Beskid Niski: między Jaśliskami, a Komańczą

Relacje z Beskidów od bieszczadzkich połonin po Beskid Śląsko-Morawski.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2013-07-12, 22:48

Tak, ale w Niskim doliny mają swoją specyfikę: krzyże, piwnice, sadzi zdziczałe, nawet ogrodowe kwiatki. Echa dawnych wiosek i dużo wolnej przestrzeni. W Żywieckim, Małym czy Gorcach choćby wioski podchodzą dolinami bardzo wysoko a w Niskim te doliny są puste.
Przynajmniej ja po kilku dłuższych pobytach w tym paśmie mam takie odczucia.


Wlasnie tez dlatego Zywiecki, Mały czy Gorce nie ma dla mnie takiego uroku. Wsie przeradzajace sie w osiedla domkow jednorodzinnych, asfalt wpychajacy sie wysoko i nic specjalnie uroczego... Beskid Niski cenie wlasnie za to co piszesz.. Z podobnych powodow lubie np. Gory Kaczawskie.. Gdzie w dolinach czają sie opuszczone palacyki, koscioly, poniemieckie pomniki, tablice i cmentarze.. Tak samo urzekaja mnie doliny gorskie na Ukrainie czy w Gruzji, gdzie toczy sie normalne wiejskie zycie: wypasy trzody wszelakiej, sianokosy,itp

lucyna pisze:Beskid Niski zmienia się w zastraszającym tempie, to ostatni dzwonek aby po nim wędrować. Powstają duże posiadłości, które grodzi się często kolczastym drutem. Mniejsze zresztą też. Puste doliny są zabudowywane, zabudowa koszmarna. Mam nadzieję, ze antyinwestycyjna sieć Natura 2000 to powstrzyma. W Beskidzie Niskim w części środkowej niedługo będzie mieć przy sobie obcęgi do cięcia drutu. Mnie diabli brali w okolicach Krempnej, gdy musiałam przełazić i to kilkakrotnie w ciągu godziny przez drut.
.


Dokladnie tak jak napisalas w innym watku- "caly swiat parszywieje" :zly

mieciur pisze:za to z niewybuchami - i owszem :D


Moze rozwiniesz ten ciekawy temat? :D
Awatar użytkownika
BesKid
Posty: 246
Rejestracja: 2013-07-10, 22:58

Postautor: BesKid » 2013-07-12, 23:49

sokół pisze:Klimat masz nieziemski na tych zdjęciach. Ten wąwozik szczególnie mi przypadl do gustu. Kolumbom z Kotliny Żywieckiej też pewnie się spodobał....


Tomek, przez wzgląd na fakt, że to nie Twój rewir, wybaczam - otóż to nie wąwóz - to szczyt Kamień w Paśmie Bukowicy :P
vertigo

Postautor: vertigo » 2013-07-13, 09:36

BesKid pisze:piwo z lokalnego browaru w Komańczy.


Rozwiń proszę ten wątek!!
lucyna

Postautor: lucyna » 2013-07-13, 10:08

Kurczę, ja także nic nie wiem o browarze, a bywałam czasami w Komańczy kilka razy w tygodniu. :-(
Awatar użytkownika
mieciur
Posty: 108
Rejestracja: 2013-07-09, 19:37
Lokalizacja: Nowy Sącz

Postautor: mieciur » 2013-07-13, 12:22

buba pisze:
mieciur pisze:za to z niewybuchami - i owszem :D


Moze rozwiniesz ten ciekawy temat? :D


A tak się składa, że znam parę ciekawych miejsc w Beskidzie Niskim gdzie można takie rzeczy odszukać całkiem łatwo. Tak samo jakieś leje po bombach wielkości domu i inne takie atrakcje :D
lucyna

Postautor: lucyna » 2013-07-13, 12:48

Są, to pokłosie dwóch wojen światowych, a w szczególności operacji dukielsko-preszowskiej, jeden z największych rzezi w dziejach II wojny św. Rozegrała się tu jedna z największych tragedii w Karpatach, Stalin urządził tu rzeź dla swego wojska. Młodzi chłopcy bez wyszkolenia, a nawet broni musieli zdobywać łuk Karpat walcząc z dobrze przygotowanym wrogiem. To tu po obu stronach granicy (to była pomoc dla powstania słowackiego) są doliny śmierci. Do tej pory kości są widoczne w lesie, są enklawy, gdzie ludzie nie zaglądają np. obszar ochrony ścisłej Magurskiego Parku Narodowego Zimna Woda. Żołnierze radzieccy mieli na wyposażeniu drabiny, służyły one do przemieszczania się po zwałach ludzkich zwłok, w czasie walk w potokach płynęła czerwona woda. Powstały zaminowane pasy śmierci po obu stronach, ładunki są znajdowane po dziś dzień.

Wrzucę tu fr. wspomnień Izabelli Szubry, mną one wstrząsnęły "Tędy szli ...Operacja Karpacko-Dukielska - retrospekcja 60 lat później"

"Listy niedoręczone

1 września 1939 roku, gdy Niemcy wkroczyli do Polski, miałam 4 lata. Pamiętam doskonale ten dzień, ponieważ nad naszymi głowami przeleciały w kierunku Krosna niemieckie samoloty, bombardując Krosno, szczególnie lotnisko; czarne dymy snuły się nad miastem.
Żołnierze niemieccy wkroczyli do Chorkówki, gdzie mieszkałam wraz z rodzicami i trojgiem starszego rodzeństwa. W tym dniu we wczesnych godzinach rannych mama wyjechała po ojca do Krosna, na stację PKP. Wystraszeni aktualną sytuacją wraz z rodzeństwem uciekliśmy do sąsiadów z własnego domu, skąd obserwowaliśmy wojsko niemieckie, które znajdowało się wokół naszego obejścia. Zaczęła się okupacja wraz ze wszystkimi rygorami na co dzień. W 1942 roku rozpoczęłam naukę w szkole podstawowej i już miałam pełną świadomość, że w okolicy działa partyzantka, szczególnie w sąsiedniej miejscowości Bóbrka. Istniało pełne zagrożenie wywózką do Niemiec na roboty przymusowe, a to już dotyczyło mojego starszego rodzeństwa.

Na początku i w połowie 1944 roku Niemcy uciekali w popłochu, a w dniu 8 września 1944 roku do Chorkówki i okolic wkroczyły jednostki Armii Czerwonej. W naszym domu rodzinnym chwilowo zatrzymywali się żołnierze radzieccy, co kilka dni i na krótko, a następnie szli na zachód i południe. W jednym z jesiennych dni przyjechał na koniu żołnierz radziecki, który u nas zakwaterował. Okazało się, że ten młody i wesoły czerwonoarmista pełnił obowiązki doręczyciela poczty dla wojska. Codziennie rano wyjeżdżał, przywoził całą masę listów. Siadał wieczorem przy stole oświetlonym lampą naftową i rozpoczynał ich sortowanie. Ja siedziałam również przy tym stole i obserwowałam bacznie jego czynności. Listy dzielił na dwie grupy, układając je po prawej i po lewej stronie. Po lewej było ich więcej, tak że zaczynało brakować miejsca na stole, więc brał je i wrzucał do płonącego pieca. Ojciec mój, obserwując cały przebieg sortowania, zapytał żołnierza, dlaczego pali te listy. On odpowiedział, że adresaci już nie żyją. Następnie rozpoczynał czytanie pozostałych z prawej strony listów i to już przebiegało dłużej. I znowu niektóre z nich wędrowały na lewo, a następnie były wrzucane do pieca. Widząc zdziwione oczy mojego ojca, nie pytany wyjaśnił: "Bo tu są złe wiadomości od rodzin, a żołnierz nie może o tym wiedzieć". Kilkanaście dni żołnierz przebywał w naszym domu. Wciąż odbywało się sortowanie listów, które codziennie otrzymywał z ojczyzny, z czego zaledwie jedną trzecia doręczał żołnierzom, jadąc na linię frontu w kierunku Dukli.

W kolejnym dniu, jak codziennie rano, wyjechał na linię frontu ze swoimi listami i nie wracał przez dwa dni, aż na trzeci dzień zjawił się, ale bez konia i czapki. Wrócił, ale już nie ten sam człowiek, smutny i przerażony. Konia stracił, bo trafił go pocisk. On sam przeżył, chociaż kula trafiła w czapkę. Powiedział ojcu, że w pobliżu Dukli jest straszne piekło, tysiące zabitych i rannych żołnierzy oraz ogromne ilości zniszczonego sprzętu wojskowego. Okazało się, że chodziło o bitwę na Przełęczy Dukielskiej. Rozmawiali do późnej nocy na ten temat, ponieważ ojciec znał język rosyjski, a następnego dnia pożegnał nas wszystkich ze łzami w oczach i odjechał na front. Wielotygodniowe krwawe walki na pobliskiej dukielszczyźnie odbiły się szerokim echem w naszej okolicy. Uciekinierzy z terenu walk przekazywali ich obraz, opowiadali o ofiarach wśród ludzi cywilnej oraz o zniszczeniach i tak już bardzo ubogich górskich wiosek. Dramat tamtejszej ludności trwał jeszcze wiele lat po wojnie. Pozostałe miny i niewybuchy zbierały krwawe żniwo."
Awatar użytkownika
BesKid
Posty: 246
Rejestracja: 2013-07-10, 22:58

Postautor: BesKid » 2013-07-13, 19:15

Ja jeszcze w sprawie piwa:
To Piwo Koman, browar komaniecki to robi z Komanczy.
Bardzo lokalne,bo do kupienia tylko w schronisku, w sklepie w Komanczy o jednym sklepie w Rzeszowie.
Zawalilem tylko najwazniejsze- w koncu go nie skosztowalem :(
Jest powod by wrocic :)
--------------
***///***
--------------
lucyna

Postautor: lucyna » 2013-07-13, 20:23

Jest powód aby wpaść o schroniska. Nie wiem kiedy zawitam, droga Zagórz-Komńcza to koszmar, jedzie się te chyba 24 km 3 godziny.
vertigo

Postautor: vertigo » 2013-07-13, 21:23

lucyna pisze:Jest powód aby wpaść o schroniska.


Jakby się kiedyś zrodziła idea forumowego spotkania to proponuję schronisko w Komańczy :D
lucyna

Postautor: lucyna » 2013-07-13, 21:42

Eeeee, znam fajniejsze miejsca, choćby schronisko w Balnicy. Ale masz fajny podpis :D
vertigo

Postautor: vertigo » 2013-07-13, 22:30

lucyna pisze:Eeeee, znam fajniejsze miejsca, choćby schronisko w Balnicy


Ale tych fajniejszych miejscach nie dadzą tego lokalnego browarka ;)
lucyna

Postautor: lucyna » 2013-07-13, 22:35

No, fakt ale za to w Balnicy psy szczekają po słowacku i podają piwo nasze lokalne i to dobre Šariš. Lokalne wszak byliśmy w CK Monarchii. Czym w modzie Paryż, tym w piwie Szarisz! O!
vertigo

Postautor: vertigo » 2013-07-13, 22:43

lucyna pisze: Czym w modzie Paryż, tym w piwie Szarisz! O!


He, he, urocze ;)
Sarisem się poiłem niedawno w Czerchowskich Górach i spróbowałbym czegoś innego jednak ;) Choć o Sarisie złego słowa nie powiem!
Awatar użytkownika
BesKid
Posty: 246
Rejestracja: 2013-07-10, 22:58

Postautor: BesKid » 2013-07-14, 00:19

no to co ? to czas na pierwsze spotkanie górskie w tym temacie L)
--------------

***///***

--------------
Awatar użytkownika
mieciur
Posty: 108
Rejestracja: 2013-07-09, 19:37
Lokalizacja: Nowy Sącz

Postautor: mieciur » 2013-07-14, 09:57

Można by coś powoli pomyśleć o takim spotkaniu :) A Sarisa to owszem pijam :) i nie tylko co jakiś czas jeżdżę sobie na Słowację na piwne zakupy :) jak się ma te 30 km do granicy to wiecie...a polskie piwa jakoś mi nie służą.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Sebastian i 13 gości