Max też ciągle powtarzał, że to chatka z horroru A to normalna chata, tyle, że nieco już rozpieprzona przez turystów
Czerwone gatki akurat nie ja miałem
03.05.-06.05. Majówkowa tradycja, czyli góry Słowacji
Nie ogoliłeś nóg ani nie przeszedłeś metamorfozy na majówkę? Napisałem, że Pudelek niepodobny do siebie...Pudelek pisze:Czerwone gatki akurat nie ja miałem
Przecież mam na tapecie monitora zimową fotkę a'la "skoki narciarskie" (kojarzysz?), więc dostrzegam różnice.
Interesuje mnie przygotowanie logistyczne do wyprawy, czy każdy się pakuje sam? A może jedna osoba namioty i karimaty, druga śpiwory i polary, trzecia bieliznę i ubrania, czwarta wikt... Taki minimalizm turystyczny.
Dlaczego pytam? Na 10-osobowej wyprawie rowerowej prawie każdy miał pompkę, zapasowe 1-2 dętki, klucze i wiele innego balastu. Przecież wystarczyłoby, by jedna osoba miała ów sprzęt, który i tak nie był potrzebny. Rozmiarówka w Waszym przypadku jedna, więc po co tyle taszczyć?
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Neska stanęła na wysokości zadania z relacją, ja jestem dopiero po pierwszym etapie:
https://hanyswpodrozach.blogspot.com/20 ... iadek.html
A tu już tydzień minął od wyjazdu - ale ten czas zapieprza!
https://hanyswpodrozach.blogspot.com/20 ... iadek.html
A tu już tydzień minął od wyjazdu - ale ten czas zapieprza!
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
5.05. SOBOTNIE POPOŁUDNIE
Po zjedzeniu obiadu w Čičmanach, wyruszyliśmy autobusem do Fačkova. Niewiele to zmieniło w naszym położeniu, bo tutaj też tylko usiedliśmy w knajpie. Ja wypijałam kolejne kufle Kofoli, ale wciąż trzymałam się "wychowania w trzeźwości" ;P Cel już widzimy. Nie jest źle.
My jednak nie wyruszaliśmy z Fačkova, lecz z Fačkovskégo Sedla, co oznaczało, że musieliśmy poczekać na autobus, który tam dojeżdżam, ale jednocześnie zaoszczędziliśmy kilkaset metrów podejścia, które musielibyśmy zrobić, idąc z miejscowości.
Na przełęczy znów zrobiliśmy wizytację knajpy - typowo turystycznej, paskudnej, z plastikowymi kufelkami. Ja bym już z chęcią poleciała na górę, ale reszta ekipy chciała posiedzieć, więc nie miałam innego wyjścia ;P
W końcu jednak się udało. Grupa się zmobilizowała i poszliśmy w górę, choć szanse na zachód słońca z Kl'aka znacząco zmalały.
W związku z tym zachwycałam się wiosną, która była pod stopami i nie nastawiałam się na wieczorne widoki.
Na rozdrożu szlaku odbiliśmy na szlak żółty i weszliśmy w las.
Jeszcze tylko przez chwilę zza drzew wyłaniały się jakieś góry.
Po chwili jednak las zgęstniał i nie było szans na żadne widoki
Marcin nastraszył kolejnym podejściem "jak co dzień", ale szlak jest tak zrobiony, że nie pozwala się bardzo zmęczyć
Wprawdzie można robić strome skróty, ale tym razem zdecydowałam się z nich nie korzystać i szłam wężykiem, zachwycając się tu i ówdzie zielonością
Zanim jeszcze dotarliśmy na Kl'ak, czekało nas przejście przez Reváň. Dochodząc w pobliże szczytu, dojrzeliśmy pierwsze widoki zza drzew!
I okazało się, że to bardzo piękna, widokowa górka!
Stwierdziłam, że skoro nie wyjdziemy na zachód słońca na Kl'aku, to dzięki tym widokom i tak już mój wieczór jest udany!
Próbowałam nawet zachęcić do zachodu słońca tutaj, ale Marcin stwierdził, że podejdziemy ciut dalej. A byłoby może za drzewami, ale ładnie! ;p
No cóż. Podeszliśmy wyżej i okazało się, że lepszych widoków nie będzie!
W związku z tym zaczęliśmy z Marcinem gadać o Kl'aku i uznaliśmy, że może jednak udałoby się zdążyć?... Przecież jest prawie na wyciągnięcie ręki, a my mamy prawie godzinę!
Na przełęczy urywało kapelusze! W związku z tym Pudelek poszedł poinformować Agę i Maxa, którzy byli w tyle, że chyba spróbujemy zdążyć na zachód słońca, a tymczasem ja stwierdziłam, że chodzę na tyle wolno, że mogę już zacząć iść! I wyjść z tego zimnego wiatru!
Las był ładny, a moje nadzieje na zachód były nikłe i z kolejnymi podejściami gasły jeszcze bardziej
Toteż szłam i pstrykałam sobie zdjęcia lasku.
Cały czas mogłam monitorować słońce, które przebijało się zza drzew
Aga i Max nas dogonili, a Aga jak torpeda wypruła do przodu
My natomiast wciąż w lesie!
W końcu udało się dotrzeć do znaku Pod Skalou, gdzie zostawiliśmy plecaki!
Teraz już bez względu na to, czy zdążylibyśmy na szczyt, czy nie, mielibyśmy widoki.
Szkoda tylko, że w tym pędzie nawet nie wzięłam żadnej bluzy!
No cóż. Szanse były...
I udało się!
Byliśmy na Kl'aku przed zachodem słońca!
Wprawdzie niewiele brakowało, ale mimo wszystko
Jak dla mnie to słońce mogłoby zajść natychmiast, bo było mi tak zimno w tej koszulce, że w pewnym momencie czułam, jak zamarzły mi ręce ;D
W końcu się doczekałam
Jak tylko zaszło słońce, zaczęłam schodzić na dół!
Musieliśmy jeszcze tylko zejść kolejne 200 m w dół zielonym szlakiem zejść w dół, by dojść do chaty, znajdującej się w jego pobliżu. Następnie rozkładanie namiotu, kolacja, krótkie ogrzewanie się w chatce i sen... Następnego dnia mieliśmy wstać wcześniej niż zwykle, by wyruszyć w podróż do domu
Galeria z sobotniego popołudnia
Po zjedzeniu obiadu w Čičmanach, wyruszyliśmy autobusem do Fačkova. Niewiele to zmieniło w naszym położeniu, bo tutaj też tylko usiedliśmy w knajpie. Ja wypijałam kolejne kufle Kofoli, ale wciąż trzymałam się "wychowania w trzeźwości" ;P Cel już widzimy. Nie jest źle.
My jednak nie wyruszaliśmy z Fačkova, lecz z Fačkovskégo Sedla, co oznaczało, że musieliśmy poczekać na autobus, który tam dojeżdżam, ale jednocześnie zaoszczędziliśmy kilkaset metrów podejścia, które musielibyśmy zrobić, idąc z miejscowości.
Na przełęczy znów zrobiliśmy wizytację knajpy - typowo turystycznej, paskudnej, z plastikowymi kufelkami. Ja bym już z chęcią poleciała na górę, ale reszta ekipy chciała posiedzieć, więc nie miałam innego wyjścia ;P
W końcu jednak się udało. Grupa się zmobilizowała i poszliśmy w górę, choć szanse na zachód słońca z Kl'aka znacząco zmalały.
W związku z tym zachwycałam się wiosną, która była pod stopami i nie nastawiałam się na wieczorne widoki.
Na rozdrożu szlaku odbiliśmy na szlak żółty i weszliśmy w las.
Jeszcze tylko przez chwilę zza drzew wyłaniały się jakieś góry.
Po chwili jednak las zgęstniał i nie było szans na żadne widoki
Marcin nastraszył kolejnym podejściem "jak co dzień", ale szlak jest tak zrobiony, że nie pozwala się bardzo zmęczyć
Wprawdzie można robić strome skróty, ale tym razem zdecydowałam się z nich nie korzystać i szłam wężykiem, zachwycając się tu i ówdzie zielonością
Zanim jeszcze dotarliśmy na Kl'ak, czekało nas przejście przez Reváň. Dochodząc w pobliże szczytu, dojrzeliśmy pierwsze widoki zza drzew!
I okazało się, że to bardzo piękna, widokowa górka!
Stwierdziłam, że skoro nie wyjdziemy na zachód słońca na Kl'aku, to dzięki tym widokom i tak już mój wieczór jest udany!
Próbowałam nawet zachęcić do zachodu słońca tutaj, ale Marcin stwierdził, że podejdziemy ciut dalej. A byłoby może za drzewami, ale ładnie! ;p
No cóż. Podeszliśmy wyżej i okazało się, że lepszych widoków nie będzie!
W związku z tym zaczęliśmy z Marcinem gadać o Kl'aku i uznaliśmy, że może jednak udałoby się zdążyć?... Przecież jest prawie na wyciągnięcie ręki, a my mamy prawie godzinę!
Na przełęczy urywało kapelusze! W związku z tym Pudelek poszedł poinformować Agę i Maxa, którzy byli w tyle, że chyba spróbujemy zdążyć na zachód słońca, a tymczasem ja stwierdziłam, że chodzę na tyle wolno, że mogę już zacząć iść! I wyjść z tego zimnego wiatru!
Las był ładny, a moje nadzieje na zachód były nikłe i z kolejnymi podejściami gasły jeszcze bardziej
Toteż szłam i pstrykałam sobie zdjęcia lasku.
Cały czas mogłam monitorować słońce, które przebijało się zza drzew
Aga i Max nas dogonili, a Aga jak torpeda wypruła do przodu
My natomiast wciąż w lesie!
W końcu udało się dotrzeć do znaku Pod Skalou, gdzie zostawiliśmy plecaki!
Teraz już bez względu na to, czy zdążylibyśmy na szczyt, czy nie, mielibyśmy widoki.
Szkoda tylko, że w tym pędzie nawet nie wzięłam żadnej bluzy!
No cóż. Szanse były...
I udało się!
Byliśmy na Kl'aku przed zachodem słońca!
Wprawdzie niewiele brakowało, ale mimo wszystko
Jak dla mnie to słońce mogłoby zajść natychmiast, bo było mi tak zimno w tej koszulce, że w pewnym momencie czułam, jak zamarzły mi ręce ;D
W końcu się doczekałam
Jak tylko zaszło słońce, zaczęłam schodzić na dół!
Musieliśmy jeszcze tylko zejść kolejne 200 m w dół zielonym szlakiem zejść w dół, by dojść do chaty, znajdującej się w jego pobliżu. Następnie rozkładanie namiotu, kolacja, krótkie ogrzewanie się w chatce i sen... Następnego dnia mieliśmy wstać wcześniej niż zwykle, by wyruszyć w podróż do domu
Galeria z sobotniego popołudnia
Ostatnio zmieniony 2018-05-10, 16:38 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Klak mi się podoba, w zeszłym roku w końcu miałem okazję położyć na nim swój zadek
Na Strażowie też kiedyś ale była...mglistość wielka.
Majówkę miałaś rasową neska, pięknie widoki, pogoda świetna i jakiś... luz. Przynajmniej tak po zdjęcia całośc sprawia rażenie.
A cóż się maskotce stało, pod samochód chyba biedaczysko nie wpadł?
Na Strażowie też kiedyś ale była...mglistość wielka.
Majówkę miałaś rasową neska, pięknie widoki, pogoda świetna i jakiś... luz. Przynajmniej tak po zdjęcia całośc sprawia rażenie.
ale w międzyczasie stracił uszy i dwie nogi
A cóż się maskotce stało, pod samochód chyba biedaczysko nie wpadł?
Ostatnio zmieniony 2018-05-10, 17:25 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
To ja dokładam drugą cegiełkę: https://hanyswpodrozach.blogspot.com/20 ... rroru.html
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
6.05. NIEDZIELA
Niedziela była już niestety dniem powrotu, a to oznaczało, że musimy zejść na dół i pojechać w kierunku Polski. Zaplanowaliśmy powrót do Fackova, więc mimo zejścia, najpierw musieliśmy podejść
Obudziliśmy się na polanie pełnej mięty.
Pudelek już zdążył najpierw milion razy obudzić mnie, później przelecieć się na Kl'ak i wrócić, zestresować mnie, czy uda się nam dotrzeć do domu, ale na szczęście... wszystko poszło po naszej myśli. Licho zniknęło.
Przy chatce krzątali się już ludzie, a my powoli pakowaliśmy bagaże i zwijaliśmy namioty.
Tym razem nie było już ogniska śniadaniowego. Zjadłam ostatnią mandarynkę zagrzebaną w plecaku i nadeszła pora, żeby wydrapać się na górę. Najpierw po polanie...
...a później już lasem.
Musieliśmy ponownie wyjść na Kl'ak. Tym razem za dnia, więc i tak świat z góry wyglądał inaczej
Wyjście szło nam dosyć żwawo, więc wszystko wskazywało na to, że bez problemu zejdziemy na dół na czas.
Znów na górze było parę osób. W końcu była piękna pogoda, a w dodatku niedziela, więc wszyscy korzystali.
Dotarliśmy i my!
Widoki z Kl'aka w ciągu dnia:
Te ujęcia ludzików mi się najbardziej podobają
Znów nad nami latał helikopter, ale tym razem w innych barwach
Zjedliśmy czekoladę na drugie śniadanie i ruszyliśmy szlakiem w kierunku Fackova.
Na początku jeszcze drzewa nie były gęste, więc co jakiś czas przebijały się widoki.
Później już długo i dosyć stromo mieliśmy schodzić lasem.
Po drodze mieliśmy jeszcze jedną polankę.
Ale czad! Chwilami jest bardzo stromo! Nie chciałabym tędy wychodzić
W końcu dotarliśmy do drogi! To oznaczało, że już stromo nie będzie!
Mogliśmy popatrzeć na Kl'ak z dołu
Minęliśmy kolejne kości ;D... Taki urok naszego wyjazdu.
I po jakimś czasie dotarliśmy do asfaltu.
Minęliśmy okrutnie kiczowaty dom!
Iiii doszliśmy do głównej drogi.
Tutaj teoretycznie zdążylibyśmy na autobus, ale ostatecznie niewiele by nam to dawało, więc poszliśmy na godzinę do knajpki.
Z Fackova pojechaliśmy do Ziliny, a następnie z niej do Cieszyna, gdzie rzutem na taśmę zdążyliśmy na autobus do Krakowa!
Późnym wieczorem dotarłam do domu, a po majówce zostały jedynie wspomnienia...
Galeria niedzielna
Niedziela była już niestety dniem powrotu, a to oznaczało, że musimy zejść na dół i pojechać w kierunku Polski. Zaplanowaliśmy powrót do Fackova, więc mimo zejścia, najpierw musieliśmy podejść
Obudziliśmy się na polanie pełnej mięty.
Pudelek już zdążył najpierw milion razy obudzić mnie, później przelecieć się na Kl'ak i wrócić, zestresować mnie, czy uda się nam dotrzeć do domu, ale na szczęście... wszystko poszło po naszej myśli. Licho zniknęło.
Przy chatce krzątali się już ludzie, a my powoli pakowaliśmy bagaże i zwijaliśmy namioty.
Tym razem nie było już ogniska śniadaniowego. Zjadłam ostatnią mandarynkę zagrzebaną w plecaku i nadeszła pora, żeby wydrapać się na górę. Najpierw po polanie...
...a później już lasem.
Musieliśmy ponownie wyjść na Kl'ak. Tym razem za dnia, więc i tak świat z góry wyglądał inaczej
Wyjście szło nam dosyć żwawo, więc wszystko wskazywało na to, że bez problemu zejdziemy na dół na czas.
Znów na górze było parę osób. W końcu była piękna pogoda, a w dodatku niedziela, więc wszyscy korzystali.
Dotarliśmy i my!
Widoki z Kl'aka w ciągu dnia:
Te ujęcia ludzików mi się najbardziej podobają
Znów nad nami latał helikopter, ale tym razem w innych barwach
Zjedliśmy czekoladę na drugie śniadanie i ruszyliśmy szlakiem w kierunku Fackova.
Na początku jeszcze drzewa nie były gęste, więc co jakiś czas przebijały się widoki.
Później już długo i dosyć stromo mieliśmy schodzić lasem.
Po drodze mieliśmy jeszcze jedną polankę.
Ale czad! Chwilami jest bardzo stromo! Nie chciałabym tędy wychodzić
W końcu dotarliśmy do drogi! To oznaczało, że już stromo nie będzie!
Mogliśmy popatrzeć na Kl'ak z dołu
Minęliśmy kolejne kości ;D... Taki urok naszego wyjazdu.
I po jakimś czasie dotarliśmy do asfaltu.
Minęliśmy okrutnie kiczowaty dom!
Iiii doszliśmy do głównej drogi.
Tutaj teoretycznie zdążylibyśmy na autobus, ale ostatecznie niewiele by nam to dawało, więc poszliśmy na godzinę do knajpki.
Z Fackova pojechaliśmy do Ziliny, a następnie z niej do Cieszyna, gdzie rzutem na taśmę zdążyliśmy na autobus do Krakowa!
Późnym wieczorem dotarłam do domu, a po majówce zostały jedynie wspomnienia...
Galeria niedzielna
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Moja trzecia część
https://hanyswpodrozach.blogspot.com/20 ... skiej.html
https://hanyswpodrozach.blogspot.com/20 ... skiej.html
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości