buba na rowerze
Po upalnym czwartku i ulewnym piatku nastała pochmurna sobota. Wszystko bylo skąpane w wodzie a po niebie przewalały sie chmury o przedziwnych deseniach, niby czarne ale jakby fosforyzujące, jakby podswietlone od srodka. Co chwile wypełzały z nich wypustki, ktore jak macki jakiegos zwierza sięgały w rozne strony a potem pospiesznie sie chowały. Nie spadła jednak ani kropla deszczu. Nie zagrzmialo ani razu. Chmury byly jak namalowane. W takie klimaty wyruszamy na rowerową wycieczke po okolicy. Mrocznej atmosfery dopelniał fakt, ze prawie nikogo nie spotkalismy po drodze. Nie wpadlismy na ani jednego sąsiada, przemykamy przez dziwnie wyludnione miasto, a w lasach i polach to towarzyszą nam tylko komary, sarny i wiewiorki. Co zjadło dzis ludzi?
Wiekszosc przemierzanych przez nas drog nadawałaby sie swietnie pod amfibie. Odkrywamy, ze oprocz rowerow lądowych i rowerkow wodnych- sa rowniez rowery błotne. I te zdecydowanie lubimy najbardziej!
Trasa nasza wiodła z Oławy przez nasze lasy w strone wsi Błota, Dobrzeń, Lednica a potem jeszcze jakos inaczej bo sie troche pogubilismy
Spotykamy gdzies po drodze jakis suchy jaz, jakis przepust chyba służący w czasie powodzi?
Oczywiscie nie moze zabraknac ogniska. Zapodajemy takowe na Grodach Ryczyńskich.
Tu spotykamy czlowieka. Tez zagubionego w czasoprzestrzeni. Przyjechal tu dzis na 16:00 bo mialo byc jakies spotkanie, jakies warsztaty archeologiczne, jakies pokazy. Tymczasem jestesmy tylko my z pieczonym oscypkiem na patyku i zbierajacym slimaki kabakiem. Nie wiem co to za warsztaty widmo, ale chyba sie nie odbyly...
Wiekszosc przemierzanych przez nas drog nadawałaby sie swietnie pod amfibie. Odkrywamy, ze oprocz rowerow lądowych i rowerkow wodnych- sa rowniez rowery błotne. I te zdecydowanie lubimy najbardziej!
Trasa nasza wiodła z Oławy przez nasze lasy w strone wsi Błota, Dobrzeń, Lednica a potem jeszcze jakos inaczej bo sie troche pogubilismy
Spotykamy gdzies po drodze jakis suchy jaz, jakis przepust chyba służący w czasie powodzi?
Oczywiscie nie moze zabraknac ogniska. Zapodajemy takowe na Grodach Ryczyńskich.
Tu spotykamy czlowieka. Tez zagubionego w czasoprzestrzeni. Przyjechal tu dzis na 16:00 bo mialo byc jakies spotkanie, jakies warsztaty archeologiczne, jakies pokazy. Tymczasem jestesmy tylko my z pieczonym oscypkiem na patyku i zbierajacym slimaki kabakiem. Nie wiem co to za warsztaty widmo, ale chyba sie nie odbyly...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pewnej pazdziernikowej soboty wybieramy sie na wycieczke rowerową w Bory Stobrawskie. W lasach czujemy sie tym razem troche jak w parku miejskim - tyle jest ludzi. Glownie grzybiarze, ktorzy wylaniaja sie zewszad, co krok stoją auta, jada rowery a przede wszystkim tuptaja cale zastepy z pelnymi koszykami, wiadrami i reklamowkami. A grzybow faktycznie jest moc! Czesto nawet nie trzeba daleko schodzic ze sciezki! Mysmy upolowali takowe okazy!
Nasze sciezki sie wiją lasami, polami, wioskami...
Mijamy drogi o roznym podłozu. Coby nudno nie bylo! Ale błoto chyba dominuje!
Kilka razy przecinamy nieczynna linie kolejową Namysłów- Opole. Zarosła juz trawami, krzewami a nieraz i niewielkim drzewkiem.
Co za chore czasy, ze trzeba ostrzegac przed spacerem do parku... I tlumaczyc ludziom co to są drzewa... Masakra...
Napotkana w lasach wiata.
Odwiedzamy tez ponownie Wilczą Budę, leśną chate na pustkowiu.. Stoi jak rok temu, tylko jeszcze bardziej sie pochyliła i pokrzywiła. Szkoda, ze juz nie bardzo nadaje sie na nocleg...
Malownicze struktury starego dachu.
Pobliska kapliczka.
Kręcenie kółkiem - zabawa na dlugie godziny
Na biwak rozkladamy sie na ulubionym lesnym parkingu. Dzien byl bardzo cieply ale wieczorem i nocą pizga juz poteznie.. Chyba niestety czas powoli konczyc sezon lesnych noclegow…
Grzejemy sie przy ognichu!
Goraca herbatka ma powodzenie
Klimaty wieczornego lasu.
W niedziele jedziemy do Dobrzynia. W lasach nieopodal wsi szukamy bunkra, za ktorym juz raz bezskutecznie łazilismy pewnej zimy. Ale dzis sie udaje! Takie ladne betonowe cos siedzi w stobrawskich lasach!
I stamtad znow lasami, wymijajac setki grzybiarzy.
Z drugim bunkrem kolo Lubszy juz sie tak prosto nie udaje. Łazimy w kolko i tylko drzewa, drzewa, grzyby, grzyby, korzenie. Bunkra ni ma… Coz, moze nastepnym razem. Ponoc są trzy. Jeden jeszcze kolo Wójcic. Moze kiedys znajdziemy!
Nasze sciezki sie wiją lasami, polami, wioskami...
Mijamy drogi o roznym podłozu. Coby nudno nie bylo! Ale błoto chyba dominuje!
Kilka razy przecinamy nieczynna linie kolejową Namysłów- Opole. Zarosła juz trawami, krzewami a nieraz i niewielkim drzewkiem.
Co za chore czasy, ze trzeba ostrzegac przed spacerem do parku... I tlumaczyc ludziom co to są drzewa... Masakra...
Napotkana w lasach wiata.
Odwiedzamy tez ponownie Wilczą Budę, leśną chate na pustkowiu.. Stoi jak rok temu, tylko jeszcze bardziej sie pochyliła i pokrzywiła. Szkoda, ze juz nie bardzo nadaje sie na nocleg...
Malownicze struktury starego dachu.
Pobliska kapliczka.
Kręcenie kółkiem - zabawa na dlugie godziny
Na biwak rozkladamy sie na ulubionym lesnym parkingu. Dzien byl bardzo cieply ale wieczorem i nocą pizga juz poteznie.. Chyba niestety czas powoli konczyc sezon lesnych noclegow…
Grzejemy sie przy ognichu!
Goraca herbatka ma powodzenie
Klimaty wieczornego lasu.
W niedziele jedziemy do Dobrzynia. W lasach nieopodal wsi szukamy bunkra, za ktorym juz raz bezskutecznie łazilismy pewnej zimy. Ale dzis sie udaje! Takie ladne betonowe cos siedzi w stobrawskich lasach!
I stamtad znow lasami, wymijajac setki grzybiarzy.
Z drugim bunkrem kolo Lubszy juz sie tak prosto nie udaje. Łazimy w kolko i tylko drzewa, drzewa, grzyby, grzyby, korzenie. Bunkra ni ma… Coz, moze nastepnym razem. Ponoc są trzy. Jeden jeszcze kolo Wójcic. Moze kiedys znajdziemy!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
I kolejny wypad w Bory Stobrawskie za nami
Biwak w lesie koło Rogalic.
Rowerową trase zaczynamy w Raciszowie.
Faktura starych sztachet…
Brak ludzi = szczescie roslin.
Jesien wkracza rowniez na płoty.
Drogi lekko sie wiją.
Stary, poniemiecki cmentarzyk za wsią… Groby zarówno w kamieniu jak i w drewnie. Wszystkie zdecydowanie w liściach i chaszczu.
Droga w strone Goli i lesne ruinki niewiemczego.
A przed nimi wybetonowany placyk.
Wężowite. Pod jedną kępą drzew kapliczka.
Pod drugą reklama.
Jest tez tylne pół kurczaka.
I grzyby giganty.
Aleja w strone Miodar.
I miodarskie podsklepie.
Dawna gorzelnia.
Droga w strone Nowego Folwarku zmienia sie w miedze..
A dalej w wiatrołom.
Martwe już drzewo nadal pełne życia. Tak grzybnego pnia jeszcze nie widzielismy. Gatunkow chyba z sześć.
Inne drzewa porastają bluszcze o grubaśnych pniach.
Urocze aleje wsrod błotnistych wykrotów.
Nowofolwarczna swietlica wiejska w klimacie starego drewna.
A tu sie zgubilismy. Nie sluzy nam widac wyjezdzanie na asfalt! Od razu tracimy orientacje
Alejami w strone Karolówki.
Rózne typy jesiennego lasu.
Z Karolówki zdjec brak. Rzuciły sie na nas psy wiec trzeba bylo spierdzielac a nie bawic sie aparatem…
Młyńskie Stawy.
I wiatka na kurzej stopce.
Ooooo tam są łabedzie!
No są.
Wiatowa herbatka.
Lasy gdzies miedzy Żabą a Minkowskim.
Utwardzone drogi czasem tez mogą byc fajne.
A tu odpowiedz czemu sezon na pałacyki rozpocznie sie dopiero za miesiac
Za PGRami drogi starają sie kręte i mocno wryte w teren..
Po czym znikają w tunelu kolczastych krzewów.
Potem wyjezdzamy na dwupasmową autostrade!
Przydrozna fauna Raciszowa.
Puszysty miecz, ktorym 5 sekund pozniej dostałam niespodziewanie w nos
Jesien… nie ma wątpliwosci. Busio pod jednodniową kołderką z klonowych lisci.
Biwak w lesie koło Rogalic.
Rowerową trase zaczynamy w Raciszowie.
Faktura starych sztachet…
Brak ludzi = szczescie roslin.
Jesien wkracza rowniez na płoty.
Drogi lekko sie wiją.
Stary, poniemiecki cmentarzyk za wsią… Groby zarówno w kamieniu jak i w drewnie. Wszystkie zdecydowanie w liściach i chaszczu.
Droga w strone Goli i lesne ruinki niewiemczego.
A przed nimi wybetonowany placyk.
Wężowite. Pod jedną kępą drzew kapliczka.
Pod drugą reklama.
Jest tez tylne pół kurczaka.
I grzyby giganty.
Aleja w strone Miodar.
I miodarskie podsklepie.
Dawna gorzelnia.
Droga w strone Nowego Folwarku zmienia sie w miedze..
A dalej w wiatrołom.
Martwe już drzewo nadal pełne życia. Tak grzybnego pnia jeszcze nie widzielismy. Gatunkow chyba z sześć.
Inne drzewa porastają bluszcze o grubaśnych pniach.
Urocze aleje wsrod błotnistych wykrotów.
Nowofolwarczna swietlica wiejska w klimacie starego drewna.
A tu sie zgubilismy. Nie sluzy nam widac wyjezdzanie na asfalt! Od razu tracimy orientacje
Alejami w strone Karolówki.
Rózne typy jesiennego lasu.
Z Karolówki zdjec brak. Rzuciły sie na nas psy wiec trzeba bylo spierdzielac a nie bawic sie aparatem…
Młyńskie Stawy.
I wiatka na kurzej stopce.
Ooooo tam są łabedzie!
No są.
Wiatowa herbatka.
Lasy gdzies miedzy Żabą a Minkowskim.
Utwardzone drogi czasem tez mogą byc fajne.
A tu odpowiedz czemu sezon na pałacyki rozpocznie sie dopiero za miesiac
Za PGRami drogi starają sie kręte i mocno wryte w teren..
Po czym znikają w tunelu kolczastych krzewów.
Potem wyjezdzamy na dwupasmową autostrade!
Przydrozna fauna Raciszowa.
Puszysty miecz, ktorym 5 sekund pozniej dostałam niespodziewanie w nos
Jesien… nie ma wątpliwosci. Busio pod jednodniową kołderką z klonowych lisci.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Na trasie dojazdowej rzuca nam sie w oczy znajomy pomnik w Mikolinie, zbudowany ku pamieci zolnierzy poległych podczas forsowania Odry. Od innych tego typu pomnikow odrozniają go poprzyczepiane wszedzie półłodzie. Pomnik swieci nową farba, jakos ostatnio go widac wyremontowali, wszedzie rosną kwiatki. Jest zatem nadzieja, ze moze jemu nie zrobia krzywdy w czasie modnej ostatnio “dekomunizacji”.
Nie mozemy sobie odmowic przyjemnosci wlezienia do łodzi. Acz nie do wszystkich sie da, w niektorych stoi woda (widac to te co Odry nie sforsowaly )
Rowerową trase rozpoczynamy w Chróścicach pod dworcem kolejowym. Mają tu ogromny plac z betonowych płyt.
Niedaleko stad, za torami stoją malutkie bunkierki. Wygladają jak takie strzegące torow czy mostow. Widywalismy podobne tez w kamieniołomach, aby sie w nich schowac przy strzelaniu. Chyba je ktos pozbierał i tu zwałował.
Symbolika, powiedzmy, mieszana
Lasy miedzy Chróścicami a Starymi Siołkowicami sa pełne starych wyrobisk. Ciekawe czy latem posiadają walory kąpielowe?
Mijamy tez opuszczone zabudowania dawnych zwirowni.
Część zakladow działa i ma sie dobrze.
W plątaninie lesnych piaszczystych drog wreszcie trafiamy na tą wlasciwa.
Bohaterowie sa zmeczeni
I zajezdzamy do przysiółka Chróścicki Młyn. Juz z bardzo daleka widac zabudowania majaczące wsrod drzew.
Tytułowy młyn jest swiezo odmalowany i mozna zwiedzac go rowniez w srodku (ale tylko latem i w niedziele)
Jak zwykle przy młynach jest rzeczka, stawiki.
Lesna kapliczka nadrzewna.
W Nowych Siołkowicach trafiamy do super knajpy - “Bar pod Lasem”.
Oprocz napojow mozna tu takze uzyc na hustawkach- niezaleznie od wieku.
“Ogrodek piwny” jest usyuowany w lesie.
Jestesmy juz w Starych Siołkowicach gdy dociera do mnie, ze zapomnialam zapłacic za piwo! Zagadalam sie z babka a potem poszłam z piwem do lasu. Nie pamietam momentu płacenia- wiec chyba go nie bylo. Wracamy, ale bar jest juz zamkniety. Dobrze, ze na oknie jest numer telefonu. Dzwonie a babka sie smieje, ze takie zapomnienie znaczy, ze w to miejsce sie wroci. Napewno tu wrocimy! Kase zostawiam na stoliku pod butelkami- mam nadzieje, ze znalezli.
W Starych Siołkowicach zbaczamy w boczne uliczki. Docieramy do kapliczki z Matką Boska pod rozłozystym, starym drzewem. Ciekawe czy wiosną odbywaja sie tu majowki? Na bank bylo tu dawniej jakies miejsce poganskiego kultu i dlatego postawili tu potem kapliczke!
Kawalek dalej sa ruiny mlyna. Mało z nich zostalo. Ale okolica jest tajemnicza, pełna trzęsawisk i powalonych starych pni.
Wspomnienie po domu, ktorego juz nie ma…
I drugie zycie wozu drabiniastego!
Miejscami w tych rejonach czuje sie jak nie do konca w Polsce…
Kosciol w klimatach dosc mrocznych..
W dali caly czas nam towarzyszy elektrownia z Dobrzenia Wielkiego.
Chłodnie kominowe w wesołych malunkach. Fajnie, ze komus sie chcialo!
A potem wszystko przyslania buczące słupowisko!
Suniemy do Chróścic naokolo, polnymi drogami, przez Biedaszki i Babi Las.
Po drodze mamy okazje nacieszyc sie kombajnami, co spotyka sie z wybuchami entuzjazmu najmlodszego czlonka wyprawy! Ostatnio kombajny, koparki, walce, spychacze, traktory - to najwieksza miłosc kabacza!
Biedaszki to malutki przysiólek, chyba 7 domow, z ktorych 5 jest opuszczonych. Dziwne miejsce.. pola, dujący wiatr, elektrownia zamykająca horyzont.. i te puste domy. Wszystko skąpane w opadłych, zszarzałych lisciach i błocie rozjezdzonym przez traktory..
Do jednego z domow udaje sie zajrzec do srodka. Wnetrza sa juz dosc ogołocone i zdemolowane, ale wciaz panuje zapach takiego babcinego mieszkanka. Troche naftaliny, troche wilgoci, jakby aromat kiszenia ogorkow z lekka domieszką gotujacego sie, domowego obiadu.
Jeden zapomniany domek otaczaja zewszad pola uprawne.. Nie bardzo mamy pomysl jak do niego dojsc i nie zdeptac komus zasiewów. Moze jakos od drugiej strony? Albo od kiedy jest pusty po prostu zaorali wszystkie drogi?
Ponizej dwa domy, w ktorych mieszkancy jednak postanowili pozostac. Wszyscy siedzą w chałupach i nie mamy okazji z nikim pogadac.
Za Biedaszkami chyba glowna droge rowniez zaorali- bo nagle znika.. Dalej jedziemy miedzami i skrajem pola, podskakując na twardych muldach odcisnietych przez wielkie koła rolniczych sprzetów. Toperz jakos sobie radzi, ja co chwile musze zsiadac i prowadzic rower. Kabak cieszy sie najbardziej! Na kazdej muldzie woła "hop! hoooop!"
Grill w feldze z traktora? Fajny patent!
W Chróscicach mijamy sporo kapliczek, z czego duzo jest takich przydomowych, połozonych w prywatnych ogrodkach. Dosc popularne sa ceglane, trzykrzyzowe, dedykowane roznym swietym.
Tu jedna z kapliczek ogrodowych, wykladana tłuczonym szkłem i lusterkami.
Mijamy tez pomnik. Poswiecony ofiarom poleglym zarowno w czasie I jak i II wojny swiatowej. Opisuje go fajna tablica. Taka wywazona i nie budząca antagonizmow. Jednak mozna…
A na koniec biwak nad starorzeczem Babi Loch.
Nie mozemy sobie odmowic przyjemnosci wlezienia do łodzi. Acz nie do wszystkich sie da, w niektorych stoi woda (widac to te co Odry nie sforsowaly )
Rowerową trase rozpoczynamy w Chróścicach pod dworcem kolejowym. Mają tu ogromny plac z betonowych płyt.
Niedaleko stad, za torami stoją malutkie bunkierki. Wygladają jak takie strzegące torow czy mostow. Widywalismy podobne tez w kamieniołomach, aby sie w nich schowac przy strzelaniu. Chyba je ktos pozbierał i tu zwałował.
Symbolika, powiedzmy, mieszana
Lasy miedzy Chróścicami a Starymi Siołkowicami sa pełne starych wyrobisk. Ciekawe czy latem posiadają walory kąpielowe?
Mijamy tez opuszczone zabudowania dawnych zwirowni.
Część zakladow działa i ma sie dobrze.
W plątaninie lesnych piaszczystych drog wreszcie trafiamy na tą wlasciwa.
Bohaterowie sa zmeczeni
I zajezdzamy do przysiółka Chróścicki Młyn. Juz z bardzo daleka widac zabudowania majaczące wsrod drzew.
Tytułowy młyn jest swiezo odmalowany i mozna zwiedzac go rowniez w srodku (ale tylko latem i w niedziele)
Jak zwykle przy młynach jest rzeczka, stawiki.
Lesna kapliczka nadrzewna.
W Nowych Siołkowicach trafiamy do super knajpy - “Bar pod Lasem”.
Oprocz napojow mozna tu takze uzyc na hustawkach- niezaleznie od wieku.
“Ogrodek piwny” jest usyuowany w lesie.
Jestesmy juz w Starych Siołkowicach gdy dociera do mnie, ze zapomnialam zapłacic za piwo! Zagadalam sie z babka a potem poszłam z piwem do lasu. Nie pamietam momentu płacenia- wiec chyba go nie bylo. Wracamy, ale bar jest juz zamkniety. Dobrze, ze na oknie jest numer telefonu. Dzwonie a babka sie smieje, ze takie zapomnienie znaczy, ze w to miejsce sie wroci. Napewno tu wrocimy! Kase zostawiam na stoliku pod butelkami- mam nadzieje, ze znalezli.
W Starych Siołkowicach zbaczamy w boczne uliczki. Docieramy do kapliczki z Matką Boska pod rozłozystym, starym drzewem. Ciekawe czy wiosną odbywaja sie tu majowki? Na bank bylo tu dawniej jakies miejsce poganskiego kultu i dlatego postawili tu potem kapliczke!
Kawalek dalej sa ruiny mlyna. Mało z nich zostalo. Ale okolica jest tajemnicza, pełna trzęsawisk i powalonych starych pni.
Wspomnienie po domu, ktorego juz nie ma…
I drugie zycie wozu drabiniastego!
Miejscami w tych rejonach czuje sie jak nie do konca w Polsce…
Kosciol w klimatach dosc mrocznych..
W dali caly czas nam towarzyszy elektrownia z Dobrzenia Wielkiego.
Chłodnie kominowe w wesołych malunkach. Fajnie, ze komus sie chcialo!
A potem wszystko przyslania buczące słupowisko!
Suniemy do Chróścic naokolo, polnymi drogami, przez Biedaszki i Babi Las.
Po drodze mamy okazje nacieszyc sie kombajnami, co spotyka sie z wybuchami entuzjazmu najmlodszego czlonka wyprawy! Ostatnio kombajny, koparki, walce, spychacze, traktory - to najwieksza miłosc kabacza!
Biedaszki to malutki przysiólek, chyba 7 domow, z ktorych 5 jest opuszczonych. Dziwne miejsce.. pola, dujący wiatr, elektrownia zamykająca horyzont.. i te puste domy. Wszystko skąpane w opadłych, zszarzałych lisciach i błocie rozjezdzonym przez traktory..
Do jednego z domow udaje sie zajrzec do srodka. Wnetrza sa juz dosc ogołocone i zdemolowane, ale wciaz panuje zapach takiego babcinego mieszkanka. Troche naftaliny, troche wilgoci, jakby aromat kiszenia ogorkow z lekka domieszką gotujacego sie, domowego obiadu.
Jeden zapomniany domek otaczaja zewszad pola uprawne.. Nie bardzo mamy pomysl jak do niego dojsc i nie zdeptac komus zasiewów. Moze jakos od drugiej strony? Albo od kiedy jest pusty po prostu zaorali wszystkie drogi?
Ponizej dwa domy, w ktorych mieszkancy jednak postanowili pozostac. Wszyscy siedzą w chałupach i nie mamy okazji z nikim pogadac.
Za Biedaszkami chyba glowna droge rowniez zaorali- bo nagle znika.. Dalej jedziemy miedzami i skrajem pola, podskakując na twardych muldach odcisnietych przez wielkie koła rolniczych sprzetów. Toperz jakos sobie radzi, ja co chwile musze zsiadac i prowadzic rower. Kabak cieszy sie najbardziej! Na kazdej muldzie woła "hop! hoooop!"
Grill w feldze z traktora? Fajny patent!
W Chróscicach mijamy sporo kapliczek, z czego duzo jest takich przydomowych, połozonych w prywatnych ogrodkach. Dosc popularne sa ceglane, trzykrzyzowe, dedykowane roznym swietym.
Tu jedna z kapliczek ogrodowych, wykladana tłuczonym szkłem i lusterkami.
Mijamy tez pomnik. Poswiecony ofiarom poleglym zarowno w czasie I jak i II wojny swiatowej. Opisuje go fajna tablica. Taka wywazona i nie budząca antagonizmow. Jednak mozna…
A na koniec biwak nad starorzeczem Babi Loch.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Pomnik swieci nową farba, jakos ostatnio go widac wyremontowali, wszedzie rosną kwiatki. Jest zatem nadzieja, ze moze jemu nie zrobia krzywdy w czasie modnej ostatnio “dekomunizacji”.
niestety, pomnik prawdopodobnie pójdzie do rozbiórki. Już w momencie remontu gnidy z IPNu były wściekłe, że ktoś ośmiela się to robić, a w dodatku stowarzyszenie, które dostaje kasę z Rosji (bo w sumie skąd mieliby dostać?). Osobiście uważam, że ten pomnik w żaden sposób nie propaguje ustroju o którym mowa w ustawie, ale w ramach "dekomunizacji" nie takie pomniki i nie takich patronów zrzucają... Skoro nawet czołg wyprodukowany w ZSRR jest symbolem komunizmu, to co dopiero takie coś. Łodzie też pewno radzieckie!
Podobno powstanie jakieś muzeum pomników na jakimś zadupiu na Pomorzu. Ale zwożone tam będą tylko wybrane eksponaty i to fragmentarycznie, jeśli jakiś pomnik jest za duży (np. z Jabłonek chcą przewieźć jedynie głowę Świerczewskiego). Chciało się też za to zabrać Borne Sulinowo, ale je odrzucono, bo "to nie ma być skansen, ale wystawa historyczna", czyli każdy egzemplarz ma zostać odpowiednio opisany z mądrym i prawdziwym opisem. Czyli można spodziewać się jakiegoś gówna, w dodatku na drugim końcu Polski... A na samym Śląsku można by urządzić wystawę z kilkudziesięciu co najmniej miejsc!
Aha, elektrownia nie leży już w Dobrzeniu Od stycznia włączoną ją do Opola. Prezydent wielkiego miasta uznał, że nie może być tak, aby to mała gmina czerpała z niej zyski, więc ją ukradł Przy okazji obrabował z sołectw kilka sąsiednich gmin i dzięki temu Opole po raz pierwszy od dawna zanotowało wzrost ludności
Ostatnio zmieniony 2017-10-27, 15:39 przez Pudelek, łącznie zmieniany 3 razy.
To niedobrze... To moj ulubiony pomnik.. Taki ciekawy z tymi łodziami...
A jak jest z tymi pomnikami? wywalaja je na smietnik czy celowo mielą na kawalki centymetr na centymetr i zakopują w poswieconej ziemi? Bo jak wywalaja na wysypisko to moze w Kotach w ogrodzie zaczne zbierac? Tak jak koles spod Zlotoryi? Zreszta on by zapewne kazdy taki pomnik przytulil! Czy gmina nie odda chetnemu?
A odnosnie Dobrzenia to teraz juz rozumiem czemu cala okolica byla oblepiona plakatami "Nie zgadzamy sie na podział gminy Dobrzen", "Cala gmina zawsze razem" itp
A jak jest z tymi pomnikami? wywalaja je na smietnik czy celowo mielą na kawalki centymetr na centymetr i zakopują w poswieconej ziemi? Bo jak wywalaja na wysypisko to moze w Kotach w ogrodzie zaczne zbierac? Tak jak koles spod Zlotoryi? Zreszta on by zapewne kazdy taki pomnik przytulil! Czy gmina nie odda chetnemu?
A odnosnie Dobrzenia to teraz juz rozumiem czemu cala okolica byla oblepiona plakatami "Nie zgadzamy sie na podział gminy Dobrzen", "Cala gmina zawsze razem" itp
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pudelek pisze:czyli każdy egzemplarz ma zostać odpowiednio opisany z mądrym i prawdziwym opisem.
Juz widze te madre napisy (mam nadzieje ze sie myle..).. skadinad Swierczewski z Jablonek teraz mial wedlug mnie zarabisty opis! takie powinny byc wszedzie!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:A jak jest z tymi pomnikami? wywalaja je na smietnik czy celowo mielą na kawalki centymetr na centymetr i zakopują w poswieconej ziemi?
na śmietnik nie można, bo jeszcze ktoś by sobie wziął i wystawił w prywatnym muzeum, a to grzech. Bo "ustawa tego nie przewiduje". Choć, moim zdaniem, to teoria naciągana, bo rozmontowanie pomnika i przekazanie go komuś też jest likwidacją.
buba pisze:skadinad Swierczewski z Jablonek teraz mial wedlug mnie zarabisty opis! takie powinny byc wszedzie!
to nieistotne, chodzi o zawłaszczenie pamięci i przestrzeni publicznej. Żeby nic nie przypominało, że kiedyś była poprzednia epoka, zwłaszcza, że to był okres, w której wielu (jeśli nie większość) członków partii rządzącej robiła kariery, zdobywała dyplomy, uczęszczała na różne zaangażowane pochody i zebrania itp.. A teraz to sami antykomuniści, nawet Piotrowicz
Za parę lat pewno będą czyścić muzea (bo różnego rodzaju izby pamięci już czyszczą), aby pozbyć się wszystkich nieodpowiednich eksponatów. I Bóg stworzy świat 10 kwietnia
Ostatnio zmieniony 2017-10-27, 18:48 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Pudelek pisze:to nieistotne, chodzi o zawłaszczenie pamięci i przestrzeni publicznej. Żeby nic nie przypominało, że kiedyś była poprzednia epoka, zwłaszcza, że to był okres, w której wielu (jeśli nie większość) członków partii rządzącej robiła kariery, zdobywała dyplomy, uczęszczała na różne zaangażowane pochody i zebrania itp.. A teraz to sami antykomuniści, nawet Piotrowicz
Bardzo ciekawe skad (i po co) im sie wzial ten obłęd? Zamiast niszczyc i rozbierac to by se stawiali swoje pomniki- byloby wesolo i by bylo co zwiedzac za 50 lat jak zarosnie trawa
Pudelek pisze:I Bóg stworzy świat 10 kwietnia
Ostatnio zmieniony 2017-10-28, 23:35 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Jest takie popularne powiedzenie: “Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Moze byc ono mottem naszej ostatniej wycieczki. Czlowiek jezdzi i szuka ruin czy bunkrów dalekimi światami, jezdzi na drugi koniec Polski, zeby łazic po lasach za jakims starym betonem, szuka po Łotwie czy innej Ukrainie resztek poradzieckich baz, ktore powoli przejmuje we władanie las… A las, ktory prawie widac z okna? Przez długie lata pozostaje nieznany. 10 lat juz tu mieszkamy. Wiele razy jezdzilismy rowerami trasą z Bystrzycy Oławskiej do Jelcza. Głownie z celem jeziornym, popływac, posiedziec na piasku w upalny letni dzien. Sunelismy szeroką lesna drogą z klapkami na oczach. No bo wokol tylko las. Bo coz moze kryc taki zwykły las, pare km od domu?
Dziwne jest jak o swoim ogrodku dowiadujesz sie z internetu i to od ludzi mieszkających daleko stad. Bo oni twoj ogrodek znają lepiej od ciebie. Dziwne uczucie. Tak wyruszac na tego typu poszukiwania bez odpalania auta. Bez wsiadania w pociag czy samolot. Tylko rower i kanapka w plecaku.. No dobra - tak dobrze nie jest. Ja to nawet na spacer do lasu nie umiem sie spakowac i zabieram bagaz jak inni ludzie na urlop na koncu swiata
A wiec czego dzis tak wlasciwie szukamy? W okresie II wojny światowej na obrzezach Jelcza powstały niemieckie zakłady zbrojeniowe Bertha Werk, nalezace do koncernu Kruppa. Jak tam sobie rozne rzeczy produkowali to musieli je gdzies w rejonie wyprobowac. I tak powstały lesne poligony - kompleks strzelnic rozsianych po okolicznym lesie. Byly tu magazyny amunicji, strzelnica, wieze do obserwowania, kilka małych bunkierkow, lotnisko i plątanina betonowych drog. I kolejne potwierdzenie reguły - betonowe płyty zawsze prowadza w ciekawe miejsce!
Nasza trasa wiedzie wyboistymi drogami ze żwirku, ziemi a nieraz i czegos ceglastego.
W lesie wystepują nieprzewidziane atrakcje - kabacze az klaszcze w łapki z radosci a potem buczy, ze jednak głownym planem dnia nie było gapienie sie do wieczora na koparke..
Po drodze rozne przyjemne i sielskie klimaty.
Przystanek pod sklepem w Bystrzycy.
Czyzby byli tu tacy co zasuwali 90km/h bo skonczyl sie zabudowany?
Pierwszą odwiedzamy strzelnice. Wygląda jak ogromny bunkier! Jest jedno zadaszone pomieszczenie, uzywane obecnie jako miejsce biesiadno - ognisko w deszczowe dni. Kilka innych pomieszczen nie ma juz stropow a beton przerasta las. Są slady po ostrzale, nacieki iście jaskiniowe i plątaniny malowniczych drutowisk.
Zarastające płytówki rozchodzą sie w rozne strony.
A to wyglada nieco jak zęby smoka spod Miedzyrzecza Ale ponoc było podpórką do dział, ktore waliły ostrzałem w strzelnice.
Po drodze napotykamy sporo wiatrołomow. Od razu przypomina mi sie taki jeden filmik jak kolesie po takich skakali rowerami. My niestety tak nie potrafimy, wiec pozostaje dosc mozolne przenoszenie
Kabaczę nie potrafi pokonac przeszkody raz - przez kazdą przełazi kilkanascie razy, wymyslajac najprzedziwniejsze sposoby. Preferowane sa takie, ktore wymagają najwiekszego wyczochrania sie w ziemi i żywicy. Skądinad - czy ktos wie jak sie wywabia żywice z włosów?
Wpadamy tez przypadkiem na chatke mysliwska.
Niestety jest zamknieta. Szkoda, ze nie ma u nas w lesie jakis dostepnych chatek, mozna by w nich sypiac nawet w tygodniu! (pewnie są, ale dowiemy sie o nich za 20 lat od kogos z Australii )
A tu obiekt zwany “zbrojownia”. Nie zostalo juz z niego za wiele…
Tu tez cos było. Ale co dokladnie to nie mamy pojecia.
A tu betonowa wieza!
Fajne nacieki!
Ma pokoik na parterze. Mozna tez wylezc na “piętro”, co jest nieco karkołomne, ale toperzowi udaje sie mnie podsadzic.
Wieza byla ponoc obserwacyjna. Mozna z niej poobserwowac np. las
Budynku strzeze pięcionogi pająk!
Ten stworek mial wiecej szczescia - ma komplet nózek.
Jest jeszcze w rejonie druga wieza - juz nie dzis ale kiedys i ją odwiedzimy!
Takich, bardziej wspolczesnych wiez jest zdecydowanie wiecej!
Przerwa na zbudowanie domku dla mrówek. Z ogrodkiem! Mrówki niestety nie wyczuły powagi sytuacji i oddalily sie w przeciwnym kierunku.
Nieprzebyte gąszcze. Ciekawe co tam mieszka? Kabak upiera sie, ze … owce. Szlaki myslenia dwu i pół latka sa wciąż dla mnie wielką zagadką!
Napotykamy tez nieco dziwne konstrukcje. Sugerują jakies funkcje biesiadno - rekreacyjne. Kojarzą sie z ławami, stołami, wieszakami? Jednak są zdecydowanie niepodobne do zwykle spotykanych, lesnych miejsc odpoczynkowych.
A na koniec lotnisko. Tez zwiazane z zakladami zbrojeniowymi z Jelcza. Tzn. nawet nie wiadomo do konca czy nim było. Nie ma swiadkow, ktorzy by zeznali, ze widzieli tu samolot Nazwa “lotnisko” jednak byla uzywana przez lesnikow zaraz po wojnie i wystepowala na jakis mapach topograficznych. Mial tu tez znajdowac sie jakis budyneczek lub jego ruiny ale nic nie znalezlismy. Tylko podluzny, wylesiony pas zaoranej ziemi.
Gdzies na trasie.
Dziwne jest jak o swoim ogrodku dowiadujesz sie z internetu i to od ludzi mieszkających daleko stad. Bo oni twoj ogrodek znają lepiej od ciebie. Dziwne uczucie. Tak wyruszac na tego typu poszukiwania bez odpalania auta. Bez wsiadania w pociag czy samolot. Tylko rower i kanapka w plecaku.. No dobra - tak dobrze nie jest. Ja to nawet na spacer do lasu nie umiem sie spakowac i zabieram bagaz jak inni ludzie na urlop na koncu swiata
A wiec czego dzis tak wlasciwie szukamy? W okresie II wojny światowej na obrzezach Jelcza powstały niemieckie zakłady zbrojeniowe Bertha Werk, nalezace do koncernu Kruppa. Jak tam sobie rozne rzeczy produkowali to musieli je gdzies w rejonie wyprobowac. I tak powstały lesne poligony - kompleks strzelnic rozsianych po okolicznym lesie. Byly tu magazyny amunicji, strzelnica, wieze do obserwowania, kilka małych bunkierkow, lotnisko i plątanina betonowych drog. I kolejne potwierdzenie reguły - betonowe płyty zawsze prowadza w ciekawe miejsce!
Nasza trasa wiedzie wyboistymi drogami ze żwirku, ziemi a nieraz i czegos ceglastego.
W lesie wystepują nieprzewidziane atrakcje - kabacze az klaszcze w łapki z radosci a potem buczy, ze jednak głownym planem dnia nie było gapienie sie do wieczora na koparke..
Po drodze rozne przyjemne i sielskie klimaty.
Przystanek pod sklepem w Bystrzycy.
Czyzby byli tu tacy co zasuwali 90km/h bo skonczyl sie zabudowany?
Pierwszą odwiedzamy strzelnice. Wygląda jak ogromny bunkier! Jest jedno zadaszone pomieszczenie, uzywane obecnie jako miejsce biesiadno - ognisko w deszczowe dni. Kilka innych pomieszczen nie ma juz stropow a beton przerasta las. Są slady po ostrzale, nacieki iście jaskiniowe i plątaniny malowniczych drutowisk.
Zarastające płytówki rozchodzą sie w rozne strony.
A to wyglada nieco jak zęby smoka spod Miedzyrzecza Ale ponoc było podpórką do dział, ktore waliły ostrzałem w strzelnice.
Po drodze napotykamy sporo wiatrołomow. Od razu przypomina mi sie taki jeden filmik jak kolesie po takich skakali rowerami. My niestety tak nie potrafimy, wiec pozostaje dosc mozolne przenoszenie
Kabaczę nie potrafi pokonac przeszkody raz - przez kazdą przełazi kilkanascie razy, wymyslajac najprzedziwniejsze sposoby. Preferowane sa takie, ktore wymagają najwiekszego wyczochrania sie w ziemi i żywicy. Skądinad - czy ktos wie jak sie wywabia żywice z włosów?
Wpadamy tez przypadkiem na chatke mysliwska.
Niestety jest zamknieta. Szkoda, ze nie ma u nas w lesie jakis dostepnych chatek, mozna by w nich sypiac nawet w tygodniu! (pewnie są, ale dowiemy sie o nich za 20 lat od kogos z Australii )
A tu obiekt zwany “zbrojownia”. Nie zostalo juz z niego za wiele…
Tu tez cos było. Ale co dokladnie to nie mamy pojecia.
A tu betonowa wieza!
Fajne nacieki!
Ma pokoik na parterze. Mozna tez wylezc na “piętro”, co jest nieco karkołomne, ale toperzowi udaje sie mnie podsadzic.
Wieza byla ponoc obserwacyjna. Mozna z niej poobserwowac np. las
Budynku strzeze pięcionogi pająk!
Ten stworek mial wiecej szczescia - ma komplet nózek.
Jest jeszcze w rejonie druga wieza - juz nie dzis ale kiedys i ją odwiedzimy!
Takich, bardziej wspolczesnych wiez jest zdecydowanie wiecej!
Przerwa na zbudowanie domku dla mrówek. Z ogrodkiem! Mrówki niestety nie wyczuły powagi sytuacji i oddalily sie w przeciwnym kierunku.
Nieprzebyte gąszcze. Ciekawe co tam mieszka? Kabak upiera sie, ze … owce. Szlaki myslenia dwu i pół latka sa wciąż dla mnie wielką zagadką!
Napotykamy tez nieco dziwne konstrukcje. Sugerują jakies funkcje biesiadno - rekreacyjne. Kojarzą sie z ławami, stołami, wieszakami? Jednak są zdecydowanie niepodobne do zwykle spotykanych, lesnych miejsc odpoczynkowych.
A na koniec lotnisko. Tez zwiazane z zakladami zbrojeniowymi z Jelcza. Tzn. nawet nie wiadomo do konca czy nim było. Nie ma swiadkow, ktorzy by zeznali, ze widzieli tu samolot Nazwa “lotnisko” jednak byla uzywana przez lesnikow zaraz po wojnie i wystepowala na jakis mapach topograficznych. Mial tu tez znajdowac sie jakis budyneczek lub jego ruiny ale nic nie znalezlismy. Tylko podluzny, wylesiony pas zaoranej ziemi.
Gdzies na trasie.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 39 gości