Trylinka i mirabelki czyli polska daleka polnoc
Trylinka i mirabelki czyli polska daleka polnoc
Nadszedl wrzesien a z nim czas dluzszych wyjazdow. Poczatkowo planowalismy srodkowa Ukraine ale nie ogarnelismy sie na czas z paszportem dla kabaczka. Pozostala wiec Polska… Warto by sie sie wybrac w rejon nam nieznany i trudnoosiagalny w weekendy, nawet te przedluzone. Padlo wiec na daleka polnoc. Ta polnoc gdzie nie ma morza i jezior. Mowiono nam ze to drugi Dolny Slask… Ze to kraina zruinowanych palacykow, kosciolkow, nieasfaltowych drog i popegieerowskich wsi. Zabrzmialo jak teren ktory koniecznie trzeba odwiedzic.
Za Bierutowem mijamy fajna pracownie artystyczna. Nabywamy tam wilkinowego pajaka w rozmiarze XXXL i kota hustajacego sie na ogonie jak małpa. Caly przybytek pachnie lawenda bo nia sa faszerowane aniolki produkowane hurtowo. Facet plecie, babka szyje i maluje.
Wiec juz w pierwszy dzien do zapakowanej po dach skodusi przybywa dwoch nowych lokatorow, ktorym musimy zapewnic wygodna podroz
Ktorys z postojow wypada nam na piaszczystej wygrzanej drodze wsrod brzowo-sosnowych lasow. Sa czasem takie miejsca w ktorych niby nic nie ma szczegolnego a jakos czasoprzestrzen sprawia ze zapadaja gleboko w pamiec. Wystawiamy wiec pyski do slonca, wyciagamy sie na pachnacym igliwiu, karmimy kabaka i gapimy sie w szumiace czuby sosen za ktorymi plyna chmury…
Dla kazdego cos milego…
Kilka slow o piwie Braniewo. Nabylismy go kolo Sycowa, jako ze tak nazywa sie jedno z polnocnych miasteczek do ktorego zmierzamy. Nigdy wczesniej sie z nim nie spotkalam. Uznalam to za znak. Napoj niestety nie ma nic wspolnego z dobrym piwem wiec po kilku łykach zawartosc butelki zapodajemy mrowkom wedrujacym przez droge. Mrowki widac sa znawcami dobrych trunkow bo przed Braniewem spierdzielaja w poplochu..
Dzis ciagle mijamy wesela- jakis dobry weekend chyba. Non stop grzezniemy w korkach powiewajacych balonikami. W rejonie jest moda zeby w orszaku jechaly przynajmniej trzy ciagniki tirow i zapodawaly klaksonami. Rozwazam wsadzenie w uszy stoperow
W Kole rzuca sie w oczy stary pomnik. Co ciekawe symbol na cokole zostal chyba utworzony z prawdziwych narzedzi. Wspinam sie na podstument. Sierp jest zdecydowanie tępy, do koszenia trawy czy zboza by sie nie nadal
Planowalismy nocowac w Wagancu. Urzekla mnie informacja w opisie noclegowni o utylizacji azbestu i wiatrowce na stanie.
http://meteor-turystyka.pl/widok-waganiec,waganiec.html
Niestety nie bylo juz wolnych miejsc na dzisiaj.. ale nie odpuszcze tego miejsca
Ostatecznie spimy w Skępym na kempingu. Tu tez jest wesele, wszedzie wisza serduszka, przechadzaja sie ludzie wbici w jakies eleganckie fatalaszki a knajpa nad jeziorem łupie muzyka. Nam przypada domek w cichej i ciemnej czesci obiektu. Ide szukac kibla. Ponoc ma byc gdzies za boiskiem. Sune przez wygaszony teren, z mroku czasem wylania sie zarys domku lub drzewa. Przed jednym z domkow siedzi zakochana para. Przyprawiam ich prawie o zawal wylaniajac sie zza drzew. Podskakuja chyba metr do gory a kwik przerazenia niesie sie po lesie. Ostrzegaja mnie aby idac do kibla nie potknac sie o przewrocona bramke. W koncu udaje sie ominac przeszkody i odnalezc wlasciwy budynek. Jego wnetrze cieszy oczy- drewniane kabiny, zelazne umywalki i krany z gatunku tych co lubie najbardziej
Otwieram drzwi do kibla a zza nich wypadaja zwloki. Chlopak w garniturze wali lbem w posadzke. Teraz to ja malo nie zeszlam na serce. To jeden z weselnikow. Uderzenie go lekko otrzezwia. Twierdzi ze zabladzil. Dopytuje jak wrocic na sale bankietowa. Trzymajac sie za glowe, chwiejnym krokiem oddala sie w mrok. Nie wiem jakim cudem ale nie potyka sie o przewrocona bramke. Wypity ma zawsze szczescie!
Noc nie jest zbyt ciepla. Wogole bywaly cieplejsze te wrzesnie… Dzis inauguracja czerwonego kokonu. Pierwsza kabaczkowa noc we wlasnym spiworze Kokon sie sprawdzil- kabak cala noc jest cieplutki jak bułeczka!
Mamy juz sie klasc spac gdy rozlega sie kanonada strzalow. Hmmm.. nigdy nie wiem czy w takich momentach nalezy wylezc przed domek czy moze raczej zgasic swiatlo i polozyc sie na podlodze? Tym razem zwycieza ciekawosc i tym razem jest to dobry wybor- weselnicy zapodaja fajerwerki!!!
Rano spotykam w kiblu dziewczyne. Zamyka sie w kabinie i pali papierosa. Wyglada to dosyc absurdalnie gdy wokol las, łaki i luzno rozsiane domki.. Moze to przyzwyczajenie z pracy lub pociagu? albo ukrywa sie z tym procederem przed mama lub chlopakiem? A moze wciaganie dymka bawi ja tylko wtedy gdy jest polaczone z odpowiednim aromatem?
Dzis zajezdzamy do Ostrody do rodziny toperza. Osiedlamy sie w klimatycznym domku, gdzie toperz jako dziecko spedzal wakacje u babci. Domek okala ogromny ogrod i sad.
Otoczenie gestwiny roslin sprawia ze czlowiek zupelnie nie ma poczucia ze kilkadziesiat metrow dalej jest ruchliwe miasto, rondo, orlen i tesco. Jakby enklawa innego swiata, jakby wsrod szumiacych nawloci zatrzymal sie czas.. Urok dawnych lat poteguja rozne sprzety domu i garazu- ja np. jestem zachwycona ogromnym plaskatym kranem nad wanna!
Sporo czasu schodzi nam na roznych ogrodowych pracach.
Glownie jest to zbieranie owocow- obrodzily gruszki, jabłka, winogrona, pigwy i moje ukochane mirabelki! Nie wiem czemu akurat ten owoc daze taka sympatia. A tak rzadko mam okazje je jesc. Ciezko je dostac w sprzedazy a rosnace dziko na osiedlach drzewka sa systematycznie, namolnie i z uporem karczowane do ziemi.. Objadam sie wiec teraz zolto-pomaranczowymi kulkami jak bączek.
Owocow wogole jest wokol tyle ze brakuje pomyslow, czasu i sil aby to wszystko przerobic. Ja np. robie dwa sloje ratafii.
Po spirytus na ratafie ide do biedronki. Ochroniarz nie chce mnie wpuscic do sklepu bo nie mam koszyka. Nie ma koszykow do reki, sa tylko wozki giganty przed sklepem. I wszystkie zwiazane lancuchem ktorego nie da sie rozbroic bez dwuzlotowki. Nie wzielam zadnych monet tylko grubsza kase na zakupy. Wracam do sklepu. Ochroniarz bez koszyka mnie nie wpusci na hale. Ani on ani kasjerka nie chca pozyczyc mi 2zl na 5 minut. Pytam kasjerke czy moze mi rozmienic stówe zebym miala ta nieszczesna dwojke. Ponoc nie wolno im rozmieniac pieniedzy jak klient nic nie kupi. Ale klient chce kupic, ale do tego musi wejsc na sklep!!! Sytuacja zaczyna zawiewac totalnym absurdem- masz kase, masz sklep a nie mozesz zrobic zakupow. Jak jakis chory sen. Wylaze przed sklep. Szarpie za wozki, a nuz ktorys jest zle wpiety? No bo co? mam wracac do domu po dwa zlote? Latac po sasiednich marketach kupowac cos czego mi nie trzeba zeby rozmienic pieniadze? Gdy mocuje sie z wozkami podchodzi żul. Jeszcze tego mi trzeba… Zaczyna klasycznie “kierowniczko, czy moge o cos zapytac?”. Mowie mu ze absolutnie nie, bo jestem wkur#$%^&@ i opowiadam cala historie.. On bez slowa wyjmuje 2 zl i mi daje. Mowie mu zeby poczekal 10 minut to mu oddam. Ba! zgrzewke browara mu kupie. Koles twierdzi ze nie trzeba. “Mnie tez nieraz ludzie pomogli”. Zyczy milego dnia. Gdy wychodze ze sklepu juz go nie ma…
Taki obrazek.. Taka migawka z zycia. Piekna i straszna zarazem…
Odwiedzamy tez Gietrzwald, w ktorym jest sanktuarium w miejscu objawien z dalekiej przeszlosci. Jest tez fajne cudowne zrodelko. W sklepie z pamiatkami udaje mi sie zakupic obrazek lokalnej Matki Boskiej. Bedzie do kolekcji mojej babci!
Mozna w rejonie znalezc odcinki fajnych drog!
Silnik skodusi zaczyna coraz bardziej przypominac dzwieki wydawane przez stare ursusy kiedy wjezdzaja pod gorke. Toperz stwierdza ze prawdopodobnie jest to pasek rozrzadu ktory na szczescie w skodusiach jest lancuchem. Mily dla ucha dzwiek rokuje ze lancuch moze sie niedlugo urwac a to ponoc jest bardzo niedobre bo moze caly silnik rozwalic. Juz raz skodusie zbieralismy z drogi - drugi raz nam nie trzeba. Jedziemy wiec na peryferia miasta gdzie krajobraz wskazuje ze jest szansa odnalezienia mechanikow. Wokol mnostwo pawilonow, barakow i bud. Wszedzie kostka trylinka zasypana mirabelkami. Jakis zlom, falista blacha. Cale lany wrotycza i nawloci. Tu napewno nam naprawia skodusie!
Na jednym z budynkow wisi ogromna mapa z gietego drutu. Ciezko odczytac napis bo chyba byl zmieniany.
Znalezieni mechanicy tez sa bardzo sympatyczni. Dwoch zaczyna sie od razu spierac czy skodusia ma szanse dojechac na Kaukaz i co sie w niej wtedy zepsuje. Trzeci zachwyca sie kabakiem i opowiada ciekawostki z zycia swoich czworga dzieci. Czas mija wiec milo.
Skodusia bedzie gotowa na jutro. Dzien wiec spedzamy na pieszych wycieczkach po okolicy, wybierajac rozne drogi.
Odwiedzamy pobliskie jezioro i piaszczysta wydme. Dawniej byl tam poligon i toperz pamieta jak przed laty stal tam wrak pojazdu pancernego. Niestety juz go tam nie ma…
Charakterystyczny slad
W Ostrodzie zachowal sie pomnik z dawnych lat. Jego podstument jest miejscem spotkan lokalnej mlodziezy, ktora lubi spozywac tu piwo.
Jakos pomniki o tej tematyce beda nam towarzyszyc podczas calej wycieczki Nie sadzilam ze w tym rejonie Polski jest ich takie nagromadzenie!
Na cmentarzu spotykamy tez oddech nowoczesnosci - zniczomat! rozumiem ze sciana wypluwa kase, bilety, coca- cole - ale znicze w takiej formie widze pierwszy raz!
cdn
Za Bierutowem mijamy fajna pracownie artystyczna. Nabywamy tam wilkinowego pajaka w rozmiarze XXXL i kota hustajacego sie na ogonie jak małpa. Caly przybytek pachnie lawenda bo nia sa faszerowane aniolki produkowane hurtowo. Facet plecie, babka szyje i maluje.
Wiec juz w pierwszy dzien do zapakowanej po dach skodusi przybywa dwoch nowych lokatorow, ktorym musimy zapewnic wygodna podroz
Ktorys z postojow wypada nam na piaszczystej wygrzanej drodze wsrod brzowo-sosnowych lasow. Sa czasem takie miejsca w ktorych niby nic nie ma szczegolnego a jakos czasoprzestrzen sprawia ze zapadaja gleboko w pamiec. Wystawiamy wiec pyski do slonca, wyciagamy sie na pachnacym igliwiu, karmimy kabaka i gapimy sie w szumiace czuby sosen za ktorymi plyna chmury…
Dla kazdego cos milego…
Kilka slow o piwie Braniewo. Nabylismy go kolo Sycowa, jako ze tak nazywa sie jedno z polnocnych miasteczek do ktorego zmierzamy. Nigdy wczesniej sie z nim nie spotkalam. Uznalam to za znak. Napoj niestety nie ma nic wspolnego z dobrym piwem wiec po kilku łykach zawartosc butelki zapodajemy mrowkom wedrujacym przez droge. Mrowki widac sa znawcami dobrych trunkow bo przed Braniewem spierdzielaja w poplochu..
Dzis ciagle mijamy wesela- jakis dobry weekend chyba. Non stop grzezniemy w korkach powiewajacych balonikami. W rejonie jest moda zeby w orszaku jechaly przynajmniej trzy ciagniki tirow i zapodawaly klaksonami. Rozwazam wsadzenie w uszy stoperow
W Kole rzuca sie w oczy stary pomnik. Co ciekawe symbol na cokole zostal chyba utworzony z prawdziwych narzedzi. Wspinam sie na podstument. Sierp jest zdecydowanie tępy, do koszenia trawy czy zboza by sie nie nadal
Planowalismy nocowac w Wagancu. Urzekla mnie informacja w opisie noclegowni o utylizacji azbestu i wiatrowce na stanie.
http://meteor-turystyka.pl/widok-waganiec,waganiec.html
Niestety nie bylo juz wolnych miejsc na dzisiaj.. ale nie odpuszcze tego miejsca
Ostatecznie spimy w Skępym na kempingu. Tu tez jest wesele, wszedzie wisza serduszka, przechadzaja sie ludzie wbici w jakies eleganckie fatalaszki a knajpa nad jeziorem łupie muzyka. Nam przypada domek w cichej i ciemnej czesci obiektu. Ide szukac kibla. Ponoc ma byc gdzies za boiskiem. Sune przez wygaszony teren, z mroku czasem wylania sie zarys domku lub drzewa. Przed jednym z domkow siedzi zakochana para. Przyprawiam ich prawie o zawal wylaniajac sie zza drzew. Podskakuja chyba metr do gory a kwik przerazenia niesie sie po lesie. Ostrzegaja mnie aby idac do kibla nie potknac sie o przewrocona bramke. W koncu udaje sie ominac przeszkody i odnalezc wlasciwy budynek. Jego wnetrze cieszy oczy- drewniane kabiny, zelazne umywalki i krany z gatunku tych co lubie najbardziej
Otwieram drzwi do kibla a zza nich wypadaja zwloki. Chlopak w garniturze wali lbem w posadzke. Teraz to ja malo nie zeszlam na serce. To jeden z weselnikow. Uderzenie go lekko otrzezwia. Twierdzi ze zabladzil. Dopytuje jak wrocic na sale bankietowa. Trzymajac sie za glowe, chwiejnym krokiem oddala sie w mrok. Nie wiem jakim cudem ale nie potyka sie o przewrocona bramke. Wypity ma zawsze szczescie!
Noc nie jest zbyt ciepla. Wogole bywaly cieplejsze te wrzesnie… Dzis inauguracja czerwonego kokonu. Pierwsza kabaczkowa noc we wlasnym spiworze Kokon sie sprawdzil- kabak cala noc jest cieplutki jak bułeczka!
Mamy juz sie klasc spac gdy rozlega sie kanonada strzalow. Hmmm.. nigdy nie wiem czy w takich momentach nalezy wylezc przed domek czy moze raczej zgasic swiatlo i polozyc sie na podlodze? Tym razem zwycieza ciekawosc i tym razem jest to dobry wybor- weselnicy zapodaja fajerwerki!!!
Rano spotykam w kiblu dziewczyne. Zamyka sie w kabinie i pali papierosa. Wyglada to dosyc absurdalnie gdy wokol las, łaki i luzno rozsiane domki.. Moze to przyzwyczajenie z pracy lub pociagu? albo ukrywa sie z tym procederem przed mama lub chlopakiem? A moze wciaganie dymka bawi ja tylko wtedy gdy jest polaczone z odpowiednim aromatem?
Dzis zajezdzamy do Ostrody do rodziny toperza. Osiedlamy sie w klimatycznym domku, gdzie toperz jako dziecko spedzal wakacje u babci. Domek okala ogromny ogrod i sad.
Otoczenie gestwiny roslin sprawia ze czlowiek zupelnie nie ma poczucia ze kilkadziesiat metrow dalej jest ruchliwe miasto, rondo, orlen i tesco. Jakby enklawa innego swiata, jakby wsrod szumiacych nawloci zatrzymal sie czas.. Urok dawnych lat poteguja rozne sprzety domu i garazu- ja np. jestem zachwycona ogromnym plaskatym kranem nad wanna!
Sporo czasu schodzi nam na roznych ogrodowych pracach.
Glownie jest to zbieranie owocow- obrodzily gruszki, jabłka, winogrona, pigwy i moje ukochane mirabelki! Nie wiem czemu akurat ten owoc daze taka sympatia. A tak rzadko mam okazje je jesc. Ciezko je dostac w sprzedazy a rosnace dziko na osiedlach drzewka sa systematycznie, namolnie i z uporem karczowane do ziemi.. Objadam sie wiec teraz zolto-pomaranczowymi kulkami jak bączek.
Owocow wogole jest wokol tyle ze brakuje pomyslow, czasu i sil aby to wszystko przerobic. Ja np. robie dwa sloje ratafii.
Po spirytus na ratafie ide do biedronki. Ochroniarz nie chce mnie wpuscic do sklepu bo nie mam koszyka. Nie ma koszykow do reki, sa tylko wozki giganty przed sklepem. I wszystkie zwiazane lancuchem ktorego nie da sie rozbroic bez dwuzlotowki. Nie wzielam zadnych monet tylko grubsza kase na zakupy. Wracam do sklepu. Ochroniarz bez koszyka mnie nie wpusci na hale. Ani on ani kasjerka nie chca pozyczyc mi 2zl na 5 minut. Pytam kasjerke czy moze mi rozmienic stówe zebym miala ta nieszczesna dwojke. Ponoc nie wolno im rozmieniac pieniedzy jak klient nic nie kupi. Ale klient chce kupic, ale do tego musi wejsc na sklep!!! Sytuacja zaczyna zawiewac totalnym absurdem- masz kase, masz sklep a nie mozesz zrobic zakupow. Jak jakis chory sen. Wylaze przed sklep. Szarpie za wozki, a nuz ktorys jest zle wpiety? No bo co? mam wracac do domu po dwa zlote? Latac po sasiednich marketach kupowac cos czego mi nie trzeba zeby rozmienic pieniadze? Gdy mocuje sie z wozkami podchodzi żul. Jeszcze tego mi trzeba… Zaczyna klasycznie “kierowniczko, czy moge o cos zapytac?”. Mowie mu ze absolutnie nie, bo jestem wkur#$%^&@ i opowiadam cala historie.. On bez slowa wyjmuje 2 zl i mi daje. Mowie mu zeby poczekal 10 minut to mu oddam. Ba! zgrzewke browara mu kupie. Koles twierdzi ze nie trzeba. “Mnie tez nieraz ludzie pomogli”. Zyczy milego dnia. Gdy wychodze ze sklepu juz go nie ma…
Taki obrazek.. Taka migawka z zycia. Piekna i straszna zarazem…
Odwiedzamy tez Gietrzwald, w ktorym jest sanktuarium w miejscu objawien z dalekiej przeszlosci. Jest tez fajne cudowne zrodelko. W sklepie z pamiatkami udaje mi sie zakupic obrazek lokalnej Matki Boskiej. Bedzie do kolekcji mojej babci!
Mozna w rejonie znalezc odcinki fajnych drog!
Silnik skodusi zaczyna coraz bardziej przypominac dzwieki wydawane przez stare ursusy kiedy wjezdzaja pod gorke. Toperz stwierdza ze prawdopodobnie jest to pasek rozrzadu ktory na szczescie w skodusiach jest lancuchem. Mily dla ucha dzwiek rokuje ze lancuch moze sie niedlugo urwac a to ponoc jest bardzo niedobre bo moze caly silnik rozwalic. Juz raz skodusie zbieralismy z drogi - drugi raz nam nie trzeba. Jedziemy wiec na peryferia miasta gdzie krajobraz wskazuje ze jest szansa odnalezienia mechanikow. Wokol mnostwo pawilonow, barakow i bud. Wszedzie kostka trylinka zasypana mirabelkami. Jakis zlom, falista blacha. Cale lany wrotycza i nawloci. Tu napewno nam naprawia skodusie!
Na jednym z budynkow wisi ogromna mapa z gietego drutu. Ciezko odczytac napis bo chyba byl zmieniany.
Znalezieni mechanicy tez sa bardzo sympatyczni. Dwoch zaczyna sie od razu spierac czy skodusia ma szanse dojechac na Kaukaz i co sie w niej wtedy zepsuje. Trzeci zachwyca sie kabakiem i opowiada ciekawostki z zycia swoich czworga dzieci. Czas mija wiec milo.
Skodusia bedzie gotowa na jutro. Dzien wiec spedzamy na pieszych wycieczkach po okolicy, wybierajac rozne drogi.
Odwiedzamy pobliskie jezioro i piaszczysta wydme. Dawniej byl tam poligon i toperz pamieta jak przed laty stal tam wrak pojazdu pancernego. Niestety juz go tam nie ma…
Charakterystyczny slad
W Ostrodzie zachowal sie pomnik z dawnych lat. Jego podstument jest miejscem spotkan lokalnej mlodziezy, ktora lubi spozywac tu piwo.
Jakos pomniki o tej tematyce beda nam towarzyszyc podczas calej wycieczki Nie sadzilam ze w tym rejonie Polski jest ich takie nagromadzenie!
Na cmentarzu spotykamy tez oddech nowoczesnosci - zniczomat! rozumiem ze sciana wypluwa kase, bilety, coca- cole - ale znicze w takiej formie widze pierwszy raz!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Pracuje teraz w Oświęcimiu , remontujemy stary ratusz a w podziemiach budynku jest ubeckie więzienie i cele , stoi tam oparta o mur wielka płyta z granitu , waży dobrze ponad 150 kilo może coś koło 200 , razem z kolegą próbowaliśmy ją przesuwać bo o podniesieniu nie było mowy . Widnieje na niej taki napis : ,, Cześć Armii Radzieckiej Wyzwolicielce Oświęcimia ,, . Płyta leży tam od czasów drugiej wojny światowej . Gdybyśmy wytaszczyli tą płytę z budynku to może dostalibyśmy za nią jakąś kasę chociaż na flaszkę , co o tym myślisz Bubo?
Ale klimatycznie zaczyna się Twoja opowieść, super! Oczywiście od razu sprawdzam nazwy wszystkich roślin, o których piszesz, i okazuje się, że są mi dobrze znane z łąk i gór. Jakoś nigdy nie przykładałam wagi do nazw tego, co widzę, ale mały kurs botaniki nie zawadzi .
Świetna ta mapa na ścianie u mechaników!
Ten kokon dla kabaczka to kupiony czy własna robota?
Świetna ta mapa na ścianie u mechaników!
Ten kokon dla kabaczka to kupiony czy własna robota?
Tatrzański urwis pisze:Gdybyśmy wytaszczyli tą płytę z budynku to może dostalibyśmy za nią jakąś kasę chociaż na flaszkę , co o tym myślisz Bubo?
Mysle ze na gieldzie staroci byscie go opchneli za niezla kase!
Tatrzański urwis pisze:Płyta leży tam od czasów drugiej wojny światowej
a to ciekawe- za komuny nie bylo wyeksponowane? zwykle to w latach 90tych zaczelo sie masowe demontowanie takich odezw?
Wiolcia pisze:Ten kokon dla kabaczka to kupiony czy własna robota?
Kupiony- moja mama wyczaila gdzies w lumpeksie. Chyba nie puchowy bo nie schudl za bardzo po praniu, ale mega cieply. Sama bym taki chciala!
Wiolcia pisze:Świetna ta mapa na ścianie u mechaników!
Pierwszy raz takie cudo widzialam!
Ostatnio zmieniony 2015-10-04, 21:33 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Cześć Bubo
Ten pająk to jakaś masakra , idealny do horrorów
Patrzyłem na tę mapę drucianą i ... chyba coś takiego gdzieś widziałem , ale za cholerę nie pamiętam gdzie A pomysł mi się podoba.
Krany instalacja hydrauliczna trzymająca się na farbie olejnej , taaa , ostatni raz coś takiego widziałem na kempingu na Litwie w Nemirsecie. I akurat za tym nie tęsknię.
Natomiast "mirabelki" czyli owoce ałyczy , raczej się tym nie handluje bo nie ma na to klienta .Czasem gdzieś jakaś emerytka na targu to sprzedaje . W centralnej Polsce zarośla z ałyczy wciąż można spotkać w wielu miejscach i tam można się pożywić do bólu .
Prawdopodobnie jako owoc niszowy tak jak np wiśnie szklanki będzie z czasem dostępny , ale na powszechną sprzedaż nie ma co liczyć .Inna sprawa , to fakt powszechności występowania ałyczy w Polsce , utrudnia przebicie się do uprawy prawdziwych mirabelek , które wyglądem nie różnią się od owoców ałyczy .
Bubo skoro to lubisz to sobie posadź na swej działce , będzie rosło na 100%.
Natomiast sytuacja w Stonce to chyba efekt zarządzenia kerownika tek placówki , mnie nigdy gdy wchodzę bez koszyka nikt ze sklepu nie wyganiał .
W ten week byliśmy na północy i zwiedzaliśmy trzy obiekty w tym jeden 100% Bubowy , ciekaw jestem czy tam trafiliście ? Poczekam aż z relacjami posuniesz się bardziej na wschód
Ten pająk to jakaś masakra , idealny do horrorów
Patrzyłem na tę mapę drucianą i ... chyba coś takiego gdzieś widziałem , ale za cholerę nie pamiętam gdzie A pomysł mi się podoba.
Krany instalacja hydrauliczna trzymająca się na farbie olejnej , taaa , ostatni raz coś takiego widziałem na kempingu na Litwie w Nemirsecie. I akurat za tym nie tęsknię.
Natomiast "mirabelki" czyli owoce ałyczy , raczej się tym nie handluje bo nie ma na to klienta .Czasem gdzieś jakaś emerytka na targu to sprzedaje . W centralnej Polsce zarośla z ałyczy wciąż można spotkać w wielu miejscach i tam można się pożywić do bólu .
Prawdopodobnie jako owoc niszowy tak jak np wiśnie szklanki będzie z czasem dostępny , ale na powszechną sprzedaż nie ma co liczyć .Inna sprawa , to fakt powszechności występowania ałyczy w Polsce , utrudnia przebicie się do uprawy prawdziwych mirabelek , które wyglądem nie różnią się od owoców ałyczy .
Bubo skoro to lubisz to sobie posadź na swej działce , będzie rosło na 100%.
Natomiast sytuacja w Stonce to chyba efekt zarządzenia kerownika tek placówki , mnie nigdy gdy wchodzę bez koszyka nikt ze sklepu nie wyganiał .
W ten week byliśmy na północy i zwiedzaliśmy trzy obiekty w tym jeden 100% Bubowy , ciekaw jestem czy tam trafiliście ? Poczekam aż z relacjami posuniesz się bardziej na wschód
Krzyś66 pisze:Ten pająk to jakaś masakra , idealny do horrorów
czemu? jest calkiem sympatyczny!
Krzyś66 pisze: raczej się tym nie handluje bo nie ma na to klienta
jeden jest!
Krzyś66 pisze:zasem gdzieś jakaś emerytka na targu to sprzedaje
U nas na targu bylo raz- sprzedawala babuszka co miala chyba 150 lat. kupilam wszystko wtedy tzn 5 kg. Tydzien pilam kompot!
Krzyś66 pisze:Bubo skoro to lubisz to sobie posadź na swej działce , będzie rosło na 100%.
Glupia jestem straszliwie- zadnej pestki nie przywiozlam (no chyba ze te w nalewce? ) Moze z takiej tez wyrosnie?
Krzyś66 pisze:W ten week byliśmy na północy i zwiedzaliśmy trzy obiekty w tym jeden 100% Bubowy , ciekaw jestem czy tam trafiliście ?
jakie????
Krzyś66 pisze:Poczekam aż z relacjami posuniesz się bardziej na wschód
Poki co bedzie jeszcze na polnoc, dopiero pozniej na wschod odbijamy. Acz do Romnickiej nie dojechalismy, najdalej na wschod bylo chyba Mażucie
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pająk jest z wyglądu horrorystyczny i już
Mirabelka wyrośnie Ci z pestki każdej śliwki (no prawie ale to już za dużo gadania ) śliwy europejskiej .Ale muszą być stratyfikowane .Z tym że ałycza wykazuje ogromną zmienność i jej owoce mogą mieć średnicę od 10 mm do 20 mm , mogą dojrzewać też w różnym terminie od lipca do września-października .Siejąc pestki z ałyczy o dużych owocach masz większą pewność że owoce z niej "wyrosłe" będą podobne.Siejąc pestką z dowolnej innej śliwki zdajesz się na los w kwestii wielkości, smaku , pory dojrzewania owoców. Poproś kogoś z rodziny aby wydłubał kilka pestek z opadłych dorodnych owoców tamtej mirabelki i Ci je przesłał.
Obiekty o których piszę były w zasięgu Waszych peregrynacji , że się tak wyrażę
Ja poczekam na Twe relacje
Hejka.
Mirabelka wyrośnie Ci z pestki każdej śliwki (no prawie ale to już za dużo gadania ) śliwy europejskiej .Ale muszą być stratyfikowane .Z tym że ałycza wykazuje ogromną zmienność i jej owoce mogą mieć średnicę od 10 mm do 20 mm , mogą dojrzewać też w różnym terminie od lipca do września-października .Siejąc pestki z ałyczy o dużych owocach masz większą pewność że owoce z niej "wyrosłe" będą podobne.Siejąc pestką z dowolnej innej śliwki zdajesz się na los w kwestii wielkości, smaku , pory dojrzewania owoców. Poproś kogoś z rodziny aby wydłubał kilka pestek z opadłych dorodnych owoców tamtej mirabelki i Ci je przesłał.
Obiekty o których piszę były w zasięgu Waszych peregrynacji , że się tak wyrażę
Ja poczekam na Twe relacje
Hejka.
Ostatnio zmieniony 2015-10-05, 10:31 przez Krzyś66, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzyś66 pisze:Obiekty o których piszę były w zasięgu Waszych peregrynacji , że się tak wyrażę
Duzo tego co bylo w zasiegu musielismy odpuscic bo czasu braklo Dwa miesiace by sie przydaly!
Ale moze akurat tam bylismy?
Ostatnio zmieniony 2015-10-05, 11:33 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
sprocket73 pisze:Bardzo klimatyczna relacja.
Szczyt szczytów - dostać od żula kasę
Okazał człowieczeństwo.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Pewnie widziałaś te posuwiste ścieżki rowerowe , wzdłuż "strzały północy " , być może masz do nich sceptyczny stosunek , my jednak zamierzamy właśnie z nich korzystać.Pozwalają na szybkie i bezpieczne pokonywanie trasy wzdłuż granicy przez to zwiększają zasięg dostępu do terenów przygranicznych ( od ścieżki skok na północ ).
A jeszcze aprpos ałyczy najprościej i najszybciej (jeśli nie masz jej skąd pozyskać ): kupujesz drzewko dowolnej śliwy szczepione na ałyczy (około 90% drzewek śliw jest uszlachetnianych na ałyczy ) , sadzisz je , a wiosną obcinasz poniżej miejsca szczepienia i wyrośnie Ci silny krzew ałyczy .Zaowocuje po około 3 latach .
A jeszcze aprpos ałyczy najprościej i najszybciej (jeśli nie masz jej skąd pozyskać ): kupujesz drzewko dowolnej śliwy szczepione na ałyczy (około 90% drzewek śliw jest uszlachetnianych na ałyczy ) , sadzisz je , a wiosną obcinasz poniżej miejsca szczepienia i wyrośnie Ci silny krzew ałyczy .Zaowocuje po około 3 latach .
sprocket73 pisze:Szczyt szczytów - dostać od żula kasę
To juz drugi raz mi sie zdarzylo! Kiedys idac przez Wroclaw, kolo rynku podzedl do mnie zul : "kierowniczko dalabys piatke na browara". Powiedzialam mu ze jakbym miala przy sobie piatke to sama bym sobie browara kupila bo jest taki upal. A on wyciagnal piataka i mi dal. Kazal wypic swoje zdrowie. A ja stalam pol godziny z rozdziawiona japa i gapilam sie na ta piatke Oczywiscie piwo kupilam, zdrowie wypilam!
Krzyś66 pisze:być może masz do nich sceptyczny stosunek
jasnowidz?
Nie wiem czy mamy na mysli te same sciezki rowerowe.. gdy takowe buduja przy glownych ruchliwych drogach- jestem za.. zwieksza bezpieczenstwo i wogole. Ale widzialam wielka budowe sciezek chyba kolo Gorowa Ilaweckiego, zadupiami, drogami gdzie jechalismy godzine i nas nic nie minelo.. Wtedy pachnie mi to wyrzucaniem kasy w bloto i jakims mega przekretem...
A jeszcze aprpos ałyczy najprościej i najszybciej (jeśli nie masz jej skąd pozyskać ): kupujesz drzewko dowolnej śliwy szczepione na ałyczy (około 90% drzewek śliw jest uszlachetnianych na ałyczy ) , sadzisz je , a wiosną obcinasz poniżej miejsca szczepienia i wyrośnie Ci silny krzew ałyczy .Zaowocuje po około 3 latach .
Ja sie na ogrodnictwie malo znam- a potem mi wyrosnie jakas wegierka czy rengloda sprobuje cos pokombinowac- zapytam tez rodzine o te pestki.. a sadzic (pestki, sadzonki) to sie powinno na wiosne czy teraz?
A pestki z owocow co polezaly miesiac w spirytusie to zepsute?
Ostatnio zmieniony 2015-10-05, 13:22 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Bo ten ciąg ścieżek zapewne jest dobrą okazją do kręcenia lodów , jak wiele inwestycji z funduszy UE.
Jadnak ścieżka wzdłuż drogi Gołdap - Węgorzewo jest bezdyskusyjnie potrzebna , jazda rowerem po tej drodze to spory zastrzyk adrenaliny . Inną sprawą ,że w wielu miejscach pod ścieżkę wykorzystuje się dawne nasypy kolejowe a te biegną i przez odludzia na niektórych odcinkach. A jeśli ścieżka z MOR-ami zachęci choćby i niewiele osób aby ruszyły się z sprzed TV to moim zdaniem warta jest budowy.
Bubo to co Ci poleciłem z drzewkiem to najszybsze i najprostsze , wolisz dłużej mniej pewnie i trudniej , proszę bardzo.
Po miesiącu w spirycie ... nie wiem czy wykiełkują , wątpię . Nasiona muszą przejść stan spoczynku , przechowaj je przez zimę w niezbyt suchym ale tak żeby nie spleśniały , przemroź je w kilku stopniach poniżej zera i wiosną normalnie wysiej do doniczki stojącej na zewnątrz ... i czekaj.
Jadnak ścieżka wzdłuż drogi Gołdap - Węgorzewo jest bezdyskusyjnie potrzebna , jazda rowerem po tej drodze to spory zastrzyk adrenaliny . Inną sprawą ,że w wielu miejscach pod ścieżkę wykorzystuje się dawne nasypy kolejowe a te biegną i przez odludzia na niektórych odcinkach. A jeśli ścieżka z MOR-ami zachęci choćby i niewiele osób aby ruszyły się z sprzed TV to moim zdaniem warta jest budowy.
Bubo to co Ci poleciłem z drzewkiem to najszybsze i najprostsze , wolisz dłużej mniej pewnie i trudniej , proszę bardzo.
Po miesiącu w spirycie ... nie wiem czy wykiełkują , wątpię . Nasiona muszą przejść stan spoczynku , przechowaj je przez zimę w niezbyt suchym ale tak żeby nie spleśniały , przemroź je w kilku stopniach poniżej zera i wiosną normalnie wysiej do doniczki stojącej na zewnątrz ... i czekaj.
Krzyś66 pisze:Bubo to co Ci poleciłem z drzewkiem to najszybsze i najprostsze , wolisz dłużej mniej pewnie i trudniej , proszę bardzo.
Jak to prostsze to sprobuje tego.. A te drzewka do zasadzenia to szukac teraz czy na wiosne?
Krzyś66 pisze:A jeśli ścieżka z MOR-ami zachęci choćby i niewiele osób aby ruszyły się z sprzed TV to moim zdaniem warta jest budowy.
Nie jestem pewna czy te osoby ktore wstaly zza telewizora tylko dlatego ze jest nowa unijna sciezka to sa wlasnie te ktore najbardziej bym chciala spotykac na swej drodze..
Krzyś66 pisze:Jadnak ścieżka wzdłuż drogi Gołdap - Węgorzewo jest bezdyskusyjnie potrzebna
a tam nawet nie zwrocilam uwagi ze buduja- jechalismy tylko odcinek z Wegorzewa do Ban Mazurskich i odbijalismy potem w boczne.
Dla miejscowych dojezdzajacych do pracy, sklepu to napewno super sprawa taka sciezka na tej trasie. A turysta to chyba ma duzo opcji aby dojechac miedzy tymi miastami bocznymi drogami, niekoniecznie walac glownymi.. Choc ostatnio widzac kilka razy biegaczy w pelnym umundurowaniu biegowym truchtajacych sobie poboczem drog dwucyfrowych to juz we wszystko uwierze Mam na mysli tereny gdzie sa lasy, polne drogi itp
Ostatnio zmieniony 2015-10-05, 14:29 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Krzyś66 pisze:Ten pająk to jakaś masakra , idealny do horrorów
czemu? jest calkiem sympatyczny!Krzyś66 pisze: raczej się tym nie handluje bo nie ma na to klienta
jeden jest!
Też byłabym klientką, uwielbiam mirabelki, a w tym roku ani razu nie udało mi się kupić.
Poza tym bardzo lubię śliwki zwane "jerozolimki", takie wczesne (z przełomu lipca i sierpnia) o kształcie dość regularnych kulek średnicy około 3-4 cm, kolor zielono-fioletowy.
Też w tym roku ani razu nie widziałam.
I jeszcze tak zwane "lubaszki" - malutkie ciemno fioletowe, trochę podobne do tarniny, ale jednak większe niż tarnina (wiem, że tarnina to też śliwa). Do jedzenia niezbyt dobre, ale jakie pyszne konfitury z nich wychodzą.
Natomiast nie lubię węgierek.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości