Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko
Denominacja miała miejsce 1 stycznia 1995, wtedy wielu rodaków przestało być milionerami.
Nadal nie wiem, co widzisz złego w kk? Zamiast wydawania na miejscowych jest to inwestycje w wartości duchowe społeczeństwa.
Najbardziej obawiają się ci, którzy ich nie mają.Pudelek pisze:ktoś weźmie dzieci, to jest duża szansa, że farosz gibko przyleci
Nadal nie wiem, co widzisz złego w kk? Zamiast wydawania na miejscowych jest to inwestycje w wartości duchowe społeczeństwa.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Może to i była klasa piąta, niekoniecznie musisz się mylić.
Znam przypadek studenta, który bimbał 13 lat. W tym czasie odesłał 2 promotorów na drugą stronę mocy, trzeci zaliczył mu pracę magisterską.
Czy te gumy były z wypustkami? Jeśli tak, to była to już ósma klasa.
Znam przypadek studenta, który bimbał 13 lat. W tym czasie odesłał 2 promotorów na drugą stronę mocy, trzeci zaliczył mu pracę magisterską.
Czy te gumy były z wypustkami? Jeśli tak, to była to już ósma klasa.
Ostatnio zmieniony 2017-12-25, 21:47 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Ja w podstawówce trochę bimbałem sobie, nauczycieli troszkę ceprowałem-poprawiałem i się na mnie uwzięli, bo miałem średnią tylko około 4.5. Gratulacje mistrzu.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
sokół pisze:Dziwne, bo kojarzę, że za nowe monety kupowałem gumy do żucia w podstawówce. Widocznie to była ósma klasa. Myślałem, ze coś koło piątej.
monety były bite od 1990, ale wprowadzili je w 95. Pamietam ten szał
ceper pisze:Najbardziej obawiają się ci, którzy ich nie mają.
strach je mieć, bo najpierw je ksiądz przeleci, a potem zakonnica zgwałci
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Pudelek pisze:po nas nie będzie miał kto wspominać, to nie ma co budować dla potomości
No no....
Nie ma co się łamać i upadać na duchu w ten świąteczny czas...
Bierz przykład z wstępnych którzy jakoś radzili sobie w trudniejszych czasach.
Czy mróz czy śnieg zasiadali razem by zaśpiewać " Stille Nacht ! Heilige Nacht !"
Załączam pocztówkę świąteczną.
Szydłów (niem. Schiedlow, od 1936 Goldmoor) to licząca około pół tysiąca mieszkańców wioska położona w powiecie opolskim. Ze wszystkich stron otoczona jest Borami Niemodlińskimi. To dobre miejsce na wypad rowerowy, bo aby tam trafić zawsze trzeba przeciąć las .
Wybraliśmy się w połowie listopada. Skorzystaliśmy z drogi, która istnieje już od dawna, ale dopiero kilka lat temu pokryto ją asfaltem.
Mijamy liczne ścieżki ciągnące w bok. W tym miejscu drzewostan jest gęsty i miły dla oka, ale ledwie kilka kilometrów dalej puszcze tną na potęgę, zostawiając wielkie połacie łysiny .
W pewnym momencie odbijamy w bok - Bastek pokazuje mi swoje niedawne odkrycie: grób nieznanego niemieckiego żołnierza. Ktoś o niego dba, jakiś czas temu umieszczono na nim replikę... hełmu. Według kartki zginął on w marcu 1945 roku, wtedy ruszyła radziecka ofensywa na lewy brzeg Odry.
Gdy las się kończy pojawiają się tereny podmokłe.
Dojeżdżamy do miejscowości. Wioska wygląda na wymarłą. Przy głównej drodze sporo starych domów, część opuszczona.
Na skrzyżowaniu stoi budynek dawnej gospody z 1856 roku.
O sprawy duchowe dbają w niewielkim kościele (wyglądającym bardziej na kaplicę) wybudowanym w 1913 roku. Przedtem miejscowi katolicy uczęszczali do Tułowic (Tillowitz).
Obok świątyni niska rzeźba uśmiechniętego św. Krzysztofa z Jezusem na ramieniu. Wyryto rok i miejsce produkcji: 1903, Dometzko. A więc jeszcze przed postawieniem kościoła. Z boku umieszczono teksty modlitwy po niemiecku i polsku.
Widok na wieś spod kościelnego kibelka.
Remiza.
W 1939 roku w Szydłowie mieszkało ponad 900 osób. Działały tu 2 gospody (druga na dworcu), 3 rzeźnie, 2 piekarnie, 3 sklepy kolonialne, zakład szewski, stolarski, krawiecki, tartak parowy, punkt sprzedaży węgla oraz napraw urządzeń mechanicznych. Współcześnie funkcjonuje nieduży sklep.
Przejazd wśród domów zajmuje chwilę. Zabudowę kończy leśniczówka, na której zachował się herb Tułowic. Tułowice są siedzibą gminy, do której Szydłów należy, kiedyś było to samodzielne państwo stanowe Herrschafft Tillowitz.
Wobec takiego położenia miejscowość od zawsze związana była z lasem. Nawet nazwa jest z nim związana - szydło miało oznaczać nie byłą premier, lecz rodzaj poroża jelenia lub kozła.
Oprócz drzewa okoliczne Bory Niemodlińskie bogate były w torf. Za stacją kolejową (do której za chwilę też zajrzymy) znajdują się dawne wybierzyska. Pozyskiwanie torfu z bagien (Torfwald) rozpoczęto w XIX wieku a zakończono około 1925 roku. Do tego czasu wyeksploatowano około 200 ha torfowisk. Widać je dobrze na mapie z 1936 roku.
Teren ten nazywano także Das Goldmoor - Złote bagno. Określeniem tym posłużono się w III Rzeszy podczas zmian nazewnictwa wielu miejscowości w latach 30. - zbyt słowiański Schiedlow zastąpiło bagno . Podobne metody "przenosin" stosowano często.
"Złote bagno" przetrwało do dzisiaj jako rezerwat przyrody.
Rzeczywiście roślinność jest tu inna niż chwilę wcześniej.
Obok ścieżki pojawia się szara, masywna sylwetka - żelbetonowy schron! Jego położenie wydaje się bez sensu, bo komu miałby służyć?
Tajemnica nie była trudna do rozszyfrowania - w okresie wojny bagienne tereny używano jako poligonu szkoleniowego Luftwaffe (niedaleko stąd znajdowało się lotnisko Neudorf O/S.). Nowi piloci na Junkersach Ju 87 ćwiczyli tu celność zrzucania bomb, a w Messerschmittach Bf 109 trenowali loty koszące i używanie broni pokładowej. W schronie przebywała obsługa naziemna z radiostacją, obserwująca przebieg ćwiczeń.
W środku znajdowała się kiedyś tablica informacyjna, ale już zdążono ją ukraść.
Kilkaset metrów dalej nad kanałem ustawiono mostek i niewielką kapliczkę.
Kapliczka lotników upamiętnia ofiary katastrofy lotniczej - dwa myśliwce Bf 109 zderzyły się w powietrzu, jeden z nich spadł właśnie tu razem z pilotem-uczniem. Za szkłem kawałek metalu z owej maszyny.
Przez rezerwat wracamy do cywilizacji.
Stacja kolejowa położona jest trochę nietypowo, bo w sporym oddaleniu od wioski. Być może przyczyną była bliskość lasu, skąd wywożono drewno. Powstała w 1887 roku razem z linią Opole-Nysa. O dziwo, całość (wraz z osiedlem pracowniczym) wpisano do rejestru zabytków. Także semafory.
Czy to także zabytek?
Dawna lokomotywownia, dziś skład wszystkiego.
Przejeżdżając obok zauważamy, że można zajrzeć do jej piwnic.
Szydłów w swojej historii miał też przemysłowy epizod - w 1910 roku niejaki Edward Thaller wybudował w nim zakład produkcji dachówek i cegielnię Thaler’s Tonwerke Schiedlow. Później poszerzono asortyment o inne materiały budowlane wysokiej jakości. Thaller urodził się w Szydłowie, ale karierę fabrykanta zaczynał w Lewinie Brzeskim (Löwen).
Budynki zakładowe stanęły blisko linii kolejowej. Oparły się wichrom historii, prawdopodobnie są opuszczone od kilku lat.
Znalazłem informację, że ich właściciele nadal mają koncesję na produkcję cegłówek, lecz ewidentnie nic się tutaj nie dzieje.
Od strony lasu chyba można się dostać na teren fabryki, brakło nam już na to czasu.
W sąsiedztwie kilka domów z początku XX wieku - zapewne dawne osiedle dla pracowników. Przynajmniej niektóre są zamieszkałe; jakiś dziadek wysiaduje w słońcu.
Nagle po torach przemknęła lokomotywa... z piętrusem! Nowe malowanie, nowe wagony? Niestety, to tylko kolejna awaria opolskich SZT i tabor zastępczy.
Swoją drogą to tutejsze słupy mają duże problemy z pionem . Najpierw myślałem, że to złudzenie, ale w drugą stronę wygląda to identycznie.
Dzień powoli zaczyna się zbliżać ku końcowi. Pedałujemy więc raźno przy spadającej temperaturze, a zachód słońca łapie nas gdzieś przy przejeździe kolejowym .
Wybraliśmy się w połowie listopada. Skorzystaliśmy z drogi, która istnieje już od dawna, ale dopiero kilka lat temu pokryto ją asfaltem.
Mijamy liczne ścieżki ciągnące w bok. W tym miejscu drzewostan jest gęsty i miły dla oka, ale ledwie kilka kilometrów dalej puszcze tną na potęgę, zostawiając wielkie połacie łysiny .
W pewnym momencie odbijamy w bok - Bastek pokazuje mi swoje niedawne odkrycie: grób nieznanego niemieckiego żołnierza. Ktoś o niego dba, jakiś czas temu umieszczono na nim replikę... hełmu. Według kartki zginął on w marcu 1945 roku, wtedy ruszyła radziecka ofensywa na lewy brzeg Odry.
Gdy las się kończy pojawiają się tereny podmokłe.
Dojeżdżamy do miejscowości. Wioska wygląda na wymarłą. Przy głównej drodze sporo starych domów, część opuszczona.
Na skrzyżowaniu stoi budynek dawnej gospody z 1856 roku.
O sprawy duchowe dbają w niewielkim kościele (wyglądającym bardziej na kaplicę) wybudowanym w 1913 roku. Przedtem miejscowi katolicy uczęszczali do Tułowic (Tillowitz).
Obok świątyni niska rzeźba uśmiechniętego św. Krzysztofa z Jezusem na ramieniu. Wyryto rok i miejsce produkcji: 1903, Dometzko. A więc jeszcze przed postawieniem kościoła. Z boku umieszczono teksty modlitwy po niemiecku i polsku.
Widok na wieś spod kościelnego kibelka.
Remiza.
W 1939 roku w Szydłowie mieszkało ponad 900 osób. Działały tu 2 gospody (druga na dworcu), 3 rzeźnie, 2 piekarnie, 3 sklepy kolonialne, zakład szewski, stolarski, krawiecki, tartak parowy, punkt sprzedaży węgla oraz napraw urządzeń mechanicznych. Współcześnie funkcjonuje nieduży sklep.
Przejazd wśród domów zajmuje chwilę. Zabudowę kończy leśniczówka, na której zachował się herb Tułowic. Tułowice są siedzibą gminy, do której Szydłów należy, kiedyś było to samodzielne państwo stanowe Herrschafft Tillowitz.
Wobec takiego położenia miejscowość od zawsze związana była z lasem. Nawet nazwa jest z nim związana - szydło miało oznaczać nie byłą premier, lecz rodzaj poroża jelenia lub kozła.
Oprócz drzewa okoliczne Bory Niemodlińskie bogate były w torf. Za stacją kolejową (do której za chwilę też zajrzymy) znajdują się dawne wybierzyska. Pozyskiwanie torfu z bagien (Torfwald) rozpoczęto w XIX wieku a zakończono około 1925 roku. Do tego czasu wyeksploatowano około 200 ha torfowisk. Widać je dobrze na mapie z 1936 roku.
Teren ten nazywano także Das Goldmoor - Złote bagno. Określeniem tym posłużono się w III Rzeszy podczas zmian nazewnictwa wielu miejscowości w latach 30. - zbyt słowiański Schiedlow zastąpiło bagno . Podobne metody "przenosin" stosowano często.
"Złote bagno" przetrwało do dzisiaj jako rezerwat przyrody.
Rzeczywiście roślinność jest tu inna niż chwilę wcześniej.
Obok ścieżki pojawia się szara, masywna sylwetka - żelbetonowy schron! Jego położenie wydaje się bez sensu, bo komu miałby służyć?
Tajemnica nie była trudna do rozszyfrowania - w okresie wojny bagienne tereny używano jako poligonu szkoleniowego Luftwaffe (niedaleko stąd znajdowało się lotnisko Neudorf O/S.). Nowi piloci na Junkersach Ju 87 ćwiczyli tu celność zrzucania bomb, a w Messerschmittach Bf 109 trenowali loty koszące i używanie broni pokładowej. W schronie przebywała obsługa naziemna z radiostacją, obserwująca przebieg ćwiczeń.
W środku znajdowała się kiedyś tablica informacyjna, ale już zdążono ją ukraść.
Kilkaset metrów dalej nad kanałem ustawiono mostek i niewielką kapliczkę.
Kapliczka lotników upamiętnia ofiary katastrofy lotniczej - dwa myśliwce Bf 109 zderzyły się w powietrzu, jeden z nich spadł właśnie tu razem z pilotem-uczniem. Za szkłem kawałek metalu z owej maszyny.
Przez rezerwat wracamy do cywilizacji.
Stacja kolejowa położona jest trochę nietypowo, bo w sporym oddaleniu od wioski. Być może przyczyną była bliskość lasu, skąd wywożono drewno. Powstała w 1887 roku razem z linią Opole-Nysa. O dziwo, całość (wraz z osiedlem pracowniczym) wpisano do rejestru zabytków. Także semafory.
Czy to także zabytek?
Dawna lokomotywownia, dziś skład wszystkiego.
Przejeżdżając obok zauważamy, że można zajrzeć do jej piwnic.
Szydłów w swojej historii miał też przemysłowy epizod - w 1910 roku niejaki Edward Thaller wybudował w nim zakład produkcji dachówek i cegielnię Thaler’s Tonwerke Schiedlow. Później poszerzono asortyment o inne materiały budowlane wysokiej jakości. Thaller urodził się w Szydłowie, ale karierę fabrykanta zaczynał w Lewinie Brzeskim (Löwen).
Budynki zakładowe stanęły blisko linii kolejowej. Oparły się wichrom historii, prawdopodobnie są opuszczone od kilku lat.
Znalazłem informację, że ich właściciele nadal mają koncesję na produkcję cegłówek, lecz ewidentnie nic się tutaj nie dzieje.
Od strony lasu chyba można się dostać na teren fabryki, brakło nam już na to czasu.
W sąsiedztwie kilka domów z początku XX wieku - zapewne dawne osiedle dla pracowników. Przynajmniej niektóre są zamieszkałe; jakiś dziadek wysiaduje w słońcu.
Nagle po torach przemknęła lokomotywa... z piętrusem! Nowe malowanie, nowe wagony? Niestety, to tylko kolejna awaria opolskich SZT i tabor zastępczy.
Swoją drogą to tutejsze słupy mają duże problemy z pionem . Najpierw myślałem, że to złudzenie, ale w drugą stronę wygląda to identycznie.
Dzień powoli zaczyna się zbliżać ku końcowi. Pedałujemy więc raźno przy spadającej temperaturze, a zachód słońca łapie nas gdzieś przy przejeździe kolejowym .
Wojna rządu z niewłaściwymi pomnikami weszła w końcową fazę: ich usuwanie ma się zakończyć do końca marca. Oczywiście i od tego będą wyjątki, ale generalnie taki jest nakaz wojewodów podpierających się ustawą.
Zostało zatem naprawdę niewiele czasu oby obejrzeć te złe obiekty na żywo, więc podobnie jak jesienią ruszyłem w teren. Tym razem w mroźną niedzielę na południe województwa opolskiego. Gdzie szukać takich miejsc podpowiedziała mi pewna prawacka strona, której intencje były dokładnie odwrotne: miała piętnować czerwone plamy, ale mi posłużyła jako znakomity przewodnik .
Najpierw zatrzymałem się w Głogówku (Oberglogau). Wiedziałem, że pomnik znajduje się gdzieś w parku zamkowym, lecz nigdzie nie podano dokładnej lokalizacji. Przemierzałem kolejne ścieżki wypatrując swojego celu i potrząsając grabiejącymi rękami. Na parkowych mapach nic takiego nie zostało zaznaczone.
Stwierdziłem, że nie dam za wygraną i wreszcie go zobaczyłem! Okazało się, iż stoi w pobliżu zamku Oppersdorffów, a raczej tego, co z niego zostało.
Pomnik jest skromny: ot, kamienna kolumna zwieńczona rozkraczoną czerwoną gwiazdą. Gwiazda znajduje się również na powierzchni ziemi, coś w rodzaju postumentu. Całość ogrodzona niską metalową balustradą. Od strony wejścia wmurowano tablicę z napisem: CHWAŁA BOHATEROM POLEGŁYM O WYZWOLENIE MIASTA GŁOGÓWKA. WDZIĘCZNE SPOŁECZEŃSTWO MIASTA.
Oczywiście tekst to typowa propaganda, bo trudno aby Sowieci wyzwalali Niemców z niemieckiego miasta. Obok umieszczono niewielką współczesną tabliczkę wyjaśniającą historię monumentu.
Po przejściu frontu właśnie w tym miejscu pochowano czerwonoarmistów, ale w latach 50. ekshumowano ich i przeniesiono do cmentarza w Kędzierzynie. Pomnik stanął na dawnej nekropolii, niejako przypominając, że kiedyś tu istniała. Miejscowi nazywają go neutralnie Pomnikiem z Czerwoną Gwiazdą. Zgrabnie .
IPN oczywiście nie ma wątpliwości i nakazał rozbiórkę. Chyba nikt się nie spodziewał innej decyzji, ale... No właśnie, jest poważne "ale". Park zamkowy jest wpisany na listę zabytków. "I co z tego?" - ktoś spyta. Ano to, że w artykule 5 ustawy o "dekomunizacji" jak byk pisze iż przepisów nie stosuje się do pomników wpisanych – samodzielnie albo jako część większej całości – do rejestru zabytków! Zatem zgodnie z prawem "dekomunizacja" w ogóle nie powinna go objąć!
Władze miasta miały wątpliwości i zasięgnęły opinii konserwatora zabytków. IPN się nie bawił w takie ceregiele, bo oni wiedzą swoje. Można więc zadać pytanie: czy pracownicy IPN-u nie znają przepisów, w których uchwaleniu brali aktywny udział czy celowo działają niezgodnie z nimi aby pokazać, że prawo i sprawiedliwość stoi poza prawem, które same wymyśliło??
Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie - hasło z nieśmiertelnej komedii jest aktualne jak nigdy dotąd, więc nie mam wątpliwości co do losu Czerwonej Gwiazdy. Burmistrz Głogówka zadeklarował, że przynajmniej część pomnika trafi do muzeum. Mają też już odpowiedniego następcę w to miejsce i na szczęście nie jest to żadna postać ze współczesnej polityki...
Kilkanaście kilometrów dalej w kierunku granicy czeskiej i jestem w Głubczycach (Leobschütz). Jeszcze do niedawna miasto posiadało dwa nieprawomyślne pomniki. Ten mniej znany, stojący w pobliżu szpitala, był w fatalnym stanie i nawet nie wiem, czy jeszcze istnieje. Większa konstrukcja znajduje się w Parku Miejskim: lokalizacja malownicza, pomiędzy resztkami murów miejskich z basztami i rzeczką o wiele mówiącej nazwie Psina .
W 1882 roku Niemcy wybudowali tu Kolumnę Zwycięstwa, która upamiętniała zwycięstwo w wojnie z Francją oraz wcześniejsze z Danią i Austrią. Była ona znacznie bardziej zdobiona i zwieńczona Żelaznym Krzyżem.
Po II wojnie światowej kolumna zniknęła, ale cokół ocalał. Wykorzystano go do konstrukcji nowego Pomnika Wdzięczności. Nie do końca wiadomo jak wyglądał on na samym początku, ponieważ prawdopodobnie górna część z żołnierzem została we wczesnym PRL-u przeniesiona z drugiego obiektu obok szpitala.
Przyglądając się tej konstrukcji stwierdziłem, że ciężko ją uznać za element "propagowania systemu totalitarnego". Brak na niej jakiejkolwiek tablicy czy symboli, stoi jedynie żołnierz. Niby ma pepeszę i mundur zbliżony do radzieckiego, ale już hełm bardziej przypomina mi... brytyjskie .
Kiedyś oczywiście widniała tu odpowiednia inskrypcja: CZEŚĆ I CHWAŁA ŻOŁNIERZOM BOHATERSKIEJ ARMII CZERWONEJ POLEGŁYM ZA WYZWOLENIE ZIEMI GŁUBCZYCKIEJ. SPOŁECZEŃSTWO POWIATU GŁUBCZYCKIEGO. Tą jednak zdjęto jakiś czas temu, a czerwonej gwiazdy lub sierpa i młota chyba nigdy nie było.
W ubiegłym roku miasto dostało dofinansowanie na rewitalizację parku i przy okazji wyremontowało sypiący się obelisk, co wywołało wściekłość określonych środowisk (zwłaszcza, że nie umiały się dogadać z władzami na temat swojej tablicy smoleńskiej ). Rządzący Głubczycami powoływali się na obecny wygląd pomnika: niczego on nie propaguje, nikogo nie czci, brak jakichkolwiek treści. Są nawet gotowi na usunięcie figury żołnierza i przemianowania resztek na Pamięci Ofiar Wojny. Ale raczej nic z tego. "Ustawa nie przewiduje takich działań, trzeba zniszczyć!".
Trzecią odwiedzoną miejscowością są Dzbańce (niem. Krug). Niewielka wioska licząca około 50 mieszkańców. Na skraju osady przy głównej drodze ustawiono pomnik poświęcony dwóm czołgistom, którzy 24 marca 1945 roku na śląskiej ziemi spotkali śmierć. Gdzieś przeczytałem, iż byli to dwaj młodzi chłopacy z Kazachstanu, ale nazwiska niekoniecznie to potwierdzają: Gienadij Wołkow oraz Nazip (Näcip) Hazipow. Pierwszy wygląda na Rosjanina, z kolei imię Näcip jest tatarskie.
Ze internetu dowiedziałem się, iż sierżanta Wołkowa i bohatera Związku Radzieckiego Hazipowa upamiętniono w 1976 roku. Tekst miał być w języku polskim (podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich brak inskrypcji po rosyjsku), nad nim umieszczono dwa szklane zdjęcia (jedno ostatnio częściowo uszkodzono) i czerwoną gwiazdę.
A na miejscu zdębiałem, bo najpierw nie poznałem, że to właśnie to!
Jacyś genetyczni patrioci zachlapali go farbami, obowiązkowo dorysowując kotwicę. Ten znak ostatnio wyjątkowo często jest stosowany jako symbol rozpoznawczy różnego rodzaju hołoty. U dołu jakiś krzyż z motywami narodowymi. Zgroza!
Jakimś cudem oszczędzili fotografie czołgistów. Z lewej sierżant Wołkow. Potłuczony Chazipow. Spod farby widać gwiazdę i napis, który na szczęście nie został zniszczony, tylko zamalowany.
Nie wiadomo jaki los czeka pamiątka po czołgistach. Na razie nie znalazłem jej na liście do usunięcia, ale wiadomo, że IPN czuwa i nie śpi. Rok temu interesowało się nią Stowarzyszenie "Kursk" (te samo, które remontowało pomnik w Mikolinie), ale chyba nic więcej w związku z tym nie zrobiono. Generalnie pomnik był w niezłym stanie, dopóki nie wkroczyli tu farbiarze. Dla porównania zdjęcie znalezione w sieci na forum Eksploratorów.
A dziś... szkoda pisać!
Na sam koniec zaglądam na Anaberg, którą Polacy nazywają Górą Świętej Anny, a Niemcy Sankt Annaberg. Na skraju urwiska stoi słynny Pomnik Czynu Powstańczego autorstwa Xaverego Dunikowskiego.
Okej, ale co on ma wspólnego z "dekomunizacją"?! Ano ma i to bardzo wiele ! Czujne oko wojewody (który współcześnie jest jego właścicielem) nie zapomniało, iż powstał on we wrogim systemie i jest skażony komunistycznymi naleciałościami. Proszę się dokładnie przyjrzeć, na pewno je znajdziecie.
Na ścianach ludzie pracy, robotnicy, rolnicy. Fakt, mogą źle się kojarzyć tym, którzy sami nie pracują, a żyją na koszt podatnika, znaczy się wyborcy. W środku postacie górników hołubionych przez włodarzy PRL-u, ale dziś grubjorze także stoją w jednym szeregu z władzą, więc włos im z głowy spaść nie może...
Aby dojrzeć komunistyczne elementy należy spojrzeć od drugiej strony, znad hitlerowskiego amfiteatru, który rozciąga się poniżej zatopiony w śniegu i ciszy.
No dobra, to co tu mamy?
Pylony pomnika mają symbolizować najważniejsze wydarzenia w historii walki o polskość Górnego Śląska. Oprócz fikcji typu "bitwa pod Niemczą" czy "strajki szkolne" umieszczono scenę pokazującą wkraczającą Armię Czerwoną i Wojsko Polskie. O ile Polacy generalnie Śląska nie szturmowali, o tyle postać czerwonoarmisty jest tu jak najbardziej historycznie na miejscu.
No, ale obecnie moment wejścia Armii Czerwonej na Śląsk stał się elementem "propagandy systemu totalitarnego", więc i ta scena nadaje się do usunięcia. Ciekawe czy postacie żołnierzy też? A orzełek bez korony?
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że sam Pomnik nie jest zabytkiem, ale otoczenie jak najbardziej tak i w ten sposób (podobnie jak w Głogówku) teoretycznie nie podlega pod przepisy nieszczęsnej ustawy. Znowu jednak strona rządowa jest kompletnie niekonsekwentna... Uspokajano, że pomnik na pewno nie będzie zburzony, czeka go tylko "drobna przeróbka". Tymczasem w wielu innych przypadkach, gdy miejscowe władze chciały usunąć z obiektów część elementów, IPN stanowczo stwierdzał, że "ustawa tego nie przewiduje". Dlaczego więc tutaj można dokonać oczyszczenia, a w innych przypadkach nie?? Ostatnio rzecznik wojewody orzekł, że Pomnik chroniony jest jako zabytek (a jednak!), więc... nie zostanie zburzony, ale tylko przerobiony! Tylko jak to się ma do odpowiednich przepisów??
Faktem jest, że całe założenie wraz z amfiteatrem czeka w tym roku remont za grubą kasę, więc przy okazji będą mogli "poprawić" ściany Pomnika. Jak to zrobią? Wymienią płytki czy może tylko wyciągną czarne paski i zagipsują? Zapewne będzie widać efekt takich prac, więc i współczesnej cenzury...
Na sam koniec opuszczamy Śląsk i przenosimy się w odległy Beskid Niski, a konkretnie do Ujścia Gorlickiego (Uście Ruskie, Устя Руське). W centrum wsi stoi sześciostopniowy obelisk z wyrytym napisem: POLEGŁYM W WALCE Z OKUPANTEM PARTYZANTOM GL – AL OCHOTNIKOM ARMII RADZIECKIEJ I WOJSKA POLSKIEGO Z ŁEMKOWSZCZYZNY 1939 – 1945.
Był to prawdopodobnie jedyny taki pomnik łemkowski postawiony w okresie PRL-u. Na jego budowę zebrali składki sami Łemkowie w 1963 roku. Inskrypcja oczywiście mija się z prawdą, bo Rusinów do Armii Czerwonej czy Gwardii Ludowej brano z przymusu, a nie jako ochotników, ale co tam... W Wojsku Polskim także nie służyli w czasie wojny, ponieważ generalnie nie chciano ich przyjmować, nawet gdy się dobrowolnie zgłaszali.
Pomnik udało się Łemkom obronić, choć początkowo oczywiście miał zostać zniszczony. Zmieniona zostanie jedynie treść napisu. A więc jednak można? Można, tylko wszystko zależy od lokalnych IPN-owskich aparatczyków. A gdzie prawo i sprawiedliwość?
Zostało zatem naprawdę niewiele czasu oby obejrzeć te złe obiekty na żywo, więc podobnie jak jesienią ruszyłem w teren. Tym razem w mroźną niedzielę na południe województwa opolskiego. Gdzie szukać takich miejsc podpowiedziała mi pewna prawacka strona, której intencje były dokładnie odwrotne: miała piętnować czerwone plamy, ale mi posłużyła jako znakomity przewodnik .
Najpierw zatrzymałem się w Głogówku (Oberglogau). Wiedziałem, że pomnik znajduje się gdzieś w parku zamkowym, lecz nigdzie nie podano dokładnej lokalizacji. Przemierzałem kolejne ścieżki wypatrując swojego celu i potrząsając grabiejącymi rękami. Na parkowych mapach nic takiego nie zostało zaznaczone.
Stwierdziłem, że nie dam za wygraną i wreszcie go zobaczyłem! Okazało się, iż stoi w pobliżu zamku Oppersdorffów, a raczej tego, co z niego zostało.
Pomnik jest skromny: ot, kamienna kolumna zwieńczona rozkraczoną czerwoną gwiazdą. Gwiazda znajduje się również na powierzchni ziemi, coś w rodzaju postumentu. Całość ogrodzona niską metalową balustradą. Od strony wejścia wmurowano tablicę z napisem: CHWAŁA BOHATEROM POLEGŁYM O WYZWOLENIE MIASTA GŁOGÓWKA. WDZIĘCZNE SPOŁECZEŃSTWO MIASTA.
Oczywiście tekst to typowa propaganda, bo trudno aby Sowieci wyzwalali Niemców z niemieckiego miasta. Obok umieszczono niewielką współczesną tabliczkę wyjaśniającą historię monumentu.
Po przejściu frontu właśnie w tym miejscu pochowano czerwonoarmistów, ale w latach 50. ekshumowano ich i przeniesiono do cmentarza w Kędzierzynie. Pomnik stanął na dawnej nekropolii, niejako przypominając, że kiedyś tu istniała. Miejscowi nazywają go neutralnie Pomnikiem z Czerwoną Gwiazdą. Zgrabnie .
IPN oczywiście nie ma wątpliwości i nakazał rozbiórkę. Chyba nikt się nie spodziewał innej decyzji, ale... No właśnie, jest poważne "ale". Park zamkowy jest wpisany na listę zabytków. "I co z tego?" - ktoś spyta. Ano to, że w artykule 5 ustawy o "dekomunizacji" jak byk pisze iż przepisów nie stosuje się do pomników wpisanych – samodzielnie albo jako część większej całości – do rejestru zabytków! Zatem zgodnie z prawem "dekomunizacja" w ogóle nie powinna go objąć!
Władze miasta miały wątpliwości i zasięgnęły opinii konserwatora zabytków. IPN się nie bawił w takie ceregiele, bo oni wiedzą swoje. Można więc zadać pytanie: czy pracownicy IPN-u nie znają przepisów, w których uchwaleniu brali aktywny udział czy celowo działają niezgodnie z nimi aby pokazać, że prawo i sprawiedliwość stoi poza prawem, które same wymyśliło??
Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie - hasło z nieśmiertelnej komedii jest aktualne jak nigdy dotąd, więc nie mam wątpliwości co do losu Czerwonej Gwiazdy. Burmistrz Głogówka zadeklarował, że przynajmniej część pomnika trafi do muzeum. Mają też już odpowiedniego następcę w to miejsce i na szczęście nie jest to żadna postać ze współczesnej polityki...
Kilkanaście kilometrów dalej w kierunku granicy czeskiej i jestem w Głubczycach (Leobschütz). Jeszcze do niedawna miasto posiadało dwa nieprawomyślne pomniki. Ten mniej znany, stojący w pobliżu szpitala, był w fatalnym stanie i nawet nie wiem, czy jeszcze istnieje. Większa konstrukcja znajduje się w Parku Miejskim: lokalizacja malownicza, pomiędzy resztkami murów miejskich z basztami i rzeczką o wiele mówiącej nazwie Psina .
W 1882 roku Niemcy wybudowali tu Kolumnę Zwycięstwa, która upamiętniała zwycięstwo w wojnie z Francją oraz wcześniejsze z Danią i Austrią. Była ona znacznie bardziej zdobiona i zwieńczona Żelaznym Krzyżem.
Po II wojnie światowej kolumna zniknęła, ale cokół ocalał. Wykorzystano go do konstrukcji nowego Pomnika Wdzięczności. Nie do końca wiadomo jak wyglądał on na samym początku, ponieważ prawdopodobnie górna część z żołnierzem została we wczesnym PRL-u przeniesiona z drugiego obiektu obok szpitala.
Przyglądając się tej konstrukcji stwierdziłem, że ciężko ją uznać za element "propagowania systemu totalitarnego". Brak na niej jakiejkolwiek tablicy czy symboli, stoi jedynie żołnierz. Niby ma pepeszę i mundur zbliżony do radzieckiego, ale już hełm bardziej przypomina mi... brytyjskie .
Kiedyś oczywiście widniała tu odpowiednia inskrypcja: CZEŚĆ I CHWAŁA ŻOŁNIERZOM BOHATERSKIEJ ARMII CZERWONEJ POLEGŁYM ZA WYZWOLENIE ZIEMI GŁUBCZYCKIEJ. SPOŁECZEŃSTWO POWIATU GŁUBCZYCKIEGO. Tą jednak zdjęto jakiś czas temu, a czerwonej gwiazdy lub sierpa i młota chyba nigdy nie było.
W ubiegłym roku miasto dostało dofinansowanie na rewitalizację parku i przy okazji wyremontowało sypiący się obelisk, co wywołało wściekłość określonych środowisk (zwłaszcza, że nie umiały się dogadać z władzami na temat swojej tablicy smoleńskiej ). Rządzący Głubczycami powoływali się na obecny wygląd pomnika: niczego on nie propaguje, nikogo nie czci, brak jakichkolwiek treści. Są nawet gotowi na usunięcie figury żołnierza i przemianowania resztek na Pamięci Ofiar Wojny. Ale raczej nic z tego. "Ustawa nie przewiduje takich działań, trzeba zniszczyć!".
Trzecią odwiedzoną miejscowością są Dzbańce (niem. Krug). Niewielka wioska licząca około 50 mieszkańców. Na skraju osady przy głównej drodze ustawiono pomnik poświęcony dwóm czołgistom, którzy 24 marca 1945 roku na śląskiej ziemi spotkali śmierć. Gdzieś przeczytałem, iż byli to dwaj młodzi chłopacy z Kazachstanu, ale nazwiska niekoniecznie to potwierdzają: Gienadij Wołkow oraz Nazip (Näcip) Hazipow. Pierwszy wygląda na Rosjanina, z kolei imię Näcip jest tatarskie.
Ze internetu dowiedziałem się, iż sierżanta Wołkowa i bohatera Związku Radzieckiego Hazipowa upamiętniono w 1976 roku. Tekst miał być w języku polskim (podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich brak inskrypcji po rosyjsku), nad nim umieszczono dwa szklane zdjęcia (jedno ostatnio częściowo uszkodzono) i czerwoną gwiazdę.
A na miejscu zdębiałem, bo najpierw nie poznałem, że to właśnie to!
Jacyś genetyczni patrioci zachlapali go farbami, obowiązkowo dorysowując kotwicę. Ten znak ostatnio wyjątkowo często jest stosowany jako symbol rozpoznawczy różnego rodzaju hołoty. U dołu jakiś krzyż z motywami narodowymi. Zgroza!
Jakimś cudem oszczędzili fotografie czołgistów. Z lewej sierżant Wołkow. Potłuczony Chazipow. Spod farby widać gwiazdę i napis, który na szczęście nie został zniszczony, tylko zamalowany.
Nie wiadomo jaki los czeka pamiątka po czołgistach. Na razie nie znalazłem jej na liście do usunięcia, ale wiadomo, że IPN czuwa i nie śpi. Rok temu interesowało się nią Stowarzyszenie "Kursk" (te samo, które remontowało pomnik w Mikolinie), ale chyba nic więcej w związku z tym nie zrobiono. Generalnie pomnik był w niezłym stanie, dopóki nie wkroczyli tu farbiarze. Dla porównania zdjęcie znalezione w sieci na forum Eksploratorów.
A dziś... szkoda pisać!
Na sam koniec zaglądam na Anaberg, którą Polacy nazywają Górą Świętej Anny, a Niemcy Sankt Annaberg. Na skraju urwiska stoi słynny Pomnik Czynu Powstańczego autorstwa Xaverego Dunikowskiego.
Okej, ale co on ma wspólnego z "dekomunizacją"?! Ano ma i to bardzo wiele ! Czujne oko wojewody (który współcześnie jest jego właścicielem) nie zapomniało, iż powstał on we wrogim systemie i jest skażony komunistycznymi naleciałościami. Proszę się dokładnie przyjrzeć, na pewno je znajdziecie.
Na ścianach ludzie pracy, robotnicy, rolnicy. Fakt, mogą źle się kojarzyć tym, którzy sami nie pracują, a żyją na koszt podatnika, znaczy się wyborcy. W środku postacie górników hołubionych przez włodarzy PRL-u, ale dziś grubjorze także stoją w jednym szeregu z władzą, więc włos im z głowy spaść nie może...
Aby dojrzeć komunistyczne elementy należy spojrzeć od drugiej strony, znad hitlerowskiego amfiteatru, który rozciąga się poniżej zatopiony w śniegu i ciszy.
No dobra, to co tu mamy?
Pylony pomnika mają symbolizować najważniejsze wydarzenia w historii walki o polskość Górnego Śląska. Oprócz fikcji typu "bitwa pod Niemczą" czy "strajki szkolne" umieszczono scenę pokazującą wkraczającą Armię Czerwoną i Wojsko Polskie. O ile Polacy generalnie Śląska nie szturmowali, o tyle postać czerwonoarmisty jest tu jak najbardziej historycznie na miejscu.
No, ale obecnie moment wejścia Armii Czerwonej na Śląsk stał się elementem "propagandy systemu totalitarnego", więc i ta scena nadaje się do usunięcia. Ciekawe czy postacie żołnierzy też? A orzełek bez korony?
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że sam Pomnik nie jest zabytkiem, ale otoczenie jak najbardziej tak i w ten sposób (podobnie jak w Głogówku) teoretycznie nie podlega pod przepisy nieszczęsnej ustawy. Znowu jednak strona rządowa jest kompletnie niekonsekwentna... Uspokajano, że pomnik na pewno nie będzie zburzony, czeka go tylko "drobna przeróbka". Tymczasem w wielu innych przypadkach, gdy miejscowe władze chciały usunąć z obiektów część elementów, IPN stanowczo stwierdzał, że "ustawa tego nie przewiduje". Dlaczego więc tutaj można dokonać oczyszczenia, a w innych przypadkach nie?? Ostatnio rzecznik wojewody orzekł, że Pomnik chroniony jest jako zabytek (a jednak!), więc... nie zostanie zburzony, ale tylko przerobiony! Tylko jak to się ma do odpowiednich przepisów??
Faktem jest, że całe założenie wraz z amfiteatrem czeka w tym roku remont za grubą kasę, więc przy okazji będą mogli "poprawić" ściany Pomnika. Jak to zrobią? Wymienią płytki czy może tylko wyciągną czarne paski i zagipsują? Zapewne będzie widać efekt takich prac, więc i współczesnej cenzury...
Na sam koniec opuszczamy Śląsk i przenosimy się w odległy Beskid Niski, a konkretnie do Ujścia Gorlickiego (Uście Ruskie, Устя Руське). W centrum wsi stoi sześciostopniowy obelisk z wyrytym napisem: POLEGŁYM W WALCE Z OKUPANTEM PARTYZANTOM GL – AL OCHOTNIKOM ARMII RADZIECKIEJ I WOJSKA POLSKIEGO Z ŁEMKOWSZCZYZNY 1939 – 1945.
Był to prawdopodobnie jedyny taki pomnik łemkowski postawiony w okresie PRL-u. Na jego budowę zebrali składki sami Łemkowie w 1963 roku. Inskrypcja oczywiście mija się z prawdą, bo Rusinów do Armii Czerwonej czy Gwardii Ludowej brano z przymusu, a nie jako ochotników, ale co tam... W Wojsku Polskim także nie służyli w czasie wojny, ponieważ generalnie nie chciano ich przyjmować, nawet gdy się dobrowolnie zgłaszali.
Pomnik udało się Łemkom obronić, choć początkowo oczywiście miał zostać zniszczony. Zmieniona zostanie jedynie treść napisu. A więc jednak można? Można, tylko wszystko zależy od lokalnych IPN-owskich aparatczyków. A gdzie prawo i sprawiedliwość?
Kurde... tyle razy byc na Gorze Sw. Anny i nie obejsc tego pomnika z drugiej strony.. Az przejrzalam wszystkie foty co mam stamtad... Ni ma...
Ciekawe czy "мир" tez skują bo niepolityczny?
Ciekawe czy "мир" tez skują bo niepolityczny?
Ostatnio zmieniony 2018-02-28, 20:16 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Ciekawe czy "мир" tez skują bo niepolityczny?
"Frieden" też może się źle kojarzyć. Skoro ulice o nazwie "Wyzwolenia" są dekomunizowane (z tego wynika, że Wyzwolenie było za PRL-u, teraz za Pisu chyba tylko Zniewolenie??)
laynn pisze:Będzie odcinek po całym tym burdelu że strony rządzących?
myślę za jakieś pół roku przejechać się śladem "ruin"... Choć np. czytałem, że zły pomnik w Brzegu na rozbiórkę musi czekać do przyszłego roku, bo brak pieniedzy Może jeszcze zdążę go zobaczyć.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości