Izery w szumie strumieni, potoków i grzmiącej Izery.
Izery w szumie strumieni, potoków i grzmiącej Izery.
Wszystko się zaczęło z dwa albo i trzy lata temu. Kolega wspomina o pociągu, który wyjeżdża w nocy, by nad ranem dotrzeć do Szklarskiej P. Planujemy wtedy Karkonosze na weekend tym pociągiem. Jak zwykle plany nie wypaliły. Rok temu oglądając relację Geostrady Włodarza, spodoba mi się odcinek o Izerach. Znów dwa podejścia do wyjazdu się spalają...no cóż. W tym roku znów okazuje się, że żona ma o tydzień dłuższy urlop. No i zaczyna mi świtać pomysł...
Zamawiam mapę. Trzy miesiące wcześniej zaczynam planować. Wygląda to nawet tak:
Przychodzi czerwiec, zaczynamy urlop. W ciągu trzech tygodni odwiedzę Mazury, Beskid Żywiecki, Małą Fatrę, oraz Izery. W sumie na liczniku już mam ponad 2400km, a jeszcze odebrać dziewczyny muszę...
Dzień Pierwszy.
Rano do pracy (pobudka przed 5), potem jem obiad, dopakowuje plecak i wsiadam w auto po 15tej. Plan miałem aby dotrzeć do Szklarskiej Poręby na 18.30-19.00, jednak zwężka na A4 i ciężarówka, której zabrakło paliwa (podana wiadomość w radiu), powodują korek na ok godziny. Omijam ten fragment jadąc przez Opole.Mijam pogórze Kaczawskie (już mi się podoba ) ), ale przede mną robi się czarno. Do Jeleniej G. wjeżdżam w potężnej ulewie. Pierwsze wątpliwości...Jednak gdy do Szklarskiej docieram chwilę przed 20tą, to jest już po ulewie. (Gdybym dotarł godzinę wcześniej, to bym siedział w aucie czekając aż przestanie padać...)
Pierwsze widoki:
Ruszam czerwonym szlakiem w kierunku Wysokiego Kamienia. Wchodzę w pierwszy las, mijam zabudowania, pierwszą wiatę (do noclegu się moim zdaniem nie nadaje):
i docieram pod bufet (bo jak można nazwać schroniskiem coś co nie udziela noclegów, schronienia?) na Wysokim Kamieniu. Oglądam widoki:
Jest 21. Wieje zimny wiatr, ja jestem przemoczony z spadającej wody z drzew i potoków płynących ścieżkami, więc się ubieram, wrzucam 30kilo plecaka i ruszam dalej...
Marzyło mi się obejrzenie Kopalni Stanisław w świetle zachodzącego słońca...no cóż przed 22gą to już za dużo światła nie ma, ja już powoli czuje cały dzień. Robię dwa, trzy ostatnie zdjęcia na dziś i szukam wiaty. Tu też spotykam pierwsze grupy ludzi, chyba harcerzy.
Schodzę drogą i zaczynam w pewnym momencie się martwić, że pominąłem odbicie czerwonego szlaku. Zdejmuje plecak, wyjmuje czołówkę i jedyny raz w telefonie sprawdzam gdzie jestem. Okazuje się, że zostało kilka kroków i jest, szlak odbija. Ruszam ostatnie metry...w końcu o 22.15 docieram do wiaty...pod Wysoką Kopą.
Dzisiejsze podsumowanie. 8,1km w nogach 598m przewyższeń i 230 w dół.
Zamawiam mapę. Trzy miesiące wcześniej zaczynam planować. Wygląda to nawet tak:
Przychodzi czerwiec, zaczynamy urlop. W ciągu trzech tygodni odwiedzę Mazury, Beskid Żywiecki, Małą Fatrę, oraz Izery. W sumie na liczniku już mam ponad 2400km, a jeszcze odebrać dziewczyny muszę...
Dzień Pierwszy.
Rano do pracy (pobudka przed 5), potem jem obiad, dopakowuje plecak i wsiadam w auto po 15tej. Plan miałem aby dotrzeć do Szklarskiej Poręby na 18.30-19.00, jednak zwężka na A4 i ciężarówka, której zabrakło paliwa (podana wiadomość w radiu), powodują korek na ok godziny. Omijam ten fragment jadąc przez Opole.Mijam pogórze Kaczawskie (już mi się podoba ) ), ale przede mną robi się czarno. Do Jeleniej G. wjeżdżam w potężnej ulewie. Pierwsze wątpliwości...Jednak gdy do Szklarskiej docieram chwilę przed 20tą, to jest już po ulewie. (Gdybym dotarł godzinę wcześniej, to bym siedział w aucie czekając aż przestanie padać...)
Pierwsze widoki:
Ruszam czerwonym szlakiem w kierunku Wysokiego Kamienia. Wchodzę w pierwszy las, mijam zabudowania, pierwszą wiatę (do noclegu się moim zdaniem nie nadaje):
i docieram pod bufet (bo jak można nazwać schroniskiem coś co nie udziela noclegów, schronienia?) na Wysokim Kamieniu. Oglądam widoki:
Jest 21. Wieje zimny wiatr, ja jestem przemoczony z spadającej wody z drzew i potoków płynących ścieżkami, więc się ubieram, wrzucam 30kilo plecaka i ruszam dalej...
Marzyło mi się obejrzenie Kopalni Stanisław w świetle zachodzącego słońca...no cóż przed 22gą to już za dużo światła nie ma, ja już powoli czuje cały dzień. Robię dwa, trzy ostatnie zdjęcia na dziś i szukam wiaty. Tu też spotykam pierwsze grupy ludzi, chyba harcerzy.
Schodzę drogą i zaczynam w pewnym momencie się martwić, że pominąłem odbicie czerwonego szlaku. Zdejmuje plecak, wyjmuje czołówkę i jedyny raz w telefonie sprawdzam gdzie jestem. Okazuje się, że zostało kilka kroków i jest, szlak odbija. Ruszam ostatnie metry...w końcu o 22.15 docieram do wiaty...pod Wysoką Kopą.
Dzisiejsze podsumowanie. 8,1km w nogach 598m przewyższeń i 230 w dół.
Ostatnio zmieniony 2017-08-23, 21:45 przez laynn, łącznie zmieniany 4 razy.
Schronisko na Wysokim Kamieniu chroni przed słońcem. Można liczyć też na napitek i żarełko, a wiec jakiś minimalny standard usług turystycznych jest.
Przy kopalni Stanisław są budynki/ruiny/, w których są fotele, na których można wygodnie odpocząć lub spać. Może niezbyt wygodne, ale zawsze coś.
Nie można być wybrednym na wiaty...
Przy kopalni Stanisław są budynki/ruiny/, w których są fotele, na których można wygodnie odpocząć lub spać. Może niezbyt wygodne, ale zawsze coś.
Nie można być wybrednym na wiaty...
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:Przy kopalni Stanisław są budynki/ruiny/, w których są fotele, na których można wygodnie odpocząć lub spać
Nie wiedziałem. Wiedziałem, że jest ta wiata, w której spałem, choć jak później napiszę, to z tymi wiatami tylko we wschodniej części Izer jest dobrze. Ale to później.
Dobromił pisze:Aha ...
Trochę za dużo rzeczy jednak wziąłem, choć znów nie uprzedzam faktów, mogłem to użyć, ale...Generalnie to był pierwszy raz użyty plecak za .... 25zł nie jest zły, ale muszę go sobie ułożyć.
Dzień drugi, czyli pierwszy w Izerach. Cały.
Śpi się dobrze, choć twardo, oj dawno nie spałem na twardym. W nocy mam odwiedziny jakiejś grupy, zakładam, że Ci harcerze. W sumie to dwie grupy były, tylko jedna stała jakiś kawałek od wiaty i światło oraz głosy docierały do mnie, chyba się przestraszyli mojego chrapania, które i mnie obudziło bo odwiedzin w wiacie nie miałem. Druga grupa przyszła później i chciała rozpalać ogień, ale jak mnie zobaczyli, to stwierdzili, że nie będą hałasować. Głosy też ściszyli .
Rano budzę się około wschodu, idę za potrzebą ale jestem tak padnięty, że zamiast chwycić aparat, to idę dospać. Po 6tej godzinie ktoś przechodzi obok drogą (żwir chrzęści), więc wstaje.
Jest pięknie:
Rozkładam maszynkę, gotuje wodę na herbatę i piekę kiełbasę (miała być na ognisku, ale w ostatnim momencie kolega z całą rodziną się rozchorowuje, a samemu mi się nie chcę robić ogniska).
Potem rozkładam flagę:
I suszę swoje rzeczy :
Czytam o nowym gatunku zwierząt:
I ruszam dalej:
[/url]
Idę na Sine Skałki, ma być widokowo. I jest:
w tle Stóg Izerski.
Hala Izerska i Jizerské Hory.
I moje ciężkie bydle:
O ile przy wiacie minęło mnie dwóch rowerzystów (plus trzeci gdy jeszcze spałem), to schodząc do Rozdroża pod Kopą (Samolot?) mijam dwóch pierwszych turystów.
Naparstnice tu też są
Na rozdrożu odbijam w stronę Hali Izerskiej. Idę spokojnie po płaskim podziwiając piękny las w promieniach słońca:
strumienie:
aż dochodzę do Jagnięcego Jaru:
głęboki:
Tu postanawiam poszukać miejsca co by się opłukać. Znajduję kawałek od drogi i wskakuje na golasa do strumieni. Ech tego mi brakowało pozazdrościłem podróżnikom po Podlasiu
Miejsce kąpieli:
Ruszam tym razem w dół. Mijam grzyby, pełno ich później jeszcze spotkam:
Przecinam potok Wrześnica:
i chwilę później wychodzę z lasu obok Chatki Górzystów.
Na stronie pisało, że mają zamknięte od 12-20tego. A tu auta stoją, przy stolikach siedzą ludzie, to zachodzę.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry odpowiadam.
- Czy to pentax? Jaki model?
Odpowiadam.
- Ładny, mały.
Mówię, że ciężki. Pytam się:
- Piwa można się napić?
- A długo będziesz?
- No chwilę.
-To poczekaj, bo mamy sanepid.
Po kilku minutach miła pani z Sanepidu odjeżdża, a ja kupuje najpierw czeskie piwo, potem polskie. Zjadam bułkę (w pozdrowieniach był skrót myślowy, bułkę popijam resztką coli, piwo pije dla przyjemności ).
Pytam się czy będę mógł się jakby co przespać, bo z błękitnego nieba, robi się białe, a prognozy po 14 zapowiadały deszcz. Dostaje odpowiedź, że tak.
Ruszam swoje cztery litery z wieeelkim garbem i idę teraz na Stóg Izerski. Plecak wziąłem, bo po pierwsze chodziło mi po głowie upichcenie obiadu, po drugie, nie wiedziałem czy jak nie zacznie padać, to nie zostanę w schronisku na Stogu.
Miałem iść żółtym, ale jednak ruszam asfaltem.
Szlak żółty:
Idzie się miło. Mijam rowerzystów, turystów. Pozdrawiamy się, sielanka.
Mijam też takie coś:
dokończę za kolegów. ...trzeba pierdolić. Albo jebać?
W końcu dochodzę do pierwszej z wiat. I tu zaskoczenie, wiem czemu buba w te rejony nie dotarła:
No usiąść, coś zjeść, ok. Ale coś ugotować? Przespać się? No nie da rady. Czyli jednak albo zostanę na Stogu, albo wrócę do Chatki, lub pójdę dalej...
Zielona Budka.
Ciekawe czy szyszko ma coś z tym wspólnego:
Robi się coraz ciemniej:
Mijam kolejną wiatę:
to trzecia, druga jest podobna do Zielonej Budki, na Polanie Izerskiej.
Smerk miał być w planach a potem zejście na stronę Czeską, ale po pierwsze:
po drugie to już wiem, że spania w wiacie raczej nie będzie, więc podążam do schroniska, mijając sporo rodzin, nawet z niemowlakami opatulonymi pieluchami dla nich.
Pod schroniskiem decyduje się tu zostać, ot dlatego:
póki co jem obiad. Noż kurna, dawno nie jadłem tak słonego fileta! Jak ktoś może to schronisko chwalić? No jest osłoda. Pani, która zbiera brudne naczynia...dla niej mógłbym tu posiedzieć dłużej
Ale kolega przysyła prognozę. Opady konwekcyjne, czasem duże, może burza. Wychodzę na zewnątrz, rozpogodziło się, no to lecę z powrotem na Halę Izerską, tym razem żółtym:
początek sympatyczny, potem jest mokrzej:
Ceper gdzie ta Twoja mżawka?:
Jest fajnie
Mijam kolejną wiatę, Żółta Budka, prawie taka sama jak Zielona, oczywiście różni się kolorem, następnie mijam zbiornik retencyjny:
i kolejna Budka, ale bez nazwy. W każdej już robię odpoczynek, zmęczony już jestem porządnie.
Gdybyście zapomnieli, to przypomina nam tabliczka, że to rezerwat:
Przy skrzyżowaniu z Drogą Walcową drogowskaz pokazuje 1,6km i właśnie zaczyna padać.
Marzenia? Dotrzeć o do tego budynku:
Tam zostaję...ciepły prysznic, jem, pije piwo, jem i przed snem w końcu przestaje padać, to robię kilka zdjęć i idę spać:
Dystans: około 27km, 722m przewyższeń i 935m w dół.
No i już wspomniałem. Inspiracją jest Włodarza Geostrada, oraz buby relacja o wiatach Izerskich, za już tu Wam obojgu dziękuje
Śpi się dobrze, choć twardo, oj dawno nie spałem na twardym. W nocy mam odwiedziny jakiejś grupy, zakładam, że Ci harcerze. W sumie to dwie grupy były, tylko jedna stała jakiś kawałek od wiaty i światło oraz głosy docierały do mnie, chyba się przestraszyli mojego chrapania, które i mnie obudziło bo odwiedzin w wiacie nie miałem. Druga grupa przyszła później i chciała rozpalać ogień, ale jak mnie zobaczyli, to stwierdzili, że nie będą hałasować. Głosy też ściszyli .
Rano budzę się około wschodu, idę za potrzebą ale jestem tak padnięty, że zamiast chwycić aparat, to idę dospać. Po 6tej godzinie ktoś przechodzi obok drogą (żwir chrzęści), więc wstaje.
Jest pięknie:
Rozkładam maszynkę, gotuje wodę na herbatę i piekę kiełbasę (miała być na ognisku, ale w ostatnim momencie kolega z całą rodziną się rozchorowuje, a samemu mi się nie chcę robić ogniska).
Potem rozkładam flagę:
I suszę swoje rzeczy :
Czytam o nowym gatunku zwierząt:
I ruszam dalej:
[/url]
Idę na Sine Skałki, ma być widokowo. I jest:
w tle Stóg Izerski.
Hala Izerska i Jizerské Hory.
I moje ciężkie bydle:
O ile przy wiacie minęło mnie dwóch rowerzystów (plus trzeci gdy jeszcze spałem), to schodząc do Rozdroża pod Kopą (Samolot?) mijam dwóch pierwszych turystów.
Naparstnice tu też są
Na rozdrożu odbijam w stronę Hali Izerskiej. Idę spokojnie po płaskim podziwiając piękny las w promieniach słońca:
strumienie:
aż dochodzę do Jagnięcego Jaru:
głęboki:
Tu postanawiam poszukać miejsca co by się opłukać. Znajduję kawałek od drogi i wskakuje na golasa do strumieni. Ech tego mi brakowało pozazdrościłem podróżnikom po Podlasiu
Miejsce kąpieli:
Ruszam tym razem w dół. Mijam grzyby, pełno ich później jeszcze spotkam:
Przecinam potok Wrześnica:
i chwilę później wychodzę z lasu obok Chatki Górzystów.
Na stronie pisało, że mają zamknięte od 12-20tego. A tu auta stoją, przy stolikach siedzą ludzie, to zachodzę.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry odpowiadam.
- Czy to pentax? Jaki model?
Odpowiadam.
- Ładny, mały.
Mówię, że ciężki. Pytam się:
- Piwa można się napić?
- A długo będziesz?
- No chwilę.
-To poczekaj, bo mamy sanepid.
Po kilku minutach miła pani z Sanepidu odjeżdża, a ja kupuje najpierw czeskie piwo, potem polskie. Zjadam bułkę (w pozdrowieniach był skrót myślowy, bułkę popijam resztką coli, piwo pije dla przyjemności ).
Pytam się czy będę mógł się jakby co przespać, bo z błękitnego nieba, robi się białe, a prognozy po 14 zapowiadały deszcz. Dostaje odpowiedź, że tak.
Ruszam swoje cztery litery z wieeelkim garbem i idę teraz na Stóg Izerski. Plecak wziąłem, bo po pierwsze chodziło mi po głowie upichcenie obiadu, po drugie, nie wiedziałem czy jak nie zacznie padać, to nie zostanę w schronisku na Stogu.
Miałem iść żółtym, ale jednak ruszam asfaltem.
Szlak żółty:
Idzie się miło. Mijam rowerzystów, turystów. Pozdrawiamy się, sielanka.
Mijam też takie coś:
dokończę za kolegów. ...trzeba pierdolić. Albo jebać?
W końcu dochodzę do pierwszej z wiat. I tu zaskoczenie, wiem czemu buba w te rejony nie dotarła:
No usiąść, coś zjeść, ok. Ale coś ugotować? Przespać się? No nie da rady. Czyli jednak albo zostanę na Stogu, albo wrócę do Chatki, lub pójdę dalej...
Zielona Budka.
Ciekawe czy szyszko ma coś z tym wspólnego:
Robi się coraz ciemniej:
Mijam kolejną wiatę:
to trzecia, druga jest podobna do Zielonej Budki, na Polanie Izerskiej.
Smerk miał być w planach a potem zejście na stronę Czeską, ale po pierwsze:
po drugie to już wiem, że spania w wiacie raczej nie będzie, więc podążam do schroniska, mijając sporo rodzin, nawet z niemowlakami opatulonymi pieluchami dla nich.
Pod schroniskiem decyduje się tu zostać, ot dlatego:
póki co jem obiad. Noż kurna, dawno nie jadłem tak słonego fileta! Jak ktoś może to schronisko chwalić? No jest osłoda. Pani, która zbiera brudne naczynia...dla niej mógłbym tu posiedzieć dłużej
Ale kolega przysyła prognozę. Opady konwekcyjne, czasem duże, może burza. Wychodzę na zewnątrz, rozpogodziło się, no to lecę z powrotem na Halę Izerską, tym razem żółtym:
początek sympatyczny, potem jest mokrzej:
Ceper gdzie ta Twoja mżawka?:
Jest fajnie
Mijam kolejną wiatę, Żółta Budka, prawie taka sama jak Zielona, oczywiście różni się kolorem, następnie mijam zbiornik retencyjny:
i kolejna Budka, ale bez nazwy. W każdej już robię odpoczynek, zmęczony już jestem porządnie.
Gdybyście zapomnieli, to przypomina nam tabliczka, że to rezerwat:
Przy skrzyżowaniu z Drogą Walcową drogowskaz pokazuje 1,6km i właśnie zaczyna padać.
Marzenia? Dotrzeć o do tego budynku:
Tam zostaję...ciepły prysznic, jem, pije piwo, jem i przed snem w końcu przestaje padać, to robię kilka zdjęć i idę spać:
Dystans: około 27km, 722m przewyższeń i 935m w dół.
No i już wspomniałem. Inspiracją jest Włodarza Geostrada, oraz buby relacja o wiatach Izerskich, za już tu Wam obojgu dziękuje
laynn pisze:dokończę za kolegów. ...trzeba pierdolić. Albo jebać?
Od kilku lat pragnę nabyć koszulkę z husarzem szarżującym pod Grunwaldem. Z tarczą ozdobioną Kotwicą.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Ładny obrus przy śniadaniu - powiedziałeś stoliczku nakryj się czy musiałeś sam robić śniadanie?
Miałeś lekko, bo widzę, że plecak ma swoje sandały do chodzenia.
4 stopnie różnicy długości geograficznej (Bełchatów-Izery) to aż 16 minut mniej w deszczu, czyli kilometr ekstra szedłeś sucho po mojej informacji.
Znów trasa do powtórki - miało być od wiaty do wiaty, a Ty tu do schronu się pakujesz? Chociaż ChG to jak wiata.
Miałeś lekko, bo widzę, że plecak ma swoje sandały do chodzenia.
4 stopnie różnicy długości geograficznej (Bełchatów-Izery) to aż 16 minut mniej w deszczu, czyli kilometr ekstra szedłeś sucho po mojej informacji.
Znów trasa do powtórki - miało być od wiaty do wiaty, a Ty tu do schronu się pakujesz? Chociaż ChG to jak wiata.
Ostatnio zmieniony 2017-07-14, 13:22 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 32 gości