W królestwie Saszki Ł. czyli majówkowo nad Niemnem i Muchawc
W królestwie Saszki Ł. czyli majówkowo nad Niemnem i Muchawc
Na poczatek przedstawie naszego nowego przyjaciela- oto busio, lat 23. W swojej historii wozil kajaki jakiegos klubu a potem robił za traktor ciagnac przyczepy rolnika. Pewnie mial wiecej przygod ale pozostale sa juz jego słodką tajemnicą...
Majowka to nasza pierwsza wspolna wyprawa, wczesniej nie mielismy okazji pojechac nawet na jakas okoliczna wycieczke popoludniowa, wiec przygody jakie sie szykuja na trasie byly dla nas w tym momencie jedną wielka zagadka. Bus, ktory bedzie przenośna wiatą do spania (a wiaty wystepują niewszedzie) marzyl nam sie od dawna. Rozmyslania dojrzaly jednak do decyzji w zeszle wakacje, gdy na trasie do Gruzji przyszlo mi spedzic prawie 3 miesiace z torbą na kolanach a toperz kilka razy zostal zaatakowany spadajacym na glowe wozkiem, wlasnie wtedy kiedy nalezalo szybko zmienic bieg Z busow oczywiscie najbardziej podobal mi sie uaz bo nie dosc, ze ladny, klimatyczny to rowniez terenowy. Drugim faworytem byl VW T3, jednak oba modele niezbyt byly polecane przez osoby je uzytkujace, zwlaszcza te, ktore na mechanice znaja sie na tyle, ze potrafia jedynie odroznic kierownice od zderzaka. Auto w koncu ma jezdzic a nie tylko wygladac jak sliczny ogórek, a z nami nie bedzie miec latwego zycia. Padło wiec na inny model, ktory stanowi chyba 90% gruzinskich i ormianskich marszrutek, jezdzilismy nim wielokrotnie i zauroczylo nas- jak cos co nie jest terenowka dzielnie pokonuje wykroty i kaukaskie przelecze.
Na tegoroczna majowke postanowilismy pojechac na Białorus. Kierunek ten pociagal mnie juz od bardzo dawna, ale zwykle zwyciezalo lenistwo i skąpstwo a wyjazd konczyl sie na Ukrainie. Przerazaly mnie formalnosci z uzyskaniem wiz, voucherow, ubezpieczen, rezerwacji hotelowych, zaproszen, zameldowan i szlag wie czego jeszcze. W tym roku udalo sie zmobilizowac aby zalatwic wizy- dwie za jednym zamachem. Korzystajac z biura- bo bieganie po jakis ambasadach i konsulatach, ktore sa na drugim koncu Polski wciaz nie przestalo mnie przerazac.
Zatem ruszamy na pierwszy prawdziwie wiosenny wyjazd, ktory u nas zawsze otwiera sezon biwakow w terenie, pod dachem z gwiazd (lub betonem ruin), wsrod szumu drzew i kwiku nocnego ptactwa. W tym roku jednak nie ma upału a kwitnace drzewa znikaja pod warstwa sniegu, ktora akurat w dzien wyjazdu postanowila spowic nasze miasto. Warstwa jest cienka i po godzinie znika, ale wystarcza aby lekko nadpsuc humor. Prognozy na wieksza czesc naszego wyjazdu tez nie sa obiecujace, a temperatury majace oscylowac w okolicach zera powoduja, ze dopakowuje kilka swetrow, cieple rajstopy i zimowe czapki. Zakupujemy tez grzejnik typu “sloneczko” na butle gazową, jakby nastala przypadkiem kiedys taka noc jak 10 lat temu w Łopience, gdy czlowiek ma ochote tylko rozpłakac sie z zimna a samogon na rozgrzewke postanowil sie skonczyc.
Wyjezdzamy w piatek poznym popoludniem z zamiarem zanocowania gdzies nad Wartą w rejonie Działoszyna. Lodowaty wiatr miotajacy sniegiem z deszczem powoduje jednak, ze blotniste nabrzeza i chłod ciagnacy od rzeki jest ostatnia rzecza o jakiej marzymy i postanawiamy jeszcze dzis skorzystac z kwatery. Znajdujemy pokoje pracownicze wiec nie jest bardzo zle. Wolne miejsca sa- bo ¾ majowkowiczow zrezygnowala z wyjazdu. Mieli to byc kajakarze wiec w pelni sie im nie nie dziwie
Rano nie pada co jest duzym plusem. Suniemy sobie wiec ku wschodowi w humorach nieco razniejszych. Spotykamy dzis dwa nietypowe pomniki- karpia w Rudzie Malenieckiej
I kaloryfera w Stąporkowie.
Uprzedzajac nieco fakty i wybiegajac w przyszlosc- dziwne pomniki spotkalismy rowniez na Białorusi w Szczuczynie: pomnik kredek
Pióra
Kontrabasu
Sobotnim wieczorem docieramy do Porosiukow i biwakowiska nad Krzną, dobrze znanego juz z dwoch podlaskich wyjazdow w minionych latach. Jestesmy pierwsi wiec zbieramy chrust na ognisko a kabaczek ochoczo pomaga.
Pozniej dojezdza Ziuta, Grzes, Aga i Bartol, ktory ma dzis urodziny. Mialo byc jeszcze kilka osob ale niestety cos pokrzyzowalo im plany.
Nadmorska ekipa przywozi ze soba rozne specjaly m.in. sery wlasnej roboty oraz nalewki.
A Ziuta jak zwykle zadbała o pyszne ogóry (zdjecie Agi)
Jak zwykle na Podlasiu wieczorowa pora podnosza sie malownicze mgly.
Temperatura niestety jest mniej malownicza bo oscyluje w okolicach plus trzy. Załączamy wiec na chwile nowy wynalazek aby choc troche ogrzac nasza przenośna wiate przed ulozeniem w niej kabaka, zwlaszcza ze stworzenie to ma niefajna przypadlosc wypełzania przez sen z kazdego spiwora.
Impreza trwa w najlepsze do godzin dosyc poznych. Odwiedza nas tez samotny miejscowy chlopaczek, ktory przyłacza sie do imprezy, je, pije, opowiada a potem nagle znika nie wiadomo kiedy.
A tak wygladaja trzy kotki o poranku
Śpia w zagrodce na tyle busia a ja na fotelach. Troche mi stercza nogi ale patent daje rade.
Rano Bartol wyciaga swoją Wielką Muche, wiec dzieki niemu mozemy zobaczyc nasze biwakowisko nad Krzną z nieco innej perspektywy. Dopiero teraz odkrywam, ze Krzna wyglada tu jak rowny, uregulowany kanał a nie meandrujaca rzeka za jaka ją miałam!
Wielki “owad” bardzo nie podoba sie kabaczkowi. Instynkt malenstwo ma dobry, faktycznie dzwiek tego gdy nadlatuje przypomina stado zblizajacych sie szerszeni mutantow. Wiec gdy "mucha" jest w poblizu to kabaczę chetnie siedzi na kolanach, przytula sie a nie daje noge w las jak ma to przewaznie w zwyczaju (zdjecie Agi)
Z Porosiukow do Terespola mamy juz niedaleko. Na ta owiana złymi legendami granice, ktora rodzina i znajomi straszyli nas juz od dawna. Nie ma duzej kolejki. Calosc przeprawy zajmuje nam okolo 3 godziny, glownie dlatego ze trzeba wypisac karteczki migracyjne, “wriemiennyj (czasowy) wwoz” na samochody itp. Pogranicznicy sa bardzo pomocni, chetnie pomagaja uzupelnic rozne dziwne rubryki na temat wwozonego sprzetu do zadeklarowania, pieniedzy, wczesniejszych pobytow i jakis innych dziwnych pierdół. Zupelna abstrakcja jest dla mnie ten “wriemiennyj wwoz”- nasze auto dostaje prawo do przebywania na Bialorusi do pazdziernika. No super! Ale my mamy wizy na tydzien!! Jaki to ma sens? Ze mozemy go przehandlowac i legalnie opuscic terytorium kraju?
O dziwo nie ma zadnego przetrzasania bagazu, wybebeszania apteczek, czepiania sie lekarstw czy jedzenia (nie wolno jedynie przewozic psychotropow i narkotykow- chyba ze ma sie swiadectwo od lekarza ze sie je musi zazywac). Ogolnie odprawa przebiega w atmosferze duzo bardziej kulturalnej i spokojnej niz ma to miejsce np. na granicy z Ukrainą. Od jednej z celniczek dowiaduje sie, ze jesli opuscimy Bialorus w piatek (dzis jest niedziela) to nie musimy robic meldunku. Jesli w sobote- to juz nalezy- bo sobota jest liczona jako dzien roboczy.
Dostajemy tez mapke platnych drog na Białorusi. Sposob platnosci jest tu jeszcze bardziej idiotyczny niz w Polsce. Trzeba wypozyczyc elektroniczne pudełko, ktore sczytuje impulsy ze slupkow nabitych przy drogach. Za wypozyczenie pudełka nalezy tez zaplacic i go odpowiednio nabic srodkami w zaleznosci ile chcemy jezdzic. Sa jakies dwa rodzaje pudełek - z antenka i bez. Jesli pudełko nie sczyta odpowiednio kilometrow to jest to nasza wina. Za brak pudełka grożą kosmicznie duze mandaty. Ogolnie nie planujemy jezdzic tymi platnymi drogami, preferujemy raczej zadupia niz autostrady. Poczatkowo chcemy jednak na wszelki wypadek je miec np. na wypadek zabłądzenia czy jakis objazdow. Jednak za granicą nie bardzo widzimy gdzie by mozna je (te pudełka) pozyskac. Babka w kantorze nic nie wie. Moze na stacji benzynowej? Ale potem, wyjezdzajac inna trasa znow je bedzie trzeba gdzies oddac i odzyskac depozyt. A kij z tym! Na pohybel jakims idiotycznym rozwiazaniom! Bylyby winiety to bysmy kupili! A tak- bedziemy starac sie unikac jak ognia drog zasmarowanych na mapce na fioletowo (acz raz przypadkowo wjezdzamy na 3 km )
Pierwszy nocleg spedzamy na obrzezach Brześcia, gdzies po wschodniej czesci miasta. Tzn. tam gdzie miasto sie juz powoli konczy. Nad rzeką Muchawiec, w miejscu wklinowanym gdzies miedzy baze wypoczynkowa a wille jakiegos oligarchy. Popularne miejsce lokalnych rybakow.
Toperz postanowil poczestowac sie jednym kabanosem
Rano budza nas kwiki- kabaczek probuje schwytac swoj cien. Zabawy na godzine!
Nasze biwakowisko o poranku.
Jadac przez Brześć ma sie wrazenie przestrzeni i pustki. Szerokie, wielopasmowe drogi… I pusto…
Natrafiamy na dwie malutkie, niebieskie cerkiewki w cieniu wielkich blokowisk.
Mijamy tez muzeum kolejowe z lokomotywami o czerwonych gwiazdach. Ale jakos nie ma zbytnio czasu ani parcia w ekipie aby go zwiedzic…
Kursowe pociagi juz takich gwiazdek nie mają
Dworzec maja tu solidny
Na zakładach elektrotechnicznych mozna znalezc ciekawe murale
Obrzeza Brzescia wygladaja zupelnie jak gdzies pod Wrocławiem- jedna, wielka budowa i ciagnace sie osiedla nowych domków jednorodzinnych typu płaszczak. Zauwazam jednak jedną roznice- przy nawet nowych, wypaśnych domach dosc popularne sa tu sady. Nie tylko tuje i trawa z rolki…
Zwiedzamy tez troche fortow Twierdzy Brzesc ale o tym bedzie osobna czesc relacji.
Kolejnego noclegu znow szukamy nad Muchawcem ale w innym miejscu. Spokojniejszym i znacznie bardziej ogniskowym.
A my mamy takie same czapki! no prawie...
W nocy znow dogrzewamy sie butlą… To ma byc k…. maj???? Budze sie kolo 2 w nocy. Nie moge zasnac tak mnie telepie z zimna. Toz nieraz w marcu jest cieplej! Godzine spedzamy pilnujac grzejnika… Potem spi sie juz fajnie!
cdn
Majowka to nasza pierwsza wspolna wyprawa, wczesniej nie mielismy okazji pojechac nawet na jakas okoliczna wycieczke popoludniowa, wiec przygody jakie sie szykuja na trasie byly dla nas w tym momencie jedną wielka zagadka. Bus, ktory bedzie przenośna wiatą do spania (a wiaty wystepują niewszedzie) marzyl nam sie od dawna. Rozmyslania dojrzaly jednak do decyzji w zeszle wakacje, gdy na trasie do Gruzji przyszlo mi spedzic prawie 3 miesiace z torbą na kolanach a toperz kilka razy zostal zaatakowany spadajacym na glowe wozkiem, wlasnie wtedy kiedy nalezalo szybko zmienic bieg Z busow oczywiscie najbardziej podobal mi sie uaz bo nie dosc, ze ladny, klimatyczny to rowniez terenowy. Drugim faworytem byl VW T3, jednak oba modele niezbyt byly polecane przez osoby je uzytkujace, zwlaszcza te, ktore na mechanice znaja sie na tyle, ze potrafia jedynie odroznic kierownice od zderzaka. Auto w koncu ma jezdzic a nie tylko wygladac jak sliczny ogórek, a z nami nie bedzie miec latwego zycia. Padło wiec na inny model, ktory stanowi chyba 90% gruzinskich i ormianskich marszrutek, jezdzilismy nim wielokrotnie i zauroczylo nas- jak cos co nie jest terenowka dzielnie pokonuje wykroty i kaukaskie przelecze.
Na tegoroczna majowke postanowilismy pojechac na Białorus. Kierunek ten pociagal mnie juz od bardzo dawna, ale zwykle zwyciezalo lenistwo i skąpstwo a wyjazd konczyl sie na Ukrainie. Przerazaly mnie formalnosci z uzyskaniem wiz, voucherow, ubezpieczen, rezerwacji hotelowych, zaproszen, zameldowan i szlag wie czego jeszcze. W tym roku udalo sie zmobilizowac aby zalatwic wizy- dwie za jednym zamachem. Korzystajac z biura- bo bieganie po jakis ambasadach i konsulatach, ktore sa na drugim koncu Polski wciaz nie przestalo mnie przerazac.
Zatem ruszamy na pierwszy prawdziwie wiosenny wyjazd, ktory u nas zawsze otwiera sezon biwakow w terenie, pod dachem z gwiazd (lub betonem ruin), wsrod szumu drzew i kwiku nocnego ptactwa. W tym roku jednak nie ma upału a kwitnace drzewa znikaja pod warstwa sniegu, ktora akurat w dzien wyjazdu postanowila spowic nasze miasto. Warstwa jest cienka i po godzinie znika, ale wystarcza aby lekko nadpsuc humor. Prognozy na wieksza czesc naszego wyjazdu tez nie sa obiecujace, a temperatury majace oscylowac w okolicach zera powoduja, ze dopakowuje kilka swetrow, cieple rajstopy i zimowe czapki. Zakupujemy tez grzejnik typu “sloneczko” na butle gazową, jakby nastala przypadkiem kiedys taka noc jak 10 lat temu w Łopience, gdy czlowiek ma ochote tylko rozpłakac sie z zimna a samogon na rozgrzewke postanowil sie skonczyc.
Wyjezdzamy w piatek poznym popoludniem z zamiarem zanocowania gdzies nad Wartą w rejonie Działoszyna. Lodowaty wiatr miotajacy sniegiem z deszczem powoduje jednak, ze blotniste nabrzeza i chłod ciagnacy od rzeki jest ostatnia rzecza o jakiej marzymy i postanawiamy jeszcze dzis skorzystac z kwatery. Znajdujemy pokoje pracownicze wiec nie jest bardzo zle. Wolne miejsca sa- bo ¾ majowkowiczow zrezygnowala z wyjazdu. Mieli to byc kajakarze wiec w pelni sie im nie nie dziwie
Rano nie pada co jest duzym plusem. Suniemy sobie wiec ku wschodowi w humorach nieco razniejszych. Spotykamy dzis dwa nietypowe pomniki- karpia w Rudzie Malenieckiej
I kaloryfera w Stąporkowie.
Uprzedzajac nieco fakty i wybiegajac w przyszlosc- dziwne pomniki spotkalismy rowniez na Białorusi w Szczuczynie: pomnik kredek
Pióra
Kontrabasu
Sobotnim wieczorem docieramy do Porosiukow i biwakowiska nad Krzną, dobrze znanego juz z dwoch podlaskich wyjazdow w minionych latach. Jestesmy pierwsi wiec zbieramy chrust na ognisko a kabaczek ochoczo pomaga.
Pozniej dojezdza Ziuta, Grzes, Aga i Bartol, ktory ma dzis urodziny. Mialo byc jeszcze kilka osob ale niestety cos pokrzyzowalo im plany.
Nadmorska ekipa przywozi ze soba rozne specjaly m.in. sery wlasnej roboty oraz nalewki.
A Ziuta jak zwykle zadbała o pyszne ogóry (zdjecie Agi)
Jak zwykle na Podlasiu wieczorowa pora podnosza sie malownicze mgly.
Temperatura niestety jest mniej malownicza bo oscyluje w okolicach plus trzy. Załączamy wiec na chwile nowy wynalazek aby choc troche ogrzac nasza przenośna wiate przed ulozeniem w niej kabaka, zwlaszcza ze stworzenie to ma niefajna przypadlosc wypełzania przez sen z kazdego spiwora.
Impreza trwa w najlepsze do godzin dosyc poznych. Odwiedza nas tez samotny miejscowy chlopaczek, ktory przyłacza sie do imprezy, je, pije, opowiada a potem nagle znika nie wiadomo kiedy.
A tak wygladaja trzy kotki o poranku
Śpia w zagrodce na tyle busia a ja na fotelach. Troche mi stercza nogi ale patent daje rade.
Rano Bartol wyciaga swoją Wielką Muche, wiec dzieki niemu mozemy zobaczyc nasze biwakowisko nad Krzną z nieco innej perspektywy. Dopiero teraz odkrywam, ze Krzna wyglada tu jak rowny, uregulowany kanał a nie meandrujaca rzeka za jaka ją miałam!
Wielki “owad” bardzo nie podoba sie kabaczkowi. Instynkt malenstwo ma dobry, faktycznie dzwiek tego gdy nadlatuje przypomina stado zblizajacych sie szerszeni mutantow. Wiec gdy "mucha" jest w poblizu to kabaczę chetnie siedzi na kolanach, przytula sie a nie daje noge w las jak ma to przewaznie w zwyczaju (zdjecie Agi)
Z Porosiukow do Terespola mamy juz niedaleko. Na ta owiana złymi legendami granice, ktora rodzina i znajomi straszyli nas juz od dawna. Nie ma duzej kolejki. Calosc przeprawy zajmuje nam okolo 3 godziny, glownie dlatego ze trzeba wypisac karteczki migracyjne, “wriemiennyj (czasowy) wwoz” na samochody itp. Pogranicznicy sa bardzo pomocni, chetnie pomagaja uzupelnic rozne dziwne rubryki na temat wwozonego sprzetu do zadeklarowania, pieniedzy, wczesniejszych pobytow i jakis innych dziwnych pierdół. Zupelna abstrakcja jest dla mnie ten “wriemiennyj wwoz”- nasze auto dostaje prawo do przebywania na Bialorusi do pazdziernika. No super! Ale my mamy wizy na tydzien!! Jaki to ma sens? Ze mozemy go przehandlowac i legalnie opuscic terytorium kraju?
O dziwo nie ma zadnego przetrzasania bagazu, wybebeszania apteczek, czepiania sie lekarstw czy jedzenia (nie wolno jedynie przewozic psychotropow i narkotykow- chyba ze ma sie swiadectwo od lekarza ze sie je musi zazywac). Ogolnie odprawa przebiega w atmosferze duzo bardziej kulturalnej i spokojnej niz ma to miejsce np. na granicy z Ukrainą. Od jednej z celniczek dowiaduje sie, ze jesli opuscimy Bialorus w piatek (dzis jest niedziela) to nie musimy robic meldunku. Jesli w sobote- to juz nalezy- bo sobota jest liczona jako dzien roboczy.
Dostajemy tez mapke platnych drog na Białorusi. Sposob platnosci jest tu jeszcze bardziej idiotyczny niz w Polsce. Trzeba wypozyczyc elektroniczne pudełko, ktore sczytuje impulsy ze slupkow nabitych przy drogach. Za wypozyczenie pudełka nalezy tez zaplacic i go odpowiednio nabic srodkami w zaleznosci ile chcemy jezdzic. Sa jakies dwa rodzaje pudełek - z antenka i bez. Jesli pudełko nie sczyta odpowiednio kilometrow to jest to nasza wina. Za brak pudełka grożą kosmicznie duze mandaty. Ogolnie nie planujemy jezdzic tymi platnymi drogami, preferujemy raczej zadupia niz autostrady. Poczatkowo chcemy jednak na wszelki wypadek je miec np. na wypadek zabłądzenia czy jakis objazdow. Jednak za granicą nie bardzo widzimy gdzie by mozna je (te pudełka) pozyskac. Babka w kantorze nic nie wie. Moze na stacji benzynowej? Ale potem, wyjezdzajac inna trasa znow je bedzie trzeba gdzies oddac i odzyskac depozyt. A kij z tym! Na pohybel jakims idiotycznym rozwiazaniom! Bylyby winiety to bysmy kupili! A tak- bedziemy starac sie unikac jak ognia drog zasmarowanych na mapce na fioletowo (acz raz przypadkowo wjezdzamy na 3 km )
Pierwszy nocleg spedzamy na obrzezach Brześcia, gdzies po wschodniej czesci miasta. Tzn. tam gdzie miasto sie juz powoli konczy. Nad rzeką Muchawiec, w miejscu wklinowanym gdzies miedzy baze wypoczynkowa a wille jakiegos oligarchy. Popularne miejsce lokalnych rybakow.
Toperz postanowil poczestowac sie jednym kabanosem
Rano budza nas kwiki- kabaczek probuje schwytac swoj cien. Zabawy na godzine!
Nasze biwakowisko o poranku.
Jadac przez Brześć ma sie wrazenie przestrzeni i pustki. Szerokie, wielopasmowe drogi… I pusto…
Natrafiamy na dwie malutkie, niebieskie cerkiewki w cieniu wielkich blokowisk.
Mijamy tez muzeum kolejowe z lokomotywami o czerwonych gwiazdach. Ale jakos nie ma zbytnio czasu ani parcia w ekipie aby go zwiedzic…
Kursowe pociagi juz takich gwiazdek nie mają
Dworzec maja tu solidny
Na zakładach elektrotechnicznych mozna znalezc ciekawe murale
Obrzeza Brzescia wygladaja zupelnie jak gdzies pod Wrocławiem- jedna, wielka budowa i ciagnace sie osiedla nowych domków jednorodzinnych typu płaszczak. Zauwazam jednak jedną roznice- przy nawet nowych, wypaśnych domach dosc popularne sa tu sady. Nie tylko tuje i trawa z rolki…
Zwiedzamy tez troche fortow Twierdzy Brzesc ale o tym bedzie osobna czesc relacji.
Kolejnego noclegu znow szukamy nad Muchawcem ale w innym miejscu. Spokojniejszym i znacznie bardziej ogniskowym.
A my mamy takie same czapki! no prawie...
W nocy znow dogrzewamy sie butlą… To ma byc k…. maj???? Budze sie kolo 2 w nocy. Nie moge zasnac tak mnie telepie z zimna. Toz nieraz w marcu jest cieplej! Godzine spedzamy pilnujac grzejnika… Potem spi sie juz fajnie!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
A co ze skodusią? Już pocięta??
Na Białoruś też chętnie bym się wybrał. Ale jak znowu czytam, że "tylko 3 godziny, bo nie było kolejki"... to jednak zawsze mnie to zniechęca. To inny świat, od którego się już dawno odzwyczaiłem Mnie po godzinie kur....ca łapie Karolek był z miesiąc temu, ale skorzystał z tej nowej opcji bezwizowej tylko na Grodno i okolice - tam okazało się, że przejścia nie można przekroczyć pieszo, ale na rowerze jak najbardziej, więc niektórzy... prowadzili rowery
A ktoś nieznający rosyjskiego dałby radę przekroczyć granicę w Terespolu? Pogranicznicy coś umieli po angielsku?
System płatności jest bardzo podobny jak dla ciężarówek w Polsce - też przecież muszą mieć obowiązkowo te urządzenia, a jak one nie działają to problem kierowcy. Są tacy, którzy mają do zapłacenia kilkadziesiąt tysięcy złotych kar, bo te są większe, niż np. za jazdę po pijaku. Paranoja A na początku wprowadzania systemu były takie kwiatki jak brak możliwości rejestracji kierowców z Rumunii, bo w Rumunii ponoć nie ma kodów pocztowych, a system wymagał takich i kropka
Na Białoruś też chętnie bym się wybrał. Ale jak znowu czytam, że "tylko 3 godziny, bo nie było kolejki"... to jednak zawsze mnie to zniechęca. To inny świat, od którego się już dawno odzwyczaiłem Mnie po godzinie kur....ca łapie Karolek był z miesiąc temu, ale skorzystał z tej nowej opcji bezwizowej tylko na Grodno i okolice - tam okazało się, że przejścia nie można przekroczyć pieszo, ale na rowerze jak najbardziej, więc niektórzy... prowadzili rowery
A ktoś nieznający rosyjskiego dałby radę przekroczyć granicę w Terespolu? Pogranicznicy coś umieli po angielsku?
System płatności jest bardzo podobny jak dla ciężarówek w Polsce - też przecież muszą mieć obowiązkowo te urządzenia, a jak one nie działają to problem kierowcy. Są tacy, którzy mają do zapłacenia kilkadziesiąt tysięcy złotych kar, bo te są większe, niż np. za jazdę po pijaku. Paranoja A na początku wprowadzania systemu były takie kwiatki jak brak możliwości rejestracji kierowców z Rumunii, bo w Rumunii ponoć nie ma kodów pocztowych, a system wymagał takich i kropka
Ostatnio zmieniony 2017-05-10, 11:27 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Pudelek pisze:A co ze skodusią? Już pocięta??
Nie no co ty! nie opowiadaj takich rzeczy! stoi pod domem i ma sie dobrze! w weekend gdzies nia pojedziemy zeby jej nie bylo smutno! toz to przyjaciel!
Pudelek pisze:A ktoś nieznający rosyjskiego dałby radę przekroczyć granicę w Terespolu? Pogranicznicy coś umieli po angielsku?
Zapewne dalby rade np. karteczki ktore sie wypisywalo mialy opisy po rosyjsku i angielsku. Zadnych specjalnych przemow tez nie trzeba bylo tam zapodac. Podac paszport, otworzyc klape bagaznika, jak to na granicy- to sie nawet gestem da pokazac. Czy po angielsku ktos umial to nie wiem, ale przypuszczam ze sporo pogranicznikow po polsku conieco kumała.
Pudelek pisze:Ale jak znowu czytam, że "tylko 3 godziny, bo nie było kolejki"... to jednak zawsze mnie to zniechęca. To inny świat, od którego się już dawno odzwyczaiłem Mnie po godzinie kur....ca łapie
Ja to sie czuje bardzo nieswojo jak przekraczam granice i nawet paszportu nie trzeba. To swiat ktorego wciaz nie rozumiem i nie przywyklam do niego Pol godziny- godzina jest dla mnie normą z ktora czuje sie dobrze Jeszcze sie czlowiek nie zanudzi i nie zmeczy a jednak juz czuje ze jest w innym kraju! Trzy to faktycznie juz dosc dlugo ale w tym przypadku jakos szybko zlecialo, co chwile cos ciekawego sie dzialo, pogranicznicy chetni byli do pogawedki i nawet nie wiem kiedy minelo.
Uzbroic w cierpliwosc to sie bedziemy musieli w czerwcu- chyba ze sie uda przejsc "na kabaka"
Pudelek pisze:Są tacy, którzy mają do zapłacenia kilkadziesiąt tysięcy złotych kar, bo te są większe, niż np. za jazdę po pijaku.
No wlasnie na Bialorusi tez tak jest- gdzies czytalam wypowiedz kolesia (turysty, auto osobowe) co zabulil mandat 3 tys zl bo mial przyciemniane szyby i urzadzenie nic nie sczytywalo a on sie nie zorientowal... Masakra!
laynn pisze:Ciekawi mnie jak mieliście spanie zorganizowane tzn czy jakiś materac?
Mielismy dywan, na to karimaty i koce. Planujemy kupic materac, taki gimnastyczny, jak dawniej byly w szkolach. Kiedys nawet pytalam o to tu na forum.
laynn pisze:Toperz spał z nogami wyprostowanymi?
Jak spal po przekątnej to tak. Na razie kabaczek jest malutki wiec jest to mozliwe. Jak urosnie to bedzie trzeba wymontowac drugi rzad siedzen a wtedy to beda prawdziwe salony i nie trzeba bedzie latac i przekladac calego bagazu na przod.
A jak wogole jest u nas? mozna wozic dziecko w foteliku na przednim siedzeniu czy jakis policaj moze sie dopierdzielic?
Ostatnio zmieniony 2017-05-10, 14:52 przez buba, łącznie zmieniany 6 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pudelek pisze:buba pisze:Uzbroic w cierpliwosc to sie bedziemy musieli w czerwcu- chyba ze sie uda przejsc "na kabaka"
to gdzie takie jeszcze większe kolejki??
Ponoc do obwodu kaliningradzkiego i po 20 godzin sie stoi. Prawda to czy moze tylko legendy?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Zasady przewożenia od 18 maja 2017buba pisze:mozna wozic dziecko w foteliku na przednim siedzeniu czy jakis policaj moze sie dopierdzielic?
Raczej wszyscy znają: 3 lata podstawówki, 4 lata ogólniaka, a nawet w akademiku w podwójnym łóżku przez 3 tygodnie z żoną i ruskiem (ja w środku; potem załatwiłem mu eksmisję).Pudelek pisze:A ktoś nieznający rosyjskiego
Buba, na naszym, prawie bezludnym agro czy po sąsiedzku u teściowej trudno byłoby się Wam przyzwyczaić do beznadziejnych warunków, ale sprawa nie jest kompletnie skazana na porażkę. Jakieś 50m dalej leży odłogiem trzecie siedlisko, nie zaglądałem do niego już kilka lat, więc ma ono już swój klimat. Nie wykluczam, że lodówka została z zapasami(czym chata bogata). Aby było sielsko i anielsko, to sławojka jest na posesji, zaś w stodole powinno być wystarczająco słomy lub siana: do wyboru, do koloru. Jest też podwórze pełne mrówek, studnia ze 20 lat nieużywana (wysoki poziom wód gruntowych, wodociągi zepsuły klimat ponad 30 lat temu), zaś w otaczającym lesie własnego opału dostatek. Klimacik jak z filmu o Pippi Langstrumpf.
Ostatnio zmieniony 2017-05-10, 17:12 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
ceper pisze:Raczej wszyscy znają: 3 lata podstawówki, 4 lata ogólniaka, .
No wlasnie nie ma tak dobrze... U mnie w podstawowce wogole nie bylo rosyjskiego, w liceum mimo ze chcialam dostac sie do klasy z rosyjskim (byla jedna na 6 ) to przydzielali tam dzieciaki tylko z kontynuacja z podstawowki. Na studiach tylko angielski. Musialam wiec nauke pobierac u prywatnych nauczycieli i za to placic.
ceper pisze: a nawet w akademiku w podwójnym łóżku przez 3 tygodnie z żoną i ruskiem (ja w środku; potem załatwiłem mu eksmisję).
A potem wam go nie brakowalo?
ceper pisze:Jakieś 50m dalej leży odłogiem trzecie siedlisko, nie zaglądałem do niego już kilka lat, więc ma ono już swój klimat. Nie wykluczam, że lodówka została z zapasami(czym chata bogata). Aby było sielsko i anielsko, to sławojka jest na posesji, zaś w stodole powinno być wystarczająco słomy lub siana: do wyboru, do koloru. Jest też podwórze pełne mrówek, studnia ze 20 lat nieużywana (wysoki poziom wód gruntowych, wodociągi zepsuły klimat ponad 30 lat temu), zaś w otaczającym lesie własnego opału dostatek. Klimacik jak z filmu o Pippi Langstrumpf.
Brzmi jak miejsce ktore mogloby nam sie spodobac Wode mozna sobie przyniesc, jedynie mrowki niekoniecznie lubie...
Kiedys z ekipa na Podlasiu nocowalismy w takim zapomnianym siedlisku w srodku lasu. A wczesniej wyzeralismy przetwory z piwniczki opuszczonego domu! Fajnie bylo!
Ostatnio zmieniony 2017-05-10, 20:59 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze: U mnie w podstawowce wogole nie bylo rosyjskiego
Bełchatów to Kongresówka, tam nadal nawet myślą po rosyjsku, więc nauka się przyda
Na studiach nawet zapisałem się na rosyjski, ale mi godziny nie odpowiadały, więc wylądowałem na włoskim
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Wcześniej można było połączyć przyjemne z pożytecznym. Z upływem czasu należy się pogodzić .buba pisze:Musialam wiec nauke pobierac u prywatnych nauczycieli i za to placic.
Popełniłem błąd z ruskiem, bo był naprawdę sympatyczny. Powinienem wyeksmitować żonę.buba pisze:A potem wam go nie brakowalo?
Jest studnia(awaryjnie, druga 50m dalej; poziom wody około 1 m poniżej gruntu), więc można sobie nawet wykopać lub skorzystać z kranu.buba pisze:Wode mozna sobie przyniesc
Jeszcze na studiach Bełchatów kojarzyłem tylko z kopalnią i elektrownią, więc myślałem, że to gdzieś na Ślůnsku.Pudelek pisze:buba napisał/a:
U mnie w podstawowce wogole nie bylo rosyjskiego
Bełchatów to Kongresówka(...)
buba, strasznie żałuję że nie wbiłem do Porosiuk, ale kto to widział zwalać się na wschód w dniu moich urodzin.... miałem tabuny ludzi i nijak nie dało się urwać...
a potem to już Was daleki wschód pochłonął Na granicy jest teraz względnie spokojnie, koszmarnie drogie wizy zatrzymały Białorusinów, jadą tylko ci, co mają dużą kasę, co widać po brykach jakie jeżdżą po Białej
a Mężenina żałuję, szkoda że nie wiedziałem że tam wylądujecie... ja w tym czasie darłem z buta a nawet czasem boso przez rozlewiska koło Janowa
a potem to już Was daleki wschód pochłonął Na granicy jest teraz względnie spokojnie, koszmarnie drogie wizy zatrzymały Białorusinów, jadą tylko ci, co mają dużą kasę, co widać po brykach jakie jeżdżą po Białej
a Mężenina żałuję, szkoda że nie wiedziałem że tam wylądujecie... ja w tym czasie darłem z buta a nawet czasem boso przez rozlewiska koło Janowa
Wiesio pisze: ale kto to widział zwalać się na wschód w dniu moich urodzin.... miałem tabuny ludzi i nijak nie dało się urwać...
Uuu to nie wiedzialam! byloby dwoch solenizantow! zatem wszystkiego najlepszego!
Wiesio pisze:jadą tylko ci, co mają dużą kasę, co widać po brykach jakie jeżdżą po Białej
A od kiedy te wizy im zdrozaly? kiedys byl wiekszy tlok?
Wogole zaskoczyly mnie auta na Bialorusi! jezdza tam takie auta jak u nas. Spotkac w miescie stara łade nie jest takie proste. Ciekawie to wyglada w wioskach- drewniane domeczki, zagony kartoszki, babuszki na laweczkach a miedzy tym asfalt z rolki i pelno nowych aut! z np. Ukraina to w tym wzgledzie roznica jest kolosalna!
Wiesio pisze:a Mężenina żałuję, szkoda że nie wiedziałem że tam wylądujecie... ja w tym czasie darłem z buta a nawet czasem boso przez rozlewiska koło Janowa
Nie dawalam znac bo wiedzialam o tym dopiero jak przekroczylismy granice. Raz ze nie wiedzialam czy uda sie przekroczyc granice w Kuznicy (wedlug mapy wszystkie drogi na granice byly platne). Wydawalo nam sie to niemozliwe ale rozne absurdy sie zdarzaja na swiecie. Mielismy nawet plan powrotu przez Litwe, ale to by wydluzylo trase o jeden dzien. No i nie wiedzielismy ile postoimy na granicy, a udalo sie przejsc w godzine wiec potem udalo sie dojechac z Kuznicy pod Siemiatycze
Wiesio pisze:ja w tym czasie darłem z buta a nawet czasem boso przez rozlewiska koło Janowa
bedzie relacja?
Pudelek pisze:a w Porosiukach robili coś z wiatą, czy nadal dziurawa?
nie padalo podczas naszego pobytu wiec nie wiem jak dziurawosc, acz nie widac bylo jakis szczegolnych zmian
Pudelek pisze:No i czy dzwoniłaś do sołtyski?
Nie dzwonilam. Numer tam juz nie jest wypisany a ja go nie mam. Poza tym chyba ostatnio powiedziala ze juz nie trzeba? albo mi sie przysnilo?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Zwykle staramy sie na naszych wycieczkach omijac duze miasta. A do Brzescia jednak zajechalismy. Glownym tego powodem sa tutejsze forty.
Brzeska twierdza zostala zbudowala przez Rosjan w drugiej polowie XIX wieku. W pozniejszych latach byla rowniez w rekach polskich, dosc krotko - niemieckich a potem radzieckich. Jej centralną czescią jest cytadela polozona na wyspie gdzie rzeka Muchawiec wpada do Bugu. Cytadele otaczaja umocnienia nazwane Kobryńskie i Wołynskie rowniez połozone na wyspach. Jest tez szereg innych fortow polozonych na roznych obrzezach miasta. Wieksza czesc fortow lezy na Białorusi ale kilka jest tez rozsianych na zachod od Bugu, po Polsce w rejonie Terespola.
Obrona Twierdzy Brzeskiej przez Sowietow jest na Bialorusi czczona jako niezwykle wazne wydarzenie historyczne. Obrosła legendą i kultem jako symbol potegi i poswiecen w walce radzieckich zolnierzy. Z tego co udalo sie przeczytac w roznych miejscach (innych niz pozyskane na twierdzy folderki ) walki pod Brzesciem nie mialy jakiegos specjalnego znaczenia strategicznego wiec nie wiem czemu akurat to miejsce zostalo wybrane na "miasto- bohatera".
Zwiedzanie zaczynamy wlasnie od cytadeli, ktora jest miejscem popularnym dla turystow i chyba jedna z wiekszych atrakcji Brzescia. Na jej teren wchodzi sie przez brame w ksztalcie ogromnej gwiazdy.
Cos dziwnego stalo sie z perspektywa tego zdjecia- wyglada jakbym miala rece do pol łydki. Wiem ze mam dlugie łapy- ale bez jaj!
Gdy zagłebimy sie w cienista czelusc gwiazdzistej bramy slyszymy zapętlona piesn “Swiaszczennaja wajna”, ktora zapewne ma budowac odpowiednio podniosły klimat.
https://www.youtube.com/watch?v=z9utjothjEU
Tu tez mozna sobie poogladac roznice i podobienstwa w jezyku rosyjskim i bialoruskim bo tablice wisza dwujezyczne.
Dalej stoja czołgi po ktorych biegaja dzieciaki (jest to jak najbardziej dozwolone) a turysci fotografuja sie komorkami na kijach.
Jest tez sporo stoisk z pamiątkami. Do wyboru do koloru- magnesiki, koszulki, naklejki, kubki, dzwoneczki, dlugopisy, zapalniczki. Niestety jest niewiele przedmiotow z napisem “Brzesc” czy “brestskaja krepost”. Dominuja napisy “chwala bohaterom wojny”, “spasiba diedu za pobiedu” (dziekuje dziadowi za zwyciestwo), “Na Berlin!”, radzieckie mundury, czapki budionówki, magnesiki ze Stalinem i jego cytatami “Ni szagu nazad”, czy ze smutnym Leninem pytajacym “no i jak wam sie zyje w kapitalizmie?”. Czyli jak zwykle- ciezko jest kupic pamiatke zwiazana z konkretnym miejscem.
Okolica jest dosyc pusta, malo jest turystow, mimo ze mamy dzis swieto- jest 1 maja. Spaceruja glownie rodziny z dziecmi, wygladajace na miejscowych. Zwiedzanie twierdzy jest nieodpłatne wiec sluzy chyba jako lokalny deptak, park, miejsce na popoludniowy spacer z rodziną.
Na wielkim placu wybrukowanym kosteczka bauma (to paskudztwo nie zna granic) stoi posąg gigant utrzymany w klimatach wiadomych.
Przed nim maszeruje gromadka mlodych ludzi odzianych w panterke.
Jest tez kilka innych pomniejszych pomnikow
Okalające dziedziniec zabudowania fortowe sa czesciowo odbudowane i zagospodarowane na sklepy z pamiatkami, kawiarnie czy utrzymane w klimacie trwalej ruiny.
Zwraca uwage znak drogowy przyczepiony do szlabanu. Zwykle widzialam w takich miejscach “stop” lub “zakaz wjazdu”. Tu dla odmiany informują, ze wyjezdzajacy z fortu maja pierwszenstwo. Co kraj to obyczaj
Panorama Brzeskiej Twierdzy- rysunek z turystycznej tablicy
Ciekawsze forty czają sie za rzeką. Na kolejnej wyspie. W zaroslach, dalej od turystycznych sciezek. Znaleziony most jest jednak dla nas zbyt duzym wyzwaniem i decydujemy sie poszukac innego
Kawałek dalej napotykamy na Wschodni Fort, półokraglego ksztaltu. Zamkniety, ogrodzony, ponoc ktos go wynajmuje, do jakich celow nie udalo sie ustalic, jak rowniez wejsc do srodka.
Im dalej zagłebimy sie w park tym jest ciekawiej. Pierwsze napotykamy zabudowania o nieznanej mi nazwie, ktore tworza jakby mur otaczajacy twierdze.
Czesc pomieszczen ma drewniane obudowy scian i sufitow
Podążajac polkolistymi korytarzamy mozemy dojsc do okienek nad rzeką Muchawiec. Ciekawe sa tez okragle okienka w dachach, dzieki ktorym po sporej czesci obiektu mozna łazic bez latarki.
Mozna tez spotkac waskie i dosyc specyficzne korytarzyki
Dalej wglab wyspy siedzą koszary 125-tego strzeleckiego pułku, ktore na zdjeciach z 2012 wygladaly niezwykle klimatycznie a teraz sa w remoncie i mozna popatrzec jedynie przez zasieki.
Wszystko pod czujnym okiem kolejnego gieroja, ktory w odroznieniu od swoich pobratymcow z cytadeli pozostaje w lekkim zapomnieniu.
Najwiekszy i najciekawszy okazuje sie byc Fort Zachodni kobrynskiego umocnienia.
Dziedziniec fortu jest sloneczny i zaciszny. Podkowiasty ksztalt osłania teren od wiatru. Wreszcie jakis w miare cieply zaułek na naszej trasie. Wreszcie powiew wiosny.
W centralnej czesci fortu sa dwupietrowe koszary. Do okolo 2005 roku byl uzywany przez wojsko jako magazyny. Teraz jest opuszczony, ale zachowany calkiem niezle. W srodku mozna odnalezc jeszcze rozne elementy wyposazenia : skrzynie, piece, posadzki, umywalnie, szafki, tabliczki, stare napisy.
Z napisow zwracaja uwage wydrapane w cegłach kilku pomieszczen wpisy chyba zołnierzy z lat 60-70tych z nazwami roznych radzieckich miast- Baku, Saratow, Irkuck, Murmansk.
Inna sciana zawiera historie nieco starsza. Tu daty glownie z lat 1880-1890.
Schody na wyzsze pietra prezentuja rozny stan zachowania
Roznoksztaltne okna na swiat
Gdzies w plątaninach korytarzy i sal...
Stan zarosniecia fortu jest jak dla mnie idealny. Krzewa, mchy i bluszcze oplataja stare mury tworzac fajny klimat a jednoczesnie nie sa tak geste aby trzeba sie bylo przedzierac, galezie nie zrywaja czapki z glowy a jezyny nie wyrywają mięsa z łydek do kosci
Sa tez drzwi do innego wymiaru. Nie mielismy odwagi skorzystac- a nuz to prawda?
Odkrywamy tez wąski skrecajacy korytarzyk, ktory ciagnie sie chyba wokol calego fortu
Jedno z pomieszczen ma dziwne chropowate cegły scienno- sufitowe. Jakby pokryte naciekami jaskiniowymi? Kiedys widzialam tez takie scianki z rzucanego gipsu robione dla ozdoby.
Zmierzamy do "prochowego fortu" ale przegradza nam droge taka tabliczka i takowe klimaty.. Granica jest blisko.. Czolg sobie stoi z lufą wymierzoną w strone Bugu i wyglada na calkiem nowy. Zawracamy. W Polsce pewnie poszlisbysmy dalej ale tutejsi mundurowi ponoc nie maja poczucia humoru.. Aha- zdjecia robione na duzym zoomie
W polnocno-zachodniej czesci Brzeskiej Twierdzy znajdujemy jednopietrowe koszary. Do 2006 roku obiekt byl zajmowany przez wojsko. Byly tu pokoje mieszkalne, bufet, kuchnie. Do 2013 roku miejsce bylo zamkniete i pilnowane przez stroza. Obecnie mozna po nim chodzic swobodnie.
Na scianach zachowaly sie stare napisy m.in. z cytatami Stalina traktujacymi o partii, zwyciestwie itp. Jesli ktos jest w stanie je odcyfrowac w calosci lub wiekszych fragmentach bede wdzieczna za podeslanie tekstu.
Szukamy tez kilku fortow połozonych na peryferiach miasta. Poszukiwania fortu litera A przy ulicy Dozornej i fortu litera B przy ulicy Dubrowskiej koncza sie niepowodzeniem. Pierwszy jest na terenie przygranicznym gdzie stacjonuje wojsko (a wejscie bokiem krzakami jest zalane przez wysoki stan wody), drugi jest chyba caly zagospodarowany na jakies garaze i zaklady.
Za to udaje sie znalezc Fort litery AB przy ulicy Nadieżdy. Fort nie byl nigdy dokonczony. Po wojnie w nim ponoc detonowali znalezione w okolicach Brzescia niewypały- stad jego wnetrza sa dosyc pouszkadzane. Wyglada zupelnie inaczej niz poprzednie- wszedzie wisza jakies druty, kawalki urwanego betonu, kapie woda a sufity i sciany pokrywaja kolorowe stalaktyty.
Mysle ze nie zobaczylismy ani ¼ brzeskich fortow, ale glupio tez spedzic cala majowke w jednym miescie. Ciagnie nas białoruska prowincja z wioskami rozsianymi po lasach i bagnach, wsrod plątaniny nieasfaltowych drog.
Mogliby zrobic do Brzescia bezwizowe wjazdy na 5 dni. Tak jak do Grodna! Czemu Grodno a nie Brzesc? Brzesc jest blizej Wtedy zapewne bysmy przyjechali dokonczyc fortowych poszukiwan!
cdn
Brzeska twierdza zostala zbudowala przez Rosjan w drugiej polowie XIX wieku. W pozniejszych latach byla rowniez w rekach polskich, dosc krotko - niemieckich a potem radzieckich. Jej centralną czescią jest cytadela polozona na wyspie gdzie rzeka Muchawiec wpada do Bugu. Cytadele otaczaja umocnienia nazwane Kobryńskie i Wołynskie rowniez połozone na wyspach. Jest tez szereg innych fortow polozonych na roznych obrzezach miasta. Wieksza czesc fortow lezy na Białorusi ale kilka jest tez rozsianych na zachod od Bugu, po Polsce w rejonie Terespola.
Obrona Twierdzy Brzeskiej przez Sowietow jest na Bialorusi czczona jako niezwykle wazne wydarzenie historyczne. Obrosła legendą i kultem jako symbol potegi i poswiecen w walce radzieckich zolnierzy. Z tego co udalo sie przeczytac w roznych miejscach (innych niz pozyskane na twierdzy folderki ) walki pod Brzesciem nie mialy jakiegos specjalnego znaczenia strategicznego wiec nie wiem czemu akurat to miejsce zostalo wybrane na "miasto- bohatera".
Zwiedzanie zaczynamy wlasnie od cytadeli, ktora jest miejscem popularnym dla turystow i chyba jedna z wiekszych atrakcji Brzescia. Na jej teren wchodzi sie przez brame w ksztalcie ogromnej gwiazdy.
Cos dziwnego stalo sie z perspektywa tego zdjecia- wyglada jakbym miala rece do pol łydki. Wiem ze mam dlugie łapy- ale bez jaj!
Gdy zagłebimy sie w cienista czelusc gwiazdzistej bramy slyszymy zapętlona piesn “Swiaszczennaja wajna”, ktora zapewne ma budowac odpowiednio podniosły klimat.
https://www.youtube.com/watch?v=z9utjothjEU
Tu tez mozna sobie poogladac roznice i podobienstwa w jezyku rosyjskim i bialoruskim bo tablice wisza dwujezyczne.
Dalej stoja czołgi po ktorych biegaja dzieciaki (jest to jak najbardziej dozwolone) a turysci fotografuja sie komorkami na kijach.
Jest tez sporo stoisk z pamiątkami. Do wyboru do koloru- magnesiki, koszulki, naklejki, kubki, dzwoneczki, dlugopisy, zapalniczki. Niestety jest niewiele przedmiotow z napisem “Brzesc” czy “brestskaja krepost”. Dominuja napisy “chwala bohaterom wojny”, “spasiba diedu za pobiedu” (dziekuje dziadowi za zwyciestwo), “Na Berlin!”, radzieckie mundury, czapki budionówki, magnesiki ze Stalinem i jego cytatami “Ni szagu nazad”, czy ze smutnym Leninem pytajacym “no i jak wam sie zyje w kapitalizmie?”. Czyli jak zwykle- ciezko jest kupic pamiatke zwiazana z konkretnym miejscem.
Okolica jest dosyc pusta, malo jest turystow, mimo ze mamy dzis swieto- jest 1 maja. Spaceruja glownie rodziny z dziecmi, wygladajace na miejscowych. Zwiedzanie twierdzy jest nieodpłatne wiec sluzy chyba jako lokalny deptak, park, miejsce na popoludniowy spacer z rodziną.
Na wielkim placu wybrukowanym kosteczka bauma (to paskudztwo nie zna granic) stoi posąg gigant utrzymany w klimatach wiadomych.
Przed nim maszeruje gromadka mlodych ludzi odzianych w panterke.
Jest tez kilka innych pomniejszych pomnikow
Okalające dziedziniec zabudowania fortowe sa czesciowo odbudowane i zagospodarowane na sklepy z pamiatkami, kawiarnie czy utrzymane w klimacie trwalej ruiny.
Zwraca uwage znak drogowy przyczepiony do szlabanu. Zwykle widzialam w takich miejscach “stop” lub “zakaz wjazdu”. Tu dla odmiany informują, ze wyjezdzajacy z fortu maja pierwszenstwo. Co kraj to obyczaj
Panorama Brzeskiej Twierdzy- rysunek z turystycznej tablicy
Ciekawsze forty czają sie za rzeką. Na kolejnej wyspie. W zaroslach, dalej od turystycznych sciezek. Znaleziony most jest jednak dla nas zbyt duzym wyzwaniem i decydujemy sie poszukac innego
Kawałek dalej napotykamy na Wschodni Fort, półokraglego ksztaltu. Zamkniety, ogrodzony, ponoc ktos go wynajmuje, do jakich celow nie udalo sie ustalic, jak rowniez wejsc do srodka.
Im dalej zagłebimy sie w park tym jest ciekawiej. Pierwsze napotykamy zabudowania o nieznanej mi nazwie, ktore tworza jakby mur otaczajacy twierdze.
Czesc pomieszczen ma drewniane obudowy scian i sufitow
Podążajac polkolistymi korytarzamy mozemy dojsc do okienek nad rzeką Muchawiec. Ciekawe sa tez okragle okienka w dachach, dzieki ktorym po sporej czesci obiektu mozna łazic bez latarki.
Mozna tez spotkac waskie i dosyc specyficzne korytarzyki
Dalej wglab wyspy siedzą koszary 125-tego strzeleckiego pułku, ktore na zdjeciach z 2012 wygladaly niezwykle klimatycznie a teraz sa w remoncie i mozna popatrzec jedynie przez zasieki.
Wszystko pod czujnym okiem kolejnego gieroja, ktory w odroznieniu od swoich pobratymcow z cytadeli pozostaje w lekkim zapomnieniu.
Najwiekszy i najciekawszy okazuje sie byc Fort Zachodni kobrynskiego umocnienia.
Dziedziniec fortu jest sloneczny i zaciszny. Podkowiasty ksztalt osłania teren od wiatru. Wreszcie jakis w miare cieply zaułek na naszej trasie. Wreszcie powiew wiosny.
W centralnej czesci fortu sa dwupietrowe koszary. Do okolo 2005 roku byl uzywany przez wojsko jako magazyny. Teraz jest opuszczony, ale zachowany calkiem niezle. W srodku mozna odnalezc jeszcze rozne elementy wyposazenia : skrzynie, piece, posadzki, umywalnie, szafki, tabliczki, stare napisy.
Z napisow zwracaja uwage wydrapane w cegłach kilku pomieszczen wpisy chyba zołnierzy z lat 60-70tych z nazwami roznych radzieckich miast- Baku, Saratow, Irkuck, Murmansk.
Inna sciana zawiera historie nieco starsza. Tu daty glownie z lat 1880-1890.
Schody na wyzsze pietra prezentuja rozny stan zachowania
Roznoksztaltne okna na swiat
Gdzies w plątaninach korytarzy i sal...
Stan zarosniecia fortu jest jak dla mnie idealny. Krzewa, mchy i bluszcze oplataja stare mury tworzac fajny klimat a jednoczesnie nie sa tak geste aby trzeba sie bylo przedzierac, galezie nie zrywaja czapki z glowy a jezyny nie wyrywają mięsa z łydek do kosci
Sa tez drzwi do innego wymiaru. Nie mielismy odwagi skorzystac- a nuz to prawda?
Odkrywamy tez wąski skrecajacy korytarzyk, ktory ciagnie sie chyba wokol calego fortu
Jedno z pomieszczen ma dziwne chropowate cegły scienno- sufitowe. Jakby pokryte naciekami jaskiniowymi? Kiedys widzialam tez takie scianki z rzucanego gipsu robione dla ozdoby.
Zmierzamy do "prochowego fortu" ale przegradza nam droge taka tabliczka i takowe klimaty.. Granica jest blisko.. Czolg sobie stoi z lufą wymierzoną w strone Bugu i wyglada na calkiem nowy. Zawracamy. W Polsce pewnie poszlisbysmy dalej ale tutejsi mundurowi ponoc nie maja poczucia humoru.. Aha- zdjecia robione na duzym zoomie
W polnocno-zachodniej czesci Brzeskiej Twierdzy znajdujemy jednopietrowe koszary. Do 2006 roku obiekt byl zajmowany przez wojsko. Byly tu pokoje mieszkalne, bufet, kuchnie. Do 2013 roku miejsce bylo zamkniete i pilnowane przez stroza. Obecnie mozna po nim chodzic swobodnie.
Na scianach zachowaly sie stare napisy m.in. z cytatami Stalina traktujacymi o partii, zwyciestwie itp. Jesli ktos jest w stanie je odcyfrowac w calosci lub wiekszych fragmentach bede wdzieczna za podeslanie tekstu.
Szukamy tez kilku fortow połozonych na peryferiach miasta. Poszukiwania fortu litera A przy ulicy Dozornej i fortu litera B przy ulicy Dubrowskiej koncza sie niepowodzeniem. Pierwszy jest na terenie przygranicznym gdzie stacjonuje wojsko (a wejscie bokiem krzakami jest zalane przez wysoki stan wody), drugi jest chyba caly zagospodarowany na jakies garaze i zaklady.
Za to udaje sie znalezc Fort litery AB przy ulicy Nadieżdy. Fort nie byl nigdy dokonczony. Po wojnie w nim ponoc detonowali znalezione w okolicach Brzescia niewypały- stad jego wnetrza sa dosyc pouszkadzane. Wyglada zupelnie inaczej niz poprzednie- wszedzie wisza jakies druty, kawalki urwanego betonu, kapie woda a sufity i sciany pokrywaja kolorowe stalaktyty.
Mysle ze nie zobaczylismy ani ¼ brzeskich fortow, ale glupio tez spedzic cala majowke w jednym miescie. Ciagnie nas białoruska prowincja z wioskami rozsianymi po lasach i bagnach, wsrod plątaniny nieasfaltowych drog.
Mogliby zrobic do Brzescia bezwizowe wjazdy na 5 dni. Tak jak do Grodna! Czemu Grodno a nie Brzesc? Brzesc jest blizej Wtedy zapewne bysmy przyjechali dokonczyc fortowych poszukiwan!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości