07-16.08.2015r - Skwar, pot i osy czyli szwajcarsko-łużyckie
Na Onecie też piszą
http://wiadomosci.onet.pl/wroclaw/walbr ... ony/f9ktdb
http://wiadomosci.onet.pl/wroclaw/walbr ... ony/f9ktdb
12 sierpnia - środa czyli jak zostałem ministrem za niewygórowaną kwotę.
W środę dość wcześnie się zbieramy by około ósmej być na parkingu w osadzie Mezní Louka. Niebieskim szlakiem schodzimy przez las do rozdroża Divoká soutěska. Tu rozpoczyna się żółty szlak, którym dotrzemy do rzeki Kamienica i będziemy wędrować (i pływać) jej głębokimi kanionami. Na razie idziemy doliną potoku, którego nie ma. Zieleń wokół jeszcze się trzyma, ale woda w potoku nie płynie. Została tylko łacha wilgotnego piasku.
Dolinka jest zacieniona więc skały są mocno porośnięte mchami.
Wkrótce docieramy do rzeki. Jest pięknie. Woda czysta, pstrągi pływają, skały nad wodą, chaszcze na skałach.
Pomosty ułatwiają wędrowanie.
A na drugim brzegu dzicz, ale jakże piękna.
Przy pierwszej przeprawie jesteśmy tuż przed dziewiątą. Łódź stoi, ale żywego ducha nie widać.
Pukam więc do domku. Pan łódkowy pokazuje przybitą do ściany karteczkę, na której napisano, że jak mało ludzi to "rejs" może opóźnić się o 20 minut. Czekamy więc i pstrykamy.
W końcu nie doczekawszy się innych turystów łódkowy zabiera nas dwoje za jedyne 60 koron od głowy, płatne w łodzi. Po drodze coś tam opowiada, ale jakby za karę. Skupiam się raczej na tym co przed nami i nad nami.
Z przeciwnej strony też jeszcze mało ludzi.
Docieramy do przystani z kamienną piramidą.
Dzięki tej tamie możliwe jest pływanie łodziami. Po prawej przepławka dla ryb.
Teraz szlak biegnie lewym brzegiem Kamienicy.
Ściany skalne robią wrażenie.
Parę kamyczków tu kiedyś spadło do wody.
Jest klimat.
By umożliwić przejście w skale wykuto tunele.
Stary Indianin czuwa w wąwozie.
W oddali chata turystyczna. W 2010r po krótkiej, ale bardzo intensywnej ulewie poziom wody gwałtownie się podniósł sięgając mniej więcej do połowy okien na parterze chaty.
Ale teraz jest sielsko.
Do drugiej przystani docieramy, gdy łódka już jest gotowa do odpłynięcia. Tyle, że bilet kupuje się w kasie. I ta zwłoka wystarcza, że nie zdążamy na rejs. Złoszczę się na niepotrzebną stratę czasu, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ale o tym za chwilę. Na razie kontemplujemy widoki.
Szybciej niż się spodziewałem przychodzi nasz nowy przewodnik. Bardzo sympatyczny i kontaktowy człowiek. Pyta się skąd jesteśmy, czy rozumiemy po czesku i mówi coś o naszym rejsie, czego nie rozumiem.
Najważniejsze, że już płyniemy i do tego znów we dwoje.
Łódkowy opowiada o mijanych skałach. Tu Hiszpańskie Balkony.
Puszcza nam Niagarę - marną z powodu suszy.
Jest o zwisającej ze skał drabince, o żmii, której łeb wystaje ze skały tu a ogon przy wcześniejszej przeprawie czyli, że żmija ma 2,5 km. Jest o cudownym źródełku z dodatkiem Borovički, od którego wody paniom poprawia się cera a panowie żyją do końca życia. Najlepsze następuje jednak, gdy mijamy pierwszą łódź z naprzeciwka.
Po przywitaniu gromkim Ahoj! przewodnik, pokazując na mnie, stwierdza, że właśnie wiezie Pana Ministra. Łódkowi, bo trzy łodzie nas mijały, z uśmiechem kłaniają się ministrowi a ja mam niezły ubaw. Teraz dociera do mnie, że przewodnik na początku mówił o rejsie VIP-owskim. W ten oto sposób zostałem ministrem za jedyne 160 KC.
W oddali widać już skalne słupy - Babiczka, Dzieci, Tata i Mama. To znak, że rejs się zaraz skończy.
Jeszcze kawałek w dół rzeki i jesteśmy w Hřensku. Witają nas groźne mordy.
CDN
W środę dość wcześnie się zbieramy by około ósmej być na parkingu w osadzie Mezní Louka. Niebieskim szlakiem schodzimy przez las do rozdroża Divoká soutěska. Tu rozpoczyna się żółty szlak, którym dotrzemy do rzeki Kamienica i będziemy wędrować (i pływać) jej głębokimi kanionami. Na razie idziemy doliną potoku, którego nie ma. Zieleń wokół jeszcze się trzyma, ale woda w potoku nie płynie. Została tylko łacha wilgotnego piasku.
Dolinka jest zacieniona więc skały są mocno porośnięte mchami.
Wkrótce docieramy do rzeki. Jest pięknie. Woda czysta, pstrągi pływają, skały nad wodą, chaszcze na skałach.
Pomosty ułatwiają wędrowanie.
A na drugim brzegu dzicz, ale jakże piękna.
Przy pierwszej przeprawie jesteśmy tuż przed dziewiątą. Łódź stoi, ale żywego ducha nie widać.
Pukam więc do domku. Pan łódkowy pokazuje przybitą do ściany karteczkę, na której napisano, że jak mało ludzi to "rejs" może opóźnić się o 20 minut. Czekamy więc i pstrykamy.
W końcu nie doczekawszy się innych turystów łódkowy zabiera nas dwoje za jedyne 60 koron od głowy, płatne w łodzi. Po drodze coś tam opowiada, ale jakby za karę. Skupiam się raczej na tym co przed nami i nad nami.
Z przeciwnej strony też jeszcze mało ludzi.
Docieramy do przystani z kamienną piramidą.
Dzięki tej tamie możliwe jest pływanie łodziami. Po prawej przepławka dla ryb.
Teraz szlak biegnie lewym brzegiem Kamienicy.
Ściany skalne robią wrażenie.
Parę kamyczków tu kiedyś spadło do wody.
Jest klimat.
By umożliwić przejście w skale wykuto tunele.
Stary Indianin czuwa w wąwozie.
W oddali chata turystyczna. W 2010r po krótkiej, ale bardzo intensywnej ulewie poziom wody gwałtownie się podniósł sięgając mniej więcej do połowy okien na parterze chaty.
Ale teraz jest sielsko.
Do drugiej przystani docieramy, gdy łódka już jest gotowa do odpłynięcia. Tyle, że bilet kupuje się w kasie. I ta zwłoka wystarcza, że nie zdążamy na rejs. Złoszczę się na niepotrzebną stratę czasu, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ale o tym za chwilę. Na razie kontemplujemy widoki.
Szybciej niż się spodziewałem przychodzi nasz nowy przewodnik. Bardzo sympatyczny i kontaktowy człowiek. Pyta się skąd jesteśmy, czy rozumiemy po czesku i mówi coś o naszym rejsie, czego nie rozumiem.
Najważniejsze, że już płyniemy i do tego znów we dwoje.
Łódkowy opowiada o mijanych skałach. Tu Hiszpańskie Balkony.
Puszcza nam Niagarę - marną z powodu suszy.
Jest o zwisającej ze skał drabince, o żmii, której łeb wystaje ze skały tu a ogon przy wcześniejszej przeprawie czyli, że żmija ma 2,5 km. Jest o cudownym źródełku z dodatkiem Borovički, od którego wody paniom poprawia się cera a panowie żyją do końca życia. Najlepsze następuje jednak, gdy mijamy pierwszą łódź z naprzeciwka.
Po przywitaniu gromkim Ahoj! przewodnik, pokazując na mnie, stwierdza, że właśnie wiezie Pana Ministra. Łódkowi, bo trzy łodzie nas mijały, z uśmiechem kłaniają się ministrowi a ja mam niezły ubaw. Teraz dociera do mnie, że przewodnik na początku mówił o rejsie VIP-owskim. W ten oto sposób zostałem ministrem za jedyne 160 KC.
W oddali widać już skalne słupy - Babiczka, Dzieci, Tata i Mama. To znak, że rejs się zaraz skończy.
Jeszcze kawałek w dół rzeki i jesteśmy w Hřensku. Witają nas groźne mordy.
CDN
Cieszę się, że się wam podoba.
Czas na drugą część wycieczki:
Dotarliśmy więc do Hrenska. No i zachciało nam się kawy. Ledwie zasiedliśmy do stolika a tu jedzie autobus. No trudno, mówimy, pojedziemy następnym. Ale jak się okazało nastepny kurs za godzinę. Grzejemy więc z buta 2 km asfaltem a nic ciekawego po drodze nie widać. wreszcie szlak skręca do lasu. Lepiej, ale przed nami kolejne 2km właściwie też bez atrakcji.
Dopiero gdy docieramy do tych mostków zaczyna się coś dziać.
Na początek zachodzimy do Jeskyně Českých bratří.
Potem idziemy już w stronę bramy. Na razie sprytnie chowa się za drzewem.
Przez mostki wchodzimy coraz wyżej.
I już prawie ją widzimy.
Jest!
Pod bramą.
Punkt widokowy w sąsiedztwie.
Pravčická brána największe okno skalne w Europie.
Skalne ściany.
Widok w kierunku Gór Łużyckich.
Widok w kierunku niemieckich wzniesień.
Pokręciliśmy się trochę w okolicach bramy, weszliśmy na wszystkie punkty widokowe. Słońce dało nam popalić a wszechobecne osy uprzykrzały nam pobyt w tym miejscu. Wracamy więc do Mezi Louki czerwonym szlakiem. Przed nami 6 km skalnych ścian i kolorowych skał. Popatrzcie sami.
Czas na drugą część wycieczki:
Dotarliśmy więc do Hrenska. No i zachciało nam się kawy. Ledwie zasiedliśmy do stolika a tu jedzie autobus. No trudno, mówimy, pojedziemy następnym. Ale jak się okazało nastepny kurs za godzinę. Grzejemy więc z buta 2 km asfaltem a nic ciekawego po drodze nie widać. wreszcie szlak skręca do lasu. Lepiej, ale przed nami kolejne 2km właściwie też bez atrakcji.
Dopiero gdy docieramy do tych mostków zaczyna się coś dziać.
Na początek zachodzimy do Jeskyně Českých bratří.
Potem idziemy już w stronę bramy. Na razie sprytnie chowa się za drzewem.
Przez mostki wchodzimy coraz wyżej.
I już prawie ją widzimy.
Jest!
Pod bramą.
Punkt widokowy w sąsiedztwie.
Pravčická brána największe okno skalne w Europie.
Skalne ściany.
Widok w kierunku Gór Łużyckich.
Widok w kierunku niemieckich wzniesień.
Pokręciliśmy się trochę w okolicach bramy, weszliśmy na wszystkie punkty widokowe. Słońce dało nam popalić a wszechobecne osy uprzykrzały nam pobyt w tym miejscu. Wracamy więc do Mezi Louki czerwonym szlakiem. Przed nami 6 km skalnych ścian i kolorowych skał. Popatrzcie sami.
13 sierpnia - czwartek
Na czwartek zaplanowaliśmy wędrówkę po płn.- zach. części Czeskiej Szwajcarii. Jedziemy więc do wioski Brtniky. Parkujemy przy punkcie IT. W środku funkcjonuje również galeria minerałów. Można pooglądać, można kupić.
Po drugiej stronie ulicy stoi piękny pałac. Mieści się w nim ośrodek dla niepełnosprawnych.
Zielony szlak prowadzi nas łagodnie w górę obok typowego dla tych terenów starego domu.
Wędrujemy lasem do osady Sternberk. W XVIII w. hrabia Franz Wenzel von Salm-Reifferscheidt stworzył tu rewir łowiecki i wybudował pałacyk myśliwski. Z tego okresu pochodzi ten krzyż.
Niedaleko na występie skalnym znajduje się Sovi vyhlidka. Niestety zarośnięta.
Kawałek dalej w grupie skalnej odnajdujemy skalny nawis Velký pruský tábor.
A przy nim skałkę "z czuprynką".
Parę kroków dzieli nas od miejsca gdzie stał Brtnicky hradek. Prowadzą do niego schodki.
Z samego zamku zostało tylko wykute w skale niskie pomieszczenie.
Zielony szlak prowadzi nas do rozdroża Turystyczny most. Po drodze.
Przechodzimy na czerwony szlak, który prowadzi nas doliną rzeczki Křinice zwanym Kyjovské údolí.
W dolince jest kilka jaskiń. Zaglądamy do jednej - jaskini Vil.
Nad doliną górują malownicze skały.
Przy rozdrożu Pod praporkem skręcamy na ścieżkę edukacyjną Köglerova naučná stezka.
Ogólnie ostro pod górę - schodkami, drabinkami. Niektóre miejsca, wierzcie mi, nie dla grubasów.
Ścieżka obfituje w takie punkty widokowe, niestety obecnie zarośnięte lub o ograniczonym widoku
a mimo to ustawiona jest tam porządna ławka.
Kyjovsky hradek, następny na naszej trasie, to kolejne miejsce w skałach kiedyś zamieszkiwane przez ludzi. Na tablicy zaprezentowano niektóre wyniki badań archeologicznych tego miejsca.
Na trasie ławka pod okapem, świetne miejsce odpoczynku.
Na tej ławce zamocowano naturalnej wielkości sylwetki niektórych ptaków w locie. Znaczy, że chyba tu takie występują i przy odrobinie szczęścia można je zobaczyć. Od największego są to puchacz, kruk, sokół wędrowny i sowa włochata.
Na kolejnej skałce poręcze, mostki, schodki ale widoki tylko na okoliczne drzewa. Trzeba czekać aż leśnicy zrobią swoje.
Na trasie skalna bramka.
Wokół ciekawe skałki.
I znów schodkami w górę....
na Kynskeho vyhlidkę. W skałach widać otwory po starej balustradzie.
Dalej ścieżka prowadzi nas do wsi Kyjov. Przechodzimy przez stary cmentarz.
Opuszczamy na chwilę ścieżkę edukacyjną by coś zjeść w Kyjovie a następnie wracamy na nią w pobliżu takiego cacka. To Dixuv mlyn.
Na wzgórzach dominują łąki. Kiedyś we wsi bielono duże ilości płótna i na tych łąkach je rozkładano by poleżały w słońcu. Takie kyjovske Bielany.
Potem jest już tylko las z jedną tylko vyhlidką.
Przy źródle Engluv pramen
skręcamy w las by odnaleźć jeszcze jedną atrakcję dzisiejszej wędrówki, zagubiony w leśnej głuszy Vlci hradek. Odnalezienie tego miejsca daje mi wielką satysfakcję.
Potem znów las, las aż do grupy skałek, które wykorzystywane są przez wspinaczy. Tu Malý plačtivý kámen.
Potem wychodzimy już na teren wsi Vlci hora.
I oglądamy szczyt Vlci hory w promieniach zachodzącego słońca. Poezja.
Na czwartek zaplanowaliśmy wędrówkę po płn.- zach. części Czeskiej Szwajcarii. Jedziemy więc do wioski Brtniky. Parkujemy przy punkcie IT. W środku funkcjonuje również galeria minerałów. Można pooglądać, można kupić.
Po drugiej stronie ulicy stoi piękny pałac. Mieści się w nim ośrodek dla niepełnosprawnych.
Zielony szlak prowadzi nas łagodnie w górę obok typowego dla tych terenów starego domu.
Wędrujemy lasem do osady Sternberk. W XVIII w. hrabia Franz Wenzel von Salm-Reifferscheidt stworzył tu rewir łowiecki i wybudował pałacyk myśliwski. Z tego okresu pochodzi ten krzyż.
Niedaleko na występie skalnym znajduje się Sovi vyhlidka. Niestety zarośnięta.
Kawałek dalej w grupie skalnej odnajdujemy skalny nawis Velký pruský tábor.
A przy nim skałkę "z czuprynką".
Parę kroków dzieli nas od miejsca gdzie stał Brtnicky hradek. Prowadzą do niego schodki.
Z samego zamku zostało tylko wykute w skale niskie pomieszczenie.
Zielony szlak prowadzi nas do rozdroża Turystyczny most. Po drodze.
Przechodzimy na czerwony szlak, który prowadzi nas doliną rzeczki Křinice zwanym Kyjovské údolí.
W dolince jest kilka jaskiń. Zaglądamy do jednej - jaskini Vil.
Nad doliną górują malownicze skały.
Przy rozdrożu Pod praporkem skręcamy na ścieżkę edukacyjną Köglerova naučná stezka.
Ogólnie ostro pod górę - schodkami, drabinkami. Niektóre miejsca, wierzcie mi, nie dla grubasów.
Ścieżka obfituje w takie punkty widokowe, niestety obecnie zarośnięte lub o ograniczonym widoku
a mimo to ustawiona jest tam porządna ławka.
Kyjovsky hradek, następny na naszej trasie, to kolejne miejsce w skałach kiedyś zamieszkiwane przez ludzi. Na tablicy zaprezentowano niektóre wyniki badań archeologicznych tego miejsca.
Na trasie ławka pod okapem, świetne miejsce odpoczynku.
Na tej ławce zamocowano naturalnej wielkości sylwetki niektórych ptaków w locie. Znaczy, że chyba tu takie występują i przy odrobinie szczęścia można je zobaczyć. Od największego są to puchacz, kruk, sokół wędrowny i sowa włochata.
Na kolejnej skałce poręcze, mostki, schodki ale widoki tylko na okoliczne drzewa. Trzeba czekać aż leśnicy zrobią swoje.
Na trasie skalna bramka.
Wokół ciekawe skałki.
I znów schodkami w górę....
na Kynskeho vyhlidkę. W skałach widać otwory po starej balustradzie.
Dalej ścieżka prowadzi nas do wsi Kyjov. Przechodzimy przez stary cmentarz.
Opuszczamy na chwilę ścieżkę edukacyjną by coś zjeść w Kyjovie a następnie wracamy na nią w pobliżu takiego cacka. To Dixuv mlyn.
Na wzgórzach dominują łąki. Kiedyś we wsi bielono duże ilości płótna i na tych łąkach je rozkładano by poleżały w słońcu. Takie kyjovske Bielany.
Potem jest już tylko las z jedną tylko vyhlidką.
Przy źródle Engluv pramen
skręcamy w las by odnaleźć jeszcze jedną atrakcję dzisiejszej wędrówki, zagubiony w leśnej głuszy Vlci hradek. Odnalezienie tego miejsca daje mi wielką satysfakcję.
Potem znów las, las aż do grupy skałek, które wykorzystywane są przez wspinaczy. Tu Malý plačtivý kámen.
Potem wychodzimy już na teren wsi Vlci hora.
I oglądamy szczyt Vlci hory w promieniach zachodzącego słońca. Poezja.
Piotrek pisze:Dobromił pisze:Jestem w pozytywnym szoku.
Gdyby nie to, że tak daleko to by się zrobiło klubowy wyjazd
Właśnie miałem Ci to w niedzielę zaproponować.
P.s. Relacja miesiąca.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Fajna ta trasa lodkowa! ciekawe czy daloby by rade tam zwodowac wlasny ponton i sobie przeplynac czy zaraz by byla awantura ze przewoznicy maja monopol?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Gdyby nie to, że tak daleko to by się zrobiło klubowy wyjazd
Ale o urlopie w tamtych stronach można pomyśleć.
Wiolcia pisze:... i jestem pod wrażeniem! Piękne łuki skalne, mosty, okna - kolejne miejsce na liście do odwiedzenia!
I najlepiej mieć dużo czasu. I nie planować ile kilometrów chcemy przejść tylko co i jak dokładnie chcemy zobaczyć.
Dobromił pisze:P.s. Relacja miesiąca.
E, tam. kiepskie zdjęcia, suchy opis.
buba pisze:ciekawe czy daloby by rade tam zwodowac wlasny ponton i sobie przeplynac czy zaraz by byla awantura ze przewoznicy maja monopol?
Pewnie byłoby tak samo jak gdyby chcieć wjechać na Morskie Oko własnym zaprzęgiem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 25 gości