Być żeby być czy być żeby zobaczyć
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Być żeby być czy być żeby zobaczyć
Taka refleksja naszła mnie tego deszczowego wieczora...
Czy ważniejsze dla Was, jest być w górach po to żeby być...czy bardziej po to żeby coś zobaczyć ?
Niektórzy chodzą po górach, bez względu na warunki atmosferyczne - często przy chmurach i mizernej widoczności.
Inni z kolei, wybierają dni pogodne i tylko w takie jeżdzą - po to aby widzieć góry właśnie.
Mi zdecydowanie bliżej do tej drugiej opcji - jeśli podejrzewam, że widoczność będzie marna - nie jadę. Bo jechać i nic, bądź prawie nic nie zobaczyć - to nie dla mnie.
Dlatego dziwie się tym, którzy chodzą, mimo, że niewiele zobaczą. Dla mnie to nie sensu.
A może jednak jest w tym sens ?
Tylko jaki ?
Czy ważniejsze dla Was, jest być w górach po to żeby być...czy bardziej po to żeby coś zobaczyć ?
Niektórzy chodzą po górach, bez względu na warunki atmosferyczne - często przy chmurach i mizernej widoczności.
Inni z kolei, wybierają dni pogodne i tylko w takie jeżdzą - po to aby widzieć góry właśnie.
Mi zdecydowanie bliżej do tej drugiej opcji - jeśli podejrzewam, że widoczność będzie marna - nie jadę. Bo jechać i nic, bądź prawie nic nie zobaczyć - to nie dla mnie.
Dlatego dziwie się tym, którzy chodzą, mimo, że niewiele zobaczą. Dla mnie to nie sensu.
A może jednak jest w tym sens ?
Tylko jaki ?
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 5 razy.
Wiesz, ja jeżdżę w góry tak rzadko, że obecnie jak już ustalę termin (praca, sprawy osobiste-kobieta ) to w ten dzień jadę, bez względu na pogodę.
Ale jak się zastanowię, to...
Zależy. Jak chcę jechać aby się oderwać, to mi obojętne jest jaka będzie pogoda. Czy pada, będzie mgła. Ostatnio marzy mi się np wędrówka po Beskidzie w lekkiej mżawce i mgle. Ale jak mam zaplanowany wyjazd, też często marzę o dobrej pogodzie. Jednak widoki, to część gór i dla nich też tam jeżdżę.
Ale jak się zastanowię, to...
Zależy. Jak chcę jechać aby się oderwać, to mi obojętne jest jaka będzie pogoda. Czy pada, będzie mgła. Ostatnio marzy mi się np wędrówka po Beskidzie w lekkiej mżawce i mgle. Ale jak mam zaplanowany wyjazd, też często marzę o dobrej pogodzie. Jednak widoki, to część gór i dla nich też tam jeżdżę.
Jeśli jadę w góry to z nadzieją, że je zobaczę i cały wyjazd nie będzie pod znakiem deszczu. Raz tak miałam, w 2011, że słońca było bardzo mało i przez tydzień tylko trochę ich widziałam, ale chodziłam sobie po dolinkach. Przeważnie na dłużej jeżdżę latem (wtedy mam urlop) i nie zawsze trafiam z pogodą.
Tak myślę, że dla mnie liczy się sam górski klimat, świadomość, że jestem w danym miejscu, że odpoczywam od codzienności (która potrafi czasem bardzo zmęczyć), a z drugiej strony... jak sobie wyobrażę, że jadę na kilka dni w góry i ich w ogóle nie zobaczę... cóż trochę przeraża mnie ten fakt.
Tak myślę, że dla mnie liczy się sam górski klimat, świadomość, że jestem w danym miejscu, że odpoczywam od codzienności (która potrafi czasem bardzo zmęczyć), a z drugiej strony... jak sobie wyobrażę, że jadę na kilka dni w góry i ich w ogóle nie zobaczę... cóż trochę przeraża mnie ten fakt.
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
Ja również wolę, jak jest pogoda, a nie desczowo przez cały czas...
Chociaż nigdy nie udało mi się np wejść ponad chmury, to musi być dopiero widok
Ja wyjazdy ostatnio rzadko kiedy mam planowane, z regóły są to przypadki, skrzyknięte w krótką chwilę... i zawsze jest fajnie
Ale ogólnie lubię widoki, aż po horyzont, mogłabym tak patrzeć przed siebie godzinami..
Chociaż nigdy nie udało mi się np wejść ponad chmury, to musi być dopiero widok
Ja wyjazdy ostatnio rzadko kiedy mam planowane, z regóły są to przypadki, skrzyknięte w krótką chwilę... i zawsze jest fajnie
Ale ogólnie lubię widoki, aż po horyzont, mogłabym tak patrzeć przed siebie godzinami..
Dla mnie i jedno i drugie.
W górach, w lesie lubię być, więc nawet jak jest brzydka pogoda to łażę.
Oczywiście, żeby coś zobaczyć także, szczególnie gdy są to nowe miejsca. I chyba nie potrafił bym tego od siebie oddzielić. Może wyjątkiem jest sytuacja gdy jestem w nowo poznawanym terenie i faktycznie pogoda pozbawia n.p. widoków, to wtedy żal.
W górach, w lesie lubię być, więc nawet jak jest brzydka pogoda to łażę.
Oczywiście, żeby coś zobaczyć także, szczególnie gdy są to nowe miejsca. I chyba nie potrafił bym tego od siebie oddzielić. Może wyjątkiem jest sytuacja gdy jestem w nowo poznawanym terenie i faktycznie pogoda pozbawia n.p. widoków, to wtedy żal.
U mnie to mix z przewagą na być żeby być.
Zobaczyć - owszem, jest miło, szczególnie nowe góry, tu aż się prosi. Jeśli pogoda nie dopisze, pozostaje żal. To jednak dotyczy 1 - 2 wyjazdów w roku, tych większych wypraw w nowe tereny. W Tatry też raczej wolę jechać jak jest murowana pogoda.
Przy zwykłych niedzielnych czy weekendowych wyjazdach w Beskidy, pogoda nie ma takiego znaczenia. Zwykle jeżdżę z kimś, więc jeśli nie ma szans na podziwianie widoków - jest okazją na rozmowę / zabawę z ludźmi. A idąc samemu w brzydką pogodę - nawet w znane miejsca - zwraca się uwagę na zupełnie inne rzeczy niż w słoneczną lampę. To taki trochę większy mistycyzm górski Cenię sobie taką samotną wycieczkę w późnojesienny las bukowy - nastraja mnie jakoś tak poetycko
Zobaczyć - owszem, jest miło, szczególnie nowe góry, tu aż się prosi. Jeśli pogoda nie dopisze, pozostaje żal. To jednak dotyczy 1 - 2 wyjazdów w roku, tych większych wypraw w nowe tereny. W Tatry też raczej wolę jechać jak jest murowana pogoda.
Przy zwykłych niedzielnych czy weekendowych wyjazdach w Beskidy, pogoda nie ma takiego znaczenia. Zwykle jeżdżę z kimś, więc jeśli nie ma szans na podziwianie widoków - jest okazją na rozmowę / zabawę z ludźmi. A idąc samemu w brzydką pogodę - nawet w znane miejsca - zwraca się uwagę na zupełnie inne rzeczy niż w słoneczną lampę. To taki trochę większy mistycyzm górski Cenię sobie taką samotną wycieczkę w późnojesienny las bukowy - nastraja mnie jakoś tak poetycko
--------------
***///***
--------------
***///***
--------------
Dla mnie najważniejsze, żeby nie lało, bo deszcz odbiera mi wszelką przyjemność z bycia w górach. Na dobrej, widokowej pogodzie zależy mi szczególnie, kiedy idę w jakieś nowe miejsce. Jeśli powtarzam jakąś trasę, to może być pochmurno i mgliście, chociaż nadzieja na okienko pogodowe/widokowe umiera ostatnia.
Uważam osobiście, że ładowanie w góry mimo megadupiatej pogody jest masochizmem
Uważam osobiście, że ładowanie w góry mimo megadupiatej pogody jest masochizmem
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
bton1 pisze:Uważam osobiście, że ładowanie w góry mimo megadupiatej pogody jest masochizmem
Co ciekawe, dwie najfajniejsze dla mnie wycieczki, które wspominam, to właśnie w taką pogodę.
Pierwsza miała miejsce podczas pierwszych opadów śniegu, w bodajże 3dzień opadów poszliśmy z kolegą na Rysiankę, ze Skałki. Śniegu po kolana, dopiero od połowy mielismy przetarty szlak. Na hali wpadliśmy w śnieg po pas. A rano nie było śladu na śniegu... Bajka.
Druga, to jak się wyrwałem po okresie choroby. Miałem jechać na Rysy, jednak na kilka miesięcy musiałem odpuścić góry. I potem sam pojechałem w Żywiecki, pod koniec listopada. O ile pierwsze dwa dni, to super pogoda, nawet w pewnym momencie szedłem w krótkim rękawie, to przejście z Krawcowa na Rycerzową, w mżawce, we mgle. Buty ubłocone po kostki. Najgorsze było włożenie stóp w te buty po nocy; i fakt, że przez to wróciłem do domu jeden dzień wcześniej, ale właśnie przejście przez Oszus w mgle wspominam bardzo często...
Piotrek pisze:Dla mnie i jedno i drugie.
W górach, w lesie lubię być, więc nawet jak jest brzydka pogoda to łażę.
Oczywiście, żeby coś zobaczyć także, szczególnie gdy są to nowe miejsca. I chyba nie potrafił bym tego od siebie oddzielić. Może wyjątkiem jest sytuacja gdy jestem w nowo poznawanym terenie i faktycznie pogoda pozbawia n.p. widoków, to wtedy żal.
Mam takie same odczucia. Jeśli człowiek coś planuje długo wcześniej i pogoda nie dopisze to załamka.
kilanaście dni temu zrezygnowałem z wejścia na Krótką i z pięknej Niefcyrki dla pospania sobie na Niefcyrskiej Przełęczy. Cudna była wtedy pogoda, wietrzyk, słoneczko, do tego całkowity brak much.
Przecież to nie ostatni mój pobyt w Tatrach, a i one nie uciekną, ani się nie zmienią.
Z drugiej strony człek wstał o 4 rano i wcześniej pospacerował po niewygodnym, bezszlakowym terenie.
Więc chyba trochę tak, trochę siak
Przecież to nie ostatni mój pobyt w Tatrach, a i one nie uciekną, ani się nie zmienią.
Z drugiej strony człek wstał o 4 rano i wcześniej pospacerował po niewygodnym, bezszlakowym terenie.
Więc chyba trochę tak, trochę siak
luknij na moje panoramy i galerie
Widoki muszą być, inaczej wyjazd nie jest spełniony. Chociaż nie powiem, wędrówka we mgle wśród skał lub w tym jesiennym, bukowym lesie, o którym wspomniał Beskid, jest niezbitym dowodem na to, że nawet bez widoków można mieć na szlaku tak nastrój, który powoduje dreszcze.
A najlepiej jest, jak jest wszystkiego po trochu. Troszkę mgły, tajemniczości, jakieś widmo się przypląta, a i widoki nie wiadomo kiedy się odsłonią i na jaką stronę. Mieliśmy taką próbkę takiej pogody na Babiej. Chyba nikt nie narzekał. I fajna była ta ciekawość i niepewność, co wydarzy się za chwilkę.
A najlepiej jest, jak jest wszystkiego po trochu. Troszkę mgły, tajemniczości, jakieś widmo się przypląta, a i widoki nie wiadomo kiedy się odsłonią i na jaką stronę. Mieliśmy taką próbkę takiej pogody na Babiej. Chyba nikt nie narzekał. I fajna była ta ciekawość i niepewność, co wydarzy się za chwilkę.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości