Tatry z zachodu na wschód
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 2016-02-25, 12:40
- Lokalizacja: Bytom
Tatry z zachodu na wschód
[center] Tatry z zachodu na wschód
31.07.16 - 04.08.16[/center]
Witam wszystkich forumowiczów. Jest to mój pierwszy temat na tym forum. Jestem również amatorem w sprawie chodzenia po szlakach górskich więc jest to moja pierwsza tak poważna wyprawa.
W Tatrach zakochałem się tak na poważnie w momencie jak wybrałem się na pierwszą wycieczkę na Szpiglasowy Wierch miesiąc wcześniej.
Każdy dzień wyprawy szczegółowo zaplanowałem lecz bez rezerwacji noclegów w schroniskach. Postanowiłem, że pójdę na spontanie. Zaangażowałem w to również kolegę, który tak samo chciał poczuć magię gór tak jak ja.
Dzień 1.
Zapowiada się pięknie. Koło godziny 7:00 spacerujemy Doliną Chochołowską w kierunku schroniska. Słońce świeci, praktycznie zero ludzi.
Docieramy do schroniska. Spożywamy śniadanie i lecimy na pierwszy szczyt, czyli na Grzesia.
Nie zwalniając tępa zaliczamy kolejno Rakoń i Wołowiec.
Idąc z Wołowca na Jarząbczy Wierch pogoda się diametralnie pogarsza. Będąc w okolicach Łopaty obserwujemy burzę na Jarząbczym Wierchu. Gdy dochodzimy na szczyt strasznie wieje, czasem pada drobny deszcz i widoczność mocno ograniczona.
Od tego momentu do samego zejścia ze Starorobociańskiego Wierchu zamiata nami na prawo i lewo.
Wyczerpani idąc z Siwej Przełęczy w kierunku Hali Ornak pogoda się poprawia, wychodzi słońce. Nasze morale rosną i szybkim tempem prujemy do schroniska marząc o ciepłym posiłku i prysznicu.
W schronisku dostajemy dwa łóżka w pokoju gdzie nocuje jeszcze jedna ekipa. Szybko się integrujemy spożywając złoty trunek. Po chwili dołączają chłopaki z Gdańska z gitarą i bawimy się mniej więcej do północy.
Był to ciężki dzień i najtrudniejszy z całej wyprawy ale wszystkie męki zostały nam wynagrodzone świetną atmosferą w schronisku.
31.07.16 - 04.08.16[/center]
Witam wszystkich forumowiczów. Jest to mój pierwszy temat na tym forum. Jestem również amatorem w sprawie chodzenia po szlakach górskich więc jest to moja pierwsza tak poważna wyprawa.
W Tatrach zakochałem się tak na poważnie w momencie jak wybrałem się na pierwszą wycieczkę na Szpiglasowy Wierch miesiąc wcześniej.
Każdy dzień wyprawy szczegółowo zaplanowałem lecz bez rezerwacji noclegów w schroniskach. Postanowiłem, że pójdę na spontanie. Zaangażowałem w to również kolegę, który tak samo chciał poczuć magię gór tak jak ja.
Dzień 1.
Zapowiada się pięknie. Koło godziny 7:00 spacerujemy Doliną Chochołowską w kierunku schroniska. Słońce świeci, praktycznie zero ludzi.
Docieramy do schroniska. Spożywamy śniadanie i lecimy na pierwszy szczyt, czyli na Grzesia.
Nie zwalniając tępa zaliczamy kolejno Rakoń i Wołowiec.
Idąc z Wołowca na Jarząbczy Wierch pogoda się diametralnie pogarsza. Będąc w okolicach Łopaty obserwujemy burzę na Jarząbczym Wierchu. Gdy dochodzimy na szczyt strasznie wieje, czasem pada drobny deszcz i widoczność mocno ograniczona.
Od tego momentu do samego zejścia ze Starorobociańskiego Wierchu zamiata nami na prawo i lewo.
Wyczerpani idąc z Siwej Przełęczy w kierunku Hali Ornak pogoda się poprawia, wychodzi słońce. Nasze morale rosną i szybkim tempem prujemy do schroniska marząc o ciepłym posiłku i prysznicu.
W schronisku dostajemy dwa łóżka w pokoju gdzie nocuje jeszcze jedna ekipa. Szybko się integrujemy spożywając złoty trunek. Po chwili dołączają chłopaki z Gdańska z gitarą i bawimy się mniej więcej do północy.
Był to ciężki dzień i najtrudniejszy z całej wyprawy ale wszystkie męki zostały nam wynagrodzone świetną atmosferą w schronisku.
"Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to aby wejść na szczyt, robi się to, aby stać się kimś lepszym."
Witaj, widziałem więcej zdjęć na facebooku Fajna wyprawa. Z początku myślałem, że zrobicie przejście przez Orlą, ale i tak jestem pod wrażeniem.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 2016-02-25, 12:40
- Lokalizacja: Bytom
Dzień 2
Budzimy się na lekkim kacu. W miarę szybko się ogarniamy, jemy śniadanie i w drogę w kierunku Hali Kondratowej przez Czerwone Wierchy. Pogoda oczywiście nie dopisuje. Odkąd wyszliśmy ze schroniska to bez przerwy pada i widoczność mocno ograniczona.
Dosyć szybko dochodzimy na Ciemniak i wtedy przestaje padać lecz z widocznością jest tylko gorzej i nie zapowiada się aby słońce przez te chmury się przebiło.
Całe Czerwone Wierchy przechodzimy chyba w rekordowym czasie, gdyż nie ma co oglądać.
Schodząc z Kopy Kondrackiej do Przełęczy Kondrackiej, czyli wychodząc z tych chmur, widoczność się poprawia.
Dochodzimy do schroniska wcześniej niż sądziliśmy więc przejmujemy suszarnie, jemy obiadek i gramy w gry planszowe do samego wieczora jak i reszta towarzystwa co mają zamiar tutaj nocować.
Wieczorem dowiadujemy się, że dostajemy łóżka więc całkiem spoko i idziemy wcześnie spać.
Kładąc się spać odczuwamy troszkę niedosyt jeżeli chodzi o dzisiejszy dzień na Czerwonych Wierchach ale przynajmniej jest powód aby tutaj powrócić w przyszłości.
Budzimy się na lekkim kacu. W miarę szybko się ogarniamy, jemy śniadanie i w drogę w kierunku Hali Kondratowej przez Czerwone Wierchy. Pogoda oczywiście nie dopisuje. Odkąd wyszliśmy ze schroniska to bez przerwy pada i widoczność mocno ograniczona.
Dosyć szybko dochodzimy na Ciemniak i wtedy przestaje padać lecz z widocznością jest tylko gorzej i nie zapowiada się aby słońce przez te chmury się przebiło.
Całe Czerwone Wierchy przechodzimy chyba w rekordowym czasie, gdyż nie ma co oglądać.
Schodząc z Kopy Kondrackiej do Przełęczy Kondrackiej, czyli wychodząc z tych chmur, widoczność się poprawia.
Dochodzimy do schroniska wcześniej niż sądziliśmy więc przejmujemy suszarnie, jemy obiadek i gramy w gry planszowe do samego wieczora jak i reszta towarzystwa co mają zamiar tutaj nocować.
Wieczorem dowiadujemy się, że dostajemy łóżka więc całkiem spoko i idziemy wcześnie spać.
Kładąc się spać odczuwamy troszkę niedosyt jeżeli chodzi o dzisiejszy dzień na Czerwonych Wierchach ale przynajmniej jest powód aby tutaj powrócić w przyszłości.
"Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to aby wejść na szczyt, robi się to, aby stać się kimś lepszym."
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 2016-02-25, 12:40
- Lokalizacja: Bytom
Nie jest to jakaś mega kaskaderka. Podejmowaliśmy rozsądne decyzje. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Dlatego też zrezygnowaliśmy z przejścia Orlej Perci nawet do Koziego Wierchu, gdyż nie czuliśmy się na siłach i pogoda także nie była pewna. Dlatego Orlą Perć zostawiliśmy na osobny termin.
Za rok być może również będę chciał to powtórzyć. W jakiś sposób trzeba nabierać doświadczenia i uważam, że wcale nie jest to zły sposób jeżeli robi się to odpowiedzialnie.
Za rok być może również będę chciał to powtórzyć. W jakiś sposób trzeba nabierać doświadczenia i uważam, że wcale nie jest to zły sposób jeżeli robi się to odpowiedzialnie.
"Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to aby wejść na szczyt, robi się to, aby stać się kimś lepszym."
Słuchajcie urwisa, dobrze gada. Opowiem Wam jego historię informatycznie
START:;
1) Zaczyna pomalutku, tzn. małym przy ziemi.
2) Chodzi na czterech i po jakimś czasie na dwóch kończynach.
3) Trochę się przewraca (także na trzeźwo), potem już pewnie chodzi.
4) Z czasem zaczyna biegać i wspinać się.
5) To człowiek pełen ambicji, więc zaczął nawet latać
Goto START;
Obecnie znów jest w punkcie 4, czyli żywcuje w Tatrach. Oby nie przyszedł mu do głowy punkt 5.
START:;
1) Zaczyna pomalutku, tzn. małym przy ziemi.
2) Chodzi na czterech i po jakimś czasie na dwóch kończynach.
3) Trochę się przewraca (także na trzeźwo), potem już pewnie chodzi.
4) Z czasem zaczyna biegać i wspinać się.
5) To człowiek pełen ambicji, więc zaczął nawet latać
Goto START;
Obecnie znów jest w punkcie 4, czyli żywcuje w Tatrach. Oby nie przyszedł mu do głowy punkt 5.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- _Sokrates_
- Posty: 1610
- Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
- Lokalizacja: Białystok
Re: Tatry z zachodu na wschód
sebastian9016 pisze:Gdy dochodzimy na szczyt strasznie wieje, czasem pada drobny deszcz i widoczność mocno ograniczona.
[url=http://images76.fotosik.pl/827/816fef2b9677c375.jpg]Obrazek[/URL]
Jednoosobowa Komisja Weryfikacyjna Forum GBG do Spraw Szczytowań niestety nie może zaliczyć wam tego wejścia. Szczyt Jarząbczego jest jakieś 50 metrów na południe od tabliczki widocznej na zdjęciu
Wiem, że nic nie wiem.
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Nie miałem Ciebie na myśli .sebastian9016 pisze:Nie jest to jakaś mega kaskaderka.
W górach to podstawa .sebastian9016 pisze: Podejmowaliśmy rozsądne decyzje.
Dobrze prawisz .sebastian9016 pisze: Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Prawidłowo . Nic na siłe .sebastian9016 pisze:Dlatego też zrezygnowaliśmy z przejścia Orlej Perci nawet do Koziego Wierchu, gdyż nie czuliśmy się na siłach i pogoda także nie była pewna. Dlatego Orlą Perć zostawiliśmy na osobny termin.
Idź tą drogą .sebastian9016 pisze:W jakiś sposób trzeba nabierać doświadczenia i uważam, że wcale nie jest to zły sposób jeżeli robi się to odpowiedzialnie.
Odjebaj się Ceper .ceper pisze:START:;
1) Zaczyna pomalutku, tzn. małym przy ziemi.
2) Chodzi na czterech i po jakimś czasie na dwóch kończynach.
3) Trochę się przewraca (także na trzeźwo), potem już pewnie chodzi.
4) Z czasem zaczyna biegać i wspinać się.
5) To człowiek pełen ambicji, więc zaczął nawet latać
Zastanawiam się nad base jumpingiem .ceper pisze: Oby nie przyszedł mu do głowy punkt 5.
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 2016-02-25, 12:40
- Lokalizacja: Bytom
Dzień 3
Dzisiaj dużo lepsza pogoda. Słońce świeci więc wstajemy w dobrych nastrojach. Lekkie śniadanie jemy na zewnątrz.
Zbieramy manatki i napieramy na Kasprowy Wierch przez Przełęcz pod Kopą Kondracką wyprzedzając sporo turystów.
Widok na nieco zachmurzony Giewont.
Docieramy na Kasprowy. Tam jemy porządny obiad dostarczając organizmowi sporo węglowodanów i pchamy się na Świnicę.
Na Świnicy troszkę się zasiedzieliśmy i podejmujemy decyzje o rezygnacji z Orlej Perci i idziemy na Zawrat i z Zawratu do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich gdzie będziemy nocować.
Może dla Was to nic takiego wielkiego ale 11 letnia dziewczynka idąca z ojcem na Zawrat ze Świnicy zrobiła na nas wrażenie. Świetnie radziła sobie z łańcuchami.
A z Zawratu do Piątki...
Meldujemy się w Piątce, jemy kolacje i o 21:00 doznajemy lekkiego szoku
O 21:00 gdy kuchnia jest zamykana nagle wszyscy rozkładają swoje śpiwory w jadalni. Ludzi tyle, że szok. Spali dosłownie wszędzie. Pod recepcją, przy ubikacjach i na zewnątrz również.
Dzisiaj dużo lepsza pogoda. Słońce świeci więc wstajemy w dobrych nastrojach. Lekkie śniadanie jemy na zewnątrz.
Zbieramy manatki i napieramy na Kasprowy Wierch przez Przełęcz pod Kopą Kondracką wyprzedzając sporo turystów.
Widok na nieco zachmurzony Giewont.
Docieramy na Kasprowy. Tam jemy porządny obiad dostarczając organizmowi sporo węglowodanów i pchamy się na Świnicę.
Na Świnicy troszkę się zasiedzieliśmy i podejmujemy decyzje o rezygnacji z Orlej Perci i idziemy na Zawrat i z Zawratu do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich gdzie będziemy nocować.
Może dla Was to nic takiego wielkiego ale 11 letnia dziewczynka idąca z ojcem na Zawrat ze Świnicy zrobiła na nas wrażenie. Świetnie radziła sobie z łańcuchami.
A z Zawratu do Piątki...
Meldujemy się w Piątce, jemy kolacje i o 21:00 doznajemy lekkiego szoku
O 21:00 gdy kuchnia jest zamykana nagle wszyscy rozkładają swoje śpiwory w jadalni. Ludzi tyle, że szok. Spali dosłownie wszędzie. Pod recepcją, przy ubikacjach i na zewnątrz również.
"Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to aby wejść na szczyt, robi się to, aby stać się kimś lepszym."
Pamiętaj, aby w końcowej fazie lotu było "zielonym do góry"Tatrzański urwis pisze:Zastanawiam się nad base jumpingiem
sebastian9016 pisze:Docieramy na Kasprowy. Tam jemy porządny obiad dostarczając organizmowi sporo węglowodanów
Ceny ciut wyższe niż w miejskiej jadłodajni. Niektórzy specjalnie wjeżdżają na Kasprowy, by zjeść obiadek i na krótki spacerek, potem zjazdsokół pisze:Dwa tygodnie za przodowego i już w najdroższej knajpie się stołuje. No nieźle, nieźle.
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 2016-02-25, 12:40
- Lokalizacja: Bytom
Dzień 4
W dzień ten odpoczywamy więc nie śpieszymy się ze wstawaniem, lecz nie zamierzamy siedzieć na dupie w schronisku cały dzień i po śniadaniu wybieramy się nad Wodospad Siklawy.
Schodzimy czarnym szlakiem do Rzeżuchy i szybciutko docieramy nad wodospad. Na miejscu zastajemy garstkę ludzi.
Rozkładamy karimaty i ucinamy sobie drzemkę. Po jakimś czasie budzą nas głośne rozmowy. Odwracamy się za siebie a tam tłuumy ludzi. Czujemy się troszkę jak na wystawie. Potem już nic innego nie robimy tylko zdjęcia turystą na ich życzenie.
Co jeden to podchodzi co raz bliżej wodospadu. Znalazł się również cwaniak, który odważył się przejść na drugą stronę. Nie ukrywam, że po cichu liczę na to, że ktoś wpadnie do wody.
Udajemy się z powrotem do schroniska na posiłek i oczywiście nie jesteśmy zaskoczeni widząc te tłumy ludzi w schronisku. Po posiłku postanawiamy znaleźć spokojniejsze miejsce z dala od tych tłumów. Ostatecznie docieramy nad Wielki Staw i kontynuujemy odpoczynek.
Wieczorem w schronisku kolejna walka o każdy centymetr podłogi. Ja z karimatą ląduje pod stołem a kolega na ławce.
W dzień ten odpoczywamy więc nie śpieszymy się ze wstawaniem, lecz nie zamierzamy siedzieć na dupie w schronisku cały dzień i po śniadaniu wybieramy się nad Wodospad Siklawy.
Schodzimy czarnym szlakiem do Rzeżuchy i szybciutko docieramy nad wodospad. Na miejscu zastajemy garstkę ludzi.
Rozkładamy karimaty i ucinamy sobie drzemkę. Po jakimś czasie budzą nas głośne rozmowy. Odwracamy się za siebie a tam tłuumy ludzi. Czujemy się troszkę jak na wystawie. Potem już nic innego nie robimy tylko zdjęcia turystą na ich życzenie.
Co jeden to podchodzi co raz bliżej wodospadu. Znalazł się również cwaniak, który odważył się przejść na drugą stronę. Nie ukrywam, że po cichu liczę na to, że ktoś wpadnie do wody.
Udajemy się z powrotem do schroniska na posiłek i oczywiście nie jesteśmy zaskoczeni widząc te tłumy ludzi w schronisku. Po posiłku postanawiamy znaleźć spokojniejsze miejsce z dala od tych tłumów. Ostatecznie docieramy nad Wielki Staw i kontynuujemy odpoczynek.
Wieczorem w schronisku kolejna walka o każdy centymetr podłogi. Ja z karimatą ląduje pod stołem a kolega na ławce.
"Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to aby wejść na szczyt, robi się to, aby stać się kimś lepszym."
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 38 gości