Beskid Niski: między Jaśliskami, a Komańczą
Beskid Niski: między Jaśliskami, a Komańczą
Przystanek w Czystogarbie wydaje się być dobrym miejscem na zaparkowanie pojazdu. Z jednej strony zakład karny, z drugiej małe bloki mieszkalne, tu musi być bezpiecznie. A z resztą – plusem posiadania jako auto kupy złomu jest to, że nie trzeba się o nią martwić
Zaraz za domami zaczyna się szutrowa droga. Wyprowadza ona na łąki w kierunku północnym - ku Pasmie Kamienia i Bukowicy. Wioska szybko zostaje za plecami. Usłana pełnymi kumaków i żab kałużami droga trzyma się brzegu lasu, z którego raz po raz wybiegają sarny. W sumie trzy w ciągu kilkunastu minut. Pod nogami zaś- liczne tropy jakichś dużych zwierzów, zapewne psów, ale może i wilka? Mając do wyboru spotkanie ze zdziczałym psem lub wilkiem - w ciemno wybrałbym tego drugiego.
Po jakimś czasie droga zmienia się w ledwie widoczne koleiny w trawie. Tu grzbiet skręca na wschód ku Komańczy. Chcąc dojść do czerwonego szlaku musimy odejść nieco od grzbietu na północ-przez małą dolinkę. I rzeczywiście po chwili przy drodze widać czerwony znak GSB prowadzący z Komańczy przez Kamień, Tokarnie, Bukowicę do Puław.
Zastanawiamy się kiedy ktoś tędy ostatnio szedł, a w tym momencie z przeciwka słychać szelest.
Na ścieżce pojawia się człowiek, żywy.
- Skąd idziesz ? - pytamy.
- Z Ustronia - pada odpowiedz.
No i wszystko jasne, gratulujemy panu przebytych kilometrów Głównego Szlaku Beskidzkiego i idziemy dalej. Wkrótce siadamy na kamieniach pokrywających grzbiet góry Kamień. Spora ilość wychodni skalnych i ostańców, porośnięta gęstym bukowym lasem tworzy trochę mroczny, baśniowy klimat. Lubie tu przysiąść na śniadanie.
Dalsze kilometry to przejście grzbietem zaopatrzonym w drzewa do doliny nieistniejącej wioski - Przybyszowa. Trzeba tu wytracić sporo wysokości, by potem odbić to sobie na podejściu z doliny na garb Tokarni. Po krótkiej przerwie tak tez czynimy, tym bardziej, że zza gór cosik zaczyna pomrukiwać i warczeć. Jest parno i duszno, wiadomo jak to się może skończyć.
Grzbiet Tokarni coraz bardziej już zarośnięty oferuje trochę widokowa na wszelkie strony świata, choć nie powalił nas na kolana tak jak kiedyś niedaleka Rzepedka.
Ze szczytu szybkie zejście na małą przełączkę gdzie dochodzą znaki zółte w Wisłoka Wielkiego. Tutaj opuszczamy GSB i schodzimy w dół szeroką leśną drogą. Trochę zaczynamy martwić się brakiem znaków szlaku przez dobre kilkanaście minut, gdy nagle zauważamy znaczki na świeżo ściętych bukach leżących przy drodze. Ktoś tu się zapędził z tą piłą chyba.
Droga szybko wyprowadza nas na asfalt prowadzący do głównej szosy i po chwili siadamy na przystanku autobusowym w Wisłoku Wielkim. Wyszukiwarka internetowa stwierdzała występowanie tutaj autobusu PKS relacji Moszczaniec - Sanok, którym zaplanowaliśmy dostać się do pozostawionego 6km dalej auta.
Gdy godzina odjazdu autobusu minęła, poczęliśmy się drapać po głowach co tu jest grane. No i zaczęliśmy marsz w stronę Komańczy, licząc na szybkie złapanie stopa w dalszą drogę...
4.5 kilometra i 45 przekleństw później Gosia rozbija obóz na kolejnym przystanku, a ja na lekko pokonuję ostatnie 1.5km do Czystogarbu wciąż naiwnie wystawiając kciuk w stronę mijających mnie szerokim łukiem pojazdów.
Nie wiem co się dzieje z tym krajem ? Rok temu podobnie musieliśmy przejść całą Ochotnicę w Gorcach, teraz porażka w Niskim...A może to ja wyglądam jak ostatnia łachudra? l:
Zaraz za domami zaczyna się szutrowa droga. Wyprowadza ona na łąki w kierunku północnym - ku Pasmie Kamienia i Bukowicy. Wioska szybko zostaje za plecami. Usłana pełnymi kumaków i żab kałużami droga trzyma się brzegu lasu, z którego raz po raz wybiegają sarny. W sumie trzy w ciągu kilkunastu minut. Pod nogami zaś- liczne tropy jakichś dużych zwierzów, zapewne psów, ale może i wilka? Mając do wyboru spotkanie ze zdziczałym psem lub wilkiem - w ciemno wybrałbym tego drugiego.
Po jakimś czasie droga zmienia się w ledwie widoczne koleiny w trawie. Tu grzbiet skręca na wschód ku Komańczy. Chcąc dojść do czerwonego szlaku musimy odejść nieco od grzbietu na północ-przez małą dolinkę. I rzeczywiście po chwili przy drodze widać czerwony znak GSB prowadzący z Komańczy przez Kamień, Tokarnie, Bukowicę do Puław.
Zastanawiamy się kiedy ktoś tędy ostatnio szedł, a w tym momencie z przeciwka słychać szelest.
Na ścieżce pojawia się człowiek, żywy.
- Skąd idziesz ? - pytamy.
- Z Ustronia - pada odpowiedz.
No i wszystko jasne, gratulujemy panu przebytych kilometrów Głównego Szlaku Beskidzkiego i idziemy dalej. Wkrótce siadamy na kamieniach pokrywających grzbiet góry Kamień. Spora ilość wychodni skalnych i ostańców, porośnięta gęstym bukowym lasem tworzy trochę mroczny, baśniowy klimat. Lubie tu przysiąść na śniadanie.
Dalsze kilometry to przejście grzbietem zaopatrzonym w drzewa do doliny nieistniejącej wioski - Przybyszowa. Trzeba tu wytracić sporo wysokości, by potem odbić to sobie na podejściu z doliny na garb Tokarni. Po krótkiej przerwie tak tez czynimy, tym bardziej, że zza gór cosik zaczyna pomrukiwać i warczeć. Jest parno i duszno, wiadomo jak to się może skończyć.
Grzbiet Tokarni coraz bardziej już zarośnięty oferuje trochę widokowa na wszelkie strony świata, choć nie powalił nas na kolana tak jak kiedyś niedaleka Rzepedka.
Ze szczytu szybkie zejście na małą przełączkę gdzie dochodzą znaki zółte w Wisłoka Wielkiego. Tutaj opuszczamy GSB i schodzimy w dół szeroką leśną drogą. Trochę zaczynamy martwić się brakiem znaków szlaku przez dobre kilkanaście minut, gdy nagle zauważamy znaczki na świeżo ściętych bukach leżących przy drodze. Ktoś tu się zapędził z tą piłą chyba.
Droga szybko wyprowadza nas na asfalt prowadzący do głównej szosy i po chwili siadamy na przystanku autobusowym w Wisłoku Wielkim. Wyszukiwarka internetowa stwierdzała występowanie tutaj autobusu PKS relacji Moszczaniec - Sanok, którym zaplanowaliśmy dostać się do pozostawionego 6km dalej auta.
Gdy godzina odjazdu autobusu minęła, poczęliśmy się drapać po głowach co tu jest grane. No i zaczęliśmy marsz w stronę Komańczy, licząc na szybkie złapanie stopa w dalszą drogę...
4.5 kilometra i 45 przekleństw później Gosia rozbija obóz na kolejnym przystanku, a ja na lekko pokonuję ostatnie 1.5km do Czystogarbu wciąż naiwnie wystawiając kciuk w stronę mijających mnie szerokim łukiem pojazdów.
Nie wiem co się dzieje z tym krajem ? Rok temu podobnie musieliśmy przejść całą Ochotnicę w Gorcach, teraz porażka w Niskim...A może to ja wyglądam jak ostatnia łachudra? l:
Ostatnio zmieniony 2013-11-18, 11:09 przez BesKid, łącznie zmieniany 1 raz.
Po noclegu w schronisku PTTK w Komańczy w niedzielny poranek spotykamy się Krzyśkiem na parkingu w Woli Wyżnej. Pakujemy się do gruzawika i jedziemy szutrówką między łąki prowadzące do Polan Surowicznych. Gdy droga kończy się ogrodzeniem pastwiska - zostawiamy pojazd i dalej pieszo przez mały grzbiet schodzimy w dol ku dolinie. Pusto tu i prawie bezludnie, gdzieś tylko przemknęły dwie osoby, a przy barakach pokręcił się ktoś z pracowników wypasających krowy.
Chałupa Elektryków zabita dechami. Zwiedzamy ruiny po cerki, wieżę i mały cmentarzyk, by krótkim popasie obrać kierunek powrotny. Zza gór bowiem nadchodzą złowrogie pomruki burzy. Do pojazdu udaje się nam dostać jeszcze przed deszczem. Niestety w drodze powrotnej gruzawik huknął w coś na wyboju i doznał kontuzji napędu (na szczęście na tyle niegroźnej, że sam dowlókł się do domu).
W drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze Jaśliska z kościołem, rynkiem i licznym folklorem na ławeczkach .
Następnie przy pomocy gruzawika objechaliśmy dolinę Lipowca i Czeremchy aż do samej granicy. Po drodze ciekawe szlakowskazy,
ruiny dawnego PGR,
a także cerkwisko i cmentarz. Interesująca jest historia nowego nagrobka, ktory trochę jakby nie przystaje swoim wyglądem do starych, porośniętych mchem cokołów. Otóż złożono tu córkę jednej z emigrantek z Czeremchy, urodzoną i wychowaną już w USA kobietę, która taką właśnie wyraziła swoją ostatnią wolę.
Na granicy ze Słowacją
jeszcze trochę śmieszna historia: oto zza zakrętu nadjechał ciągnik z 3 Słowakami. Pytają czy nie widzieliśmy krów? No nie widzieliśmy - rozkładamy ręce. Panowie przejechali na stronę polską. Po chwili w dolinie słychać nawoływania ludzi i porykiwania krów, a wkrótce widzimy Słowaków zaganiających z powrotem do ojczyzny pokaźne stadko jałówek. Czyżby krowy zagłosowały nogami ?
To był miły wypad. Kolejne nowe tereny w Niskim udało się zobaczyć w dobrej pogodzie i pięknych okolicznościach przyrody
Chałupa Elektryków zabita dechami. Zwiedzamy ruiny po cerki, wieżę i mały cmentarzyk, by krótkim popasie obrać kierunek powrotny. Zza gór bowiem nadchodzą złowrogie pomruki burzy. Do pojazdu udaje się nam dostać jeszcze przed deszczem. Niestety w drodze powrotnej gruzawik huknął w coś na wyboju i doznał kontuzji napędu (na szczęście na tyle niegroźnej, że sam dowlókł się do domu).
W drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze Jaśliska z kościołem, rynkiem i licznym folklorem na ławeczkach .
Następnie przy pomocy gruzawika objechaliśmy dolinę Lipowca i Czeremchy aż do samej granicy. Po drodze ciekawe szlakowskazy,
ruiny dawnego PGR,
a także cerkwisko i cmentarz. Interesująca jest historia nowego nagrobka, ktory trochę jakby nie przystaje swoim wyglądem do starych, porośniętych mchem cokołów. Otóż złożono tu córkę jednej z emigrantek z Czeremchy, urodzoną i wychowaną już w USA kobietę, która taką właśnie wyraziła swoją ostatnią wolę.
Na granicy ze Słowacją
jeszcze trochę śmieszna historia: oto zza zakrętu nadjechał ciągnik z 3 Słowakami. Pytają czy nie widzieliśmy krów? No nie widzieliśmy - rozkładamy ręce. Panowie przejechali na stronę polską. Po chwili w dolinie słychać nawoływania ludzi i porykiwania krów, a wkrótce widzimy Słowaków zaganiających z powrotem do ojczyzny pokaźne stadko jałówek. Czyżby krowy zagłosowały nogami ?
To był miły wypad. Kolejne nowe tereny w Niskim udało się zobaczyć w dobrej pogodzie i pięknych okolicznościach przyrody
Gdzie jest zrobione ostatnie zdjecie? Bede niedlugo w Niskim i ta wiatka mnie zainteresowala!
uffff! nie wiem czy to cie pocieszy ale to nie tylko twoj problem! Nas tez nikt w Polsce nie chce brac na stopa.. Zdarza sie machac 5 godzin i ostatecznie złapac kursowy PKS albo przedreptac 15 km. Ostatnio nawet sie nam nie zatrzymala ani policja ani taksowka Tak to jest jak sie ma odrazajaca powierzchownosc
W naszym przypadku sytuacja sie zupelnie zmienia po przekroczeniu wschodniej granicy. Łapanie stopa na Ukrainie czy w Gruzji szlo nam swietnie..
Dziwne... w lipcu?
No wlasnie czesto widze w relacjach takie zamazane tablice- tak z ciekawosci - jaki jest tego cel?
To sliczne i dzielne autko nazywales wczesniej kupa złomu????
BesKid pisze:Gdy godzina odjazdu autobusu minęła, poczęliśmy się drapać po głowach co tu jest grane. No i zaczęliśmy marsz w stronę Komańczy, licząc na szybkie złapanie stopa w dalszą drogę...
4.5 kilometra i 45 przekleństw później Gosia rozbija obóz na kolejnym przystanku, a ja na lekko pokonuję ostatnie 1.5km do Czystogarbu wciąż naiwnie wystawiając kciuk w stronę mijających mnie szerokim łukiem pojazdów.
Nie wiem co się dzieje z tym krajem ? Rok temu podobnie musieliśmy przejść całą Ochotnicę w Gorcach, teraz porażka w Niskim...A może to ja wyglądam jak ostatnia łachudra? l:
uffff! nie wiem czy to cie pocieszy ale to nie tylko twoj problem! Nas tez nikt w Polsce nie chce brac na stopa.. Zdarza sie machac 5 godzin i ostatecznie złapac kursowy PKS albo przedreptac 15 km. Ostatnio nawet sie nam nie zatrzymala ani policja ani taksowka Tak to jest jak sie ma odrazajaca powierzchownosc
W naszym przypadku sytuacja sie zupelnie zmienia po przekroczeniu wschodniej granicy. Łapanie stopa na Ukrainie czy w Gruzji szlo nam swietnie..
BesKid pisze:Chałupa Elektryków zabita dechami.
Dziwne... w lipcu?
Piotrek pisze:Autko zgrabne ale ktoś Wam przeleciał sprayem po tablicy rej
No wlasnie czesto widze w relacjach takie zamazane tablice- tak z ciekawosci - jaki jest tego cel?
BesKid pisze:Bestia pomaga nam czasem dojechać w miejsca z dala od szosy
To sliczne i dzielne autko nazywales wczesniej kupa złomu????
buba pisze:Gdzie jest zrobione ostatnie zdjecie? Bede niedlugo w Niskim i ta wiatka mnie zainteresowala!
Wiata jest przy odbiciu niebieskiego szlaku granicznego z drogi w dolinie Czeremchy:
buba pisze:uffff! nie wiem czy to cie pocieszy ale to nie tylko twoj problem!
Ufff, nawet nie wiesz jak bardzo!
buba pisze:To sliczne i dzielne autko nazywales wczesniej kupa złomu????
Przysięgam na zderzak, że nie Gdzież bym śmiał! Złom to mój stary escort gdzie rdza rdzę żre...Ale nie Gruzawik!
(byliśmy dwoma autami)
buba pisze:No wlasnie czesto widze w relacjach takie zamazane tablice- tak z ciekawosci - jaki jest tego cel?
Nie jestem właścicielem pojazdu więc nie pokazuję rejestracji bez zgody zainteresowanego.
Chodzi zwykle o ochronę danych.
Ostatnio zmieniony 2013-07-12, 22:40 przez BesKid, łącznie zmieniany 1 raz.
BesKid pisze:A z resztą – plusem posiadania jako auto kupy złomu jest to, że nie trzeba się o nią martwić
Też zawsze się tym szczycę, szczególnie po ostatnim gradobiciu u mnie byłem wręcz wniebowzięty z tego powodu
BesKid pisze:Chałupa Elektryków zabita dechami.
No myśmy jak tam byli w tamtym roku, to nas gospodarz oprowadził po całym lokalu...
vertigo pisze:A jakie wrażenia z noclegu w schronisku w Komańczy? Skrobnij Waść jak to tam teraz wygląda.
No też bym chciał się dowiedzieć, bo dobrze wspominam z zimy to schronisko i zamierzałem tam jeszcze w tym roku wrócić.
Fajne wspomnienia mnie naszły, byłem dwa razy w tamtych okolicach i bardzo miło je wspominam.
PS: Fajnie by było jakby ta pani ze zdjęć tu też do nas dołączyła, mam nadzieję, że się na nas nie obraziła.
BesKid pisze:Na ścieżce pojawia się człowiek, żywy.
- Skąd idziesz ? - pytamy.
- Z Ustronia - pada odpowiedz.
To w takim razie był zombi. Żywe ludzie nie chodzą tak długo. Bez sensu i celu.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
BesKid pisze:Wiata jest przy odbiciu niebieskiego szlaku granicznego z drogi w dolinie Czeremchy:
dzieki! a moze kojarzysz jakies inne tego typu wiatki na swojej trasie?
BesKid pisze:Złom to mój stary escort gdzie rdza rdzę żre...Ale nie Gruzawik!
(byliśmy dwoma autami)
Skodusia tez juz niedlugo przestanie byc zielona ale i tak ją lubimy Masz moze jakis patent co zrobic aby rdza calkiem nie wyzarla dziur na wylot? Kiedys pamietam jak mielismy jeszcze ładusie to mama ją malowała czyms takim co nazywano "minia". I nawet calkiem dobrze dzialalo! Teraz kiedys zapytalam o to w sklepie mechanicznym to sprzedawca popatrzyl na mnie jakbym miala zielone czułki
BesKid pisze:Nie jestem właścicielem pojazdu więc nie pokazuję rejestracji bez zgody zainteresowanego.
Chodzi zwykle o ochronę danych.
Ale ze co, jak sie pokaze rejestracje to na jej podstawie ktos moze sie o tobie zbyt duzo dowiedziec? Moze sie dowiedziec cos wiecej niz z jakiego powiatu pochodzi wlasciciel auta? Ciekawa po prostu jestem bo ostatnio coraz czesciej sie z tym spotykam na zdjeciach, a sama nigdy nie zamazywalam rejestracji ani swoich ani cudzych wiec sie zastanawiam czy narazilam tym kogos na jakies niebezpieczenstwo albo nieprzyjemnosci?
buba pisze:dzieki! a moze kojarzysz jakies inne tego typu wiatki na swojej trasie?
Więcej wiat nie pamiętam na tej trasie. Ale w zachodnim Niskim - na GSB od Kamienia do Kolanina było kilka wypasionych wiat
buba pisze: Masz moze jakis patent co zrobic aby rdza calkiem nie wyzarla dziur na wylot? ?
Oj nie...trzeba zapytać mieciura - on jest spec od pojazdów, ja je tylko psuję
Np. raz kleił mi dziurę na wylot w podłodze (zaatakował mnie pień drzewa) materiałem to klejenia łodzi czy coś w tym stylu...i nikt dotąd przez podłogę nie wyleciał....
BesKid pisze:Nie jestem właścicielem pojazdu więc nie pokazuję rejestracji bez zgody zainteresowanego.
Chodzi zwykle o ochronę danych.
buba pisze:Ale ze co, jak sie pokaze rejestracje to na jej podstawie ktos moze sie o tobie zbyt duzo dowiedziec?
W sumie to nie wiem - serio - po prostu dmucham na zimne...
I trochę chyba małpuję zachowania tych innych ludzi, którzy właśnie zamazują sobie blachy...
Dobromił pisze:BesKid pisze:Na ścieżce pojawia się człowiek, żywy.
- Skąd idziesz ? - pytamy.
- Z Ustronia - pada odpowiedz.
To w takim razie był zombi. Żywe ludzie nie chodzą tak długo. Bez sensu i celu.
Też tak myślałem. Straszny wysyp zombi teraz Panie!! W Komańczy spały 3 osobniki robiące to samo tylko że od Wołosatego. I to na ciężko. A to nie mogli być ludzie.
Co do schroniska w Komańczy:
Było ok. Trochę pusto, raptem 7 osób, więc troszkę nie dało się zażyć klimatu, ale tak to bez minusów. Jedzenie dobre, choć ceny chyba wyższe...Piwo drogawe, ale przynajmniej jest Perła i piwo z lokalnego browaru w Komańczy.
Schronisko prowadzi znana z netu Lotka, ale jakoś nie było czasu z nią pogadać...chowała się głównie w kuchni..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 117 gości