Lysa Hora i zapora
Lysa Hora i zapora
W czeskich Sudetach byłem nie raz, choć to ode mnie dość daleko. W czeskich Beskidach, mimo iż są "za płotem" dopiero teraz pierwszy raz się pojawiłem.
Okazją była wycieczka Klubu Zdobywcy w której uczestniczył również, a jakże , Dobromił.
Frekwencja dopisała, bus pełny, 19 ludzi z zamiarem zdobycia Łysej Góry pojawiło się w Ostravicach. Zapora w tytule nie jest bez znaczenia, ponieważ to właśnie przy niej zaczynało się nasze wejście, dodam, dość upierdliwe jak na Beskidy. 860 m przewyższenia na odcinku 7 km i to za jednym podejściem, bo prócz krótkiego odcinka o z lekka płaskim charakterze, całość trasy to mozolne podejście. Tak więc wszystkich chętnym zdobycia tego szczytu polecam-pamiętajcie o zaporze
Idziemy. Z początku wiadomo-wszyscy razem, jednak jak to zawsze bywa wkrótce tworzą się pomniejsze grupki i każda idzie swoim tempem.
Poidło Jastrzębia Zdroju i być może też Wodzisławia (Mirek, jak to jest?)
Przyjemny krótki odcinek
Punkt zbiorczy przed atakiem szczytowym
W końcu pojawiają sie otwarte przestrzenie, przedtem tylko las i las...
W końcu szczytujemy.
Przyznam, że już na miejscu budynek/wieża/czy cokolwiek to jest, nie robi aż tak ogromnego wrażenia jak widziane z daleka. Ale małe to to nie jest
Kontemplacja, poezja i mistyka. Po lewej imć Dobromił i okulary szczęścia Na drugim planie od lewej Czech, Józek, Łukasz, fragment Tomtura i moje kabanosy.
A oto i sam szczyt szczytów.
Góra ma swoje plisy i minusy. Do plusów należą nie wątpliwie walory widokowe, bo jest na co popatrzeć (choć myśmy trafili na widoczność trochę rozmytą) i wrażenie, że jest się bardzo wysoko a gra ma tylko 1300 z hakiem). Do minusów panująca, odpustowa atmosfera i nie chodzi bynajmniej o tłum ludzi ale budki z piwem, chipsami i jakimś ichszym jedzeniem. Generalnie na szczycie jest burdel ale jak wyjaśnił kolega Tomtur to sytuacja przejściowa, ponieważ nowe schronisko jeszcze nieczynne, jakieś nowe obiekty budują, więc pewnie gdy wszystko ruszy te stragany znikną.
Na szczycie zasiedzieliśmy się prawie dwie godziny a gdy już ekipa sie odnalazła i zebrała ruszylismy w kierunku Ostravicy ale już innym szlakiem. Szlakiem zdecydowanie ładniejszym widokowo niż podejście od zapory.
W drodze powrotnej ku ojczyźnie (ale jeszcze w Czechach) przystanek przy pomniku Żwirki i Wigury.
Całość zdjęć-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/lysahora082015
Podsumowując-dla wszystkich to był ten pierwszy raz na tej górze, nowa pieczątka jeżeli ktoś zbiera i ogólnie całkiem udany wypad
Okazją była wycieczka Klubu Zdobywcy w której uczestniczył również, a jakże , Dobromił.
Frekwencja dopisała, bus pełny, 19 ludzi z zamiarem zdobycia Łysej Góry pojawiło się w Ostravicach. Zapora w tytule nie jest bez znaczenia, ponieważ to właśnie przy niej zaczynało się nasze wejście, dodam, dość upierdliwe jak na Beskidy. 860 m przewyższenia na odcinku 7 km i to za jednym podejściem, bo prócz krótkiego odcinka o z lekka płaskim charakterze, całość trasy to mozolne podejście. Tak więc wszystkich chętnym zdobycia tego szczytu polecam-pamiętajcie o zaporze
Idziemy. Z początku wiadomo-wszyscy razem, jednak jak to zawsze bywa wkrótce tworzą się pomniejsze grupki i każda idzie swoim tempem.
Poidło Jastrzębia Zdroju i być może też Wodzisławia (Mirek, jak to jest?)
Przyjemny krótki odcinek
Punkt zbiorczy przed atakiem szczytowym
W końcu pojawiają sie otwarte przestrzenie, przedtem tylko las i las...
W końcu szczytujemy.
Przyznam, że już na miejscu budynek/wieża/czy cokolwiek to jest, nie robi aż tak ogromnego wrażenia jak widziane z daleka. Ale małe to to nie jest
Kontemplacja, poezja i mistyka. Po lewej imć Dobromił i okulary szczęścia Na drugim planie od lewej Czech, Józek, Łukasz, fragment Tomtura i moje kabanosy.
A oto i sam szczyt szczytów.
Góra ma swoje plisy i minusy. Do plusów należą nie wątpliwie walory widokowe, bo jest na co popatrzeć (choć myśmy trafili na widoczność trochę rozmytą) i wrażenie, że jest się bardzo wysoko a gra ma tylko 1300 z hakiem). Do minusów panująca, odpustowa atmosfera i nie chodzi bynajmniej o tłum ludzi ale budki z piwem, chipsami i jakimś ichszym jedzeniem. Generalnie na szczycie jest burdel ale jak wyjaśnił kolega Tomtur to sytuacja przejściowa, ponieważ nowe schronisko jeszcze nieczynne, jakieś nowe obiekty budują, więc pewnie gdy wszystko ruszy te stragany znikną.
Na szczycie zasiedzieliśmy się prawie dwie godziny a gdy już ekipa sie odnalazła i zebrała ruszylismy w kierunku Ostravicy ale już innym szlakiem. Szlakiem zdecydowanie ładniejszym widokowo niż podejście od zapory.
W drodze powrotnej ku ojczyźnie (ale jeszcze w Czechach) przystanek przy pomniku Żwirki i Wigury.
Całość zdjęć-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/lysahora082015
Podsumowując-dla wszystkich to był ten pierwszy raz na tej górze, nowa pieczątka jeżeli ktoś zbiera i ogólnie całkiem udany wypad
Ostatnio zmieniony 2015-09-06, 00:58 przez Piotrek, łącznie zmieniany 3 razy.
Na Lysej bardzo często są kiepska widoczność,dzisiaj jest tak;
http://portal.chmi.cz/files/portal/docs ... lysa_hora3
Obraz jest aktualizowany co 5 min,
http://portal.chmi.cz/files/portal/docs ... lysa_hora3
Obraz jest aktualizowany co 5 min,
Piotrek pisze:Do minusów panująca, odpustowa atmosfera i nie chodzi bynajmniej o tłum ludzi ale budki z piwem, chipsami i jakimś ichszym jedzeniem. Generalnie na szczycie jest burdel ale jak wyjaśnił kolega Tomtur to sytuacja przejściowa, ponieważ nowe schronisko jeszcze nieczynne, jakieś nowe obiekty budują, więc pewnie gdy wszystko ruszy te stragany znikną.
Nie sądzę aby to było przejściowa, bo taka atmosfera panowała tam zawsze. Różnica może będzie taka, że po otwarciu dwóch schronisk (bo dwa są budowane) to częściowo będzie upchnięte w środku, lecz zapewne ruszą tam jakieś stoiska zewnętrzne itp. Ta góra po prostu tak ma, że to jeden wielki jarmark
Co do widoczności to przychylam się do wersji Mirka - widoki bardzo często stamtąd są zamglone i dalekie panoramy to raczej wyjątek, a nie reguła.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
sokół pisze:Ty to Tatry widzisz nawet z Karkonoszy.
Niestety nie ma takiej możliwości bo Pradziad zasłania
nes_ska pisze:...a i tak było nieźle. Myślę, że nie ma na co narzekać
Jestem podobnego zdania. Patrząc jaką mieliśmy dzisiaj pogodę to można powiedzieć, że wstrzelili się w tą najlepszą tego weekendu.
Piotrze czy to było w sobotę ? Bo jeżeli tak to po zachodzie słońca kamerki z Lysej pokazywały Sudety
Ja tam nie narzekam, już sam fakt przejścia się nową trasą jest satysfakcją
Na szczycie są tablice z panoramami, a te są rozległe bo i Małą Fatrę też widać, Babią, Pilsko i wiele innych, więc całkiem nieźle.
O kamerce wiem, ale jakoś nikomu się nie chciało się czekać by załapać (choć to dobry dowód by był dla podejrzliwych żon, że człowiek jednak pojechał w góry a nie na dupy ).
Myślę, że w przyszłym roku coś tam jeszcze w ramach Klubu zdziałamy, może Radegast?
Póki co planuję kolejny klubowy wyjazd, tym razem znów w Sulovskie. Z reguły jest tak, że wycieczki które ja organizuję wypadają po trasach po których nikt z uczestników (łącznie ze mną) nie szedł , są to więc wypady pełne niespodzianek, jak n.p. w zeszłym roku w Strażowskich, gdzie o mało nie straciłem życia z rąk klubowiczów
Na szczycie są tablice z panoramami, a te są rozległe bo i Małą Fatrę też widać, Babią, Pilsko i wiele innych, więc całkiem nieźle.
O kamerce wiem, ale jakoś nikomu się nie chciało się czekać by załapać (choć to dobry dowód by był dla podejrzliwych żon, że człowiek jednak pojechał w góry a nie na dupy ).
Myślę, że w przyszłym roku coś tam jeszcze w ramach Klubu zdziałamy, może Radegast?
Póki co planuję kolejny klubowy wyjazd, tym razem znów w Sulovskie. Z reguły jest tak, że wycieczki które ja organizuję wypadają po trasach po których nikt z uczestników (łącznie ze mną) nie szedł , są to więc wypady pełne niespodzianek, jak n.p. w zeszłym roku w Strażowskich, gdzie o mało nie straciłem życia z rąk klubowiczów
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 89 gości