Tatrzańska uczta: Świstowy Szczyt - Rohatka - Mała Wysoka
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Tatrzańska uczta: Świstowy Szczyt - Rohatka - Mała Wysoka
Dobry rok, jeżeli chodzi o Tatry. Znowu udało mi się odbyć fajną wycieczkę. Można powiedzieć spontaniczną, bo w piątek sprawdziłem pogodę i wyszło, że w sobotę trzeba jechać
Celem był Świstowy Szczyt. Ze zdjęć i relacji Dobromiła wynikało, że cudowne miejsce.
Rozpocząłem w Tatrzańskiej Leśnej, skąd żółtym szlakiem udałem się w kierunku Zbójnickiej Chaty wzdłuż potoku Zimna Woda. Lubię ten szlak. Auto parkuje się za darmo pod samym wejściem, ludzi brak, ukształtowanie terenu sprawia, że poranne słońce nie chowa się za żadnym grzbietem. Nie ma żadnego asfaltowania, cały czas wąska ścieżka.
Są widoki w kierunku Łomnicy (na zdjęciu), oraz Sławkowski Szczyt.
Jest przepiękny potok Zimna Woda z białymi kamieniami i wodospadami. Jedyny minus jest taki, że te wszystkie atrakcje opóźniają tempo marszu. Chociaż, czy to źle? Oczywiście, że nie.
Tęcza, która ostatnio kojarzy się głównie z tym, z czym nie powinna.
Wchodzę do Doliny Zimnej Wody. Dzięki umierającym lasom jest więcej widoków. Czuję się dzisiaj wyjątkowo mocny. Zwykle wlokę się na początku tak, że wszyscy mnie wyprzedzają. Tego dnia to ja wyprzedzałem, nawet dzielnych młodych chłopaków, z kaskami i linami, którzy skomentowali, że chyba dzisiaj to nie jest ich dzień i może powinni zweryfikować plany.
Niektórzy zażywają kąpieli. Czyżby woda w potoku była ciepła?
Pojawiają się góry.
Mijam Zbójnicką Chatę bez zatrzymywania, ciesząc się z dodatkowej godziny jaką nadrobiłem od ostatniej tabliczki.
W niektórych miejscach jakby zaczęły pojawiać się kolory jesienne.
Widok na Świstowy Szczyt (2383) - mój cel. Po lewej widać Świstowy Grzbiet, którym mam zamiar pójść.
Jest i Strażnik Świstowego Szczytu. Widząc nasze zamiary przekazał kolegom w górze informację o nadchodzących gościach.
Po przejściu strumyka idę jeszcze kawałek szlakiem.
A potem na czuja skręcam w prawo w górę na grzbiet po kamieniach i trawkach.
Jesteśmy na Świstowym Grzbiecie. Jest łagodny i bardzo przyjemny. Świstaków całe stada, ale już nie takie oswojone jak te mieszkające przy szlakach, tylko świstają i znikają w norkach. Po lewej widoczna Mała Wysoka.
Widok wstecz w stronę Zbójnickiej Chaty.
Łagodny odcinek kończy się. Teraz trzeba obejść zbyt strome ściany trzymając się prawej strony grani.
Jest tutaj taki kominek, który opisywany jest jako jedyna umiarkowana trudność. Kiedy pod nim stanąłem, miałem obawy, czy nie za stromy dla Tobiego. Tobi poczuł zew i śmignął kominkiem aż miło. Zdjęcie wygląda dziwnie, Tobi sprawia wrażenie jakby się czołgał, a jest to efekt stromizny. Czekałem na dole aż wyjdzie do końca, w obawie że mogą polecieć kamienie.
Wyszedł na górę i mówi do mnie - "teraz Ty".
Okazało się, że z aparatem na szyi radziłem sobie dużo grzej niż on
Potem jeszcze strome trawki.
I jesteśmy na górze. Powaląjące widoki w stronę Lodowego i Łomnicy. Widoki te miałem cały czas od początku grzbietu. Oczywiście zmieniał się kąt i wysokość. Im wyżej, tym lepiej to wyglądało.
A to widoki na drugą stronę. Mała Wysoka, Gerlach, Dzika Turnia, Wysoka.
A to jeszcze przede mną. Wszystkie trzy wierzchołki Świstowego Szczytu.
Na górze spotykam w sumie 5 Polaków w 2 grupach. Koledzy dziewczyny ze zdjęcia zapytali mnie jak wchodziłem. Opisałem im drogę i trudności. Będą próbowali schodzić grzbietem, ale im się nie uda, bo widziałem ich potem z góry jak wycofali się do Dzikiej Kotliny.
Idę sobie granią przez kolejne wierzchołki rozglądając się na boki. Widok w stronę Lodowego.
Widok w stronę Gerlacha.
Widok na północ, na masyw Szerokiej Jaworzyńskiej.
Tatry Bielskie.
Tobi na głównym wierzchołku Świstowego.
Stąd fajnie widać w stronę Wysokiej. Jest na niej tyle ludzi, że aż mnie zmyliło, że to muszą być jednak Rysy. Przeniosłem zooma na Rysy... a tam tłumy jak na Krupówkach. Tego dnia podobno na Orlej był 2-godzinny korek. A ja nie mam nikogo w zasięgu wzroku. Jestem sam, tylko ja i góry.
Zielony Staw Kaczy w Kaczej Dolinie.
Gerlach.
Widok na południe. Dzika Kotlina - tędy planuję schodzić. A nad nią szczyty: Sławkowski, Staroleśny, Mała Wysoka. Piękne widoki na góry 360 stopni.
Wymyśliłem, że aby nie cofać się granią przejdę obniżając się po łuku zboczem aż do ścieżki. Spodziewałem się, że droga po kamieniach i piargach będzie technicznie trudna i była. Poradziliśmy sobie doskonale.
Dochodzimy do ścieżki. Najbardziej jesienne kolory tego dnia.
Widok w dół na Dziką Kotlinę. Kurcze, będzie jeszcze kawałek stromego zejścia.
W niższej partii idzie się po kamieniach.
Jesteśmy na dnie doliny. Tobi rzuca się na strumyk. Podczas tej wycieczki nie dostał ode mnie ani kropli wody. Znowu wypiłem mu całą
Bardzo tu ładnie, zielona świeża trawka.
Śnieżnobiałe kamienie nietknięte przez porosty.
Mech dopiero kwitnie. Pewnie jeszcze niedawno leżał tutaj stary śnieg.
Wracamy na szlak. Na Świstowym już się nie spieszyłem, ale widać naprawdę jestem mocny dzisiaj. Jeszcze nie ma 13:00 przecież nie będę wracał tak wcześnie do domu.
No to Rohatka. Dawno tam nie byłem. Sokół twierdzi, że to właśnie Rohatka jest najtrudniejszym słowackim szlakiem w Tatrach Wysokich. Trzeba to zweryfikować.
Podchodzimy stromym żlebem, ale bez większych trudności. Podobnie jak na Czerwonej Ławce Tobi jest ulubieńcem wszystkich.
Przełęcz zdobyta. Widok wstecz.
Pojawiły się fajne chmurki. Widok w stronę Łomnicy.
Lodowy (z lewej) i Lodowa Kopa (z prawej). Na Kopie Tobi był
No to teraz zejście na drugą stronę. Patrzę i no way. Tobi tędy w życiu nie zejdzie. Myślę sobie, nawet nie będę próbował przy takiej ilości ludzi, zaraz będę gwiazdą FB, że męczę biednego pieska.
No ale taka dziewczyna, zakochana w Tobim, mówi, że mi pomoże, żebym podał jej Tobiego, że ona go odbierze z dołu. I tak sobie będziemy go przekazywać. Nie ma szans - tak to nie działa. Zachęcony jednak jej pozytywną reakcją, zaczynamy z Tobim schodzić. W pewnych miejscach Tobi trochę marudzi, ale cały czas mnie słucha, wykonuje komendy. Radzi sobie.
Najgorsze są łańcuchy, które mu tylko przeszkadzają. Jednak niektórych nie da się obejść.
Im niżej tym łatwiej. Wygląda, że się uda. Tobi zszedł całkowicie sam, bez żadnej pomocy z mojej strony. Zresztą, mając aparat, obiektywy i plecak, i tak nie byłbym w stanie mu pomagać.
Sokół ma rację - Rohatka jest bez wątpienia najtrudniejszym technicznie szlakiem w słowackich Tatrach. Natomiast ze względu na ukształtowanie, nie odczuwa się na nim aż tak bardzo lęku przestrzeni i wysokości.
Tobi chłodzi łapki. Zadziwił mnie dzisiaj swoimi umiejętnościami.
Zmarzły Staw pod Polskim Grzebieniem.
Znowu ostro w górę. Schodkowy szlak na Polski Grzebień.
Nie ma się co zastanawiać. Jak już tu jestem, to nie wejść na Małą Wysoką byłoby nie w porządku.
Tobi zgadza się, że to dobry pomysł
Na Polskim Grzebieniu zeżarł dwie kanapki od ludzi. Jedną z kotletem, a drugą nie wiem z czym, bo dziewczyna go tylko przepraszała, że kanapka wczorajsza. Za każdym razem mówiłem, że je też jestem głodny, ale bez reakcji.
Jakiś armagedon temperaturowy. Jest chyba ze 30 stopni i kompletny brak wiatru. Słońce parzy jak w Chorwacji.
Szczytujemy!
Można obejrzeć Świstowy z góry. Zagadkowa sprawa z tymi wierzchołkami. Tutaj najwyższy wydaje się ten środkowy.
Staroleśny Szczyt (2476).
I wtedy weszliśmy w chmurę. Zmiana pogody była zaskakująco nagła. Słońce już ego dnia nie wyszło.
Na zejściu z Wysokiej, jakaś pani głośno komentuje, że właściciel tego psa robi mu krzywdę i że pies na pewno sobie pokaleczył łapki. Jej mąż ma trochę inne zdanie i mówi, że może pies to lubi, ale pani wie lepiej. Odwraca się i mówi "patrz, on już ledwie idzie, nie ma siły nadążyć". Akurat wtedy przechodziłem obok niej, ale się nic nie odezwałem. Tobi był kilkanaście metrów w przodzie i wyglądało tak, że jego właścicielem jest inny koleś
Przede mną bardzo długa droga powrotna. Najpierw Doliną Wielicką.
Świstak - strażnik Doliny Wielickiej oznajmia krewniakom, że Tobi opuszcza ich tereny. Widać akurat moment wydawania świstu. Byłem na tyle blisko, ze prawie mnie ogłuszył.
Szkoda, że nie ma słońca. Tu wszystko kwitnie.
Następnie wracamy dłużącą się Magistralą. Cały czas w kosówkach, ciągle co parę metrów leży biała chusteczka. Dziewczyny, chowajcie chusteczki pod kamień/korzeń. Nie zostawiajcie ich tak po prostu na widoku!
Tobi pozuje pod Sławkowskim Szczytem - to była jego pierwsza góra w Tatrach. Nie jest ani trochę zmęczony, a ja padam - wszystko mnie już boli.
Co ciekawe, w chmurach są tylko Tatry. Od Smokowca wszystko w słońcu.
Doszlismy na Hrebieniok. Jeszcze zejście do Doliny Zimnej Wody i powrót do auta. Końcówka straszliwie mi się dłużyła.
Wycieczka wyszła 15 godzin. To trochę dziwnie dużo, szczególnie, że z rana formę miałem naprawdę dobrą. Sprawdziłem kilometraż - 27 km i 2100 przewyższeń + jeszcze to co poza szlakiem na Świstowy. Czyli grubo ponad 30 km i pod 2500 przewyższeń - jestem usprawiedliwiony, to powinno zmęczyć.
A czy jestem okrutny dla Tobiaszka?
Pewnie tak, a on ma już rozbudowany syndrom sztokholmski i teraz kiedy piszę tą relację leży mi w nogach i śni o świstakach.
Celem był Świstowy Szczyt. Ze zdjęć i relacji Dobromiła wynikało, że cudowne miejsce.
Rozpocząłem w Tatrzańskiej Leśnej, skąd żółtym szlakiem udałem się w kierunku Zbójnickiej Chaty wzdłuż potoku Zimna Woda. Lubię ten szlak. Auto parkuje się za darmo pod samym wejściem, ludzi brak, ukształtowanie terenu sprawia, że poranne słońce nie chowa się za żadnym grzbietem. Nie ma żadnego asfaltowania, cały czas wąska ścieżka.
Są widoki w kierunku Łomnicy (na zdjęciu), oraz Sławkowski Szczyt.
Jest przepiękny potok Zimna Woda z białymi kamieniami i wodospadami. Jedyny minus jest taki, że te wszystkie atrakcje opóźniają tempo marszu. Chociaż, czy to źle? Oczywiście, że nie.
Tęcza, która ostatnio kojarzy się głównie z tym, z czym nie powinna.
Wchodzę do Doliny Zimnej Wody. Dzięki umierającym lasom jest więcej widoków. Czuję się dzisiaj wyjątkowo mocny. Zwykle wlokę się na początku tak, że wszyscy mnie wyprzedzają. Tego dnia to ja wyprzedzałem, nawet dzielnych młodych chłopaków, z kaskami i linami, którzy skomentowali, że chyba dzisiaj to nie jest ich dzień i może powinni zweryfikować plany.
Niektórzy zażywają kąpieli. Czyżby woda w potoku była ciepła?
Pojawiają się góry.
Mijam Zbójnicką Chatę bez zatrzymywania, ciesząc się z dodatkowej godziny jaką nadrobiłem od ostatniej tabliczki.
W niektórych miejscach jakby zaczęły pojawiać się kolory jesienne.
Widok na Świstowy Szczyt (2383) - mój cel. Po lewej widać Świstowy Grzbiet, którym mam zamiar pójść.
Jest i Strażnik Świstowego Szczytu. Widząc nasze zamiary przekazał kolegom w górze informację o nadchodzących gościach.
Po przejściu strumyka idę jeszcze kawałek szlakiem.
A potem na czuja skręcam w prawo w górę na grzbiet po kamieniach i trawkach.
Jesteśmy na Świstowym Grzbiecie. Jest łagodny i bardzo przyjemny. Świstaków całe stada, ale już nie takie oswojone jak te mieszkające przy szlakach, tylko świstają i znikają w norkach. Po lewej widoczna Mała Wysoka.
Widok wstecz w stronę Zbójnickiej Chaty.
Łagodny odcinek kończy się. Teraz trzeba obejść zbyt strome ściany trzymając się prawej strony grani.
Jest tutaj taki kominek, który opisywany jest jako jedyna umiarkowana trudność. Kiedy pod nim stanąłem, miałem obawy, czy nie za stromy dla Tobiego. Tobi poczuł zew i śmignął kominkiem aż miło. Zdjęcie wygląda dziwnie, Tobi sprawia wrażenie jakby się czołgał, a jest to efekt stromizny. Czekałem na dole aż wyjdzie do końca, w obawie że mogą polecieć kamienie.
Wyszedł na górę i mówi do mnie - "teraz Ty".
Okazało się, że z aparatem na szyi radziłem sobie dużo grzej niż on
Potem jeszcze strome trawki.
I jesteśmy na górze. Powaląjące widoki w stronę Lodowego i Łomnicy. Widoki te miałem cały czas od początku grzbietu. Oczywiście zmieniał się kąt i wysokość. Im wyżej, tym lepiej to wyglądało.
A to widoki na drugą stronę. Mała Wysoka, Gerlach, Dzika Turnia, Wysoka.
A to jeszcze przede mną. Wszystkie trzy wierzchołki Świstowego Szczytu.
Na górze spotykam w sumie 5 Polaków w 2 grupach. Koledzy dziewczyny ze zdjęcia zapytali mnie jak wchodziłem. Opisałem im drogę i trudności. Będą próbowali schodzić grzbietem, ale im się nie uda, bo widziałem ich potem z góry jak wycofali się do Dzikiej Kotliny.
Idę sobie granią przez kolejne wierzchołki rozglądając się na boki. Widok w stronę Lodowego.
Widok w stronę Gerlacha.
Widok na północ, na masyw Szerokiej Jaworzyńskiej.
Tatry Bielskie.
Tobi na głównym wierzchołku Świstowego.
Stąd fajnie widać w stronę Wysokiej. Jest na niej tyle ludzi, że aż mnie zmyliło, że to muszą być jednak Rysy. Przeniosłem zooma na Rysy... a tam tłumy jak na Krupówkach. Tego dnia podobno na Orlej był 2-godzinny korek. A ja nie mam nikogo w zasięgu wzroku. Jestem sam, tylko ja i góry.
Zielony Staw Kaczy w Kaczej Dolinie.
Gerlach.
Widok na południe. Dzika Kotlina - tędy planuję schodzić. A nad nią szczyty: Sławkowski, Staroleśny, Mała Wysoka. Piękne widoki na góry 360 stopni.
Wymyśliłem, że aby nie cofać się granią przejdę obniżając się po łuku zboczem aż do ścieżki. Spodziewałem się, że droga po kamieniach i piargach będzie technicznie trudna i była. Poradziliśmy sobie doskonale.
Dochodzimy do ścieżki. Najbardziej jesienne kolory tego dnia.
Widok w dół na Dziką Kotlinę. Kurcze, będzie jeszcze kawałek stromego zejścia.
W niższej partii idzie się po kamieniach.
Jesteśmy na dnie doliny. Tobi rzuca się na strumyk. Podczas tej wycieczki nie dostał ode mnie ani kropli wody. Znowu wypiłem mu całą
Bardzo tu ładnie, zielona świeża trawka.
Śnieżnobiałe kamienie nietknięte przez porosty.
Mech dopiero kwitnie. Pewnie jeszcze niedawno leżał tutaj stary śnieg.
Wracamy na szlak. Na Świstowym już się nie spieszyłem, ale widać naprawdę jestem mocny dzisiaj. Jeszcze nie ma 13:00 przecież nie będę wracał tak wcześnie do domu.
No to Rohatka. Dawno tam nie byłem. Sokół twierdzi, że to właśnie Rohatka jest najtrudniejszym słowackim szlakiem w Tatrach Wysokich. Trzeba to zweryfikować.
Podchodzimy stromym żlebem, ale bez większych trudności. Podobnie jak na Czerwonej Ławce Tobi jest ulubieńcem wszystkich.
Przełęcz zdobyta. Widok wstecz.
Pojawiły się fajne chmurki. Widok w stronę Łomnicy.
Lodowy (z lewej) i Lodowa Kopa (z prawej). Na Kopie Tobi był
No to teraz zejście na drugą stronę. Patrzę i no way. Tobi tędy w życiu nie zejdzie. Myślę sobie, nawet nie będę próbował przy takiej ilości ludzi, zaraz będę gwiazdą FB, że męczę biednego pieska.
No ale taka dziewczyna, zakochana w Tobim, mówi, że mi pomoże, żebym podał jej Tobiego, że ona go odbierze z dołu. I tak sobie będziemy go przekazywać. Nie ma szans - tak to nie działa. Zachęcony jednak jej pozytywną reakcją, zaczynamy z Tobim schodzić. W pewnych miejscach Tobi trochę marudzi, ale cały czas mnie słucha, wykonuje komendy. Radzi sobie.
Najgorsze są łańcuchy, które mu tylko przeszkadzają. Jednak niektórych nie da się obejść.
Im niżej tym łatwiej. Wygląda, że się uda. Tobi zszedł całkowicie sam, bez żadnej pomocy z mojej strony. Zresztą, mając aparat, obiektywy i plecak, i tak nie byłbym w stanie mu pomagać.
Sokół ma rację - Rohatka jest bez wątpienia najtrudniejszym technicznie szlakiem w słowackich Tatrach. Natomiast ze względu na ukształtowanie, nie odczuwa się na nim aż tak bardzo lęku przestrzeni i wysokości.
Tobi chłodzi łapki. Zadziwił mnie dzisiaj swoimi umiejętnościami.
Zmarzły Staw pod Polskim Grzebieniem.
Znowu ostro w górę. Schodkowy szlak na Polski Grzebień.
Nie ma się co zastanawiać. Jak już tu jestem, to nie wejść na Małą Wysoką byłoby nie w porządku.
Tobi zgadza się, że to dobry pomysł
Na Polskim Grzebieniu zeżarł dwie kanapki od ludzi. Jedną z kotletem, a drugą nie wiem z czym, bo dziewczyna go tylko przepraszała, że kanapka wczorajsza. Za każdym razem mówiłem, że je też jestem głodny, ale bez reakcji.
Jakiś armagedon temperaturowy. Jest chyba ze 30 stopni i kompletny brak wiatru. Słońce parzy jak w Chorwacji.
Szczytujemy!
Można obejrzeć Świstowy z góry. Zagadkowa sprawa z tymi wierzchołkami. Tutaj najwyższy wydaje się ten środkowy.
Staroleśny Szczyt (2476).
I wtedy weszliśmy w chmurę. Zmiana pogody była zaskakująco nagła. Słońce już ego dnia nie wyszło.
Na zejściu z Wysokiej, jakaś pani głośno komentuje, że właściciel tego psa robi mu krzywdę i że pies na pewno sobie pokaleczył łapki. Jej mąż ma trochę inne zdanie i mówi, że może pies to lubi, ale pani wie lepiej. Odwraca się i mówi "patrz, on już ledwie idzie, nie ma siły nadążyć". Akurat wtedy przechodziłem obok niej, ale się nic nie odezwałem. Tobi był kilkanaście metrów w przodzie i wyglądało tak, że jego właścicielem jest inny koleś
Przede mną bardzo długa droga powrotna. Najpierw Doliną Wielicką.
Świstak - strażnik Doliny Wielickiej oznajmia krewniakom, że Tobi opuszcza ich tereny. Widać akurat moment wydawania świstu. Byłem na tyle blisko, ze prawie mnie ogłuszył.
Szkoda, że nie ma słońca. Tu wszystko kwitnie.
Następnie wracamy dłużącą się Magistralą. Cały czas w kosówkach, ciągle co parę metrów leży biała chusteczka. Dziewczyny, chowajcie chusteczki pod kamień/korzeń. Nie zostawiajcie ich tak po prostu na widoku!
Tobi pozuje pod Sławkowskim Szczytem - to była jego pierwsza góra w Tatrach. Nie jest ani trochę zmęczony, a ja padam - wszystko mnie już boli.
Co ciekawe, w chmurach są tylko Tatry. Od Smokowca wszystko w słońcu.
Doszlismy na Hrebieniok. Jeszcze zejście do Doliny Zimnej Wody i powrót do auta. Końcówka straszliwie mi się dłużyła.
Wycieczka wyszła 15 godzin. To trochę dziwnie dużo, szczególnie, że z rana formę miałem naprawdę dobrą. Sprawdziłem kilometraż - 27 km i 2100 przewyższeń + jeszcze to co poza szlakiem na Świstowy. Czyli grubo ponad 30 km i pod 2500 przewyższeń - jestem usprawiedliwiony, to powinno zmęczyć.
A czy jestem okrutny dla Tobiaszka?
Pewnie tak, a on ma już rozbudowany syndrom sztokholmski i teraz kiedy piszę tą relację leży mi w nogach i śni o świstakach.
Ostatnio zmieniony 2020-08-24, 18:43 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Adrian pisze:Tobi jest przech.j nie pies
Nie chciałem pisać tego kolejny raz, bo staje się to oczywiste.
Jeszcze jedna myśl przyszła mi do głowy: Sprocket jest mistrzem pozaszlakowych wycieczek.
Ostatnio zmieniony 2020-08-23, 15:22 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Oj nie. Jestem bardzo początkujący. Są tutaj na forum dużo lepsi w tym temacie.Sebastian pisze:Sprocket jest mistrzem pozaszlakowych wycieczek.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Jak blisko ciebie byly te świstaki? One podlaza blisko czy sciagales je na jakims duzym zoomie? Tak jak same Tatry mnie niekoniecznie pociagaja to swistaka strasznie bym chciala zobaczyc! Cudne sa skubance!
A Tobi to chyba niedlugo zacznie sie wspinac nawet po linie!
A Tobi to chyba niedlugo zacznie sie wspinac nawet po linie!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- kristoff73
- Posty: 606
- Rejestracja: 2019-05-15, 20:47
- Lokalizacja: ST SD KGR TK SB
Kolejna tatrzańska relacja, która pokazuje, że mam schizofrenię - wiele widoków bardzo mi się podoba, wiele nie robi wrażenia. Te pierwsze to możliwie dużo zieleni, te drugie to same skały
Miło popatrzeć na mądrego i zdolnego psa, bo podczas moich wędrówek po różnych siedliskach widzę, że zdecydowana większość tych zwierząt jest bezdennie głupia... A Tobi powinien zostać Oficjalną Maskotką Forum
Zgadzam się, ale w miejsce świstaka wstawiam kozicę!
Miło popatrzeć na mądrego i zdolnego psa, bo podczas moich wędrówek po różnych siedliskach widzę, że zdecydowana większość tych zwierząt jest bezdennie głupia... A Tobi powinien zostać Oficjalną Maskotką Forum
Tak jak same Tatry mnie niekoniecznie pociagaja to swistaka strasznie bym chciala zobaczyc!
Zgadzam się, ale w miejsce świstaka wstawiam kozicę!
Бродяга. Снусмумрик. Бомж.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
buba pisze:Jak blisko ciebie byly te świstaki?
Te ściągnąłem na zoomie z odległości ok 10 metrów. Ale kiedyś pod Rohaczami, miałem młodego świstaka na wyciągnięcie ręki. Siedziałem godzinę, przy ich norce. Coraz bardziej mnie akceptowały i w pewnym momencie młode zaczęły się bawić prawie nie zwracając na mnie uwagi. Siedziałem na kamieniu i miałem to dosłownie przed oczami.
kristoff73 pisze:A Tobi powinien zostać Oficjalną Maskotką Forum
Przecież już jest
Ostatnio zmieniony 2020-08-23, 20:18 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Sebastian pisze:jakiego używasz zooma?
Canon EF 70-300mm f/4-5.6 IS II USM
Uważam, że bardzo dobry jak na amatorski obiektyw.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
kristoff73 pisze:Miło popatrzeć na mądrego i zdolnego psa, bo podczas moich wędrówek po różnych siedliskach widzę, że zdecydowana większość tych zwierząt jest bezdennie głupia.
Mam podobne doswiadczenia z psami... W relacji z Gor Bialskich, ktora wlasnie wrzucilam - ten temat zostal poruszony... Po prostu wiekszosc psow to jest jakas masakra....
A moze to wina wlascicieli? Tutaj wlasciciel kumaty to i
Adrian pisze:przech.j nie pies
Ostatnio zmieniony 2020-08-23, 21:14 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
kristoff73 pisze:Zgadzam się, ale w miejsce świstaka wstawiam kozicę!
Oj! Kozice tez! Nie wiem czy jest takie miejsce w Tatrach, gdzie jest najwieksza szansa spotkac i swistaka i kozice! To ja tam pojade!
Ostatnio zmieniony 2020-08-23, 21:12 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
buba pisze:Nie wiem czy jest takie miejsce w Tatrach, gdzie jest najwieksza szansa spotkac i swistaka i kozice!
Jest takie miejsce. Szeroka Przełęcz Bielska.
Tam mieszka świstak opłacony z forumowych składek. A kozice są bezczelne i nie boją się Tobiego.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:buba pisze:Nie wiem czy jest takie miejsce w Tatrach, gdzie jest najwieksza szansa spotkac i swistaka i kozice!
Jest takie miejsce. Szeroka Przełęcz Bielska.
Tam mieszka świstak opłacony z forumowych składek. A kozice są bezczelne i nie boją się Tobiego.
A kozica nie opłacona, zeby pozowac? To nie jade!
Ostatnio zmieniony 2020-08-23, 22:02 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 25 gości