Zgubić coś, a zostać okradzionym to trochę drobna różnica
Poza tym kradzież bluzy to tylko wykroczenie, tym się nikt w policji nie zajmie, chyba, że złodziej sam się podłoży na widelcu
Gdyby zniknął mi aparat podczas podróży z kimś samochodem, a wiedziałbym, gdzie pasażer się zatrzymuje, to pewnie też zgłosiłbym to na policję, bo może jednak on? Oczywiście jeśli miałbym pewność, że sprzęt rąbnięto właśnie wtedy - co w moim przypadku jest dość proste, bo mam nawyk co jakiś czas sprawdzania stanu swojego bagażu
Oczywiscie ze bardziej winny jest gnoj. Ale jakos po zauwazeniu znikniecia aparatu nie rozpetywales akcji, zeby policja jechala przeszukiwac domy i plecaki wszystkich pasazerow tego feralnego pociagu oraz wszystkich ktorych widziales przelotem tego dnia. Nie zrobiles tego prawda?
już tą kwestię poruszyłem powyżej: nie wiem kiedy zniknął mi aparat, mógł zostać ukradziony 10 minut przed moim obudzeniem albo 2 godziny. W tym przypadku podejrzanych było kilka setek, w dodatku już zapewne poza pociągiem. Odnalezienie sprawcy równało się zeru.
A tu babka zapewne miała jedną autostopowiczkę z adresem, która - chcąc nie chcąc - wskakuje jako jedyna podejrzana.
Chyba widzisz różnicę??
PS>Inna kwestia jest taka, że zgłaszając kradzież na policję nie dotarłbym już tego dnia na Podlasie, co jednak było dla mnie ważniejsze