu dużo gadać chce się wybielić i pokazać, że Węgry również były ofiarą okupacji niemieckiej, tyle że wcześniej były z Niemcami sprzymierzone.

dzięki tej "okupacji" Węgrzy odzyskali szmat terenów ze swoimi rodakami, więc trudno się dziwić, że się z Adolfem sprzymierzyli. A okupacja to nie wiem kiedy była, bo aż do samego końca, nawet po obaleniu Horthego, formalnie na czele rządu stali Węgrzy, tyle, że faszyści. Byli bardziej miejscowi niż późniejsi komuniści przywiezieni na rosyjskich czołgach...

Ale jak ktoś nie zna historii to się może nabrać... Z drugiej strony chyba w każdym kraju są takie okresu historii, które bardzo chce się pokazać zupełnie inaczej.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 07:36   

Basia Z. napisał/a:
Z góry schodzimy w kierunku "Skalnego kościoła", który zamierzamy zwiedzić

Fajnie go widać z drugiej strony Dunaju, mnie bardzo zaciekawił. Szkoda, że środek jest współczesny...
Mnie się bardzo podobała Buda, widziana obok zamku (tam gdzie również oglądaliśmy zmianę wart), jak pojadę tam to będę chciał pochodzić po tej części miasta.

Widzę w porównaniu do mojej wycieczki na ile się różni komercyjny wyjazd od swojego. Na korzyść swojego.
Mi się podobała wycieczka statkiem po Dunaju, wycieczka nocna (ruszaliśmy o 22) i wieczorne odwiedziny na wzgórzu Gellerta.

Czy były jakieś ślady, oznaki "uchodźców"?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-11-19, 09:53   

ja mialam okazje widziec Budapeszt tylko noca kiedys, ze wzgorza





_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-11-19, 12:26   

laynn napisał/a:

Czy były jakieś ślady, oznaki "uchodźców"?


W przejściach podziemnych, w jednym miejscu pod Mostem Łańcuchowym, spały jakieś niewielkie grupy ludzi obłożone kołdrami. Mężczyźni i kobiety.
Ale nie wiem czy to byli uchodźcy, czy miejscowi bezdomni.

Ludzi z dziećmi w takich miejscach w ogóle nie widzieliśmy.

A co się trochę rzuciło w oczy - w Budapeszcie - na spacerach, na zakupach prawie nie było widać rodzin z dziećmi.

Szef hostelu w którym spali Emilka i Michał narzekał, że w czasie lata frekwencja im mocno spadła, przez zamieszanie z uchodźcami.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
Ostatnio zmieniony przez Basia Z. 2015-11-19, 12:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2015-11-19, 14:33   Re: U bratanków

Nigdy nie byłem w Budapeszcie.
Świetnie mi to miasto zareklamowałaś;)

Basia Z. napisał/a:
A to już eksponaty w małym muzeum, kopia klejnotów koronacyjnych, korona św. Stefana:




A to chyba jest replika dokładnie tej korony?
Cytat:
Pod jego dowództwem powstańcza armia węgierska odniosła 33 zwycięstwa nad wojskami austriackimi, a Józef Bem został bohaterem narodowym Węgrów, którzy z wdzięczności nadali mu specjalne i niecodzienne odznaczenie dekorując generała gwiazdą wyjętą z historycznej korony pierwszego króla Węgier Stefana I Świętego w miejsce wyjętego diamentu wstawili oni plakietkę z nazwiskiem generała „Józef Bem”
Ostatnio zmieniony przez Vlado 2015-11-19, 14:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - opowiadania