Tydzień w Sudetach
Tydzień w Sudetach
To był już trzeci dłuższy pobyt w tym rejonie-Góry Opawskie, Zlatohorska Vrchovyna, Jeseniki. Poprzednie dwa miały miejsce w 2008 i 2014 r. W tym roku, podobnie jak w poprzednim, dołączył kumpel Józek z synem i w w mocnym, sześcioosobowym składzie ruszyliśmy na tygodniowy podbój sudeckich szlaków.
Plany co do tras i miejsc były gotowe już z miesiąc temu ale wtedy pogoda była nieco inna, lżejsza i nie zakładały one temperatur rzędu 35 st. Mnie to ...grzeje , pomęczył bym się i tyle ale dzieciaków jednak żal było na codzienne trasy po 6-7 godzin w takiej parówie, w końcu to mają być przyjemne górskie wypady a nie mordowanie małolatów. Poza tym nie było by to zbyt rozsądne ze względów zdrowotnych.
Ale mimo to plany zostały zrealizowane, miejsca zdobyte - po pewnych modyfikacjach.
Dzień 1- do niego wrócę na końcu . W tym dniu po przyjeździe zrobiliśmy łazikowanie po okolicy. Ogólnie każdego dnia było tak, że z rana wycieczka a popołudniu jakiś spacerek w okolicy Jarnołtówka, jakieś ogniska, gierki itp. W końcu wakacje
A z tych spacerków uzbierało się trochę zdjęć, więc komplecik wpadnie na koniec.
Bardzo lubię takie łazikowanie po okolicy, nie tylko szlaki i szczyty ale również różne zakamarki, pola, łaki z widokami na góry. To ma swój urok.
Dzień 2 - Serak i Obri Skaly.
To miał być rewanż za zeszłoroczną wizytę w tym terenie. Niby wtedy ładnie z rana było a później dopadły nas dwie burze, ulewa i ogólnie widokowo nie nie najlepiej. Tym razem miało byc inaczej , wszak niebo bezchmurne, gorąc od rana, "grecka" pogoda.
Atakujemy z rana w wielkim stylu -kolejką- Serak. Jest dobrze, ciut chłodniej i pogodnie. Pierwotnie miało być z buta ale nie sądzę by bajtle były zadowolone w takiej temperaturze
W schronisk papu. Ogólnie dość przyjemne miejsce choć bardziej restauracyjne w środku niż schroniskowe w naszym rozumieniu. Schronisko jest ładnie ulokowane, z dobrymi widokami, ma się wrażenie jakby się było baaardzo wysoko.
Zasiedzieliśmy się chyba z godzinę-i chyba o tą godzinę za długo, bo nadeszła "Klątwa Seraka", jak to Zuzia określiła .
Drugi tydzień słonecznej pogody i akurat w tym dniu musiała się ona popsuć . Zachmurzyło się a później spadł deszcz, momentami dość konkretny. (przezornie jednak, jak każdy harcerz, noszę ze sobą peleryny)
Szliśmy sobie jednak w kierunku Obrich, bo cóż innego pozostało.
Troche przeszło w okolicy Obrich Skał, ale za to zaczęło pogrzmiewać.
Obri Skaly to bardzo ładne miejsce, skały są tu ciekawe i imponujące. Już samo zejście do nich robi wrażenie, schodzi się stromo a w dole wyłaniają się postrzępione ich ściany.
(ten mały na pierwszym planie to zbój jakich mało )
Mizera pogodowa trwała dalej. Już co prawda nie lało ale widoczność nie najlepsza, dodatkowo zaduch się zrobił w wilgotnym powietrzu.
Ruszamy dalej. Tu już raczej odcinki leśne, trochę stokówką oraz ścieżkami w dół.
Jakieś małe wodospadziki po drodze...
...i tamy, których sporo tu się pojawia na potokach.
Końcowa część przejścia, jakaś godzina, biegła ładną cienistą doliną z licznymi skałami na zboczach. Trochę podobne miejsce w klimacie do dolinek w Zimniku i Twardorzeczce
Na dokładaniu swoich kamieni do piramidek, których wiele było po drodze, zeszło sporo czasu
I kolejna tama
(wszystkie zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/serak082015 )
Przyjemnie było, nie powiem, żal jedynie że pogoda zrobiła takiego samego psikusa jak w zeszłym roku.
Dzieciaki niby podmęczone ale jak wróciliśmy do Jarnołtówka to mimo upału dostały nowych pokładów energii, więc trza było zająć się piłką, badmintonem itd. itp.
Za to wieczorem piwo zimne z zamrażarki, choć wielbicielem nie jestem, weszło mi jak nigdy dotąd
Dzień 3- Krwawa Góra (Św. Roch) i Rejviz
(na Mechowych Jeziorkach już byłem ale na Krwawej Górze nie. A kusiła mnie już zeszłego roku tyle, że nie zdążylismy-ot, taka popierdółka na Zlatymi Horami a jednak czasu wtedy brakło)
Godzina 7 a na termometrze już 27 st. , No takich wyników to u nas w Beskidach jednak nie mieliśmy. O temperaturze w pokoju na poddaszu to juz nawet nie wspominam
Ale ruszamy szlakiem ze Zlatych Hor-biegnie on docelowo na Biskupią jednak my zatrzymujemy się na wspomnianej Krwawej Górze.
A idzie się na nią z miasteczka przyjemnymi leśnymi ścieżkami.
Oto i cel. Miejsce z ograniczonymi widokami na Zlate Hory ale a to z interesującą, dużą kaplicą. Powstała w czasach panowania dżumy i miała chronić mieszkańców przed zarazą. Ponoć nie do końca to pomogło a i sama budowa przebiegała z kłopotami.
W okół kaplicy rośnie ładny las z pięknymi lipami. Żadnych oznaczeń na drzewach nie widziałem, ale wydaje mi się że powinny mieć (a możde mają?) status pomników przyrody.
Kawałek za kaplicą ładne łąki u podnóży Biskupiej Kopy oraz drogi polne którymi da się zejść do Zlatych Hor.
Trochę się poplątaliśmy po okolicy ale czas było wracać, bo przed nami jeszcze Rejviz w planie.
Swoją drogą nie pamiętam takiego sierpnia by w lesie wyglądało jak jesienią Liście drzew dosłownie spalone tworzyły dywany na szlaku.
(zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/krwawagora082015 )
Krótki podjazd do Rejvizu i spacerek ścieżką przyrodniczą do Mechowych Jeziorek. Również trasa biegnąca lasem w cieniu co istotne, bo na słońcu w tym dniu ciężko było
Ścieżka częściowo biegnie drewnianą, długą kładka ponad torfowiskami, terenem podmokłym. Teraz przy suszy nie było to dobrze widoczne ale pamiętam z poprzedniego pobyt, że mokro było
To tylko do zdjęć robią takie słodkie miny.
(zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/rejviz082015 )
Scenariusz popołudniowych wydarzeń pozostaje bez zmian - piłka, gierki, zamrażarka.
Dodam tylko, że w Jarnołtówku warto odwiedzić łowisko pstra. Rybi są tam również smażone i bardzo smaczne.
Dzień następny przyniesie wycieczkę na Zamecky Vrch, górę będącą rejonem poszukiwań złota.
CDN
Plany co do tras i miejsc były gotowe już z miesiąc temu ale wtedy pogoda była nieco inna, lżejsza i nie zakładały one temperatur rzędu 35 st. Mnie to ...grzeje , pomęczył bym się i tyle ale dzieciaków jednak żal było na codzienne trasy po 6-7 godzin w takiej parówie, w końcu to mają być przyjemne górskie wypady a nie mordowanie małolatów. Poza tym nie było by to zbyt rozsądne ze względów zdrowotnych.
Ale mimo to plany zostały zrealizowane, miejsca zdobyte - po pewnych modyfikacjach.
Dzień 1- do niego wrócę na końcu . W tym dniu po przyjeździe zrobiliśmy łazikowanie po okolicy. Ogólnie każdego dnia było tak, że z rana wycieczka a popołudniu jakiś spacerek w okolicy Jarnołtówka, jakieś ogniska, gierki itp. W końcu wakacje
A z tych spacerków uzbierało się trochę zdjęć, więc komplecik wpadnie na koniec.
Bardzo lubię takie łazikowanie po okolicy, nie tylko szlaki i szczyty ale również różne zakamarki, pola, łaki z widokami na góry. To ma swój urok.
Dzień 2 - Serak i Obri Skaly.
To miał być rewanż za zeszłoroczną wizytę w tym terenie. Niby wtedy ładnie z rana było a później dopadły nas dwie burze, ulewa i ogólnie widokowo nie nie najlepiej. Tym razem miało byc inaczej , wszak niebo bezchmurne, gorąc od rana, "grecka" pogoda.
Atakujemy z rana w wielkim stylu -kolejką- Serak. Jest dobrze, ciut chłodniej i pogodnie. Pierwotnie miało być z buta ale nie sądzę by bajtle były zadowolone w takiej temperaturze
W schronisk papu. Ogólnie dość przyjemne miejsce choć bardziej restauracyjne w środku niż schroniskowe w naszym rozumieniu. Schronisko jest ładnie ulokowane, z dobrymi widokami, ma się wrażenie jakby się było baaardzo wysoko.
Zasiedzieliśmy się chyba z godzinę-i chyba o tą godzinę za długo, bo nadeszła "Klątwa Seraka", jak to Zuzia określiła .
Drugi tydzień słonecznej pogody i akurat w tym dniu musiała się ona popsuć . Zachmurzyło się a później spadł deszcz, momentami dość konkretny. (przezornie jednak, jak każdy harcerz, noszę ze sobą peleryny)
Szliśmy sobie jednak w kierunku Obrich, bo cóż innego pozostało.
Troche przeszło w okolicy Obrich Skał, ale za to zaczęło pogrzmiewać.
Obri Skaly to bardzo ładne miejsce, skały są tu ciekawe i imponujące. Już samo zejście do nich robi wrażenie, schodzi się stromo a w dole wyłaniają się postrzępione ich ściany.
(ten mały na pierwszym planie to zbój jakich mało )
Mizera pogodowa trwała dalej. Już co prawda nie lało ale widoczność nie najlepsza, dodatkowo zaduch się zrobił w wilgotnym powietrzu.
Ruszamy dalej. Tu już raczej odcinki leśne, trochę stokówką oraz ścieżkami w dół.
Jakieś małe wodospadziki po drodze...
...i tamy, których sporo tu się pojawia na potokach.
Końcowa część przejścia, jakaś godzina, biegła ładną cienistą doliną z licznymi skałami na zboczach. Trochę podobne miejsce w klimacie do dolinek w Zimniku i Twardorzeczce
Na dokładaniu swoich kamieni do piramidek, których wiele było po drodze, zeszło sporo czasu
I kolejna tama
(wszystkie zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/serak082015 )
Przyjemnie było, nie powiem, żal jedynie że pogoda zrobiła takiego samego psikusa jak w zeszłym roku.
Dzieciaki niby podmęczone ale jak wróciliśmy do Jarnołtówka to mimo upału dostały nowych pokładów energii, więc trza było zająć się piłką, badmintonem itd. itp.
Za to wieczorem piwo zimne z zamrażarki, choć wielbicielem nie jestem, weszło mi jak nigdy dotąd
Dzień 3- Krwawa Góra (Św. Roch) i Rejviz
(na Mechowych Jeziorkach już byłem ale na Krwawej Górze nie. A kusiła mnie już zeszłego roku tyle, że nie zdążylismy-ot, taka popierdółka na Zlatymi Horami a jednak czasu wtedy brakło)
Godzina 7 a na termometrze już 27 st. , No takich wyników to u nas w Beskidach jednak nie mieliśmy. O temperaturze w pokoju na poddaszu to juz nawet nie wspominam
Ale ruszamy szlakiem ze Zlatych Hor-biegnie on docelowo na Biskupią jednak my zatrzymujemy się na wspomnianej Krwawej Górze.
A idzie się na nią z miasteczka przyjemnymi leśnymi ścieżkami.
Oto i cel. Miejsce z ograniczonymi widokami na Zlate Hory ale a to z interesującą, dużą kaplicą. Powstała w czasach panowania dżumy i miała chronić mieszkańców przed zarazą. Ponoć nie do końca to pomogło a i sama budowa przebiegała z kłopotami.
W okół kaplicy rośnie ładny las z pięknymi lipami. Żadnych oznaczeń na drzewach nie widziałem, ale wydaje mi się że powinny mieć (a możde mają?) status pomników przyrody.
Kawałek za kaplicą ładne łąki u podnóży Biskupiej Kopy oraz drogi polne którymi da się zejść do Zlatych Hor.
Trochę się poplątaliśmy po okolicy ale czas było wracać, bo przed nami jeszcze Rejviz w planie.
Swoją drogą nie pamiętam takiego sierpnia by w lesie wyglądało jak jesienią Liście drzew dosłownie spalone tworzyły dywany na szlaku.
(zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/krwawagora082015 )
Krótki podjazd do Rejvizu i spacerek ścieżką przyrodniczą do Mechowych Jeziorek. Również trasa biegnąca lasem w cieniu co istotne, bo na słońcu w tym dniu ciężko było
Ścieżka częściowo biegnie drewnianą, długą kładka ponad torfowiskami, terenem podmokłym. Teraz przy suszy nie było to dobrze widoczne ale pamiętam z poprzedniego pobyt, że mokro było
To tylko do zdjęć robią takie słodkie miny.
(zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/rejviz082015 )
Scenariusz popołudniowych wydarzeń pozostaje bez zmian - piłka, gierki, zamrażarka.
Dodam tylko, że w Jarnołtówku warto odwiedzić łowisko pstra. Rybi są tam również smażone i bardzo smaczne.
Dzień następny przyniesie wycieczkę na Zamecky Vrch, górę będącą rejonem poszukiwań złota.
CDN
Ostatnio zmieniony 2015-08-21, 00:28 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Tydzień w Sudetach
Piotrek pisze:CDN
Szczekam niecierpliwie.
Zapowiada się świetna wycieczka z terenów zupełnie mi nieznanych;)
Fajne te tereny, a miałem obawy, czy mnie zainteresują
Na ostatni tydzień upałów żona z córą uciekły w beskid, bo w blokach w mieszkaniu temperatura w dzień to okolice 30st.
A w pierwsze tygodnie upałów kąpiele w Bystrej w Ujsołach pomagały, byłem w szoku jaka ta woda jest ciepła.
Dobra teraz grzecznie czekam na cd.
Na ostatni tydzień upałów żona z córą uciekły w beskid, bo w blokach w mieszkaniu temperatura w dzień to okolice 30st.
A w pierwsze tygodnie upałów kąpiele w Bystrej w Ujsołach pomagały, byłem w szoku jaka ta woda jest ciepła.
Dobra teraz grzecznie czekam na cd.
Piotrek pisze:W schronisk papu. Ogólnie dość przyjemne miejsce choć bardziej restauracyjne w środku niż schroniskowe w naszym rozumieniu. Schronisko jest ładnie ulokowane, z dobrymi widokami, ma się wrażenie jakby się było baaardzo wysoko.
No ponad 1300 m n.p.m. to przecież sporo. A samo schronisko jest najpiękniej położone w całych Sudetach Wschodnich. Z żadnego innego podobnego obiektu niema takich widoków jak tam. Budzisz się z rana i wyglądasz przez okno, a tam na horyzoncie Tatry ! Oczywiście jeżeli trafimy na odpowiednie warunki
Piotrek pisze:Kawałek za kaplicą ładne łąki u podnóży Biskupiej Kopy oraz drogi polne którymi da się zejść do Zlatych Hor.
A na końcu tej łąki w lesie przy zielonym szlaku takie fajne skałki
To pewnie Michuv kamen. No szkoda, że nie podeszliśmy tym bardziej, że było blisko. Nawet na mapach jest zaznaczony i zwrócił wcześniej moją uwagę, gdy mapę przeglądałem.
A więc jedziem dalej
Dzień 4 - Zamecky vrch, Panna Marie Pomocna i Medena stola
Cały rejon wokół Zlatych Hor czy naszych Głuchołaz to ślady po dawnym górnictwie złota. W terenie pełno wyrobisk, są sztolnie, tamy na potokach i płuczki, miejsca interesujące szczególnie dla osób lubiących historie.
Na terenie ośrodka Bohema znaleźliśmy się ok. 9. Ośrodek bardzo duży, o wyglądzie odświeżonej "komuny" ale chyba dobrze prosperujący, bo widać zaparkowane samochody i pranie na niektórych balkonach.
Tu z ośrodka rusza wyciąg na górę. Czy działa pewny nie byłem, więc szlismy trochę w ciemno z nastawieniem, że raczej idziemy na szczyt pieszo a tu proszę, kolejka kręci się w najlepsze , więc skorzystaliśmy.
Z końca kolejki na szczyt oraz ruiny zamku Edelstein już bardzo blisko .
Wiele z zamku nie zostało ale są fragmenty murów a w terenie widoczne ślady dawnej budowli.
Dalej częściowo szlakiem, częściowo ścieżką dydaktyczną podążamy wygodnym terenem. Po drodze źródełko, czasem pojawiają się widoki, ogólnie jednak odcinek w większości leśny.
Z czasem pojawia się interesująca skała. Wielka nie jest ale ładna
W końcu docieramy do miejsca, gdzie znajduje się Kościół Matki Boskiej Pomocnej.
Dość spory to obiekt, w obecnym kształcie wybudowany w 1995 r.
Pierwotnie w tym miejscu w XVII wieku objawiła się Matka Boska, więc zbudowano drewnianą kaplicę a następnie murowany kościół. Kościół jednak zburzyli komuniści.
Jest i źródło, którego Stasiek nie mógł opuścić wciskając się do kolejki.
Zejście do Zlatych Hor biegło szlakiem wzdłuż drogi krzyżowej
W dolnej części zejścia w terenie mocno widoczne były ślady działalności górniczej, głównie wyrobiska ale trafiła się i sztolnia.
Niesamowicie przyjemny był w niej chłód Wejście z 30sto stopniowej temperatury do miejsca gdzie jest może z 10 st. to chwila warta przeżycia
Ciekawa to była wycieczka, sporo interesujących miejsc, ładne widoki. Bardzo podobała się dzieciakom. Złotych kamieni miałem pełne dwie kieszenie
Foty-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/zameckyvrch082015
Dzień 5- Przednia Kopa i Szlak Złotych Górników
Kolejny gorący dzień to wypad z Głuchołaz na Przednią Kopę a następnie przejście częścią Szlaku Złotych Górników.
Na Przedniej K. byliśmy w 2008 r. ale wtedy szliśmy z niej przez Konradów i Skowronków do Jarnołtówka (trasa bardzo ładna i widokowa).
Jesteśmy w Głuchołazach. Na zwiedzania miasta przyjdzie czas na końcu a póki co ruszamy z części zdrojowej.
Znów trafia się droga krzyżowa
Przednią Kopę osiągamy stosunkowo szybko (oczywiście idąc z dzieciakami, które co chwilę coś wymyślają po drodze, nie ma co patrzeć na czasy przejść. Tych nie udało nam się nigdy osiągnąć ) docierając do nieczynnej wieży widokowej.
Smutny to widok, dewastacja obiektu już znaczna. W środku widać ślady prób jakiegoś remontu ale niewielkie...i też zdewastowane.
Dziwi mnie, że taki budynek się marnuje, mogło by tu funkcjonować jeżeli nawet nie schronisko to jakiś bufet, kawiarnia i oczywiście wieża widokowa. Gdyby to było na jakimś odludzi to jeszcze bym rozumiał, że może się nie opłacać finansowo ale tuż nad miastem charakterze turystycznym? Cała Przednia Kopa przeorana jest szlakami, trasami rowerowymi, ścieżkami dydaktycznymi, ruch pewnie spory a takie coś się marnuje
Kawałek dalej znajduje się stojąca nad skalnym urwiskiem kaplica.
Mieliśmy trochę szczęścia bo zjawił się starszy pan, który kaplicę otworzył i zaprosił do zwiedzania. Nie jest ona chyba zbyt często otwierana, ponieważ turysta który również się tu zjawił stwierdził, że od 20 lat mieszka w okolicy a pierwszy raz udało mu się wejśc do środka
W końcu wchodzimy na szlak Złotych Górników. Biegnie on lasem, częściowo przez rezerwat (piękne drzewa) oraz przez tereny dawnego wydobycia złota. Widać to wyraźnie w terenie, gdzie jest mnóstwo zagłębień, nierówności. A pod koniec pojawiają się również sztolnia oraz krótki korytarz wybity w skale. I źródełko zdobyte oczywiście bez kolejki przez młodego Dzika
W Głuchołazach trochę czasu schodzi na zwiedzanie miasteczka
Oraz wyjście na wieżę
...a później przyszła burza z ulewą. Trochę przyjemniej się zrobiło po okrutnie gorącym dniu.
Zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/parkowagora082015
CDN
A więc jedziem dalej
Dzień 4 - Zamecky vrch, Panna Marie Pomocna i Medena stola
Cały rejon wokół Zlatych Hor czy naszych Głuchołaz to ślady po dawnym górnictwie złota. W terenie pełno wyrobisk, są sztolnie, tamy na potokach i płuczki, miejsca interesujące szczególnie dla osób lubiących historie.
Na terenie ośrodka Bohema znaleźliśmy się ok. 9. Ośrodek bardzo duży, o wyglądzie odświeżonej "komuny" ale chyba dobrze prosperujący, bo widać zaparkowane samochody i pranie na niektórych balkonach.
Tu z ośrodka rusza wyciąg na górę. Czy działa pewny nie byłem, więc szlismy trochę w ciemno z nastawieniem, że raczej idziemy na szczyt pieszo a tu proszę, kolejka kręci się w najlepsze , więc skorzystaliśmy.
Z końca kolejki na szczyt oraz ruiny zamku Edelstein już bardzo blisko .
Wiele z zamku nie zostało ale są fragmenty murów a w terenie widoczne ślady dawnej budowli.
Dalej częściowo szlakiem, częściowo ścieżką dydaktyczną podążamy wygodnym terenem. Po drodze źródełko, czasem pojawiają się widoki, ogólnie jednak odcinek w większości leśny.
Z czasem pojawia się interesująca skała. Wielka nie jest ale ładna
W końcu docieramy do miejsca, gdzie znajduje się Kościół Matki Boskiej Pomocnej.
Dość spory to obiekt, w obecnym kształcie wybudowany w 1995 r.
Pierwotnie w tym miejscu w XVII wieku objawiła się Matka Boska, więc zbudowano drewnianą kaplicę a następnie murowany kościół. Kościół jednak zburzyli komuniści.
Jest i źródło, którego Stasiek nie mógł opuścić wciskając się do kolejki.
Zejście do Zlatych Hor biegło szlakiem wzdłuż drogi krzyżowej
W dolnej części zejścia w terenie mocno widoczne były ślady działalności górniczej, głównie wyrobiska ale trafiła się i sztolnia.
Niesamowicie przyjemny był w niej chłód Wejście z 30sto stopniowej temperatury do miejsca gdzie jest może z 10 st. to chwila warta przeżycia
Ciekawa to była wycieczka, sporo interesujących miejsc, ładne widoki. Bardzo podobała się dzieciakom. Złotych kamieni miałem pełne dwie kieszenie
Foty-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/zameckyvrch082015
Dzień 5- Przednia Kopa i Szlak Złotych Górników
Kolejny gorący dzień to wypad z Głuchołaz na Przednią Kopę a następnie przejście częścią Szlaku Złotych Górników.
Na Przedniej K. byliśmy w 2008 r. ale wtedy szliśmy z niej przez Konradów i Skowronków do Jarnołtówka (trasa bardzo ładna i widokowa).
Jesteśmy w Głuchołazach. Na zwiedzania miasta przyjdzie czas na końcu a póki co ruszamy z części zdrojowej.
Znów trafia się droga krzyżowa
Przednią Kopę osiągamy stosunkowo szybko (oczywiście idąc z dzieciakami, które co chwilę coś wymyślają po drodze, nie ma co patrzeć na czasy przejść. Tych nie udało nam się nigdy osiągnąć ) docierając do nieczynnej wieży widokowej.
Smutny to widok, dewastacja obiektu już znaczna. W środku widać ślady prób jakiegoś remontu ale niewielkie...i też zdewastowane.
Dziwi mnie, że taki budynek się marnuje, mogło by tu funkcjonować jeżeli nawet nie schronisko to jakiś bufet, kawiarnia i oczywiście wieża widokowa. Gdyby to było na jakimś odludzi to jeszcze bym rozumiał, że może się nie opłacać finansowo ale tuż nad miastem charakterze turystycznym? Cała Przednia Kopa przeorana jest szlakami, trasami rowerowymi, ścieżkami dydaktycznymi, ruch pewnie spory a takie coś się marnuje
Kawałek dalej znajduje się stojąca nad skalnym urwiskiem kaplica.
Mieliśmy trochę szczęścia bo zjawił się starszy pan, który kaplicę otworzył i zaprosił do zwiedzania. Nie jest ona chyba zbyt często otwierana, ponieważ turysta który również się tu zjawił stwierdził, że od 20 lat mieszka w okolicy a pierwszy raz udało mu się wejśc do środka
W końcu wchodzimy na szlak Złotych Górników. Biegnie on lasem, częściowo przez rezerwat (piękne drzewa) oraz przez tereny dawnego wydobycia złota. Widać to wyraźnie w terenie, gdzie jest mnóstwo zagłębień, nierówności. A pod koniec pojawiają się również sztolnia oraz krótki korytarz wybity w skale. I źródełko zdobyte oczywiście bez kolejki przez młodego Dzika
W Głuchołazach trochę czasu schodzi na zwiedzanie miasteczka
Oraz wyjście na wieżę
...a później przyszła burza z ulewą. Trochę przyjemniej się zrobiło po okrutnie gorącym dniu.
Zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/parkowagora082015
CDN
Ostatnio zmieniony 2015-08-22, 00:56 przez Piotrek, łącznie zmieniany 2 razy.
Piotrek pisze:Dziwi mnie, że taki budynek się marnuje,
gdyby w XVIII wieku Prusacy ciut mniej zabrali Habsburgom i obiekt znajdowałby się dziś w Czechach, to zapewne coś by tam było - oni raczej nie przepuszczają takich okazji. W sumie czy Głuchołazy są miastem o charakterze turystycznym? Teoretycznie tak, ale praktycznie to jakoś tam nigdy tych turystów nie umiałem spotkać
A w wiacie z poprzedniego dnia piłem w lutym piwko
Ostatnio zmieniony 2015-08-22, 01:36 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie jestem pewien co masz na myśli mówiąc "nietypowe" ale brzmi pozytywnie
Skałki same się nawijały, wiele ich tam jest więc trudno ominąć, tym bardziej że ładnie urozmaicają otoczenie.
Byłem tam ze trzy razy, więc ciężko mi ocenić ale tak mi się zawsze wydawało-że w Głuchołazach albo turyści albo jacyś kuracjusze powinni bywać często. Być może to błędne wrażenie, co nie zmienia faktu, że takiego budynku żal, bo ma potencjał i jest łatwo dostępny.
Już widzę te dancingi w starym stylu na które chodzą wieczorami ze Zdroju
A Twoją relację z lutego to sobie przed wyjazdem obejrzałem
Ale zdarza sie im się też pomarudzić, jak to dzieciakom . Córka bardzo rzadko, bo to spokojne dziecko i już te 9 lat ma ale syn jak zacznie się nudzić to potrafi kwenkać .
Wieczorkiem dopiszę resztę relacji
Skałki same się nawijały, wiele ich tam jest więc trudno ominąć, tym bardziej że ładnie urozmaicają otoczenie.
Pudelek pisze: W sumie czy Głuchołazy są miastem o charakterze turystycznym? Teoretycznie tak, ale praktycznie to jakoś tam nigdy tych turystów nie umiałem spotkać
A w wiacie z poprzedniego dnia piłem w lutym piwko
Byłem tam ze trzy razy, więc ciężko mi ocenić ale tak mi się zawsze wydawało-że w Głuchołazach albo turyści albo jacyś kuracjusze powinni bywać często. Być może to błędne wrażenie, co nie zmienia faktu, że takiego budynku żal, bo ma potencjał i jest łatwo dostępny.
Już widzę te dancingi w starym stylu na które chodzą wieczorami ze Zdroju
A Twoją relację z lutego to sobie przed wyjazdem obejrzałem
włodarz pisze:Obserwowałem wiele twoich wycieczek i dzieci zawsze wyglądają na zadowolone.
Ale zdarza sie im się też pomarudzić, jak to dzieciakom . Córka bardzo rzadko, bo to spokojne dziecko i już te 9 lat ma ale syn jak zacznie się nudzić to potrafi kwenkać .
Wieczorkiem dopiszę resztę relacji
Ponoć jakiś kupiec się znalazł, tak mówił gość w kaplicy, więc kto wie, może jeszcze to miejsce odżyje.
Dzień 6-Pradziad
Nie specjalnie miałem ochotę na tą wycieczkę. Cały czas otwartym terenem, po asfalcie w słońcu, to jakby od razu usiąść na grillu
Ale młodsza część ferajny bardzo chciała, naoglądali się zdjęć przed wyjazdem i spodobała im się duża góra z wielką wieżą. Nie było wyjścia.
Wyszliśmy z Ovćarni, a z tego miejsca idzie się luźnym krokiem z półtorej godziny-tzn myślmy szli dłużej
I na szczęście (albo i nie) zachmurzyło się, zawiał chłodny wiatr i było w miarę przyjemnie. Aż zacząłem żałować, że nie poszliśmy doliną Białej Opawy
Z drugiej jednak strony widoczność zrobiła się gorsza, taka jak przy wizycie tutaj kilka lat temu, więc też nie dobrze (i jak tu chłopu dogodzić ).
Upierdliwością wielką są rowerzyści. Napierniczają z góry tak szybko, że aż strach chodzić bez rozglądania się (a ograniczenie mają do 30 km/h).
Zakładamy pierwszy obóz
Pradziad cierpliwy
Wieża jest ogromna i robi spore wrażenie, mimo iż pasuje do otoczenia jak kupa na torcie.
W budynku jest też restauracyja, kawa średnia z tendencją do marnej. Czesi podobnie jak Słowacy serwują straszne popłuczyny. U nas w wiejskim barze lepszą się dostanie.
Wracając powoli słoneczko zaczęło wychodzić. I podgrzewać.
Zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/pradziad082015
I tyle z tej wycieczki, ani długa, ani ciekawa ale niech będzie że się było na Pradziadzie
Ładnie szczyt prezentowa się pod koniec, jak chmury się rozeszły ale wracać dla widoków nikomu się nie chciało
Dzień 7, wjazd i Jaskinia na Śpicaku
Wracać z pustymi rękami trochę głupio stąd pomysł by wracając podskoczyć jeszcze do Jaskini na Śpicaku w pobliżu miejscowości Pisećna.
Udostępniona jest tu trasa 230m i zwiedza się z ją przewodnikiem. Nam trafiła się przewodniczka młoda którą jednak nie bardzo rozumieliśmy. Ogólny zarys tego co mówiła był do ogarnięcia ale to max co udało się wyciągnąć z czeskiego języka. Z tym, że to nie wielki problem, bo o jaskini można sobie poczytać, więc najważniejsze były wrażenia wizualne. A jaskinia ładna, delikatnie podświetlona żeby nadać klimatu.
Zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/ja ... icak082015
I to w zasadzie wszystko z tego wyjazdu.
Mógłbym ponarzekać, że trasy trochę skróciłem ale zważywszy na warunki, temperatury to i tak wiele się udało osiągnąć, właściwie wszystkie miejsca z planu zdobyte a jednocześnie dzieciaki nie zostały zamęczone ani upieczone
Popołudniami po wycieczkach też nudy nie było, bo albo jakieś gierki, zabawy, albo spacerek po okolicy tak że działo się coś całymi dniami. A nawet basen się trafił -polecam miejską (odkrytą) pływalnie w Głuchołazach. 5zł dorosły, 3zł dziecko bez limitu czasu a warunki i wyposażenie naprawdę świetne.
Za rok już odpuszczamy góry, w końcu trzeba coś zmienić po tylu latach. Będą mazury, Suwalszczyzna
Pozostały jeszcze zdjęcia z okolic Jarnołtówka ale zanim je przeglądnę i wrzucę na forum to jeszcze minie z kilka dni.
FINE
Dzień 6-Pradziad
Nie specjalnie miałem ochotę na tą wycieczkę. Cały czas otwartym terenem, po asfalcie w słońcu, to jakby od razu usiąść na grillu
Ale młodsza część ferajny bardzo chciała, naoglądali się zdjęć przed wyjazdem i spodobała im się duża góra z wielką wieżą. Nie było wyjścia.
Wyszliśmy z Ovćarni, a z tego miejsca idzie się luźnym krokiem z półtorej godziny-tzn myślmy szli dłużej
I na szczęście (albo i nie) zachmurzyło się, zawiał chłodny wiatr i było w miarę przyjemnie. Aż zacząłem żałować, że nie poszliśmy doliną Białej Opawy
Z drugiej jednak strony widoczność zrobiła się gorsza, taka jak przy wizycie tutaj kilka lat temu, więc też nie dobrze (i jak tu chłopu dogodzić ).
Upierdliwością wielką są rowerzyści. Napierniczają z góry tak szybko, że aż strach chodzić bez rozglądania się (a ograniczenie mają do 30 km/h).
Zakładamy pierwszy obóz
Pradziad cierpliwy
Wieża jest ogromna i robi spore wrażenie, mimo iż pasuje do otoczenia jak kupa na torcie.
W budynku jest też restauracyja, kawa średnia z tendencją do marnej. Czesi podobnie jak Słowacy serwują straszne popłuczyny. U nas w wiejskim barze lepszą się dostanie.
Wracając powoli słoneczko zaczęło wychodzić. I podgrzewać.
Zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/pradziad082015
I tyle z tej wycieczki, ani długa, ani ciekawa ale niech będzie że się było na Pradziadzie
Ładnie szczyt prezentowa się pod koniec, jak chmury się rozeszły ale wracać dla widoków nikomu się nie chciało
Dzień 7, wjazd i Jaskinia na Śpicaku
Wracać z pustymi rękami trochę głupio stąd pomysł by wracając podskoczyć jeszcze do Jaskini na Śpicaku w pobliżu miejscowości Pisećna.
Udostępniona jest tu trasa 230m i zwiedza się z ją przewodnikiem. Nam trafiła się przewodniczka młoda którą jednak nie bardzo rozumieliśmy. Ogólny zarys tego co mówiła był do ogarnięcia ale to max co udało się wyciągnąć z czeskiego języka. Z tym, że to nie wielki problem, bo o jaskini można sobie poczytać, więc najważniejsze były wrażenia wizualne. A jaskinia ładna, delikatnie podświetlona żeby nadać klimatu.
Zdjęcia-> http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/ja ... icak082015
I to w zasadzie wszystko z tego wyjazdu.
Mógłbym ponarzekać, że trasy trochę skróciłem ale zważywszy na warunki, temperatury to i tak wiele się udało osiągnąć, właściwie wszystkie miejsca z planu zdobyte a jednocześnie dzieciaki nie zostały zamęczone ani upieczone
Popołudniami po wycieczkach też nudy nie było, bo albo jakieś gierki, zabawy, albo spacerek po okolicy tak że działo się coś całymi dniami. A nawet basen się trafił -polecam miejską (odkrytą) pływalnie w Głuchołazach. 5zł dorosły, 3zł dziecko bez limitu czasu a warunki i wyposażenie naprawdę świetne.
Za rok już odpuszczamy góry, w końcu trzeba coś zmienić po tylu latach. Będą mazury, Suwalszczyzna
Pozostały jeszcze zdjęcia z okolic Jarnołtówka ale zanim je przeglądnę i wrzucę na forum to jeszcze minie z kilka dni.
FINE
Ostatnio zmieniony 2015-08-23, 00:23 przez Piotrek, łącznie zmieniany 2 razy.
Piotrek pisze:Dalej częściowo szlakiem, częściowo ścieżką dydaktyczną podążamy wygodnym terenem. Po drodze źródełko, czasem pojawiają się widoki, ogólnie jednak odcinek w większości leśny.
Kilkaset metrów dalej drogą asfaltową jest rewelacyjny punkt widokowy na skale "Vyruv kamen", a tuż obok średniowieczna sztolnia. To jakieś200-300 metrów dalej od miejsca, w którym szlak niebieski odbija na Vyr. Północne stoki tego szczytu byłyby rajem dla Ciebie bo jest tam kilkanaście fajnych skałek.
Piotrek pisze:W dolnej części zejścia w terenie mocno widoczne były ślady działalności górniczej, głównie wyrobiska ale trafiła się i sztolnia.
Niesamowicie przyjemny był w niej chłód Wejście z 30sto stopniowej temperatury do miejsca gdzie jest może z 10 st. to chwila warta przeżycia
Od dwóch miesięcy jest udostępniona do zwiedzania z przewodnikiem sztolnia pocztowa. Coś na wzór kopalni w Złotym Stoku. Na razie wszystko jest w powijakach, ale myślę że w przyszłości udostępnią oficjalnie więcej tuneli.
Piotrek pisze:Smutny to widok, dewastacja obiektu już znaczna. W środku widać ślady prób jakiegoś remontu ale niewielkie...i też zdewastowane.
Żebyś Ty widział ten szkielet przed tymi próbami remontu Ale jest światełko w tunelu dla tego obiektu. Gmina ma zamiar odkupić ten teren od właściciela i wyremontować. Nie wiadomo kiedy to nastąpi bo gmina niestety nie jest zbyt bogata, a ostatnio przeprowadzono sporo inwestycji w mieście z nastawieniem na turystykę.
Wchodziłeś na wieżę ?
Piotrek pisze:Mieliśmy trochę szczęścia bo zjawił się starszy pan, który kaplicę otworzył i zaprosił do zwiedzania. Nie jest ona chyba zbyt często otwierana, ponieważ turysta który również się tu zjawił stwierdził, że od 20 lat mieszka w okolicy a pierwszy raz udało mu się wejśc do środka
W okresie wakacyjnym w każdą niedzielę o 15-tej odprawiana jest msza w kaplicy dla turystów.
Piotrek pisze:Jaskinia na Śpicaku
Polecam jaskinię na Pomezi. Znacznie ciekawsza. Coś jak nasza jaskinia Niedźwiedzia. Mniejsza, ale trasa zwiedzania dłuższa
I jeszcze takie spostrzeżenie (nie tylko z tego wyjazdu), że Czesi i Słowacy to jednak turystyczni patrioci. U siebie owszem, łażą nagminnie ale po naszej stronie ich spotkać to rzadkość (nie licząc zakupów w Polsce odkąd na Słowacji weszło euro ).
A naszych wszędzie pełno
Dzisiaj ze znajomymi rozmawialiśmy właśnie na ten temat. I jest dokładnie tak jak piszesz. W tym roku uczestniczyłem w kilku imprezach pieszych długodystansowych(przeważnie w Czechach) i na najdłuższych dystansach Polacy są nacją przeważającą. Wczoraj uczestniczyłem w pieszym rajdzie Prudnik-Pradziad(coś koło 65 km) i uczestniczył tylko jeden Czech
Na wieżę nikt z nas nie wchodził. W sumie to nawet mi nie przyszło do głowy a skoro się da to jednak szkoda.
Tak myślę, że ten brak Czechów i Słowaków u nas raczej nie wynika z tego, że uznają nasze góry za nie ciekawe ale z ich mentalności. A raczej braku ciekawości tego co u sąsiadów.
Na Słowacji tylko dwa razy natknąłem się na auto z czeskimi blachami na parkingu przy początku szlaku (naszych jak zawsze sporo) i raz zagadałem z gościem z Czech. W Czechach na Słowaków nigdy nie trafiłem.
Tak myślę, że ten brak Czechów i Słowaków u nas raczej nie wynika z tego, że uznają nasze góry za nie ciekawe ale z ich mentalności. A raczej braku ciekawości tego co u sąsiadów.
Na Słowacji tylko dwa razy natknąłem się na auto z czeskimi blachami na parkingu przy początku szlaku (naszych jak zawsze sporo) i raz zagadałem z gościem z Czech. W Czechach na Słowaków nigdy nie trafiłem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 125 gości