Nie od razu byliśmy prawdziwymi turystami...

Dyskusje o górach, turystyce górskiej itp.
Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12375
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Nie od razu byliśmy prawdziwymi turystami...

Postautor: sokół » 2013-07-10, 21:19

No tak. Teraz to większość z nas uważa się za dojrzałych turystów, ale nie zawsze tak było. Pewnie każdy z Was miał jakieś głupie zagrania górskie, które świadczyły o braku jakiegokolwiek doświadczenia i wyobraźni... I ten temat ma właśnie o tym być.

U mnie tak po krótce - głupota wyszła, gdy zerwałem się z rodzicielskiej smyczy i zacząłem jeździć w góry sam. Miałem 14 lat.

W dresie i w adidasach w kwietniu (bo w Bytomiu ciepło) pojechaliśmy z kumplem w Beskidy. W Bielsku na dworcu masa narciarzy - "a bo sztuczne naśnieżanie".
Po czterech godzinach walki w metrowych zaspach wchodzimy na Skrzyczne, zamawiając zimną kolę. Termosu nie było, kanapki zamarzły. Patrzyli się na nas spod byka, ale najlepsze miało dopiero nadejść. Bilety powrotne mieliśmy z Wisły. Kasy juz nie było - szliśmy w zaspach w tych dresach przez Malinowską Skałę do Salmopolu - 6 godzin. Było fajnie.

Jakiś czas później wyciągnęliśmy kasę od rodziców, na noclegi, ale chcieliśmy kupić kompakty z muzyką, więc przygotowaliśmy sobie namiot z worków na śmieci. Dodatkowo zabraliśmy dwa koce i spakowaliśmy to do jednego plecaka. Ważył chyba 20 kg, więc nieśliśmy go na zmianę. Tak wyposażeni ruszyliśmy na podbój Beskidu Żywieckiego - od Jordanowa do Węgierskiej Górki.
Na szczęście na Policy złapała nas burza i noc spędziliśmy w przedziale pociągu do Katowic.

Pomysły z kupowaniem płyt za kasę na schronisku były jednak realizowane, więc raz spałem w dwójkę z kolegą w jednym śpiworze, opatulony dodatkowo kołdrą puchową (ja pierdziu, full wypas sprzęt) na ławce na Sokolicy. Umówiliśmy się tylko, że cokolwiek by się nie działo, odwracamy się do siebie plecami i pod żadnym pozorem nie zmieniamy pozycji.

Raz jeszcze, z takich głupot, spotkałem się z człowiekiem zbiegającym na złamanie karku z Giewontu ku Dolinie Strążyskiej. Nie zważając na turystów i rozwalone adidasy, sunął po kamieniach jak wariat. Zbiegł ze szczytu do wylotu doliny w 36 minut, potrącając po drodze kilka osób... Głupio to przyznać, ale to byłem ja.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez sokół, łącznie zmieniany 4 razy.
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2013-07-10, 22:24

Uciekałeś przed czymś z tego Giewontu? :)

W sumie moją (i kumpla) głupotą była jazda osobowymi z Żywca do Nowego Łupkowa. Kasy było mało, jak to w szkole, wiec taka ekonomiczna opcja sie pojawiła.
O k...., jechaliśmy bez końca półtora dnia, przesiadek było chyba z 7 a siedzenia między nimi od groma.
Zaoszczędzone pieniądze poszły na łapówkę dla konduktora, który chciał wstawić nam mandat za siedzenie na schodach wagonu przy otwartych drzwiach.
Kidyś też jechaliśmy znad morza w Stołowe a potem do Żywca też osobowym. To była dwudniowa "przejażdżka" a miasta w których bywaliśmy na przesiadkach do tego czasu były dla mnie altasową egzotyka.

I jeszcze sytuacja może nie w górach ale z górami związana bo z trójką kumpli wracałem po miesięcznych praktykach w Gorczańskim P.N.
Zdziczali i spłukani, w dodatku po winach czkaliśmy na pociąg w Mszanie. Cisło na brzuch jak cholera. Nic to, pogrzebałem w kieszeni za drobniakami i idę to WC zapytać po ile pisuar.
W środku za okienkiem siedzi babcia i smaruje bułkę.
-ile za pisuar?-pytam
-ecie mecie peceie
-ile???
-łe ble ble be :! -już bardziej stanowczo
-no nie rozumiem co pani mówi...
-yy wulu mulu bulu :! -krzyknęła. Więc wyszedłem trochę zdezorientowany rozejrzeć się za jakim krzaczkiem bo sytuacja robiła się napięta. Ale nie było gdzie, ludzi sporo i.t.d. Wracam więc zdesperowany, otwieram drzwi a w nich babcia stoi. Coś warknęła i poczułem strzał a dostałem z piąchy tak, że prawie upadłem. Kumple w śmiech bo tylko widzieli wylatująca rękę i cios. Przechodzący tuż po tym kolejarz uśmiechnął się i powiedział coś w stylu, że ona (znaczy ta babcia) już taka jest.
Zajebiście.

Aha. Na tych praktykach to spaliśmy w chacie GPN, godzinę od najbliższych domów, w tym sklepu. Ok 22 zachciało nam się piwka no ale trzeba coś wymyślić sensownego właścicielce sklepu (mieszkała obok sklepu) że po nicy prosimy o sprzedaż.
-dobrzy wieczór, przepraszamy że tak późno ale świeczki nam się skończyły a wie Pani, że my tam prądu nie mamy.
-nie ma problemu chłopcy, córka pójdzie wam sprzedać.
W sklepie
- to ile tych świeczek?
-nooo, tak ze dwie. I 8 piw.

To było głupie, szczególnie że miejscowi byli dla nas mili i nie raz poratowali żarciem jak już byliśmy w końcówce na suchym chlebie.

:! :! :!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2013-07-11, 07:27

Piotrek pisze:W sumie moją (i kumpla) głupotą była jazda osobowymi z Żywca do Nowego Łupkowa. Kasy było mało, jak to w szkole, wiec taka ekonomiczna opcja sie pojawiła.
O k...., jechaliśmy bez końca półtora dnia, przesiadek było chyba z 7 a siedzenia między nimi od groma.
Zaoszczędzone pieniądze poszły na łapówkę dla konduktora, który chciał wstawić nam mandat za siedzenie na schodach wagonu przy otwartych drzwiach.
Kidyś też jechaliśmy znad morza w Stołowe a potem do Żywca też osobowym. To była dwudniowa "przejażdżka" a miasta w których bywaliśmy na przesiadkach do tego czasu były dla mnie altasową egzotyka.


Czemu uwazasz to za glupote? przeciez to wspanialy pomysl i fajna przygoda! Mnie kiedys udalo sie przejechac osobowkami ponad 1500 km, zajelo to ponad tydzien i uwazam za jeden z bardziej udanych wyjazdow w zyciu!
Tak samo bardzo podoba mi sie pomysl zaoszczedzania pieniedzy i spania w namiocie z workow albo na ławce w parku. :D Przeciez w tych zagraniach czuc radosc, wolnosc i chec poznawania swiata i nieskrepowanej niczym wedrowki.
Cos w tym chyba jest ze tam gdzie "prawdziwi turysci", pelny portfel kasy , mega wysprzecenie po zęby i rozsadek do bólu, tam konczy sie prawdziwa przygoda (albo wogole nie zaczyna? )
Awatar użytkownika
bton1
Posty: 3312
Rejestracja: 2013-07-08, 07:52
Lokalizacja: Kraków

Postautor: bton1 » 2013-07-11, 08:08

No to ja, w wieku lat ok.15 wybrałem się z kumplem w Gorce. Nie chciało mi się dźwigać wody, a z racji tego, że opojem byłem i jestem straszliwym, butla opróżniła się w try-miga. No i zaczęło się czerpanie ze strumyków, oczek wodnych i innych pierdół - oczywiście niekoniecznie w górnym biegu. Dałem radę jeszcze jakoś dotrzeć do naszego lokum, ale potem dwudniowe never ending story na kibelku..

A co do podróży osobówkami (u nas mówiło się swojego czasu "żółciaki"), to z tym samym kumplem strzeliliśmy sobie trasę Przemyśl-Szczecin-Kraków tylko w żółciakach, bez żadnego zorganizowanego noclegu po drodze :)
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2013-07-11, 08:46

buba pisze:Czemu uwazasz to za glupote?

Sama podróż była dość przyjemna, leniwa wręcz bo wlekła się długo :-) ale bezmyślnie straciliśmy kasę a dużo jej nie było wtedy. I to była głupota. No ale jak pociąg turlał się tempem żółwim, do tego upał to jak było nie usiąść przy otwartych drzwiach :)
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2013-07-11, 11:44

To nie wy zachowaliscie sie glupio ale mamy durne przepisy i wrednych kapo ktorzy za to scigaja!!!! :P
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2013-07-11, 11:52

I kolejarze którzy ewidentnie nie nadążają za rozwojem kolei i ich co raz "szybszych" prędkości :D
Vision

Postautor: Vision » 2013-07-19, 13:48

Ja w sumie, aż takich głupot to nie robiłem, raczej same topograficzne wtopy na początku miałem. Jak miałem 17 lat wybrałem się z dziewczyną w Tatry :-o tzn. do jakiejś wioski pod Zakopanem, ale skąd mogłem wiedzieć, że to jeszcze nie Tatry. Tak też bardzo chcieliśmy zobaczyć to słynne Morskie Oko. Wszyscy zawsze mówili, że to w Zakopanem, więc w czym problem... Na Równi Krupowej pytam się babki, którędy się idzie na te Morskie Oko, a ona na mnie jak na debila patrzy... Mówi, że tam to się tak nie da dojść... Jak się ku... nie da :o-o przecież to w Zakopanem i się z nią kłócić wręcz zaczynam. Po 5 minutach udaje jej się mi uświadomić, że tam trzeba prawie godzinę busem jechać. No to mówię, w czym problem, jedziemy. A ona za mną krzyczy, panie, ale tam trzeba potem jeszcze 2 godziny iść... Że co...? :rol Jak iść, to w Zakopanem miało być, nie możliwe, że to Zakopane takie wielkie. Pierd.... nie jadę i poszliśmy na Krupówki. W ogóle ten wyjazd to była tragedia, 10 dni w podtatrzańskiej miejscowości, z tego dwa razy byłem na Krupówkach, a resztę w tej wiosce spędziłem, bo wszędzie tak daleko :-o

Nad Morskie Oko udało mi się dotrzeć dopiero za 8 lat i to z buta :-o ale z powrotem zjechałem bryczką...
Ostatnio zmieniony 2013-07-19, 13:53 przez Vision, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 14656
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Postautor: Dobromił » 2013-07-19, 13:57

Wizjon pisze:i poszliśmy na Krupówki


No i właśnie na Krupówkach jest Morskie Oko.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Vision

Postautor: Vision » 2013-07-19, 14:00

No w sumie tak, ale wtedy go nie znalazłem :ops
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2013-07-19, 20:42

Teraz to byś miał łatwiej na Krupówkach, w erze GPSu :)
Vision

Postautor: Vision » 2013-07-19, 20:58

No dyć teraz to z tym GPS'em to przez każdy las bez problemu się przedzieram, jak choćby ostatnio do Wisły Malinki spod Malinowskiej Skały. No ale była jeszcze taka jedna wtopa właśnie po 9 latach. To był mój 3 raz w Tatrach, ale już w górach, pomijając wcześniejsze epizody na Gubałówce i tym Morskim Oku, gdzie bryczką zjechałem. Wybrałem się na Zawrat, zawsze gdzieś tam o uszy mi się obijało, że ten Zawrat jakiś taki popularny. Mapy za bardzo jeszcze czytać nie umiałem, więc z niej też nie korzystałem. Poszedłem więc na Zawrat, idę... idę... idę... z Murowańca szedłem... Wyszedłem na jakąś przełęcz, skąd miałem wiedzieć, że Zawrat to przełęcz, byłem pewny, że to szczyt jakiś. Skręciłem w lewo i dalej idę... idę... i idę... W końcu się pytam jakiś dwóch kolesi, panowie daleko jeszcze na ten Zawrat? Po czym dowiedziałem się, że właśnie na Małym Kozim jestem :-o Chciałem wracać, ale uświadomili mi, że to szlak jednokierunkowy, więc już poszedłem do tej Koziej Przełęczy i zszedłem do Murowańca. Wtedy jeszcze to dla mnie ten szlak to był jakiś hardcore... ledwo co sobie dawałem radę, na szczęście przede mną dwie dziewczyny szły i dodawały mi pewności siebie, bo co jak dziewczyny dają radę, to, że niby je nie dam ;)
Ostatnio zmieniony 2013-07-19, 21:02 przez Vision, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
dagomar
Posty: 1273
Rejestracja: 2013-08-15, 21:40
Lokalizacja: z nizin
Kontakt:

Postautor: dagomar » 2013-08-16, 10:09

Cóż , w młodości, gdy nie znałem jeszcze zwyczajów obowiązujących w górach, zrobiłem żonie karczemną awanturę, kiedy ją pozdrowił na szlaku wysoki przystojny brunet :lol

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 73 gości