Od kilku lat zimy mamy łagodne na nizinach, ale w górach wszystko jest powiedzmy "w normie". Dlatego cieszę się, że mieszkam tak blisko gór i mogę co weekend coś sobie zorganizować. I choć pogodnych dni gdy mam wolne jest na jak lekarstwo to i tak się cieszę z tego co jest
Gdy tylko padła propozycja wyjazdu w góry oczywiście przystaję na nią. Jednak trasę wycieczki ja wybieram. Stawiam na jedną moich ulubionych tras w Wysokim Jesioniku ČHS-Vřesová Studánka-Keprnik-Šerák-ČHS.
Na ten dzień zapowiadali ładną pogodę, ale tylko do południa. Za wcześnie to nam się nie udało wyruszyć na szlak. Szkoda. Przede wszystkim o godzinie dziesiątej parkingi na przełęczy Červenohorské sedlo były już zajęte. Stoimy kilkanaście minut w korku oczekując aż nas gdzieś ulokują. W końcu decydujemy się wrócić kawałek bo z tego co pamiętam kilkaset metrów wcześniej jest niewielka zatoczka gdzie zmieści się kilka samochodów. Zrobiliśmy to w ostatniej chwili bo dosłownie po kilku minutach od naszego przyjazdu wszystkie miejsca były już zajęte. Pogoda jeszcze się utrzymuje. Wyciągam Igora....
Szybkie przeorganizowanie i idziemy pieszo na przełęcz. Wzdłuż drogi po obu stronach poustawiane są samochody. Oj będzie miała dzisiaj żniwo policja
Przechodzimy przez ośrodek narciarski na przełęczy i wchodzimy na szlak czerwony. Dokładnie dwa tygodnie wcześniej byliśmy w tym samym miejscu z Kubą, ale pogodę mieliśmy odrobinę gorszą. Teraz przyjemnie przyświeca słońce, jeszcze...
Tuż za przełęczą w niewielkim nieczynnym kamieniołomie stoi od kilku lat mała kapliczka poświęcona pamięci ofiarom gór.
Jeszcze tylko kilka chwil z przebłyskami słońca i nadciągają chmury. Zaczyna nawet prószyć delikatnie śnieg. Leniwie idziemy przed siebie bawiąc się dronem.
Dotarcie do Vřesovej Studánki zajmuje nam dużo czasu bo ponad półtora godziny. Sporo ludzi kręci się w okolicy. Trochę tu zabawiamy.
Miłym zaskoczeniem była dla mnie poprawa pogody. Chmury trochę rozwiało i wyszło słońce. Idziemy na przełęcz pod Vřesovou Studánkou tzn. ja idę bo chłopaki wspięli się do Kamiennego okna. Wypatruję ich z powietrza
Zanim dołączyli do mnie robię jeszcze dwa przeloty...
Ja chcę uderzyć na Vozkę. Kuba decyduje się iść ze mną, a Marek postanawia iść bezpośrednio na Keprnik i dalej na Šerák. Szlak zielony nieprzetarty. Ktoś jechał na skiturach i przeszły tędy ze dwie osoby na rakietach śnieżnych.To jednak zbyt mało i momentami sporo się zapadamy w białym.
Schodzimy do dolinki, którą płynie rzeka Hučivá Desna i rozpoczynamy wspinaczkę na szczyt. Łatwe to nie jest bo zupełnie nie widać oznaczeń szlaku. Idąc na czuja okazuje się, że zbyt zboczyliśmy na południe. Z pomocą przychodzi aplikacja mobilna na telefonie mapy.cz szybko prowadzą nas do celu...
Pogoda definitywnie siada. Dobre tyle, że szczyt jest jeszcze wolny od chmur. Przez sąsiedni Keprnik co chwila przewalają się chmury.
Ostatni raz wzlatuję dronem. Na niezbyt długo bo akumulator już na wyczerpaniu.
Ruszamy na Keprnik. Teraz idzie się znacznie szybciej bo ten odcinek szlaku mamy dobrze wydeptany.
Rozpoczynamy podejście na na najwyższy szczyt masywu - Keprnik. Z mgły wyłania się Marek i informuje nas, że chata na Šeráku jest nieczynna Już później po powrocie do domu dowiedziałem się, że chata nieczynna ze względu na brak personelu. Nikt tam nie chce pracować.
Na Keprnik pozostało nam kilkaset metrów podejścia to chociaż tam wejdziemy. Gęsta mgła sugeruje by nie spodziewać się jakichkolwiek widoków
Teraz pozostaje nam już tylko powrót. Szybki powrót. Zbliża się zachód słońca, pogoda staje się mało przyjemna. Narzucamy wysokie tempo.
Do chaty na ČHS wpadamy chwilę po Marku. Spędzamy tu dłuższą chwilę przy piwku, to znaczy ja przy piwku
Dystans dnia 21 km, a więcej zdjęć dostępnych jest w galerii pod linkiem:
https://photos.app.goo.gl/e7NIHKILdyR08i0l2
03.02.2018 - Masyw Keprnika....
laynn pisze:Na ile starcza taki aku w dronie?
Rzeczywiście masz fajnie, mieszkając tak blisko gór. Ja już trzeci miesiąc myślę o tym kierunku, tylko jednak wolałbym jechać (w Jeseniky) pierwszy raz jakieś widoki mając. I jednak przez odległość to jechać nie wiedząc czy trafię na słońce, to mi się odechciewa...
Producent podaje, że powinien latać przez 27 minut. Jednak ciężko jest uzyskać taki rezultat latając w silnym wietrze i niskiej temperaturze. Taki czas lotu to tylko w zawisie. Na szczęście mam trzy akumulatory, więc trochę mogę poszaleć
Ostatnio spotkałem gościa na Pradziadzie, który przyjechał na biegówki. Powiedział, że jest mile zaskoczony bo dojazd na Pradziada zajął mu pół godziny mniej z Bytomia aniżeli normalnie zajmuje mu dotarcie na Kubalonkę.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 27 gości