Maroko, czyli Afryka dzika dawno odkryta
Maroko, czyli Afryka dzika dawno odkryta
Relacja z poślizgiem, ale lepiej późno, niż wcale .
Tegoroczny urlop po raz pierwszy spędziliśmy w afrykańskim kraju - Maroku. Z racji tego, iż jest to rozległe państwo, zdecydowaliśmy się na skupienie się na jego południowej części i na walorach krajobrazowych raczej niż na wielkich miastach. Odkrywaliśmy różnorodność przyrodniczą Maroka, pustynie, oazy i niezwykłe wąwozy wśród gór, ale również jego turystyczną twarz i egzotykę przyciętą pod miary komercji, dlatego też w mej pisaninie sporo jest refleksji dotyczących ludzi i relacji turysta-tubylec.
Na początku kilka słów prologu, czyli jak to się zaczęło:
http://www.dwagroszki.pl/p_MA_01_prolog.htm
A potem miasto, od którego rozpoczęliśmy nasze zgłębianie (nie)dzikiej Afryki - słynny Marrakesz:
http://www.dwagroszki.pl/p_MA_02_marrakesz.htm
Kolejną część - zdobywanie Jebel Toubkal - już dawałam na forum. Wrzucam jednak jeszcze raz, by pozostać wierna chronologii:
http://www.dwagroszki.pl/p_ma_jebel_toubkal.htm
Z Atlasu Wysokiego znów wróciliśmy na jeden dzień do Marrakeszu:
http://www.dwagroszki.pl/p_MA_04_marrakesz.htm
A o naszym wyjeździe na południe, w stronę gór, oaz i Sahary, w następnych rozdziałach.
Tegoroczny urlop po raz pierwszy spędziliśmy w afrykańskim kraju - Maroku. Z racji tego, iż jest to rozległe państwo, zdecydowaliśmy się na skupienie się na jego południowej części i na walorach krajobrazowych raczej niż na wielkich miastach. Odkrywaliśmy różnorodność przyrodniczą Maroka, pustynie, oazy i niezwykłe wąwozy wśród gór, ale również jego turystyczną twarz i egzotykę przyciętą pod miary komercji, dlatego też w mej pisaninie sporo jest refleksji dotyczących ludzi i relacji turysta-tubylec.
Na początku kilka słów prologu, czyli jak to się zaczęło:
http://www.dwagroszki.pl/p_MA_01_prolog.htm
A potem miasto, od którego rozpoczęliśmy nasze zgłębianie (nie)dzikiej Afryki - słynny Marrakesz:
http://www.dwagroszki.pl/p_MA_02_marrakesz.htm
Kolejną część - zdobywanie Jebel Toubkal - już dawałam na forum. Wrzucam jednak jeszcze raz, by pozostać wierna chronologii:
http://www.dwagroszki.pl/p_ma_jebel_toubkal.htm
Z Atlasu Wysokiego znów wróciliśmy na jeden dzień do Marrakeszu:
http://www.dwagroszki.pl/p_MA_04_marrakesz.htm
A o naszym wyjeździe na południe, w stronę gór, oaz i Sahary, w następnych rozdziałach.
Ostatnio zmieniony 2015-12-12, 22:52 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 1 raz.
Wiolcia, podane linki do stron nie działają
ups... to u mnie coś nie działało
wszystko OK- zaraz się biorę do oglądania
ups... to u mnie coś nie działało
wszystko OK- zaraz się biorę do oglądania
Ostatnio zmieniony 2015-12-13, 12:31 przez TNT'omek, łącznie zmieniany 1 raz.
in omnia paratus...
w końcu doczytałem
no cóż, Marakesz wywołał u mnie duży niesmak po tej lekturze. Rozumiem - targowanie, bazar, naciągacze - ale tutaj to już są przypadki bardzo niefajne... o ile w jakiejś tam dalszej perspektywie Maroko jest na liście moich planów, to po takich opisach spadło na dalsze miejsce...
Czy w Maroku jest jakaś policja turystyczna? Bo znajomi w niektórych sytuacjach za granicą do takiej się zwracali i problem błyskawicznie znikał. Choć z drugiej strony gdzie ją tam szukać w suku...
Jakie to były ceny których żądali naciągacze i zwykli oszuści? Bo wiadomo, że łatwiej przeboleć małą stratę, nawet jeśli niesmak pozostał...
no cóż, Marakesz wywołał u mnie duży niesmak po tej lekturze. Rozumiem - targowanie, bazar, naciągacze - ale tutaj to już są przypadki bardzo niefajne... o ile w jakiejś tam dalszej perspektywie Maroko jest na liście moich planów, to po takich opisach spadło na dalsze miejsce...
Czy w Maroku jest jakaś policja turystyczna? Bo znajomi w niektórych sytuacjach za granicą do takiej się zwracali i problem błyskawicznie znikał. Choć z drugiej strony gdzie ją tam szukać w suku...
Jakie to były ceny których żądali naciągacze i zwykli oszuści? Bo wiadomo, że łatwiej przeboleć małą stratę, nawet jeśli niesmak pozostał...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Mój Młody, który tam był parę lat temu nie narzekał. Ale on z zasady ma absolutnie minimum pieniędzy, więc na targu się nawet nie zatrzymuje (no, jedynie oliwki w dużej ilości kupił) a noclegi załatwili sobie z góry w couchsurfing-u, więc za darmo.
Sądzę że opisywane sytuacje to specyfika wszelkich miejsc "turystycznych" poczynając od Zakopanego. Trzeba być odpornym.
Sądzę że opisywane sytuacje to specyfika wszelkich miejsc "turystycznych" poczynając od Zakopanego. Trzeba być odpornym.
Ja też przeczytałem i ...coś napiszę
Marrakesz na pewno nie jest oazą spokoju, a tętniącym życiem , kolorowym miastem.
Miastem mocno turystycznym, gdzie białych gości traktuje się jako źródło dochodu.
W tamtej kulturze kuszenie, wabienie, nęcenie i namawianie klienta do zakupów jest normalne.
Myślałem, że Wiola po pobycie na Bliskim Wschodzie wykaże się większą czujnością i nie da się wmanewrować w malowanie henną
Marrakesz na pewno nie jest oazą spokoju, a tętniącym życiem , kolorowym miastem.
Miastem mocno turystycznym, gdzie białych gości traktuje się jako źródło dochodu.
W tamtej kulturze kuszenie, wabienie, nęcenie i namawianie klienta do zakupów jest normalne.
Myślałem, że Wiola po pobycie na Bliskim Wschodzie wykaże się większą czujnością i nie da się wmanewrować w malowanie henną
in omnia paratus...
Taksówkarze na całym świecie szukają frajerów i trzeba zawsze dobrze negocjować przed kursem.
Mniejsze miasteczka jak Warzazat czy Meknes są już przyjemniejsze pod względem nachalności sprzedawców.
Polecam miejsca mało uczęszczane jak kaskady Uzud gdzie klimat jest niepodobny do marokańskiego.
Polecam komunikację publiczną. 12-godzinna jazda nocnym autobusem z Warzazatu do Fezu - bezcenna. Z pobiciem kierowcy i strzałami policjantów włącznie
Pudel nie przesuwaj Maroka na dalszy plan bo kraj jest egzotyczny, a łatwy logistycznie zarazem. No i pyszne jedzonko
Mniejsze miasteczka jak Warzazat czy Meknes są już przyjemniejsze pod względem nachalności sprzedawców.
Polecam miejsca mało uczęszczane jak kaskady Uzud gdzie klimat jest niepodobny do marokańskiego.
Polecam komunikację publiczną. 12-godzinna jazda nocnym autobusem z Warzazatu do Fezu - bezcenna. Z pobiciem kierowcy i strzałami policjantów włącznie
Pudel nie przesuwaj Maroka na dalszy plan bo kraj jest egzotyczny, a łatwy logistycznie zarazem. No i pyszne jedzonko
in omnia paratus...
mi się marzyło Maroko swoim wozem
ale do tego czasu to już tam może być prowincja IS...
nie zachęciłeś mnie, szczerze pisząc.
Jeżeli łażenie po mieście to de facto nieustanne odpędzanie się od natrętów, a w wielu miejscach ciągle trzeba pilnować się, aby nie okazywać zainteresowania, każdy przyjazny gest albo uśmiech traktować jako potencjalna próba wyłudzenia pieniędzy to... taka egzotyka mało mnie bawi.
Na szczęście jest jeszcze sporo miejsc, gdzie mnie nie było i niekoniecznie muszę jechać tam, gdzie będę tylko frajerem do orżnięcia.
ale do tego czasu to już tam może być prowincja IS...
Z pobiciem kierowcy i strzałami policjantów włącznie
nie zachęciłeś mnie, szczerze pisząc.
Jeżeli łażenie po mieście to de facto nieustanne odpędzanie się od natrętów, a w wielu miejscach ciągle trzeba pilnować się, aby nie okazywać zainteresowania, każdy przyjazny gest albo uśmiech traktować jako potencjalna próba wyłudzenia pieniędzy to... taka egzotyka mało mnie bawi.
Na szczęście jest jeszcze sporo miejsc, gdzie mnie nie było i niekoniecznie muszę jechać tam, gdzie będę tylko frajerem do orżnięcia.
Ostatnio zmieniony 2015-12-16, 20:25 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Pudelek pisze:TNT'omek pisze:W tamtej kulturze kuszenie, wabienie, nęcenie i namawianie klienta do zakupów jest normalne.
a agresja, wyzywanie itp. też jest normalne? Od tego już niedaleko od dostania po mordzie, bo nie dałeś "co łaska"...
Nigdy mnie coś takiego nie spotkało. Ale też nigdy nie obnosiłem się z wielkim aparatem, drogimi okularami czy markowymi ciuchami.
Nie daję nigdy "co łaska", czasami daję maluchom słodycze, wtedy mają wesołe buzie na zdjęciach
Maroko nie jest zapomnianym przez ludzi miejscem na ziemi. A gdzie są ludzie tam są potrzebne pieniądze, które trzeba jakoś zarobić.
Nie rozumiem na co liczyła Wiola ? Że ktoś jej zrobi tatoo za darmo? Że będzie pozować do zdjęć przymierzając ubrania u kogoś w sklepie za ładny uśmiech? Jak się ktoś pcha w taką sytuację to musi się liczyć z tym, że ktoś się skrzywi i złorzeczy.
Kraj jest piękny, ludzie przyjemni. Byłem tam 10 dni- każda noc gdzie indzie,j więc mam przekrój... Pojechałbym chętnie ponownie
Pudel, a po mordzie można dostać na swojej ulicy, w swoim "cywilizowanym" kraju
in omnia paratus...
TNT'omek pisze:Ale też nigdy nie obnosiłem się z wielkim aparatem
w sensie - nie brać do Afryki lustrzanki? Bo jeśli chcę nią robić zdjęcia to siłą rzeczy "muszę się z nią obnosić"... czy muszę brać małpkę aby nie być uznawany za bogacza?
TNT'omek pisze:Maroko nie jest zapomnianym przez ludzi miejscem na ziemi. A gdzie są ludzie tam są potrzebne pieniądze, które trzeba jakoś zarobić.
tyle, że tutaj jest to forma wymuszenia
TNT'omek pisze:Że będzie pozować do zdjęć przymierzając ubrania u kogoś w sklepie za ładny uśmiech?
zdarzało mi się na Bałkanach. Nikt mnie nie wyzywał i nie reagował agresją.
TNT'omek pisze:Pudel, a po mordzie można dostać na swojej ulicy, w swoim "cywilizowanym" kraju
oczywiście, ale nadal to tłumaczenie mnie nie przekonuje.
Ja naprawdę rozumiem, że ludzie chcą zarobić, ale nachalni naciąganie straszliwie mnie męczą. Podobnie jak przebijanie się cenami. Przechadzając się targiem czy ulicą i przyglądając się różnym towarom czy rzeczom nie oznacza, że chcę to kupić. Jeśli ktoś ze mną rozmawia to nie zakładam, że robi to aby wyciągnąć kasę.
Zastanawiam się po prostu, czy różnice cywilizacyjno-kulturowe nie są w tym przypadku na tyle duże, że potencjalny wyjazd w te regiony sprawiłby mi zbyt dużo okazji do irytacji w stosunku do zadowolenia. Tym bardziej, że ja lubię duże miasta, lubię zabytki, więc siłą rzeczy musiałbym też odwiedzić te bardziej turystyczne miejsca.
A opisana sytuacja z babką, która w momencie otrzymania pieniędzy od razu zmieniła swój stosunek jako żywo przypomina mi Słowiankę w Żywieckim (Wiolcia chyba też tam wówczas była). Facet był miły dopóki mu nie zapłacono - potem "spier....aj". To było żenujące, od tego czasu moja noga już tam nie postała... więc nadal uważam, że nie jest to najlepsza reklama Maroka.
Ostatnio zmieniony 2015-12-16, 23:45 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
TNT'omek pisze:Myślałem, że Wiola po pobycie na Bliskim Wschodzie wykaże się większą czujnością i nie da się wmanewrować w malowanie henną
Może nieprzespana noc uśpiła mą czujność;)? Zresztą to nie do końca tak, bo, jak pisałam, akurat to malowanie chciałam zobaczyć. Tylko nie w taki sposób, jak wyszło.
TNT'omek pisze:Pudelek pisze:TNT'omek pisze:W tamtej kulturze kuszenie, wabienie, nęcenie i namawianie klienta do zakupów jest normalne.
a agresja, wyzywanie itp. też jest normalne? Od tego już niedaleko od dostania po mordzie, bo nie dałeś "co łaska"...
Nigdy mnie coś takiego nie spotkało. Ale też nigdy nie obnosiłem się z wielkim aparatem, drogimi okularami czy markowymi ciuchami.
Nie daję nigdy "co łaska", czasami daję maluchom słodycze, wtedy mają wesołe buzie na zdjęciach
Maroko nie jest zapomnianym przez ludzi miejscem na ziemi. A gdzie są ludzie tam są potrzebne pieniądze, które trzeba jakoś zarobić.
Nie rozumiem na co liczyła Wiola ? Że ktoś jej zrobi tatoo za darmo? Że będzie pozować do zdjęć przymierzając ubrania u kogoś w sklepie za ładny uśmiech? Jak się ktoś pcha w taką sytuację to musi się liczyć z tym, że ktoś się skrzywi i złorzeczy.
Kraj jest piękny, ludzie przyjemni. Byłem tam 10 dni- każda noc gdzie indzie,j więc mam przekrój... Pojechałbym chętnie ponownie
Pudel, a po mordzie można dostać na swojej ulicy, w swoim "cywilizowanym" kraju
Zupełnie inaczej to odbieram, Tomku. Nie wiem, czy to obnoszenie się z aparatem, okularami i ciuchami odnosisz do nas, bo zabrzmiało jakoś tak niefajnie, jakbyś myślał o tych przysłowiowych "bekpekersach" z Zachodu i ich specyficznym (czyt. dość bezmyślnym) nastawieniu do krajów, które odwiedzają.
Zresztą nawet jeśli ktoś taki przyjeżdża do Maroka, dlaczego ma być traktowany gorzej? Dlaczego ktoś, kto się "nie obnosi" ma się czuć lepszy i myśleć sobie: "należało mu/jej się"? Już sam fakt, że mam wyglądać "biedniej", by się nie rzucać w oczy, budzi we mnie mieszane uczucia.
Na co liczyłam? Absolutnie na nic! A potem już tylko na święty spokój. Zauważ, że do żadnych sklepów z ciuchami się nie pchałam, by mi ktoś zrobił zdjęcie, bo mnie to zupełnie nie interesuje. Inna sytuacja, jeśli chciałabym się sfotografować w marokańskim stroju, inna, gdy ktoś najpierw z Tobą długo rozmawia, a potem ta przyjacielska pogawędka okazuje się tylko pretekstem do zaprezentowania swego produktu. Zresztą Marokańczyk sam domagał się zdjęć. Jasne, można odmawiać i się zmyć, i wiele razy to robiliśmy. Tylko w którymś momencie staje się to męczące, bo ileż można? A najważniejszą kwestią jest dla mnie ta: jak wyczuć, że ktoś chce Cię naciągnąć? A może chce po prostu porozmawiać, coś Ci pokazać, bo jest ciekawy Ciebie, bo chce zaprezentować swój kraj? Chyba że z góry założymy, że każdy w Marrakeszu to naciągacz.
A co do kwestii "za darmo": nie oczekiwaliśmy nigdy, że ktoś nam coś da, chcieliśmy tylko, by kwestia ceny była jasna. Umawianie się o nią na końcu to najgorsza opcja, więc potem już bardzo pilnowaliśmy, by działo się to na początku. Nie wiem, czemu sądzisz, że pojechaliśmy z nastawieniem "dajcie nam". Tyle że zwykła transkakcja "sprzedaż-kupno" jest w tym kraju czymś niejasnym. I nie chodzi tu o targowanie się. Kwestia bezinteresowności, z którą spotkaliśmy się w czasie wielu podróży, jest jeszcze inną sprawą, ale nie czas teraz na to.
A pchanie się w sytuacje? Nie wiem konkretnie, jakie inne sytuacje masz na myśli, bo tu to zaledwie garść przykładów, ale w Maroku nie da się tego uniknąć. W sumie można na cały dzień iść do muzeum i nie mieć kontaktów z rdzennymi mieszkańcami, ale chyba nie o to chodzi. Nie uwierzę, że nie miałeś tego typu sytuacji będąc w turystycznych miejscach i chcąc coś poznać/zobaczyć.
Zresztą nie ma tu co rozdzierać szat, bo Ty masz inne podejście do tego, ja inne i nikt nikogo nie przekona, szczególnie w czasie pisaniny w Internecie. Każdy ma swoje racje i odczucia, a te są czymś subiektywnym i nic ich nie zmieni. Chętnie natomiast pogadam na żywo przy piwie .
A generalnie moją opinię na ten temat świetnie wyraził już Pudelek w swoim poście:
Pudelek pisze:Jeżeli łażenie po mieście to de facto nieustanne odpędzanie się od natrętów, a w wielu miejscach ciągle trzeba pilnować się, aby nie okazywać zainteresowania, każdy przyjazny gest albo uśmiech traktować jako potencjalna próba wyłudzenia pieniędzy to... taka egzotyka mało mnie bawi.
Co nie znaczy, że wszystkich Marokańczyków wrzucam do jednego wora... Pisałam też o innych sytuacjach i nie skreślam z góry nikogo, ale moje odczucia są takie, a nie inne i temu dałam wyraz w relacji (a zawsze mogłam się zachwycać, jak tam pięknie i kolorowo).
Ostatnio zmieniony 2015-12-17, 00:18 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 1 raz.
Wiolcia pisze:chcieliśmy tylko, by kwestia ceny była jasna.
no tak, umawiałaś się z taksówkarzem, a on nie wydał reszty jaką powinien wydać zgodnie z uzgodnioną ceną. Potem "nie miał drobnych". Można to nazywać jak się chce, ale dla mnie to zwykłe i ordynarne oszustwo/kradzież. I nie ważne, czy to Maroko, Chiny, Krupówki czy Warszawa. Złodziejstwo zawsze będzie złodziejstwem.
Jeśli klient w taki sposób oszukałby kupca, to zapewne tamten nie przyjąłby tłumaczenia, że to taki miejscowy folklor i należy to uszanować...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:mi się marzyło Maroko swoim wozem
I, według mnie, to bardzo fajny sposób na poznanie tego kraju i dotarcie do różnych ciekawych miejsc, więc nie rezygnuj. Sama jeszcze chcę kiedyś pojechać do Maroka i samochód jest tu dobrym rozwiązaniem.
Może to beznadziejnie i bardzo " źle turystycznie" zabrzmi, ale jak po Marrakeszu wynajęliśmy samochód, to cieszyliśmy się z tego (o tym będzie w następnej części), że kontakt z miejscowymi ograniczymy do minimum. Wiadomo, że wtedy byliśmy już zupełnie postrzegani jak "bogacze z Europy", ale sami od tego momentu nie wdawaliśmy się w żadne zbędne rozmowy, co wyglądało jak traktowanie autochtonów "z buta". To bardzo nie po mojemu, ale taką strategię przyjęliśmy.
Pudelek pisze:Wiolcia pisze:chcieliśmy tylko, by kwestia ceny była jasna.
no tak, umawiałaś się z taksówkarzem, a on nie wydał reszty jaką powinien wydać zgodnie z uzgodnioną ceną. Potem "nie miał drobnych". Można to nazywać jak się chce, ale dla mnie to zwykłe i ordynarne oszustwo/kradzież. I nie ważne, czy to Maroko, Chiny, Krupówki czy Warszawa. Złodziejstwo zawsze będzie złodziejstwem.
Jeśli klient w taki sposób oszukałby kupca, to zapewne tamten nie przyjąłby tłumaczenia, że to taki miejscowy folklor i należy to uszanować...
A ja się zastanawiałam, czy nie jestem małostkowa, upominając się o grosze. Tyle że nieuczciwość mnie rusza, i nieważne, czy to złotówka, czy sto tysięcy, więc dokładnie się podpisuję pod wszystkim, co tu piszesz.
Muszę zapytać młodego, jak oni to zrobili, że poznali miejscowych za pośrednictwem internetu, nocowali u nich (normalnie u nich w mieszkaniu, jak to bywa w couchsurfing-u), zresztą razem z jakimiś Czechami, ci miejscowi poczęstowali ich całym lokalnym obiadem (wspólnie go zrobili), a naciągnąć ich nikt na nic nie chciał. A może i chciał ale się nie dali.
To już bardziej niemiłe przygody mieli w Emiratach, kiedy facet u którego spali wyraźnie się zaczął do nich dowalać. I mówił, ze u niego wielokrotnie nocują panie z Rosji czy Polski i są bardzo zadowolone.
To już bardziej niemiłe przygody mieli w Emiratach, kiedy facet u którego spali wyraźnie się zaczął do nich dowalać. I mówił, ze u niego wielokrotnie nocują panie z Rosji czy Polski i są bardzo zadowolone.
TNT'omek pisze:Nie rozumiem na co liczyła Wiola ?
Ja to bardzo czesto na bazarach w roznych krajach spotykam sie z tym ze ludzie mi daja za darmo rozne rzeczy, do zakupionych rzeczy dodaja torbe brzoskwin, wpychaja pomidory do plecaka czy czestuja domowa wodka. Czesto jest mi wrecz glupio jak nie chca zaplaty za takie rzeczy i musze sie glowic jak sie im odwdzieczyc bo nie chce tez wychodzic na sępa. Nieraz nocuja nas za darmo, karmia, podwoza, przynosza podarki. I nie sa to bogate kraje podpowiem. Wiec i tak bywa...
Oczywiscie inna sytuacja jest gdy w miejscu turystycznym wisi kartka "zdjecie z niedzwiedziem 5 dolarow" czy "wycieczka z przewodnikiem, koszt XXX". Rozumiem sytuacje gdy zarcie/noclegi/upominki maja dla turystow wyzsza cene niz dla tubylcow. Wiele razy dowiedzialam sie ze cena np.kwatery czy obiadu zalezy od tego w jakim jezyku zwrocisz sie do barmana. Nie chce ci sie uczyc jezykow to plac- rozumiem. Nie chcesz kupic- twoj wybor. Ale nic nie usprawiedliwia oszustwa, wyzwisk i agresji.
Ale gdy ktos cie czyms czestuje, zaprasza, proponuje podwiezienie, goscine, prezent, podarek, a potem domaga sie pieniedzy to jest nie jest handel tylko czyste skurwysynstwo i wart jest w ryj.
TNT'omek pisze:A gdzie są ludzie tam są potrzebne pieniądze, które trzeba jakoś zarobić.
to skoro oszustwa i wymuszenia sa usprawiedliwione to moze kradziez i rozboj tez? tez sluzy pozyskiwaniu pieniedzy ktore sa potrzebne miejscowym...
Pudelek pisze:TNT'omek napisał/a:
Że będzie pozować do zdjęć przymierzając ubrania u kogoś w sklepie za ładny uśmiech?
zdarzało mi się na Bałkanach. Nikt mnie nie wyzywał i nie reagował agresją.
Dokladnie! w wielu miejscach przymierzalam rozne czesci garderoby do zdjec, w sklepach, na bazarach, w skansenach, w knajpach. Raczej czesciej niz z probami wymuszenia kasy spotykalam sie z tym ze ktos prosil zeby tego nie robic, zeby nie dotykac towaru/eksponatow.
Z proba wymuszenia spotkalam sie tylko raz- w Karpaczu, gdy przymierzylam czapke na bazarze. I to nie do zdjecia- tylko chcialam ją kupic wiec musialam zobaczyc czy nie jest za mala. A jak odlozylam czapke (nie weszla mi na łeb) to gosc chcial 10 zl za mierzenie. Nie wiem na co liczyl....
Pudelek pisze:no tak, umawiałaś się z taksówkarzem, a on nie wydał reszty jaką powinien wydać zgodnie z uzgodnioną ceną. Potem "nie miał drobnych". Można to nazywać jak się chce, ale dla mnie to zwykłe i ordynarne oszustwo/kradzież. I nie ważne, czy to Maroko, Chiny, Krupówki czy Warszawa. Złodziejstwo zawsze będzie złodziejstwem.
Jeśli klient w taki sposób oszukałby kupca, to zapewne tamten nie przyjąłby tłumaczenia, że to taki miejscowy folklor i należy to uszanować...
No wlasnie trzeba rozroznic dwie rzeczy- zarabianie a klamstwo w zywe oczy. Zdarzalo nam sie jezdzic z taksowkarzami nawet na calodzienne trasy i za ceny bardzo wysokie. I wiadomo ze to jest praca tych ludzi i nie beda turysty wozic za darmo, wypalajac benzyne, narazajac auto na uszkodzenie itp. I na samym poczatku ustalalismy cene, czasem szlo cos stargowac, czasem nie. I to jest wedlug mnie w porzadku. A to jak potem taksowkarz mowi ze np. podana cena to byla za jedna osobe i chce dwa razy wiecej to jest to dzialanie rownoznaczne z kieszonkowcem ktory wyciaga ci cos z kieszeni jak nie patrzysz...
Ostatnio zmieniony 2015-12-17, 11:35 przez buba, łącznie zmieniany 5 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 72 gości