Dusiołek Górski w Wiśniowej
- sprocket73
- Posty: 5976
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dusiołek Górski w Wiśniowej
Do tej pory nigdy nie startowaliśmy w zorganizowanych biegach/rajdach/maratonach górskich. Znajomy już kilka razy namawiał nas na Dusiołka w Wiśniowej w Beskidzie Wyspowym i w końcu mu się udało. Skompletowaliśmy 11-osobową ekipę (w tym jedna psia osoba - Tobi).
Po 7:00 dotarliśmy do Wiśniowej na miejsce startu. Zapowiadał się piękny dzień.
Na liście startowej znalazło się 238 osób, czyli całkiem spory tłum. Do wybory były dwie trasy, klasyczna 35 km i pucharowa 50 km. Przebieg trasy był nieznany do momentu startu. Każdy dostał mapę z punktami kontrolnymi do których można było iść/biec dowolną drogą. My oczywiście wybraliśmy trasę klasyczną. Zaczęło się od widocznej na zdjęciu Księżej Góry - jak widać wszyscy idą na nią zwartą grupą niczym pochód KOD-u
W drodze do punktu drugiego zrobiło się już luźniej. Pogoda rozpieszczała. Co chwilę mijał nas jakiś biegacz z trasy 50 km. Okazało się, że trasy są tak pomyślane, że w wielu miejscach idą razem, tylko "zawodowcy" robią odbicia na boki.
Widok na Kamiennik, Łysinę i Lubomir. Wydaje się strasznie daleko, a mamy tamtędy iść.
Końcowe podejście pod Grodzisko - inwazja intensywnej wiosennej zieleni.
Między punktem drugim na Grodzisku, a trzecim na Glichowcu (na zdjęciu) robimy indywidualne przejście, może nie optymalne z punktu widzenia trasy rajdu, ale chcemy zahaczyć o pewne miejsce.
To miejsce to oczywiście grób Strzępka. Znicz przetrwał, choć podczas zeszłorocznych upałów zeszła z niego farba. Wymieniliśmy wkład, złożyliśmy kwiaty.
Jeszcze tylko fotka grupowa i można ruszać dalej.
Wracamy na trasę rajdu. Kolejny raz nachodzi mnie refleksja, że Strzępek ma piękne miejsce wiecznego spoczynku.
Z Glichowca idziemy na Suchą Przełęcz, gdzie jest czwarty punkt kontrolny. Udaje się dotrzeć tutaj dobrym skrótem, z ominięciem szczytu Kamiennik. Zawsze to kilkaset metrów podejścia mniej.
Piąty punkt jest na czerwonym szlaku nisko pod Lubomirem. Jednak tym razem nie decydujemy się na skrót omijający wierzchołki i idziemy szlakiem przez Łysinę i Lubomir.
Widok na wprost na Grodzisko, tam byliśmy parę godzin temu. Tempo mamy zdecydowanie większe, niż na normalnych wycieczkach.
Tobi harcuje z lokalnym psiakiem. Wygląda groźnie, ale to tylko zabawa.
Idziemy w stronę Wierzbanowskiej Góry. Znowu piękne wiosenne widoczki.
Nurzące podejście pod Wierzbanowską Górę. Zaczynam odczuwać lekkie zmęczenie, niektórzy z ekipy mają lekki kryzys. Szósty punkt kontrolny jest z bacówce na Wierzbanowskiej, gdzie kilka razy spaliśmy.
Przed nami Ciecień i ostatni siódmy punkt kontrolny. Pogoda się trochę popsuła, ale na szczęście nie padało. Podejście pod Ciecień będzie najgorsze - strome i długie. Ukochana podchodziła tędy raz, wiele lat temu i zapamiętała to bardzo traumatycznie. Tym razem poradziła sobie wyśmienicie. Zawzięła się na czele grupy i miałem problem ją dogonić. Potem na szczycie długo czekaliśmy na tych, którzy byli w słabszej dyspozycji.
Widok z Cietnia na Łysinę i Lumomir. Dopiero co tam byliśmy. Ależ kręcimy dzisiaj koliska po tym Wyspowym.
Ostatnie zejście do Wiśniowej na metę. Końcówkę mieliśmy słabą jako grupa. Nasz czas 10:41, myślałem, że uda się w 10 godzin. Wg GPS zrobiliśmy 38 km, inni uczestnicy, którzy nie robili skrótów i szli cały czas szlakami mieli po 40 km. Wyszliśmy na 6 szczytów Beskidu Wyspowego - ok 1800 m przewyższeń. Jestem dumny z Ukochanej, która pod koniec tryskała humorem i miała jeszcze spore rezerwy. Zrobiłem 201 zdjęć, czyli jak widać nic się nie ograniczałem. W założeniu mieliśmy w pełni rekreacyjne przejście.
Najlepsi mieli czas poniżej 5 godzin, a na trasie 50 km ok 6,5 godz. Nie powiem, że nie zastanawiam się, jaki ja mógłbym mieć czas, gdybym podszedł do tematu sportowo. Kto wie, może kiedyś spróbuję, a może nie będzie mi się chciało
Po dotarciu na metę dostaliśmy wybornego kotleta z kapustą. Na zdjęciu widać przygotowania do ogniska z kiełbaskami, gitarami i pijaństwem. Myśmy siedzieli do 22:00, ale impreza do oporu. Dla chętnych możliwość noclegu na miejscu.
Ogólnie cała impreza to świetna sprawa. Wpisowe 40 zł od osoby, ale dostaje się za to naprawdę sporo. Jest baza, gdzie można się np. wykąpać po rajdzie. Rano przed startem kawa i ciastka do oporu. Na trasie były punkty z wodą mineralną, batonikami, alkoholem (tak - pani przebrana za Indiankę częstowała każdego chętnego czymś naprawdę mocnym i dobrym). Po przyjściu wielki dobry obiad, herbata i kawa bez ograniczeń. Ognisko i bardzo dobra kiełbasa bez ograniczeń (Tobi zjadł chyba z kilogram). Przede wszystkim, co bezcenne, fantastyczna luźna atmosfera tworzona przez organizatorów. Owszem były brawa i uznanie dla zwycięzców, ale chyba jeszcze większe brawa, dla tych co przyszli godzinę po limicie czasowym. Podczas ogniska sam główny organizator każdemu chętnemu lał kielonka lokalnych wyrobów, a to jakiś calvados zasponsorowany przez wójta, a to domowa wiśniówka - Ukochana to wszystko degustowała, bo ja byłem kierowcą. Każdy uczestnik dostał dyplom, brawa i uścisk ręki Prezesa, słoik dżemu wiśniowego, mapę b.wyspowego wydawnictwa compass... a niektórzy wylosowali coś ekstra, np ja markową koszulkę Nordcapp.
Jestem bardzo zadowolony z mojego pierwszego Dusiołka
Po 7:00 dotarliśmy do Wiśniowej na miejsce startu. Zapowiadał się piękny dzień.
Na liście startowej znalazło się 238 osób, czyli całkiem spory tłum. Do wybory były dwie trasy, klasyczna 35 km i pucharowa 50 km. Przebieg trasy był nieznany do momentu startu. Każdy dostał mapę z punktami kontrolnymi do których można było iść/biec dowolną drogą. My oczywiście wybraliśmy trasę klasyczną. Zaczęło się od widocznej na zdjęciu Księżej Góry - jak widać wszyscy idą na nią zwartą grupą niczym pochód KOD-u
W drodze do punktu drugiego zrobiło się już luźniej. Pogoda rozpieszczała. Co chwilę mijał nas jakiś biegacz z trasy 50 km. Okazało się, że trasy są tak pomyślane, że w wielu miejscach idą razem, tylko "zawodowcy" robią odbicia na boki.
Widok na Kamiennik, Łysinę i Lubomir. Wydaje się strasznie daleko, a mamy tamtędy iść.
Końcowe podejście pod Grodzisko - inwazja intensywnej wiosennej zieleni.
Między punktem drugim na Grodzisku, a trzecim na Glichowcu (na zdjęciu) robimy indywidualne przejście, może nie optymalne z punktu widzenia trasy rajdu, ale chcemy zahaczyć o pewne miejsce.
To miejsce to oczywiście grób Strzępka. Znicz przetrwał, choć podczas zeszłorocznych upałów zeszła z niego farba. Wymieniliśmy wkład, złożyliśmy kwiaty.
Jeszcze tylko fotka grupowa i można ruszać dalej.
Wracamy na trasę rajdu. Kolejny raz nachodzi mnie refleksja, że Strzępek ma piękne miejsce wiecznego spoczynku.
Z Glichowca idziemy na Suchą Przełęcz, gdzie jest czwarty punkt kontrolny. Udaje się dotrzeć tutaj dobrym skrótem, z ominięciem szczytu Kamiennik. Zawsze to kilkaset metrów podejścia mniej.
Piąty punkt jest na czerwonym szlaku nisko pod Lubomirem. Jednak tym razem nie decydujemy się na skrót omijający wierzchołki i idziemy szlakiem przez Łysinę i Lubomir.
Widok na wprost na Grodzisko, tam byliśmy parę godzin temu. Tempo mamy zdecydowanie większe, niż na normalnych wycieczkach.
Tobi harcuje z lokalnym psiakiem. Wygląda groźnie, ale to tylko zabawa.
Idziemy w stronę Wierzbanowskiej Góry. Znowu piękne wiosenne widoczki.
Nurzące podejście pod Wierzbanowską Górę. Zaczynam odczuwać lekkie zmęczenie, niektórzy z ekipy mają lekki kryzys. Szósty punkt kontrolny jest z bacówce na Wierzbanowskiej, gdzie kilka razy spaliśmy.
Przed nami Ciecień i ostatni siódmy punkt kontrolny. Pogoda się trochę popsuła, ale na szczęście nie padało. Podejście pod Ciecień będzie najgorsze - strome i długie. Ukochana podchodziła tędy raz, wiele lat temu i zapamiętała to bardzo traumatycznie. Tym razem poradziła sobie wyśmienicie. Zawzięła się na czele grupy i miałem problem ją dogonić. Potem na szczycie długo czekaliśmy na tych, którzy byli w słabszej dyspozycji.
Widok z Cietnia na Łysinę i Lumomir. Dopiero co tam byliśmy. Ależ kręcimy dzisiaj koliska po tym Wyspowym.
Ostatnie zejście do Wiśniowej na metę. Końcówkę mieliśmy słabą jako grupa. Nasz czas 10:41, myślałem, że uda się w 10 godzin. Wg GPS zrobiliśmy 38 km, inni uczestnicy, którzy nie robili skrótów i szli cały czas szlakami mieli po 40 km. Wyszliśmy na 6 szczytów Beskidu Wyspowego - ok 1800 m przewyższeń. Jestem dumny z Ukochanej, która pod koniec tryskała humorem i miała jeszcze spore rezerwy. Zrobiłem 201 zdjęć, czyli jak widać nic się nie ograniczałem. W założeniu mieliśmy w pełni rekreacyjne przejście.
Najlepsi mieli czas poniżej 5 godzin, a na trasie 50 km ok 6,5 godz. Nie powiem, że nie zastanawiam się, jaki ja mógłbym mieć czas, gdybym podszedł do tematu sportowo. Kto wie, może kiedyś spróbuję, a może nie będzie mi się chciało
Po dotarciu na metę dostaliśmy wybornego kotleta z kapustą. Na zdjęciu widać przygotowania do ogniska z kiełbaskami, gitarami i pijaństwem. Myśmy siedzieli do 22:00, ale impreza do oporu. Dla chętnych możliwość noclegu na miejscu.
Ogólnie cała impreza to świetna sprawa. Wpisowe 40 zł od osoby, ale dostaje się za to naprawdę sporo. Jest baza, gdzie można się np. wykąpać po rajdzie. Rano przed startem kawa i ciastka do oporu. Na trasie były punkty z wodą mineralną, batonikami, alkoholem (tak - pani przebrana za Indiankę częstowała każdego chętnego czymś naprawdę mocnym i dobrym). Po przyjściu wielki dobry obiad, herbata i kawa bez ograniczeń. Ognisko i bardzo dobra kiełbasa bez ograniczeń (Tobi zjadł chyba z kilogram). Przede wszystkim, co bezcenne, fantastyczna luźna atmosfera tworzona przez organizatorów. Owszem były brawa i uznanie dla zwycięzców, ale chyba jeszcze większe brawa, dla tych co przyszli godzinę po limicie czasowym. Podczas ogniska sam główny organizator każdemu chętnemu lał kielonka lokalnych wyrobów, a to jakiś calvados zasponsorowany przez wójta, a to domowa wiśniówka - Ukochana to wszystko degustowała, bo ja byłem kierowcą. Każdy uczestnik dostał dyplom, brawa i uścisk ręki Prezesa, słoik dżemu wiśniowego, mapę b.wyspowego wydawnictwa compass... a niektórzy wylosowali coś ekstra, np ja markową koszulkę Nordcapp.
Jestem bardzo zadowolony z mojego pierwszego Dusiołka
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
a jaki był limit czasowy na tych trasach? Bo ja już kilka razy się zastanawiałem w starcie (głównie w Sudetach, Czesi robią co chwila takie imprezy), ale wyszło, że zazwyczaj nie byłoby czasu na spokojne zrobienie zdjęć czy jakiś większy odpoczynek, bo aby zmieścić się w limicie trzeba by ciągle cisnąć i cisnąć...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- sprocket73
- Posty: 5976
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
- sprocket73
- Posty: 5976
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
TV Myślenice nakręciła filmik o Dusiołku.
W 5:30 załapał się Tobi, część naszej ekipy i Ukochana
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=jbwyf9h_AlM[/youtube]
W 5:30 załapał się Tobi, część naszej ekipy i Ukochana
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=jbwyf9h_AlM[/youtube]
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Tobi harcuje z lokalnym psiakiem. Wygląda groźnie, ale to tylko zabawa.
Wyraz twarzy piesa bezcenny
P.s. Końcem maja pierwszy raz w życiu jadę w Bieszczady. To takie góry graniczne . I po wieczorze powitalnym mamy trasę na 31 kilometrów. Zrobię 35 !
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Dziękuję Ci, Trotylu. Wykorzystam to.
Ostatni będą pierwszymi.
Pudelek pisze:ale na szczęście niektórzy są bardziej do tyłu
Ostatni będą pierwszymi.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5976
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Po raz drugi wziąłem udział w Dusiołku. Tym razem edycja jesienna. Ukochanej niestety znowu wypadła wycieczka. Chciała wziąć udział, ale nawróciła nie do końca doleczona choroba. Pech. Brak Ukochanej chciałem powetować sobie nieco bardziej sportowym podejściem do tematu. Tak więc ruszyliśmy z kopyta razem z ekipą 157 osób.
Niestety sportowy duch osłabł w połowie podejścia pod pierwszą górkę. Albo ja taki mocny, albo koledzy tacy słabi. Na szczęście była z nami koleżanka na którą można było zwalić całą winę, że jako słaba płeć nas opóźniała. W każdym razie na drugim punkcie kontrolnym poszliśmy do lokalnego browaru w Szczyrzycu i spędziliśmy tam ponad godzinę.
Potem już na spokojnie goniliśmy stawkę. Można powiedzieć wróciła równowaga ducha i właściwe priorytety. Jak zapewnia organizator w tym "wyścigu" chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę.
Piękne są tamtejsze okolice.
Nie ma wyznaczonej trasy. Każdy sam wybiera drogę jaką dochodzi do punktów kontrolnych.
Dzięki temu na trasie jest ciekawie.
Na punktach sędziowie podają aktualną pozycję. Uznałem, że minimalną granicą przyzwoitości jest zając miejsce w pierwszej setce, więc pod koniec ciutkę podkręcałem tempo.
Udało się zająć 99 pozycję
A potem zasłużony odpoczynek i konsumpcja. Można powiedzieć porządna biesiada. Na koszt organizatora zjadłem i wypiłem w kolejności chronologicznej:
- kawa i ciastko przed startem
- batonik na pkt.4
- 50-tka wiśniówki na pkt.5
- kotlet schabowy z kapustą na mecie
- następnie drugi kotlet schabowy z kapustą, bo był naprawdę bardzo dobry
- do tego 3 szklanki herbatki
- kawa i 3 ciastka na deser
- owoce (winogrona i jabłka) na drugi deser
- 100 ml austriackiego wina którym częstował prezes
- chleb ze smalcem przed ogniskiem
- szarlotkę przed pieczeniem kiełbasek
- kiełbaskę z ogniska (tyko jedną, naprawdę)
- herbatę i sok bo mnie po tym wszystkim suszyło
Ognisko trwa do późna (podobno do rana). Granie na gitarach, śpiewy. Aż żal, że człowiek jest kierowcą, bo prezes cały czas krążył z butelką, a w butelce coraz mocniejsze trunki. Nie mam pojęcia skąd się te wszystkie dobra biorą. Do tego są jeszcze nagrody rzeczowe dla zwycięzców i wylosowanych osób.
Na koniec, nie zapomniałem o Strzępku, który już od ponad 2 lat "mieszka" w tamtych stronach.
Niestety sportowy duch osłabł w połowie podejścia pod pierwszą górkę. Albo ja taki mocny, albo koledzy tacy słabi. Na szczęście była z nami koleżanka na którą można było zwalić całą winę, że jako słaba płeć nas opóźniała. W każdym razie na drugim punkcie kontrolnym poszliśmy do lokalnego browaru w Szczyrzycu i spędziliśmy tam ponad godzinę.
Potem już na spokojnie goniliśmy stawkę. Można powiedzieć wróciła równowaga ducha i właściwe priorytety. Jak zapewnia organizator w tym "wyścigu" chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę.
Piękne są tamtejsze okolice.
Nie ma wyznaczonej trasy. Każdy sam wybiera drogę jaką dochodzi do punktów kontrolnych.
Dzięki temu na trasie jest ciekawie.
Na punktach sędziowie podają aktualną pozycję. Uznałem, że minimalną granicą przyzwoitości jest zając miejsce w pierwszej setce, więc pod koniec ciutkę podkręcałem tempo.
Udało się zająć 99 pozycję
A potem zasłużony odpoczynek i konsumpcja. Można powiedzieć porządna biesiada. Na koszt organizatora zjadłem i wypiłem w kolejności chronologicznej:
- kawa i ciastko przed startem
- batonik na pkt.4
- 50-tka wiśniówki na pkt.5
- kotlet schabowy z kapustą na mecie
- następnie drugi kotlet schabowy z kapustą, bo był naprawdę bardzo dobry
- do tego 3 szklanki herbatki
- kawa i 3 ciastka na deser
- owoce (winogrona i jabłka) na drugi deser
- 100 ml austriackiego wina którym częstował prezes
- chleb ze smalcem przed ogniskiem
- szarlotkę przed pieczeniem kiełbasek
- kiełbaskę z ogniska (tyko jedną, naprawdę)
- herbatę i sok bo mnie po tym wszystkim suszyło
Ognisko trwa do późna (podobno do rana). Granie na gitarach, śpiewy. Aż żal, że człowiek jest kierowcą, bo prezes cały czas krążył z butelką, a w butelce coraz mocniejsze trunki. Nie mam pojęcia skąd się te wszystkie dobra biorą. Do tego są jeszcze nagrody rzeczowe dla zwycięzców i wylosowanych osób.
Na koniec, nie zapomniałem o Strzępku, który już od ponad 2 lat "mieszka" w tamtych stronach.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Na koniec, nie zapomniałem o Strzępku, który już od ponad 2 lat "mieszka" w tamtych stronach.
nie mow ze ta twoja dramatyczna akcja poszukiwawcza zagubionego psiaka to juz bylo ponad dwa lata temu? przeciez to jak wczoraj!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości