TO MOGŁY BYĆ MOJE OSTATNIE URODZINY
-
- Posty: 67
- Rejestracja: 2017-07-17, 15:56
TO MOGŁY BYĆ MOJE OSTATNIE URODZINY
https://www.facebook.com/nogiwgore/post ... 9095462962
TO MOGŁY BYĆ MOJE OSTATNIE URODZINY
#tatry #gory #orlaperc #tatrywysokie
A były pierwsze w Tatrach. Rocznikowo to chyba 28, ale naprawdę nei pamiętam - nie - to musiało być wcześniej, nieważne. Urodziny to człowiek powinien spędzić ze znajomymi, w knajpie jak zazwyczaj. Najeść się, napić i dobrze bawić. Jak się ma fajnych znajomych, a tych mi nie brakuje, to jeszcze tort i świeczki załatwią i są wtedy urodziny. Nie, tak się nie dało… bo każde tak wyglądały to ja musiałam się wyłamać. Gry polubiłam już na tyle, że taki sobie prezent wymyśliłam – wy mnie na te urodziny zabierzecie na tę Orlą Perć.
Do dzisiaj jej nie przeszłam w całości i jeszcze dużo wody w Nilu upłynie aż tam wrócę. To nie strach, tylko po prostu do tego nie dorosłam a z Kozim Wierchem ni cholery nie mogę się dogadac – za każdym razem jak na niego patrzę to nie mamy sobie kompletnie nic do powiedzenia. To nie jest kwestia trudności, wysokości, umiejętności, bo człowiek jak chce to wejdzie wszędzie, ale nie mam z tą góra kontaktu. A chciałam i może lepiej, że nie wyszło.
Jest nas czworo. Dwie osoby obeznane z górami, znające dobrze szlak i dwie takie, które mają więcej marzeń niż doświadczenia. Wiadomo, że należę do grupy marzycieli. Jest plan i entuzjazm stuprocentowy całej naszej ekipy. A mój to już tysiąc procent.
Ja jeszcze wtedy nie wiem, że w ogóle nie znam gór. Że te kilka, na których nyłam do tej pory naprawdę nie wystarczy. Nikt mnie tez nie wyprowadza z błędu – znają mnie na tyle dobrze, że wiedzą, że ze mną się nei dyskutuje, bo mój upór ma moc. To jest ten rodzaj uporu, który z czasem zostanie ładnie utemperowany i przekuje go na walor. Na razie jest jeszcze durny i kosmaty.
Jazda kolejką na Kasprowy to jest to – n górze kawka, papierosek, kanapeczka bo po polsku człowiek już się zmeczył. Ruszając – uwierzcie – nie wiem, gdzie idę. Oni wiedzą, to ja nie muszę. Idziemy a przed nami wyłania się jakas wielka krowa. Kurde, to nie krowa, to Świnica. Jest przepiękna, majestatyczna, wielka, ogromna. Wydaje się bardzo wysoka i trudna. I najgorsze w tym jest, że własnie się dowiaduje, że jak wejdziemy na te góre i przejdziemy jeszcze kawałek to zaczyna się nasz właściwy szlak. Kurde, jak to? ale na bohatera idę. Podoba mi się ta góra, łapiemy fajny rytm i medytacyjnie ją sobie powolutku oswajam nawet nie zauważając, że dochodzimy na szczyt. Trochę mi się luzują nerwy, ale cały czas jest taka niepewność, wstyd przed samym soba i ogromny strach. Ale chyba najbardziej głupio mi, że wpadłam na taki durny pomysł. Można by było skończyć te imprezę na szczycie Świnicy, ale nie – sama chciałam iść dalej.
Niepotrzebnie. Ale zaraz się uspokajam, bo szlak wiodący do Zawratu czaruje. Jest wolność, wiatr we włosach, zapach skały, jest takie spełnienie pragnienia, napełnianie siebie czyms, czego do dzisiaj nie potrafię nazwać. Czuć, że demony sa daleko – może wiatr je przewiał gdzies tam wysoko, hen! W górach jest pełno demonów. Dojdę do tego, skąd się biorą jak zakocham się w Babiej Górze – tej, o której się mówi, że jest dla rodzin z dziećmi i starych ludzi. Teraz – jaka Babia Góra? Teraz to ja Orlą Perć zdobywam. Ale jest naprawdę przyjemnie. Październikowa pogoda rozpieszcza, słonko się patrzy z wysoka, chmurki płyną delikatnie – jest moc i energia. Myślę, że to tak będzie wyglądało.
Nie wygląda. Kiedy zaczynają się łańcuchy nie robia na mnie wielkiego wrażenia, bo już tak mam, że jestem odporna na ekspozycje i trzymając łańcuch mocno czuje się naprawdę pewnie. Pewność ma jednak to do siebie, że czasami gubi. Moja ekipa wie, że orłem nie jestem więc idzie w moim tempie, pomaga, doradza. Doradzanai nie znoszę, a wtedy to panie, daj pan spokój – pokory we mnie jak na lekarstwo. Złapałam jakiś rytm, jakoś to wszytsko szo i nagle bach! Wiszę na łańcuchu.
Co zabawne – czuje się na maksa pewnie trzymając mocno łańcuch i machając nóżkami nad Zmarzłą Przełęczą. Wiem, że nie spadnę. Może duchy mnie jakoś podtrzymują, bo mimo braku pokory i wówczas wyobraźni to jednak mam jakiś feeling z tymi górami, coś mnie tam ciągnie, ale jeszcze za mało wiem, żeby to zrozumieć. Teraz wiszę nad przełęczą po tym, jak się poślizgnęłam na ośnieżonym kamieniu i wiszę. Miny moich współtowarzyszy i innych osób na szlaku – tragedia. Paweł zaczyna mi wypominać, pieprzy o braku odpowiedzialności. Nic mnie teraz tak nie wkurza jak to gadanie, bo ja wiszę. Zanim bezpiecznie zacznę łapać grunt pod nogami – chyba ktoś mi pomógł, nie pamiętam – to jeszcze obracam głowę na wszystkie możliwe strony, bo nie każdemu jest dane tak powisiec a jednak wiszenie daje inna, nowa perspektywę widokową. Musiałam z tego skorzystać. Teraz to już naprawde nie chciałam iść dalej.
Ekipa też. Padło postanowienie, że na Koziej Przełęczy schodzimy, bo jest niebezpiecznie, ślisko, nie mamy tyle siły i czas nam nie sprzyja. Drogi do Koziej Przełęczy nie pamiętam, ale chyba dostawałam regularną burę za to, że jeszcze miałam czelność mówić, że nic się nei stało i naprawdę czułam się pewnie w powietrzu. Nikt mi nie uwierzył, ale to moja pewność. Straciłam jednak jaja na dalsze wojaże i po drabince na Koziej schodziłam co do każdej wskazóweczki mojej ekipy, zadnego szarżowania, cichutko z podkulonym ogonem dotarliśmy do Murowańca. Swoje urodziny obeszłam pijąc tam jedno piwo, bo na więcej nie miałam siły.
Na Orla Perć nie wróciłam i na razie nie mam takiej potrzeby. Osoba do oceniania, więc nie wiem czy było to złe, czy dobre. Każda góra uczy, każda wycieczka daje nowe doświadczenie. Za jakiś czas wazne momenty będę chciała celebrowac na Babiej Górze, ale w Tatry wrócę. Co roku będę wracać, ale z Kozim dalej nie rozmawiam a owe wiszenie na łańcuchu jest mi czasami jeszcze towarzysko wypominane. Cieszę się, że udało mi się wtedy pomachać głową tak, by popatrzeć z tej mało komu danej perspektywy, bo jak do tej pory nigdy więcej na łańcuchu nie zawisłam.
TO MOGŁY BYĆ MOJE OSTATNIE URODZINY
#tatry #gory #orlaperc #tatrywysokie
A były pierwsze w Tatrach. Rocznikowo to chyba 28, ale naprawdę nei pamiętam - nie - to musiało być wcześniej, nieważne. Urodziny to człowiek powinien spędzić ze znajomymi, w knajpie jak zazwyczaj. Najeść się, napić i dobrze bawić. Jak się ma fajnych znajomych, a tych mi nie brakuje, to jeszcze tort i świeczki załatwią i są wtedy urodziny. Nie, tak się nie dało… bo każde tak wyglądały to ja musiałam się wyłamać. Gry polubiłam już na tyle, że taki sobie prezent wymyśliłam – wy mnie na te urodziny zabierzecie na tę Orlą Perć.
Do dzisiaj jej nie przeszłam w całości i jeszcze dużo wody w Nilu upłynie aż tam wrócę. To nie strach, tylko po prostu do tego nie dorosłam a z Kozim Wierchem ni cholery nie mogę się dogadac – za każdym razem jak na niego patrzę to nie mamy sobie kompletnie nic do powiedzenia. To nie jest kwestia trudności, wysokości, umiejętności, bo człowiek jak chce to wejdzie wszędzie, ale nie mam z tą góra kontaktu. A chciałam i może lepiej, że nie wyszło.
Jest nas czworo. Dwie osoby obeznane z górami, znające dobrze szlak i dwie takie, które mają więcej marzeń niż doświadczenia. Wiadomo, że należę do grupy marzycieli. Jest plan i entuzjazm stuprocentowy całej naszej ekipy. A mój to już tysiąc procent.
Ja jeszcze wtedy nie wiem, że w ogóle nie znam gór. Że te kilka, na których nyłam do tej pory naprawdę nie wystarczy. Nikt mnie tez nie wyprowadza z błędu – znają mnie na tyle dobrze, że wiedzą, że ze mną się nei dyskutuje, bo mój upór ma moc. To jest ten rodzaj uporu, który z czasem zostanie ładnie utemperowany i przekuje go na walor. Na razie jest jeszcze durny i kosmaty.
Jazda kolejką na Kasprowy to jest to – n górze kawka, papierosek, kanapeczka bo po polsku człowiek już się zmeczył. Ruszając – uwierzcie – nie wiem, gdzie idę. Oni wiedzą, to ja nie muszę. Idziemy a przed nami wyłania się jakas wielka krowa. Kurde, to nie krowa, to Świnica. Jest przepiękna, majestatyczna, wielka, ogromna. Wydaje się bardzo wysoka i trudna. I najgorsze w tym jest, że własnie się dowiaduje, że jak wejdziemy na te góre i przejdziemy jeszcze kawałek to zaczyna się nasz właściwy szlak. Kurde, jak to? ale na bohatera idę. Podoba mi się ta góra, łapiemy fajny rytm i medytacyjnie ją sobie powolutku oswajam nawet nie zauważając, że dochodzimy na szczyt. Trochę mi się luzują nerwy, ale cały czas jest taka niepewność, wstyd przed samym soba i ogromny strach. Ale chyba najbardziej głupio mi, że wpadłam na taki durny pomysł. Można by było skończyć te imprezę na szczycie Świnicy, ale nie – sama chciałam iść dalej.
Niepotrzebnie. Ale zaraz się uspokajam, bo szlak wiodący do Zawratu czaruje. Jest wolność, wiatr we włosach, zapach skały, jest takie spełnienie pragnienia, napełnianie siebie czyms, czego do dzisiaj nie potrafię nazwać. Czuć, że demony sa daleko – może wiatr je przewiał gdzies tam wysoko, hen! W górach jest pełno demonów. Dojdę do tego, skąd się biorą jak zakocham się w Babiej Górze – tej, o której się mówi, że jest dla rodzin z dziećmi i starych ludzi. Teraz – jaka Babia Góra? Teraz to ja Orlą Perć zdobywam. Ale jest naprawdę przyjemnie. Październikowa pogoda rozpieszcza, słonko się patrzy z wysoka, chmurki płyną delikatnie – jest moc i energia. Myślę, że to tak będzie wyglądało.
Nie wygląda. Kiedy zaczynają się łańcuchy nie robia na mnie wielkiego wrażenia, bo już tak mam, że jestem odporna na ekspozycje i trzymając łańcuch mocno czuje się naprawdę pewnie. Pewność ma jednak to do siebie, że czasami gubi. Moja ekipa wie, że orłem nie jestem więc idzie w moim tempie, pomaga, doradza. Doradzanai nie znoszę, a wtedy to panie, daj pan spokój – pokory we mnie jak na lekarstwo. Złapałam jakiś rytm, jakoś to wszytsko szo i nagle bach! Wiszę na łańcuchu.
Co zabawne – czuje się na maksa pewnie trzymając mocno łańcuch i machając nóżkami nad Zmarzłą Przełęczą. Wiem, że nie spadnę. Może duchy mnie jakoś podtrzymują, bo mimo braku pokory i wówczas wyobraźni to jednak mam jakiś feeling z tymi górami, coś mnie tam ciągnie, ale jeszcze za mało wiem, żeby to zrozumieć. Teraz wiszę nad przełęczą po tym, jak się poślizgnęłam na ośnieżonym kamieniu i wiszę. Miny moich współtowarzyszy i innych osób na szlaku – tragedia. Paweł zaczyna mi wypominać, pieprzy o braku odpowiedzialności. Nic mnie teraz tak nie wkurza jak to gadanie, bo ja wiszę. Zanim bezpiecznie zacznę łapać grunt pod nogami – chyba ktoś mi pomógł, nie pamiętam – to jeszcze obracam głowę na wszystkie możliwe strony, bo nie każdemu jest dane tak powisiec a jednak wiszenie daje inna, nowa perspektywę widokową. Musiałam z tego skorzystać. Teraz to już naprawde nie chciałam iść dalej.
Ekipa też. Padło postanowienie, że na Koziej Przełęczy schodzimy, bo jest niebezpiecznie, ślisko, nie mamy tyle siły i czas nam nie sprzyja. Drogi do Koziej Przełęczy nie pamiętam, ale chyba dostawałam regularną burę za to, że jeszcze miałam czelność mówić, że nic się nei stało i naprawdę czułam się pewnie w powietrzu. Nikt mi nie uwierzył, ale to moja pewność. Straciłam jednak jaja na dalsze wojaże i po drabince na Koziej schodziłam co do każdej wskazóweczki mojej ekipy, zadnego szarżowania, cichutko z podkulonym ogonem dotarliśmy do Murowańca. Swoje urodziny obeszłam pijąc tam jedno piwo, bo na więcej nie miałam siły.
Na Orla Perć nie wróciłam i na razie nie mam takiej potrzeby. Osoba do oceniania, więc nie wiem czy było to złe, czy dobre. Każda góra uczy, każda wycieczka daje nowe doświadczenie. Za jakiś czas wazne momenty będę chciała celebrowac na Babiej Górze, ale w Tatry wrócę. Co roku będę wracać, ale z Kozim dalej nie rozmawiam a owe wiszenie na łańcuchu jest mi czasami jeszcze towarzysko wypominane. Cieszę się, że udało mi się wtedy pomachać głową tak, by popatrzeć z tej mało komu danej perspektywy, bo jak do tej pory nigdy więcej na łańcuchu nie zawisłam.
-
- Posty: 67
- Rejestracja: 2017-07-17, 15:56
@nogiwgore pisze:to jeszcze obracam głowę na wszystkie możliwe strony, bo nie każdemu jest dane tak powisiec a jednak wiszenie daje inna, nowa perspektywę widokową.
To jest dobre. Zaintrygowało mnie bardzo, muszę też tak spróbować. Wprawdzie raz już tak wisiałem i to na jednej ręce, ale nie wpadłem na to, żeby wtedy podziwiać widoki.
No ale dobrze, że nic się nie stało, trzeba było tylko bardziej te urodziny opić.
-
- Posty: 67
- Rejestracja: 2017-07-17, 15:56
Rzeczywiście pamiętne urodziny.
Masz fajny dystans do sytuacji-niejeden zrobił by z tego relacje w tonacji thrillera, a tu
Masz fajny dystans do sytuacji-niejeden zrobił by z tego relacje w tonacji thrillera, a tu
...to jeszcze obracam głowę na wszystkie możliwe strony, bo nie każdemu jest dane tak powisiec a jednak wiszenie daje inna, nowa perspektywę widokową. Musiałam z tego skorzystać.
@nogiwgore pisze:wiatr we włosach
A kwiaty ?
@nogiwgore pisze: ale z Kozim dalej nie rozmawiam
A tam Możesz z nim zacząć dialog idąc od 5 Stawów. Tam nie zawiśniesz - łańcuchów brak.
P.s. Pisz więcej - fajnie to robisz.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
sprocket73 pisze:Nie widzę zdjęcia jak wisisz. Czyżby nikt nie zrobił? Szkoda...
Sugerujesz powtórkę ? Ja tam zdjęcie zrobić mogę.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
"Wisi Turysta, wisi
I skrzypi na wietrze.
Powisiałby jeszcze
Ale mu zabrali kierpce"
I skrzypi na wietrze.
Powisiałby jeszcze
Ale mu zabrali kierpce"
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Mnie zaś się ostatnie zdjęcie bardziej podoba.
Ja też OP robiłem jak myślałem, że jestem nie wiadomo jakim chojrakiem. Pierwszą część, to ta Twoja opisana trasa, drugi dzień to do końca. I gdzieś za Buczynawą Turnią, też wisiałem na łańcuchu. Pod pachą miałem długo sińca. A reakcja taka jak telefona. Dłoń nie miała siły i łańcuch się wyślizgnął z palców...pode mną pamiętam skały poszarpane. Do dziś zapomniałem o tym, dopiero się teraz przypomniało.
Ja też OP robiłem jak myślałem, że jestem nie wiadomo jakim chojrakiem. Pierwszą część, to ta Twoja opisana trasa, drugi dzień to do końca. I gdzieś za Buczynawą Turnią, też wisiałem na łańcuchu. Pod pachą miałem długo sińca. A reakcja taka jak telefona. Dłoń nie miała siły i łańcuch się wyślizgnął z palców...pode mną pamiętam skały poszarpane. Do dziś zapomniałem o tym, dopiero się teraz przypomniało.
-
- Posty: 67
- Rejestracja: 2017-07-17, 15:56
bardzo dziękuje za wyrazy uznania dla lekkości klawiatury, niezmiernie mi miło
Dystans - tak, jeśli wyciąga się odpowiednie wnioski to można sobie na taki dystans pozwolić - płakać nie będę a za brak zdjęcia z łańcucha przepraszam ochrzanię ekipę, że nikt tego nie sfilmował. To jest tak samo jak opowiadam o Kazbeku i takich naprawdę trudnych momentach, kiedy obie ręce, obie nogi a przede wszystkim głowa zmusza się do totalnego wysiłku i słysze "a masz stamtad zdjęcie? nie, nie mam
Dystans - tak, jeśli wyciąga się odpowiednie wnioski to można sobie na taki dystans pozwolić - płakać nie będę a za brak zdjęcia z łańcucha przepraszam ochrzanię ekipę, że nikt tego nie sfilmował. To jest tak samo jak opowiadam o Kazbeku i takich naprawdę trudnych momentach, kiedy obie ręce, obie nogi a przede wszystkim głowa zmusza się do totalnego wysiłku i słysze "a masz stamtad zdjęcie? nie, nie mam
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości