Wyjazd rozpoczynamy w piatek. Zabieramy Tomka z PKP Oława i suniemy do dobrze juz znanej wiaty z kominkiem za Złotym Stokiem. Droga na trasie Złoty Stok - Lądek jest dziwnie zryta, dwa razy bardziej dziurawa niz 3 tygodnie temu a z jednej jej strony zieje głeboki rów. Co chwile przejedzaja ogromne ciezarowki wożace ziemie i gruz.
Przywiatowy las wypełniaja całe roje świetlikow! Sa gdziekolwiek by sie nie spojrzalo, a rownoczesnie widzi sie ich przynajmniej kilkanascie. Im dalej odejdzie sie w las tym zagęszczenie swiecacych punkcikow jest wieksze... Dlugo siedzimy w ciszy przygladajac sie temu czarowi letniej nocy
Wieczorny czas mija nam na pochłanianiu pulpy i roznych napojow oraz wspomnieniach z rozlicznych bieszczadzkich schronisk i rozwazaniach nad zwyczajami zywieniowymi frutarianek
W nocy leje a okolice spowija gęsta mgła. Rano leje dalej. Dzielna wiata nie przemaka.
Jakos kolo poludnia pogoda sie poprawia wiec ruszamy w strone granicy i dalej przez Jawornik, Żulową docieramy do Horni Lipowej. Planujemy odwiedzic Lesne Bary- na mapie mam znaczone ich az trzy sztuki!!
Zaleta barow, oprocz polozenia w gorach, z dala od wioski, ma byc "samoobslugowosc". Piwo chlodzi sie w potoku, kielbaske mozna sobie upiec, zrobic herbate czy nalac kielicha. Kase wrzuca sie do puszki. Nikt nie patrzy na rece. Spodobal mi sie bardzo pomysl miejsca zakładajacego wiare w ludzi.
Poczatkowo gdy kiedys dawno temu zaslyszalam o tej "czeskiej gorskiej knajpie" wyobrazalam sobie ze jest to miejsce dzikie, zagubione gdzies w gorach, gdzie ciezko dotrzec, jeszcze trudniej trafic bezdrozem i niewtajemniczeni dlugo musza sie błąkac lasami i jarami aby to miejsce odnalezc. Pewnie tacy co chca buchnac browara rzadko tam bywaja wiec dlatego interes sie kręci.
Strona internetowa owego baru z lokalizacja, tabliczki kierunkowe na Smreku i dokladne oznaczenie na mapach troche rozwiały moje złudne wyidalizowane marzenia.. Droga jest prosta, jasna, nietrudna a miejsce popularne i modne..
Ale mysle ze i tak warto je zobaczyc.. Acz dosc nieszczesliwie dobralismy termin- pogodna, lipcowa sobota.. Godzina 13.. Juz w Horni Lipowej widzimy ze dobrze nie bedzie.. Parking "dla zmierzajacych do Lesnego Baru".. Udaje sie na nim znalezc wolne miejsce.. Chwile pozniej dociera Ania, Chris i Karuda. Tuptamy asfaltem pod gorke. W zwartym kondukcie.. Kto nie zabral dziecka do lat trzech ani psa czuje sie tutaj troche nieswojo..
Chyba tak jak kazdy pobozny muzułmanin musi raz w zyciu odbyc pielgrzymke do Mekki, to kazdy szanujacy sie Czech musi choc raz zabrac rodzine do Lesnego Baru...
Docieramy na miejsce. Kolorowa rzeka ludzkich ciał rozpływa sie po sporym placu, wypełniajac dokladnie wszystkie szczeliny, wlewajac sie do pomieszczen. Fala odbija sie od poręczy i stromych scian wąwozu, wraca na plac, wirujac bezładnie we wszystkie strony.
Atmosfera panuje odpustowo- festynowo-piknikowa, z lekka domieszka "małpiego gaju". Króluja wózki głebokie i spacerowe, rowery dwu, trzy i czterokołowe, widzialam dwie hulajnogi a takze milosników fioletowych deskorolek. Mozna podziwiac przeglad psow wszelakich ras, wielkosci i maści. Kultowe miejsce zaszczycila swoja obecnoscia tez jedna łaciata fredka, niesiona na rękach w kolorowej szmatce.
W powietrzu niesie sie pelne rozpaczy wycie chłopca (przyczyna nieszczescia jest brak lodow w Lesnym Barze), pisk nadepnietego przez nieuwage (chyba) yorka, dzwonek spieszacego sie rowerzysty a to wszystko wymieszane z roznomelodyjnym graniem komorek i radosnymi odglosami biesiady.
Przy drodze przysiadło tez 6 postaci z niewiarygodnie duzymi plecakami. Zabłądzili? Przeniesli sie z innej czasoprzestrzeni? A moze po prostu ida doniesc zapas piwa do baru?
Ta dziwna ekipa, bardziej sciaga ciekawe spojrzenia tłumu niz fredka i hulajnoga.
W barze mozna sie zaopatrzyc w piwo alkoholowe (3.5%), bezalkoholowe (0.5%) oraz piwo specjalnie dla rowerzystow (2%). Owe napoje chłodza sie w potokach, w specjalnie wydrązonych wanienkach, rynienkach, pod wodospadzikami i prysznicami chłodnej gorskiej wody.
Spragnieni ogrzania organizmu moga sobie zapodac herbate lub kawe samodzielnie zagotowana w czajniku lub kubeczku
Mozna tez łyknac jakis mocniejszy trunek, wybierajac spomiedzy kilku butelek.
Jest oczywiscie tez informacja chroniaca młodziez przed widmem alkoholizmu
Pieniazki wrzuca sie do puszki. Kubełek na monety jest otwarty- kazdy sam wydaje sobie reszte.
Calosci urzadzenia okolicy dopelnia ostrzezenie dla rowerzystow
oraz malownicze rzezby wykonane przez korniki
Nie mozna pominac tez sympatycznej sławojki
Po terenie kreci sie kilka osob w koszulkach z napisem "Lesni bar". Mozna u nich rozmienic pieniadze albo poprosic o pomoc jak sie nie umie obsluzyc kuchenki gazowej, czegos znalezc albo samodzielnie otworzyc piwa.
Pomiedzy jednym a drugim łykiem piwa probujemy u Karudy pobierac lekcje gry na drumli (jest to niebezpieczny instrument ktorym mozna sobie wybic zęby
a Tomek fotografuje swoim nowym aparatem.
Stroma sciezka wspinamy sie skrótem w góre. Hałas i tumult stopniowo cichnie i oddala sie. Nagle znajdujemy sie w lesie, w gorach. Cisza dziwnie dzwoni w uszach. Po chwili zastepuje ją szum wiatru w koronach drzew i skrzypienie butów na błocie. Zwykła sudecka sciezka..
Kolejna lesna knajpka zwana "Horni Bar" znajduje sie na przecieciu sciezki ze stokówka. Tu dla odmiany jestemy sami a obiekt jest bardziej samoobslugowy niz mogloby sie przypuszczac.
Piwo trzeba sobie tu przyniesc samemu! "Bar" stanowi korytko wypelnione woda z potoczku (tu mozna sobie ochłodzic napoj) i dalej zagladajac wgłab wąwozu mozna jeszcze zazyc gorskiego prysznica! Aha! Jest tabliczka informujaca ze poszukujacy baru wlasnie do niego trafili.
Bardzo ciekawe czy byl tu kiedys drugi bar i potem z jakis przyczyn zostal opuszczony i porzucony? Czy kazdy kolejny przybytek ma zakladac wieksza samodzielnosc i samowystarczalnosc turysty?
Jak przystalo na bar- spozywamy tu kolejne piwo. Tzn spozywaja ci ktorzy zapobiegawczo przyniesli je tu ze soba w plecaku!
Suniemy sobie dalej stokówka. Odbijamy w boczne sciezki, bezdroza i zrywkowe trakty celem szukania budyneczku oznaczonego na mapie jako "Lucni Ch.". Poszukiwanie nie przynosi efektow.. Ktos rzuca: "tak by wygladalo szukanie przez nas dzikiego Lesnego Baru" Choc kto wie- za piatym razem?
Opadaja mgły, zaczyna siąpic a potem troche polewa.
Ale jakos nas nie zmoczylo za bardzo. Docieramy do Utulna Mates. Przytulna wiatka usmiecha sie do nas juz z daleka. Tu dzis spimy!
Jako ze upchanie sie we wiacie w szescioro byloby dosyc trudne (acz nie niewykonalne ) czesc ekipy stawia obok namioty.
Sciagamy chrust na ognicho a niektorzy zaczynaja piłowac grube gałezie za pomoca piłek zawartych w kieszonkowych scyzorykach! Piłowania sa uwienczone sukcesem! Wot technika! :-D
W koncu ciepły blask plomieni spowija mglista okolice nad ktora powoli acz nieublagalnie zapada zmrok...
Wracamy przez Lwia Hore, z ktorej miały byc widoki ale ze szczytu widac tylko krzaki. Schodzimy w dól na przełaj, najpierw jakims wiatrołomem a potem malowniczym lasem.
Jest tu urodzaj na malutkie huby wystepujace bardzo stadnie
Trafiamy na widokowe poręby
Drzewa wycinaja tu na potege!!
Idziemy droga przy ktorej wedlug mapy mial sie znajdowac trzeci lesny bar. Nic takiego tam nie ma. Mniej wiecej w miejscu gdzie sie go mozna bylo spodziewac rosnie swierk- pomnik przyrody. Obok potok przelewa sie przez wydrązony pień drzewa.
Kawałek dalej spotykamy dziwna chate- ni to opuszczona ni zamieszkała.. W przedsionku zapada sie dach. Sa dwa piece, wyrko do spania, jakies piły, siekiery, lampy naftowe. Zaraz obok, wklinowana miedzy domek, droge a skraj lasu, stoi ambona.
W Horni Liowej sa fajne wiadukty kolejowe! I nawet jezdzi po nich pociag!
W drodze powrotnej zatrzymujemy sie jeszcze gdzies w rejonie Żulowej. Rzuca sie w oczy obły pagorek na szczycie ktorego jest stol z krzesłami dla wielkoluda! Rozmiar za duzy nawet dla toperza!
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... nychBarow#
Śladem leśnych barów (Góry Rychlebskie)
Śladem leśnych barów (Góry Rychlebskie)
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
Ciekawe te bary, pomysłowa rzecz. Na tłum faktycznie trafiliście spory ale z drugiej strony czy to nie lepiej, że staruszkowie biorą swoje dzieci, rodzinki w las by napić się piwa zamiast chlać przed telewizorem?
Prawdopodobnie też nie zawsze tam jest tak tłumnie, bo tak jak pisałaś pogoda ładna, lipiec, sobota wiec okoliczności wyjątkowo sprzyjające wszelkim zgromadzeniom. Pewnie w tygodniu a już poza sezonem to tam puską wieje.
Prawdopodobnie też nie zawsze tam jest tak tłumnie, bo tak jak pisałaś pogoda ładna, lipiec, sobota wiec okoliczności wyjątkowo sprzyjające wszelkim zgromadzeniom. Pewnie w tygodniu a już poza sezonem to tam puską wieje.
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
ta wiata przy której spaliście drugą noc to chyba taki czeski standard - już kilka razy takie mijałem, na Hranickach nawet przy niej spaliśmy
a na tych dużych stołach robiliśmy sobie zdjęcia w październiku, idąc na Boruvkovą - Grzesiu tam miał niezły odlot, pierwszy raz go takiego widziałem
a na tych dużych stołach robiliśmy sobie zdjęcia w październiku, idąc na Boruvkovą - Grzesiu tam miał niezły odlot, pierwszy raz go takiego widziałem
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:Grzesiu tam miał niezły odlot, pierwszy raz go takiego widziałem
Odlatujacy Grzes to rzeczywiscie nieczesty widok! :-D
Pudelek pisze:ta wiata przy której spaliście drugą noc to chyba taki czeski standard - już kilka razy takie mijałem, na Hranickach nawet przy niej spaliśmy
Chyba tak... Ja za duzo po Czechach nie chodze a juz widzialam trzy podobne do tej- w dolinie Srebrnego Potoku, na Obrich Skałach i kolo Biskupiej Kopy. Nie jest to jakas przesadnie wypasna wiata ale lepsza taka niz zadna (albo niz te dupiane daszki co teraz u nas stawiaja...)
Piotrek pisze:Właśnie te krzesła i stół kojarzyłem z jakiejś relacji na beskidzkim. Widocznie była to Twoja Pudelek
Albo eco, on tez o nich chyba pisal!
Teraz dopiero znalazłem czas, żeby sobie poczytać i jestem bardzo zaskoczony, bo o takim miejscu to w ogóle pojęcia nie miałem, szkoda, że tylko jedno na trzy okazało się prawdziwe. Jak tak się na to patrzy i czyta, to rzeczywiście do tego miejsca trochę nie pasowaliście...
Za to wiatki jak zwykle pierwsza klasa, ale to już tradycja. No i na koniec całkiem ładne widoczki...
Za to wiatki jak zwykle pierwsza klasa, ale to już tradycja. No i na koniec całkiem ładne widoczki...
Ostatnio zmieniony 2013-07-26, 00:12 przez Vision, łącznie zmieniany 2 razy.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości