Rowerowa Azja
Ja to bym nie upubliczniał zdjęć - jaki w tym interes?
Opracowałbym wsio w formie albumu około 500 stron - akurat w sam raz na opisanie przygotowań do wyprawy i po jednej stronie na każdy dzień z wyprawy, także z tych dni, gdy lało i nie opuszczaliście namiotu.
Wydać w limitowanej edycji 1000 egzemplarzy po $1000, może byłbym zainteresowany egzemplarzem z autografami podróżników. Zrobić coś raz i dobrze, zaś potem odcinać tylko kupony. To byłby dobry biznes, chyba że idea zwycięży z wizją hajsu.
Opracowałbym wsio w formie albumu około 500 stron - akurat w sam raz na opisanie przygotowań do wyprawy i po jednej stronie na każdy dzień z wyprawy, także z tych dni, gdy lało i nie opuszczaliście namiotu.
Wydać w limitowanej edycji 1000 egzemplarzy po $1000, może byłbym zainteresowany egzemplarzem z autografami podróżników. Zrobić coś raz i dobrze, zaś potem odcinać tylko kupony. To byłby dobry biznes, chyba że idea zwycięży z wizją hajsu.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Piotrek pisze:Wspaniałe szesnaście miesięcy przygody przeżyliście. Wspaniałe i odważne zarazem, bo to jednak ogromne wyzwanie, jak skok na głęboką wodę.
laynn pisze:Robi wrażenie. Kupa czasu poza domem. Ilość zdjęć też powala.
Mnie niestety też powala i wprowadza w wielką niemoc. Dlatego dalej nie ogarniam tematu.
ceper pisze:Ja to bym nie upubliczniał zdjęć - jaki w tym interes?
Opracowałbym wsio w formie albumu około 500 stron - akurat w sam raz na opisanie przygotowań do wyprawy i po jednej stronie na każdy dzień z wyprawy, także z tych dni, gdy lało i nie opuszczaliście namiotu.
Wydać w limitowanej edycji 1000 egzemplarzy po $1000, może byłbym zainteresowany egzemplarzem z autografami podróżników. Zrobić coś raz i dobrze, zaś potem odcinać tylko kupony. To byłby dobry biznes, chyba że idea zwycięży z wizją hajsu.
A ten znów o pieniądzach... Mam zbyt duży szacunek do słowa pisanego, by "wydawać" go w formie książkowej. Zdjęcia zresztą też muszą być dobre - takich, jakie zrobiłam, jest wiele. A książek i albumów ludzi podróżujących na pęczki. Nigdy nie interesowałam się tym, jak się czymś takim zająć.
Były różne. Kręte i proste, pod górę i w dół, asfaltowe i szutrowe. Takie, na których oddech przyśpieszał, a serce waliło i takie, przy których umysł zasypiał, a oczy szukały na próżno punktu zaczepienia. Takie, którymi cieszyliśmy się przez długie godziny sami i takie, na których walczyliśmy o życie i kawałek jezdni z szalonymi kierowcami. Wzbudzające z każdym zakrętem nowy entuzjazm i wywołujące salwę przekleństw. Pobudzające i uspokajające. Zachwycające i męczące. Palące słońcem i częstujące deszczem lub śniegiem. Szare, bure i pomarańczowe. Drogi, którymi jechaliśmy.
Zapraszam na krótkie podsumowanie naszej podróży przez pryzmat drogi.
http://www.kuzniapodrozy.pl/rowerowa-az ... kirgistan/
Zapraszam na krótkie podsumowanie naszej podróży przez pryzmat drogi.
http://www.kuzniapodrozy.pl/rowerowa-az ... kirgistan/
Wiolcia, to jest niesamowite!
Na tym forum, a i pewnie na innych, nikt się nie podjął, tak spektakularnego przedsięwzięcia.
Wielki podziw z mojej strony i wielki szacun za każdy przejechany kilometr i każdy tydzień w drodze.
Buba robi wielkie rzeczy, Pudel ciekawe, RobertJ niemal wyczynowe... Każdy z nas tutaj, stara się wyjść jakoś przygodzie naprzeciw, ale Wy... zakasowaliście nas wszystkich i każdego z osobna!
Cieszę się, że Was znam.
Na tym forum, a i pewnie na innych, nikt się nie podjął, tak spektakularnego przedsięwzięcia.
Wielki podziw z mojej strony i wielki szacun za każdy przejechany kilometr i każdy tydzień w drodze.
Buba robi wielkie rzeczy, Pudel ciekawe, RobertJ niemal wyczynowe... Każdy z nas tutaj, stara się wyjść jakoś przygodzie naprzeciw, ale Wy... zakasowaliście nas wszystkich i każdego z osobna!
Cieszę się, że Was znam.
Ostatnio zmieniony 2018-06-30, 22:38 przez TNT'omek, łącznie zmieniany 1 raz.
in omnia paratus...
Nic dodać, nić ując - jak napisał Tomek. Mnie by się jeszcze marzyło przeczytać taką ogólną historię całej wyprawy, a nie tylko wyrywki, ale podejrzewam, że to chyba tylko w formie książki Nie wiem czy o tym myśleliście, ale pomysł byłby przedni - skoro "pisarzami podróżniczymi" mogą zostać osoby, które nie dokonały żadnego wielkiego wyczynu, to tutaj powinna to już być pozycja obowiązkowa
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Żeby napisać książkę, trzeba mieć dużo do powiedzenia, wiedzieć sporo o miejscach, w których się było i jeszcze umieć ująć to wszystko w słowa tak, by zaciekawić. Ciężka sprawa.
No to zapraszam! Kilka notatników czeka w pudle, każdy dzień opisany. Tylko niekiedy byłam wieczorem już tak padnięta, że nawet ja sama mam problemy, by te notatki odczytać (zapisywane z pozycji półleżącej w śpiworze).
A dzień po dniu nie zawsze oznacza rewelację. Czasem zapis przypominałby coś w stylu "Dzień pierwszy: Jedziemy przez Gobi. Nic się nie dzieje". "Dzień drugi: Jedziemy przez Gobi. Nic się nie dzieje". "Dzień trzeci: Nic się nie dzieje. Wieczorem: Oo, łał, rewelacja! Widzę drzewo na horyzoncie!".
Długa podróż fajnie brzmi w liczbach. Ale jak te liczby przełożyć na konkretne dni, to już różnie bywa .
buba pisze:Noooo Przeczytac taka relacje - pamietnik dzien po dniu - to by byla rewelacja!
No to zapraszam! Kilka notatników czeka w pudle, każdy dzień opisany. Tylko niekiedy byłam wieczorem już tak padnięta, że nawet ja sama mam problemy, by te notatki odczytać (zapisywane z pozycji półleżącej w śpiworze).
A dzień po dniu nie zawsze oznacza rewelację. Czasem zapis przypominałby coś w stylu "Dzień pierwszy: Jedziemy przez Gobi. Nic się nie dzieje". "Dzień drugi: Jedziemy przez Gobi. Nic się nie dzieje". "Dzień trzeci: Nic się nie dzieje. Wieczorem: Oo, łał, rewelacja! Widzę drzewo na horyzoncie!".
Długa podróż fajnie brzmi w liczbach. Ale jak te liczby przełożyć na konkretne dni, to już różnie bywa .
Wiolcia pisze:No to zapraszam! Kilka notatników czeka w pudle, każdy dzień opisany. Tylko niekiedy byłam wieczorem już tak padnięta, że nawet ja sama mam problemy, by te notatki odczytać (zapisywane z pozycji półleżącej w śpiworze).
Troche praktyki w czytaniu rzeczy nieczytelnych mam, kilka lat sie w tych aptekach pracowalo
Wiolcia pisze:A dzień po dniu nie zawsze oznacza rewelację. Czasem zapis przypominałby coś w stylu "Dzień pierwszy: Jedziemy przez Gobi. Nic się nie dzieje". "Dzień drugi: Jedziemy przez Gobi. Nic się nie dzieje". "Dzień trzeci: Nic się nie dzieje. Wieczorem: Oo, łał, rewelacja! Widzę drzewo na horyzoncie!".
Jak dla mnie rewelacja! Nikt nie mowi ze opis kazdego dnia musi byc dlugi!
Wiolcia pisze:Długa podróż fajnie brzmi w liczbach
W liczbach jak dla mnie to nic nie brzmi fajnie Wole w emocjach
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 41 gości