Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Po mnie łaziły 3 kleszcze, ale żaden chyba się nie wbił. Z psów pozbierałem z 50 łażących, a wczoraj wieczorem wyciągnąłem z Tobiego 10 wbitych. Mimo, że tydzień temu dostał krople, które przez miesiąc powinny go całkowicie zabezpieczyć.
Nie mają te kleszcze litości - coraz bardziej bezczelne bestie
Nie mają te kleszcze litości - coraz bardziej bezczelne bestie
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Z psów pozbierałem z 50 łażących, a wczoraj wieczorem wyciągnąłem z Tobiego 10 wbitych. Mimo, że tydzień temu dostał krople, które przez miesiąc powinny go całkowicie zabezpieczyć.
Mój nie łaził wprawdzie nigdy po górach, tylko biegał po pobliskim lesie i łąkach i dosyć długo bo przez kilka dobrych lat sprawdzała się taka obraża, przeciw kleszczom. Chociaż nie do końca była taką super opcją, bo jakiś dziwne zapachy wydawała. No ale było to nawet skuteczne. Chociaż niestety pies zdechł, a właściwie został uśpiony właśnie przez kleszcza. Bo nikt tego nie zauważył. Sezon na kleszcze się skończył niby, siostra mu tą obrożę zdjęła. I ciężko powiedzieć, czy po kilku tygodniach czy po miesiącu trafił do weterynarza pierwszy raz. I tutaj też weterynarz dał dupy, bo nawet nie zrobił badań na ukąszenie kleszcza, tylko stwierdził coś innego i dał antybiotyk na całkiem inną chorobę. Po kolejnym miesiącu zrobił dopiero badania właściwie, ale to już było około 2 miesiące albo i więcej po ukąszeniu. I już praktycznie nie było co zbierać, jeszcze kolejny miesiąc się pomęczył na właściwych lekach, albo nawet 1,5 miesiąca, ale już kompletnie nie działały, pies już mdlał idąc, nie miał siły nawet chodzić, nie jadł, chudł, ciężko było na to patrzeć. Dlatego jakby pies się dziwnie zachowywał, to warto zlecić weterynarzowi takie badania w pierwszej kolejności, bo jak tak czytałem, to to częsty przypadek, że na początku stwierdzają coś innego, a potem już bywa za późno.
Ostatnio zmieniony 2018-05-21, 20:57 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dla Tobiego obrożę mieliśmy przez 2 pierwsze sezony, w pierwszym roku się sprawdzała, a w drugim dużo gorzej. Obie obroże były identyczne - bayer foresto. W zeszłym roku krople dawały dobry rezultat... w tym nie bardzo. Strzępkowi nie dawaliśmy nic, albo krople.
Cóż poradzić. Na coś umrzeć trzeba. Póki co żaden z moich psów (wliczając wszystkie u mamy przez ostatnie 40 lat) na kleszcza jeszcze nie zszedł.
A i we mnie z 10 razy kleszcz się wbił. W tym roku już jednego zaliczyłem. Najgorzej było w dawnych czasach pod namiotem, wtedy się człowiek nie mył, to i kleszcza nie od razu szło zauważyć.
Tobi póki co odznacza się mega-apetytem.
np. jak... chodził po drzewach?
Cóż poradzić. Na coś umrzeć trzeba. Póki co żaden z moich psów (wliczając wszystkie u mamy przez ostatnie 40 lat) na kleszcza jeszcze nie zszedł.
A i we mnie z 10 razy kleszcz się wbił. W tym roku już jednego zaliczyłem. Najgorzej było w dawnych czasach pod namiotem, wtedy się człowiek nie mył, to i kleszcza nie od razu szło zauważyć.
Tobi póki co odznacza się mega-apetytem.
Vision pisze:jakby pies się dziwnie zachowywał
np. jak... chodził po drzewach?
Ostatnio zmieniony 2018-05-21, 21:07 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:np. jak... chodził po drzewach?
Trochę źle się wyraziłem, jednak o bardziej normalne zachowanie mi chodziło. Bardziej jak przy normalnej chorobie. Gorączka, zmęczenie itp. chociaż właśnie to pomylić... ale tu jednak coś dziwnego było, bo naprawdę pies po prostu wyglądał smutny jak nigdy i taki trochę jakby czymś naćpany.
Ale bardziej chodzi oto, że taki mały kleszcz a tyle szkody może wyrządzić niezauważony. Człowieka raczej na 100% by uratowano, to jednak inny organizm i większe możliwości. A tam to głównie zaważyła ta pora, to już był koniec września, albo początek października nawet, więc nawet nikt się tego nie spodziewał.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Długi weekend pod znakiem zmiennej pogody, ale nie było tak źle.
W czwartek pojechaliśmy w północną część Jury. Góry Towarne.
Słowo "góry" jest trochę przesadzone moim zdaniem, ale skałki są, jak to na Jurze.
Natomiast co godne uwagi, znajduje się tam Jaskinia Towarna, która wg mnie jest najfajniejszą jaskinią na Jurze.
Jej zalety w punktach to:
- jest dzika, czyli żadne oświetlenie, schodki, bilety
- jest odpowiednio łatwa/trudna, żeby tacy turyści jak ja poczuli satysfakcję z eksploracji, ale bez bawienia się w jaskiniowców-zawodowców
- jest wielopoziomowa i dość spora
Do takiej dużej komnaty dochodzi się z lekkim podczołgiwaniem.
W jdnej z odnóg można wejść do dziury, a tam dalszy korytarz.
Niestety po wyjściu z jaskini okazało się, że nadciąga burza. Dziwna taka, bo deszcz nie spadł, ale grzmoty okrążały nas przez najbliższe godziny i słońca już nie było. A bez słońca białe wapienne skałki nie sa już takie fajne.
W piątek wybraliśmy się w Skały Rzędkowickie. Jest to największe i najciekawsze nagromadzenie skał na Jurze.
Ostatnio byłem tam 3 lata temu i cały dzień katowałem Tobiego wspinaniem. Zapamiętałem wiele miejsc, gdzie musiał się wtedy długo przełamywać, żeby gdzieś wyjść lub zejść. Teraz śmigał po tych miejscach bez problemu.
Ukochana również śmigała.
W pewnym momencie Ukochana poczuła "zew góry". W praktyce wyglądało to tak, że pomknęła na trudno dostępną skałkę zostawiając na dole mnie i szalejącego psa. Musiałem Tobiemu pomóc podsadzając go, a potem sam ledwie się wygramoliłem z aparatem. Powyżej było kolejne za trudne miejsce dla Tobiego, znowu musiałem mu pomóc, a potem sam nie wiedziałem jak tam wyjść. W tym czasie Ukochana krzyczała już z góry, że zdobyła wierzchołek. Musiałem schować aparat i dopiero dałem radę. Pies szalał z rozpaczy, bo powyżej znowu miał problem, a zrobiło się już mocno przepaściście. Znowu musiałem mu pomóc, bo bał się wskoczyć na wyższą platformę właśnie z powodu przepaści. Dotarliśmy do Ukochanej, która była wielce zadowolona ze swojego osiągnięcia. Posiedzieliśmy tam chwilę, bo pięknie było.
Co do zejścia miałem pełno obaw i jedyną nadzieją było znalezienie innej prostszej drogi. Udało się
Potem jeszcze pokręciliśmy się po okolicy. Znaleźliśmy Jaskinię Żabią. Ba szczęście Ukochana nie poczuła "zewu jaskini"
Do końca dnia właziliśmy na różne skałki.
W piątek pogoda dopisała. Dobrze, że wzięliśmy urlop
W czwartek pojechaliśmy w północną część Jury. Góry Towarne.
Słowo "góry" jest trochę przesadzone moim zdaniem, ale skałki są, jak to na Jurze.
Natomiast co godne uwagi, znajduje się tam Jaskinia Towarna, która wg mnie jest najfajniejszą jaskinią na Jurze.
Jej zalety w punktach to:
- jest dzika, czyli żadne oświetlenie, schodki, bilety
- jest odpowiednio łatwa/trudna, żeby tacy turyści jak ja poczuli satysfakcję z eksploracji, ale bez bawienia się w jaskiniowców-zawodowców
- jest wielopoziomowa i dość spora
Do takiej dużej komnaty dochodzi się z lekkim podczołgiwaniem.
W jdnej z odnóg można wejść do dziury, a tam dalszy korytarz.
Niestety po wyjściu z jaskini okazało się, że nadciąga burza. Dziwna taka, bo deszcz nie spadł, ale grzmoty okrążały nas przez najbliższe godziny i słońca już nie było. A bez słońca białe wapienne skałki nie sa już takie fajne.
W piątek wybraliśmy się w Skały Rzędkowickie. Jest to największe i najciekawsze nagromadzenie skał na Jurze.
Ostatnio byłem tam 3 lata temu i cały dzień katowałem Tobiego wspinaniem. Zapamiętałem wiele miejsc, gdzie musiał się wtedy długo przełamywać, żeby gdzieś wyjść lub zejść. Teraz śmigał po tych miejscach bez problemu.
Ukochana również śmigała.
W pewnym momencie Ukochana poczuła "zew góry". W praktyce wyglądało to tak, że pomknęła na trudno dostępną skałkę zostawiając na dole mnie i szalejącego psa. Musiałem Tobiemu pomóc podsadzając go, a potem sam ledwie się wygramoliłem z aparatem. Powyżej było kolejne za trudne miejsce dla Tobiego, znowu musiałem mu pomóc, a potem sam nie wiedziałem jak tam wyjść. W tym czasie Ukochana krzyczała już z góry, że zdobyła wierzchołek. Musiałem schować aparat i dopiero dałem radę. Pies szalał z rozpaczy, bo powyżej znowu miał problem, a zrobiło się już mocno przepaściście. Znowu musiałem mu pomóc, bo bał się wskoczyć na wyższą platformę właśnie z powodu przepaści. Dotarliśmy do Ukochanej, która była wielce zadowolona ze swojego osiągnięcia. Posiedzieliśmy tam chwilę, bo pięknie było.
Co do zejścia miałem pełno obaw i jedyną nadzieją było znalezienie innej prostszej drogi. Udało się
Potem jeszcze pokręciliśmy się po okolicy. Znaleźliśmy Jaskinię Żabią. Ba szczęście Ukochana nie poczuła "zewu jaskini"
Do końca dnia właziliśmy na różne skałki.
W piątek pogoda dopisała. Dobrze, że wzięliśmy urlop
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Telefonie, Ty sobie tu żartujesz, a chomik może naprawdę wiele osiągnąć.
Polecam film krótkometrażowy produkcji polskiej "Chomik".
https://www.youtube.com/watch?v=GimW87vwv3s
Polecam film krótkometrażowy produkcji polskiej "Chomik".
https://www.youtube.com/watch?v=GimW87vwv3s
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
...na starośćWiolcia pisze:Ukochana szaleje
Do wyczynów Urwisa jeszcze nam daleko
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości