Chorwacja, wycieczki z Makarskiej Riwiery w Biokovo
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Chorwacja, wycieczki z Makarskiej Riwiery w Biokovo
Tegoroczny urlop mieliśmy spędzić w Słowenii, ale im bardziej przygotowywaliśmy się do wyjazdu, tym mniej ciekawie ta Słowenia wyglądała. Tam nie ma gór nad morzem, a góry nad morzem to jest to co lubimy najbardziej. Wybrzeże wcale nie jest takie ładne, za to zatłoczone. Do tego podobno strasznie drogo. Ostatecznie dzień przed wyjazdem na szybko zmieniliśmy na Chorwację i północną część Makarskiej Riwiery. Wytypowałem niedużą miejscowość Brela i pojechaliśmy.
Pierwsze dni to odpoczynek, plażowanie, przestawianie organizmów na funkcjonowanie w trybie urlopowym. Morze uspokaja. Niestety jak się popatrzyło do góry to czułem "zew". Nieuniknionym było więc spróbowanie jak smakują tutejsze pagórki. Patrząc do góry przed kwaterą widziałem to.
Założyłem, że najwyższy widoczny szczyt to Bukowac (1262m), ale nie byłem tego pewny. Co ciekawe, na zdjęciu są dwie granie jedna za drugą, oddzielone doliną (której nie widać). Najwyższy szczyt pierwszej grani to Borovac (790m), pierwsza kumulacja od lewej. Dokładnie pośrodku zza pierwszej grani wyłania się druga, znacznie wyższa, z Bukovacem. Porównując ten widok z mapą, a właściwie zdjęciem mapy z wielkiej tablicy ze schematem szlaków, trudno było wyobrazić sobie jak naprawdę to wszystko wygląda, gdyż z mapy wynikało, że najwyższym szczytem widocznym w tej linii powinien być Šćirovac (1619 m). Ale jego nie widać... chyba. Jednym słowem miałem trochę dylematów topograficznych planując wycieczkę.
Kolejną zagwozdką była wielkość tych gór. W 2011 roku łaziliśmy po Biokovie, głównie na południowym krańcu. Był to nasz pierwszy kontakt z tym typem gór. Kwatery mieliśmy w Gradacu i z poziomu morza zdobywaliśmy szczyty, które miały wysokości: Paskal 719, Viter 769, Ilia 773. Był to wtedy max naszych możliwości, co było spowodowane strasznymi upałami, specyfiką szlaków, podłożem po jakim się chodzi, ogólnie brakiem doświadczenia w takich warunkach. Przez kolejne lata doświadczenie na pewno wzrosło, ale czy aż na tyle, żeby robić przewyższenia znacznie powyżej 1000 metrów? Nie mogłem się doczekać odpowiedzi na to pytanie.
Po dwóch dniach plażowych, wstajemy o 4:00 i wyruszamy na pierwszą wycieczkę.
Najpierw nudny odcinek w górę naszej miejscowości serpentynami dróg asfaltowych, potem przez zapuszczoną Górną Brelę bardzo stromymi betonowymi drogami i po pół godzinie jesteśmy na początku szlaku. Pierwsze pozytywne zaskoczenie - szlak znaleźliśmy od razu. Pamiętam, że jak byliśmy w Gradacu, to znaleźć początek szlaku za każdym razem było bardzo ciężko.
Wyjście na pierwszą przełęcz (524m), standardową starą drogą dla osiołków. Nigdzie nie jest zarośnięte, idziemy jak po sznurku. Jest dobrze.Po drugiej stronie zalesiona dolina w która schodzimy tracąc ponad 100 metrów wysokości. Ale za to ścieżka jest wyborna.
Na dnie doliny stara opuszczona wioska. Trochę pozarastana, szlak dziwnie pooznaczany, jakby miał wiele wariantów. Takie klimaty są nam znane.
Udaje się przebić przez wioskę i wchodzimy na szlak (droga dla osiołków), który ma nas doprowadzić do miejsca oznaczonego jako Śv.Nikola na wysokości ok. 570 m, gdzie jest skrzyżowanie szlaków.
Śv.Nikola to kościółek. Akurat wyłania się słońce. Do tej pory wszystko idzie doskonale.
Wchodzimy na szlak, który ma nas poprowadzić w górę. Co ciekawe, jest tu wodociąg turystyczny. Gumowym wężem schodzi z góry woda, co jakoś czas zrobione są kraniki i można sobie odkręcić i cieszyć się bieżącą wodą.
Szlak jest dobrze oznakowany, ale trochę zarośnięty. Takie klimaty też są nam nie obce.
Dochodzimy do czegoś co na mapie było oznaczone domkiem. Okazało się, że to schronisko, nowe, malutkie, nowoczesne z panelami słonecznymi i zamknięte.
Mój plan był taki, żeby z tego miejsca bezszlakowo zaatakować jeden z niższych wierzchołków na grani Bukovaca.
Atak się udał - jesteśmy na 1085 m.
Zobaczyliśmy coś więcej dookoła i można było zorientować się lepiej w terenie.
Widać morze. Zabudowania, które są Brelą, ale jeszcze nie tą częścią w której my mieszkamy. Przełęcz przez którą przyszliśmy i dolinę.
Zdecydowaliśmy się, że nie wracamy na szlak, tylko będziemy napierać granią.
A ja sobie idę spokojnie robiąc zdjęcia. Próbuję wypatrzeć centrum Breli. Skoro idę na górę, którą widać spod kwatery, to powinienem zobaczyć kwaterę. Chyba, że to nie ta góra. Nie daje mi to spokoju. Dolina z opuszczoną wioską, przez którą przechodziliśmy też idzie ku górze i zwęża się - to ten pas lasu w dole.
Jest Brela, ale czemu nie widzę swojego auta?
Tymczasem grań po której idziemy odsłania kolejne wierzchołki. Spodziewałem się, że to co widać na początku, to jeszcze nie jest ten właściwy. Kolejny miał nim już być, ale zdobywając go okazało się, że dalej jest jeszcze kolejny... standard.
Ciągle nabieram wysokości i w końcu jest auto. A więc dobrze oceniłem, że właśnie Bukowac widać sprzed naszej kwatery
Dochodzę na szczyt.
Widoki w dół - Baska Voda i Makarska. Pięknie.
Zbliżenie na Baskę.
A nad nami za małą przełączaką - Šćirovac (1619 m). Duża góra, ale nie na tyle, żeby było ją widać z Breli. Bukovac ją zasłania.
Podchodzimy do końca grani Bukovaca. Widok w kierunku najwyższej części Biokova przecudowny. Chłonę go i czuję zew.
Grań Bukovaca kończy się głęboką i bardzo stromą przepaścią. Zdjęcie oczywiście nic nie oddaje.
Z lekkimi trudnościami schodzimy na przełęcz, gdzie powinien być szlak.
Jesteśmy już na odcinku, gdzie rano podchodziliśmy do góry. Widok wstecz na Bukowac.
Schodzimy do doliny.
Przebijamy się przez wioskę. Obawiałem się, ze może być bardzo gorąco, ale jest znośnie.
Schodzimy do Breli. Temperatura jeszcze wyższa, ale bywało gorzej.
Pierwsza wycieczka zakończona ogromnym sukcesem. Po niecałych 13 godzinach łażenia jesteśmy zmęczeni, ale nie padnięci. Wszystkie cele zrealizowane. Góry cudne. Nastrój wręcz euforyczny
Widok satelitarny z przebytej trasy.
Mapka trasy.
Bunusowo widok na Bukovac (z lewej) i Šćirovac (pośrodku) z Baski Vody.
Zbliżenie na Bukovac. Szczyt właściwy jest z lewej. Pośrodku koniec grani Bukovaca zakończony przepaścią - tam stałem
C.D.N.
Pierwsze dni to odpoczynek, plażowanie, przestawianie organizmów na funkcjonowanie w trybie urlopowym. Morze uspokaja. Niestety jak się popatrzyło do góry to czułem "zew". Nieuniknionym było więc spróbowanie jak smakują tutejsze pagórki. Patrząc do góry przed kwaterą widziałem to.
Założyłem, że najwyższy widoczny szczyt to Bukowac (1262m), ale nie byłem tego pewny. Co ciekawe, na zdjęciu są dwie granie jedna za drugą, oddzielone doliną (której nie widać). Najwyższy szczyt pierwszej grani to Borovac (790m), pierwsza kumulacja od lewej. Dokładnie pośrodku zza pierwszej grani wyłania się druga, znacznie wyższa, z Bukovacem. Porównując ten widok z mapą, a właściwie zdjęciem mapy z wielkiej tablicy ze schematem szlaków, trudno było wyobrazić sobie jak naprawdę to wszystko wygląda, gdyż z mapy wynikało, że najwyższym szczytem widocznym w tej linii powinien być Šćirovac (1619 m). Ale jego nie widać... chyba. Jednym słowem miałem trochę dylematów topograficznych planując wycieczkę.
Kolejną zagwozdką była wielkość tych gór. W 2011 roku łaziliśmy po Biokovie, głównie na południowym krańcu. Był to nasz pierwszy kontakt z tym typem gór. Kwatery mieliśmy w Gradacu i z poziomu morza zdobywaliśmy szczyty, które miały wysokości: Paskal 719, Viter 769, Ilia 773. Był to wtedy max naszych możliwości, co było spowodowane strasznymi upałami, specyfiką szlaków, podłożem po jakim się chodzi, ogólnie brakiem doświadczenia w takich warunkach. Przez kolejne lata doświadczenie na pewno wzrosło, ale czy aż na tyle, żeby robić przewyższenia znacznie powyżej 1000 metrów? Nie mogłem się doczekać odpowiedzi na to pytanie.
Po dwóch dniach plażowych, wstajemy o 4:00 i wyruszamy na pierwszą wycieczkę.
Najpierw nudny odcinek w górę naszej miejscowości serpentynami dróg asfaltowych, potem przez zapuszczoną Górną Brelę bardzo stromymi betonowymi drogami i po pół godzinie jesteśmy na początku szlaku. Pierwsze pozytywne zaskoczenie - szlak znaleźliśmy od razu. Pamiętam, że jak byliśmy w Gradacu, to znaleźć początek szlaku za każdym razem było bardzo ciężko.
Wyjście na pierwszą przełęcz (524m), standardową starą drogą dla osiołków. Nigdzie nie jest zarośnięte, idziemy jak po sznurku. Jest dobrze.Po drugiej stronie zalesiona dolina w która schodzimy tracąc ponad 100 metrów wysokości. Ale za to ścieżka jest wyborna.
Na dnie doliny stara opuszczona wioska. Trochę pozarastana, szlak dziwnie pooznaczany, jakby miał wiele wariantów. Takie klimaty są nam znane.
Udaje się przebić przez wioskę i wchodzimy na szlak (droga dla osiołków), który ma nas doprowadzić do miejsca oznaczonego jako Śv.Nikola na wysokości ok. 570 m, gdzie jest skrzyżowanie szlaków.
Śv.Nikola to kościółek. Akurat wyłania się słońce. Do tej pory wszystko idzie doskonale.
Wchodzimy na szlak, który ma nas poprowadzić w górę. Co ciekawe, jest tu wodociąg turystyczny. Gumowym wężem schodzi z góry woda, co jakoś czas zrobione są kraniki i można sobie odkręcić i cieszyć się bieżącą wodą.
Szlak jest dobrze oznakowany, ale trochę zarośnięty. Takie klimaty też są nam nie obce.
Dochodzimy do czegoś co na mapie było oznaczone domkiem. Okazało się, że to schronisko, nowe, malutkie, nowoczesne z panelami słonecznymi i zamknięte.
Mój plan był taki, żeby z tego miejsca bezszlakowo zaatakować jeden z niższych wierzchołków na grani Bukovaca.
Atak się udał - jesteśmy na 1085 m.
Zobaczyliśmy coś więcej dookoła i można było zorientować się lepiej w terenie.
Widać morze. Zabudowania, które są Brelą, ale jeszcze nie tą częścią w której my mieszkamy. Przełęcz przez którą przyszliśmy i dolinę.
Zdecydowaliśmy się, że nie wracamy na szlak, tylko będziemy napierać granią.
A ja sobie idę spokojnie robiąc zdjęcia. Próbuję wypatrzeć centrum Breli. Skoro idę na górę, którą widać spod kwatery, to powinienem zobaczyć kwaterę. Chyba, że to nie ta góra. Nie daje mi to spokoju. Dolina z opuszczoną wioską, przez którą przechodziliśmy też idzie ku górze i zwęża się - to ten pas lasu w dole.
Jest Brela, ale czemu nie widzę swojego auta?
Tymczasem grań po której idziemy odsłania kolejne wierzchołki. Spodziewałem się, że to co widać na początku, to jeszcze nie jest ten właściwy. Kolejny miał nim już być, ale zdobywając go okazało się, że dalej jest jeszcze kolejny... standard.
Ciągle nabieram wysokości i w końcu jest auto. A więc dobrze oceniłem, że właśnie Bukowac widać sprzed naszej kwatery
Dochodzę na szczyt.
Widoki w dół - Baska Voda i Makarska. Pięknie.
Zbliżenie na Baskę.
A nad nami za małą przełączaką - Šćirovac (1619 m). Duża góra, ale nie na tyle, żeby było ją widać z Breli. Bukovac ją zasłania.
Podchodzimy do końca grani Bukovaca. Widok w kierunku najwyższej części Biokova przecudowny. Chłonę go i czuję zew.
Grań Bukovaca kończy się głęboką i bardzo stromą przepaścią. Zdjęcie oczywiście nic nie oddaje.
Z lekkimi trudnościami schodzimy na przełęcz, gdzie powinien być szlak.
Jesteśmy już na odcinku, gdzie rano podchodziliśmy do góry. Widok wstecz na Bukowac.
Schodzimy do doliny.
Przebijamy się przez wioskę. Obawiałem się, ze może być bardzo gorąco, ale jest znośnie.
Schodzimy do Breli. Temperatura jeszcze wyższa, ale bywało gorzej.
Pierwsza wycieczka zakończona ogromnym sukcesem. Po niecałych 13 godzinach łażenia jesteśmy zmęczeni, ale nie padnięci. Wszystkie cele zrealizowane. Góry cudne. Nastrój wręcz euforyczny
Widok satelitarny z przebytej trasy.
Mapka trasy.
Bunusowo widok na Bukovac (z lewej) i Šćirovac (pośrodku) z Baski Vody.
Zbliżenie na Bukovac. Szczyt właściwy jest z lewej. Pośrodku koniec grani Bukovaca zakończony przepaścią - tam stałem
C.D.N.
Ostatnio zmieniony 2018-07-29, 18:50 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
No Panie, z nieba mi spadłeś W piątek z rodziną jedziemy do Makarskiej i z pewnością przynajmniej po stokach nad miejscowością po tych górkach połazimy:)
W necie jest sporo zdjęć Biokova ale człowiek nie ma pewności na ile to podrasowane (bo tak to bajecznie wszystko wygląda), a na ile prawdziwe widoki. U Ciebie wiem co widzę:)
Najlepiej jakbyś dał też linki do całych albumów na google czy gdzie tam zdjęcia trzymasz.
Z tego co czytałem to na Śv. Jure (ponad 1700 m n.p,m.) idzie się z Makarskiej t/p z 10 godzin. Biorąc pod uwagę że ciągle odkrytym terenem i temperaturze wysokiej pewnie z dzieciakami byśmy nie doszli ale....może skusze się na wyjazd autobusem na zachód słońca, bo takie są organizowane
W necie jest sporo zdjęć Biokova ale człowiek nie ma pewności na ile to podrasowane (bo tak to bajecznie wszystko wygląda), a na ile prawdziwe widoki. U Ciebie wiem co widzę:)
Najlepiej jakbyś dał też linki do całych albumów na google czy gdzie tam zdjęcia trzymasz.
Z tego co czytałem to na Śv. Jure (ponad 1700 m n.p,m.) idzie się z Makarskiej t/p z 10 godzin. Biorąc pod uwagę że ciągle odkrytym terenem i temperaturze wysokiej pewnie z dzieciakami byśmy nie doszli ale....może skusze się na wyjazd autobusem na zachód słońca, bo takie są organizowane
Ostatnio zmieniony 2018-07-02, 00:17 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Piotrek, linka wrzucę, mam nadzieję, że zdążę przed piątkiem
Na Sv.Jure nie byłem, ale obawiam się, ze jedyna jego "zaleta" to droga asfaltowa, którą wyjeżdża się na samą górę. On jest wysoki, ale schowany w głębi, i prawdopodobnie linii brzegowej oraz tych stromych zboczy gdzie góry się "kończą" z niego nie widać.
Na Sv.Jure nie byłem, ale obawiam się, ze jedyna jego "zaleta" to droga asfaltowa, którą wyjeżdża się na samą górę. On jest wysoki, ale schowany w głębi, i prawdopodobnie linii brzegowej oraz tych stromych zboczy gdzie góry się "kończą" z niego nie widać.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Oglądałem na YT filmy z góry (fakt, że pobieżnie) i powiem Ci, że chyba nawet widać. Poza tym przy wyjeździe autobusem są robione postoje w kilku miejscach bardziej widokowych więc liczę, że będzie nieźle
Tak czy siak nie mam szans bym tam z dzieciakami wylazł. Sam bym się puścił bez gadania ale rodzince takiej Makarskiej Masakry nie zrobię
Tak czy siak nie mam szans bym tam z dzieciakami wylazł. Sam bym się puścił bez gadania ale rodzince takiej Makarskiej Masakry nie zrobię
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Po paru dniach odpoczynku, kiedy dni mijały na beztroskim plażowaniu i romantycznym knajpowaniu, nadszedł znowu czas wycieczki. Tym razem czułem się już bardziej pewnie przy planowaniu i wybrałem trasę typu "spore kółeczko" po tym właściwym, najwyższym grzbiecie Biokova. Z trasy byłem dumny jeszcze zanim ją zrobiliśmy. Wiedziałem, że będzie fajnie.
Ponieważ trasa wyglądała na długą wstaliśmy 3:30. Zabraliśmy ze sobą 7 litrów picia. Podjechaliśmy autem ok 10 km, na południe i trochę w głąb nisko położonej równiny pomiędzy Bašką Vodą a Makarską do wioski Bast leżącej u wlotu tunelu pod Biokovem, który łączy te tereny z autostradą. Dzięki temu zaoszczędziliśmy parę km po nieciekawym płaskim terenie oraz zyskaliśmy na początek 200 metrów wysokości.
Szlak początkowo przechodzi przez wioskę, w końcowych fragmentach prowadząc dosłownie przez werandy i domy miejscowych.
Potem zaczyna stromo wznosić się, początkowo kamienistymi piargami, a potem wchodzi w kamienną stromą ścianę, która kojarzyła nam się z Kościelcem.
Wchodzimy w dziwny teren. Spalony las.
Idziemy nim długo. Pożar miał miejsce zeszłego lata. Ukochana twierdzi, że wygląda to jak liściasty las w zimie, kiedy śnieg leży na ziemi, a drzewa są czarne.
Widok jest z jednej strony przygnębiający, ale z drugiej niesamowity i piękny.
Tego dnia nie było upałów. Na dole było przyjemnie i wiał lekki wiatr. Wraz ze wzrostem wysokości temperatura bardzo szybko spadała, a wiatr wzmagał na sile.
Wyszlśmy na przełęcz i ponieważ szlak omijał kolejne szczyty, to zdecydowaliśmy się iść dalej granią bezszlakowo.
Zdobywamy jakiś nienazwany szczyt 1568. Mamy już 1350 metrów podejścia w pionie za sobą.
Piękne widoki w dół. Po prawej widać Baškę Vodę, po lewej mniejsza nadmorska miejscowość Promajna. Pośrodku droga prowadząca do tunelu pod górami i miejscowość Bast, gdzie zaczynaliśmy.
A tam idziemy. Sv.Ilia 1642.
Warto jeszcze odwrócić głowę w drugą stronę w stronę serca Biokova. Sv.Jure 1762 w chmurze.
A to zbliżenie na Vošac 1411, który niesamowicie góruje nad Makarską. Byliśmy na nim w 2011 roku.
Idziemy na Sv.Ilię podziwiając surowy krajobraz Biokova.
I dochodzimy. Troszkę popsuła się pogoda. Na szczycie jest kościółek, otwarty. Można sobie podzwonić dzwonem.
W książce wpisowej od 12 dni nikt się nie wpisywał. Książka obejmuje okres z ostatnich 10 lat, wszystkich wpisów jest kilkaset. Strasznie mało wg. mnie. Być może na Babiej Górze jednego pięknego dnia jest więcej ludzi, niż tutaj przez 10 lat.
Z góry widać Bukovac, gdzie byliśmy na poprzedniej wycieczce. Wydaje się taki śmiesznie mały.
A to widok na dolinę po drugiej stronie Biokova. Widać drogę, która wychodzi z tunelu i autostradę. Trochę wkurzające, że wszędzie świeci słońce, tylko na nas nie chce. Wisi nad nami lokalna chmurka jak w kreskówce.
Idziemy dalej. Góry się tutaj zwężają, szlak prowadzi granią, po której trzeba się trochę wspinać. Widok wstecz. Śv.Ilia po lewej.
Widok w dół na równinkę, przez którą jechaliśmy rano autem. Pola uprawne po stronie wybrzeża - rzadkość.
A to przed nami, kolejny nieco wyższy szczyt - Šćirovac 1619. Nasz szlak odbija wcześniej z przełęczy w dół, ale ponieważ świeci słońce namawiam Ukochaną, żebyśmy go sobie zaliczyli.
Pogoda się poprawia, chmury się podniosły, pokazał się Sv.Jure.
Ciekawe zbliżenie na krawędź Biokova, której lewym skrajem podchodziliśmy rano. Skrajnie po prawej zalesiony Šibenik 1314, za nim z tyłu Vošac, skrajnie z lewej Sv.Jure. A gdzieś na wprost jest szlak na szczyt Motika 1472. Rano po drodze mijaliśmy ze 3 odbicia na Motikę. To pierwsze musi prowadzić jakoś tą pionową ścianą do góry. Intrygowało mnie to.
Zostało nam już tylko zejście w dół. Cofamy się po śladach na przełęcz i rozpoczynamy zejście. Początek wygląda sielankowo... ot łagodna łączka. Lekki problem jest w tym, że szlak mocno nieprzedeptany, a kamieni, na których można zrobić znaki mało. Łatwo się zgubić, jednak zdaję sobie sprawę, że lepiej tego nie robić, więc trzymamy się szlaku wyczekując zmiany podłoża.
Jest wyczekiwana zmiana. Zrobiło się stromiej, więcej kamieni. Dzięki temu szlak idzie już ścieżką, bo ładnie widać znaki. Jednak idzie się po tym ciężko. Znowu wyczekujemy zmiany podłoża.
Nasze życzenie się spełnia. Teraz jest jeszcze stromiej idzie się po skałach. Skały są ostre, kaleczą dłonie. Idzie się strasznie. Wyczekujemy zmiany podłoża!
Robimy więc dłuższą przerwę wypoczynkową podziwiając widoki.
Kontynuujemy schodzenie. Oczywiście jest inaczej, teraz pojawiły się krzaki. Jest coraz trudniej. Z utęsknieniem wyczekujemy kolejnej zmiany podłoża!!! Gdzie są osiołkowe wygodne serpentyniaste drogi?
Coś się zmienia, w końcu na lepsze. Robi się ładnie i tak różnorodnie.
Rozglądając się dookoła nie mam pojęcia jak dalej może prowadzić szlak, na szczęście znaki są gęsto i zawsze widać kolejny.
A za łączką taki żleb. Też ładny, ale stromy jak cholera.
Ruszyliśmy powoli. Teren ogólnie mówiąc - straszna chujnia do schodzenia.
Jakby mało było problemów, zaczyna dokuczać upał, ale zapas wody spory.
W końcu zeszliśmy. Wycieczka solidna 15 godzin. Zejście naprawdę dało nam popalić. Nawet Tobi odniósł kontuzję. Uszkodził sobie podeszwy tylnych łapek i przez kolejne dni kuśtykał jak kaleka.
Trasa jest godna polecenia, ale gdybym miał ją kiedyś jeszcze robić, to w odwrotnym kierunku. Wychodzenie w takim terenie jest łatwiejsze do zaakceptowania.
Zdjęcie satelitarne.
Mapka.
C.D.N.
Ponieważ trasa wyglądała na długą wstaliśmy 3:30. Zabraliśmy ze sobą 7 litrów picia. Podjechaliśmy autem ok 10 km, na południe i trochę w głąb nisko położonej równiny pomiędzy Bašką Vodą a Makarską do wioski Bast leżącej u wlotu tunelu pod Biokovem, który łączy te tereny z autostradą. Dzięki temu zaoszczędziliśmy parę km po nieciekawym płaskim terenie oraz zyskaliśmy na początek 200 metrów wysokości.
Szlak początkowo przechodzi przez wioskę, w końcowych fragmentach prowadząc dosłownie przez werandy i domy miejscowych.
Potem zaczyna stromo wznosić się, początkowo kamienistymi piargami, a potem wchodzi w kamienną stromą ścianę, która kojarzyła nam się z Kościelcem.
Wchodzimy w dziwny teren. Spalony las.
Idziemy nim długo. Pożar miał miejsce zeszłego lata. Ukochana twierdzi, że wygląda to jak liściasty las w zimie, kiedy śnieg leży na ziemi, a drzewa są czarne.
Widok jest z jednej strony przygnębiający, ale z drugiej niesamowity i piękny.
Tego dnia nie było upałów. Na dole było przyjemnie i wiał lekki wiatr. Wraz ze wzrostem wysokości temperatura bardzo szybko spadała, a wiatr wzmagał na sile.
Wyszlśmy na przełęcz i ponieważ szlak omijał kolejne szczyty, to zdecydowaliśmy się iść dalej granią bezszlakowo.
Zdobywamy jakiś nienazwany szczyt 1568. Mamy już 1350 metrów podejścia w pionie za sobą.
Piękne widoki w dół. Po prawej widać Baškę Vodę, po lewej mniejsza nadmorska miejscowość Promajna. Pośrodku droga prowadząca do tunelu pod górami i miejscowość Bast, gdzie zaczynaliśmy.
A tam idziemy. Sv.Ilia 1642.
Warto jeszcze odwrócić głowę w drugą stronę w stronę serca Biokova. Sv.Jure 1762 w chmurze.
A to zbliżenie na Vošac 1411, który niesamowicie góruje nad Makarską. Byliśmy na nim w 2011 roku.
Idziemy na Sv.Ilię podziwiając surowy krajobraz Biokova.
I dochodzimy. Troszkę popsuła się pogoda. Na szczycie jest kościółek, otwarty. Można sobie podzwonić dzwonem.
W książce wpisowej od 12 dni nikt się nie wpisywał. Książka obejmuje okres z ostatnich 10 lat, wszystkich wpisów jest kilkaset. Strasznie mało wg. mnie. Być może na Babiej Górze jednego pięknego dnia jest więcej ludzi, niż tutaj przez 10 lat.
Z góry widać Bukovac, gdzie byliśmy na poprzedniej wycieczce. Wydaje się taki śmiesznie mały.
A to widok na dolinę po drugiej stronie Biokova. Widać drogę, która wychodzi z tunelu i autostradę. Trochę wkurzające, że wszędzie świeci słońce, tylko na nas nie chce. Wisi nad nami lokalna chmurka jak w kreskówce.
Idziemy dalej. Góry się tutaj zwężają, szlak prowadzi granią, po której trzeba się trochę wspinać. Widok wstecz. Śv.Ilia po lewej.
Widok w dół na równinkę, przez którą jechaliśmy rano autem. Pola uprawne po stronie wybrzeża - rzadkość.
A to przed nami, kolejny nieco wyższy szczyt - Šćirovac 1619. Nasz szlak odbija wcześniej z przełęczy w dół, ale ponieważ świeci słońce namawiam Ukochaną, żebyśmy go sobie zaliczyli.
Pogoda się poprawia, chmury się podniosły, pokazał się Sv.Jure.
Ciekawe zbliżenie na krawędź Biokova, której lewym skrajem podchodziliśmy rano. Skrajnie po prawej zalesiony Šibenik 1314, za nim z tyłu Vošac, skrajnie z lewej Sv.Jure. A gdzieś na wprost jest szlak na szczyt Motika 1472. Rano po drodze mijaliśmy ze 3 odbicia na Motikę. To pierwsze musi prowadzić jakoś tą pionową ścianą do góry. Intrygowało mnie to.
Zostało nam już tylko zejście w dół. Cofamy się po śladach na przełęcz i rozpoczynamy zejście. Początek wygląda sielankowo... ot łagodna łączka. Lekki problem jest w tym, że szlak mocno nieprzedeptany, a kamieni, na których można zrobić znaki mało. Łatwo się zgubić, jednak zdaję sobie sprawę, że lepiej tego nie robić, więc trzymamy się szlaku wyczekując zmiany podłoża.
Jest wyczekiwana zmiana. Zrobiło się stromiej, więcej kamieni. Dzięki temu szlak idzie już ścieżką, bo ładnie widać znaki. Jednak idzie się po tym ciężko. Znowu wyczekujemy zmiany podłoża.
Nasze życzenie się spełnia. Teraz jest jeszcze stromiej idzie się po skałach. Skały są ostre, kaleczą dłonie. Idzie się strasznie. Wyczekujemy zmiany podłoża!
Robimy więc dłuższą przerwę wypoczynkową podziwiając widoki.
Kontynuujemy schodzenie. Oczywiście jest inaczej, teraz pojawiły się krzaki. Jest coraz trudniej. Z utęsknieniem wyczekujemy kolejnej zmiany podłoża!!! Gdzie są osiołkowe wygodne serpentyniaste drogi?
Coś się zmienia, w końcu na lepsze. Robi się ładnie i tak różnorodnie.
Rozglądając się dookoła nie mam pojęcia jak dalej może prowadzić szlak, na szczęście znaki są gęsto i zawsze widać kolejny.
A za łączką taki żleb. Też ładny, ale stromy jak cholera.
Ruszyliśmy powoli. Teren ogólnie mówiąc - straszna chujnia do schodzenia.
Jakby mało było problemów, zaczyna dokuczać upał, ale zapas wody spory.
W końcu zeszliśmy. Wycieczka solidna 15 godzin. Zejście naprawdę dało nam popalić. Nawet Tobi odniósł kontuzję. Uszkodził sobie podeszwy tylnych łapek i przez kolejne dni kuśtykał jak kaleka.
Trasa jest godna polecenia, ale gdybym miał ją kiedyś jeszcze robić, to w odwrotnym kierunku. Wychodzenie w takim terenie jest łatwiejsze do zaakceptowania.
Zdjęcie satelitarne.
Mapka.
C.D.N.
Ostatnio zmieniony 2018-07-29, 18:57 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Jednego dnia postanowiliśmy trochę pozwiedzać. Problem był taki, że w zasadzie wszystko w najbliższej okolicy już widzieliśmy. Ukochana zaproponowała Omiš, przez który wcześniej tylko przejeżdżaliśmy. Małe miasteczko, bliziutko, z fortecą... czemu nie
No to jedziemy, na spokojnie o 10:00. Zaproponowałem, że zaczniemy od tej fortecy, zanim się zrobią największe upały. Idziemy za oznaczeniami przez niezbyt ciekawe wąskie betonowe uliczki. W pewnym momencie wyłania się góra a na niej forteca. O kurcze, słabo się przygotowaliśmy do wycieczki, góra duża i stroma, a my w sandałkach, Ukochana wystrojona. No nic, przynajmniej spróbować trzeba
Szybko okazało się, że do fortecy prowadzi normalny górski szlak, tyle że jak na Chorwację dość mocno przedeptany. Ludzie schodzący z góry mają kijki, buty górskie... nieliczni obuwie sportowe. Ale nie przejmujemy się że dziwnie wyglądamy. Jedna głupia baba coś skomentowała po angielsku o naszym nieprzygotowaniu. Jak śmiała nie rozpoznać w nas górskiej elity, skandal!
Czasem mijamy prawdziwych wspinaczy, ze sprzętem ferratowym. Walczymy też z odwodnieniem.
Docieramy do fortecy. Nie jest jakaś powalająca, ale na pewno warta zobaczenia, wstęp płatny 15 kun.
Z góry takie widoki.
Z wieży fortecy zobaczyłem skąd się biorą ferratowcy. Wychodzą tu od strony Omiša, przy fortecy jest koniec drogi. Powiedziałem Ukochanej, że to chyba jakiś punkt widokowy i na pewno warto tam podejść.
Tobi chyba chciałby dalej. Tutaj dla niego zaczynało się wyzwanie.
Ale już widziałem te nagłówki na onecie - Polacy w Chorwacji na ferracie w klapkach, pod prąd, z psem...
Dalszy przebieg ferraty i Omiš w dole.
My wracamy do fortecy i podejmujemy wyzwanie zejścia inną drogą. Po osypujących się piargach.
Omiš jest przepięknie położony. Otoczony górami, które wyrastają pionowo dosłownie z morza.
Do tego rozdziela ja na pół rzeka Cetina, która uchodzi tutaj do morza.
Ma niewielką, ale zadbaną starówkę.
Spory wybór knajp.
Polecam Omiś na ciekawy dzień z rodziną, dziećmi. Forteca jest na wysokości ok 300 metrów. Dla dzieciaków jak najbardziej możliwa do zdobycia. Można tez poczuć namiastkę uroków adriatyckiej starówki.
C.D.N.
No to jedziemy, na spokojnie o 10:00. Zaproponowałem, że zaczniemy od tej fortecy, zanim się zrobią największe upały. Idziemy za oznaczeniami przez niezbyt ciekawe wąskie betonowe uliczki. W pewnym momencie wyłania się góra a na niej forteca. O kurcze, słabo się przygotowaliśmy do wycieczki, góra duża i stroma, a my w sandałkach, Ukochana wystrojona. No nic, przynajmniej spróbować trzeba
Szybko okazało się, że do fortecy prowadzi normalny górski szlak, tyle że jak na Chorwację dość mocno przedeptany. Ludzie schodzący z góry mają kijki, buty górskie... nieliczni obuwie sportowe. Ale nie przejmujemy się że dziwnie wyglądamy. Jedna głupia baba coś skomentowała po angielsku o naszym nieprzygotowaniu. Jak śmiała nie rozpoznać w nas górskiej elity, skandal!
Czasem mijamy prawdziwych wspinaczy, ze sprzętem ferratowym. Walczymy też z odwodnieniem.
Docieramy do fortecy. Nie jest jakaś powalająca, ale na pewno warta zobaczenia, wstęp płatny 15 kun.
Z góry takie widoki.
Z wieży fortecy zobaczyłem skąd się biorą ferratowcy. Wychodzą tu od strony Omiša, przy fortecy jest koniec drogi. Powiedziałem Ukochanej, że to chyba jakiś punkt widokowy i na pewno warto tam podejść.
Tobi chyba chciałby dalej. Tutaj dla niego zaczynało się wyzwanie.
Ale już widziałem te nagłówki na onecie - Polacy w Chorwacji na ferracie w klapkach, pod prąd, z psem...
Dalszy przebieg ferraty i Omiš w dole.
My wracamy do fortecy i podejmujemy wyzwanie zejścia inną drogą. Po osypujących się piargach.
Omiš jest przepięknie położony. Otoczony górami, które wyrastają pionowo dosłownie z morza.
Do tego rozdziela ja na pół rzeka Cetina, która uchodzi tutaj do morza.
Ma niewielką, ale zadbaną starówkę.
Spory wybór knajp.
Polecam Omiś na ciekawy dzień z rodziną, dziećmi. Forteca jest na wysokości ok 300 metrów. Dla dzieciaków jak najbardziej możliwa do zdobycia. Można tez poczuć namiastkę uroków adriatyckiej starówki.
C.D.N.
Ostatnio zmieniony 2018-07-29, 19:02 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
no nie wiem... wiadomo przecież, że stonka jest amerykańska... imperialistyczna...
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości