Bałkańsko-chorwacka przygoda
Bałkańsko-chorwacka przygoda
Stało się. Nie mogłem dłużej tolerować swego pracoholizmu i postanowiłem trochę poleniuchować.
Niektórzy mają wakacje przez całe wakacje, inni harcują od Czarnogóry po Maderę. Nawet sokół 2 tygodnie byczył się po Taterkach. Tak dalej być nie może. Wziąłem żonę na poważną rozmowę i zapytałem, czy zamierza być najbogatszą na cmentarzu? Odpowiedziała negatywnie, więc postawiłem ultimatum: wspólny wypad albo rozwód. Wypracowaliśmy jednak kompromis: nie chciała tłuc się autem ani autobusem oraz coś w Europie. To po pierona zimą wyrabialiśmy paszporty? Szperam po last minute, bo nie zwykłem przepłacać. Ostatecznie z 3 propozycji wybrała objazdówkę chorwacko-czanogórsko-hercegowińską. No to se lecimy i jeszcze więcej jeździmy autobusem na miejscu. Klimatyzowanym, bo temperatura w południe podczas zwiedzania waha się od 35 do 43 stopni. Nie jesteśmy przecież bałwanami...
Dzień 1: Warszawa - Dubrovnik + transfer do hotelu Plat (przy plaży) - galeria zdjęć
Bryczką do stolicy, zostawiamy u syna w podziemnym garażu, taxi na lotnisko i prawie odlatujemy. Domyślałem się, że zechcą mi żonę skontrolować(mam chyba monopol), bo pipnęło podczas przejścia w bramce. Połowa tych pipnięć to działanie kontrolera (wciska przycisk), ale żona przeszła jeszcze 2 razy i obyło się bez alarmu. Lecimy nad Ursynowem, bujamy 90 minut w obłokach i meldujemy się na lotnisku Dubrovnik (22km SE od Dubrownika). Potem do autobusu i po 13 km meldujemy się w hotelu - mamy całe popołudnie na plażing kamienisty.
W pewnym momencie przyszła jedyna fala tego popołudnia i porwała żonie sandałki.
Wróciliśmy boso do hotelu i po kolacji z tarasu oglądaliśmy zachód słońca przy kwileniu młodych jaskółek:
Dzień 2: Dubrownik - galeria zdjęć
W Plat był najlepszy, klimatyczny hotelik (2 noce), czyli czysto i schludnie, jedynie kolacje nie były najlepsze (powinni proponować ofertę śniadaniową zamiast obiadokolacji). Poranny widok zniechęca do opuszczania dobrej miejscówki:
Dubrownik to przerost formy nad treścią, podobnie jak wiele kościołów i zamków prezentuje sie z zewnątrz, dlatego wybieramy się w rejs dookoła wyspy Lokrum, skąd mamy dobry widok na miasto. Przewodnik odradza spacer po murach miejskich przy tej temperaturze, zaś piwo po 45 zeta. Chłodzimy się wodą (20 zł za 1.5l butelkę w sklepie) oraz lodami. Dużo taniej mamy w hotelu.
CDN...
Niektórzy mają wakacje przez całe wakacje, inni harcują od Czarnogóry po Maderę. Nawet sokół 2 tygodnie byczył się po Taterkach. Tak dalej być nie może. Wziąłem żonę na poważną rozmowę i zapytałem, czy zamierza być najbogatszą na cmentarzu? Odpowiedziała negatywnie, więc postawiłem ultimatum: wspólny wypad albo rozwód. Wypracowaliśmy jednak kompromis: nie chciała tłuc się autem ani autobusem oraz coś w Europie. To po pierona zimą wyrabialiśmy paszporty? Szperam po last minute, bo nie zwykłem przepłacać. Ostatecznie z 3 propozycji wybrała objazdówkę chorwacko-czanogórsko-hercegowińską. No to se lecimy i jeszcze więcej jeździmy autobusem na miejscu. Klimatyzowanym, bo temperatura w południe podczas zwiedzania waha się od 35 do 43 stopni. Nie jesteśmy przecież bałwanami...
Dzień 1: Warszawa - Dubrovnik + transfer do hotelu Plat (przy plaży) - galeria zdjęć
Bryczką do stolicy, zostawiamy u syna w podziemnym garażu, taxi na lotnisko i prawie odlatujemy. Domyślałem się, że zechcą mi żonę skontrolować(mam chyba monopol), bo pipnęło podczas przejścia w bramce. Połowa tych pipnięć to działanie kontrolera (wciska przycisk), ale żona przeszła jeszcze 2 razy i obyło się bez alarmu. Lecimy nad Ursynowem, bujamy 90 minut w obłokach i meldujemy się na lotnisku Dubrovnik (22km SE od Dubrownika). Potem do autobusu i po 13 km meldujemy się w hotelu - mamy całe popołudnie na plażing kamienisty.
W pewnym momencie przyszła jedyna fala tego popołudnia i porwała żonie sandałki.
Wróciliśmy boso do hotelu i po kolacji z tarasu oglądaliśmy zachód słońca przy kwileniu młodych jaskółek:
Dzień 2: Dubrownik - galeria zdjęć
W Plat był najlepszy, klimatyczny hotelik (2 noce), czyli czysto i schludnie, jedynie kolacje nie były najlepsze (powinni proponować ofertę śniadaniową zamiast obiadokolacji). Poranny widok zniechęca do opuszczania dobrej miejscówki:
Dubrownik to przerost formy nad treścią, podobnie jak wiele kościołów i zamków prezentuje sie z zewnątrz, dlatego wybieramy się w rejs dookoła wyspy Lokrum, skąd mamy dobry widok na miasto. Przewodnik odradza spacer po murach miejskich przy tej temperaturze, zaś piwo po 45 zeta. Chłodzimy się wodą (20 zł za 1.5l butelkę w sklepie) oraz lodami. Dużo taniej mamy w hotelu.
CDN...
Ostatnio zmieniony 2017-08-07, 08:12 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Dzień 3: Perast, Kotor, Ulcinj -galeria zdjęć
W sumie to najciekawszy dzień. Po śniadaniu opuszczamy kwaterę i jedziemy w kieunku Perastu:
Widok z Perastu na dwie wyspy z kościołami (Ostrvo, Our Lady of the Rocks):
Płyniemy łodzią i zwiedzamy drugą wysepkę (Our Lady of the Rocks):
Wracamy na Perast i jedziemy do Kotoru, którego mury miejskie pną się wysoko do góry:
Przy upale 40 stopni przechodzi mi pomysł wejścia na górę, zwiedzamy tylko dolną część i chłodzimy się w knajpce:
Nadmorską trasą jedziemy na obiadokolację do hotelu Meridian w Ulcinj:
Dzień 4: Cetynia-Njeguši-Budva - galeria zdjęć
Rankiem jedziemy do Cetyni - dawnej stolicy Czarnogóry. Zwiedzamy zabytkowy kościół oraz klasztor. Jednak główną atrakcją tego dnia są przejazdy serpentynami, zwłaszcza mijanie się autokaru z dwoma ciężarówkami (tzw. gruszki). Trwało to z 5 minut, gdy ich kierowcy zdecydowali się cofnąć około 50m.
W Njeguši degustujemy lokalne wyroby (wina, wędzone szynki; można je również kupić) i znów serpentyny z widokiem na Bokę Kotorską:
Przejeżdżamy do Budvy, zwiedzamy stare miasteczko i nocujemy w kompleksie Slovenska Plaža (do obiektu jedziemy meleksem):
Za wniesienie bagażu na 1 piętro należy się napiwek. Najdrobniejszy banknot w moim portfelu to 20 eurasków, zaś boy hotelowy już się cieszy zerkając mi kątem oka w portfel. Na szczęście w miedziakach miałem prawie dychę, więc nie licząc wysypuję cały złom do dłoni i mu je daję. Uczcie się, jak można szybko zaoszczędzić z 10 EUR.
W sumie to najciekawszy dzień. Po śniadaniu opuszczamy kwaterę i jedziemy w kieunku Perastu:
Widok z Perastu na dwie wyspy z kościołami (Ostrvo, Our Lady of the Rocks):
Płyniemy łodzią i zwiedzamy drugą wysepkę (Our Lady of the Rocks):
Wracamy na Perast i jedziemy do Kotoru, którego mury miejskie pną się wysoko do góry:
Przy upale 40 stopni przechodzi mi pomysł wejścia na górę, zwiedzamy tylko dolną część i chłodzimy się w knajpce:
Nadmorską trasą jedziemy na obiadokolację do hotelu Meridian w Ulcinj:
Dzień 4: Cetynia-Njeguši-Budva - galeria zdjęć
Rankiem jedziemy do Cetyni - dawnej stolicy Czarnogóry. Zwiedzamy zabytkowy kościół oraz klasztor. Jednak główną atrakcją tego dnia są przejazdy serpentynami, zwłaszcza mijanie się autokaru z dwoma ciężarówkami (tzw. gruszki). Trwało to z 5 minut, gdy ich kierowcy zdecydowali się cofnąć około 50m.
W Njeguši degustujemy lokalne wyroby (wina, wędzone szynki; można je również kupić) i znów serpentyny z widokiem na Bokę Kotorską:
Przejeżdżamy do Budvy, zwiedzamy stare miasteczko i nocujemy w kompleksie Slovenska Plaža (do obiektu jedziemy meleksem):
Za wniesienie bagażu na 1 piętro należy się napiwek. Najdrobniejszy banknot w moim portfelu to 20 eurasków, zaś boy hotelowy już się cieszy zerkając mi kątem oka w portfel. Na szczęście w miedziakach miałem prawie dychę, więc nie licząc wysypuję cały złom do dłoni i mu je daję. Uczcie się, jak można szybko zaoszczędzić z 10 EUR.
Dzień 5: Mostar - Medjugorje - Neum -galeria zdjęć.
Przez Bokę Kotorską przepływamy promem oszczędzając trochę kilometrów w drodze do Mostaru:
Przewodnik prowadzi nas do typowego domu tureckiego. Jednym zdaniem: skansen i nuda. Żona czeka w cieniu krzewów kiwi (wyglądają jak winorośl) - podobnie z meczetem. Idziemy zobaczyć zabytek UNESCO Stary Most, który ma 20 lat (odbudowany po zburzeniu przez Serbów). Nuda, że tylko browar do obiadu mógł zrekompensować upał 43 stopni:
To nie koniec mordęgi, bo jedziemy serpentynami do Medjugorje, zaś chętni mogą wejść na Górę Objawień.
Zmówiłem zdrowaśkę w intencji zdrowia i pomyślności forumowiczów - zadziałało, bo Pudelek skomentował mój post.
Rekompensatą za trudy tego dnia był nocleg w Grand Hotel Neum.
Dzień 6: Plitvice - galeria zdjęć
Do Plitvic mieliśmy około 400 km, więc po drodze łapałem ciekawe krajobrazy, np. Dolina Neretvy (delta):
W Plitvicach 4-godzinny spacer przez jaskinię oraz pośród jezior pełnych ryb i wodospadów:
Hotel urządzony w stylu skandynawskim (nadal w budowie), zaletą którego był bliski kontakt z naturą (owieczki biegały obok).
Przez Bokę Kotorską przepływamy promem oszczędzając trochę kilometrów w drodze do Mostaru:
Przewodnik prowadzi nas do typowego domu tureckiego. Jednym zdaniem: skansen i nuda. Żona czeka w cieniu krzewów kiwi (wyglądają jak winorośl) - podobnie z meczetem. Idziemy zobaczyć zabytek UNESCO Stary Most, który ma 20 lat (odbudowany po zburzeniu przez Serbów). Nuda, że tylko browar do obiadu mógł zrekompensować upał 43 stopni:
To nie koniec mordęgi, bo jedziemy serpentynami do Medjugorje, zaś chętni mogą wejść na Górę Objawień.
Zmówiłem zdrowaśkę w intencji zdrowia i pomyślności forumowiczów - zadziałało, bo Pudelek skomentował mój post.
Rekompensatą za trudy tego dnia był nocleg w Grand Hotel Neum.
Dzień 6: Plitvice - galeria zdjęć
Do Plitvic mieliśmy około 400 km, więc po drodze łapałem ciekawe krajobrazy, np. Dolina Neretvy (delta):
W Plitvicach 4-godzinny spacer przez jaskinię oraz pośród jezior pełnych ryb i wodospadów:
Hotel urządzony w stylu skandynawskim (nadal w budowie), zaletą którego był bliski kontakt z naturą (owieczki biegały obok).
Dzień 7: Trogir, rejs Cetiną, Split - galeria zdjęć
Trogir to urocze miasteczko, zwłaszcza widok z promenady lub wieży katedralnej. Organizator wycieczki zapewnił występ kwartetu specjalnie dla nas.
Następnie przejechaliśmy do Omisza na rejs wąwozem Cetiny:
Przejazd do Splitu i zwiedzanie Pałacu Dioklecjana, potem czas wolny.
Dzień 8: Split - Dubrovnik - Warszawa - galeria zdjęć
Do godziny 14:30 mieliśmy czas wolny w Splicie, lecz niewiele osób zdecydowało się na zwiedzanie Splitu we własnym zakresie ze względu na upał 40 stopni. Przejazd autokarem na lotnisko Dubrovnik nadmorska magistralą, na które dotarliśmy przed zachodem słońca.
Ponieważ byliśmy zorganizowaną i kulturalna grupą, gratis otrzymaliśmy kolację (vaucher 18 EUR wystarczający na 2 kanapki i colę 0.5l) i spędziliśmy noc na lotnisku Dubrovnik.
W trosce o nasze bezpieczeństwo (loty nocą i we mgle bywają niebezpieczne) do Warszawy wróciliśmy porannym lotem.
Podsumowanie
W sumie niewielkie pieniądze, więc i oczekiwania nie były duże. W każdym miejscu był przewodnik (Rainbow Tours zapewnił Tour Guide), raczej zbędny, gdyż niewiele osób było zainteresowanych słuchaniem wywodów historycznych. Standard hoteli dość dobry, lecz 3 obiadokolacje pozostawiały wiele do życzenia (ziemniaki niesolone, warzywa niedoprawione, dziwną rybę było mi dane jeść) i zdecydowanie lepsza byłaby w ich miejsce oferta śniadaniowa.
Wadą była nadmiarowość przejechanych kilometrów oraz praktycznie poza pierwszym hotelem(2 noclegi) każdy nocleg był w innym miejscu plus extra na lotnisku - ja bym to rozplanował zupełnie inaczej. Najciekawszym punktem programu był Trogir oraz Perast i Kotor, najmniej Mostar i Medjugorje. Większość miejsc zwiedziliśmy rodzinnie 14 lat temu, zupełnie inny koloryt miasteczek, pełna swoboda...
Trzeba troszkę posiedzieć przy mapie, pogrzebać w internecie, ale wypad będzie dopasowany wg swego widzimisię. Nie dało rady przeforsować zwiedzania Blagaj - dawnej stolicy Hercegowiny z pięknym źródłem rzeki Buna, a to raptem do nadłożenia 3 km od Mostaru. Nie udało się również namówić na obiad w klimatycznej restauracji pod rozłożystym drzewem (chyba dąb) podczas rejsu Cetiną. Do tego jeszcze "bieganie" po Plitvicach w 4h, bo brak czasu (dojazd ponad 400km). Swego czasu przeznaczyliśmy na to cały dzień podziwiając rybki w jeziorach. Najlepiej wybrać się tu jednak rodzinnie z małymi dziećmi i w maju (chłodniej, większa obfitość wodospadów po topniejącym śniegu).
Pod względem cen Chorwacja bije na głowę Hercegowinę i Czarnogórę (najtańsza). Bazując na Pudelkowym przeliczniku, czyli głównie cenie piwa w restauracji na starym mieście, to Split i Dubrownik życzy sobie 45 zł za kufel, Mostar 12 zł, zaś w Kotorze tylko 7 zł (czyli odpowiednik polskich cen w restauracji na prowincji). Adekwatne są ceny posiłków.
Trogir to urocze miasteczko, zwłaszcza widok z promenady lub wieży katedralnej. Organizator wycieczki zapewnił występ kwartetu specjalnie dla nas.
Następnie przejechaliśmy do Omisza na rejs wąwozem Cetiny:
Przejazd do Splitu i zwiedzanie Pałacu Dioklecjana, potem czas wolny.
Dzień 8: Split - Dubrovnik - Warszawa - galeria zdjęć
Do godziny 14:30 mieliśmy czas wolny w Splicie, lecz niewiele osób zdecydowało się na zwiedzanie Splitu we własnym zakresie ze względu na upał 40 stopni. Przejazd autokarem na lotnisko Dubrovnik nadmorska magistralą, na które dotarliśmy przed zachodem słońca.
Ponieważ byliśmy zorganizowaną i kulturalna grupą, gratis otrzymaliśmy kolację (vaucher 18 EUR wystarczający na 2 kanapki i colę 0.5l) i spędziliśmy noc na lotnisku Dubrovnik.
W trosce o nasze bezpieczeństwo (loty nocą i we mgle bywają niebezpieczne) do Warszawy wróciliśmy porannym lotem.
Podsumowanie
W sumie niewielkie pieniądze, więc i oczekiwania nie były duże. W każdym miejscu był przewodnik (Rainbow Tours zapewnił Tour Guide), raczej zbędny, gdyż niewiele osób było zainteresowanych słuchaniem wywodów historycznych. Standard hoteli dość dobry, lecz 3 obiadokolacje pozostawiały wiele do życzenia (ziemniaki niesolone, warzywa niedoprawione, dziwną rybę było mi dane jeść) i zdecydowanie lepsza byłaby w ich miejsce oferta śniadaniowa.
Wadą była nadmiarowość przejechanych kilometrów oraz praktycznie poza pierwszym hotelem(2 noclegi) każdy nocleg był w innym miejscu plus extra na lotnisku - ja bym to rozplanował zupełnie inaczej. Najciekawszym punktem programu był Trogir oraz Perast i Kotor, najmniej Mostar i Medjugorje. Większość miejsc zwiedziliśmy rodzinnie 14 lat temu, zupełnie inny koloryt miasteczek, pełna swoboda...
Trzeba troszkę posiedzieć przy mapie, pogrzebać w internecie, ale wypad będzie dopasowany wg swego widzimisię. Nie dało rady przeforsować zwiedzania Blagaj - dawnej stolicy Hercegowiny z pięknym źródłem rzeki Buna, a to raptem do nadłożenia 3 km od Mostaru. Nie udało się również namówić na obiad w klimatycznej restauracji pod rozłożystym drzewem (chyba dąb) podczas rejsu Cetiną. Do tego jeszcze "bieganie" po Plitvicach w 4h, bo brak czasu (dojazd ponad 400km). Swego czasu przeznaczyliśmy na to cały dzień podziwiając rybki w jeziorach. Najlepiej wybrać się tu jednak rodzinnie z małymi dziećmi i w maju (chłodniej, większa obfitość wodospadów po topniejącym śniegu).
Pod względem cen Chorwacja bije na głowę Hercegowinę i Czarnogórę (najtańsza). Bazując na Pudelkowym przeliczniku, czyli głównie cenie piwa w restauracji na starym mieście, to Split i Dubrownik życzy sobie 45 zł za kufel, Mostar 12 zł, zaś w Kotorze tylko 7 zł (czyli odpowiednik polskich cen w restauracji na prowincji). Adekwatne są ceny posiłków.
Ostatnio zmieniony 2017-11-03, 17:10 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Całkiem spore nagromadzenie atrakcji, jak na tygodniowy wyjazd. Choć takie objazdówki z gonieniem za grupą to raczej nie dla mnie. Już nie mówię o tym, że brakuje "dni górskich". Ale jak sobie wspomnę naszą wizytę w Dubrowniku, która trwała cały dzień, od rana do północy... można było się tym miastem nasycić, a nie tak tylko przelecieć w parę godzin.
Ukochana jeszcze zanim mnie poznała, jeździła na zorganizowane objazdowe wycieczki. Potem nasze pierwsze wyjazdy sama planowała w taki sposób, żeby jak najwięcej zobaczyć. Z czasem jednak wypracowaliśmy nasz własny rytm takich wyjazdów. Tak żeby było miejsce na zwiedzanie, łażenie po górach i leniuchowanie też.
p.s.
Piwo w Kotorze po 7 zeta? Pamiętam, że w dość taniej knajpie, gdzie najczęściej jadaliśmy, 5 km od Kotoru, było po 2,20 euro, a w Kotorze ceny ogólnie wyższe.
Ukochana jeszcze zanim mnie poznała, jeździła na zorganizowane objazdowe wycieczki. Potem nasze pierwsze wyjazdy sama planowała w taki sposób, żeby jak najwięcej zobaczyć. Z czasem jednak wypracowaliśmy nasz własny rytm takich wyjazdów. Tak żeby było miejsce na zwiedzanie, łażenie po górach i leniuchowanie też.
p.s.
Piwo w Kotorze po 7 zeta? Pamiętam, że w dość taniej knajpie, gdzie najczęściej jadaliśmy, 5 km od Kotoru, było po 2,20 euro, a w Kotorze ceny ogólnie wyższe.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Baniak mam i to nie 5-litrowy. Ciężko z takim leźć do góry.
Gdybym jechał indywidualnie, to wszedłbym na mury Kotoru osiołkową ścieżką oszczędzając 3 EUR.
Były one w planach, lecz przerwa była tylko 90-minutowa i luba zarządziła obiad, zresztą smaczny i kelnerka nie przyjęła napiwku 2 EUR z hakiem (do równego rachunku) obciążając miedziakami mój portfel. Wydawało mi się, że 10% napiwek jest wystarczający, a tu okazało się to jałmużną. Obiadokolacje mieliśmy w cenie, więc gdybym jadał na mieście obiady i kolacje, to mój plecach byłby jeszcze większy. Na kolację za 100 EUR stać tylko prawdziwych turystów i ... psa, a byliśmy bez czworonogów.
Edit:
Gdybym jechał indywidualnie, to wszedłbym na mury Kotoru osiołkową ścieżką oszczędzając 3 EUR.
Były one w planach, lecz przerwa była tylko 90-minutowa i luba zarządziła obiad, zresztą smaczny i kelnerka nie przyjęła napiwku 2 EUR z hakiem (do równego rachunku) obciążając miedziakami mój portfel. Wydawało mi się, że 10% napiwek jest wystarczający, a tu okazało się to jałmużną. Obiadokolacje mieliśmy w cenie, więc gdybym jadał na mieście obiady i kolacje, to mój plecach byłby jeszcze większy. Na kolację za 100 EUR stać tylko prawdziwych turystów i ... psa, a byliśmy bez czworonogów.
Edit:
1,80 EUR w pobliżu cerkwi (na północny zachód od katedry jakieś 50m)sprocket73 pisze:Piwo w Kotorze po 7 zeta?
Ostatnio zmieniony 2017-08-07, 09:54 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
Niepolorowane zdjęcia - od razu to rzuca się w oczy. W sumie najładniej to było chyba z pokład samolotu. Ja bym tam nie pojechał, zamiast iść w góry, znów świątynie. Może na emeryturze będę tak zdziczałym człowiekiem, że będę łaził tylko po miasteczkach. No ale to Twoja decyzja, co zwiedzasz. Ja bym na dole nie wytrzymał w każdym razie.
sokole, na mój kompakt nie da się założyć filtra polaryzującego, ale refleksy mają swój urok.
W moim wieku dawno będziesz na emeryturze, więc pozostaną Ci tylko kościółki.
Ratowałem małżeństwo przed rozpadem, a Wy mi tu z górkami wyjeżdżacie. Góry nie zając i poczekają.
W moim wieku dawno będziesz na emeryturze, więc pozostaną Ci tylko kościółki.
Ratowałem małżeństwo przed rozpadem, a Wy mi tu z górkami wyjeżdżacie. Góry nie zając i poczekają.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Mnie się podoba i to bardzo, zwłaszcza spacer przez jaskinię. I zdjęcia ładne, nie takie pokombinowane jak to wcześniej bywało.Tyle,ze w lecie bym tam nie jechała. Za gorąco jak dla nas.
Co do wycieczek zorganizowanych, nigdy dawniej za nimi nie przepadałam. Mają sporo minusów jak np. ograniczony czas wolny, dostosowanie się do programu czy użeranie się z obcymi ludźmi
( współuczestnikami wyjazdu), ale teraz dostrzegam też plusy. Nie trzeba martwić się o przejazdy, noclegi,jest opieka pilota, przewodnik. Jak dla mnie to ważne,zwłaszcza w terenach, których nie znam.
Co do wycieczek zorganizowanych, nigdy dawniej za nimi nie przepadałam. Mają sporo minusów jak np. ograniczony czas wolny, dostosowanie się do programu czy użeranie się z obcymi ludźmi
( współuczestnikami wyjazdu), ale teraz dostrzegam też plusy. Nie trzeba martwić się o przejazdy, noclegi,jest opieka pilota, przewodnik. Jak dla mnie to ważne,zwłaszcza w terenach, których nie znam.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
ceper pisze:Na kolację za 100 EUR stać tylko prawdziwych turystów i ... psa
Jeżeli miałeś na myśli mnie, to wyjaśniam, że nie uważam, aby było mnie stać. Owszem, można "odżałować", ale przecież nie o to chodzi, żeby czuć się niekomfortowo na wakacjach, gdzie pojechało się tylko po to, aby miło spędzać czas. Pójście do tej romantycznej knajpuni było w sumie naszą wpadką. Kiedy kelner przyniósł menu, nawet Ukochanej zrzedła mina i zaproponowała, żeby wziąć najtańsze co tam mieli - grzankę z pomidorem (bruschetta). Ja uznałem, że lepiej zamówić jedno normalne danie na pól i wzięliśmy jakiś wyszukany befsztyk, bardzo dobry zresztą. Ale ewidentnie nie pasowaliśmy do tego miejsca - wina Tuska
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Kiedy kelner przyniósł menu, nawet Ukochanej zrzedła mina
My po MF w sumie nie patrzeliśmy na ceny, dopiero po zjedzeniu obiadu, moja żona też się zaczęła zastanawiać ile nas będzie kosztowało. I choć to był jeden z droższych obiadów, to do setki jeszcze trochę brakowało. Ale raz na jakiś czas warto iść na dobry obiad do restauracji. Ja właśnie sprzedałem wrak aparatu, akurat na obiad w Irini będzie
Jeśli bankiera nie stać, to co mówić o wyrobniku na bezpłatnym urlopie?sprocket73 pisze:nie uważam, aby było mnie stać
Wychodzę z innego założenia: jeśli coś jest warte swej ceny, to korzystam. Mając na uwadze wspomniany Dubrownik, gdzie w menu normalne posiłki bez informacji o ich wadze zaczynały się od 200 kun z hakiem (120 zł), bez cienia wstydu odszedłem od stolika (kelnerka była dość nachalna, bo pojawiła się w pól minuty, by przyjąć zamówienie), gdyż z reguły zamawia się w ciemno napoje (niektórzy piwo, inni sok grejfrutowy) zanim pozna się ich cenę.
W takich sytuacjach mogę być wulgarny wobec obsługi, która liczy na zdarcie kasy na sikaczu.
Uznaliśmy z żoną, że nie jesteśmy głodni, zaś eksperymentowanie byłoby dość drogie.
Co innego przy zakupie rakiji, gdy się wahałem z zakupem, to otrzymałem naparstek do degustacji. Jedna była smaczna, więc wziąłem 2 butelki wierząc, ze ich zawartość jest zgodna z testowaną wodą ognistą.
Dopóki ludzie będą chętni przepłacać, to ceny nie spadną.
P.S. Przepraszam - miałeś rację. Księgowa stwierdziła, że piwo w Kotorze było po 2.80 EUR, a wydawało mi się jakoś tanio w restauracji hotelu Rendez Vous. Po Dubrowniku wszystko wydaje się być tanie.
Ostatnio zmieniony 2017-08-07, 12:05 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Przed wyjazdem nie tylko za granicę warto przeczytać https://www.fly4free.pl/gruzja-grenland ... s-az-milo/
Kilkanaście lat temu znajomy twierdził, ze był 2 lata wcześniej w Chorwacji i wszystko "takie tanie", więc skusiliśmy się rodzinnie biorąc troszkę więcej kasy na drobne szaleństwa. W planach były 2 tygodnie, wróciliśmy po 9 dniach. Znajomym tłumaczyliśmy, że wystąpił problem informatyczny u jednego z klientów i musieliśmy wracać wcześniej. Ów problem mógł poczekać tydzień, ale był inny i poważniejszy: dutki wypływały szybciej, niż planowaliśmy. Noclegi (w końcu nocowaliśmy koło Omisza u Szwaba w willi nad samym morzem) okazały się 2x droższe...
Po powrocie do kraju nawet pstrąg wydawał się być prawie za darmo. Wprawdzie nie lokalny patriotyzm, lecz rozsądek sprawia, że do ośrodka Grobla zaglądamy co 2 tygodnie.
Nie schudłem ani grama, więc nie zaciskaliśmy pasa. Słoneczko jedynie wypaliło lub opaliło mi czoło.
Kilkanaście lat temu znajomy twierdził, ze był 2 lata wcześniej w Chorwacji i wszystko "takie tanie", więc skusiliśmy się rodzinnie biorąc troszkę więcej kasy na drobne szaleństwa. W planach były 2 tygodnie, wróciliśmy po 9 dniach. Znajomym tłumaczyliśmy, że wystąpił problem informatyczny u jednego z klientów i musieliśmy wracać wcześniej. Ów problem mógł poczekać tydzień, ale był inny i poważniejszy: dutki wypływały szybciej, niż planowaliśmy. Noclegi (w końcu nocowaliśmy koło Omisza u Szwaba w willi nad samym morzem) okazały się 2x droższe...
Po powrocie do kraju nawet pstrąg wydawał się być prawie za darmo. Wprawdzie nie lokalny patriotyzm, lecz rozsądek sprawia, że do ośrodka Grobla zaglądamy co 2 tygodnie.
Nie schudłem ani grama, więc nie zaciskaliśmy pasa. Słoneczko jedynie wypaliło lub opaliło mi czoło.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości