Dzień 15 - 05.08.2017 - Jeden dzień w Czarnogórze.....
To była najbardziej gorąca noc jaką pamiętam... nie wyspałem się w ogóle tak przeszkadzała wysoka temperatura. O piątej rano było 30 stopni ! Na dziś zaplanowałem zamianę opon przód z tyłem. Wszystkie czynności z tym związane zajmują mi około godziny. Strasznie się przy tym spociłem...
W miejscowości Krute przejeżdżam przez rondo gdzie główna droga odbija na południe do Ulcinj. Ja jadę prosto bardziej podrzędną trasą do Bar. Okolice drogi bardzo zaśmiecone chyba nawet bardziej jak widziałem po albańskiej stronie. Tutaj pierwszy raz od czterech dni spotykam rowerzystów. Kręci się ich nawet dość sporo
Docieram nad Adriatyk, a w zasadzie to na razie widzę tylko linię brzegową kilka kilometrów dalej w Dubravie.
Do Bar prowadzi kręta i stroma droga. W mieście nie myślę o niczym innym jak tylko o tym by znaleźć czynny sklep. Zakupy trochę ważą co jest odczuwalne bardzo na podjazdach, a tych na mojej trasie jest dość sporo.
Droga staje się coraz bardziej uciążliwa. Swoje robi bardzo wysoka temperatura i masakryczny ruch na drodze. W kierunku północnym ruch odbywa się płynnie, ale ci co jadą na południe to stoją w kilometrowych korkach. Zatory próbują rozładować policjanci kierujący ruchem, ale raczej tylko pogarszają sytuację
Ucieka mi gdzieś dwie godziny dnia. Docieram do dawnej osady rybackiej Sveti Stefan. Dzisiaj jest to ekskluzywny kompleks wypoczynkowy. Na półwyspie każdy z średniowiecznych domków przemieniono na indywidualny, ekskluzywny apartament. I nie ma co ukrywać, ale niewiele osób stać by wydać kilka tysięcy za nocleg, więc pozostaje oglądać półwysep z odległości bo nawet wejście między zabudowania jest płatne...
Kolejny cel to Budva. Cała okolica jest najbardziej skomercjalizowanym odcinkiem wybrzeża Adriatyku w Czarnogórze. Korek ciągnie się przez całe miasto. momentami mam problem przecisnąć się rowerem, a na chodniku tłumy turystów. Robię przerwę w jakiejś restauracji na obiad. Po godzinie zator na drodze przez miasto już rozładowany.
Widoki całkiem spoko. Plaże w okolicy ciągną się kilometrami.
Plan na dzisiaj to objechać zatokę kotorską jadę więc w tamtym kierunku. Szkoda tylko, że widoczność drastycznie spada. Wszystko przez dym unoszący się w powietrzu. Akurat tego lata na Bałkanach szalały pożary, a Czarnogóra oraz Chorwacja miały z tym żywiołem największe problemy.
Do Kotoru robię skrót przez Trojce. Gdzieś w dali widoczne międzynarodowe lotnisko Tivat.
Pierwotnie chciałem wjechać na Lovćen jednak w takim upale i w tak beznadziejnej widoczności mija się to zupełnie z celem. Zjeżdżam do widocznego w dole Kotoru.
Chciałem zrobić jakieś zakupy, ale darowałem sobie gdy za pół litra coka coli zaśpiewali mi 2 euro....
Mimo, że miasto posiada bardzo wiele zabytków i od 1979 roku znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO nawet w głowie mi zwiedzać w tym upale. Jadę na północ. Wynalazłem na mapie jakąś bardzo podrzędną drogę, którą mam zamiar odbić w głąb lądu. Będzie bardzo stromo pod górę....
W okolicy Perast robię pauzę na kąpiel. Tu też łapię przez rękawiczkę kaktusa co skutkuje tym, że przez kilka kolejnych kilometrów mikroskopijne kolce włażą mi w całą dłoń. Pozbywałem się ich przez kolejny miesiąc !
By wybudować kolejne osiedla człowiek wgryza się dosłownie w zbocza gór.
Droga, którą sobie wcześniej upatrzyłem odbija w Risan. W mieście znajduje się stanowisko archeologiczne znane m.in z pochodzących z połowy II wieku n.e.mozaik zdobiących tzw. Wille Hypnosa. Niestety zwiedzanie tylko do 14:30....
Robiąc zdjęcia przez ogrodzenie przechodzi obok polska rodzina zapewne wracająca znad morza sądząc po ekwipunku. Kobieta widząc mnie fotografującego wnętrze stwierdza "atrakcja niewarta pieniędzy, które za nią żądają". Na pewno nieświadoma, że wypowiedziała te słowa w kierunku rodaka. Przemilczałem jej wywód. No cóż niektórzy są na urlopie, a na urlopie to się odparza tyłek na plaży, a nie zwiedza
Wyjeżdżam z miasta ostro pnąc się do góry. Droga w bardzo złym stanie. Miejscami dość spora jej część obsunęła się. Mijam się z trzema terenówkami na polskich blachach, a tak to tylko zwierzęta domowe.
Okolica samej drogi jest jednym wielkim wysypiskiem śmieci. Niby ładny widok na zatokę, a w dole mamy syf...
Droga staje się coraz bardziej eksponowana. Fajne wrażenia z jazdy nią
U góry znajduje się wieś Ledenice. Zabudowania są porozrzucane na bardzo dużej przestrzeni. W większości opuszczone. Można też spotkać pomnik ku czci ofiar II wojny światowej.
Miałem nadzieję, że stara droga do Grahov, którą jadę połączy się z tą nową, ale okazało się iż stara biegnie ponad nową i nie mam możliwości zjazdu. Nadal nabieram wysokości. Droga coraz bardziej niebezpieczna....
Dzień mi się powoli kończy. Kilometrów strasznie mało na liczniku, ale w końcu mam zjazd ! Dragalj leży na wypłaszczeniu pomiędzy górami. Tutaj zabudowania dopiero są porozrzucane. Względnie plaski teren to też okazja do nadrobienia dystansu.
Sporo po zachodzie jestem w Grahovie. Jest czynny niewielki sklep. Robię zakupy, wypijam piwo z miejscowymi i lecę ku granicy. Zatrzymuje mnie miejscowy tłumacząc, że mnie na tym przejściu granicznym nie przepuszczą jeżeli nie mam paszportu i muszę jechać znacznie dalej do głównego przejścia, które znajduje się wysoko w górach ! No ładnie, wracam. Kilka kilometrów za miejscowością rozbijam hamak....
Statystyki dzień 15
Cała galeria ze zdjęciami:
https://photos.app.goo.gl/lCS1rOSLTDOtRVx72
cdn